. 14. v. 2.
Pierwsza jest Impietas: Niepobożność. Bo Pijanicowie o Boga i słowo jego nic nie dbają: z niego szydzą/ i w sercu swoim mówią: Nie masz Boga. Gdy rano wstają i spać idą: gdy jeść mają/ i już się najedzą/ brzuchy i kałduny swe natkają i napchają/ Boga i modlitwy zapominają. D. Menger. in Suscitab. Consc. Evang. Interpol. sup. Domin. Laet. pagin. in. 118.
Takiemi byli owi Epikurejczycy we Gdańsku/ którzy takie miedzy sobą byli uczynili przymierze/ że przez nie mały czas ani się myć: ani się Bogu rano i
. 14. v. 2.
Pierwsza jest Impietas: Niepobożność. Bo Pijánicowie o Bogá y słowo jego nic nie dbáją: z niego szydzą/ y w sercu swoim mowią: Nie mász Bogá. Gdy ráno wstáją y spáć idą: gdy jeść máją/ y już śię nájedzą/ brzuchy y káłduny swe nátkáją y nápcháją/ Bogá y modlitwy zápomináją. D. Menger. in Suscitab. Consc. Evang. Interpol. sup. Domin. Laet. pagin. in. 118.
Tákiemi byli owi Epikureyczycy we Gdańsku/ ktorzy tákie miedzy sobą byli uczynili przymierze/ że przez nie máły czás áni śię myć: áni śię Bogu ráno y
Skrót tekstu: GdacKon
Strona: 3.
Tytuł:
Dyszkursu o pijaństwie kontynuacja
Autor:
Adam Gdacjusz
Drukarnia:
Jan Krzysztof Jakub
Miejsce wydania:
Brzeg
Region:
Śląsk
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1681
Data wydania (nie wcześniej niż):
1681
Data wydania (nie później niż):
1681
Jedno to ludzie skarbią, insze wszytko tracą. To pan, który bogactwa swe mierzy dosytem; Żebrak głębiej bezdennym siąga apetytem. Tamten ni ocz nie prosi, bowiem ma już dosyć, Choć na małe; ten wielu nie wstydzi się prosić, Nie wstyd go myślą ciekać od dworu do dworu, Lecz ani sam Bóg napcha dziurawego woru: Dosypuje tysiącem skrzyń i twardych sklepów, Tysiąc mu po folwarkach zboże młóci cepów, Tysiącem co dzień lichwi, tysiąc stada pasie; Cóż po tym, gdy do tego wszytkiego nie zna się? Cudze wsi i intraty, cudze stada liczy I wiedzie na swobodzie żywot niewolniczy. 133 (F). DO
Jedno to ludzie skarbią, insze wszytko tracą. To pan, który bogactwa swe mierzy dosytem; Żebrak głębiej bezdennym siąga apetytem. Tamten ni ocz nie prosi, bowiem ma już dosyć, Choć na małe; ten wielu nie wstydzi się prosić, Nie wstyd go myślą ciekać od dworu do dworu, Lecz ani sam Bóg napcha dziurawego woru: Dosypuje tysiącem skrzyń i twardych sklepów, Tysiąc mu po folwarkach zboże młóci cepów, Tysiącem co dzień lichwi, tysiąc stada pasie; Cóż po tym, gdy do tego wszytkiego nie zna się? Cudze wsi i intraty, cudze stada liczy I wiedzie na swobodzie żywot niewolniczy. 133 (F). DO
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 65
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
sprawi inwentarze, Że się dziwują sami gospodarze Nie wiedząc tego, co rewizor nowy, Ani połowy.
Biedny karwasz rznąc to co żołnierzowi Ze środka połcia, a gospodarzowi Kawałki tylko jeden od ogona, Drugi z zęboma.
Toć sprawiedliwość. Nuż one korbony, Z których dziurawy i nienasycony Wór chcą przy ludzkim srogim uciążeniu Napchać w ciągnieniu.
