bawią się z nim rady: Jedna go rosą poi, druga na wzrost mierzy, Ta pod kształt wtyka, ta go i siostrze nie zwierzy, Ta grubym do pierścienia źdźbłem goni jak w szrankach, Ta palcami przebiera jako na multankach. A ziele też na wdzięczność wszelką się zdobywa I krasy im przydaje, i piersi nadziewa Wesołymi kwiatkami, i która z nim zadrze, Wnet jej nową ozdobą wypełni zanadrze. Przy tym wszytkie białej płci przypadki, jakoby
Bela albo dobruchna, leczy i choroby: Bo która ma świerzbiączkę i w kroku morzenie, Prędko ją ziela tego uleczy nasienie; Która lada co jada albo która blada, Zarudzi się, gdy
bawią się z nim rady: Jedna go rosą poi, druga na wzrost mierzy, Ta pod kształt wtyka, ta go i siostrze nie zwierzy, Ta grubym do pierścienia źdźbłem goni jak w szrankach, Ta palcami przebiera jako na multankach. A ziele też na wdzięczność wszelką się zdobywa I krasy im przydaje, i piersi nadziewa Wesołymi kwiatkami, i która z nim zadrze, Wnet jej nową ozdobą wypełni zanadrze. Przy tym wszytkie białej płci przypadki, jakoby
Bela albo dobruchna, leczy i choroby: Bo która ma świerzbiączkę i w kroku morzenie, Prędko ją ziela tego uleczy nasienie; Która lada co jada albo która blada, Zarudzi się, gdy
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 47
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
bo tego jaskinia Głęboka trzyma/ w której wód łzami przyczynia/ I srodze nędznik córki swej/ Jo rzeczonej/ Żałując/ opłakuje jako utraconej/ Niewiedząc nic pewnego czy na świecie żywa/ Czy między nieboszczyki kędy odpoczywa: Iż jej nigdziej nie nalazł/ już się nie spodziewa By gdzie była. lecz sercem gorzej się nadziewa. Q Tę gdy ona R od rzeki Ojczystej się wraca/ Z Jupiter raz ujźrzawszy/ tak rzecz kniej obraca: Panno Jowisza godna/ działem łoża twego Niewiem kogo uczynić zechcesz szczęśliwego/ Skłoń się do gajów/ lub tych/ lub owych/ w cień: (rzecze) (A obadwa ukazał) gdyż gorąco
bo tego iáskiniá Głęboka trzyma/ w ktorey wod łzámi przyczynia/ Y srodze nędznik corki swey/ Io rzeczoney/ Záłuiąc/ opłákuie iáko vtráconey/ Niewiedząc nic pewnego czy ná świećie żywa/ Czy między nieboszczyki kędy odpoczywa: Iż iey nigdźiey nie nálazł/ iuż się nie spodźiewa By gdźie byłá. lecz sercem gorzey się nádźiewa. Q Tę gdy oná R od rzeki Oyczystey się wraca/ S Iupiter raz vyźrzawszy/ tak rzecz kniey obraca: Pánno Iowiszá godná/ dźiałem łoża twego Niewiem kogo vczynić zechcesz szczęśliwego/ Skłoń się do gáiow/ lub tych/ lub owych/ w ćień: (rzecze) (A obádwá vkazał) gdyż gorąco
Skrót tekstu: OvOtwWPrzem
Strona: 34
Tytuł:
Księgi Metamorphoseon
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Walerian Otwinowski
Drukarnia:
Andrzej Piotrkowczyk
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1638
Data wydania (nie wcześniej niż):
1638
Data wydania (nie później niż):
1638
Pauonem rhombumque: Idem in Orat. I ad Alex. Idem in Pelop. Kuchnia żolądkowa Idem de Educ: Liber. Idem in Annib. Sen: de Ben. xiii Szlachcica Polskiego. Apud Eund. Epist. cxix
Nie obaczysz wymyślającego/ aby zaraz najadszy się/ jeść wołał; aby nie karmił żołądka/ ale nadziewał: nie obaczysz niepotrzebnie pragnienie poruszającego. Nie zrani zazdrość/ gdy wszyscy tak jako przyrodzenie zamierzyło/ żyć będą. Exiguum enim est et parabile, quod natura desiderat. Nie zrani wszeteczeństwo. albowiem Comes sagina Venus. Owa zgoła wątpię/ aby ten który Paucis est contentus, Pana i stwórcę swego grzechem ciężkim miał obrazić/
Pauonem rhombumque: Idem in Orat. I ad Alex. Idem in Pelop. Kuchnia żolądkowá Idem de Educ: Liber. Idem in Annib. Sen: de Ben. xiii Szláchćicá Polskiego. Apud Eund. Epist. cxix
Nie obaczysz wymyśláiącego/ áby záraz náiadszy się/ ieśc wołał; áby nie karmił żołądká/ ále nádziewał: nie obaczysz niepotrzebnie prágnienie poruszáiącego. Nie zráni zazdrość/ gdy wszyscy ták iáko przyrodzenie zámierzyło/ żyć będą. Exiguum enim est et parabile, quod natura desiderat. Nie zráni wszeteczeństwo. álbowiem Comes sagina Venus. Owa zgołá wątpię/ áby ten ktory Paucis est contentus, Pána y stworcę swego grzechem ćiężkim miał obrázić/
Skrót tekstu: KunWOb
Strona: I3
Tytuł:
Obraz szlachcica polskiego
Autor:
Wacław Kunicki
Drukarnia:
