Artemisiej nienasladuj Czynie/ Co z ciała Mężowego proch wypiła w Winie. Ani się Katonowej Córki przeciw bucie; Co się główniami dusi po zginionym Brucie. Ni jak Laodamia po Małżonka stracie/ Umiera zajrzawszy go trochę w Fantazmacie. Ty zaś zwrocenia mego w Bogu kładź nadzieję/ Za jego wolą/ chociaż wiatr przeciwny wieje. Nawa do portu wchodzi. Dopieroż na Wojnie/ Kogo on chce przy zdrowiu zachowa spokojnie. Ty tym czasem bierz na się domowy rząd cały; Gdyż trzymąm o miłości wzajemnej i trwały. Ze placu nieustąpisz onej świątobliwy/ Penelopie: po miłym Małżonku tęskliwy: Którego fala morska/ tam i sam rzucała/ Dwadzieścia lat
Arthemisiey nienásláduy Czynie/ Co z ćiáłá Mężowego proch wypiłá w Winie. Ani się Kátonowey Corki przećiw bućie; Co się głowniámi duśi po zginionym Brućie. Ni iák Láodamia po Małżonká stráćie/ Vmiera záyrzawszy go trochę w Fántazmáćie. Ty záś zwrocęnia mego w Bogu kłádź nadźieię/ Zá iego wolą/ choćiasz wiátr przećiwny wieie. Náwá do portu wchodźi. Dopierosz ná Woynie/ Kogo on chce przy zdrowiu záchowa spokoynie. Ty tym czásem bierz ná się domowy rząd cáły; Gdysz trzymąm o miłośći wzáięmney y trwáły. Ze plácu nievstąpisz oney świątobliwy/ Penelopie: po miłym Małżonku tęskliwy: Ktorego fálá morska/ tám y sám rzucáłá/ Dwádźieśćiá lat
Skrót tekstu: KochProżnLir
Strona: 182
Tytuł:
Liryka polskie
Autor:
Wespazjan Kochowski
Drukarnia:
Wojciech Górecki
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1674
Data wydania (nie wcześniej niż):
1674
Data wydania (nie później niż):
1674
.
Męskie się głowy kochają w kołpaku, Panieńskie w wieńcu; lecz na naszym czele Już dawno jako niepostało ziele.
Długoż okrutny w żelaznym serdaku Mars chodzić będzie? rychłoli pogodne Słoneczko wróci nam czasy swobodne?
Szabla przystoi dobremu junaku A pannom igła, nam szczęście szalone Wtrąciło w ręce tłuczki ustalone.
Tak wielkiej nawie, jako i bajdaku Trafia się rozbić a wżdy nie utonie, Nie trać nadzieje, choć w ostatnim zgonie.
Lubo cię teraz biedzimy holaku, Kiedy nas samych w tej nieszczęsnej chwili Ledwie nie z skory źli ludzie złupili.
Cierpisz ci od nas męki, nieboraku, Lecz nam niemniejsze czynisz; tak się tłuką Sporni,
.
Męskie się głowy kochają w kołpaku, Panieńskie w wieńcu; lecz na naszym czele Już dawno jako niepostało ziele.
Długoż okrutny w żelaznym serdaku Mars chodzić będzie? rychłoli pogodne Słoneczko wroci nam czasy swobodne?
Szabla przystoi dobremu junaku A pannom igła, nam szczęście szalone Wtrąciło w ręce tłuczki ustalone.
Tak wielkiej nawie, jako i bajdaku Trafia się rozbić a wżdy nie utonie, Nie trać nadzieje, choć w ostatnim zgonie.
Lubo cię teraz biedzimy holaku, Kiedy nas samych w tej nieszczęsnej chwili Ledwie nie z skory źli ludzie złupili.