O jakie płacze, jakie narzekania, Jakie za nimi idą przeklinania, Które samego dosięgają nieba, Że miasto chleba
Łzami ludzkimi napełniają wozy, Którymi swoje taborzą obozy. Skąd też częstokroć przywodzi Bóg na nie Ciężkie karanie.
Drudzy już chłopa dobrze nie obłupią, Za jego zboże wina sobie kupią, Wezmą mu
sprawi inwentarze, Że się dziwują sami gospodarze Nie wiedząc tego, co rewizor nowy, Ani połowy.
Biedny karwasz rznąc to co żołnierzowi Ze środka połcia, a gospodarzowi Kawałki tylko jeden od ogona, Drugi z zęboma.
Toć sprawiedliwość. Nuż one korbony, Z ktorych dziurawy i nienasycony Wor chcą przy ludzkim srogim uciążeniu Napchać w ciągnieniu.
O jakie płacze, jakie narzekania, Jakie za nimi idą przeklinania, Ktore samego dosięgają nieba, Że miasto chleba
Łzami ludzkimi napełniają wozy, Ktorymi swoje taborzą obozy. Zkąd też częstokroć przywodzi Bog na nie Ciężkie karanie.
Drudzy już chłopa dobrze nie obłupią, Za jego zboże wina sobie kupią, Wezmą mu
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 345
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
własną im sakryfikując, we Florydzie Słońce, Miesiąc wenerują W Perwańskim Królestwie wtymże Nowym Świecie Kościół był erygowany Słońcu, w Mieście Cuzko, którego Bałwan ze złota i zdrogich Kamieni realnego Słońca reprezentował Splendor: Mury Kościelne złotem szczerym i Klejnotami, a dach złotą blachą ozdobione były najosobliwsze Numen Amerykanów CENES nazwane, którę sobie formują napchawszy bawełną worek z materyj ad instar człeka: Wszyscy go mają za Posła Omnipotentis Invisibilis, Infiniti Numinis. Formują też Bożków z różnych nasion umie lonych, i krwia ludzką rozczynionych, i tak w masę zasuszonych. Kłaniają się i Diabłu, serce ludzkie dając mu na pokarm, teste Cortesio. Idąc na Wojnę Bożków swoich do
własną im sakryfikuiąc, we Florydzie Słońce, Miesiąc weneruią W Perwańskim Krolestwie wtymże Nowym Swiecie Kościoł był erygowany Słońcu, w Mieście Cuzko, ktorego Bałwan ze złota y zdrogich Kamieni realnego Słonca reprezentował Splendor: Mury Kościelne złotem szczerym y Kleynotami, a dach złotą blachą ozdobione były nayosobliwsze Numen Amerykanow CENES nazwane, ktorę sobie formuią napchawszy bawełną worek z materyi ad instar człeka: Wszyscy go maią za Posła Omnipotentis Invisibilis, Infiniti Numinis. Formuią też Bożkow z rożnych naśion umie lonych, y krwia ludzką rozczynionych, y tak w masę zasuszonych. Kłaniaią się y Diabłu, serce ludzkie daiąc mu na pokarm, teste Cortesiô. Idąc na Woynę Bożkow swoich do
Skrót tekstu: ChmielAteny_I
Strona: 23
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 1
Autor:
Benedykt Chmielowski
Drukarnia:
J.K.M. Collegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1755
Data wydania (nie wcześniej niż):
1755
Data wydania (nie później niż):
1755
