Najaśniejszy Miłościwy Królu, Panie, Panie nasz Miłościwy!
Pisanie takie WKMci, jako mi nad wszytkę nadzieję przypadło, tak też wielki smętek, z strachem zmieszany, we mnie pobudziło, bo one głosy o tym, żeś WKM. w tymże domu małżeństwo powtórzyć miał, raczej złości ludzkiej sławie i pobożności WKMci nieżyczliwych przypisowałem, aniżbym był miał temu wiarę dać, a dopiroż za deklaracją WKMci, po kilkakroć uczynioną, żeś o rodzonej siostrze myślić nie chciał. Acz tedy nie jedno życzę, abyś WKM. znowu w tym stanie będąc, długo w nim fortunnie a z pociechą swą i naszą żył, ale
Najaśniejszy Miłościwy Królu, Panie, Panie nasz Miłościwy!
Pisanie takie WKMci, jako mi nad wszytkę nadzieję przypadło, tak też wielki smętek, z strachem zmieszany, we mnie pobudziło, bo one głosy o tym, żeś WKM. w tymże domu małżeństwo powtórzyć miał, raczej złości ludzkiej sławie i pobożności WKMci nieżyczliwych przypisowałem, aniżbym był miał temu wiarę dać, a dopiroż za deklaracyą WKMci, po kilkakroć uczynioną, żeś o rodzonej siestrze myślić nie chciał. Acz tedy nie jedno życzę, abyś WKM. znowu w tym stanie będąc, długo w nim fortunnie a z pociechą swą i naszą żył, ale
Skrót tekstu: SkryptWojCz_II
Strona: 265
Tytuł:
Mikołaj Zebrzydowski, Skrypt p. Wojewody krakowskiego, na zjeździe stężyckim niektórym pp. senatorom dany, 1606
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1606
Data wydania (nie wcześniej niż):
1606
Data wydania (nie później niż):
1606
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Pisma polityczne z czasów rokoszu Zebrzydowskiego 1606-1608
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1918
mężny Piroe, takich słońc woźniku, Jakoby cię kto spętał, jakbyś chodził w łyku, Jakby cię owałaszył, jakbyć rzeczy nie szły, Takeś skrzydła opuścił w kampanijej przeszłej? Nie smucić, ale płakać, nie płakać, lecz ryczeć Trzeba, gdy komu przyjdzie tak marnie skaliczeć. O losy nieszczęśliwe, nieżyczliwe wrogi! Oświadczam się przed ludźmi, oświadczam przed bogi, Świadkiem to słońce, które póki swoich koni Lichej Faetonowej nie puściło dłoni, Nie błądziły, wiadomych lecz słuchając ręku, Jeźdźca, lubo na wozie, lub siedział na łęku, Zwykłym do oceanu nosiły gościńcem; Z nieumiejętnym rządcą wszytko poszło młyńcem. Tegoć się i
mężny Piroe, takich słońc woźniku, Jakoby cię kto spętał, jakbyś chodził w łyku, Jakby cię owałaszył, jakbyć rzeczy nie szły, Takeś skrzydła opuścił w kampanijej przeszłej? Nie smucić, ale płakać, nie płakać, lecz ryczeć Trzeba, gdy komu przyjdzie tak marnie skaliczeć. O losy nieszczęśliwe, nieżyczliwe wrogi! Oświadczam się przed ludźmi, oświadczam przed bogi, Świadkiem to słońce, które póki swoich koni Lichej Faetonowej nie puściło dłoni, Nie błądziły, wiadomych lecz słuchając ręku, Jeźdźca, lubo na wozie, lub siedział na łęku, Zwykłym do oceanu nosiły gościńcem; Z nieumiejętnym rządcą wszytko poszło młyńcem. Tegoć się i
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 188
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
Lilie wynikną wszędzie.
Ockni się, już pod twoimi Oknami kryształowymi Słowik w przyległej leszczynie Jeszcze o pierwszej godzinie
Błagając okropne cienie Żałosne powtarza pienie, Pomniąc na nieuleczone Rany w sercu zatajone.
Z tymci się ja zgodzić mogę Mając wielką w sercu trwogę, Gdy cię nie dobrego pana Lecz srogiego znam tyrana;
Gdy twe oko nieżyczliwe Moje serce nieszczęśliwe
Tak w popioły obróciło, Jak słońce ziemię spaliło,
Gdy woźnica niewiadomy Źle woz kierował złocony. Wami, o progi kochane Świadczę, na was skłopotane
Skronie się moje skłoniły, Wyście je snem posiliły. Jeżeli snem słusznie mienię Zdumiałych zmysłów strętwienie
I wiedz to, jeśli mię dalej Serce się twe
Lilie wynikną wszędzie.
