Lecz nieszczęśliwa dusza/ będzie za swe miała: Aczci stanie na Pański sąd i zgniłe ciało/ Aby godną postępków swych zapłatę brało. Tam powtórnie/ z złą będzie duszą/ zjednoczone: Aby było na wieki z nią wespół dręczone. Tam dopiero/ ozywszy te martwe zwierzęta/ Które na twarzy/ z szaleństwa kładą niebożęta. Różnie nagraszać będą o sobie starania: Już tam nie trzeba będzie onych przylepania. Miasto gumy/ będzie tam wrząca smoła/ siarka: Miasto Panny do stroju/ stroić będzie Parka. Tam śmiele zajrzą w oczy/ kruczy/ sroki/ wrony/ I klwać będą jako ścierw w pole wyrzucony. Węże jady ogniste w
Lecz nieszczęśliwa duszá/ będźie zá swe miáłá: Aczći stanie ná Páński sąd y zgniłe ćiáło/ Aby godną postępkow swych zápłátę bráło. Tám powtornie/ z złą będźie duszą/ ziednoczone: Aby było ná wieki z nią wespoł dręczone. Tám dopiero/ ozywszy te martwe zwierzętá/ Ktore ná twarzy/ z szaleństwá kładą niebożętá. Rożnie nágraszáć będą o sobie stáránia: Iuż tám nie trzeba będźie onych przylepánia. Miasto gumy/ będźie tám wrząca smołá/ siárká: Miásto Pánny do stroiu/ stroić będźie Parká. Tám śmiele zayrzą w oczy/ kruczy/ sroki/ wrony/ Y klwáć będą iáko śćierw w pole wyrzucony. Węże iády ogniste w
Skrót tekstu: ŁączZwier
Strona: B2v
Tytuł:
Nowe zwierciadło
Autor:
Jakub Łącznowolski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1678
Data wydania (nie wcześniej niż):
1678
Data wydania (nie później niż):
1678
w nich przy sznurowaniu/ kości prawie trzeszczą. Z kąd piersiom wielka krzywda: z domów uciekają/ I tak nagie/ pod szyją/ komorą mieszkają. O biedne komornice/ jak nędzny wczas macie Iż pod szopą/ sieciami poszytą/ mieszkacie! Dość było z domu wygnać/ dość wysłać na strażą; Aż jeszcze/ niebożętom/ nago chodzić każą! Dawszy pokoj żalowi/ i lamentowaniu/ Przysłuchajmy się dalej/ szat rejestrowaniu: Kawalerki/ Kapoty/ Westy/ Mantolety Reiteroki/ Piekarnie/ Manty/ i Kolety. Dla krótkości/ nazwiska inne opuściemy/ Podszytym je płaszczykiem/ na czas okryjemy. Szarp/ szarpać nie potrzeba: Bo wszytkim się
w nich przy sznurowániu/ kośći prawie trzeszczą. Z kąd pierśiom wielka krzywdá: z domow vćiekáią/ Y ták nágie/ pod szyią/ komorą mieszkáią. O biedne komornice/ iák nędzny wczás maćie Iż pod szopą/ śiećiámi poszytą/ mieszkacie! Dość było z domu wygnáć/ dość wysłáć ná stráżą; Aż ieszcze/ niebożętom/ nágo chodźić każą! Dawszy pokoy żálowi/ y lamentowániu/ Przysłuchaymy się dáley/ szat reiestrowániu: Kawálerki/ Kápoty/ Westy/ Mántolety Reiteroki/ Piekárnie/ Mánty/ y Kolety. Dla krotkośći/ názwiská inne opuśćiemy/ Podszytym ie płaszczykiem/ na czás okryiemy. Szárp/ szárpáć nie potrzebá: Bo wszytkim się
Skrót tekstu: ŁączZwier
Strona: E
Tytuł:
Nowe zwierciadło
Autor:
Jakub Łącznowolski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1678
Data wydania (nie wcześniej niż):
1678
Data wydania (nie później niż):
1678
. Dosyciem długo głodu przymierał cierpliwy. Powiadałaś, że piękne; ano diabeł dziwy. Drugi raz mię nie zwiedziesz i bies niechaj wierzy Ślepej do swoich dzieci z natury macierzy.” Toż wszytkim pisorymom, co tej sowie, wadzi, Że one swoje wiersze tak czytają radzi, Jakby nic piękniejszego nad nie, niebożęta. Sokołami się zdadzą im być ich sowięta; Radzi by w marmur rznęli swoje rymy drobno. Aż mię ktoś w ramię trzepiąc: I waszeć podobno. 175 (F). JAKI MA Być ŻART
Nie skłamać, zażartować co, byle foremnie, W przystojnym posiedzeniu, pozwolę choć ze mnie. Acz ci i prawda
. Dosyciem długo głodu przymierał cierpliwy. Powiadałaś, że piękne; ano diabeł dziwy. Drugi raz mię nie zwiedziesz i bies niechaj wierzy Ślepej do swoich dzieci z natury macierzy.” Toż wszytkim pisorymom, co tej sowie, wadzi, Że one swoje wiersze tak czytają radzi, Jakby nic piękniejszego nad nie, niebożęta. Sokołami się zdadzą im być ich sowięta; Radzi by w marmur rznęli swoje rymy drobno. Aż mię ktoś w ramię trzepiąc: I waszeć podobno. 175 (F). JAKI MA BYC ŻART
