, Wszakże nie diamentem twardym zahartował, Patrząc na me łzy, snadźby swoim nie folgował. A ja na tenczas ciebie, ba i dziś, przez skały Będę mijał, choćby też i morskie mię wały Pożarły, byłem kraje opuścił mierzione, Gdzie mię fale i wiatry zaniosą szalone. Tam na swoje nieszczęście i niebaczność twoję, Morzu, wiatrom i skałom powiem skargi moje, Opowiem i przepaściom; przepaści snadź ruszę, Który serca twardego poruszyć nie tuszę. Zwierzom dzikim i głuchym będę skarżyć lasom, I też skargi najdalszym przez wiersz podam czasom. A wy wiatry, co morzem rzucacie burzliwym, Zatopcie mię, niżbym się wrócił jej życzliwym
, Wszakże nie dyamentem twardym zahartował, Patrząc na me łzy, snadźby swoim nie folgował. A ja na tenczas ciebie, ba i dziś, przez skały Będę mijał, choćby też i morskie mię wały Pożarły, byłem kraje opuścił mierzione, Gdzie mię fale i wiatry zaniosą szalone. Tam na swoje nieszczęście i niebaczność twoję, Morzu, wiatrom i skałom powiem skargi moje, Opowiem i przepaściom; przepaści snadź ruszę, Ktory serca twardego poruszyć nie tuszę. Zwierzom dzikim i głuchym będę skarżyć lasom, I też skargi najdalszym przez wiersz podam czasom. A wy wiatry, co morzem rzucacie burzliwym, Zatopcie mię, niżbym się wrocił jej życzliwym
Skrót tekstu: TrembWierszeWir_II
Strona: 251
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Jakub Teodor Trembecki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1643 a 1719
Data wydania (nie wcześniej niż):
1643
Data wydania (nie później niż):
1719
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1911
zostawały dwa smarowania maścią wyżej wzmiankowaną, i dwie leksatywy ex manna, senna, salibus polychreste et tartari do zażywania przeplatanym czasem: wieczorem zostawiłem go w zwyczajnej dość czerstwej porze, zrana nad spodziewanie tak spadł z sił, że musiałem kuracyj dać pokoj. Tej słabości przyczyna, rozumiem, że była służących niebaczność, ponieważ go długo trzymali w łóżku uryną zmoczonym; jakoż, gdy pościel, i koszula była odmieniona, i ciepłego napił się rosołu, zaraz do czerstwości powrócił. Twarzy i ciała kolor piękniejszy, i naturalny stał się; oczy weselsze; rosołem tłuściejszym, bulonami, i miętkiemi jajkami karmić go kazałem. XV
zostawały dwa smarowania maścią wyżey wzmiankowaną, y dwie lexatywy ex manna, senna, salibus polychreste et tartari do zażywania przeplatanym czasem: wieczorem zostawiłem go w zwyczayney dość czerstwey porze, zrana nad spodziewanie tak spadł z sił, że musiałem kuracyi dać pokoy. Tey słabości przyczyna, rozumiem, że była służących niebaczność, ponieważ go długo trzymali w łożku uryną zmoczonym; iakoż, gdy pościel, y koszula była odmieniona, y ciepłego napił się rosołu, zaraz do czerstwości powrocił. Twarzy y ciała kolor pięknieyszy, y naturalny stał się; oczy weselsze; rosołem tłuścieyszym, bulonami, y miętkiemi iaykami karmić go kazałem. XV
Skrót tekstu: ListDokt
Strona: 10
Tytuł:
List doktorski i anatomiczny o chorobie od lat czternastu do doskonałych medycyny nauczycielów
Autor:
Stefan Bisio
Miejsce wydania:
Wilno
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1770
Data wydania (nie wcześniej niż):
1770
Data wydania (nie później niż):
1770
Polsce ani lepsze.
Jest to ruda tak dobra/ że też z niej może być I stal: ale ją trzebadulem z grapów czynić/ Trzeba węgla/ do tego zażz młodej sośniny/ Bo do tego węgle złe/ z inakszej drzewiny.
Ma też ruda Niwecka w sobie te własności/ Kiedyby nią przepędził abo z niebaczności Udał mnicha iż łupa żuzela nie przejdzie/ Tedy krewkie żelazo i barzo złe będzie.
