, że nie kąsa. Niedźwiedź, przypadszy, za kołnierz nim trząsa, Do gęby przymyka ucha, Słuchając, czy jeszcze żywy. Te wszytkie próby nie były bez tego, Żeby ten sławny myśliwy Z potrzeby znaku nie odniósł jakiego. Ale dosyć ten szczęśliwy, Komu niedźwiedź pulsów maca, Kiedy się od śmierci wraca. Nagniótszy się go, niedźwiedź szedł na stronę Po chwili. Aż ów, co na drzewie siedział I miał tam swoją ochronę, Mówi do towarzysza, żeby mu powiedział, Co mu tam niedźwiedź psiajucha Tak długo prawił do ucha. „Nauczył mię — mówi — tego, Żeby nie kupczyć skórą niedźwiedzia żywego!”
, że nie kąsa. Niedźwiedź, przypadszy, za kołnierz nim trząsa, Do gęby przymyka ucha, Słuchając, czy jeszcze żywy. Te wszytkie próby nie były bez tego, Żeby ten sławny myśliwy Z potrzeby znaku nie odniósł jakiego. Ale dosyć ten szczęśliwy, Komu niedźwiedź pulsów maca, Kiedy się od śmierci wraca. Nagniótszy się go, niedźwiedź szedł na stronę Po chwili. Aż ów, co na drzewie siedział I miał tam swoją ochronę, Mówi do towarzysza, żeby mu powiedział, Co mu tam niedźwiedź psiajucha Tak długo prawił do ucha. „Nauczył mię — mówi — tego, Żeby nie kupczyć skórą niedźwiedzia żywego!”
Skrót tekstu: NiemBajkiBar_II
Strona: 356
Tytuł:
Bajki Ezopowe
Autor:
Krzysztof Niemirycz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
bajki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1699
Data wydania (nie wcześniej niż):
1699
Data wydania (nie później niż):
1699
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Poeci polskiego baroku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jadwiga Sokołowska, Kazimiera Żukowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1965
to i postawić gdzie przez dni siedm. Po których przy ogniu niech kipią wraz skoścmi albo drzewem, przydająć trochę hałunu, a wtedy jaki zechcesz przyjmą kolor. Jak bezować drzewa ku sadzeniu.
Kto chce bezować, albo napuszczać drzewa, ku różnemu sadzeniu, niech O sekretach osobliwych
weźmie rano gnoju końskiego świeżego co potrzeba, nagniecie soku z niego, przecedzi po kilka razy przez gęstą chustę; włoży w każdą kwartę soku onego tak wiele hałunu i gumy Arabskiej, ile ziarno bobowe. Potym weń farbę włóż, jakie mieć chcesz drzewo, ubezuje się, ale kilka razy go namoczyć potrzeba anticipative. Jak kości miękczyć, osobliwie słoniową?
Aleksius radzi
to y postáwic gdżie przez dni siedm. Po ktorych przy ogniu niech kipią wraz zkoścmi albo drzewem, przydaiąć trochę hałunu, a wtedy iáki zechcesz przyimą kolor. Iak bezować drzewa ku sadzeniu.
Kto chce bezować, álbo napuszczać drzewa, ku rożnemu sadzeniu, niech O sekretach osobliwych
wezmie rano gnoiu końskiego swieżego co potrzeba, nagniecie soku z niego, przecedzi po kilka razy przez gęstą chustę; włoży w każdą kwartę soku onego tak wiele hałunu y gumy Arabskiey, ile ziarno bobowe. Potym weń farbę włoż, iakie miec chcesz drzewo, ubezuie się, ále kilká rázy go namoczyć potrzebá anticipative. Iak kości miękczyć, osobliwie słoniową?
Alexius radzi
Skrót tekstu: ChmielAteny_III
Strona: 508
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 3
Autor:
Benedykt Chmielowski
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1754
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1754
woły w domu chować; Ale im jeść, pić potrzeba. Z ciężką pracą sztuka chleba! Piekarze.
Niechaj go piekarze pieką, W młynach pytlem mąkę sieką! Za dwa grosze bochen chleba Dosyć mały, a Pan z nieba Dostatki nam w polach daje; Bułka za szeląg , jak jaje, Ni upieką, nie nagniotą, Ani jasna, coś rozgniotą. Wstyd piekarzom, Boże odpuść,
Choć na starszych, Panie! dopuść, Żeby ich tam odesłano, W naukę do Gdańska dano. Żyto od nas do nich wożą, A zaś od nich chleb przywożą, Taki śliczny, nagnieciony, Rżany , z czarnuszką, spleciony, Który
woły w domu chować; Ale im jeść, pić potrzeba. Z ciężką pracą sztuka chleba! Piekarze.
Niechaj go piekarze pieką, W młynach pytlem mąkę sieką! Za dwa grosze bochen chleba Dosyć mały, a Pan z nieba Dostatki nam w polach daje; Bułka za szeląg , jak jaje, Ni upieką, nie nagniotą, Ani jasna, coś rozgniotą. Wstyd piekarzom, Boże odpuść,
Choć na starszych, Panie! dopuść, Żeby ich tam odesłano, W naukę do Gdańska dano. Żyto od nas do nich wożą, A zaś od nich chleb przywożą, Taki śliczny, nagnieciony, Rżany , z czarnuszką, spleciony, Który
Skrót tekstu: JarzGośc
Strona: 23
Tytuł:
Gościniec abo krótkie opisanie Warszawy
Autor:
Adam Jarzębski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
opisy geograficzne, opisy podróży
Tematyka:
architektura, geografia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1643
Data wydania (nie wcześniej niż):
1643
Data wydania (nie później niż):
1643
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Ignacy Chrzanowski, Władysław Korotyński
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo Opieki nad Zabytkami Przeszłości
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1909