Nie skłamać, zażartować co, byle foremnie, W przystojnym posiedzeniu, pozwolę choć ze mnie. Acz ci i prawda
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 82
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
ciężkie strachy, Gdy przez krakowskie gęste kule dachy Przebijały się, w tym zagasły zorze I noc nastała, aż tu w jednym dworze Wyńdą trzy oraz pięknych panien pary.
Patrzę, co niosą i co za towary Rozkładać będą; alić na przetaku Coś niosąc, wszytko mówią o pęcaku.
A toć był jęczmień, który niebożęta Na krupy sobie miały tłuc dziewczęta. Tak w jednym tylnej komory ustępie, Usiadszy kołem przy dębowej stępie, Jęły tłuc a piać dumy, w których znaku Nie było więcej tylko o pęcaku. Coraz parami, coraz na przemiany, Ja w cieniu pilno słucham niewidziany.
Ej nuże, nuże! nieboże pęcaku, Nie mając
ciężkie strachy, Gdy przez krakowskie gęste kule dachy Przebijały się, w tym zagasły zorze I noc nastała, aż tu w jednym dworze Wyńdą trzy oraz pięknych panien pary.
Patrzę, co niosą i co za towary Rozkładać będą; alić na przetaku Coś niosąc, wszytko mowią o pęcaku.
A toć był jęczmień, ktory niebożęta Na krupy sobie miały tłuc dziewczęta. Tak w jednym tylnej komory ustępie, Usiadszy kołem przy dębowej stępie, Jęły tłuc a piać dumy, w ktorych znaku Nie było więcej tylko o pęcaku. Coraz parami, coraz na przemiany, Ja w cieniu pilno słucham niewidziany.
Ej nuże, nuże! nieboże pęcaku, Nie mając
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 363
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
wspomnionego, Kiedy ją złe kołtuny pokręcą w powrozy Abo kiedy się w gęstej kniei tej zamnoży Zwierząt sześcioronogich; nuż kiedy w drużynie Zwadliwej broda trzeszczy a folga czuprynie: Co mówię i poważnej przydaje się brodzie I innym członkom, tejże nos podlega szkodzie, Ba i nierówno większej. Jakie więc chłopięta Wytrzymywają na nim stosy niebożęta, Gdy go funtami dają. Nuż w najtęższej zimie Przecię każdy członek w odzieżą uwinie, A same tylko nago pokutują nosy, Tak że z nich i w najtęższy mroz wilgotne rosy Wynikają. Nuż kiedy przyjdzie niemoc owa, Co w niej kości boleją a zaś szumi głowa, To nos przepadł na wieki. Bywa i
wspomnionego, Kiedy ją złe kołtuny pokręcą w powrozy Abo kiedy się w gęstej kniei tej zamnoży Zwierząt sześcioronogich; nuż kiedy w drużynie Zwadliwej broda trzeszczy a folga czuprynie: Co mowię i poważnej przydaje się brodzie I innym członkom, tejże nos podlega szkodzie, Ba i nierowno większej. Jakie więc chłopięta Wytrzymywają na nim stosy niebożęta, Gdy go funtami dają. Nuż w najtęższej zimie Przecię każdy członek w odzieżą uwinie, A same tylko nago pokutują nosy, Tak że z nich i w najtęższy mroz wilgotne rosy Wynikają. Nuż kiedy przyjdzie niemoc owa, Co w niej kości boleją a zaś szumi głowa, To nos przepadł na wieki. Bywa i
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 387
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
niebo w skok nie wróci. Nie masz cię, dziewko droga, dobrą myśl opuszczam Dla niebytności twojej i smutno zapuszczam. NA MANELE
Czeka mię za to pewnie kij gotowy, Że więźniem będąc, na ręce okowy Śmiem panu włożyć; ale na tym mało, Byle to złoto panu pokazało, Co my cierpimy mężnie, niebożęta, Kiedy mu przykre drogich kruszców pęta. NAD SIŁY
Faeton, gdy się równo z bogi nosi, Spalił i siebie, konie, wóz i osi; Ikarus, górno idąc na powodzie Wodzowi swemu, w słonej zginął wodzie. Toż i mnie właśnie pokaranie czeka, Bo — że mi się myśl nazbyt śmiała wścieka
niebo w skok nie wróci. Nie masz cię, dziewko droga, dobrą myśl opuszczam Dla niebytności twojej i smutno zapuszczam. NA MANELE
