cnotą papieską wzgardzili, Zarazem na się Turka wojną obalili. Tak i Czechowic: dotąd na wolności trwali, Póki Husowej wiary nie naśladowali. A jako znieśli Boskie obrzędy okwite, Tak im też cesarz zgwałcił prawa pospolite. Więc teraz w wieńcu chodzą czworogranowitym, W jakim woły gdy orzą pługiem roli okrytym. Z jelit kiełbas nadziali Pikartowie sobie, Żółć gorzką wziął Smalchalden, co jest przy wątrobie. Był to Belga, ale był nieprzyjaciel Boży, Który dotąd po sobie fałsz bluźnierski mnoży. Serce dano do Litwy Sudrowskiemu, który Przeszedł wszytkie niecnotą w Polsce Małej zbory. Był to pierwej kat lwowski i minister sławny, Że go nie mógł celować w
cnotą papieską wzgardzili, Zarazem na się Turka wojną obalili. Tak i Czechowic: dotąd na wolności trwali, Póki Husowej wiary nie naśladowali. A jako znieśli Boskie obrzędy okwite, Tak im też cesarz zgwałcił prawa pospolite. Więc teraz w wieńcu chodzą czworogranowitym, W jakim woły gdy orzą pługiem roli okrytym. Z jelit kiełbas nadziali Pikartowie sobie, Żółć gorzką wziął Smalchalden, co jest przy wątrobie. Był to Belga, ale był nieprzyjaciel Boży, Który dotąd po sobie fałsz bluźnierski mnoży. Serce dano do Litwy Sudrowskiemu, który Przeszedł wszytkie niecnotą w Polszcze Małej zbory. Był to pierwej kat lwowski i minister sławny, Że go nie mógł celować w
Skrót tekstu: ErZrzenAnKontr
Strona: 365
Tytuł:
Anatomia Martynusa Lutra Erazma z Roterdama
Autor:
Erazm z Rotterdamu
Tłumacz:
Jan Zrzenczycki
Drukarnia:
Bazyli Skalski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
pisma religijne, satyry
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1619
Data wydania (nie wcześniej niż):
1619
Data wydania (nie później niż):
1619
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Kontrreformacyjna satyra obyczajowa w Polsce XVII wieku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Zbigniew Nowak
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Gdańsk
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Gdańskie Towarzystwo Naukowe
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1968
; jako ją przeładujesz/ sarka barzo na cię/ abo jej nie miło/ abo szkodzi/ co nazbyt. Kupujesz drugdy rozkosz za drogie pieniądze; Nocet empta dolore voluptas: bólem/ śmiercią przypłacasz tej radości. Patrzcie na Marynarze jako się zataczają? Rozumiały drugi że dobre wino pili/ a oni z tabaku kurzawą nosy nadziali. Patrz na koniczka świercznego/ ten niewiele półmisków miał na obiad/ a jako głośno śpiewa; rossy trochę skosztowawszy. Wiatrem stelkonowie żywi; a jako po lesiech raźno skaczą? Hetmany Rzymskie nad rzepą/ którą sami przy oboźnym ogniu piekli/ zastawano/ a było dobrze: nie o tymby myślić aby więcej przybywało/
; iáko ią przełáduiesz/ sárka bárzo ná ćię/ ábo iey nie miło/ ábo szkodźi/ co názbyt. Kupuiesz drugdy roskosz zá drogie pieniądze; Nocet empta dolore voluptas: bolem/ śmierćią przypłácasz tey rádośći. Pátrzćie ná Márynarze iáko się zátaczáią? Rozumiały drugi że dobre wino pili/ á oni z tábáku kurzáwą nosy nádźiali. Pátrz ná koniczká świercznego/ ten niewiele połmiskow miał ná obiad/ á iáko głośno śpiewa; rossy trochę skosztowawszy. Wiátrem stelkonowie żywi; á iáko po leśiech ráźno skaczą? Hetmány Rzymskie nád rzepą/ ktorą sámi przy oboźnym ogniu piekli/ zástáwano/ á było dobrze: nie o tymby myślić áby więcey przybywáło/
