kładł jeść i potazie.” 119 (F). KLUCZNIK Z PANEM
„Dobrodzieju, o głodzie wieprze w kojcu siedzą.” „To już zjadły on jęczmień? Niechże diabła zjedzą.” „Tak ci Pan Bóg, po ziemi chodząc, wieprze tuczył, Jako nas dziś ksiądz pleban z kazalnice uczył, Nakarmiwszy ćmą diabłów wielkie stado świni; Aleć Bóg od początku świata cuda czyni. Ty daj osypki, chceszli, żeby zalał nerki, Bo inaczej zjesz diabła i sam, miasto szperki.” 120 (F). DOMYŚLNA WDOWA
Kilka razy u stołu kichnie jedna wdowa. Jam jej też rzekł: „Pokichuj
kładł jeść i potazie.” 119 (F). KLUCZNIK Z PANEM
„Dobrodzieju, o głodzie wieprze w kojcu siedzą.” „To już zjadły on jęczmień? Niechże diabła zjedzą.” „Tak ci Pan Bóg, po ziemi chodząc, wieprze tuczył, Jako nas dziś ksiądz pleban z kazalnice uczył, Nakarmiwszy ćmą diabłów wielkie stado świni; Aleć Bóg od początku świata cuda czyni. Ty daj osypki, chceszli, żeby zalał nerki, Bo inaczej zjesz diabła i sam, miasto szperki.” 120 (F). DOMYŚLNA WDOWA
Kilka razy u stołu kichnie jedna wdowa. Jam jej też rzekł: „Pokichuj
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 60
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
superfluum czy nie lepiej żeby było depozytem poświęconym na Chwałę Boską, i potrzeby prawdziwe kościelne, niż na marnotrawne światowości?
Proszę uwazić, że pro principali kładę dobry byt każdego Duchownego ad satietatem, tak nawet, żeby nie miał ullam curam temporalium; nie potrzebuję, tylko co by mogło być nad to, tak jak Zbawiciel nakarmiwszy gmin ludu, kazał zbierać okruszyny; tych zaś okruszyn, takową ziczyłbym uczynić dyspozycją.
Naprzód na erekcją kościołów gdzie ich nie masz; na reparacją tych co się pustosżą, na szpitale, tak żeby w Państwie Chrześcijańskim nie widać było żebraków; na missye dla wiary świętej rozprzestrzenienia i wykupna niewolników, na sustentacją nawróconych heretyków,
superfluum czy nie lepiey źeby było depozytem poświęconym na Chwałę Boską, y potrźeby prawdźiwe kośćielne, niź na marnotrawne swiatowośći?
Proszę uwaźyć, źe pro principali kładę dobry byt kaźdego Duchownego ad satietatem, tak nawet, źeby nie miał ullam curam temporalium; nie potrzebuię, tylko co by mogło bydź nad to, tak iak Zbawićiel nakarmiwszy gmin ludu, kazał zbierać okruszyny; tych zaś okruszyn, takową źyczyłbym uczynić dyspozycyą.
Naprzod na erekcyą kośćiołow gdźie ich nie masz; na reparacyą tych co śię pustosźą, na szpitale, tak źeby w Państwie Chrześćiańskim nie widać było źebrakow; na missye dla wiary swiętey rozprzestrzeńieńia y wykupna niewolnikow, na sustentacyą nawroconych heretykow,
Skrót tekstu: LeszczStGłos
Strona: 22
Tytuł:
Głos wolny wolność ubezpieczający
Autor:
Stanisław Leszczyński
Miejsce wydania:
Wilno
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1733
Data wydania (nie wcześniej niż):
1733
Data wydania (nie później niż):
1733
przeto woła na nas Firmius Maternus Christus vos epulis suis reuocat ad salutem, et graui veneno putres artus, et putrentia membra viuificat. Obaczcie się powiada grzesznicy/ co w barłogach nie czystości waszych leżycie/ jużeście pognili/ i sprochniały członki wasze od nieprawości/ udajcież się do Lekarza Chrystusa/ ten Ciałem swoim was nakarmiwszy/ jadowitą truciznę śmierci z duszę waszej wypędzi/ ten do pobożności i cnot świętych sił doda. Ale jeśli i cielesną jaką chorobę w sobie macie/ wierzcie mocno/ a żałujcie za grzechy wasze/ a Chrystus was tym chlebem Anielskim uleczy/ jako onę białągłowę co się szaty jego z zadu dotknęła była. Adeamus igitur singuli
przeto woła ná nas Firmius Maternus Christus vos epulis suis reuocat ad salutem, et graui veneno putres artus, et putrentia membra viuificat. Obaczćie się powiáda grzesznicy/ co w bárłogách nie czystośći wászych leżyćie/ iużeśćie pognili/ y zprochniáły członki wásze od niepráwośći/ vdayćież się do Lekárzá Chrystusá/ ten Ciáłem swoim was nákarmiwszy/ iádowitą trućiznę śmierći z duszę wászey wypędźi/ ten do pobożnośći y cnot świętych śił doda. Ale ieśli y ćielesną iáką chorobę w sobie maćie/ wierzćie mocno/ á żáłuyćie zá grzechy wásze/ á Chrystus was tym chlebem Anyelskim vleczy/ iáko onę biáłągłowę co się száty iego z zádu dotknęła byłá. Adeamus igitur singuli
