na kupie dwie widząc głowiznie: Pewnie Hadziewicz w swojej dawnej robociźnie Sztukę myśli wyprawić komuś w upominki. Wierszem, rzekę, gotuje do obozu szynki;
I najmniej to nie szpeci, że syn pisze rymem, Co ociec, nim szlachcicem został, robił dymem. Szewców dziś, nie Ormianów (cóż skóra do juchtu) Nakładziono w szlachectwo; więc tego abuchtu Chcąc zażyć, czytam pilnie one miłe wiersze. Aż ten, w stronę puściwszy swe rzemiesło pierwsze, Dwu wielkich domów (niech to będzie za przeprosem) Starodawne klejnoty położył bigosem, I nie wierszem, bo pewnie zostałby na zadzie, Ale je grubym piórem opisze po składzie.
na kupie dwie widząc głowiznie: Pewnie Hadziewicz w swojej dawnej robociźnie Sztukę myśli wyprawić komuś w upominki. Wierszem, rzekę, gotuje do obozu szynki;
I najmniej to nie szpeci, że syn pisze rymem, Co ociec, nim szlachcicem został, robił dymem. Szewców dziś, nie Ormianów (cóż skóra do juchtu) Nakładziono w szlachectwo; więc tego abuchtu Chcąc zażyć, czytam pilnie one miłe wiersze. Aż ten, w stronę puściwszy swe rzemiesło pierwsze, Dwu wielkich domów (niech to będzie za przeprosem) Starodawne klejnoty położył bigosem, I nie wierszem, bo pewnie zostałby na zadzie, Ale je grubym piórem opisze po składzie.
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 430
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
et d.e manu eorum, qui oderunt nos”, mógł stąd mieć awantaż, i dlatego, gdy przyszedłem do Żmijewskiego, deputata wileńskiego i cenzora trybunalskiego, do wyrachowania kop od dekretu należących do skrzynki trybunalskiej, tedy Żmijewski, egzaminując ten dekret, mówił mi, że siła barzo w nim errorów i powariowanego nakładziono sensu, życząc mi, abym się starał o poprawkę jego.
Odpowiedziałem mu in confidentia, iż wiem o tym, ale jak trudno, teraz tę poprawkę czynić, bo mogę Flemingowi różne uczynić a złośliwe przeciwko mnie impresje, tak choćby mi się to udało z wielką, submisją i w łagodnych terminach Flemingowi wyeksplikować
et d.e manu eorum, qui oderunt nos”, mógł stąd mieć awantaż, i dlatego, gdy przyszedłem do Żmijewskiego, deputata wileńskiego i cenzora trybunalskiego, do wyrachowania kop od dekretu należących do skrzynki trybunalskiej, tedy Żmijewski, egzaminując ten dekret, mówił mi, że siła barzo w nim errorów i powariowanego nakładziono sensu, życząc mi, abym się starał o poprawkę jego.
Odpowiedziałem mu in confidentia, iż wiem o tym, ale jak trudno, teraz tę poprawkę czynić, bo mogę Flemingowi różne uczynić a złośliwe przeciwko mnie impresje, tak choćby mi się to udało z wielką, submisją i w łagodnych terminach Flemingowi wyeksplikować
Skrót tekstu: MatDiar
Strona: 790
Tytuł:
Diariusz życia mego, t. I
Autor:
Marcin Matuszewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1754 a 1765
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1765
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Bohdan Królikowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1986
Bogów liczyli tu o tej napiszę Ceremonii, oraz o POGRZEBIE CESARZÓW. Tylko co è vivis wyszedł Cesarz, płacz i żałobę na się wzięli Rzymianie. Potym nieboszczyka Portret ad vivum zwosku wyrobiono, na wysokim o kilku kondygnacjach suggeście,albo Katafalku drzewianym bogato ustrojonym lokowano, zespodu wewnątrz słomy, chrustu, trzasek suchych nakładziono, okryto Kortynami. Potym ten Katafalkt, cryli Castrum doloris, a bardziej stus, Sukcesor Cesarz zapalał z umarłym przy lamentacyj zawodzących matron, przy smutncy muzyki rezonancyj. W tym Orzeł z owego stusu na kształt wieży erygowanego, umyślnie wypuszczony wylaty- wał, opinię w ludziach prostych czyniący, że Dusza Cesarza między Niebieskich Bogów wyleciała
Bogow liczyli tu o tey nápiszę Ceremonii, oráz o POGRZEBIE CESARZOW. Tylko co è vivis wyszedł Cesarz, płacz y żałobę ná się wźieli Rzymianie. Potym nieboszczyka Portret ad vivum zwosku wyrobiono, ná wysokim o kilku kontygnácyach suggeście,albo Katáfalku drzewianym bogato ustroionym lokowáno, zespodu wewnątrz słomy, chrustu, trzasek suchych nákładźiono, okryto Kortynámi. Potym ten Katáfalkt, cryli Castrum doloris, á bardźiey stus, Sukcesor Cesarz zápalał z umarłym przy lamentacyi záwodzących matron, przy smutncy muzyki rezonáncyi. W tym Orzeł z owego stusu na kształt wieży erygowánego, umyślnie wypuszczony wylaty- wáł, opinię w ludźiach prostych czyniący, że Dusza Cesarza między Niebieskich Bogow wyleciała
Skrót tekstu: ChmielAteny_II
Strona: 87
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 2
Autor:
Benedykt Chmielowski
Drukarnia:
J.K.M. Collegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1746
Data wydania (nie wcześniej niż):
1746
Data wydania (nie później niż):
1746
została, A teraz, skoro bitwy koniec obaczyła, Śpiesząc się, swe piękności z sobą przynosiła.
LXIV.