Ockni się, już pod twoimi Oknami kryształowymi Słowik w przyległej leszczynie Jeszcze o pierwszej godzinie
Błagając okropne cienie Żałosne powtarza pienie, Pomniąc na nieuleczone Rany w sercu zatajone.
Z tymci się ja zgodzić mogę Mając wielką w sercu trwogę, Gdy cię nie dobrego pana Lecz srogiego znam tyrana;
Gdy twe oko nieżyczliwe Moje serce nieszczęśliwe
Tak w popioły obrociło, Jak słońce ziemię spaliło,
Gdy woźnica niewiadomy Źle woz kierował złocony. Wami, o progi kochane Świadczę, na was skłopotane
Skronie się moje skłoniły, Wyście je snem posiliły. Jeżeli snem słusznie mienię Zdumiałych zmysłow ztrętwienie
I wiedz to, jeśli mię dalej Serce się twe
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 378
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
swe spólnem mieli bić żelazem. Czego poganin zląkłszy się szalony, Aż on przypada, aż on upierzony Opuszcza ogon, który po Azji I wszystkiej świeżo toczył Rumelii: Czemu krew lejem, i przyjaźni starej Nie ponowimy przez nowe ofiary? Niech pozrzą Scylle, niech haniebnie giną, Którzy zabojów tych wszystkich przyczyną. Ah! nieżyczliwe sprawowały nieba. Że jako owym tego było trzeba, Mając nad karkiem swoje rozułbasze, Tak i nam Prusy dokuczały nasze. Zaczem, nie trudno pojrzawszy po sobie, Opłonąć z ognia stronie mogły obie; Że one które światu tak groziły, W słusznych swych szrankach machiny stanęły.
Ale do czasu i ten utajony Pod
swe spólnem mieli bić żelazem. Czego poganin zląkłszy się szalony, Aż on przypada, aż on upierzony Opuszcza ogon, który po Azyi I wszystkiej świeżo toczył Rumelii: Czemu krew lejem, i przyjaźni starej Nie ponowimy przez nowe ofiary? Niech pozrzą Scylle, niech haniebnie giną, Którzy zabojów tych wszystkich przyczyną. Ah! nieżyczliwe sprawowały nieba. Że jako owym tego było trzeba, Mając nad karkiem swoje rozułbasze, Tak i nam Prusy dokuczały nasze. Zaczem, nie trudno pojrzawszy po sobie, Opłonąć z ognia stronie mogły obie; Że one które światu tak groziły, W słusznych swych szrankach machiny stanęły.
Ale do czasu i ten utajony Pod
Skrót tekstu: TwarSRytTur
Strona: 59
Tytuł:
Zbiór różnych rytmów
Autor:
Samuel Twardowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1631 a 1661
Data wydania (nie wcześniej niż):
1631
Data wydania (nie później niż):
1661
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Kazimierz Józef Turowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Drukarnia "Czasu"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1861
nie znaj słońca ni światła Cyntyjej, niech cię roczne dni puszczą wiecznej amnistyjej. Zgiń, jak i ów, którego miesiące nie chciały mieć w kompucie, gdy greckie czasy zaczynały. Jeślibyś się powrócił, miej czoło ciemnymi sturbowane deszczami, głowę umarzłymi potłuczoną gradami; niech pioruny mściwe roztrzasną cię, byś uznał nieba nieżyczliwe”. Uznawam nie w czas, że się przyjaciół spełniły wróżki, gdy mię nieszczęścia wkoło otoczyły. Takem drogo dostana, odtąd oczy moje gorzkich łez ustawiczne wylewają zdroje, albowiem gdy mi potym dziecinną sprawiono pstrą sukienkę i w cyrki grawać pozwolono, chwytałam się nauki, alem nie wskórała, bom zaraz
nie znaj słońca ni światła Cyntyjej, niech cię roczne dni puszczą wiecznej amnistyjej. Zgiń, jak i ów, którego miesiące nie chciały mieć w kompucie, gdy greckie czasy zaczynały. Jeślibyś się powrócił, miej czoło ciemnymi sturbowane deszczami, głowę umarzłymi potłuczoną gradami; niech pioruny mściwe roztrzasną cię, byś uznał nieba nieżyczliwe”. Uznawam nie w czas, że się przyjaciół spełniły wróżki, gdy mię nieszczęścia wkoło otoczyły. Takem drogo dostana, odtąd oczy moje gorzkich łez ustawiczne wylewają zdroje, albowiem gdy mi potym dziecinną sprawiono pstrą sukienkę i w cyrki grawać pozwolono, chwytałam się nauki, alem nie wskórała, bom zaraz
Skrót tekstu: HugLacPrag
Strona: 151
Tytuł:
Pobożne pragnienia
Autor:
Herman Hugon
Tłumacz:
Aleksander Teodor Lacki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1673
Data wydania (nie wcześniej niż):
