Mościa pani zdrowa.” A ta, ciężko westchnąwszy: „O, prawdziwie dobrze, Bo bez niego jakby mię rozbierał po ziobrze. I jeśli łaska, nie daj dłużej mi się męczyć, A chciej po nieboszczyku inszego nastręczyć.” Słucham, co ona prawi; aż potem: wej, wdówka, Jak ci nicuje, jak ci podchwytuje słówka! 121 (P). FEMINA TACTU, VISU BASILISCUS
Wróć się nazad, potkawszy, albo mijaj bokiem: Lep dotknieniem niewiasta, bazyliszek okiem, Smok śmiertelny zapachem, syrena w języku, Skosztujesz, już nie trzeba gorzej arszeniku, Ręce srogie harpije; tak na duszy trupem, Na ciele
Mościa pani zdrowa.” A ta, ciężko westchnąwszy: „O, prawdziwie dobrze, Bo bez niego jakby mię rozbierał po ziobrze. I jeśli łaska, nie daj dłużej mi się męczyć, A chciej po nieboszczyku inszego nastręczyć.” Słucham, co ona prawi; aż potem: wej, wdówka, Jak ci nicuje, jak ci podchwytuje słówka! 121 (P). FEMINA TACTU, VISU BASILISCUS
Wróć się nazad, potkawszy, albo mijaj bokiem: Lep dotknieniem niewiasta, bazyliszek okiem, Smok śmiertelny zapachem, syrena w języku, Skosztujesz, już nie trzeba gorzej arszeniku, Ręce srogie harpije; tak na duszy trupem, Na ciele
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 60
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
niby cierpieli, ni potrzebowaliby. Sama tylko miłość po nich byłaby szukana, a nie i wiara, w którym postępku co Katolicy nawracaniem nazywają, i za rzecz mają zbawienną, to Heretycy rzeczą mianują nieprzyjaźliwą, i przenagabaniem tytułują. Ale jako rarzą, tak sobie świętobliwe w tym razie Katolickie postępki Heretycy niech słowy nicują. Ja to com na okazanie i na zniesienie błędów i Herezji tego Filaleta, a przy nim dwu inszych mało wyżej nazwiskiem położonych, za pomocą Bożą, Orthodoxè i Catholicè napisał, przezacnemu Wielmożności twej Imieniowi i obronie poświęcam, mając za to, że Wielm: twoja z tego krótkiego Scriptu o Z. Z Z
niby ćierpieli, ni potrzebowáliby. Sámá tylko miłość po nich byłáby szukána, á nie y wiárá, w ktorym postępku co Kátholicy náwracániem názywáią, y zá rzecz máią zbáwienną, to Haeretycy rzeczą miánuią nieprzyiáźliwą, y przenágábániem tytułuią. Ale iáko rarzą, ták sobie świętobliwe w tym ráźie Katholickie postępki Haereticy niech słowy nicuią. Ia to com ná okazánie y ná znieśienie błędow y Haereziy tego Philáletá, á przy nim dwu inszych máło wyżey názwiskiem położonych, zá pomocą Bożą, Orthodoxè y Catholicè nápisał, przezacnemu Wielmożnośći twey Imieniowi y obronie poświącam, máiąc zá to, że Wielm: twoiá z tego krotkiego Scriptu o S. S S
Skrót tekstu: SmotApol
Strona: 6
Tytuł:
Apologia peregrinacjej do Krajów Wschodnich
Autor:
Melecjusz Smotrycki
Miejsce wydania:
Dermań
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma religijne
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1628
Data wydania (nie wcześniej niż):
1628
Data wydania (nie później niż):
1628
wichry i chmury gradowe, Ten i straszliwe grzmoty piorunowe Trzyma, od tego w twardą klobę wzięty Piszczy jako wąż i sam czart przeklęty. Trzykroć szczęśliwy, co i jawnej zwady I potajemnej ostrzeże się zdrady Nieprzyjaciela tego, który soszy Szpiki, a ciało zabiwszy i duszy Jeszcze chce szkodzić, gdy jej potępienie Naznacza, cudze nicując sumnienie, Który nie tylko na niższe Triony, Ale na same niedostępne trony Najwyższych niebios (o złości przeklęta) Targać się waży. Jak wielekroć święta Slolica pańska miewa obelżenia Od przeklętego języka bluźnienia?
