diament, stary dąb i skały. WACHLARZYK ODDANY
Co mi wiatr czynić, co mię chłodzić miało, To mię płomieniem żywym podżegało. Czym ja to wągiel, na który gdy wieje Kuchenna ręka, tym prędzej niszczeje? Bojąc się tedy, żeby w tydzień święty, W który z serc naszych Kupido wyklęty, Nie nagabał mię wiatrem bożek młody, Odsyłam modlitw i skruchy przeszkody; Jednak chcę, abyś wiedziała i o tem, Żem bardziej sługą twoim niż dewotem. PEWNY SKARB
Złodziej ci gdańskie powyłupa skrzynie, Plon cię w zagonie obiecany minie,
Piorun popali dwory i stodoły, Nie odda lichwy z sumą dłużnik goły, Czynszów
dyjament, stary dąb i skały. WACHLARZYK ODDANY
Co mi wiatr czynić, co mię chłodzić miało, To mię płomieniem żywym podżegało. Czym ja to wągiel, na który gdy wieje Kuchenna ręka, tym prędzej niszczeje? Bojąc się tedy, żeby w tydzień święty, W który z serc naszych Kupido wyklęty, Nie nagabał mię wiatrem bożek młody, Odsyłam modlitw i skruchy przeszkody; Jednak chcę, abyś wiedziała i o tem, Żem bardziej sługą twoim niż dewotem. PEWNY SKARB
Złodziej ci gdańskie powyłupa skrzynie, Plon cię w zagonie obiecany minie,
Piorun popali dwory i stodoły, Nie odda lichwy z sumą dłużnik goły, Czynszów
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 60
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
miał pijaczkę ślepy. Nie ostały się skrzynki, nie ostały sklepy: Kędy tylko grosz schował, wszytkiego dociekła I wszytko na gorzałkę z kmoszkami wywlekła. Miał też dawnego zbioru sto czerwonych złotych, Które w szkaplerzu nosił zaszyte; i o tych Czując u męża chytra, niecnotliwa baba I we dnie nieboraka, i w nocy nagaba. Widząc ten, że ich żadną miarą nie ustrzeże, Lada kiedy mu szkaplerz na szyi porzeże, Zakopie je przy pewnej na ogrodzie śliwce. Nic nie wie, że już na nie ma insze myśliwce: Wypatrzywszy go sąsiad opłotni w też tropy Wyjął zaraz pieniądze zakopane z trzopy. Więc, że gdzie skarb,
miał pijaczkę ślepy. Nie ostały się skrzynki, nie ostały sklepy: Kędy tylko grosz schował, wszytkiego dociekła I wszytko na gorzałkę z kmoszkami wywlekła. Miał też dawnego zbioru sto czerwonych złotych, Które w szkaplerzu nosił zaszyte; i o tych Czując u męża chytra, niecnotliwa baba I we dnie nieboraka, i w nocy nagaba. Widząc ten, że ich żadną miarą nie ustrzeże, Lada kiedy mu szkaplerz na szyi porzeże, Zakopie je przy pewnej na ogrodzie śliwce. Nic nie wie, że już na nie ma insze myśliwce: Wypatrzywszy go sąsiad opłotni w też tropy Wyjął zaraz pieniądze zakopane z trzopy. Więc, że gdzie skarb,
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 341
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
Wysokość wody deszczowej w Paryżu 9 calów, 9 1/6 linii.
1734. 5 Listopada miedzy 3 i 4 z rana trzęsienie w Susseks i w Havant po dwakroć po wtórzone: każde trwało po 2 lub 3 drugie minuty. Dzwon sam przez się dzwonił, konie podróżnych przelękły się, wielu brzydliwość i krtuszenie się nagabały.
Rozciągnęło się do Portsmuch, do Arondel, do Havre de Grace i aż na drugą stronę Sekwany. Trzy trzęsienia ziemi w Limie.
Trzydzieści siedym razy widziane Zorze północe.
Wysokość wody deszczowej w Paryżu 17 calów, 6 ½ linii.
1735. Zimno w Syberyj niezwyczajne. Merkuriusz w Termometrze z padł 53 ½
Wysokość wody deszczowey w Paryżu 9 calow, 9 1/6 linii.
1734. 5 Listopada miedzy 3 y 4 z rana trzęsienie w Sussex y w Havant po dwakroć po wtorzone: każde trwało po 2 lub 3 drugie minuty. Dzwon sam przez się dzwonił, konie podrożnych przelękły się, wielu brzydliwość y krtuszenie się nagabały.
Rozciągnęło się do Portsmuch, do Arondel, do Havre de Grace y aż na drugą stronę Sekwany. Trzy trzęsienia ziemi w Limie.
Trzydzieści siedym razy widziane Zorze pułnocne.