Skrót tekstu: BirkOboz
Strona: 83
Tytuł:
Kazania obozowe o Bogarodzicy
Autor:
Fabian Birkowski
Drukarnia:
Andrzej Piotrowczyk
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1623
Data wydania (nie wcześniej niż):
1623
Data wydania (nie później niż):
1623
czoło Wpadł na poły; zaraz się nędznik zwinie w koło, Padnie do ziemi, śmierć go czarna obleciała I dusza w ocemgnieniu członków odbieżała. A Polluks, zapomniawszy i słowa, i wiary, Żalem zguby braterskiej ujęty bez miary, Porwał się do oszczepa, skoczy do Lincego, A on, że się nie nadział nic nieprzyjaznego, Już pałasz do pochew kładł, jako po wygranej. Lecz więcej się trzeba strzec zguby nienadzianej, Jako i nieboraka jego tam potkało, Bo gdy z ziemie chciał dźwignąć Kastorowe ciało, Z tyłu Polluks oszczepem, gdzie żebro przyległo, Przebił go, aż na wylot żelazo przebiegło. Padł tamże na Kastorze,
czoło Wpadł na poły; zaraz się nędznik zwinie w koło, Padnie do ziemi, śmierć go czarna obleciała I dusza w ocemgnieniu członków odbieżała. A Polluks, zapomniawszy i słowa, i wiary, Żalem zguby braterskiej ujęty bez miary, Porwał się do oszczepa, skoczy do Lincego, A on, że się nie nadział nic nieprzyjaznego, Już pałasz do pochew kładł, jako po wygranej. Lecz więcej się trzeba strzec zguby nienadzianej, Jako i nieboraka jego tam potkało, Bo gdy z ziemie chciał dźwignąć Kastorowe ciało, Z tyłu Polluks oszczepem, gdzie żebro przyległo, Przebił go, aż na wylot żelazo przebiegło. Padł tamże na Kastorze,
Skrót tekstu: SzymSiel
Strona: 56
Tytuł:
Sielanki
Autor:
Szymon Szymonowic
Miejsce wydania:
Zamość
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1614
Data wydania (nie wcześniej niż):
1614
Data wydania (nie później niż):
1614
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Sielanki i pozostałe wiersze polskie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Janusz Pelc
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1964
Antiochyj. Nie przeczę, iż wielu jest dziejopisów, z których jedni z niedbalstwa, lub lekkowierności nie wystrzegali się, drudzy dla chęci podobania się czytelnikom, umyślnie fałszywemi cudami prawdziwe powieści przeplatali. Dowodem są tego Swetoniusz, i Liwiusz, który lubo od natury obdarzony osobliwszą przezornością i dowcipem, przecież się nie wstydził swoję nadziać bajkami, które zabobonność pogańska za prawdziwe cuda przyjmowała. Jego sposobu pisania historyj, jako najdoskonalszego przykładu, naśladując pozniejsi dziejopisowie, nie omieszkali też naśladować i łacno- wierności. Z tym wszystkim powieść ta, którąm teraz przywiódł, żadnej podlegać wątpliwości nie może. Prócz tego bowiem iż jest wyjęta z ksiąg, które Kościół Z
Antyochyi. Nie przeczę, iż wielu iest dzieiopisow, z których iedni z niedbalstwa, lub lekkowierności nie wystrzegali się, drudzy dla chęci podobania się czytelnikom, umyślnie fałszywemi cudami prawdziwe powieści przeplatali. Dowodem są tego Swetoniusz, y Liwiusz, ktory lubo od natury obdarzony osobliwszą przezornością y dowcipem, przecież się nie wstydził swoię nadziać baykami, ktore zabobonność pogańska za prawdziwe cuda przyimowała. Jego sposobu pisania historyi, iako naydoskonalszego przykładu, naśladuiąc poznieysi dzieiopisowie, nie omieszkali też naśladować y łacno- wierności. Z tym wszystkim powieść ta, ktorąm teraz przywiodł, żadney podlegać wątpliwości nie może. Procz tego bowiem iż iest wyięta z ksiąg, ktore Kościoł S