Skrót tekstu: StarKaz
Strona: 42
Tytuł:
Arka testamentu zamykająca w sobie kazania niedzielne cz. 2 kazania
Autor:
Szymon Starowolski
Drukarnia:
Krzysztof Schedel
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1649
Data wydania (nie wcześniej niż):
1649
Data wydania (nie później niż):
1649
na Kapłana, na miasta ubogie? Czy jest pamiątka jaka tego w Kronikach, aby tak wiele jadał żołnierz, żeby wszytek żołd swój na jednym obiedzie połknął? O Szkotach starych pisze Hector Bochus, iż gdy jakiego żarłoka między sobą widzieli, który jadał wiele, wiele pijał; kazali mu raz dobry obiad nagotować, i nakarmiwszy, napoiwszy, zaraz z nim do rzeki, topili onego szkodzcę Rzeczypospolitej, jako więc bestie szalone topiemy. By przyszło te żarłoki, te bestie obżarte teraz topić, podobnoby zatamowali sobą rzekę jaką, żeby wezbrała, i powodz nową uczyniła. Cóż ma być dla Boga? służy żołnierz wojnę; idzie na wojnę,
ná Kápłaná, ná miástá vbogie? Czy iest pámiątká iáka tego w Kronikách, áby ták wiele iádał żołnierz, żeby wszytek żołd swoy ná iednym obiedzie połknął? O Szkotách stárych pisze Hector Bochus, iż gdy iákiego żárłoká między sobą widzieli, który iádał wiele, wiele piiał; kazáli mu raz dobry obiad nágotować, y nákarmiwszy, nápoiwszy, záraz z nim do rzeki, topili onego szkodzcę Rzeczypospolitey, iáko więc bestye szalone topiemy. By przyszło te żárłoki, te bestye obżárte teraz topić, podobnoby zátámowali sobą rzekę iáką, żeby wezbráłá, y powodz nową vczyniłá. Coż ma być dla Bogá? służy żołnierz woynę; idzie ná woynę,
Skrót tekstu: BirkOboz
Strona: 5
Tytuł:
Kazania obozowe o Bogarodzicy
Autor:
Fabian Birkowski
Drukarnia:
Andrzej Piotrowczyk
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1623
Data wydania (nie wcześniej niż):
1623
Data wydania (nie później niż):
1623
Zwierzyńcach Pańskich, w klatkach tyle jest zwierząt w kupie żyjących, w srogości unoszonych; Niedźwiedzie dają się powodować, i tańcować przy muzyce, Lwy ugłaskać: Wilk, żeby barana nie jadł, może mu przez jaki sekret uczynić abhorrencję, albo oboje z maleńka chowając, mogą do siebie zabrać sympatyę, a zapomnieć antypatij. Nakarmiwszy go też czym inszym, nie będzie pretendował barana; co czyniąc co dnia trzebaby Mesjasza spodziewać się. Są u Chrześcijan cuda i przykłady, że sługom Mesjaszowym, tojest różnym Świętym Osobom same bestie zapomniawszy srogości, usługiwały: tak Z Norbertowi Arcy Biskupowi wilk służył pasąc owce jego, otoż to Lupus cum Agno habitabit
Zwierzyńcách Pańskich, w klatkach tyle iest zwierząt w kupie żyiących, w srogości unoszonych; Niedźwiedzie daią się powodować, y tańcować przy muzyce, Lwy ugłaskać: Wilk, żeby barana nie iadł, może mu przez iáki sekret uczynić abhorrencyę, albo oboie z máleńka chowaiąc, mogą do siebie zabrać sympathyę, a zapomnieć antypáthyi. Nákarmiwszy go też czym inszym, nie będzie pretendował barana; co czyniąc co dnia trzebaby Messiasza spodziewać się. Są u Chrześcian cuda y przykłady, że sługom Messiaszowym, toiest rożnym Swiętym Osobom same bestye zapomniawszy srogości, usługiwały: tak S Norbertowi Arcy Biskupowi wilk służył pasąc owce iego, otoż to Lupus cum Agno habitabit
Skrót tekstu: ChmielAteny_I
Strona: 1090
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 1
Autor:
Benedykt Chmielowski
Drukarnia:
J.K.M. Collegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1755
Data wydania (nie wcześniej niż):
1755
Data wydania (nie później niż):
1755
Szydłowskiego, aby stawał u sądu ziemskiego i dał racją, za co taki manifest ad akta przyjął. Szlachta tedy go jak Hamana prowadziła przez miasto; aż do bernardynów, gdzie były sądy ziemskie, za łeb go wlekli. Na resztę zbitego u sądu go stawili. Zborowski podsędek jeszcze mu dał w gębę i taką go nakarmiwszy konfuzją, jeszcze pobiegli do Kodnia do Sapiehy, kanclerza lit., starosty brzeskiego, oskarżając mię, że takiego wiceregenta głupiego, nieposesjonata, a nawet nieszlachcica trzymam. A że nikt w tym szalonym sądzie nie chciał się sądzić, musieli te swoje limitować roki.