Taż niepobożność i zajadłość wściekła Często w najgłębsze prowadzi go piekła, Stąd ćmy nieczystych duchów niezliczone, W ten świat na
wichry i chmury gradowe, Ten i straszliwe grzmoty piorunowe Trzyma, od tego w twardą klobę wzięty Piszczy jako wąż i sam czart przeklęty. Trzykroć szczęśliwy, co i jawnej zwady I potajemnej ostrzeże się zdrady Nieprzyjaciela tego, ktory soszy Szpiki, a ciało zabiwszy i duszy Jeszcze chce szkodzić, gdy jej potępienie Naznacza, cudze nicując sumnienie, Ktory nie tylko na niższe Triony, Ale na same niedostępne trony Najwyższych niebios (o złości przeklęta) Targać się waży. Jak wielekroć święta Slolica pańska miewa obelżenia Od przeklętego języka bluźnienia?
Taż niepobożność i zajadłość wściekła Często w najgłębsze prowadzi go piekła, Ztąd ćmy nieczystych duchow niezliczone, W ten świat na
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 445
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
. Cnota jest tym klejnotem, u której też waży Mieć albo nie mieć namniej; sobie nie pobłaży W tych doczesnych łakotkach, bo ich ani szuka, Ani, jeśli wypadną, na Fortunę fuka. Już, już w niebie nadzieją coś lepszego trzyma, Niechaj się śmierć, niechaj się Fortuna odyma, Niechaj ta świat nicuje, tamta ostrzy noże – W wiecznej jej szczęśliwości uszkodzić nie może. Człowiek cnotliwy pełen prawdziwej nadzieje, Niech się silą, jako chcą, tylko się im śmieje, Bo i śmierć, i Fortuna w niebie wrócą licem, Jeźli go oszukanym tu odbyły nicem. O Panie, z Twojej ręki idą wszystkie dary!
. Cnota jest tym klejnotem, u której też waży Mieć albo nie mieć namniej; sobie nie pobłaży W tych doczesnych łakotkach, bo ich ani szuka, Ani, jeśli wypadną, na Fortunę fuka. Już, już w niebie nadzieją coś lepszego trzyma, Niechaj się śmierć, niechaj się Fortuna odyma, Niechaj ta świat nicuje, tamta ostrzy noże – W wiecznej jej szczęśliwości uszkodzić nie może. Człowiek cnotliwy pełen prawdziwej nadzieje, Niech się silą, jako chcą, tylko się im śmieje, Bo i śmierć, i Fortuna w niebie wrócą licem, Jeźli go oszukanym tu odbyły nicem. O Panie, z Twojej ręki idą wszystkie dary!
Skrót tekstu: MorszSŻaleBar_II
Strona: 112
Tytuł:
Smutne żale...
Autor:
Stanisław Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
epitafia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1698
Data wydania (nie wcześniej niż):
1698
Data wydania (nie później niż):
1698
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Poeci polskiego baroku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jadwiga Sokołowska, Kazimiera Żukowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1965
widzą, Zwłaszcza gdy szydzą.
Gdybyć kto zadał, ze to nieprawdziwa, Pięscią go w gębę, niech się nie ozywa; Gdyż i on nie znał, i nie był na świecie, A przecię plecie. LAMENT POGRZEBNY PANA MATYSA ODLUDKA Pryncypała Łotrowskiego.
Którzy ludziom następnym po nas opisują, Różne rożnych zwyczaje narodów nicują, Piszą to: iż niektórzy pierwszy dzień zrodzenia Pokrewnych lub przyjaznych czynią obchodzenia Z tak wielkim wylaniem łez, jak gdyby ich szkoda Potkała jaka znaczna, lub ciężka przygoda Podług wyroków boskich; drugim zaś dług śmierci Niewymowną uciechę, radość w sercu wierci. Lecz ja przewieść nie mogę takiego zwyczaju Na sobie, jako to ci
widzą, Zwłascza gdy szydzą.
Gdybyć kto zadał, ze to nieprawdziwa, Pięscią go w gębę, niech sie nie ozywa; Gdyż i on nie znał, i nie był na świecie, A przecię plecie. LAMENT POGRZEBNY PANA MATYSA ODLUDKA Pryncypała Łotrowskiego.