Skrót tekstu: BohJProg_I
Strona: 164
Tytuł:
Prognostyk Zły czy Dobry Komety Roku 1769 y 1770
Autor:
Jan Bohomolec
Drukarnia:
Drukarnia J.K.M. i Rzeczypospolitej w Kollegium Societatis Jesu
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
traktaty
Tematyka:
astronomia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1770
Data wydania (nie wcześniej niż):
1770
Data wydania (nie później niż):
1770
bardzo/ zejście od Heretików/ i od złych katolików/ tych wyżej pomienionych bajek i potwarzy jako Oręża jakiego napożyczali/ chcąc na Jezuity pismem waszym uderzyć; i tym rzeczoma/ ikoby nowymi i niesłychanymi (które po te lata Heretycy i malowani abo słomiani katolicy/ tymże Jezuitom/ niesłusznie i nieprawdziwie zarzucali) waszego Gratisa nadziali. O Lutrze/ gdy rozsiewać począł swe błędy/ napisano też książkę jednę/ której rytuł był Luterski płaszcz żebraczy; pokazując/ ze on nic nowego nie przynosił/ jedno stare potwarzy na kościół katolicki; a dawnych Heretików wykłady nieprawdziwe pisma świętego; i po kawalcu złej nauki od dawnych Heretyków naźbierawszy/ i płaszcz sobie z
bárdzo/ ześćie od Heretikow/ y od złych kátolikow/ tych wyżey pomienionych baiek y potwárzy iáko Oręża iakiego nápożycżali/ chcąc ná Iezuity pismem wászym vderzyć; y tym rzeczomá/ ikoby nowymi y niesłychánymi (ktore po te látá Heretycy y málowáni ábo słomiáni kátolicy/ tymże Iezuitom/ niesłusznie y nieprawdźiwie zárzucáli) wászego Gratisá nádźiali. O Lutrze/ gdy rozsiewáć począł swe błędy/ nápisano tesz kśiąszkę iednę/ ktorey rytuł był Luterski płaszcz żebrácży; pokázuiąc/ ze on nic nowego nie przynośił/ iedno stáre potwárzy ná kośćioł katolicki; á dawnych Heretikow wykłády nieprawdźiwe pismá świętego; y po káwálcu złey náuki od dawnych Heretykow náźbieráwszy/ y płaszcz sobie z
Skrót tekstu: SzemGrat
Strona: 49
Tytuł:
Gratis plebański
Autor:
Fryderyk Szembek
Miejsce wydania:
Poznań
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma religijne
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1627
Data wydania (nie wcześniej niż):
1627
Data wydania (nie później niż):
1627
wici, Ani posłów obierać, wszystko jak po nici Kłębek się znadno snuje, wtrzech stanach, kiedy ta W Wołoszech zgormadziła się Rzeczpospolita. Zaczym sejmować tylko już potrzeba było, Jako dawno zaczęte dalej strzymać dziło, J nieco powichłane, pzez przeciwne głowy, Znowu wswe pasma włóczyć porządnie osnowy. Tak żeby dobrych nadziej podać wszystkim slady, Do spolnej przystąpiono fortuny obrady, Przy Szwedzkim Majestacie. Już projekt rzucony, Różne wota librują, także w różne strony. Sek był twardy; w cudzej się tak długo dziedzinie Rozpościerac; niemając respektu wgościnie, O który trudno w kupie, tu Turcy, Wołoszy Już krzywym patrzą okiem,
wici, Ani posłow obierać, wszystko iák po nici Kłębek się znádno snuie, wtrzech stanach, kiedy ta W Wołoszech zgormadziła się Rzeczpospolita. Záczym seymować tylko iuż potrżeba było, Jáko dawno zaczęte daley strzymać dziło, J nieco powichłane, pzez przeciwne głowy, Znowu wswe pasma włoczyć porządnie osnowy. Tak żeby dobrych nadziey podać wszystkim slady, Do spolney przystąpiono fortuny obrady, Przy Szweckim Máiestacie. Już proiekt rzucony, Rożne wota libruią, także w rożne strony. Sek był twardy; w cudzey się tak długo dziedźinie Rospościerac; niemaiąc respektu wgościnie, O ktory trudno w kupie, tu Turcy, Wołoszy Już krzywym patrzą okiem,
