schodzącej/ ocknie się gospodyni/ i wśrzód pożogu być się mniemając/ wszcznie wołać na domowych/ aby ją ratowali: porwali się wszyscy/ i tęż światłość widząc w domu/ rzucili się na podwórze widzieć/ skądby się tem wszczął zapał/ między któremi i ten Z. speculator takież wyszedł/ gdzie nic ku niebezpieczności nie obaczywszy/ weszli znowu do izby/ i żadnej światłości nie widzieli. Lekce tedy te pierwiastki Cuda uważywszy/ znowu pokładali się i spali: Już do miejsca tego Miesiąc zbliżał się/ na którym połowę nocy czyni/ alić znowu obudzi się jedne z czeladzi/ i obaczywszy takież jakie i pierwej światło/ błyskawicy podobne
zchodzącey/ ocknie się gospodyni/ y wśrzod pożogu bydź się mniemáiąc/ wszcznie wołáć ná domowych/ áby ią rátowáli: porwáli się wszyscy/ y tęż świátłość widząc w domu/ rzućili się ná podworze widźieć/ zkądby się tẽ wszczął zapał/ między ktoremi y ten S. speculator tákież wyszedł/ gdźie nic ku niebespiecznośći nie obaczywszy/ weszli znowu do izby/ y żadney świátłośći nie widźieli. Lekce tedy te pierwiastki Cudá vważywszy/ znowu pokłádali się y spáli: Iuż do mieyscá tego Mieśiąc zbliżał się/ ná ktorym połowę nocy czyni/ álić znowu obudźi się iedne z czeládźi/ y obaczywszy tákież iákie y pierwey świátło/ błyskáwicy podobne
Skrót tekstu: KalCuda
Strona: 115.
Tytuł:
Teratourgema lubo cuda
Autor:
Atanazy Kalnofojski
Drukarnia:
Drukarnia Kijowopieczerska
Miejsce wydania:
Kijów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
relacje
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1638
Data wydania (nie wcześniej niż):
1638
Data wydania (nie później niż):
1638
em/ gdy dzień biały Pozne wieczorne mroki z świata wyganiały. Dałem znać że Bóg przyszedł: i lud pospolity Rzucił się do modlitew/ lecz złości niesyty F Likaon/ jąwszy się wprzód śmiać z pobożnej sprawy/ Wnetże (rzekł) jawną go ja/ jeśli on Bóg prawy Czyli człowiek/ doświadczę tu niebezpiecznością? A nie będzie mi długo prawda wątpliwością. Na to się tedy wnocy okrutnik nasadzieł/ By mnie spiącego śmiercią niespodzianą zgładzieł: To mu się doświadczenie prawny spodobało. Ale i na tym jeszcze złemu było mało/ Bo od Mollosów sobie w zakładzie danemu/ Mieczem garło porzezał człeku niewinnemu: I tak napoły martwe
em/ gdy dźień biały Pozne wieczorne mroki z świátá wyganiáły. Dałem znáć że Bog przyszedł: y lud pospolity Rzućił się do modlitew/ lecz złośći niesyty F Lykáon/ iąwszy się wprzod śmiać z pobożney spráwy/ Wnetże (rzekł) iáwną go ia/ iesli on Bog prawy Czyli człowiek/ doświadczę tu niebespiecznośćią? A nie będźie mi długo prawda wątpliwośćią. Ná to się tedy wnocy okrutnik násádźieł/ By mnie spiącego śmierćią niespodźianą zgłádźieł: To mu się doświádczenie prawny spodobáło. Ale y ná tym ieszcze złemu było máło/ Bo od Mollosow sobie w zakłádźie dánemu/ Mieczem gárło porzezał człeku niewinnemu: Y ták nápoły martwe
Skrót tekstu: OvOtwWPrzem
Strona: 15
Tytuł:
Księgi Metamorphoseon
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Walerian Otwinowski
Drukarnia:
Andrzej Piotrkowczyk
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1638
Data wydania (nie wcześniej niż):
1638
Data wydania (nie później niż):
1638