Tylko co miałem do Kowna wyjeżdżać, przybiegł do Rasny
Szydłowskiego, aby stawał u sądu ziemskiego i dał racją, za co taki manifest ad acta przyjął. Szlachta tedy go jak Hamana prowadziła przez miasto; aż do bernardynów, gdzie były sądy ziemskie, za łeb go wlekli. Na resztę zbitego u sądu go stawili. Zborowski podsędek jeszcze mu dał w gębę i taką go nakarmiwszy konfuzją, jeszcze pobiegli do Kodnia do Sapiehy, kanclerza lit., starosty brzeskiego, oskarżając mię, że takiego wiceregenta głupiego, nieposesjonata, a nawet nieszlachcica trzymam. A że nikt w tym szalonym sądzie nie chciał się sądzić, musieli te swoje limitować roki.
Tylko co miałem do Kowna wyjeżdżać, przybiegł do Rasny
Skrót tekstu: MatDiar
Strona: 201
Tytuł:
Diariusz życia mego, t. I
Autor:
Marcin Matuszewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1754 a 1765
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1765
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Bohdan Królikowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1986
płacąc — na ramionach swoich musieli podróżnych przez te miejsca przenosić, a ksiądz jeden świecki trzy dni nad tą przeprawą czekał, nie mając pieniędzy do najęcia tych ludzi dla przenie-
sienią siebie i nie mając sposobu do dalszej siebie in victu sustentacji, którego ociec mój nie tylko najętymi ludźmi kazał przez ową przeprawę przenieść, ale też nakarmiwszy, hojną opatrzył jałmużną.
Nikomu ociec mój nie zaszkodził, a każdemu, ile mógł, usłużył. Jeszcze będąc małej fortuny, gdy karmelici w Bielsku, w Podlaszu, z zebranej sumy zaczęli się fundować, tedy ociec mój dał im dwa tysiące złotych, ale o tym nigdy przed nami nie wspominał. Sami karmelici bielscy
płacąc — na ramionach swoich musieli podróżnych przez te miejsca przenosić, a ksiądz jeden świecki trzy dni nad tą przeprawą czekał, nie mając pieniędzy do najęcia tych ludzi dla przenie-
sienią siebie i nie mając sposobu do dalszej siebie in victu sustentacji, którego ociec mój nie tylko najętymi ludźmi kazał przez ową przeprawę przenieść, ale też nakarmiwszy, hojną opatrzył jałmużną.
Nikomu ociec mój nie zaszkodził, a każdemu, ile mógł, usłużył. Jeszcze będąc małej fortuny, gdy karmelici w Bielsku, w Podlaszu, z zebranej sumy zaczęli się fundować, tedy ociec mój dał im dwa tysiące złotych, ale o tym nigdy przed nami nie wspominał. Sami karmelici bielscy
Skrót tekstu: MatDiar
Strona: 399
Tytuł:
Diariusz życia mego, t. I
Autor:
Marcin Matuszewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1754 a 1765
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1765
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Bohdan Królikowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1986
Czasem się to tak stanie per accidens, ale to fałsz i zabobonik był by ten, kto by temu wierzył, bo sam BÓG tylko wie o naszej śmierci. Te tedy fałszywe oddalisz prorokinie od domu, zakadziwszy bluszczem Możesz je chować w domu, aby w nocy wyjadały myszy. Nie obiedzą cię, bo raz je nakarmiwszy, ile większe, trwają bez jedzenia dni ośm, a mniejsze dni cztery. Wstodole także mogą się gniezdzić, dla myszy wyjadania. Na PCHłY, które z konfederowawszy się z interesami, spać ludziom niedają. Ródzą się w prochu, w który samica ikrę wpuszcza. Sposób wygubienia ich ten jest: weź garnek
Czasem się to tak stanie per accidens, ale to fałsz y zabobonik był by ten, kto by temu wierzył, bo sam BOG tylko wie o naszey smierci. Te tedy fałszywe oddalisz prorokinie od domu, zakadziwszy bluszczem Możesz ie chować w domu, aby w nocy wyiadały myszy. Nie obiedzą cię, bo raz ie nakarmiwszy, ile większe, trwaią bez iedzenia dni ośm, á mnieysze dni cztery. Wstodole także mogą się gniezdzić, dla myszy wyiadania. Na PCHłY, ktore z konfederowawszy się z interessami, spać ludziom niedaią. Rodzą się w prochu, w ktory samica ikrę wpuszcza. Sposob wygubienia ich ten iest: weź garnek
Skrót tekstu: ChmielAteny_III
