bez ozorów pyski, Uwierzą: Stawiaj wina, zruciwszy półmiski. 496 (P). SZKODA W CUDZYM DOMU GOSPODAROWAĆ GOŚĆ NIEDYSKRETNY
Przyjechał gość; radem mu dzień, drugi i trzeci, Choć w izbie pełno zawsze barłogu i śmieci, Bo żonę z sobą i dwu miał swywolnych chłopców, Co mi przez noc po sieni nasypali kopców. Milczę, a choć nie moda rano w piątek śniadać, Domyśli się, rozumiem, jadłszy, piwszy, wsiadać. Aż ów, wstawszy od stołu, pisze ściany krętą: Notabene naprawić koło pod karetą. Zrazu śmieszno, wnet mi się na żołądku zwija, Nie pachnie-li zniewagą ta konfidencja; Potem
bez ozorów pyski, Uwierzą: Stawiaj wina, zruciwszy półmiski. 496 (P). SZKODA W CUDZYM DOMU GOSPODAROWAĆ GOŚĆ NIEDYSKRETNY
Przyjechał gość; radem mu dzień, drugi i trzeci, Choć w izbie pełno zawsze barłogu i śmieci, Bo żonę z sobą i dwu miał swywolnych chłopców, Co mi przez noc po sieni nasypali kopców. Milczę, a choć nie moda rano w piątek śniadać, Domyśli się, rozumiem, jadszy, piwszy, wsiadać. Aż ów, wstawszy od stołu, pisze ściany krętą: Notabene naprawić koło pod karetą. Zrazu śmieszno, wnet mi się na żołądku zwija, Nie pachnie-li zniewagą ta konfidencyja; Potem
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 222
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
się stawiać na tych liniach biorąc cyrklem tyle cząstek zskali, z której jest rysoana mapa, ile jest łokci wszerokości, i w długości łanu.) (3. Obstaw wszytkie ściany tego kwadratu linijkami prostymiej drewnianymiej, abo papierowymiej, we dwoje przełamawszy kartę, i one utwierdz na miejscu swoim. Toż nasyp gorczyce czarnej, abo maku, żeby ziarno podle ziarna gęsto stanęło, i okryło całe pole kwadratu cbed, między linijkami.) (4. Obstaw ściany mapy BC, CD, DE, EF, FG, GH, HB, linijkami drewniannymiej, abo papierwojmiej, jakoś uczynił około kwadratu bced; i przenieś owe
się stáwiáć ná tych liniiach biorąc cyrklem tyle cząstek zskáli, z ktorey iest rysoána máppá, ile iest łokći wszerokośći, y ẃ długośći łanu.) (3. Obstaw wszytkie śćiány tego kwádratu liniykámi prostymiey drewniánymiey, ábo pápierowymiey, we dwoie przełamawszy kártę, y one vtwierdz ná mieyscu swoim. Toż násyp gorczyce czarney, ábo máku, żeby źiárno podle żiárná gęsto stánęło, y okryło cáłe pole kwádratu cbed, między liniykámi.) (4. Obstaw śćiány máppy BC, CD, DE, EF, FG, GH, HB, liniykámi drewniánnymiey, ábo pápierwoymiey, iákoś vczynił około kwádratu bced; y przenieś owe
Skrót tekstu: SolGeom_II
Strona: 150
Tytuł:
Geometra polski cz. 2
Autor:
Stanisław Solski
Drukarnia:
Jerzy i Mikołaj Schedlowie
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
podręczniki
Tematyka:
matematyka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1684
Data wydania (nie wcześniej niż):
1684
Data wydania (nie później niż):
1684
Śląsku! Z potrzeby cnota, lecz kto pracą żyje cudzą, Mogąc robić, cnoty go czcze tytuły łudzą. A żeś na mnie najpierwej, uczniów Pańskich modą, Wytrząsł trzewik, jakbym cię nie przyjął gospodą, Strzeż się, żeby zaś wicher, dmuchnąwszy z uboczy, Z własnych ci twych nóg prochu nie nasypał w oczy. Trudnoż się dobrej wierze bez uczynków ostać, Kędy miasto pokory faryzejska postać, Zazdrość przy gorliwości, presumpcja z skryptu (Mojżesz mówić nie umiał, słany do Egiptu), Sam się usprawiedliwiać, bliźniego do prędkiej Odsądzać zguby, własna dziesięcina z miętki. Nie takieć delikaty, nie takie pieszczochy Posyłał Pan