in abusum, a drugie do Hiszpaniej wysyłają. Jakie fortece budują i miejsca jakie do mansjej sobie obierają, aby przy nich była władza puszczenia i podania! Uchowaj Boże zamieszania z nieprzyjacielem postronnym, a zwłaszcza domu rakuskiego, gdyż i Hiszpan tegoż domu, a oni wszyscy Rakuszanie jeden umysł do wszytkiego mają. Uważywszy wszytkie niebezpieczności, które w nich już są i być jeszcze mogą, pojrzymy na duchowieństwo wszytko, jeśli są tak avidi, avari, jeśli się wdają w sprawy sobie nienależne, oprócz teraz za powodem tych wielebnych Jezuitów. Jest z łaski Bożej dosyć w Koronie i W. ks. litewskiem duchowieństwa, dosyć ludzi pobożnych, którzy to
in abusum, a drugie do Hiszpaniej wysyłają. Jakie fortece budują i miejsca jakie do mansyej sobie obierają, aby przy nich była władza puszczenia i podania! Uchowaj Boże zamieszania z nieprzyjacielem postronnym, a zwłaszcza domu rakuskiego, gdyż i Hiszpan tegoż domu, a oni wszyscy Rakuszanie jeden umysł do wszytkiego mają. Uważywszy wszytkie niebezpieczności, które w nich już są i być jeszcze mogą, pojrzymy na duchowieństwo wszytko, jeśli są tak avidi, avari, jeśli się wdają w sprawy sobie nienależne, oprócz teraz za powodem tych wielebnych Jezuitów. Jest z łaski Bożej dosyć w Koronie i W. ks. litewskiem duchowieństwa, dosyć ludzi pobożnych, którzy to
Skrót tekstu: PrzestSposCz_II
Strona: 470
Tytuł:
Przestroga i sposób na czasy przyszłe naprawy Rzpltej
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1606
Data wydania (nie wcześniej niż):
1606
Data wydania (nie później niż):
1606
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Pisma polityczne z czasów rokoszu Zebrzydowskiego 1606-1608
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1918
Nie chce do brzegu dać galerze mojej. Kotwicę-m rzucił statecznej nadzieje, Przecię w niestałym łódź się gruncie chwieje. Maszt cierpliwości mej się padać musi, Jak go twej srogość niewdzięczności dusi. Serce twe kamień, samaś własna skała, O którą by się łódź ma nie strzaskała, Nie Iza, tylko swe w te niebezpieczności Towary rzucać w morskie głębokości, A czekać szczęścia, lub ta burza minie, Lub, gdy na inszy brzeg nawa wypłynie, Wysiadać z łodzi, a wysiadszy z wody, Czekać gdzie lepszej na lądzie pogody. LAMENT NIEWOLNIKA
Nic mię nie boli, a płaczę, rzewliwy, Nikt mnie nie więzi, a przecię,
Nie chce do brzegu dać galerze mojej. Kotwicę-m rzucił statecznej nadzieje, Przecię w niestałym łódź się gruncie chwieje. Maszt cierpliwości mej się padać musi, Jak go twej srogość niewdzięczności dusi. Serce twe kamień, samaś własna skała, O którą by się łódź ma nie strzaskała, Nie Iza, tylko swe w te niebezpieczności Towary rzucać w morskie głębokości, A czekać szczęścia, lub ta burza minie, Lub, gdy na inszy brzeg nawa wypłynie, Wysiadać z łodzi, a wysiadszy z wody, Czekać gdzie lepszej na lądzie pogody. LAMENT NIEWOLNIKA
Nic mię nie boli, a płaczę, rzewliwy, Nikt mnie nie więzi, a przecię,
Skrót tekstu: MorszHSumBar_I
Strona: 274
Tytuł:
Sumariusz
Autor:
Hieronim Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1650
Data wydania (nie wcześniej niż):
1650
Data wydania (nie później niż):
1650
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Poeci polskiego baroku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jadwiga Sokołowska, Kazimiera Żukowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1965