, za Krakusa Monarchy wypłodzony, który po Przedmieściach ludzi, bydło, chwytał, pożerał, a jeszcze zarazał więcej jadowitym tchem swoim. Krakowianie Maiori damno per minus zabiegając, uchwalili co dzień temuż dawać pewnej godziny żarłokowi po troje bydląt. Ale i tej szkodzie Krakus Książę occurrendo, zinwentował sposób, aby cielęcia skorę świeżą napchawszy saletrą, smołą, i siarką je przed dziurą jaskini owej położono; co głodny postrzegłszy Smok, połknął, w krótce rozgrzana w nim gorącem naturalnym siarka, niewypowiedziane pragnienie wznieciła, które gdy wodą z bliskiej gasi Wisły, rozpukł się, jako świadczą Kronikarze Polscy[...] Aldrovandus. W Bibliotece Carogrodzkiej była kiszka Smocza, na stop 120
, za Krakusa Monarchy wypłodzony, ktory po Przedmiesciach ludzi, bydło, chwytał, pożerał, á ieszcze zarazał więcey iadowitym tchem swoim. Krakowianie Maiori damno per minus zabiegaiąc, uchwalili co dzień temuż dawać pewney godziny żarłokowi po troie bydląt. Ale y tey szkodzie Krakus Xiąże occurrendo, zinwentował sposob, aby cielęcia skorę świeżą napchawszy saletrą, smołą, y siarką ie przed dziurą iaskini owey położono; co głodny postrzegłszy Smok, połknął, w krotce rozgrzana w nim gorącem naturalnym siarka, niewypowiedziane pragnienie wznieciła, ktore gdy wodą z bliskiey gasi Wisły, rospukł się, iako świadczą Kronikarze Polscy[...] Aldrovandus. W Bibliotece Carogrodzkiey była kiszka Smocza, na stop 120
Skrót tekstu: ChmielAteny_I
Strona: 599
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 1
Autor:
Benedykt Chmielowski
Drukarnia:
J.K.M. Collegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1755
Data wydania (nie wcześniej niż):
1755
Data wydania (nie później niż):
1755
mówi Agrypa, zabrać stamtąd w wory, zawieść gdzie w bagno, lub błoto od twej rezydencyj dalekie, bo lud prosty ich bić niezechce, wierząc superstitiose, że zabójcy żaby matka umrze. Żeby ząb bolejący wypadł, co robić?
Sam wypadnie, jeśli mąki żytnej zaczynisz mlekiem skoczku, a wząb wypruchniały napchasz. Albo też wziąć korzenia suchego szparagu, przyłożyć do zęba, bez bólu wypadnie mówi Mizaldus Albo też helidonią, alias jaskułczogo ziela sokiem pośmarowawszy, pozbędziesz się bolesnego nieprzyjaciela. Item weź leśnej kołokwintydy, utrzyj, octem nalej, warz aż zgęsnieje jak miód przaśny, koło zęba potrzy, zamknąć usta przez jaką chwilę wyimiesz
mowi Agrippa, zabrać ztamtąd w wory, záwieść gdzie w bagno, lub błoto od twey rezydencyi dalekie, bo lud prosty ich bic niezechce, wierząc superstitiose, że záboycy żaby matka umrze. Zeby ząb boleiący wypadł, co robić?
Sam wypadnie, ieśli mąki żytney zaczynisz mlekiem skoczku, a wząb wypruchniały napchász. Albo też wziąć korzenia suchego szparagu, przyłożyć do zęba, bez bolu wypadnie mowi Mizaldus Albo też helidonią, alias iaskułczogó ziela sokiem posmarowáwszy, pozbędziesz się bolesnego nieprzyiaciela. Item weź lesney kołokwintydy, utrzyi, octem náley, wárz aż zgęsnieie iak miod przasny, koło zęba potrzy, zamknąć usta przez iaką chwilę wyimiesz
Skrót tekstu: ChmielAteny_III
Strona: 511
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 3
Autor:
Benedykt Chmielowski
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1754
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1754
kładą na karku: Czego się strzec masło robiąć?
Masła nie zrobisz, jeśli by w Maślnice wpadł kawałek cukru. Jak winne grono konserwować długo?