Czeka mię za to pewnie kij gotowy, Że więźniem będąc, na ręce okowy Śmiem panu włożyć; ale na tym mało, Byle to złoto panu pokazało, Co my cierpimy mężnie, niebożęta, Kiedy mu przykre drogich kruszców pęta. NAD SIŁY
Faeton, gdy się równo z bogi nosi, Spalił i siebie, konie, wóz i osi; Ikarus, górno idąc na powodzie Wodzowi swemu, w słonej zginął wodzie. Toż i mnie właśnie pokaranie czeka, Bo — że mi się myśl nazbyt śmiała wścieka
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 24
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
której, kiedy się zlękła, spadła na przewozie; Na wole aż z Azyjej Europa jedzie. A u nas panny, większy cud, noszą niedźwiedzie. Jako się chełznać, jako sobą dadzą władać? Była, co się i na psa odważyła wsiadać. Jeżeli ujeżdżają tak dzikie zwierzęta, Cóż, dlaboga, mężowie czynią niebożęta? Ile jednak uboga stajnia moja zdoła, Nie puszczę was z próżnymi rękami z kościoła. Więc począwszy od panien: pannom życzę z dusze Onego konia czeskiej królewny Libusze, Który, w rząd i ubrany w niesiadane siodło, Tam szedłszy, kędy boskie przejźrenie go wiodło, Sobie jeźdźca, a męża pannie nalazł swojej;
której, kiedy się zlękła, spadła na przewozie; Na wole aż z Azyjej Europa jedzie. A u nas panny, większy cud, noszą niedźwiedzie. Jako się chełznać, jako sobą dadzą władać? Była, co się i na psa odważyła wsiadać. Jeżeli ujeżdżają tak dzikie zwierzęta, Cóż, dlaboga, mężowie czynią niebożęta? Ile jednak uboga stajnia moja zdoła, Nie puszczę was z próżnymi rękami z kościoła. Więc począwszy od panien: pannom życzę z dusze Onego konia czeskiej królewny Libusze, Który, w rząd i ubrany w niesiadane siodło, Tam szedszy, kędy boskie przejźrenie go wiodło, Sobie jeźdźca, a męża pannie nalazł swojej;
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 272
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
prochu nasuwszy ćwierć funta, Wetkną zapalonego odrobinę lunta: Każdy oczy z takiego umykając palu, Pół języka zostawić wolał przy szynalu; Szwedzi zaś, do stodolnej przyprawiwszy ściany Katolickie za członki wstydliwe kapłany, Zapalą — toż, gdy parza, do sierpa co żywo, Bo go dali każdemu jakoby na żniwo, Tedy żną niebożęta, gdy nad nimi dachy Goreją: widziałbyś był prawdziwe wałachy. O mściwy, o surowy swej krzywdy odpłajca! Za pypcie swych kapłanów, inszym rzezać jajca! Aleć zaś znowu prawdę rzekszy z drugiej strony: Nic kapłanom po pypciu, po jajcach bez żony. 455. VICINUS A VICO, SĄSIAD
Nikt
prochu nasuwszy ćwierć funta, Wetkną zapalonego odrobinę lunta: Każdy oczy z takiego umykając palu, Pół języka zostawić wolał przy szynalu; Szwedzi zaś, do stodolnej przyprawiwszy ściany Katolickie za członki wstydliwe kapłany, Zapalą — toż, gdy parza, do sierpa co żywo, Bo go dali każdemu jakoby na żniwo, Tedy żną niebożęta, gdy nad nimi dachy Goreją: widziałbyś był prawdziwe wałachy. O mściwy, o surowy swej krzywdy odpłajca! Za pypcie swych kapłanów, inszym rzezać jajca! Aleć zaś znowu prawdę rzekszy z drugiej strony: Nic kapłanom po pypciu, po jajcach bez żony. 455. VICINUS A VICO, SĄSIAD
Nikt
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 384
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
sprawuję, secundùm illorum dubitationem respondit. i zarazem zwolennicy Pańscy, umilkli, na odpowiedzi Pańskiej przestali, o więcej się nie pytali. Lepiej uprzedzać zarzuty. 2. MUNDUS GAUDEBIT. ŚWIAT BĘDŹIE SIĘ WESELIŁ. Opowiada Pan: wiecie co po moim odeszciu będzie, cały świat śmiać się będzie i weselić, a wy niebożęta płakać będziecie, jednakże smutek wasz obróci się w-wesele. Jest to dzisiejsza Ewangelia, w-której się opisuje połóg, raczej już i krzciny, a Arcybiskup Konstantynopolitański mieni dziecię. Post tristitiam gaudium secuturum est. Po frasunku wesele nastąpi, quòdq̃ tristitia gaudum partat. a frasunek zrodzi wesołość. Wiecie co za P.
