przez zagony sprobuj go/ a jeszcze wysokie zagony obieraj. Czasem stępią/ czasem kłosem/ jeśli bezpiecznie pójdzie przez brozdy/ i bez usterku/ już tam dobroci jego doznasz. Druga też zaś poznania Konia/ jeśli pewnych nóg/ jechać na nim staje abo kilka kamienistą drogą. Abo jeśli nie kamienista droga/ tedy kazać namyślnie namiotać/ dla tego jeśli nie będzie szwankował/ to poznać dobroć nóg na burku/ też to bywa najprędzej/ bo na kamieniu musi litować gdzie będzie miał wade jaką/ k temu też/ przez trzy mile jadąc/ jeśli usterku nie weźmie/ i po ubiedrzy przykrej. Proba tedy najpewniejsza Konia trwałego i mocnego/ wyjechać
przez zagony sprobuy go/ á ieszcze wysokie zagony obieray. Czásem stępią/ czásem kłosem/ ieśli bespiecznie poydźie przez brozdy/ y bez vsterku/ iuż tám dobroći iego doznasz. Druga też záś poznánia Konia/ ieśli pewnych nog/ iecháć ná nim stáie ábo kilká kámienistą drogą. Abo ieśli nie kámienista drogá/ tedy kazáć namyślnie námiotáć/ dla tego ieśli nie będźie szwánkował/ to poznáć dobroć nog ná burku/ też to bywa nayprędzey/ bo ná kámieniu muśi litowáć gdźie będźie miał wáde iáką/ k temu też/ przez trzy mile iádąc/ ieśli vsterku nie weźmie/ y po vbiedrzy przykrey. Probá tedy naypewnieysza Koniá trwáłego y mocnego/ wyiecháć
Skrót tekstu: PienHip
Strona: 22
Tytuł:
Hippika abo sposób poznania chowania i stanowienia koni
Autor:
Krzysztof Pieniążek
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
podręczniki
Tematyka:
gospodarstwo
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1607
Data wydania (nie wcześniej niż):
1607
Data wydania (nie później niż):
1607
słowo Elear od Węgrów wzięte, u których Elu iaro znaczy się wprzód idący, i dla tegoż wprzód następującego harcownika Elujarem. Z tego tedy Elu iaro węgierskiego uczynili sobie Polacy Elear. A to albo dla większej (lubo to z przyrodzenia albo ćwiczenia) sposobności narodu polskiego do łacińskich aniżeli węgierskich słów wymawiania; albo raczej namyślnie tak odmienili, na pokazanie, albo wyrażenie, iż polski wprzód harcownik ma coś nad węgierskiego. Z łacińskiego albowiem języka wywodząc Elear, znaczy się electus armiger, to jest, wybrany, wprzód oręże noszący. Tak, iż w cale zostawa władza słowa elu iaro w samym armiger, bo jeszcze za Dawida ś. wprzód
słowo Elear od Węgrów wzięte, u których Elu iaro znaczy się wprzód idący, i dla tegoż wprzód następującego harcownika Eluiarem. Z tego tedy Elu iaro węgierskiego uczynili sobie Polacy Elear. A to albo dla większej (lubo to z przyrodzenia albo ćwiczenia) sposobności narodu polskiego do łacińskich aniżeli węgierskich słów wymawiania; albo raczej namyślnie tak odmienili, na pokazanie, albo wyrażenie, iż polski wprzód harcownik ma coś nad węgierskiego. Z łacińskiego albowiem języka wywodząc Elear, znaczy się electus armiger, to jest, wybrany, wprzód oręże noszący. Tak, iż w cale zostawa władza słowa elu iaro w samym armiger, bo jeszcze za Dawida ś. wprzód
Skrót tekstu: DembPrzew
Strona: 15
Tytuł:
Przewagi elearów polskich
Autor:
Wojciech Dembołęcki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Tematyka:
historia, wojskowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1623
Data wydania (nie wcześniej niż):
1623
Data wydania (nie później niż):
1623