Weź grono wielkie piękne, czyste, oblep smołą ciepłą, zawieś na chłodzie i suchym miejscu, długo się może konserwować. Albo też wziąć ciepły chleb, plew weń napchać, a wplewy gron winnych, potrzymać tak, aby trochę zwiędniały od ciepła, potym schowaj w faskę, potrwają Jak Limonte, Pomarancze, Cytryny konserwować?
Wybrawszy czystych, zdrowych, tych fruktów, przesypuj słomą żytną tak żeby jedno drngiego nie tykało, zawieś w koszu, krubce, na miejscu chłodnym, na wolnym
kładą na karku: Czego się strzedz masło robiąć?
Masłá nie zrobisz, iesli by w Maślnice wpádł kawałek cukru. Iak winne grono konserwować długo?
Weź grono wielkie piękne, czyste, oblep smołą ciepłą, zawieś ná chłodźie y suchym mieyscu, długo się może konserwować. Albo też wziąc ciepły chleb, plew weń napchać, a wplewy gron winnych, potrzymać ták, áby troche zwiędniały od ciepła, potym schoway w faskę, potrwaią Iak Limonte, Pomarancze, Cytryny konserwować?
Wybrawszy czystych, zdrowych, tych fruktow, przesypuy słomą żytną tak żeby iedno drngiego nie tykało, zawieś w koszu, krubce, na mieyscu chłodnym, na wolnym
Skrót tekstu: ChmielAteny_III
Strona: 512
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 3
Autor:
Benedykt Chmielowski
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1754
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1754
I Postyl jego tę czytała. Rakademija Fytemberska, Lub Unfersztas nasz luterska, W pośrzod by miasta połoszyli, Na stos dref fnetby je spalili. Jego szywego w fram by wprafili, Na Dreiholtz pefnieb obiesili, Po z Fytemberg, gdzie Martyn pludry Wiszą, Samuel idziesz na hudry. DOWÓD PROPOZYCYJEJ IŻ GODZIEN SPALENIA
Napchał Postylę pełno świętymi, A to na oko wszystko rzymskimi. Tam Walentego, tam Stanisława, Najdziesz świętego tamże Wacława, Na które saska szkoła narzeka. I brzydko o nich w piśmiech swych szczeka. Witembergowi gdy wspomnisz, pluje, I sam Królewiec one szacuje, I jeszcze twierdzą, że nie są w niebie Dusze pobożnych
I Postyl jego tę czytała. Rakademija Fytemberska, Lub Unfersztas nasz luterska, W pośrzod by miasta połoszyli, Na stos dref fnetby je spalili. Jego szywego w fram by wprafili, Na Dreiholtz pefnieb obiesili, Po z Fytemberg, gdzie Martyn pludry Wiszą, Samuel idziesz na hudry. DOWÓD PROPOZYCYJEJ IŻ GODZIEN SPALENIA
Napchał Postylę pełno świętymi, A to na oko wszystko rzymskimi. Tam Walentego, tam Stanisława, Najdziesz świętego tamże Wacława, Na które saska szkoła narzeka. I brzydko o nich w piśmiech swych szczeka. Witembergowi gdy wspomnisz, pluje, I sam Królewiec one szacuje, I jeszcze twierdzą, że nie są w niebie Dusze pobożnych
Skrót tekstu: TajRadKontr
Strona: 280
Tytuł:
Tajemna rada
Autor:
Anonim
Drukarnia:
Drukarnia Jezuicka
Miejsce wydania:
Wilno
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
pisma religijne, satyry
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1624
Data wydania (nie wcześniej niż):
1624
Data wydania (nie później niż):
1624
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Kontrreformacyjna satyra obyczajowa w Polsce XVII wieku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Zbigniew Nowak
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Gdańsk
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Gdańskie Towarzystwo Naukowe
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1968
Item. Ukroj dwie grzanki chlebarzanego, zlej je gorzałką, przyłóż na obie stronie. Item. Mięso świeże wołowe nakark kłaść, często odmiejając. Item.Mleko białogłowskie z wodkąBabczanązmieszane, przydawszy trochęSzafranu, przykładaj na oczy, pomaga. Wodka sekretna na Oczy.