Skrót tekstu: GośPos
Strona: 17
Tytuł:
Poselstwo wielkie [...] Stanisława Chomentowskiego [...] od Augusta II [...] do Achmeta IV
Autor:
Franciszek Gościecki
Drukarnia:
Collegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
relacje
Tematyka:
egzotyka, polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1732
Data wydania (nie wcześniej niż):
1732
Data wydania (nie później niż):
1732
zaczym gotowam śmierci i wszelakim mękam się na rozkazanie twoje poddać. Na co on: co to jest takiego? Ona schyliwszy twarz westchnie będąc nasprosnieszą nierządnicą rzecze: Wstydam się powiedzieć jednak tego bez utraty zdrowia mego uwiarować się niemogę. Abowiem jeśli ciebie raz tylko nie będę miała ku woli mojej/ zdrowia mego żądnej nadziej niemasz. Zrozumiawszy on szczodrego umysłu zdradę/ rzekł: ani w tym nie będziesz oszukana/ bądź tego pewna. I naznaczył jej miejsce gdzie go samego barzo rano po czterech dniach miała naleśdź. tym czasem mąż ś. całe nocy na modlitwie trawił. A niewiasta potajemnie co się stało opowiedziała Królowi i inym mówiąc im
záczym gotowám śmierći y wszelákim mękam sie ná roskazánie twoie poddáć. Ná co on: co to iest tákiego? Oná schyliwszy twarz westchnie będąc nasprosnieszą nierządnicą rzecze: Wstydam sie powiedźieć iednak tego bez vtráty zdrowia mego vwiárowáć sie niemogę. Abowiem ieśli ćiebie raz tylko nie będę miáłá ku woli moiey/ zdrowia mego żądney nádźiey niemász. Zrozumiawszy on sczodrego vmysłu zdradę/ rzekł: ani w tym nie będźiesz oszukána/ bądź tego pewna. Y náznáczył iey mieysce gdźie go sámego barzo ráno po czterech dniách miáłá náleśdź. tym czasem mąż ś. cáłe nocy ná modlitwie trawił. A niewiástá potáiemnie co sie sstało opowiedźiáłá Krolowi y inym mowiąc im
Skrót tekstu: ZwierPrzykład
Strona: 202
Tytuł:
Wielkie zwierciadło przykładów
Autor:
Anonim
Tłumacz:
Szymon Wysocki
Drukarnia:
Jan Szarffenberger
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
przypowieści, specula (zwierciadła)
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1612
Data wydania (nie wcześniej niż):
1612
Data wydania (nie później niż):
1612
w książce swej wydrukowanej w roku 1566. pod tytułem/ De bonis et malis Germaniae, żałuje tego wielce/ iż po jego śmierci/ tak barzo oziębło złorzeczeństwo przeciw Papieżowi. A iż kłamstwo w jednej sworze chodzi pospolicie z wszeteczeństwem; przeto też temu trudno wierzyć/ jakimi on kłamstwy i fałszem/ potwarzami/ i udawaniem nadział swe kazania i pisma: bo chcąc osławić już duchowieństwo/ już zakony/ już Papieża/ już Biskupy/ kłamał żawsze bez wstydu: i niedbał nic na to/ acz przeciwne sobie rzecz i mawiał: przetoż Joannes de Etemberga (iż o inszych nie powiem) we dwu tylo konfutaciach/ które on zebrał o
w kśiążce swey wydrukowáney w roku 1566. pod titułem/ De bonis et malis Germaniae, żáłuie tego wielce/ iż po iego śmierći/ ták bárzo oźiębło złorzeczeństwo przećiw Papieżowi. A iż kłamstwo w iedney sworze chodźi pospolićie z wszeteczeństwem; przeto też temu trudno wierzyć/ iákimi on kłamstwy y fałszem/ potwarzámi/ y vdawániem nádźiał swe kazánia y pismá: bo chcąc osławić iuż duchowieństwo/ iuż zakony/ iuż Papieżá/ iuż Biskupy/ kłamał żáwsze bez wstydu: y niedbał nic ná to/ ácz przećiwne sobie rzecz y mawiał: przetoż Ioánnes de Etembergá (iż o inszych nie powiem) we dwu tylo confutáciách/ ktore on zebrał o