Cierpisz ci od nas męki, nieboraku, Lecz nam niemniejsze czynisz; tak się tłuką Sporni,
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 365
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
bo sama natura Odlała go; drugi zaś barziej do pazura Niż do nosa podobny, mały, zakrzywiony; Inszy trochę przysporszy wisi pochylony I zagląda do gęby, gdzie jak indeks jaki Ukazuje godziny. Drugi zasię taki Jako największy kilof; ten więc przyrównują To do kotwic, którymi okręty hamują, To do haków, którymi nawy też spajają, To do osęk, którymi ognie rozrywają. Najdziesz drugi z dziurami tak rozdwojonymi, Żeby w kościele świece mógł zagaszać nimi. Inszy, jako u sojki czubek, zakończony; Inszy zasię na bakier jakoś zakrzywiony; Inszy tak cienki, suchy, jak jaka motyka; Inszy jako u małpy plaski, że się
bo sama natura Odlała go; drugi zaś barziej do pazura Niż do nosa podobny, mały, zakrzywiony; Inszy trochę przysporszy wisi pochylony I zagląda do gęby, gdzie jak indeks jaki Ukazuje godziny. Drugi zasię taki Jako największy kilof; ten więc przyrownują To do kotwic, ktorymi okręty hamują, To do hakow, ktorymi nawy też spajają, To do osęk, ktorymi ognie rozrywają. Najdziesz drugi z dziurami tak rozdwojonymi, Żeby w kościele świece mogł zagaszać nimi. Inszy, jako u sojki czubek, zakończony; Inszy zasię na bakier jakoś zakrzywiony; Inszy tak cienki, suchy, jak jaka motyka; Inszy jako u małpy plaski, że się
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 386
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
Tyś na letejskiej wpłynął strumień wody. Dałbym ci odsiecz, piersi mych nadstawił, Głową założył, gdybym cię wybawił Z ostatniej toni, ale w niezebrnione I niepamięcią wieczną opojone Wpłynąłeś nurty. Więc stojąc na brzegu
A do takiegoż gotując się biegu, Lub dziś, lub jutro, gdy śmiertelnej nawy Fatalne przyjdzie odprawować pławy, Nim mrok ostatni dniom moim zakroczy, Smutne za tobą posyłając oczy I ślad twoich cnot, upatrując drogi, W sercu twą pamięć i żal mając srogi, Okropnym dźwiękiem żałobliwej lutnie Tren nad twym grobem będę nucił smutnie. Każę pamiątkę twoję Mnemozynie Poty piastować, póki za dniem płynie Dzień niepowrotny,
Tyś na letejskiej wpłynął strumień wody. Dałbym ci odsiecz, piersi mych nadstawił, Głową założył, gdybym cię wybawił Z ostatniej toni, ale w niezebrnione I niepamięcią wieczną opojone Wpłynąłeś nurty. Więc stojąc na brzegu
A do takiegoż gotując się biegu, Lub dziś, lub jutro, gdy śmiertelnej nawy Fatalne przyjdzie odprawować pławy, Nim mrok ostatni dniom moim zakroczy, Smutne za tobą posyłając oczy I ślad twoich cnot, upatrując drogi, W sercu twą pamięć i żal mając srogi, Okropnym dźwiękiem żałobliwej lutnie Tren nad twym grobem będę nucił smutnie. Każę pamiątkę twoję Mnemozynie Poty piastować, poki za dniem płynie Dzień niepowrotny,
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 421
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
miarę dalszej ciekawości ludzkiej, o przyszłym wynalezieniu nowych krajów, ten Poetyczny napisał prognostyk tenże Seneka, i sprawdził. Venient annis saecula seris: quibus Oceanus vincula rerum laxet, et ingens pateat tellus typhisq; novos detegat orbes; nec sit terris ultima Thule. Czyli też nawałnością morską, i burzliwemi wiatrami zarwane i popędzone Nawy, oprócz żeglujących intencyj mogły pozanosić na odległe insuły i do samej Ameryki. Tak jako Act. 27. z Cypru burża morska zaniosła do Insuły Melity Pawła Z. w której, ani słońca ani gwiazd niewidać było przez dni wiele, i dla wielkiej nawałności już upadła była cała nadzieja życia: Tak jako Cabral Hiszpan
miárę dálszey ciekáwości ludzkiey, o przyszłym wynalezieniu nowych kraiow, ten Poetyczny nápisał prognostyk tenże Seneca, y zprawdził. Venient annis saecula seris: quibus Oceanus vincula rerum laxet, et ingens pateat tellus typhisq; novos detegat orbes; nec sit terris ultima Thule. Czyli też náwáłnością morską, y burzliwemi wiátrámi zárwáne y popędzone Nawy, oprocz żegluiących intencyi mogły pozanosić ná odległe insuły y do samey Ameryki. Ták iáko Act. 27. z Cypru burżá morská zániosła do Insuły Melity Páwłá S. w ktorey, ani słońca ani gwiazd niewidać było przez dni wiele, y dla wielkiey nawáłności iuż upadła była całá nadzieia życia: Tak iáko Cabral Hiszpan