pogrzebiony/ był wywleczony na dzień święty Łukasza ś. i na ćwierci rozsiekany/ a przedtym na każdej szubienicy obieszony/ nakoniec spalony. Coby rzekł mój Seneka; czyby nie nazwał był dworu ślizawką? Dworzanina zwłaszcza tego który w łasce/ kotem na ledzie/ a jeszcze w orzechowych trzewiczkach? I dostojeństwo samo niebezpiecznością grozi/ i droga do dostojeństwa także niebezpieczna; i tak prawda bywa co napisano: Per pericula peruenitur ad maius periculum. Ale iż tak rozumiecie/ że nic smakowitszego nie masz nad polewkę dworską/ ani zgoła możecie żyć bez tej niewolej; owaście się koniecznie na to udali/ abyście służyli: moja rada/
pogrzebiony/ był wywleczony ná dźień święty Lukaszá ś. y ná ćwierci rozśiekány/ á przedtym ná káżdey szubienicy obieszony/ nákoniec spalony. Coby rzekł moy Seneká; czyby nie názwał był dworu ślizawką? Dworzániná zwłaszczá tego który w łásce/ kotem ná ledźie/ á ieszcze w orzechowych trzewiczkách? I dostoieństwo sámo niebespiecznośćią groźi/ y drogá do dostoieństwá tákże niebespieczna; y ták prawdá bywa co nápisano: Per pericula peruenitur ad maius periculum. Ale iż ták rozumiećie/ że nic smákowitszego nie mász nád polewkę dworską/ áni zgołá możecie żyć bez tey niewoley; owaśćie się koniecznie ná to vdáli/ ábyśćie służyli: moiá rádá/
Skrót tekstu: BirkOboz
Strona: 84
Tytuł:
Kazania obozowe o Bogarodzicy
Autor:
Fabian Birkowski
Drukarnia:
Andrzej Piotrowczyk
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1623
Data wydania (nie wcześniej niż):
1623
Data wydania (nie później niż):
1623
: 98. Śmierć na młode. Eccl: 48. 4. Horat. In vita S. August. super cap: 10. Mat. Przykazania Pańskiego pilność. O ćwiczeniu młodzi Hus przeklęty. Herezja przeklęta. Nędzna mysz. Dobre mienie skąd. Kazanie. Prou: 27. Rozkoszy. Błogosławieństwo. Przy dworze niebezpieczność. O ćwiczeniu młodzi Sejan. Marchis de Ankre Anno D 1617. Służba Boża. Słowik w lesie. Eccles: 6. 14. Niewola świata. Kazanie. Młodź karna, ozdoba Korony. Epist: 113. Horat. Niewola bezecna. O ćwiczeniu młodzi/ Kazanie.
: 98. Smierć ná młode. Eccl: 48. 4. Horat. In vita S. August. super cap: 10. Matt. Przykazánia Páńskiego pilność. O ćwiczeniu młodźi Hus przeklęty. Herezya przeklęta. Nędzna mysz. Dobre mienie skąd. Kazánie. Prou: 27. Roskoszy. Błogosłáwieństwo. Przy dworze niebespieczność. O ćwiczeniu młodźi Seian. Marchis de Ankre Anno D 1617. Służbá Boża. Słowik w leśie. Eccles: 6. 14. Niewola świata. Kazánie. Młodź kárna, ozdobá Korony. Epist: 113. Horat. Niewola bezecna. O ćwiczeniu młodźi/ Kazánie.
Skrót tekstu: BirkOboz
Strona: 86
Tytuł:
Kazania obozowe o Bogarodzicy
Autor:
Fabian Birkowski
Drukarnia:
Andrzej Piotrowczyk
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1623
Data wydania (nie wcześniej niż):
1623
Data wydania (nie później niż):
1623
Życzył, zasługi jego zawdzięczając: Jego zaś cnota wszędzie okazała, Według potrzeby przystojnie stawała.
Jednak znaczniejsza w tych zimnych Trionach Zjednałeś sobie sławę przed inszemi, Która brzmi głośno i po obcych stronach, Wielki w krakowskiej wojewodo ziemi I generale, w którego zasłonach Zjęta siłami Polska tureckiemi, W wielkiej swej trwodze i niebezpieczności, Przy dawnej swojej została całości.