Strona: 461
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 3
Autor:
Benedykt Chmielowski
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1754
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1754
się też musieli, bo kto by taki był o śmiech niedbały, kto tak nieludzki, kto tak zadumały, żeby do śmiechu Dzieciąteczka tego nie przymieszał też i śmiechu swojego? Cóż potym było? onę grę skończyło małe myszątko, gdy się przechodziło: kocięta za nim skoczą oba, plac puściwszy, niebo i ziemię śmiechem nakarmiwszy, Syna i Matkę, ludzie i anioły, tak gdy się śmieje Pan – i dwór wesoły. Co się tknie kotków i dzisiejszej chwile, gdzie niemasz kota, niemasz krotofile. V. TENŻE
Sua auribus voluptas
Mają uszy swe przysmaki, ma wzrok, ma i zmysł wszelaki. Wzrok nawiętszy smak stąd
się też musieli, bo kto by taki był o śmiech niedbały, kto tak nieludzki, kto tak zadumały, żeby do śmiechu Dzieciąteczka tego nie przymieszał też i śmiechu swojego? Cóż potym było? onę grę skończyło małe myszątko, gdy się przechodziło: kocięta za nim skoczą oba, plac puściwszy, niebo i ziemię śmiechem nakarmiwszy, Syna i Matkę, ludzie i anioły, tak gdy się śmieje Pan – i dwór wesoły. Co się tknie kotków i dzisiejszej chwile, gdzie niemasz kota, niemasz krotofile. V. TENŻE
Sua auribus voluptas
Mają uszy swe przysmaki, ma wzrok, ma i zmysł wszelaki. Wzrok nawiętszy smak stąd
Skrót tekstu: GrochWirydarz
Strona: 46
Tytuł:
Wirydarz abo kwiatki rymów duchownych o Dziecięciu Panu Jezusie
Autor:
Stanisław Grochowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1608
Data wydania (nie wcześniej niż):
1608
Data wydania (nie później niż):
1608
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Justyna Dąbkowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
"Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1997
Mariej i wszystkich świętych, z nieogarnionego miłosierdzia swego odpuścić raczył. Ciało jako z ziemi wzięte, ziemi aby jako najprędzej było oddane, bez wszelkich wydwornych kosztów, o to Ich M. Panów Egzekutorów tej woli mojej niżej specifikowanych bardzo proszę. Kapłanów tylko świeckich i zakonnych z ubogiemi żebrakami i szpitalnemi jako najwięcej zgromadzić. Których nakarmiwszy, każdemu księdzu, co miał mszę świętą, po złotych sześciu, ubogiemu też po złotych trzy, aby dano mieć chcę, i o to dla miłości bożej proszę; żeby za tę jałmużnę grzeszna dusza moja przed majestatem najwyższego Boga kapłańskiemi i żebrackiemi modlitwami ratowana była. Miejsce do złożenia grzesznego ciała mego, kościół niedawno przez
Maryej i wszystkich świętych, z nieogarnionego miłosierdzia swego odpuścić raczył. Ciało jako z ziemi wzięte, ziemi aby jako najprędzej było oddane, bez wszelkich wydwornych kosztów, o to Ich MM. Panów Exekutorów tej woli mojej niżej specifikowanych bardzo proszę. Kapłanów tylko świeckich i zakonnych z ubogiemi żebrakami i szpitalnemi jako najwięcej zgromadzić. Których nakarmiwszy, każdemu xiędzu, co miał mszę świętą, po złotych sześciu, ubogiemu też po złotych trzy, aby dano mieć chcę, i o to dla miłości bożej proszę; żeby za tę jałmużnę grzeszna dusza moja przed majestatem najwyższego Boga kapłańskiemi i żebrackiemi modlitwami ratowana była. Miejsce do złożenia grzesznego ciała mego, kościół niedawno przez
Skrót tekstu: KoniecSTest
Strona: 376
Tytuł:
Testament
Autor:
Stanisław Koniecpolski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty urzędowo-kancelaryjne
Gatunek:
testamenty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1682
Data wydania (nie wcześniej niż):
1682
Data wydania (nie później niż):
1682
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Pamiętniki o Koniecpolskich. Przyczynek do dziejów polskich XVII wieku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Stanisław Przyłęcki
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Leon Rzewuski
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1842