Skrót tekstu: BystrzInfGeogr
Strona: B4v
Tytuł:
Informacja geograficzna
Autor:
Wojciech Bystrzonowski
Drukarnia:
Drukarnia lubelska Societatis Jesu
Miejsce wydania:
Lublin
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
podręczniki
Tematyka:
geografia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1743
Data wydania (nie wcześniej niż):
1743
Data wydania (nie później niż):
1743
Że ty, wielki wziąwszy zysk z trudu i z twej drogi I zwiedziawszy narodów wielu obyczaje, Wrócisz się, da Bóg, zdrowo znowu w nasze kraje. Ni cię baba o kradzież wrzucona do wody, Ni dziewka psich głów pełna przywiedzie do szkody, Ni uszu twych głos panien zdradliwych dosięże, Ni srogość lakońskich skał nawy twej dolęże, Gdy Bóg, któregoś ty jest opiece oddany, Będzie cię bronił od wszej szkodliwej odmiany. • Ma morze faraona, którego w swej toni Zatopiło i z wojskiem za Żydy w pogoni, Ma Hylasa w kolchidzkiej zgubionego drodze, Ma Oronta z okrętem rozbitego srodze,
Palinura, Ezaka, Leandra, Milona,
Że ty, wielki wziąwszy zysk z trudu i z twej drogi I zwiedziawszy narodów wielu obyczaje, Wrócisz się, da Bóg, zdrowo znowu w nasze kraje. Ni cię baba o kradzież wrzucona do wody, Ni dziewka psich głów pełna przywiedzie do szkody, Ni uszu twych głos panien zdradliwych dosięże, Ni srogość lakońskich skał nawy twej dolęże, Gdy Bóg, któregoś ty jest opiece oddany, Będzie cię bronił od wszej szkodliwej odmiany. • Ma morze faraona, którego w swej toni Zatopiło i z wojskiem za Żydy w pogoni, Ma Hylasa w kolchidzkiej zgubionego drodze, Ma Oronta z okrętem rozbitego srodze,
Palinura, Ezaka, Leandra, Milona,
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 17
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
w różne zakręty jak Meander snuje, I Wilia, co imię swoje w Niemnie traci, I Dźwina, która w Rydze myto morzu płaci. Ale jeśli-ć by tyle rzek na strawę mało I kosztować ci by się wód słonych zachciało, Masz morza, lubo Białe, co po długich biegach Holenderskie przy naszych stawia nawy brzegach, Lubo Czarne, którego choć Ordyńczyk broni, Naszej jednak zdobyczą będzie, da Bóg, broni. Samej mi tylko, radzę-ć, nie tykaj Śreniawy, Której nurt nieraz bywał krwią pogańską krwawy; Niechaj ją Zefir wiecznie powiewając chłodzi, Niech jej wód zbytnią suszą krople nie odchodzi, Niech spokojnie w ozdobę
w różne zakręty jak Meander snuje, I Wilija, co imię swoje w Niemnie traci, I Dźwina, która w Rydze myto morzu płaci. Ale jeśli-ć by tyle rzek na strawę mało I kosztować ci by się wód słonych zachciało, Masz morza, lubo Białe, co po długich biegach Holenderskie przy naszych stawia nawy brzegach, Lubo Czarne, którego choć Ordyńczyk broni, Naszej jednak zdobyczą będzie, da Bóg, broni. Samej mi tylko, radzę-ć, nie tykaj Śreniawy, Której nurt nieraz bywał krwią pogańską krwawy; Niechaj ją Zefir wiecznie powiewając chłodzi, Niech jej wód zbytnią suszą krople nie odchodzi, Niech spokojnie w ozdobę
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 176
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
ścianę LT, (4.) PRZESTROGA. Począł Geometra rozmierzanie Pol wfigurach, nie od triangułu, pierwszej figury, ale od kwadratu krzyżokątnego. Ponieważ na sposobie rozmierzania pola kwadratu krzyżokątnego; funduje się inszych wszytkich figur płaskich rozmierzanie. Wykład. Z tej Nauki wyrachujesz. Wiele ludzi zmieścić się może w Kościele, którego nawa srzędnia, ode drzwi aż do kratek Ołtarzowych, jest długa na 100 łokci, a szeroka na 10, dawszy każdej osobie miejsca po łokciu jednym kwadratowym, dla sposobnego uklęknienia. Gdy albowiem 100, przemultyplikujesz przez 20; wynidzie liczba ludzi 2000 ile by się ich zmieścić mogło w nawie średniej Kościoła, gdyby ławki nie były