Rozmaitego tez kształtu tam rudę najdują/ Której wielką obfitość zawżdy wykopują Z ziemie: Lecz w każdej gorze jest jej własność insza/ Jest twarda/ żeleziwa/ jest też i woniejsza. Przeto tam pospolicie te rudy mieszając/ I tak lepsze
Polscze áni lepsze.
Iest to rudá ták dobra/ że też z niey może bydź Y stal: ale ią trzebádulem z grapow czynić/ Trzebá węgla/ do tego záżz młodey sośniny/ Bo do tego węgle złe/ z inákszey drzewiny.
Ma też rudá Niwecka w sobie te własnośći/ Kiedyby nią przepędźił ábo z niebácznośći Vdał mnichá iż łupa żuzela nie przeydźie/ Tedy krewkie żelázo y bárzo złe będźie.
Rozmáitego tez kształtu tám rudę náyduią/ Ktorey wielką obfitość záwżdy wykopuią Z źiemie: Lecz w każdey gorze iest iey własność insza/ Iest twárda/ żeleźiwa/ iest też y wonieysza. Przeto tám pospolićie te rudy mieszáiąc/ Y ták lepsze
Skrót tekstu: RoźOff
Strona: G2v
Tytuł:
Officina ferraria
Autor:
Walenty Roździeński
Drukarnia:
Szymon Kempini
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
podręczniki
Tematyka:
hutnictwo
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1612
Data wydania (nie wcześniej niż):
1612
Data wydania (nie później niż):
1612
/ aby się był obaczył/ ad reprimendam illius audaciam, która zbrzegów wylewała bez miary. W grodzie Krakowskim/ gdy Akademik jeden/ od studentów Akademickich obecnych tam mowieł/ z lekkim i nieprzystojnym wspominaniem studentów Jezuickich/ i zniewagą samychże Jezuitów/ że się mu tamże ozwano z tymże/ aby jego inconsideracją i niebaczność wmowie pokazano/ i tu niewiem co zdrogi? Gdy powiadają Jezuitom grożąc że ten abo ów Pan/ ten abo ów szlachcić odpowiada wam/ że tak abo owak zwami będziem suo tempore postępować/ co za dziw/ że sę Jezuici podczas ozowią/ mówiąc. A któż temu Panu/ abo szlachcicowi/ nie
/ áby się był obaczył/ ad reprimendam illius audaciam, ktora zbrzegow wylewáła bez miáry. W grodźie Krákowskim/ gdy Akádemik ieden/ od studentow Akádemickich obecnych tám mowieł/ z lekkim y nieprzystoynym wspominániem studentow Iezuickich/ y zniewagą sámychże Iezuitow/ że się mu támże ozwáno z tymże/ áby iego inconsideracyą y niebácżność wmowie pokazano/ y tu niewiem co zdrogi? Gdy powiádáią Iezuitom grożąc że ten ábo ow Pan/ ten ábo ow szláchćić odpowiáda wam/ że ták ábo owák zwámi będźiem suo tempore postępowáć/ co zá dźiw/ że sę Iezuići podczás ozowią/ mowiąc. A ktosz temu Pánu/ ábo szláchćicowi/ nie
Skrót tekstu: SzemGrat
Strona: 143
Tytuł:
Gratis plebański
Autor:
Fryderyk Szembek
Miejsce wydania:
Poznań
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma religijne
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1627
Data wydania (nie wcześniej niż):
1627
Data wydania (nie później niż):
1627
I ocknełam się, gdy zawołął skromnie: Elizo moja, podźże teraz do mnie. Porwę się zaraz bez żadnej odwłoki, Idę do ciebie, mój kochanku wskoki, Odpowiedziałam: ale krok leniwy Zraził mię wstydem; za czyn nie uczciwy. Wybacz, żeć o tym wzmiankę teraz czyni Ta, którą twoja, niebaczność obwini; Nie byłeś bowiem tak jako ja, słabem, Com się uniosła za twoim powabem. Tyś mię oszukał, tyś wziął na się winę; Ja żem w loch weszła, deszcz mi dał przyczynę; Lecz gdybyś na mnie niechciał był nacierać. Niewinnam, w czym