1673
Data wydania (nie później niż):
1673
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Krzysztof Mrowcewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
"Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1997
Twojej światłości. Niech jako skała stoję i niechaj nie mogą Nóg mych zepchnąć gwałtowne wiatry żadną trwogą. Ty sam do skutku przywiedź przedsięwzięcie moje, Przez najświętsze, o Boże, miłosierdzie Twoje. Chciej tak zawsze umysł mój obracać ku cnocie, By się więcej nie chylił nigdy ku sromocie. Ja się będę nad wolą ludzi nieżyczliwych Jeszcze liczył w regestrze na świecie szczęśliwych. I stąd będę moc Twoję i dobroć wyznawał, Gdy Ty duszy i ciału łaskę będziesz dawał. A wy, co w swym rzemieśle fałszu się uczycie I zdrad swych złoto mając rogi swe wznosicie, Przestańcie szczypać darmo, a żałujcie raczej Praktyk swych, które ludzi wwodzą do rozpaczy
Twojej światłości. Niech jako skała stoję i niechaj nie mogą Nóg mych zepchnąć gwałtowne wiatry żadną trwogą. Ty sam do skutku przywiedź przedsięwzięcie moje, Przez najświętsze, o Boże, miłosierdzie Twoje. Chciej tak zawsze umysł mój obracać ku cnocie, By się więcej nie chylił nigdy ku sromocie. Ja się będę nad wolą ludzi nieżyczliwych Jeszcze liczył w regestrze na świecie szczęśliwych. I stąd będę moc Twoję i dobroć wyznawał, Gdy Ty duszy i ciału łaskę będziesz dawał. A wy, co w swym rzemieśle fałszu się uczycie I zdrad swych złoto mając rogi swe wznosicie, Przestańcie szczypać darmo, a żałujcie raczej Praktyk swych, które ludzi wwodzą do rozpaczy
Skrót tekstu: ArciszLamBar_I
Strona: 388
Tytuł:
Lament
Autor:
Krzysztof Arciszewski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1622
Data wydania (nie wcześniej niż):
1622
Data wydania (nie później niż):
1622
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Poeci polskiego baroku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jadwiga Sokołowska, Kazimiera Żukowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1965
, a teraźniejszy wojewoda pomorski, był natenczas w Wołczynie u księcia kanclerza lit. i pisał do mnie list, życząc, abyśmy pozostałą w gotowiźnie sumę księciu kanclerzowi lit. do schowania oddali, a przez to uniknęli, aby matka nasza tych pieniędzy od nas nie odebrała. Mostowski wuj to nasz, ale tak nam nieżyczliwy, aby się naszą sumą księciu kanclerzowi przysłużył, a potem dla dalszej przysługi areszt by od matki naszej do księcia kanclerza prokurował i tak od tej depozytowej sumy żadnej by prowizji książę kanclerz nie płacił, i nas by, mając u siebie sumę, jak za łeb trzymał. Odradziłem to braci mojej, co łatwo do
, a teraźniejszy wojewoda pomorski, był natenczas w Wołczynie u księcia kanclerza lit. i pisał do mnie list, życząc, abyśmy pozostałą w gotowiźnie sumę księciu kanclerzowi lit. do schowania oddali, a przez to uniknęli, aby matka nasza tych pieniędzy od nas nie odebrała. Mostowski wuj to nasz, ale tak nam nieżyczliwy, aby się naszą sumą księciu kanclerzowi przysłużył, a potem dla dalszej przysługi areszt by od matki naszej do księcia kanclerza prokurował i tak od tej depozytowej sumy żadnej by prowizji książę kanclerz nie płacił, i nas by, mając u siebie sumę, jak za łeb trzymał. Odradziłem to braci mojej, co łatwo do
Skrót tekstu: MatDiar
Strona: 406
Tytuł:
Diariusz życia mego, t. I
Autor:
Marcin Matuszewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1754 a 1765
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1765
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Bohdan Królikowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1986
proponować adaequata media ad satisfactionem et securitatem honoru mego, ale mi nic nie proponował. Także Mostowski, naówczas starosta piotrkowski, a teraźniejszy wojewoda pomorski, wuj mój, zaślepiony podchlebstwem dla księcia kanclerza, nie tylko mi odradzał procederu prawnego, ale jeszcze szkodliwe proponował media, abym przepraszał. Żałosny tedy byłem na tak nieżyczliwego wuja i słuchać go nie chciałem.