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Kazimierz Józef Turowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Wydawnictwo Biblioteki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1859
za granicę. Na pokazanie osobliwej opieki boskiej nad Elearami, jako niegdy nad Żydami, uważać potrzeba od tego miejsca, jako Pan Bóg przed nami po cesarskiej (jako przed Żydami w obłoku) ustawicznie w Ewangeliach świętych chodził. Tak iż wszystkie niedzielne Ewangelie, to co bię z nami działo, opiewały, właśnie jakby je namyślnie gwoli nam kościół boży rozporządził. Z czego aby każdy Pana Boga chwalił, przypomnią się w każdą niedzielę jakie bywały, i jako się z sprawami naszemi zgadzały. ROZDZIAŁ XXII O WYJŚCIU NA CESARSKĄ W DZIEŃ OD BOGA SPORZĄDZONY, I O TEM CO SIĘ TEGO DNIA DZIAŁO WYSZEDŁSZY Z KRZEPIC. Za sprawą bożą 29 maja wyszli
za granicę. Na pokazanie osobliwej opieki boskiej nad Elearami, jako niegdy nad Żydami, uważać potrzeba od tego miejsca, jako Pan Bóg przed nami po cesarskiej (jako przed Żydami w obłoku) ustawicznie w Ewangieliach świętych chodził. Tak iż wszystkie niedzielne Ewangielie, to co bię z nami działo, opiewały, właśnie jakby je namyślnie gwoli nam kościół boży rozporządził. Z czego aby każdy Pana Boga chwalił, przypomnią się w każdą niedzielę jakie bywały, i jako się z sprawami naszemi zgadzały. ROZDZIAŁ XXII O WYJŚCIU NA CESARSKĄ W DZIEŃ OD BOGA SPORZĄDZONY, I O TEM CO SIĘ TEGO DNIA DZIAŁO WYSZEDŁSZY Z KRZEPIC. Za sprawą bożą 29 maja wyszli
Skrót tekstu: DembPrzew
Strona: 55
Tytuł:
Przewagi elearów polskich
Autor:
Wojciech Dembołęcki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Tematyka:
historia, wojskowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1623
Data wydania (nie wcześniej niż):
1623
Data wydania (nie później niż):
1623
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Kazimierz Józef Turowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Wydawnictwo Biblioteki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1859
, wprzód puszczone, Glock (na wywabienie z niego dragonów) mijało, naprzód wyprawiono dzielnego rotmistrza Jana Lubowickiego, z kilką towarzystwa z pod każdej chorągwie. Który skoro się rozedniało, bokiem wpadłszy do jednej wsi, ćwierć mile od Glocka wojsku na gościńcu leżącej, tam dragonów kilku pojmał, drugich posiekł, a niektórych też namyślnie dla dania znać do Glocka (aby jeno jako dragony wywabić) upuścił. Pod którą jego robotą niebo przyszłe krwie rozlanie, kiótkim deszczykiem, jak to pospolicie zawsze bywa, opłakało. Wtem wojsko zaraz Glock mijało, a dragonowie się też gotowali. Zaczem gdy harcownik Elearski, który był na odwodzie, wrzkomo się swawolnie
, wprzód puszczone, Glock (na wywabienie z niego dragonów) mijało, naprzód wyprawiono dzielnego rotmistrza Jana Lubowickiego, z kilką towarzystwa z pod każdej chorągwie. Który skoro się rozedniało, bokiem wpadłszy do jednej wsi, ćwierć mile od Glocka wojsku na gościńcu leżącej, tam dragonów kilku pojmał, drugich posiekł, a niektórych też namyślnie dla dania znać dó Glocka (aby jeno jako dragony wywabić) upuścił. Pod którą jego robotą niebo przyszłe krwie rozlanie, kiótkim deszczykiem, jak to pospolicie zawsze bywa, opłakało. Wtem wojsko zaraz Glock mijało, a dragonowie się też gotowali. Zaczem gdy harcownik Elearski, który był na odwodzie, wrzkomo się swawolnie
Skrót tekstu: DembPrzew