Drukarnia dziedziców Jakuba Sibeneychera
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1615
Data wydania (nie wcześniej niż):
1615
Data wydania (nie później niż):
1615
modlitwy głuchym uchem omijała, A na swą stronę miasto nich zamiłowała. Co ją za myśli, co ją za chęci miotały? Jako na wielkim morzu rozigrane wały Styru nie słuchającym okrętem ciskają, A władze ani wiosła, ani żagle mają, Tak Wenus w zapalonym sercu się mieszała. Bo acz wszystko po myśli mieć się nadziewała, Ale drobniejsze lata i wiek jeszcze mięki, I czekania dalekie, i zwłoki przez dzięki Wątliły w niej otuchy i wolne nadzieje, Bo miłość za jeden dzień dosyć osiwieje. Nie tak śnieg, gdy mu słońce na wiosnę dogrzywa, Prędko taje i w wodny strumień się rozpływa, Jako ona w szalonym umyśle tajała
modlitwy głuchym uchem omijała, A na swą stronę miasto nich zamiłowała. Co ją za myśli, co ją za chęci miotały? Jako na wielkim morzu rozigrane wały Styru nie słuchającym okrętem ciskają, A władze ani wiosła, ani żagle mają, Tak Wenus w zapalonym sercu się mieszała. Bo acz wszystko po myśli mieć się nadziewała, Ale drobniejsze lata i wiek jeszcze mięki, I czekania dalekie, i zwłoki przez dzięki Wątliły w niej otuchy i wolne nadzieje, Bo miłość za jeden dzień dosyć osiwieje. Nie tak śnieg, gdy mu słońce na wiosnę dogrzywa, Prędko taje i w wodny strumień się rozpływa, Jako ona w szalonym umyśle tajała
Skrót tekstu: SzymSiel
Strona: 93
Tytuł:
Sielanki
Autor:
Szymon Szymonowic
Miejsce wydania:
Zamość
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1614
Data wydania (nie wcześniej niż):
1614
Data wydania (nie później niż):
1614
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Sielanki i pozostałe wiersze polskie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Janusz Pelc
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1964
matki postradały i wszytkiego tego, co matka miała. Wierzęć ja, iż Pan Bóg W. K. M. zachowa długo w żywocie; lecz to się mówi, co się stać może, bo żaden z nas nie wie kresu żywota swego, a mądry człowiek nie ma tak mówić: nie tuszyłem, nie nadziewałem się, nie padło to na myśl moję. Jeśli też W. K. M. dlatego jachać umyśliłaś, żebyś W. K. M. oglądała to miejsce, na którymeś się urodziła, tedy nie widzi mi się, żeby to było dobrze, dla tak maluczkiej rzeczy, tak wiele dobrego
matki postradały i wszytkiego tego, co matka miała. Wierzęć ja, iż Pan Bóg W. K. M. zachowa długo w żywocie; lecz to się mówi, co się sstać może, bo żaden z nas nie wie kresu żywota swego, a mądry człowiek nie ma tak mówić: nie tuszyłem, nie nadziewałem się, nie padło to na myśl moję. Jeśli téż W. K. M. dlatego jachać umyśliłaś, żebyś W. K. M. oglądała to miejsce, na którymeś się urodziła, tedy nie widzi mi się, żeby to było dobrze, dla tak maluczkiej rzeczy, tak wiele dobrego
Skrót tekstu: GórnDzieje
Strona: 209
Tytuł:
Dzieje w Koronie Polskiej
Autor:
Łukasz Górnicki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
traktaty
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1637
Data wydania (nie wcześniej niż):
1637
Data wydania (nie później niż):
1637
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła wszystkie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Piotr Chmielowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Salomon Lewental
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1886
swego, a zaraz powstała i rada wszytka koronna, przy czym i posłowie byli, uczynił rzecz do króla dosyć poważną, przekładając niebezpieczeństwa, któreby na Koronę przyść musiały, gdzieby małżonkę swą król, panią świątobliwą, odesłać do braciej miał; więc gniew boży, którego zatym i król i R. P. nadziewaćby się mogła, gdyż królowa do niełaski nie dała żadnej przyczyny; o czym dosyć szeroko i mądrze mówiwszy, klęknął, a przytym padł na twarz, prosząc z płaczem króla przez Boga żywego, iżby królowej nie odsyłał, a w zgodzie i miłości z nią tak, jako przystoi, mieszkał; płakać pomagali i
