, Ani go sczarowana zbroja wyzwoliła.
XLIII.
Dla tej i król tatarski, Agrykan z Kafrona, W niwecz mego obrócił ojca, Galafrona, Co był królem w Indii i w żyznem Kataju, A jam do tego przyszła, że po różnem kraju Od rana do wieczora odmieniam gospodę, Łzy pijąc i na swoję narzekając szkodę. Jeśliś mię czci zbawiła i ojca miłego I królestwa, na cóż mię chcesz chować gorszego?
XLIV.
Jeśliś mię w morzu teraz utopić nie chciała, I podomnoć się lekka śmierć nie podobała, Więc się napastw nademną i ześli co prędzej Dziki zwierz, niech mię poźrze, a nie
, Ani go sczarowana zbroja wyzwoliła.
XLIII.
Dla tej i król tatarski, Agrykan z Kafrona, W niwecz mego obrócił ojca, Galafrona, Co był królem w Indyej i w żyznem Kataju, A jam do tego przyszła, że po różnem kraju Od rana do wieczora odmieniam gospodę, Łzy pijąc i na swoję narzekając szkodę. Jeśliś mię czci zbawiła i ojca miłego I królestwa, na cóż mię chcesz chować gorszego?
XLIV.
Jeśliś mię w morzu teraz utopić nie chciała, I podomnoć się lekka śmierć nie podobała, Więc się napastw nademną i ześli co pręcej Dziki zwierz, niech mię poźrze, a nie
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 158
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
nie uraził myśli?
LXXVIII.
Czego czekam krom śmierci, jeśli ten bogaty Kwiat mi wzięto, jeślim się doczekał tej straty? Boże mój! wszytkie insze najsroższe przygody Przepuść na mię, tej tylko zachowaj mię szkody! Bo inaczej ja z ręki własnej umrzeć muszę I potępić nieszczęsną jednem razem duszę”. Tak głosem narzekając, Orland utrapiony Mówił z sobą, okrutnem żalem przerażony.
LXXIX.
Po wszytkich stronach w on czas już ziemskie stworzenie Dawało spracowanem zmysłom odpocznienie Po pierzu, po pościelach, między pachniącemi Zioła i kamieniami i drzewy różnemi; Ty sam ledwie zamykasz oczy powiekami, Bity w serce Orlandzie przykremi myślami, Któreć nie chcą dać i
nie uraził myśli?
LXXVIII.
Czego czekam krom śmierci, jeśli ten bogaty Kwiat mi wzięto, jeślim się doczekał tej straty? Boże mój! wszytkie insze najsroższe przygody Przepuść na mię, tej tylko zachowaj mię szkody! Bo inaczej ja z ręki własnej umrzeć muszę I potępić nieszczęsną jednem razem duszę”. Tak głosem narzekając, Orland utrapiony Mówił z sobą, okrutnem żalem przerażony.
LXXIX.
Po wszytkich stronach w on czas już ziemskie stworzenie Dawało spracowanem zmysłom odpocznienie Po pierzu, po pościelach, między pachniącemi Zioły i kamieniami i drzewy różnemi; Ty sam ledwie zamykasz oczy powiekami, Bity w serce Orlandzie przykremi myślami, Któreć nie chcą dać i
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 167
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
moje dobre były, Choć różne od nich i złe skutki nastąpiły. Jam go wzięła, abym tem straszliwą rozwiodła Bitwę, co się na wielkie złe była zawiodła, Nie dla tego, aby się temu szpetnikowi Przez mój śrzodek miał dostać dziś, poganinowi.” Tak w on czas Angelika do siebie mówiła, Narzekając, że hełmu Orlanda zbawiła.
LXV.
Zbyt żałosna i sama na się rozgniewana, Czasem wszytkiem odkryta, czasem niewidziana, Według, jako potrzeba jej ukazowała, Przeciw wschodowi słońca pilnie pojeżdżała. Przebywszy wiele krajów, kiedy to kończyła Swoję drogę, na lesie młodzieńca trafiła, Który leżał, w pół piersi raniony, na
moje dobre były, Choć różne od nich i złe skutki nastąpiły. Jam go wzięła, abym tem straszliwą rozwiodła Bitwę, co się na wielkie złe była zawiodła, Nie dla tego, aby się temu szpetnikowi Przez mój śrzodek miał dostać dziś, poganinowi.” Tak w on czas Angelika do siebie mówiła, Narzekając, że hełmu Orlanda zbawiła.
LXV.