Strona: 62
Tytuł:
Przewagi elearów polskich
Autor:
Wojciech Dembołęcki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Tematyka:
historia, wojskowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1623
Data wydania (nie wcześniej niż):
1623
Data wydania (nie później niż):
1623
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Kazimierz Józef Turowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Wydawnictwo Biblioteki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1859
tak rześko bramę wszystkiemi onemi sześcią chorągwi z kurzawy dragońskiej omiatali,że czerwony chorąży grotem przebił jednego z tych co bramę zamykali; a drugi Sławęckiego, w zwodzie, gdy go do góry podnoszono, grot wbity na pamiątkę zostawił. Tak tedy oni Elearowie Glock przestraszywszy, nie mając inszej żadnej w bok drogi, dla przekopów namyślnie poczynionych, a musząc już gęstej strzelbie od bramy i murów z więźniami ustępować, skoczyli nazad tąż ulicą którą padli przez gęstą z okien strzelbę, po wszystkiej ulicy zasadzoną. Wypadłszy tedy z ulic, a żadnej przeprawy w poboczne przedmieścia nie mogąc znaleźć, poszli przez rzekę na jednę łąkę od dział gęstych bezpieczną, gdzie
tak rześko bramę wszystkiemi onemi sześcią chorągwi z kurzawy dragońskiej omiatali,że czerwony chorąży grotem przebił jednego z tych co bramę zamykali; a drugi Sławęckiego, w zwodzie, gdy go do góry podnoszono, grot wbity na pamiątkę zostawił. Tak tedy oni Elearowie Glock przestraszywszy, nie mając inszej żadnej w bok drogi, dla przekopów namyślnie poczynionych, a musząc już gęstej strzelbie od bramy i murów z więźniami ustępować, skoczyli nazad tąż ulicą którą padli przez gęstą z okien strzelbę, po wszystkiej ulicy zasadzoną. Wypadłszy tedy z ulic, a żadnej przeprawy w poboczne przedmieścia nie mogąc znaleść, poszli przez rzekę na jednę łąkę od dział gęstych bezpieczną, gdzie
Skrót tekstu: DembPrzew
Strona: 64
Tytuł:
Przewagi elearów polskich
Autor:
Wojciech Dembołęcki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Tematyka:
historia, wojskowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1623
Data wydania (nie wcześniej niż):
1623
Data wydania (nie później niż):
1623
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Kazimierz Józef Turowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Wydawnictwo Biblioteki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1859
tego księstwa jak Jeruzalem opłakanego. Które ognie i insze zbrodnie iż panowie Niemcy i Hiszpanowie na Elearski karb czynili, dowodnie to przed arcyksiążęciem pokazawszy, chcąc on nadto wiedzieć, jeżeli się też do tego nie przyczyniali, to jest jeżeli się mogli obejść bez palenia kiedy zakażą, co się Elearowie wprzód mieli przez Ren przeprawiać, namyślnie ich aż na sam koniec po ukazaniu się przed nim zostawił. Wtenczas dopiero w lepszem mniemaniu u arcyksiążęcia zostali, bo się zaraz za Renem kilka ogniów pokazało w Alzacji, a w Badeńskiem księstwie gdzie sami Elearowie byli zostali, przez kilka dni żadnego nie widać było. Skoro tedy 26 lipca wojsko nad, Ren przyszło,