Wysokość wody deszczowey w Paryżu 17 calow, 6 ½ linii.
1735. Zimno w Syberiy niezwyczayne. Merkuryusz w Termometrze z padł 53 ½
Skrót tekstu: BohJProg_II
Strona: 187
Tytuł:
Prognostyk Zły czy Dobry Komety Roku 1769 y 1770
Autor:
Jan Bohomolec
Drukarnia:
Drukarnia J.K.M. i Rzeczypospolitej w Kollegium Societatis Jesu
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
kroniki, traktaty
Tematyka:
astronomia, historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1770
Data wydania (nie wcześniej niż):
1770
Data wydania (nie później niż):
1770
skażą/ i w jego odprawowaniu powinnym naruszenie/ co i Galenus mówi. Ze Apetity takie nie tylko brzemiennym przystępują/ ale i Mężczyznom melancholicznym/ i Pannom/ i inszym niewiastom/ którym przed laty ustają Miesiące. Skąd złe wilgotności usiadszy na ustach żołądkowych sobie co podobnego pragną pospolicie/ jednak ten niepewny apetit brzemiennych nagaba/ a tych nabarziej które dobrego są i postanowionego przyrodzenia/ a to iż u tych dziecię co nalepszą krew ciągnie/ grubszą zostawując. Brzemienne zaś słabe/ chore/ od płodu bywają czyścione/ dlatego też gdy noszą lepiej się mają/ jednak chore dzieci rodzą. W ten czas ten brzydki apetit bywa/ gdy ust
skáżą/ y w iego odpráwowániu powinnym náruszenie/ co y Galenus mowi. Ze Appetity takie nie tylko brzemiennym przystępuią/ ále y Mężczyznom meláncholicznym/ y Pánnom/ y inszym niewiástom/ ktorym przed láty vstáią Mieśiące. Zkąd złe wilgotnośći vśiadszy ná vstách żołądkowych sobie co podobnego prágną pospolićie/ iednák ten niepewny áppetit brzemiennych nágába/ á tych nabárźiey ktore dobrego są y postánowionego przyrodzenia/ á to iż v tych dźiećię co nalepszą krew ćiągnie/ grubszą zostáwuiąc. Brzemienne zaś słabe/ chore/ od płodu bywaią czyśćione/ dlatego też gdy noszą lepiey się máią/ iednák chore dźieći rodzą. W ten czás ten brzydki áppetit bywa/ gdy vst
Skrót tekstu: CiachPrzyp
Strona: A4v
Tytuł:
O przypadkach białychgłów brzemiennych
Autor:
Piotr Ciachowski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
poradniki, traktaty
Tematyka:
medycyna
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1624
Data wydania (nie wcześniej niż):
1624
Data wydania (nie później niż):
1624
tę z zastanowienia Miesięcznego/ gdyż te przedtym na każdy Miesiąc zwyczajnie odchodząc/ a będąc już przez płód zastanowione dla części zacniejszej od dziecięcia wżywioł drugiej zaś do góry obróconej/ a tej abo samych wilgotności/ abo tych pary: a mając te taką złość/ że nabarziej żołądek: jako ten/ któryma subtelne czucie/ nagaba i on trapi. Dla tego też około dnia czterdziestego niemal od poczęcia takowy zły nieporządny apetit zwykł następować/ i aż do czwartego Księżyca mało nie trwać: który za podrośnieniem płodu/ iż ten już więcej pokarmu potrzebuje i przyciąga/ część też tego przez womit odchodzi/ część zaś do płodu wpada/ i tak już
tę z zástánowienia Mieśięcznego/ gdyż te przedtym ná káżdy Mieśiąc zwyczáynie odchodząc/ á będąc iuż przez płod zástánowione dla częśći zacnieyszey od dźiećięćia wżywioł drugiey záś do gory obroconey/ á tey ábo sámych wilgotnośći/ ábo tych páry: á máiąc te táką złość/ że nabárźiey żołądek: iáko ten/ ktoryma subtelne czućie/ nágába y on trapi. Dla tego też około dniá czterdźiestego niemal od poczęćia tákowy zły nieporządny áppetit zwykł następowáć/ y áż do czwartego Kśiężycá mało nie trwáć: ktory zá podrośnieniem płodu/ iż ten iuż więcey pokármu potrzebuie y przyćiąga/ część też tego przez womit odchodźi/ część záś do płodu wpada/ y ták iuż
Skrót tekstu: CiachPrzyp
Strona: A4v
Tytuł:
O przypadkach białychgłów brzemiennych
Autor:
Piotr Ciachowski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
poradniki, traktaty
Tematyka:
medycyna
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1624