Którzy ludziom następnym po nas opisują, Różne rożnych zwyczaje narodów nicują, Piszą to: iż niektórzy pierwszy dzień zrodzenia Pokrewnych lub przyjaznych czynią obchodzenia Z tak wielkim wylaniem łez, jak gdyby ich szkoda Potkała jaka znaczna, lub ciężka przygoda Podług wyroków boskich; drugim zaś dług śmierci Niewymowną uciechę, radość w sercu wierci. Lecz ja przewieść nie mogę takiego zwyczaju Na sobie, jako to ci
Skrót tekstu: WierszŻałBad
Strona: 9
Tytuł:
Naema abo wiersz żałosny
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1614
Data wydania (nie wcześniej niż):
1614
Data wydania (nie później niż):
1614
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Polska satyra mieszczańska. Nowiny sowiźrzalskie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Karol Badecki
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Polska Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1950
, a darmo, tak czoło postrzyka, Żeby nie wybrał skóry na boratyńczyka. Ba, diabła, szelągić to. Jam mniemał, że strupy. Śmieszna: szeląg na czele, a stempel u dupy. 213. NA ZAZDROŚĆ
Ssi, Momie, ssi, bo łacniej, niźli swoje pisać, Cudzą pracę nicować, szpocić i wysysać. Kto tyle śmie, co umie, ten pochwały godny; Kto sobie mądry, głupstwa wizerunk dowodny. 214. EGZORCYSTA NOWY
Diabelstwem są pieniądze, święte piszą listy; Dobrze utracyjuszów nazwać egzorcysty. 215. ŻOŁNIERZ Z WDOWĄ
Jeden się stary żołnierz chcąc zalecić wdowie, W rzeczy sobie podpiwszy: „
, a darmo, tak czoło postrzyka, Żeby nie wybrał skóry na boratyńczyka. Ba, diabła, szelągić to. Jam mniemał, że strupy. Śmieszna: szeląg na czele, a stempel u dupy. 213. NA ZAZDROŚĆ
Ssi, Momie, ssi, bo łacniej, niźli swoje pisać, Cudzą pracę nicować, szpocić i wysysać. Kto tyle śmie, co umie, ten pochwały godny; Kto sobie mądry, głupstwa wizerunk dowodny. 214. EGZORCYSTA NOWY
Diabelstwem są pieniądze, święte piszą listy; Dobrze utracyjuszów nazwać egzorcysty. 215. ŻOŁNIERZ Z WDOWĄ
Jeden się stary żołnierz chcąc zalecić wdowie, W rzeczy sobie podpiwszy: „
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 289
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
DAMĄ
Zimie rano kawaler swojej pyta damy, Jako spała: „Bowiem mnie przecie grzały szlamy, Lecz Waszmości nie wiem co, chyba cnota sama.” „Cóż, albo nie odziana?” — odpowie mu dama. A ów: „Biednież zagrzeje po wierzchu opucha.” „Pozwoliłabym i ja nicować kożucha.” 407. PANNY
Nie bez jawnej nadobną pannę ktoś przyczyny, Póki nowa, przyrównał do angielskiej cyny: Niechże na nią aby raz sztukę mięsa włoży, Jak żywo się jej kucharz już nie dochędoży; Niechaj ją wiechciem w nocy, niech szoruje we dnie, Co dalej, to cieńczeje, co dalej
DAMĄ
Zimie rano kawaler swojej pyta damy, Jako spała: „Bowiem mnie przecie grzały szlamy, Lecz Waszmości nie wiem co, chyba cnota sama.” „Cóż, albo nie odziana?” — odpowie mu dama. A ów: „Biednież zagrzeje po wierzchu opucha.” „Pozwoliłabym i ja nicować kożucha.” 407. PANNY
Nie bez jawnej nadobną pannę ktoś przyczyny, Póki nowa, przyrównał do angielskiej cyny: Niechże na nię aby raz sztukę mięsa włoży, Jak żywo się jej kucharz już nie dochędoży; Niechaj ją wiechciem w nocy, niech szoruje we dnie, Co dalej, to cieńczeje, co dalej
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 361
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
wielkich czynów. O cnej kompanijej swego wojewody Chcę kęs namienić, bo jeśli nagrody To jest pochwały za to nie dostanie, I wstyd i praca w domu się zostanie. A zaś wyszedszy na widok przestrony, Nie jeden Zoil kieł swój wyostrzony Utopiłby w niej, to samę szacując, To słowa szpocąc, to koncept nicując.
I gdyby wszytkich się nie wyraziło, Snadźby to samo wielu uraziło. Jakobym widział, a ono z ochotą Mój wojewoda, swą wrodzoną cnotą l znacznych w boju Denhofów przykłady Wzbudzony, ichże krwawe tłoczy ślady. Ogromną rotę swego kopijnika I dzielną ręką ścieląc wielkie kupy, Przywodząc, szyki pogańskie przenika.
wielkich czynow. O cnej kompaniej swego wojewody Chcę kęs namienić, bo jeśli nagrody To jest pochwały za to nie dostanie, I wstyd i praca w domu się zostanie. A zaś wyszedszy na widok przestrony, Nie jeden Zoil kieł swoj wyostrzony Utopiłby w niej, to samę szacując, To słowa szpocąc, to koncept nicując.