tego księstwa jak Jeruzalem opłakanego. Które ognie i insze zbrodnie iż panowie Niemcy i Hiszpanowie na Elearski karb czynili, dowodnie to przed arcyksiążęciem pokazawszy, chcąc on nadto wiedzieć, jeżeli się też do tego nie przyczyniali, to jest jeżeli się mogli obejść bez palenia kiedy zakażą, co się Elearowie wprzód mieli przez Ren przeprawiać, namyślnie ich aż na sam koniec po ukazaniu się przed nim zostawił. Wtenczas dopiero w lepszem mniemaniu u arcyksiążęcia zostali, bo się zaraz za Renem kilka ogniów pokazało w Alzacyi, a w Badeńskiem księstwie gdzie sami Elearowie byli zostali, przez kilka dni żadnego nie widać było. Skoro tedy 26 lipca wojsko nad, Ren przyszło,
Skrót tekstu: DembPrzew
Strona: 91
Tytuł:
Przewagi elearów polskich
Autor:
Wojciech Dembołęcki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Tematyka:
historia, wojskowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1623
Data wydania (nie wcześniej niż):
1623
Data wydania (nie później niż):
1623
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Kazimierz Józef Turowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Wydawnictwo Biblioteki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1859
Wszystko się zdarza, wszystko płynie tam obficie. Dufajmy Mu, a On nam niechaj błogosławi. I kiedyż ten dzień będzie, gdy nas obu stawi Przed ołtarzem? Uspokój, proszę, myśli moje, Wszakeś i ty człowiekiem, uspokój i swoje. Tak śpiewał, a już sieczki wielka kupa była I Likorys namyślnie u krów się bawiła. SIELANKA CZTERNASTA POMARLICA
Pańko, Wonton Pańko Co się dzieje, Wontonie, że cię nie widamy W towarzystwie i twoich pieśni nie słychamy? Tylko snadź miedzy lasy, miedzy pustyniami Sam schadzasz. Nie takimi pasterz zabawami Ma się parać, pilniej mu za trzodami chodzić. Myśliwcowi przystoi w lesiech na zwierz
Wszystko się zdarza, wszystko płynie tam obficie. Dufajmy Mu, a On nam niechaj błogosławi. I kiedyż ten dzień będzie, gdy nas obu stawi Przed ołtarzem? Uspokój, proszę, myśli moje, Wszakeś i ty człowiekiem, uspokój i swoje. Tak śpiewał, a już sieczki wielka kupa była I Likorys namyślnie u krów się bawiła. SIELANKA CZTERNASTA POMARLICA
Pańko, Wonton Pańko Co się dzieje, Wontonie, że cię nie widamy W towarzystwie i twoich pieśni nie słychamy? Tylko snadź miedzy lasy, miedzy pustyniami Sam schadzasz. Nie takimi pasterz zabawami Ma się parać, pilniej mu za trzodami chodzić. Myśliwcowi przystoi w lesiech na źwierz
Skrót tekstu: SzymSiel
Strona: 118
Tytuł:
Sielanki
Autor:
Szymon Szymonowic
Miejsce wydania:
Zamość
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1614
Data wydania (nie wcześniej niż):
1614
Data wydania (nie później niż):
1614
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Sielanki i pozostałe wiersze polskie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Janusz Pelc
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1964
co jeść. Jest suchej jeszcze polowa we zborze.
Z listu trzeciego, od P. Magolajego do P. Goloząbskiego. Przyjechałem niedawno z dalekich dróg do domu, skąd zaraz piszę, oznajmująca Wmci. Było tam trzęsienie ziemie około Iczyna, zapadło jedno wielkie miasteczko, a tam zaraz stanęło jezioro czworakie, jakoby krzyż namyślnie wyrobiony. Około którego skały tak wysokie, że się na nich sokoły Jęgą; przywiozłem młodych parę, ale już zgoleme, rozumiem, do połowu gęsi i kaczek sposobne. Próbowano głębokości tego jeziora, jeszcze nie masz pewnej wiadomości, że była tęga zima zaszła. Była, słyszę, w tym miasteczku karczma, co
co jeść. Jest suchej jeszcze polowa we zborze.