Skoro Zerbin obaczył z bliska twarz nadobną Pięknej dziewki, rumianej jutrzence podobną, Której już beł opłakał tak, jako zginionej, Jako mu sprawę dano, w morzu utopionej, Tak, jakoby mu lodu w piersi nakładziono, Drży od wielkiego zimna; ale zimno ono Prędko beło w gorący ogień odmienione, Którem mu serce beło nagle rozpalone.
LXV.
By się beł na Orlanda nie oglądał, pewnie Nie wytrwałby beł zaraz nadobnej królewnie I obłapiłby ją beł; ale się hamuje, Bo rozumie, że także Orland ją miłuje.
została, A teraz, skoro bitwy koniec obaczyła, Śpiesząc się, swe piękności z sobą przynosiła.
LXIV.
Skoro Zerbin obaczył z blizka twarz nadobną Pięknej dziewki, rumianej jutrzence podobną, Której już beł opłakał tak, jako zginionej, Jako mu sprawę dano, w morzu utopionej, Tak, jakoby mu lodu w piersi nakładziono, Drży od wielkiego zimna; ale zimno ono Prędko beło w gorący ogień odmienione, Którem mu serce beło nagle rozpalone.
LXV.
By się beł na Orlanda nie oglądał, pewnie Nie wytrwałby beł zaraz nadobnej królewnie I obłapiłby ją beł; ale się hamuje, Bo rozumie, że także Orland ją miłuje.
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_II
Strona: 211
Tytuł:
Orland szalony, cz. 2
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
się poprawiłą za Dwie Niedzieli że jej zaś mężowie niepopoznawali. Az tam już radzą jako się pod szańcować jako mory rąbać a czym rąbać niewspomnieli A siekiery kędy Dopiero zaraz kazał strażnik Wołoszy spód Chorągwię żeby się roziechali po wsiach o mil dwie albo trzy o przyczynie siekier jeszcze nie świtało a już pięcset siekier nakupie nakładziono skoro tedy zegary poczęły bić i spuł nocką kazano trąbic pobotkę sam wstał mało co śpiąc owe siekiery kazał podzielić między chorągwie i piechotę wgodzinę po pobodce kazał otrąbic żeby byli gotowi do szturmu zagodzinę i żeby snopy każdy niósł przed sobą napiersiach dla postrzału od ręcznej strzelby ażeby wszyscy wraz skoczywszy pod mory jako najlepiej
się poprawiłą za Dwie Niedzieli że iey zas męzowie niepopoznawali. Az tam iuz radzą iako się pod szancować iako mory rąbać a czym rąbac niewspomnieli A siekiery kędy Dopiero zaraz kazał straznik Wołoszy zpod Chorągwię żeby się roziechali po wsiach o mil dwie albo trzy o przyczynie siekier ieszcze nie switało a iuz pięcset siekier nakupie nakładziono skoro tedy zegary poczęły bic y zpuł nocką kazano trąbic pobotkę sąm wstał mało co spiąc owe siekiery kazał podzielic między chorągwie y piechotę wgodzinę po pobodce kazał otrąbic żeby byli gotowi do szturmu zagodzinę y zeby snopy kazdy niosł przed sobą napiersiach dla postrzału od ręczney strzelby azeby wszyscy wraz skoczywszy pod mory iako naylepiey
Skrót tekstu: PasPam
Strona: 57v
Tytuł:
Pamiętniki
Autor:
Jan Chryzostom Pasek
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1656 a 1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1656
Data wydania (nie później niż):
1688
i troszkę święconej soli wrzuciwszy z modlitwą/ jako wyżej/ czary odganiała. Nakoniec iż częstokroć krowy od czarów zdychają/ mają bydzi ostróżne którym się to przydaje/ żeby pod progiem obory/ abo stajnie/ pod żłobem i gdzie bydło napawiają/ ziemia była wybrana/ a na miejsce jej ziemie inszej święconą wodą pokropiwszy żeby nakładziono. Częstokroć abowiem czarownice to przyznawały/ iż naczynia czarów swoich na tych miejscach osobliwie chowały: przyznały i to/ że za rozkazaniem szatańskim tylko były powinny dołek wykopać/ w który szatan sam czary wkładał/ które to czary/ rzecz barzo podła bywała/ kamień/ drewno/ mysz/ abo wąż jaki. Rzecz abowiem jest
y troszkę święconey soli wrzućiwszy z modlitwą/ iáko wyżey/ czáry odganiáłá. Nákoniec iż cżęstokroć krowy od czárow zdycháią/ máią bydźi ostrożne ktorym sie to przydáie/ żeby pod progiem obory/ ábo stáynie/ pod żłobem y gdźie bydło nápawiáią/ źiemiá byłá wybrána/ á ná mieysce iey źiemie inszey święconą wodą pokropiwszy żeby nákłádźiono. Częstokroć ábowiem czárownice to przyznawáły/ iż náczynia czárow swoich ná tych mieyscách osobliwie chowáły: przyznały y to/ że zá roskazáńiem szátáńskim tylko były powinny dołek wykopáć/ w ktory szátan sam cżáry wkładał/ ktore to czáry/ rzecż bárzo podła bywáłá/ kámień/ drewno/ mysz/ ábo wąż iáki. Rzecz ábowiem iest
Skrót tekstu: SpInZąbMłot
Strona: 274
Tytuł:
Młot na czarownice
Autor:
Jacob Sprenger, Heinrich Institor
Tłumacz:
Stanisław Ząbkowic
Drukarnia:
Szymon Kempini
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
traktaty
Tematyka:
magia, obyczajowość, religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1614
Data wydania (nie wcześniej niż):
1614
Data wydania (nie później niż):
1614