Śląsku! Z potrzeby cnota, lecz kto pracą żyje cudzą, Mogąc robić, cnoty go czcze tytuły łudzą. A żeś na mnie najpierwej, uczniów Pańskich modą, Wytrząsł trzewik, jakbym cię nie przyjął gospodą, Strzeż się, żeby zaś wicher, dmuchnąwszy z uboczy, Z własnych ci twych nóg prochu nie nasypał w oczy. Trudnoż się dobrej wierze bez uczynków ostać, Kędy miasto pokory faryzejska postać, Zazdrość przy gorliwości, presumpcyja z skryptu (Mojżesz mówić nie umiał, słany do Egiptu), Sam się usprawiedliwiać, bliźniego do prędkiej Odsądzać zguby, własna dziesięcina z miętki. Nie takieć delikaty, nie takie pieszczochy Posyłał Pan
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 214
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
, że mi dokuczają z gruntu, Każę go sobie naważyć pół funtu. Więc ledwie siędę w gospodzie na łóżku, Pchła mi przypomni, jako tego proszku Zażywać trzeba: „Biegaj, chłopcze, lotem, I pytaj, co z tym robić antydotem.” Pyta go chłopiec, a Włoch się uśmiechnie: „Której nasypiesz w pyszczek, zaraz zdechnie.” Chociem ort stracił dla onego prochu, Większy wstyd niż żal; dajże pokój, Włochu. 260. ROGI
Kiedy z Góry Synajskiej, jak dziki żubr z Idy, Schodził Mojżesz, rogami straszył wszytkie Żydy, Które konwersacja i z Bogiem rozmowy,
Że ją musiał zakrywać, wyraszczały
, że mi dokuczają z gruntu, Każę go sobie naważyć pół funtu. Więc ledwie siędę w gospodzie na łóżku, Pchła mi przypomni, jako tego proszku Zażywać trzeba: „Biegaj, chłopcze, lotem, I pytaj, co z tym robić antydotem.” Pyta go chłopiec, a Włoch się uśmiechnie: „Której nasypiesz w pyszczek, zaraz zdechnie.” Chociem ort stracił dla onego prochu, Większy wstyd niż żal; dajże pokój, Włochu. 260. ROGI
Kiedy z Góry Synajskiej, jak dziki żubr z Idy, Schodził Mojżesz, rogami straszył wszytkie Żydy, Które konwersacyja i z Bogiem rozmowy,
Że ją musiał zakrywać, wyraszczały
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 304
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
tu — rzecze — trudno o biedne skorupy, Żeby kaszę uwarzyć? Bez garka raz drugi Nie przyjadę.” A panna: „Kwituję z usługi. Mam ja garnek w żołądku i tę ognia trochę.” „Więc ja — rzecze — do niego daruję warzochę. Nie dosyć jest, chociaż kto w garnek krup nasypie; Jeśli ich nie zamiesza, pewnie mu wyskipie.” 483. PANNA GLINĘ JADŁA
Glinę panna jadała, co też w niej za gusty, Lada czego się imię ten rodzaj z rozpusty. Aż golec: „Mościa damo, masz garcarza ze mnie, Pewnie lepiej urobi-ć, niż może jej w Lemnie.
tu — rzecze — trudno o biedne skorupy, Żeby kaszę uwarzyć? Bez garka raz drugi Nie przyjadę.” A panna: „Kwituję z usługi. Mam ja garnek w żołądku i tę ognia trochę.” „Więc ja — rzecze — do niego daruję warzochę. Nie dosyć jest, chociaż kto w garnek krup nasypie; Jeśli ich nie zamiesza, pewnie mu wyskipie.” 483. PANNA GLINĘ JADŁA
Glinę panna jadała, co też w niej za gusty, Leda czego się imie ten rodzaj z rozpusty. Aż golec: „Mościa damo, masz garcarza ze mnie, Pewnie lepiej urobi-ć, niż może jej w Lemnie.
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 398
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
wiele ulubili/ i nie parając się o żadnych tyraństwach ciał swych/ przez zabijanie przyjaciółami i bracia się Chrystusowi stali. Wiesz zasię kto przyjaciół i braci się Chrystusowych tyka; samego się Pana tykając onego zelżywością karmi. Nakoniec/ jeśli chcesz zwyciężyć i zemściś się nad ozowcą; milcz/ i zhołdowałeś go/ i nasypałeś węgla gorącego na głowę jego. A jako Złotousty święty mówi; śmiertelną zadałeś mu ranę. Męczeństwo Traktatu wtórego In Mat. CVD VIII. ROKV PO NARÓDZENIV PAŃSKIM, 1597. Miesiąca Maja, Dnia 3.
