em, modestissime ale jakom skończył stało się srogie szemranie Jedni tak mówią drudzy tak trzeci tak trzeba inni zle mówi nic po tym, Wyrwie się potym kilka Biboszów poczną wrzeszczeć wszyscy wraz. Niedziwować się Panom Czarnieczczykom, że sobie roszczą skrupuły bo tam oni w dywizyjej swojej wszystko Jezuitów mają kapellanów Oni ich to temi nadziewają skrupułami aleć skoro ich insi ohuknęli umilkli. Substytutowi zaś miło tego było słuchać i pokazował to visibiliter. Bo widział to ze wszystka sława co kolwiek by się było dobrze stało musiała by była cedere jego reputationi. Gdy z był vir activus i żołnierz dobry. I Marszałkiem, ejusdem sensus był, ale tego niepokazował
ęm, modestissime ale iakom skonczył stało się srogie szemranie Iedni tak mowią drudzy tak trzeci tak trzeba inni zle mowi nic po tym, Wyrwie się potym kilka Biboszow poczną wrzeszczeć wszyscy wraz. Niedziwować się Panom Czarnieczczykom, że sobie roszczą skrupuły bo tam oni w dywizyiey swoiey wszystko Iezuitow maią kapellanow Oni ich to temi nadziewaią skrupułami aleć skoro ich insi ohuknęli umilkli. Substytutowi zas miło tego było słuchać y pokazował to visibiliter. Bo widział to ze wszystka sława co kolwiek by się było dobrze stało musiała by była cedere iego reputationi. Gdy z był vir activus y zołnierz dobry. I Marszałkiem, ejusdem sensus był, ale tego niepokazował
Skrót tekstu: PasPam
Strona: 118v
Tytuł:
Pamiętniki
Autor:
Jan Chryzostom Pasek
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1656 a 1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1656
Data wydania (nie później niż):
1688
. A moję Katrynę, Niestetyż mi na tę śmierć, me serce jedyne, Gdyż na sortes nie mogę, na noctes ją dzielę, Kto raczy, lecz nie trzeba o tym mówić wiele. Ministrów napominam i z ministrzycami, Żeby się wiary mojej trzymali zębami. Ministrowie niech wiarę między ludźmi sieją, Sami niech nadziewają dobrze się nadzieją. Minister każdy ma być w osobie osiadły, Na katoliki jak pies na marszynę zjadły. Co obaczy, przykładem ma do siebie ciągnąć, Powinien każdy dziatwę za żywota lągnąć, Żeby nie zaginęło luterańskie plemię, Wy sami żywym plonem napełniajcie ziemię. W tej sprawie odrzucajcie od siebie skrupuły, Trzymając się obiema
. A moję Katrynę, Niestetyż mi na tę śmierć, me serce jedyne, Gdyż na sortes nie mogę, na noctes ją dzielę, Kto raczy, lecz nie trzeba o tym mówić wiele. Ministrów napominam i z ministrzycami, Żeby sie wiary mojej trzymali zębami. Ministrowie niech wiarę między ludźmi sieją, Sami niech nadziewają dobrze sie nadzieją. Minister każdy ma być w osobie osiadły, Na katoliki jak pies na marszynę zjadły. Co obaczy, przykładem ma do siebie ciągnąć, Powinien każdy dziatwę za żywota lągnąć, Żeby nie zaginęło luterańskie plemię, Wy sami żywym plonem napełniajcie ziemię. W tej sprawie odrzucajcie od siebie skrupuły, Trzymając sie obiema
Skrót tekstu: ZimBLutKontr
Strona: 350
Tytuł:
Testament
Autor:
Bartłomiej Zimorowicz
Drukarnia:
Sebastian Fabrowic
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
pisma religijne, satyry
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1623
Data wydania (nie wcześniej niż):
1623
Data wydania (nie później niż):
1623
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Kontrreformacyjna satyra obyczajowa w Polsce XVII wieku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Zbigniew Nowak
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Gdańsk
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Gdańskie Towarzystwo Naukowe
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1968