Y ocknełám się, gdy záwołął skromnie: Elizo moiá, podźże teraz do mnie. Porwę się záraz bez żadney odwłoki, Idę do ćiebie, moy kochánku wskoki, Odpowiedźiáłám: ále krok leniwy Zráźił mię wstydem; zá czyn nie uczćiwy. Wybacz, żeć o tym wzmiankę teraz czyni Tá, ktorą twoiá, niebáczność obwini; Nie byłeś bowiem ták iáko ia, słábem, Com się uniosłá zá twoim powábem. Tyś mię oszukał, tyś wźiął ná się winę; Ia żem w loch weszłá, deszcz mi dał przyczynę; Lecz gdybyś ná mnie niechćiáł był náćieráć. Niewinnam, w czym
Skrót tekstu: OvChrośRoz
Strona: 92
Tytuł:
Rozmowy listowne
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Wojciech Stanisław Chrościński
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1695
Data wydania (nie wcześniej niż):
1695
Data wydania (nie później niż):
1695
po pół. około 4. wtrzecim stop. krwawego Wodnika/ mogłaby przy następowaniu pochmurnemi obłokami niebo powlec/ i płacmi mokrości z Wiatry pobudzić więc się zaś wnaśladujących dniach ciepła i przyjemnego lata spodziewamy! Panie do niebezpiecznego tańca zaciągają! Możesz przepatrować/ jako się/ ztego labiryntu wywikłasz/ gdyżeś się przez niebaczność do niego dostała! Prędcy zawodnicy teraźniejszego czasy muszą oczy i serca otwarte mieć! Gdy się jeden człowiek pobożny frasował/ (pisze on Rabbi) jakoby drogość przyszłą przetrwał/ i wyziwić się mógł/ widział we śnie trżech Aniołów. Pierwszy kleczał i modliłsię: podnoszę do Pana oczy moje! Drugi korzanki z ziemie wykopywał mówiąc
po poł. około 4. wtrzećim stop. krwáwego Wodniká/ mogłáby przy następowániu pochmurnemi oblokámi niebo powlec/ y płácmi mokrośći z Wiátry pobudźić więc się zás wnáśláduiących dniách ćiepłá y przyiemnego látá spodźiewamy! Pánie do niebespiecznego táńca záćiągáią! Możesz przepátrowáć/ iáko śię/ ztego lábiryntu wywikłasz/ gdyżeś śię przez niebáczność do niego dostáłá! Prędcy zawodnicy teraznieyszego czásy muszą oczy y sercá otwárte mieć! Gdy się ieden człowiek pobożny frásował/ (pisze on Rábbi) iákoby drogość przyszłą przetrwał/ y wyźywić śię mogł/ widźiał we snie trżech Aniołow. Pierwszy kleczał y modliłsię: podnoszę do Páná oczy moie! Drugi korzanki z źiemie wykopywał mowiąc
Skrót tekstu: FurUważ
Strona: G3
Tytuł:
Astrophiczne uważanie o ułożeniu powietrza
Autor:
Stefan Furman
Drukarnia:
Dawid Frydrych Rhetiusz
Miejsce wydania:
Gdańsk
Region:
Pomorze i Prusy
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
kalendarze
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1664
Data wydania (nie wcześniej niż):
1664
Data wydania (nie później niż):
1664
, śmierć, ADOLFA łupem Niesyta, mieć chce i Boginią trupem.
Przybywa Zefir na ratunek Księżnie, Duchy żyjące, osłabione rzeźwi, Woła, ażeby odrzuciła mężnie, Co ją spodkało, miłym chłodem trzeźwi, Prośby zażywa, na reszcie pofuka, Boginią, gróżnych sposobów poszuka. Mówiąc, cóż to jest i jaka niebaczność, Na stan swój, który śmierci nie podlega, Na krewność z Bogi, na urząd, na zacność, Wstyd, że cię mądrość i honor odbiega, Paniąś Fortuny, szczęścia rozdawczyną, Wszech części świata, wielką Dzierżawczyną. Płaczesz KsIĄZĘCIA, twarzy piękność gubisz, Smutek cię przejął, aż do serca calcu,
, śmierć, ADOLFA łupem Niesyta, mieć chce y Boginią trupem.