Zbyt żałosna i sama na się rozgniewana, Czasem wszytkiem odkryta, czasem niewidziana, Według, jako potrzeba jej ukazowała, Przeciw wschodowi słońca pilnie pojeżdżała. Przebywszy wiele krajów, kiedy to kończyła Swoję drogę, na lesie młodzieńca trafiła, Który leżał, w pół piersi raniony, na
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 264
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
, w solimskich polach uślochana, po gościńcach, po miastach, po lasach biegała, dokąd ją żal i miłość wątpliwie zwabiała, sama wszędy zwiadując, wszystkich serca chwyta, sama wszytkich z pilnością o śmierć Pańską pyta. Jako słowik rzewliwy w gniazdku, owdowiały, wyrażając po dziatkach frasunek niemały, po zielonych wierzchołkach skwierczy, narzekając bez przestanku, w gniazdeczko coraz zazierając, póki mu głosu staje, zdradę na ptasznika przed swoim towarzystwem żałośnie wykrzyka, nie z mniejszym i ja żalem wskroś miasto zwiedziła, a nigdziem nie znalazła, com nędzna zgubiła. O obmierzłe dziedziny, o nieszczyre drogi, które często deptały darmo moje nogi! Mniemałam
, w solimskich polach uślochana, po gościńcach, po miastach, po lasach biegała, dokąd ją żal i miłość wątpliwie zwabiała, sama wszędy zwiadując, wszystkich serca chwyta, sama wszytkich z pilnością o śmierć Pańską pyta. Jako słowik rzewliwy w gniazdku, owdowiały, wyrażając po dziatkach frasunek niemały, po zielonych wierzchołkach skwierczy, narzekając bez przestanku, w gniazdeczko coraz zazierając, poko mu głosu staje, zdradę na ptasznika przed swoim towarzystwem żałośnie wykrzyka, nie z mniejszym i ja żalem wskroś miasto zwiedziła, a nigdziem nie znalazła, com nędzna zgubiła. O obmierzłe dziedziny, o nieszczyre drogi, które często deptały darmo moje nogi! Mniemałam
Skrót tekstu: HugLacPrag
Strona: 110
Tytuł:
Pobożne pragnienia
Autor:
Herman Hugon
Tłumacz:
Aleksander Teodor Lacki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1673
Data wydania (nie wcześniej niż):
1673
Data wydania (nie później niż):
1673
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Krzysztof Mrowcewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
"Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1997
w ogień zstępowały z czarty, tak iż na samo dno piekła spadały. Dusza nazad, widząc to, powrócić się chciała, lecz się jej z miejsca ruszyć moc jakaś nie dała. Gdy się ruszyć częstokroć usilnie kusiła, że nie mogła, gniew na się sama obróciła. Tedy twarzy jagody swej z gniewem drapała, narzekając i płacząc, rzewliwie wołała: «Ach, cóż jest, iż nie umrę? Śmierć, gdzie się podziała? Ach, jakom się, nieszczęsna, widzę, oszukała!». Co słysząc, czarci, którzy z ogniów wypadali, otoczywszy ją wkoło, z niej się urągali, mówiąc: «O duszo
w ogień zstępowały z czarty, tak iż na samo dno piekła spadały. Dusza nazad, widząc to, powrócić się chciała, lecz się jej z miejsca ruszyć moc jakaś nie dała. Gdy się ruszyć częstokroć usilnie kusiła, że nie mogła, gniew na się sama obróciła. Tedy twarzy jagody swej z gniewem drapała, narzekając i płacząc, rzewliwie wołała: «Ach, cóż jest, iż nie umrę? Śmierć, gdzie się podziała? Ach, jakom się, nieszczęsna, widzę, oszukała!». Co słysząc, czarci, którzy z ogniów wypadali, otoczywszy ją wkoło, z niej się urągali, mówiąc: «O duszo
Skrót tekstu: BolesEcho
Strona: 98
Tytuł:
Przeraźliwe echo trąby ostatecznej
Autor:
Klemens Bolesławiusz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1670
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1670
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jacek Sokolski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Instytut Badań Literackich PAN, Stowarzyszenie "Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
2004
swemi, wielbili Pana Boga, mówiąc: »Prawdziwie Pan Bóg nasz sprawiedliwy i miłosierny jest«. Wiele tedy miłośników pokoju pospolitego, bijąc się w piersi swe i chwaląc Pana Boga, wracali się do domów swoich. Byli też tam przyjaciele, powinni i żony ich, które za nimi z daleka jachały, płacząc i narzekając na ich i na swoję nędzę. Wszakże na ostatek wszyscy obaczyli, kogo rozgniewali. Któryś tak wiele od tych rokoszanów ucierpiał, królu najpobożniejszy, miej litość nad nami!
swemi, wielbili Pana Boga, mówiąc: »Prawdziwie Pan Bóg nasz sprawiedliwy i miłosierny jest«. Wiele tedy miłośników pokoju pospolitego, bijąc się w piersi swe i chwaląc Pana Boga, wracali się do domów swoich. Byli też tam przyjaciele, powinni i żony ich, które za nimi z daleka jachały, płacząc i narzekając na ich i na swoję nędzę. Wszakże na ostatek wszyscy obaczyli, kogo rozgniewali. Któryś tak wiele od tych rokoszanów ucierpiał, królu najpobożniejszy, miej litość nad nami!