swego, a zaraz powstała i rada wszytka koronna, przy czym i posłowie byli, uczynił rzecz do króla dosyć poważną, przekładając niebezpieczeństwa, któreby na Koronę przyść musiały, gdzieby małżonkę swą król, panią świątobliwą, odesłać do braciej miał; więc gniew boży, którego zatym i król i R. P. nadziewaćby się mogła, gdyż królowa do niełaski nie dała żadnej przyczyny; o czym dosyć szeroko i mądrze mówiwszy, klęknął, a przytym padł na twarz, prosząc z płaczem króla przez Boga żywego, iżby królowej nie odsyłał, a w zgodzie i miłości z nią tak, jako przystoi, mieszkał; płakać pomagali i
Skrót tekstu: GórnDzieje
Strona: 234
Tytuł:
Dzieje w Koronie Polskiej
Autor:
Łukasz Górnicki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
traktaty
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1637
Data wydania (nie wcześniej niż):
1637
Data wydania (nie później niż):
1637
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła wszystkie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Piotr Chmielowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Salomon Lewental
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1886
em, modestissime ale jakom skończył stało się srogie szemranie Jedni tak mówią drudzy tak trzeci tak trzeba inni zle mówi nic po tym, Wyrwie się potym kilka Biboszów poczną wrzeszczeć wszyscy wraz. Niedziwować się Panom Czarnieczczykom, że sobie roszczą skrupuły bo tam oni w dywizyjej swojej wszystko Jezuitów mają kapellanów Oni ich to temi nadziewają skrupułami aleć skoro ich insi ohuknęli umilkli. Substytutowi zaś miło tego było słuchać i pokazował to visibiliter. Bo widział to ze wszystka sława co kolwiek by się było dobrze stało musiała by była cedere jego reputationi. Gdy z był vir activus i żołnierz dobry. I Marszałkiem, ejusdem sensus był, ale tego niepokazował
ęm, modestissime ale iakom skonczył stało się srogie szemranie Iedni tak mowią drudzy tak trzeci tak trzeba inni zle mowi nic po tym, Wyrwie się potym kilka Biboszow poczną wrzeszczeć wszyscy wraz. Niedziwować się Panom Czarnieczczykom, że sobie roszczą skrupuły bo tam oni w dywizyiey swoiey wszystko Iezuitow maią kapellanow Oni ich to temi nadziewaią skrupułami aleć skoro ich insi ohuknęli umilkli. Substytutowi zas miło tego było słuchać y pokazował to visibiliter. Bo widział to ze wszystka sława co kolwiek by się było dobrze stało musiała by była cedere iego reputationi. Gdy z był vir activus y zołnierz dobry. I Marszałkiem, ejusdem sensus był, ale tego niepokazował
Skrót tekstu: PasPam
Strona: 118v
Tytuł:
Pamiętniki
Autor:
Jan Chryzostom Pasek
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1656 a 1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1656
Data wydania (nie później niż):
1688
im patrzy i podwika. Nie młodych tylko chłopów, dzieci tam na poły: Ledwie mleko obliże, ledwie wyńdzie z szkoły — Żeby rozkoszy ciała, żeby zażyć świata, Bez cnoty, bez nauki święci na prałata, Na mnicha, żeby tylko kurs na chórze śpiewał, Sam nic nie robiąc na chleb, cudzym brzuch nadziewał. Rzemieślników z warstatu, parobków od roli Gwałtem wiodą na wojnę w łykach po niewoli; Czemuż by rozpasawszy próżnych straw z powrozu, Dawszy pokój oraczom, nie gnać do obozu? Nic duchownego w sobie nie mając prócz płaszcza (I ten nie Eliaszów), opiekę przywłaszcza Dusz ludzkich (a samym by opiekać się
im patrzy i podwika. Nie młodych tylko chłopów, dzieci tam na poły: Ledwie mleko obliże, ledwie wyńdzie z szkoły — Żeby rozkoszy ciała, żeby zażyć świata, Bez cnoty, bez nauki święci na prałata, Na mnicha, żeby tylko kurs na chórze śpiewał, Sam nic nie robiąc na chleb, cudzym brzuch nadziewał. Rzemieślników z warstatu, parobków od roli Gwałtem wiodą na wojnę w łykach po niewoli; Czemuż by rozpasawszy próżnych straw z powrozu, Dawszy pokój oraczom, nie gnać do obozu? Nic duchownego w sobie nie mając prócz płaszcza (I ten nie Elijaszów), opiekę przywłaszcza Dusz ludzkich (a samym by opiekać się
Skrót tekstu: PotMorKuk_III
Strona: 253
Tytuł:
Moralia
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1688
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
jako jakie nam Jezuitowie porodzili, których bodźce o szyje i ciała królów albo dynastów częstokroć już są stępione. Tę tedy policją jezuicką uczeni ludzie uważając, przypodobniają ją mieczowi, którego ostrze w pochwach naszych tkwi, a głowicą Hiszpan albo kto inszy włada.