Skrót tekstu: BotŁęczRel_IV
Strona: 2
Tytuł:
Relacje powszechne, cz. IV
Autor:
Giovanni Botero
Tłumacz:
Paweł Łęczycki
Drukarnia:
Mikołaj Lob
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
opisy geograficzne
Tematyka:
egzotyka, geografia, religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1609
Data wydania (nie wcześniej niż):
1609
Data wydania (nie później niż):
1609
wołu; Acz i trzaska, przypowieść jako mówi dawna, Za zwierzynę ujść może, dobrze li zaprawna. Z głodu ubodzy ludzie jedzą i z przemoru, Bogaci apetytem szukają saporu: Mało miąs, mało i ryb; trzeba im ślimaków, Trzeba do miąs i do ryb mieszać szyje z raków, Trzeba każdą potrawę nadziać. Zbytek wielki: Wołu dla flaków, cielę rznąć dla animelki. 276. CZEGO NIE MASZ, I SAM BÓG NIE BIERZE
Zdrowieć i szczęście, sługa i twój brat stary, ślę Przy wszelakich pociechach. Rozśmiejesz się, myślę, Że takimi rzeczami obsyła cię dwiema, Zdrowiem i pociechami, ten, co ich sam
wołu; Acz i trzaska, przypowieść jako mówi dawna, Za zwierzynę ujść może, dobrze li zaprawna. Z głodu ubodzy ludzie jedzą i z przemoru, Bogaci apetytem szukają saporu: Mało miąs, mało i ryb; trzeba im ślimaków, Trzeba do miąs i do ryb mieszać szyje z raków, Trzeba każdą potrawę nadziać. Zbytek wielki: Wołu dla flaków, cielę rznąć dla animelki. 276. CZEGO NIE MASZ, I SAM BÓG NIE BIERZE
Zdrowieć i szczęście, sługa i twój brat stary, ślę Przy wszelakich pociechach. Rozśmiejesz się, myślę, Że takimi rzeczami obsyła cię dwiema, Zdrowiem i pociechami, ten, co ich sam
Skrót tekstu: PotMorKuk_III
Strona: 162
Tytuł:
Moralia
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1688
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
Karła wróci się i jego Sługą będzie, aż z ciała duch pójdzie zimnego. Bradamancie nadobnej ślub spełni rzeczony, Zapał w słusznej miłości zgasiwszy wzniecony. Patrzcie cudu! Zaledwie to rzekł, wnet mu mocy Przybywa, nowe siły, nowe zna pomocy.
XLIX.
Nową rześkość i serce niestrwożone czuje: Dopieroć, pełen nadziej, z ochotą pracuje. Nieuśmierzonem wichrem wyniesione wody Same go wynosić się zdały z tej przygody. Szeroko ramionami wał przez wał przejmuje, Aż nakoniec na piasek żółtawy wstępuje I z tej strony, gdzie kopiec widzi pochylony, Idzie ku skale równią, do szczętu zmoczony. .
L.
Inszy wszyscy od morza groźnego połknieni
Karła wróci się i jego Sługą będzie, aż z ciała duch pójdzie zimnego. Bradamancie nadobnej ślub spełni rzeczony, Zapał w słusznej miłości zgasiwszy wzniecony. Patrzcie cudu! Zaledwie to rzekł, wnet mu mocy Przybywa, nowe siły, nowe zna pomocy.
XLIX.
Nową rześkość i serce niestrwożone czuje: Dopieroć, pełen nadziej, z ochotą pracuje. Nieuśmierzonem wichrem wyniesione wody Same go wynosić się zdały z tej przygody. Szeroko ramionami wał przez wał przejmuje, Aż nakoniec na piasek żółtawy wstępuje I z tej strony, gdzie kopiec widzi pochylony, Idzie ku skale równią, do szczętu zmoczony. .
L.
Inszy wszyscy od morza groźnego połknieni
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_III
Strona: 239
Tytuł:
Orland szalony, cz. 3
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905