spráwuię, secundùm illorum dubitationem respondit. i zárázem zwolennicy Páńscy, umilkli, ná odpowiedźi Páńskiey przestáli, o więcey się nie pytáli. Lepiey uprzedzáć zárzuty. 2. MUNDUS GAUDEBIT. SWIAT BĘDŹIE SIĘ WESELIŁ. Opowiáda Pan: wiećie co po moim odeszćiu będźie, cáły świát śmiać się będźie i weselić, á wy niebożętá płákáć będźiećie, iednákże smutek wász obroći się w-wesele. Iest to dźiśieysza Ewángelyia, w-ktorey się opisuie połog, ráczey iuż i krzćiny, á Arcybiskup Konstántynopolitáński mieni dźiećię. Post tristitiam gaudium secuturum est. Po frásunku wesele nastąpi, quòdq̃ tristitia gaudum partat. á frásunek zrodźi wesołość. Wiećie co zá P.
Skrót tekstu: MłodzKaz
Strona: 91
Tytuł:
Kazania i homilie
Autor:
Tomasz Młodzianowski
Drukarnia:
Collegium Poznańskiego Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Poznań
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1681
Data wydania (nie wcześniej niż):
1681
Data wydania (nie później niż):
1681
i pohanej jak bukłada karlicy, tymi najdalsze drogi i publiki opędzać zwykły. Fraucymer zaś na ustroniu bez oka, bez przyzwoitej roboty, zabawy i wygody zostawiony, tuła się za inklinacjami, amorami i plejzyrami serca swojego dobrowolnie tak dalece, że pani powróciwszy zastanie nieraz rzecz gotową do krzcin i do ślubu razem, z czego niebożęta rodzice korzystają mizernie, bo nie zawsze wszytko wlizie w dom i w proporcyją z mężem.
Wincenty: I owszem, nie wnidzie więcej nad obelgę domu i sromotę publiczną. Aleć i o pospolitym ludzi służałych motłochu nic dobrego po te czasy powiedzieć się nie może.
Jacek: I owszem, wszytko ladaco i nie do
i pohanej jak bukłada karlicy, tymi najdalsze drogi i publiki opędzać zwykły. Fraucymer zaś na ustroniu bez oka, bez przyzwoitej roboty, zabawy i wygody zostawiony, tuła się za inklinacyjami, amorami i plejzyrami serca swojego dobrowolnie tak dalece, że pani powróciwszy zastanie nieraz rzecz gotową do krzcin i do ślubu razem, z czego niebożęta rodzice korzystają mizernie, bo nie zawsze wszytko wlizie w dom i w proporcyją z mężem.
Wincenty: I owszem, nie wnidzie więcej nad obelgę domu i sromotę publiczną. Aleć i o pospolitym ludzi służałych motłochu nic dobrego po te czasy powiedzieć się nie może.
Jacek: I owszem, wszytko ladaco i nie do
Skrót tekstu: MałpaCzłow
Strona: 279
Tytuł:
Małpa Człowiek
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry, traktaty
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1715
Data wydania (nie wcześniej niż):
1715
Data wydania (nie później niż):
1715
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Archiwum Literackie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Paulina Buchwaldówna
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wroclaw
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1962