Tyś Stanisławie z jej karków hardego Zraził swem męstwem wschodniego tyrana, Onego wszystkiej Europie strasznego Z niezliczonemi wojskami Osmana: Tyś Karakasza poraził dumnego Nazbyt w imprezach swoich bisurmana; Który był przysiągł niewieczerzać z swemi, Krom pod namioty w obozie polskiemi.
Tam które górą nosić się
Życzył, zasługi jego zawdzięczając: Jego zaś cnota wszędzie okazała, Według potrzeby przystojnie stawała.
Jednak znaczniejsza w tych zimnych Tryonach Zjednałeś sobie sławę przed inszemi, Która brzmi głośno i po obcych stronach, Wielki w krakowskiej wojewodo ziemi I generale, w którego zasłonach Zjęta siłami Polska tureckiemi, W wielkiej swej trwodze i niebespieczności, Przy dawnej swojej została całości.
Tyś Stanisławie z jej karków hardego Zraził swém męstwem wschodniego tyrana, Onego wszystkiej Europie strasznego Z niezliczonemi wojskami Osmana: Tyś Karakasza poraził dumnego Nazbyt w imprezach swoich bisurmana; Który był przysiągł niewieczerzać z swemi, Krom pod namioty w obozie polskiemi.
Tam które górą nosić się
Skrót tekstu: OdymWŻałKoniec
Strona: 336
Tytuł:
Żałośna postać Korony Polskiej
Autor:
Walenty Odymalski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
epitafia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1659
Data wydania (nie wcześniej niż):
1659
Data wydania (nie później niż):
1659
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Pamiętniki o Koniecpolskich. Przyczynek do dziejów polskich XVII wieku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Stanisław Przyłęcki
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Leon Rzewuski
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1842
z wielkim a żałosnym narzekaniem/ tak że wszytkich żal wielki ruszył. Istwan przystąpiwszy do Wincentego/ padł przed Królem mówiąc: Proszę najaśniejszy Królu/ gdy wyznał ten zdradliwy człowiek/ któregom ja nigdy jako żywa przedtym niewidziała/ że zdradliwie mego miłego męża o wielką a nieznośną szkodę przyprawił/ i haniebną sromotę/ i o niebezpieczność sumnienia jego/ i mnie (by nie dziwna opatrzność Boska) o gardło/ też i o wieczną hańbę a złą sławę przyprawił. Toć jest mój miły mąż/ obłapiwszy go/ z wielkim płaczem rzekła: Jamci jest własna małżonka jego. Co gdy wszyscy słyszeli/ że Istwan począł jako białagłowa mówić/ i on
z wielkim á żałosnym nárzekániem/ ták że wszytkich żal wielki ruszył. Istwan przystąpiwszy do Wincentego/ padł przed Krolem mowiąc: Proszę naiáśnieyszy Krolu/ gdy wyznał ten zdrádliwy cżłowiek/ ktoregom ia nigdy iáko żywa przedtym niewidźiáłá/ że zdrádliwie mego miłego mężá o wielką á nieznośną szkodę przypráwił/ y hániebną sromotę/ y o niebespiecżność sumnienia iego/ y mnie (by nie dźiwna opátrzność Boska) o gárdło/ też y o wiecżną háńbę á złą sławę przypráwił. Toć iest moy miły mąż/ obłápiwszy go/ z wielkim płácżem rzekłá: Iamći iest własna małżonká iego. Co gdy wszyscy słyszeli/ że Istwan pocżął iáko białagłowá mowić/ y on
Skrót tekstu: BudnyBPow
Strona: 164
Tytuł:
Krotkich a wezłowatych powieści [...] księgi IIII
Autor:
Bieniasz Budny
Drukarnia:
Piotr Blastus Kmita
Miejsce wydania:
Lubcz
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Tematyka:
filozofia, historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1614
Data wydania (nie wcześniej niż):
1614
Data wydania (nie później niż):
1614