Tandem król, kazawszy niby nakryć do stołu, jakoby miał po obiedzie odjeżdżać ze Wschowy do Drezna, razem przed obiadem z królową wyszedł, wsiadł do karety i wyjechał do Drezna, po którego odjeździe, jeszcze dzień zabawiwszy w Wschowie, wyjechaliśmy z starostą brańskim i
proponować adaequata media ad satisfactionem et securitatem honoru mego, ale mi nic nie proponował. Także Mostowski, naówczas starosta piotrkowski, a teraźniejszy wojewoda pomorski, wuj mój, zaślepiony podchlebstwem dla księcia kanclerza, nie tylko mi odradzał procederu prawnego, ale jeszcze szkodliwe proponował media, abym przepraszał. Żałosny tedy byłem na tak nieżyczliwego wuja i słuchać go nie chciałem.
Tandem król, kazawszy niby nakryć do stołu, jakoby miał po obiedzie odjeżdżać ze Wschowy do Drezna, razem przed obiadem z królową wyszedł, wsiadł do karety i wyjechał do Drezna, po którego odjeździe, jeszcze dzień zabawiwszy w Wschowie, wyjechaliśmy z starostą brańskim i
Skrót tekstu: MatDiar
Strona: 538
Tytuł:
Diariusz życia mego, t. I
Autor:
Marcin Matuszewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1754 a 1765
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1765
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Bohdan Królikowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1986
. Ks. Lit. in paritate votorum stałej, gdy WYMPanowie deputaci z różnych województw i powiatów obrani, między którymi i żałujący delator u kolegi swego JOKsięcia IMci marszałka trybunalskiego na obiedzie znajdowali się, tedy obżałowany IMĆ Pan Wołodkowicz, czy to propria authoritate,
czyli też ex suggestu malevolorumz własnego popędu czy też z podszeptu nieżyczliwych, jednych deputatów pozamykawszy, w prywatnej detencji areszcie trzymając, żałującego zaś kwerulanta skarżącego się nic sobie nie winnego, a barziej in humillima patientia wszystkie tyry z pokorną cierpliwością wszystkie przymówki i przykrości od obżałowanego IMci znoszącego, nie dość na tym, po różnych na równego sobie kolegę cum summa vexa honoru przymówkach do podpisu mniemanego pluralitatis
. Ks. Lit. in paritate votorum stałej, gdy WJMPanowie deputaci z różnych województw i powiatów obrani, między którymi i żałujący delator u kolegi swego JOKsięcia JMci marszałka trybunalskiego na obiedzie znajdowali się, tedy obżałowany JMĆ Pan Wołodkowicz, czy to propria authoritate,
czyli też ex suggestu malevolorumz własnego popędu czy też z podszeptu nieżyczliwych, jednych deputatów pozamykawszy, w prywatnej detencji areszcie trzymając, żałującego zaś kwerulanta skarżącego się nic sobie nie winnego, a barziej in humillima patientia wszystkie tyry z pokorną cierpliwością wszystkie przymówki i przykrości od obżałowanego JMci znoszącego, nie dość na tym, po różnych na równego sobie kolegę cum summa vexa honoru przymówkach do podpisu mniemanego pluralitatis
Skrót tekstu: MatDiar
Strona: 670
Tytuł:
Diariusz życia mego, t. I
Autor:
Marcin Matuszewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1754 a 1765
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1765
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Bohdan Królikowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1986
ostrogską, o której
wyżej się obszernie wyraziło, źle sobie postępowali, którzy dworskim insynuacjom sprzeciwili się, że przez to dwór urażony dalszej żwawości przeciwko fakcji księcia Czartoryskiego, kanclerza koronnego, nie popierał i tęż robotę tak chwalebnie zaczętą osłabił. I o tym projekcie mówił, co za potrzeba te manifesta robić, dworowi czynić się nieżyczliwym i tym potencjom, które z nim trzymają, przeciwnie eksponować się. Aprobowałem zdanie księcia hetmana i ekskuzowałem się, że więcej do tego nie należę, jak tylko, że hetman wielki koronny, wiedząc, że jadę do Wilna, przeze mnie ten list pisał. Przecież książę hetman zaczął być łaskawszy na mnie.
ostrogską, o której
wyżej się obszernie wyraziło, źle sobie postępowali, którzy dworskim insynuacjom sprzeciwili się, że przez to dwór urażony dalszej żwawości przeciwko fakcji księcia Czartoryskiego, kanclerza koronnego, nie popierał i tęż robotę tak chwalebnie zaczętą osłabił. I o tym projekcie mówił, co za potrzeba te manifesta robić, dworowi czynić się nieżyczliwym i tym potencjom, które z nim trzymają, przeciwnie eksponować się. Aprobowałem zdanie księcia hetmana i ekskuzowałem się, że więcej do tego nie należę, jak tylko, że hetman wielki koronny, wiedząc, że jadę do Wilna, przeze mnie ten list pisał. Przecież książę hetman zaczął być łaskawszy na mnie.
Skrót tekstu: MatDiar
Strona: 823
Tytuł:
Diariusz życia mego, t. I
Autor:
Marcin Matuszewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1754 a 1765
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1765
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Bohdan Królikowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1986