Data wydania (nie wcześniej niż):
1624
Data wydania (nie później niż):
1624
którzy o białogłowach źle trzymacie/ i radżo o nich zle mówicie; sami o inszych gadacie radzi/ a kiedy wam kto wasze wspomni Matki/ to do szabel. Dobrze jednemu z zacnych ludzi/ gdy białogłów taksując cnotę/ powiedział/ że tę tylko za cnotliwą ma i poczciwą/ której nikt nie prosił/ i nie nagabał: Casta est, quam nemo rogavit; Odpowiedziała jedna z kompanijej naszej Dama. A Waszej Ksćej Mści Matka jak? kiedy tedy pojmiesz wstydliwą to i cnotliwą/ i nie trzeba się bać/ żeby się miało w sercu Jej Mci jak w chucie palić; ile kiedy i ty będziesz miał pieczą/ żeby w kominku nie
ktorzy o białogłowách źle trzymáćie/ y rádźo o nich zle mowićie; sámi o inszych gadaćie rádźi/ á kiedy wam kto wásze wspomni Mátki/ to do szábel. Dobrze iednemu z zacnych ludźi/ gdy białogłow táxuiąc cnotę/ powiedźiał/ że tę tylko zá cnotliwą ma i poczćiwą/ ktorey nikt nie prośił/ y nie nagabał: Casta est, quam nemo rogavit; Odpowiedźiáłá iedná z kompániey nászey Dámá. A Wászey Xćey Msći Mátká iák? kiedy tedy poymiesz wstydliwą to y cnotliwą/ y nie trzebá się báć/ żeby się miáło w sercu Iey Mći iák w chućie palić; ile kiedy y ty będźiesz miał pieczą/ żeby w kominku nie
Skrót tekstu: GorzWol
Strona: 17
Tytuł:
Gorzka wolność młodzieńska
Autor:
Andrzej Żydowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1670 a 1700
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1700
dziś bezpiecznie przejeżdżają; przetorował drogę najpierwej wszystkim ludziom na niej im. ks. biskup płocki, który powinszowawszy purpury ojcu królowej im., dziś zaraz na chrzciny syna imp. wojewody rawskiego pospieszył, który się urodził w dzień Bożego Narodzenia.
Królestwo ichm. zdrowi; króla im. opuściły te anxietates, które go często nagabały; często się przejeżdża w pole i stąd tej ckliwości ani nudności w sobie teraz z łaski Bożej nie czuje. Imp. Korniakt wczora tu stanął z Radziejowic i ma zabawić kilka dni.
O sejmie jeszcze nic nie słychać, lubo król im. często wspomina, że jest potrzebny. Plura non occurrunt. 52 Warszawa,
dziś bezpiecznie przejeżdżają; przetorował drogę najpierwej wszystkim ludziom na niej jm. ks. biskup płocki, który powinszowawszy purpury ojcu królowej jm., dziś zaraz na chrzciny syna jmp. wojewody rawskiego pospieszył, który się urodził w dzień Bożego Narodzenia.
Królestwo ichm. zdrowi; króla jm. opuściły te anxietates, które go często nagabały; często się przejeżdża w pole i stąd tej ckliwości ani nudności w sobie teraz z łaski Bożej nie czuje. Jmp. Korniakt wczora tu stanął z Radziejowic i ma zabawić kilka dni.
O sejmie jeszcze nic nie słychać, lubo król jm. często wspomina, że jest potrzebny. Plura non occurrunt. 52 Warszawa,
Skrót tekstu: SarPam
Strona: 313
Tytuł:
Pamiętnik z czasów Jana Sobieskiego
Autor:
Kazimierz Sarnecki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1690 a 1696
Data wydania (nie wcześniej niż):
1690
Data wydania (nie później niż):
1696
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Janusz Woliński
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1958
Saulowi daruję. Ledwie Gość nogę wstawił za Królewskie progi Mile przyjęty, witaj, mój DAWIDZIE drogi, Przypadłeś mi do serca mówi Saul, boś Mężem Cnotliwym, miejże Zwierzchność nad moim Orężem. Kiedy mnie Duch nieczysty zacznie trapić silno, Bierz Arfę i przygrawaj, każ mu odejść pilno. Jakoż ilekroć Saula nagaba, morduje Tyle, graniem młodziana związan, odstępuje. Niechce Saulowi DAWID służyć, z tej przyczyny Ze długą wojnę zaczął toczyć z Filistyny. Ów Dworzanin Królewski w Dom Ojca wraca się I znowu Pastuch z niego, znowu trzodę pasie. O czasy Chwały godne, o szczęśliwy wieku W którym pycha mieszkania niemiała w