Skrót tekstu: KrysPasCz_II
Strona: 56
Tytuł:
Passya pana naszego Zygmunta Trzeciego, króla polskiego, podług jego sługi i wiernego poddanego, z panem swym spółcierpiącego.
Autor:
Szczęsny Kryski
Miejsce wydania:
Janowiec
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1606
Data wydania (nie wcześniej niż):
1606
Data wydania (nie później niż):
1606
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Pisma polityczne z czasów rokoszu Zebrzydowskiego 1606-1608
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1918
płaszcza niemieckiego.
Przypatrywał się ociec mój tego Francuza robocie. Miał wszystkie preskrypcje, które tenże Francuz dawał do aptek. Rozumiał, że się nauczył tej roboty. Przy tym, unikając kosztu wożenia z sobą tegoż Francuza, a czasem jakiego, gdyby go kto poznał, kłopotu, zbył się tegoż Francuza, narzekając na niedotrzymanie obietnicy wzięcia go do Polski. Ociec mój potem nic zrobić nie potrafił i gdy powróciwszy z starostą bobrujskim do Polski, i o tej powiedał historii, narzekali na niego wszyscy, że takiego człowieka utracił. A gdy jechał powtórnie z Józefem Sapiehą, potem podskarbim nadwornym lit., bratem starosty bobrujskiego, do cudzych
płaszcza niemieckiego.
Przypatrywał się ociec mój tego Francuza robocie. Miał wszystkie preskrypcje, które tenże Francuz dawał do aptek. Rozumiał, że się nauczył tej roboty. Przy tym, unikając kosztu wożenia z sobą tegoż Francuza, a czasem jakiego, gdyby go kto poznał, kłopotu, zbył się tegoż Francuza, narzekając na niedotrzymanie obietnicy wzięcia go do Polski. Ociec mój potem nic zrobić nie potrafił i gdy powróciwszy z starostą bobrujskim do Polski, i o tej powiedał historii, narzekali na niego wszyscy, że takiego człowieka utracił. A gdy jechał powtórnie z Józefem Sapiehą, potem podskarbim nadwornym lit., bratem starosty bobrujskiego, do cudzych
Skrót tekstu: MatDiar
Strona: 385
Tytuł:
Diariusz życia mego, t. I
Autor:
Marcin Matuszewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1754 a 1765
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1765
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Bohdan Królikowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1986
tak iż sabatowi nie folgowali) upokarzając, bydłem i inszemi żywnościami zdobytemi Worms i Spir ożywili. Za co miasto podziękowania, niektórzy z swoichże wojsk, to jest cesarskich, z zazdrości sławy, która szła wszędy o Elearach jak obłoki po niebie, pod pretekstem użałowania się Zweibruku i inszych neutralistów, poczęli podchwytywać Eleary, narzekając iż bardzo okrutni, a jako nikomu tak i żadnemu dniowi nie przepuszczą. Które szemranie przeciwko Elearom dla tego podobno Pan Bóg dopuścił około 4 dnia września, aby pokazał iż to dobrze czynili, co neutralistom choć i w sabat nie folgowali, bo w tę niedzielę Ewangelia przypadła: Iż gdy Pan Jezus poszedł w sabat do
tak iż sabatowi nie folgowali) upokarzając, bydłem i inszemi żywnościami zdobytemi Worms i Spir ożywili. Za co miasto podziękowania, niektórzy z swoichże wojsk, to jest cesarskich, z zazdrości sławy, która szła wszędy o Elearach jak obłoki po niebie, pod pretextem użałowania się Zweibruku i inszych neutralistów, poczęli podchwytywać Eleary, narzekając iż bardzo okrutni, a jako nikomu tak i żadnemu dniowi nie przepuszczą. Które szemranie przeciwko Elearom dla tego podobno Pan Bóg dopuścił około 4 dnia września, aby pokazał iż to dobrze czynili, co neutralistom choć i w sabat nie folgowali, bo w tę niedzielę Ewangielia przypadła: Iż gdy Pan Jezus poszedł w sabat do
Skrót tekstu: DembPrzew
Strona: 103
Tytuł:
Przewagi elearów polskich
Autor:
Wojciech Dembołęcki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Tematyka:
historia, wojskowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1623
Data wydania (nie wcześniej niż):
1623
Data wydania (nie później niż):
1623
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Kazimierz Józef Turowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Wydawnictwo Biblioteki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1859
twego Boże, kościom pokoju od występku mego. Ty sam o wieczny Panie! o Boże litości Nie racz mię odstępować w ostatniej trudności! Psal. 37. Joan: Kochan:
Bo gdy przedemną zgraja grzechów mych stanęła, Trwoga z tęsknotą serce me ogarnęła; Tęsknię, jak chory w nocy dnia jasnego chciwy, Narzekając na zorze, i na dzień leniwy. O kiedyż mi pochmurne wypogodzi czoło, Słońce, abym wzdy na nie mógł spojzrzeć wesoło. Ty, któryś otwierać wzrok niewidomym raczył, Otwórz i mój wzrok, abym twą światłość obaczył. Oświeć moje ciemności twym nieogarnionym Światłem, abym nie zasnął smen nieprzebudzonym.