Z listu trzeciego, od P. Magolajego do P. Goloząbskiego. Przyjechałem niedawno z dalekich dróg do domu, skąd zaraz piszę, oznajmująca Wmci. Było tam trzęsienie ziemie około Iczyna, zapadło jedno wielkie miasteczko, a tam zaraz stanęło jezioro czworakie, jakoby krzyż namyślnie wyrobiony. Około którego skały tak wysokie, że się na nich sokoły Ięgą; przywiozłem młodych parę, ale już zgoleme, rozumiem, do połowu gęsi i kaczek sposobne. Próbowano głębokości tego jeziora, jeszcze nie masz pewnej wiadomości, że była tęga zima zaszła. Była, słyszę, w tym miasteczku karczma, co
Skrót tekstu: NowSakBad
Strona: 324
Tytuł:
Sakwy
Autor:
Cadasylan Nowohracki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
nie wcześniej niż 1649
Data wydania (nie wcześniej niż):
1649
Data wydania (nie później niż):
1650
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Polska satyra mieszczańska. Nowiny sowiźrzalskie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Karol Badecki
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Polska Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1950
tak długo wojnę wojska tak wielkie nasze zbito skarbów nabrano i Czara pojmano i zawiozszy go do Polski w więzieniu osadzono pod strażą aż z frasunku/ ze wstydu marnie takim Panem bywszy w więzieniu umarł/ i w Warszawie na przedmieściu miedzy drogami pochowali tak jakiego żebraka choć był godzien w Kościele pochowania lecz że to Schismatyk tak uczyniono namyślnie/ jakie i pod ten czas motus były u nas jak ludu wiele zginęło/ na kilka milionów/ twierdzą naszy że na pół czwarta nuż i teraz co go wybito abo jeszcze wybiją jeśli pokoju nie uprosim a prędko. Wiesz co się tym dwiema Czarom stało/ tegoż ty możesz doczekać/ jeśli o sobie/ i
tak długo woynę woyská ták wielkie nasze zbito skarbow nabrano y Czárá poimano y záwiozszy go do Polski w więźieniu osádzono pod strażą áż z frasunku/ ze wstydu marnie takim Pánem bywszy w więźieniu vmárł/ y w Wárszawie na przedmieśćiu miedzy drogámi pochowali ták iákiego żebraká choć był godzien w Kośćiele pochowánia lecż że to Schismátyk ták vczyniono namyślnie/ iakie y pod ten cżas motus były v nas iák ludu wiele zgineło/ na kilká milionow/ twierdzą naszy że ná puł cżwártá nuż y teraz co go wybito ábo ieszcze wybiią ieśli pokoiu nie vprośim á prędko. Wiesz co sie tym dwiemá Czárom sstáło/ tegoż ty możesz docżekáć/ ieśli o sobie/ y
Skrót tekstu: NowinyMosk
Strona: B4v
Tytuł:
Nowiny z Moskwy albo wota z traktatów i konsulty panów radnych ziemi moskiewskiej
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
wiadomości prasowe i druki ulotne
Gatunek:
relacje
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1634
Data wydania (nie wcześniej niż):
1634
Data wydania (nie później niż):
1634
; chłop ją z kaszą, zwłaszcza lecie, jada. Nie trzeba mi konopnej ani lnianej przędze; Głupi ludzie me siatki znakiem liczą nędze. (Aranea; musce) 142 (N). NA SKĄPEGO SENATORA
Będący u jednego w domu senatora, Widzę smycz chartów leży i ogarów sfora, Tak chudych, jakoby je namyślnie kto suszył. Pytam, czy też myśliwiec kiedy te psy juszył, Albo jeśli zajęcze znają charci skoki. Tylko się im nie zrostą przez brzuch w skórze boki. „Niech im — rzekę — zaparzą, wprzód niźli wiatr zdmuchnie.” „Najedzą się — odpowie pan ów — koło kuchnie. Chłopcze, wołaj łowczego
; chłop ją z kaszą, zwłaszcza lecie, jada. Nie trzeba mi konopnej ani lnianej przędze; Głupi ludzie me siatki znakiem liczą nędze. (Aranea; muscae) 142 (N). NA SKĄPEGO SENATORA
Będący u jednego w domu senatora, Widzę smycz chartów leży i ogarów sfora, Tak chudych, jakoby je namyślnie kto suszył. Pytam, czy też myśliwiec kiedy te psy juszył, Albo jeśli zajęcze znają charci skoki. Tylko się im nie zrostą przez brzuch w skórze boki. „Niech im — rzekę — zaparzą, wprzód niźli wiatr zdmuchnie.” „Najedzą się — odpowie pan ów — koło kuchnie. Chłopcze, wołaj łowczego
Skrót tekstu: PotFrasz3Kuk_II
Strona: 598
Tytuł:
Ogrodu nie wyplewionego część trzecia
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987