Inszy też alegują, że do nas tylko brzuchy jezuickie posłano, które nadziewać musimy, a głową interim mózg hiszpański albo włoski włada. Policja tedy jezuicka sama przez się coś nam śmiesznego obiecuje, czego jednak się drzewiej i lepiej nie dowiemy, aż się ich sprawom i robocie dobrze przypatrzemy.
Do czegóż wżdy ci Patres tak zawołani najbarziej zmierzają, co urobią, w czym siła ich i staranie zawisło
jako jakie nam Jezuitowie porodzili, których bodźce o szyje i ciała królów albo dynastów częstokroć już są stępione. Tę tedy policyą jezuicką uczeni ludzie uważając, przypodobniają ją mieczowi, którego ostrze w pochwach naszych tkwi, a głowicą Hiszpan albo kto inszy włada.
Inszy też allegują, że do nas tylko brzuchy jezuickie posłano, które nadziewać musimy, a głową interim mózg hiszpański albo włoski włada. Policya tedy jezuicka sama przez się coś nam śmiesznego obiecuje, czego jednak się drzewiej i lepiej nie dowiemy, aż się ich sprawom i robocie dobrze przypatrzemy.
Do czegóż wżdy ci Patres tak zawołani najbarziej zmierzają, co urobią, w czym siła ich i staranie zawisło
Skrót tekstu: VotKatCz_II
Strona: 453
Tytuł:
Votum katolika jednego o Jezuitach
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1606
Data wydania (nie wcześniej niż):
1606
Data wydania (nie później niż):
1606
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Pisma polityczne z czasów rokoszu Zebrzydowskiego 1606-1608
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1918
. A moję Katrynę, Niestetyż mi na tę śmierć, me serce jedyne, Gdyż na sortes nie mogę, na noctes ją dzielę, Kto raczy, lecz nie trzeba o tym mówić wiele. Ministrów napominam i z ministrzycami, Żeby się wiary mojej trzymali zębami. Ministrowie niech wiarę między ludźmi sieją, Sami niech nadziewają dobrze się nadzieją. Minister każdy ma być w osobie osiadły, Na katoliki jak pies na marszynę zjadły. Co obaczy, przykładem ma do siebie ciągnąć, Powinien każdy dziatwę za żywota lągnąć, Żeby nie zaginęło luterańskie plemię, Wy sami żywym plonem napełniajcie ziemię. W tej sprawie odrzucajcie od siebie skrupuły, Trzymając się obiema
. A moję Katrynę, Niestetyż mi na tę śmierć, me serce jedyne, Gdyż na sortes nie mogę, na noctes ją dzielę, Kto raczy, lecz nie trzeba o tym mówić wiele. Ministrów napominam i z ministrzycami, Żeby sie wiary mojej trzymali zębami. Ministrowie niech wiarę między ludźmi sieją, Sami niech nadziewają dobrze sie nadzieją. Minister każdy ma być w osobie osiadły, Na katoliki jak pies na marszynę zjadły. Co obaczy, przykładem ma do siebie ciągnąć, Powinien każdy dziatwę za żywota lągnąć, Żeby nie zaginęło luterańskie plemię, Wy sami żywym plonem napełniajcie ziemię. W tej sprawie odrzucajcie od siebie skrupuły, Trzymając sie obiema
Skrót tekstu: ZimBLutKontr
Strona: 350
Tytuł:
Testament
Autor:
Bartłomiej Zimorowicz
Drukarnia:
Sebastian Fabrowic
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
pisma religijne, satyry
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1623
Data wydania (nie wcześniej niż):
1623
Data wydania (nie później niż):
1623
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Kontrreformacyjna satyra obyczajowa w Polsce XVII wieku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Zbigniew Nowak
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Gdańsk
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Gdańskie Towarzystwo Naukowe
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1968