tweg^o^ Boże, kośćiom pokoiu od występku mego. Ty sam o wieczny Pánie! o Boże lutośći Nie rácz mię odstępowáć w ostátniey trudnośći! Psal. 37. Ioan: Kochan:
Bo gdy przedemną zgráiá grzechow mych stánęłá, Trwogá z tęsknotą serce me ogárnęłá; Tęsknię, iák chory w nocy dniá iásnego chćiwy, Nárzekáiąc ná zorze, y ná dźień leniwy. O kiedyż mi pochmurne wypogodźi czoło, Słońce, ábym wzdy ná nie mogł spoyzrzeć wesoło. Ty, ktoryś otwieráć wzrok niewidomym ráczył, Otworz y moy wzrok, ábym twą świátłość obaczył. Oświeć moie ćiemnośći twym nieogárnionym Swiatłem, ábym nie zásnął smen nieprzebudzonym.
Skrót tekstu: BesKuligHer
Strona: 3
Tytuł:
Heraklit chrześcijański
Autor:
Piotr Besseusz
Tłumacz:
Mateusz Ignacy Kuligowski
Drukarnia:
Kollegium Scholarum Piarum
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1694
Data wydania (nie wcześniej niż):
1694
Data wydania (nie później niż):
1694
aby miał wzrok obrócony W bystre strugi/ a głowę w Ocean głęboki; Aby wednie/ i w nocy z oczu łez potoki: Mógł wylewać/ i same rzeki w pław bieżące Za występki Majestat/ i Tron Boski lżące. Jeżeli Jeremiasz mąż błogosławiony/ I Prorok darem Ducha świętego uczczony Na zbrodnie żydowskiego ludu nieprzystojne Narzekając/ wylewał z oczu swych łzy hojne. O jakoż ja mam smutne kwilić zawsze ody/ I mawiać? kto mi głowie mej łez doda wody/ I zrzódł oczom? a będę płakać/ gdy nastanie Dzień/ abo z Antypodów ciemna noc powstanie/ Widząc grzechy me/ których liczba gwiazd przechodzi Liczbę/ i piasku
aby miał wzrok obrocony W bystre strugi/ á głowę w Ocean głęboki; Aby wednie/ y w nocy z ocżu łez potoki: Mogł wylewáć/ y same rzeki w płáw bieżące Zá występki Máiestat/ y Thron Boski lżące. Ieżeli Ieremiasz mąż błogosławiony/ Y Prorok darem Duchá świętego ucżcżony Na zbrodnie żydowskiego ludu nieprzystoyne Narzekáiąc/ wylewał z ocżu swych łzy hoyne. O iakoż iá mam smutne kwilić záwsze ody/ Y mawiać? kto mi głowie mey łez doda wody/ Y zrzodł ocżom? a będę ṕłákáć/ gdy nastanie Dźień/ ábo z Antypodow ćiemná noc powstánie/ Widząc grzechy me/ ktorych licżbá gwiázd przechodźi Licżbę/ y piasku
Skrót tekstu: BesKuligHer
Strona: 5
Tytuł:
Heraklit chrześcijański
Autor:
Piotr Besseusz
Tłumacz:
Mateusz Ignacy Kuligowski
Drukarnia:
Kollegium Scholarum Piarum
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1694
Data wydania (nie wcześniej niż):
1694
Data wydania (nie później niż):
1694