I gdyby wszytkich się nie wyraziło, Snadźby to samo wielu uraziło. Jakobym widział, a ono z ochotą Moj wojewoda, swą wrodzoną cnotą l znacznych w boju Denhoffow przykłady Wzbudzony, ichże krwawe tłoczy ślady. Ogromną rotę swego kopijnika I dzielną ręką ścieląc wielkie kupy, Przywodząc, szyki pogańskie przenika.
Skrót tekstu: TrembWierszeWir_II
Strona: 281
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Jakub Teodor Trembecki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1643 a 1719
Data wydania (nie wcześniej niż):
1643
Data wydania (nie później niż):
1719
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1911
zbiera.
Pijany nic nie zataji. Kiedy się wino wzburzy, wszystko na wierzch wynurzy.
Kiedy łuk za barzo napniesz, tedy się zerwie.
Cnota wpiecu nie lega.
Skaleki pan, z klechy pleban.
Żywot krótki wiele nauk potrzebuje.
Gdzie szczęścia niemasz kunszt nie pomoże.
Kto czego nie pojmuje to rad nicuje.
Rzemiosło ma złote dno.
Każdy wswej nauce biegły.
Przez naukę nie jeden przyszedł dosławy.
Zna się na tym jak wilk na gwiazdach.
Wielka boleść kiedy się chce jeść. Głodny kija się nie boi.
Cechowanych się strzeż. Nie darmo cię natura nacechowała.
Jeszcze daleko wieczor, Nie wiesz co cię potkać
zbiera.
Pijany nic nie zataji. Kiedy śię wino wzburzy, wszystko na wierzch wynurzy.
Kiedy łuk za barzo napniesz, tedy śię zerwie.
Cnota wpiecu nie lega.
Zkaleki pan, z klechy pleban.
Zywot krotki wiele nauk potrzebuje.
Gdzie szczęśćia niemasz kunszt nie pomoże.
Kto cżego nie poymuje to rad nicuje.
Rzemiosło ma złote dno.
Każdy wswey nauce biegły.
Przez naukę nie jeden przyszedł dosławy.
Zna śię na tym jak wilk na gwiazdach.
Wielka boleść kiedy śię chce jeść. Głodny kija śię nie boji.
Cechowanych śię strzeż. Nie darmo cię natura nacechowała.
Jeszcze daleko wiecżor, Nie wiesz co cię potkać
Skrót tekstu: FlorTriling
Strona: 17
Tytuł:
Flores Trilingues
Autor:
Anonim
Drukarnia:
Johannes Zacharias Stollius
Miejsce wydania:
Gdańsk
Region:
Pomorze i Prusy
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
przysłowia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1702
Data wydania (nie wcześniej niż):
1702
Data wydania (nie później niż):
1702
, Ganią im staroświeckie, co było przed laty, Mniej wynidzie na ty.
Wprawdzie-ć mniej materii, lecz więcej od szycia, Bo zaraz krawiec powie: prace do zabicia, Zmieszkało do picia.
Jeszcze znowu za jedwab, a niciami szyją, Co od ludzi wyszalą, to zaś za to piją, Starzyznę nicują.
A też-ci ich, do Boga, po miasteczkach małych, Trzymających o sobie i nader zuchwałych, O postawkę dbałych.
Nieźleby też to czasem po krawiecku chodzić, A na stroje ziemiańskie bezpiecznie nie godzić, A ludziom nie szkodzić.
Dosyć kozie ogona, jako mówią, po rzyć, Tak i krawcy mogą
, Ganią im staroświeckie, co było przed laty, Mniej wynidzie na ty.
Wprawdzie-ć mniej materyej, lecz więcej od szycia, Bo zaraz krawiec powie: prace do zabicia, Zmieszkało do picia.
Jeszcze znowu za jedwab, a niciami szyją, Co od ludzi wyszalą, to zaś za to piją, Starzyznę nicują.
A też-ci ich, do Boga, po miasteczkach małych, Trzymających o sobie i nader zuchwałych, O postawkę dbałych.
Nieźleby też to czasem po krawiecku chodzić, A na stroje ziemiańskie bezpiecznie nie godzić, A ludziom nie szkodzić.
Dosyć kozie ogona, jako mówią, po rzyć, Tak i krawcy mogą
Skrót tekstu: WychWieś
Strona: 17
Tytuł:
Kiermasz wieśniacki
Autor:
Jan z Wychylówki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
dialogi, fraszki i epigramaty, pieśni
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1618
Data wydania (nie wcześniej niż):
1618
Data wydania (nie później niż):
1618
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Teodor Wierzbowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
K. Kowalewski
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1902