śćiánę LT, (4.) PRZESTROGA. Począł Geometrá rozmierzánie Pol wfigurách, nie od tryángułu, pierwszey figury, ále od kwádratu krzyżokątnego. Ponieważ ná sposobie rozmierzánia pola kwadratu krzyżokątnego; funduie się inszych wszytkich figur płáskich rozmierzánie. Wykłád. Z tey Náuki wyráchuiesz. Wiele ludźi zmieśćić się może w Kośćiele, ktorego nawá srzędnia, ode drzwi áż do kratek Ołtarzowych, iest długa ná 100 łokći, á szeroka ná 10, dawszy káżdey osobie mieysca po łokćiu iednym kwádratowym, dla sposobnego vklęknięnia. Gdy álbowiem 100, przemultyplikuiesz przez 20; wynidźie liczbá ludźi 2000 ile by się ich zmieśćić mogło w nawie srzedniey Kośćiołá, gdyby ławki nie były
Skrót tekstu: SolGeom_II
Strona: 76
Tytuł:
Geometra polski cz. 2
Autor:
Stanisław Solski
Drukarnia:
Jerzy i Mikołaj Schedlowie
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
podręczniki
Tematyka:
matematyka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1684
Data wydania (nie wcześniej niż):
1684
Data wydania (nie później niż):
1684
zmieścić się może w Kościele, którego nawa srzędnia, ode drzwi aż do kratek Ołtarzowych, jest długa na 100 łokci, a szeroka na 10, dawszy każdej osobie miejsca po łokciu jednym kwadratowym, dla sposobnego uklęknienia. Gdy albowiem 100, przemultyplikujesz przez 20; wynidzie liczba ludzi 2000 ile by się ich zmieścić mogło w nawie średniej Kościoła, gdyby ławki nie były szersze nad łokieć. Wiele Piechoty może stanąć w Dziedzińcu Pałacowym na kwadrat podłuźny, którego ściana jedna ma łokci 80, druga 60; dawszy każdemu miejsca wszerz po 3. stopy, a wzdłuż po stop piąci, tak wyrachujesz. Ze łokieć długi zawiera w sobie stop dwie, obrócić
zmieśćić się może w Kośćiele, ktorego nawá srzędnia, ode drzwi áż do kratek Ołtarzowych, iest długa ná 100 łokći, á szeroka ná 10, dawszy káżdey osobie mieysca po łokćiu iednym kwádratowym, dla sposobnego vklęknięnia. Gdy álbowiem 100, przemultyplikuiesz przez 20; wynidźie liczbá ludźi 2000 ile by się ich zmieśćić mogło w nawie srzedniey Kośćiołá, gdyby ławki nie były szersze nád łokieć. Wiele Piechoty może stánąć w Dżiedźińcu Páłacowym ná kwádrat podłuźny, ktorego śćiáná iedná ma łokći 80, druga 60; dawszy káżdemu mieyscá wszerz po 3. stopy, á wzdłuż po stop piąći, ták wyráchuiesz. Ze łokieć długi záwiera w sobie stop dwie, obroćić
Skrót tekstu: SolGeom_II
Strona: 76
Tytuł:
Geometra polski cz. 2
Autor:
Stanisław Solski
Drukarnia:
Jerzy i Mikołaj Schedlowie
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
podręczniki
Tematyka:
matematyka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1684
Data wydania (nie wcześniej niż):
1684
Data wydania (nie później niż):
1684
, skoro kwiat opadnie najpewniej, Tak matkę jako babkę kańczugiem rozrzewni. 121 (P). STARYCH I MŁODYCH OBYCZAJ PRZECIWNY
Nie wiem, zwyczajem czy to idzie rodem. Kto się staremu przypatruje z młodem: Tamten, przeżywszy ośmdziesiąt lat blisko, Już grób i w oczach mając stanowisko, Już, już do pala przypierając nawę, Im mniej ma drogi, więcej chce na strawę, Z wielkim niewczasem zbierane po trosze Szczędzi i gniecie opleśniałe grosze; Ten zaś, dopiero będąc w świata progu, Jeśli co w skrzynce lub zastanie w brogu, Gdy z uprzykrzonej wynidzie opieki, Nic nie uważa, jako trakt daleki: Za dzień rozproszy; zsiędzie
, skoro kwiat opadnie najpewniej, Tak matkę jako babkę kańczugiem rozrzewni. 121 (P). STARYCH I MŁODYCH OBYCZAJ PRZECIWNY
Nie wiem, zwyczajem czy to idzie rodem. Kto się staremu przypatruje z młodem: Tamten, przeżywszy ośmdziesiąt lat blisko, Już grób i w oczach mając stanowisko, Już, już do pala przypierając nawę, Im mniej ma drogi, więcej chce na strawę, Z wielkim niewczasem zbierane po trosze Szczędzi i gniecie opleśniałe grosze; Ten zaś, dopiero będąc w świata progu, Jeśli co w skrzynce lub zastanie w brogu, Gdy z uprzykrzonej wynidzie opieki, Nic nie uważa, jako trakt daleki: Za dzień rozproszy; zsiędzie
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 255
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987