WeŚ Kwiecia Podróżnikowego świeżego, co mieć możesz, napchaj go w szklaną Bańkę; zalep w ciasto wszystką, wstaw do pieca wypalonego równo z chlebem, gdy się chleb upiecze, wyjmi Bańkę, przecedź liquor, schowaj od potrzeby, jest wielce skuteczny nawiele chorób oczu. O Chorobach Oczu. Na zbytnią czerwoność, Górącość, i ból Oczu.
Weś masła młodego łot
Item. Ukroy dwie grzanki chlebárzánego, zley ie gorzałką, przyłoż ná obie stronie. Item. Mięso świeże wołowe nákárk kłáść, często odmieiáiąc. Item.Mleko białogłowskie z wodkąBabczánązmieszáne, przydawszy trochęSzáfránu, przykładay ná oczy, pomaga. Wodká sekretna ná Oczy.
WeŚ Kwiećiá Podrożnikowego świeżego, co mieć mozesz, nápchay go w skláną Báńkę; zálep w ćiásto wszystką, wstaw do piecá wypalonego rowno z chlebem, gdy się chleb upiecze, wyimi Báńkę, przecedz liquor, schoway od potrzeby, iest wielce skuteczny náwiele chorob oczu. O Chorobách Oczu. Ná zbytnią czerwonosć, Gorącość, y bol Oczu.
Weś másłá młodego łot
Skrót tekstu: CompMed
Strona: 64
Tytuł:
Compendium medicum
Autor:
Anonim
Drukarnia:
Drukarnia Jasnej Góry Częstochowskiej
Miejsce wydania:
Częstochowa
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
podręczniki
Tematyka:
medycyna
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1719
Data wydania (nie wcześniej niż):
1719
Data wydania (nie później niż):
1719
być, jakby były toczone, wszak widzisz, że nie są takie, bo tu nazbyt, tu zaś mało, jednym słowem grubo, i licho są wyrznięte. Takowe cenzury całą godzinę czynił, aż Stelej drzał na koniec, dla wizyty tego rozkazującego Bakalarza. Siadł często, gdyśmy odkreślali, podle nas, i napchał sobie lulkę naszą tabaką. Gdy ją z wielkim apetytem wypalił, porzucił lulkę, i z wielką przysięgą mówił, że nasza tabaka wcale nic potym. Czasem chełpił się swymi ku nam dobrodziejstwy, że nas od zwyczajnej i pospolitej uwolnił pracy, i tym dał nam do wyrozumienia, żebyśmy go pokornie prosili, aby nas
bydź, iakby były toczone, wszak widzisz, że nie są takie, bo tu nazbyt, tu zaś mało, iednym słowem grubo, i licho są wyrznięte. Takowe censury całą godzinę czynił, aż Steley drzał na koniec, dla wizyty tego rozkazuiącego Bakalarza. Siadł często, gdyśmy odkreślali, podle nas, i napchał sobie lulkę naszą tabaką. Gdy ią z wielkim apetytem wypalił, porzućił lulkę, i z wielką przysięgą mowił, że nasza tabaka wcale nic potym. Czasem chełpił się swymi ku nam dobrodzieystwy, że nas od zwyczayney i pospolitey uwolnił pracy, i tym dał nam do wyrozumienia, żebyśmy go pokornie prosili, aby nas
Skrót tekstu: GelPrzyp
Strona: 122
Tytuł:
Przypadki szwedzkiej hrabiny G***
Autor:
Christian Fürchtegott Gellert
Tłumacz:
Anonim
Drukarnia:
Jan Chrystian Kleyb
Miejsce wydania:
Lipsk
Region:
zagranica
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
epika
Gatunek:
romanse
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1755
Data wydania (nie wcześniej niż):
1755
Data wydania (nie później niż):
1755