Saulowi daruię. Ledwie Gość nogę wstáwił zá Krolewskie progi Mile przyięty, witay, moy DAWIDZIE drogi, Przypadłeś mi do serca mowi Saul, boś Mężem Cnotliwym, mieyże Zwierzchność nad moim Orężem. Kiedy mnie Duch nieczysty zácznie trápić silno, Bierz Arfę y przygraway, każ mu odeyść pilno. Jákoż ilekroć Saula nágaba, morduie Tyle, graniem młodziana związan, odstępuie. Niechce Saulowi DAWID służyć, z tey przyczyny Ze długą woynę záczął toczyć z Filistyny. Ow Dworzanin Krolewski w Dom Oyca wraca się Y znowu Pastuch z niego, znowu trzodę pasie. O czasy Chwáły godne, o szczęśliwy wieku W ktorym pycha mieszkania niemiała w
Skrót tekstu: DrużZbiór
Strona: 7
Tytuł:
Zbiór rytmów
Autor:
Elżbieta Drużbacka
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
pieśni, poematy epickie, satyry, żywoty świętych
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1752
Data wydania (nie wcześniej niż):
1752
Data wydania (nie później niż):
1752
zatrzymywał rzeczy już zgubione, I będąc w ośminastem wieku swego lecie, Piastowałeś w tak ludnym buzdygan powiecie. Po te, po te, że sami pochwalim się, kresy Wszytkich szwedzkich triumfów stanęły progresy. Skoro Forgiel spadł z Sącza, jako z wiersze żaba, Już się on nie śmie kusić, już go nie nagaba: Obmierzło mu Podgórze, gdzie pierwszymi między Dał się cny Lipski poznać sowicie tej nędzy. PRZEMOWA
O jako wiele razy w twoich cię wsiach macał! Jak wiele razy głowę twą złotem przepłacał! Na wszytkie twe popasy, na wszytkie noclegi, Wyprawował po tobie nieznajome szpiegi! Dał Bóg, że przeoczywszy one wszytkie sidła,
zatrzymywał rzeczy już zgubione, I będąc w ośminastem wieku swego lecie, Piastowałeś w tak ludnym buzdygan powiecie. Po te, po te, że sami pochwalim się, kresy Wszytkich szwedzkich tryumfów stanęły progresy. Skoro Forgiel spadł z Sącza, jako z wiersze żaba, Już się on nie śmie kusić, już go nie nagaba: Obmierzło mu Podgórze, gdzie pierwszymi między Dał się cny Lipski poznać sowicie tej nędzy. PRZEMOWA
O jako wiele razy w twoich cię wsiach macał! Jak wiele razy głowę twą złotem przepłacał! Na wszytkie twe popasy, na wszytkie noclegi, Wyprawował po tobie nieznajome szpiegi! Dał Bóg, że przeoczywszy one wszytkie sidła,
Skrót tekstu: PotWoj1924
Strona: 399
Tytuł:
Transakcja Wojny Chocimskiej
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
wojskowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1670
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1670
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1924
. Gardło jeżeli boli jeszczeć tam co wleją/ Ażby nie boże głykasz/ a oni się śmieją. Gdy widzą że masz konać/ każąć krwie upuścić/ A ty zaraz umierasz/ a musisz odpuścić. Mnie ty jedno posłuchaj ja tobie poradzę/ Jeśliżeć nie pomogę/ pewnie nie zawadzę. Gdy cię Frebra nagaba/ wleśże w piec w kożuchu/ Ujrzysz żeć lepiej będzie/ niż w złotym łańcuchu A jeślić że gorączka/ wleśże w wodę z głową A mnie dziękuj za radę dwoistą a zdrową. Lekarstwo na Oczy.
JEśli żbolu głównego bolą kogo Oczy/ Wyłup czyje we śpiączki a swoje włóż w nocy. Jeśli żeby
. Gárdło ieżeli boli ieszczeć tám co wleią/ Ażby nie boże głykasz/ á oni się śmieią. Gdy widzą że masz konáć/ każąć krwie vpuścić/ A ty záraz vmierasz/ á muśysz odpuśćić. Mnie ty iedno posłuchay ia tobie porádzę/ Ieśliżeć nie pomogę/ pewnie nie záwádzę. Gdy ćię Frebrá nágába/ wleśże w piec w kożuchu/ Vyrzysz żeć lepiey będźie/ niż w złotym łáńcuchu A ieślić że gorączká/ wleśże w wodę z głową A mnie dźiękuy zá rádę dwoistą á zdrową. Lekárstwo na Oczy.
IEśli żbolu głownego bolą kogo Oczy/ Wyłup czyie we śpiączki á swoie włoż w nocy. Ieśli żeby
Skrót tekstu: NowSow
Strona: B3
Tytuł:
Nowy Sowiźrzał abo raczej Nowyźrzał
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1684
Data wydania (nie wcześniej niż):
1684
Data wydania (nie później niż):
1684