Stał w krześle TEODOZY, cóż jest? snadź Łacina Gnuśny wodzu ta twoje lenistwo podcina. Wedle rocznej
wiele vlubili/ y nie paráiąc się o żadnych tyráństwách ćiał swych/ przez zábiiánie przyiaciołámi y bráćia się Chrystusowi sstáli. Wiesz zásię kto przyiaćioł y bráci się Chrystusowych tyka; sámego się Páná tykáiąc onego zelżywośćią karmi. Nákoniec/ iesli chcesz zwyćiężyć y zemśćiś się nád ozowcą; milcz/ y zhołdowałeś go/ y násypałeś węgla gorącego ná głowę iego. A iáko Złotousty święty mowi; śmiertelną zádałeś mu ránę. Męczenstwo Tráctatu wtorego In Matt. CVD VIII. ROKV PO NARODZENIV PANSKIM, 1597. Mieśiącá Máiá, Dniá 3.
Stał w krzesle THEODOZY, coż iest? snadź Láćiná Gnuśny wodzu tá twoie lenistwo podćina. Wedle roczney
Skrót tekstu: KalCuda
Strona: 118.
Tytuł:
Teratourgema lubo cuda
Autor:
Atanazy Kalnofojski
Drukarnia:
Drukarnia Kijowopieczerska
Miejsce wydania:
Kijów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
relacje
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1638
Data wydania (nie wcześniej niż):
1638
Data wydania (nie później niż):
1638
pocznę, z męża przyjaciela nie mam. Więc do szpitala pójdę?” I owszem, moja miła, tam tobie dobrze będzie.—„Wierę, radbyś, a ty kędy? Podobno byś z młodą się ożenić chciał, ale nie dopuszczę, póki duch we mnie, a piasku na oczy nie nasypią. Bom ja nie na to ciebie męża wzięła, nie komu inszemu i wiedz to pewnie, żeć tego nie odpuszczę aż na sądzie bożym, bo ja siła cierpię dla ciebie”.
Cóż ci też po tym, miła duszko, ze się wszytko ze mną gryziesz? Azać nie dosyć czynię? Co
pocznę, z męża przyjaciela nie mam. Więc do szpitala pójdę?” I owszem, moja miła, tam tobie dobrze będzie.—„Wierę, radbyś, a ty kędy? Podobno byś z młodą się ożenić chciał, ale nie dopuszczę, póki duch we mnie, a piasku na oczy nie nasypią. Bom ja nie na to ciebie męża wzięła, nie komu inszemu i wiedz to pewnie, żeć tego nie odpuszczę aż na sądzie bożym, bo ja siła cierpię dla ciebie”.
Cóż ci też po tym, miła duszko, ze się wszytko ze mną gryziesz? Azać nie dosyć czynię? Co
Skrót tekstu: MatłBabBad
Strona: 178
Tytuł:
Baba abo stary inwentarz
Autor:
Prokop Matłaszewski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1690
Data wydania (nie wcześniej niż):
1690
Data wydania (nie później niż):
1690
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Polska satyra mieszczańska. Nowiny sowiźrzalskie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Karol Badecki
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Polska Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1950
wrósł, bodaj że na marach go przyniesiono”.
Miła babko, czy szalejesz? — „Nieprawda. Mam ja bobrowe stroje i tormentylę, skoro się tych lekarstw napiję, hipochondria precz odejdzie. ale ja przecię mam swoje rzeczy na baczeniu i mężowi nie odpuszczę, aż na sądzie Bożym i, póki mi piasku nie nasypią na oczy, nie zabaczę, co mi wyrządzał”.
Aza i to nie hipochondria? Była na kazaniu, gdzie kaznodzieja o małżeństwie kazał w Kanie Galilejskiej i powiedział, ze niewiasta z bokowej kości stworzona. Cóż potym, kiedy ta kość tkwi chłopu w gardle aż do umoru; ale zaś bywa taki mąż, co
wrósł, bodaj że na marach go przyniesiono”.
Miła babko, czy szalejesz? — „Nieprawda. Mam ja bobrowe stroje i tormentylę, skoro sie tych lekarstw napiję, hipochondrya precz odejdzie. ale ja przecię mam swoje rzeczy na baczeniu i mężowi nie odpuszczę, aż na sądzie Bożym i, póki mi piasku nie nasypią na oczy, nie zabaczę, co mi wyrządzał”.