Wystawili na obronę Ossolińscy, z swej ochoty, Kopijnika , nie piechoty. Podczas wojen, różnych czasów, Z kosztem zażyli niewczasów. Z drugiej strony przeciw sobie Rokoszanie z królem; obie Już wojska uszykowali, Potykać się zgotowali; Ossoliński jeden skoczył, Odważnie do nich wyboczył: Szczęśliwie bitwę rozerwał, Lub się sam w niebezpieczność wdał. Tamże z boków familia, Jak najpiękniejsza lilia; Wkoło rzędem sztylowana, Od Amama zmalowana. Znajdziesz tamże cudo wielkie Ich zasług, przygody wszelkie; Gdy jednego z konia zbito, Na śmierć kopiją przebito, Tego święta ratowała Anna, w zdrowiu zachowała. Insze różne Wiktorie, Sądy, sławne Historie. A
Wystawili na obronę Ossolińscy, z swej ochoty, Kopijnika , nie piechoty. Podczas wojen, różnych czasów, Z kosztem zażyli niewczasów. Z drugiej strony przeciw sobie Rokoszanie z królem; obie Już wojska uszykowali, Potykać się zgotowali; Ossoliński jeden skoczył, Odważnie do nich wyboczył: Szczęśliwie bitwę rozerwał, Lub się sam w niebezpieczność wdał. Tamże z boków familija, Jak najpiękniejsza lilija; Wkoło rzędem sztylowana, Od Ammama zmalowana. Znajdziesz tamże cudo wielkie Ich zasług, przygody wszelkie; Gdy jednego z konia zbito, Na śmierć kopiją przebito, Tego święta ratowała Anna, w zdrowiu zachowała. Insze różne Victoriae, Sądy, sławne Historiae. A
Skrót tekstu: JarzGośc
Strona: 87
Tytuł:
Gościniec abo krótkie opisanie Warszawy
Autor:
Adam Jarzębski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
opisy geograficzne, opisy podróży
Tematyka:
architektura, geografia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1643
Data wydania (nie wcześniej niż):
1643
Data wydania (nie później niż):
1643
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Ignacy Chrzanowski, Władysław Korotyński
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo Opieki nad Zabytkami Przeszłości
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1909
śś. być rozumieją. Wtóra kaplica w tymże Ambicie jest P. Mariej z podania bracia mają/ iż tam leży któryś ś. dla którego P. Bóg zwykł cieszyć ludzi rozmaitych czasu przygody którzy na to miejsce się obiecują. Miedzy inemi rzeczą samą doznał potrzykroć teraźniejszy jeszcze żywy niejaki Stanisław Celatycki na wojnie zwielkiej niebezpieczności co raz wybawiony/ z której miary tęż kaplicę dał malować/ i o większej jej ozdobie i nadaniu tenże przemyśla. Trzecia ku zachodowi słońca w tymże Ambicie zowią Z. Jana Jałmużnika/ którego też tam obraz dziwnie ozdobny/ przywieziony z Konstantynopola przez Mikołaja Lanckorońskiego/ z Brzezia pospołu z relikwjami Z. Andrzeja/
śś. bydź rozumieią. Wtora káplicá w tymże Ambićie iest P. Mariey z podánia bráćia máią/ iż tám leży ktoryś ś. dla ktorego P. Bog zwykł ćieszyć ludźi rozmáitych czásu przygody ktorzy ná to mieysce sie obiecuią. Miedzy inemi rzeczą samą doznał potrzykroć teráźnieyszy iescze żywy nieiáki Stánisław Celátycki ná woynie zwielkiey niebespiecznośći co raz wybáwiony/ z ktorey miáry tęż káplicę dał málowáć/ y o większey iey ozdobie y nádániu tenże przemyśla. Trzećia ku zachodowi słońcá w tymże Ambićie zowią S. Ianá Iáłmużniká/ ktorego też tám obraz dźiwnie ozdobny/ przywieźiony z Konstántinopola przez Mikołáiá Lánckorońskiego/ z Brzeźia pospołu z reliquiámi S. Andrzeiá/
Skrót tekstu: PrzewKoś
Strona: 55
Tytuł:
Przewodnik abo kościołów krakowskich [...] krótkie opisanie
Autor:
Anonim
Drukarnia:
Jakub Siebeneicher
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
przewodniki
Tematyka:
architektura, geografia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1603
Data wydania (nie wcześniej niż):
1603
Data wydania (nie później niż):
1603