Przybywa Zefir ná rátunek Xiężnie, Duchy żyiące, osłabione rzeźwi, Woła, ażeby odrzuciła mężnie, Co ią zpodkáło, miłym chłodem trzeźwi, Proźby zażywa, ná reszcie pofuka, Boginią, grożnych sposobow poszuka. Mowiąc, coż to iest y iáka niebaczność, Ná stan swoy, ktory śmierći nie podlega, Na krewność z Bogi, ná urząd, ná zacność, Wstyd, że cie mądrość y honor odbiega, Paniąś Fortuny, szczęścia rozdawczyną, Wszech części świáta, wielką Dzierżawczyną. Płáczesz XIĄZĘCIA, twárzy piękność gubisz, Smutek cie przeiął, aż do serca calcu,
Skrót tekstu: DrużZbiór
Strona: 88
Tytuł:
Zbiór rytmów
Autor:
Elżbieta Drużbacka
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
pieśni, poematy epickie, satyry, żywoty świętych
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1752
Data wydania (nie wcześniej niż):
1752
Data wydania (nie później niż):
1752
za ocalenie, a w szczególności mnie powinno zachodzić. Aczkolwiek twoje niedowierzania mam jako za te, które niczym nie są wsparte; nie chcę z tym wszystkich onych umniejszać. Twoje bezpieczeństwo sprawuje nasze: tak dalece, że gdyby się miało wykroczyć zbytkiem w jednym z tego dwojga, w bojaźni raczej obrałbym, niżeli niebaczności. Ale któż tak byłby szalony, któryby się chciał targnąc na twoje życie? z tych to może kto, którzy do ciebie są przywiązani? i któż miałby barziej być przywiązanym do ciebie, jako ci, którym zachowałeś życie mimo ich nadzieje? Czy nie z tych kto, którzy się za twą
za ocalenie, a w szczegulności mnie powinno zachodzić. Aczkolwiek twoie niedowierzania mam iako za te, które niczym nie są wsparte; nie chcę z tym wszystkich onych umnieyszać. Twoie bespieczeństwo sprawuie nasze: tak dalece, że gdyby się miało wykroczyć zbytkiem w iednym z tego dwoyga, w boiaźni raczey obrałbym, niżeli niebaczności. Ale ktoż tak byłby szalony, któryby się chciał targnąc na twoie życie? z tych to może kto, którzy do ciebie są przywiązani? i któż miałby barziey być przywiązanym do ciebie, iako ci, którym zachowałeś życie mimo ich nadzieie? Czy nie z tych kto, którzy się za twą
Skrót tekstu: CycNagMowy
Strona: 127
Tytuł:
Mowy Cycerona przeciwko Katylinie
Autor:
Marek Tulliusz Cyceron
Tłumacz:
Ignacy Nagurczewski
Drukarnia:
Drukarnia J.K.M. i Rzeczypospolitej Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
mowy polityczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1763
Data wydania (nie wcześniej niż):
1763
Data wydania (nie później niż):
1763
jako i z swieckiemi ludźmi zacnemi i sąsiadami z konfusią swoją niemałą ponoszą i ponosić muszą akcje, kłotnie, kłopoty prawne, a co gorższa i cryminalne akcje zawijają się po grodach i innych tak duchownych, jako i swieckich sądach, z okazji poddanych wiosek naszych z nieostrozności, abo tez z umysłu, co większa, z niebaczności i złości swojej roznym ludziom danej, zabiegając temu, aby takowe, abo tym podobne nie stały się kłotnie i przypadki:
Mocą tedy i powagą W. O. N. Prowincjała i sukcesorów jego, przełożonych, starszych i wyższych, i imieniem konwentu naszego pustelniczego postanawiamy i mieć chcemy na zawsze, pod karą i winami
iako y z swieckiemi ludzmi zacnemi y sąsiadami z confusią swoią niemałą ponoszą y ponosic muszą akcye, kłotnie, kłopoty prawne, a co gorszsza y cryminalne akcye zawiiaią się po grodach y innych tak duchownych, iako y swieckich sądach, z okaziey poddanych wiosek naszych z nieostroznosci, abo tez z umysłu, co większa, z niebacznosci y złosci swoiey roznym ludziom daney, zabiegaiąc temu, aby takowe, abo tym podobne nie stały się kłotnie y przypadki:
Mocą tedy y powagą W. O. N. Prowincyała y successorow iego, przełozonych, starszych y wyzszych, y imieniem konwentu naszego pustelniczego postanawiamy y miec chcemy na zawsze, pod karą y winami
Skrót tekstu: SprawyCzerUl
Strona: 395
Tytuł:
Sprawy sądowe poddanych klasztoru OO. Karmelitów w Czernej
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
Czerna
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty urzędowo-kancelaryjne
Gatunek:
księgi sądowe
Tematyka:
prawo
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1663 a 1717
Data wydania (nie wcześniej niż):
1663
Data wydania (nie później niż):
1717
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Księgi sądowe wiejskie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Bolesław Ulanowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Polska Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1921