Aza i to nie hipochondrya? Była na kazaniu, gdzie kaznodzieja o małżeństwie kazał w Kanie Galilejskiej i powiedział, ze niewiasta z bokowej kości stworzona. Cóż potym, kiedy ta kość tkwi chłopu w gardle aż do umoru; ale zaś bywa taki mąż, co
Skrót tekstu: MatłBabBad
Strona: 185
Tytuł:
Baba abo stary inwentarz
Autor:
Prokop Matłaszewski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1690
Data wydania (nie wcześniej niż):
1690
Data wydania (nie później niż):
1690
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Polska satyra mieszczańska. Nowiny sowiźrzalskie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Karol Badecki
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Polska Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1950
, i w ziemi zakopa, albo swojej marynce powiesi na szyj. Wolałby asekuruję Z. Jan przy swoich Relikwiach, Rękach, Piszczelach, Głowie, popiołach, cuda czynić, jako i czyni, niżeli przy tych główkach (supposito) przez niego rozrzuconych w ziemi się walających; alboby wolał ich komu wiele nasypać do worka, do szkatuły; pewnieby nie jeden głowę mu skłonił swoją, na podziękowanie za te główki. Nie Jana tedy Świętego są to główki, ale pieniądze srebrne jeszcze Rzymskich Cesarżów Juliusza, Augusta, Tyberiusza, Wespazjana, Tyta, a najwięcej Trajana, który zawojowawszy Dacją alias Wołochy teraźniejsze, i Transylwanią, od
, y w ziemi zakopa, albo swoiey marynce powiesi na szyi. Wolałby assekuruię S. Ian przy swoich Relikwiach, Rękach, Piszczelach, Głowie, popiołach, cuda cżynić, iako y cżyni, niżeli przy tych głowkach (supposito) przez niego rozrzuconych w ziemi się walaiących; alboby wolał ich komu wiele nasypać do worka, do szkatuły; pewnieby nie ieden głowę mu skłonił swoią, na podziękowanie za te głowki. Nie Iana tedy Swiętego są to głowki, ale pieniądze srebrne ieszcze Rzymskich Cesarżow Iuliusza, Augusta, Tyberiusża, Wespazyana, Tyta, á naywięcey Traiana, ktory zawoiowawszy Dacyą alias Wołochy teraznieysze, y Transylwanią, od
Skrót tekstu: ChmielAteny_III
Strona: 48
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 3
Autor:
Benedykt Chmielowski
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1754
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1754
.
JASTRZĄB z natury jak Orzeł, lubi swe oczy w jasnym zatapiać słońcu; wysoko lata po pod obłoki. Albertus Magnus o nim pisze, że połów żywy do gniazda dzieciom przyniosłszy, coraz wypuszcza, ulatający chwyta w oczach dzieci swoich, aby się do łupiestwa z ojca zaprawiali. Jeźli z nich zdechnie który, ziemi nasypią na oczy jego drugie jastrzęby, pogrzeb sprawując: Masenius. Mają do siebie, iż widząc sowę od drugich ptaków infestowaną, jej bronią, ptactwo rozganiając. Jeśli jastrząb pod noc jaką schwyta ptaszynę, przez noc w szponach ją trzyma delikatnie, rano puszcza wolną, i choć mu się ta trafi drugi raz, jej przepuszcza
.
IASTRZĄB z natury iak Orzeł, lubi swe oczy w iasnym zatapiać słońcu; wysoko lata po pod obłoki. Albertus Magnus o nim pisze, że połow żywy do gniazda dzieciom przyniosłszy, coraz wypuszcza, ulataiący chwyta w oczach dzieci swoich, aby się do łupiestwa z oyca zaprawiali. Ieźli z nich zdechnie ktory, ziemi nasypią na oczy iego drugie iastrzęby, pogrzeb sprawuiąc: Masenius. Maią do siebie, iż widząc sowę od drugich ptakow infestowaną, iey bronią, ptactwo rozganiaiąc. Iesli iastrząb pod noc iaką schwyta ptaszynę, przez noc w szponach ią trzyma delikatnie, rano puszcza wolną, y choć mu się ta trafi drugi raz, iey przepuszcza
Skrót tekstu: ChmielAteny_III
Strona: 294
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 3
Autor:
Benedykt Chmielowski
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1754
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1754