Bowiem kto się ich Chołdownikiem liczy/ Da mu na wieczność/ Paszport Chor dziewiczy. A obtoczone mając Laurem skronie/ Sławnym mieszkaniem/ będzie w Helikonie. Księgi Trzecie. Pieśń II. Za Muzami Do SKRUPULATÓW
MUZY me/ (acz ci niewiem by kiedy Kamaeny/ Zażywać na Obronę miały Karaceny) Którasz was od niechętnych Paiga zasłoni? Który Kałkan żałoszny Egida obroni?
Gdy nie jeden rzuciwszy Krytyk wzrok ponury/ Katonowe nad wami wykona Cenzury/ Pełen świat nienawisnych Zoilów nauce/ Apelesowy biedny szwiec przymawia sztuce.
Będą tacy co wami pogardzając gwizną/ Będą co Cheonowym zjadłym zębem gryzną. Niezejdzie na Tetrycznych Stoikach co rzeką/ Rozpustne z Parnaskiego
Bowiem kto się ich Chołdownikiem liczy/ Da mu na wieczność/ Paszport Chor dźiewiczy. A obtoczone máiąc Laurem skronie/ Sławnym mieszkániem/ bęndźie w Helikonie. Kśięgi Trzećie. PIESN II. Zá Muzámi Do SKRVPVLATOW
MVZY me/ (ácz ći niewiem by kiedy Kámaeny/ Záżywáć ná Obronę miáły Káráceny) Ktorasz wás od niechętnych Páigá zásłoni? Ktory Kałkąn załoszny AEgidá obroni?
Gdy nie ieden rzućiwszy Krytyk wzrok ponury/ Kátonowe nád wámi wykona Censury/ Pełen świát nienawisnych Zoilow náuce/ Apellesowy biedny szwiec przymawia sztuce.
Bęndą tácy co wámi pogardzáiąc gwizną/ Bendą co Cheonowym ziádłym zębęm gryzną. Niezeydźie ná Thetrycznych Stoikách co rzeką/ Rospustne z Párnáskiego
Skrót tekstu: KochProżnLir
Strona: 149
Tytuł:
Liryka polskie
Autor:
Wespazjan Kochowski
Drukarnia:
Wojciech Górecki
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1674
Data wydania (nie wcześniej niż):
1674
Data wydania (nie później niż):
1674
potępił, że się
dotąd nikomu na świecie nie nadały, choć i przeżegnanie Ojców świętych przystępowało, ale się prawie w przeklęctwo obracały. Uważam i tę repulsę od tamtych ludzi uczynioną małżeństwa już wszytkiemu światu ogłoszonego, czego choćbyśmy my nie chcieli, ludzie jednak konsyderować nie zaniechają, patrzę i na podanie się ludziom, WKMci niechętnym, okazji do zatrudnienia nią WKMci za oną deklaracją WKMci, nam radom swym uczynioną; mam i niektóre insze, ważne i wielkie (które mijam) konsyderacje i z tejże życzliwości (którą Pan Bóg widzi) ku WKMci mojej serdecznej proszę, aby WKM. zgoła tego dalej podawać i tym się sławić a pobożności
potępił, że się
dotąd nikomu na świecie nie nadały, choć i przeżegnanie Ojców świętych przystępowało, ale się prawie w przeklęctwo obracały. Uważam i tę repulsę od tamtych ludzi uczynioną małżeństwa już wszytkiemu światu ogłoszonego, czego choćbyśmy my nie chcieli, ludzie jednak konsyderować nie zaniechają, patrzę i na podanie się ludziom, WKMci niechętnym, okazyej do zatrudnienia nią WKMci za oną deklaracyą WKMci, nam radom swym uczynioną; mam i niektóre insze, ważne i wielkie (które mijam) konsyderacye i z tejże życzliwości (którą Pan Bóg widzi) ku WKMci mojej serdecznej proszę, aby WKM. zgoła tego dalej podawać i tym się sławić a pobożności
Skrót tekstu: SkryptWojCz_II
Strona: 266
Tytuł:
Mikołaj Zebrzydowski, Skrypt p. Wojewody krakowskiego, na zjeździe stężyckim niektórym pp. senatorom dany, 1606
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1606
Data wydania (nie wcześniej niż):
1606
Data wydania (nie później niż):
1606
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Pisma polityczne z czasów rokoszu Zebrzydowskiego 1606-1608
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1918
walisz na szwedów, że hostiliter exercent że świątnice Pańskie violant podatkami, ojczyznę uciemiężają i przydajesz tytuł im nieprzyjaciół ojczystych naszych. Nie dziwować się, żeby te inkonweniencje były od nieprzyjaciela, ale się bardziej dziwię, że ojczyzna ginie nie od nieprzyjaciela, owszem od pana swego: nie tak żal, gdyby mi majętność moją cudzy niechętny, jak gdyby mi to uczynił, choć z pretensji jakich, brat, albo siostrzeniec, albo krewny. Cięższy ból od swego cierpieć. Daj my tedy to, że wszystkie egzorbitancje wypełnia szwed, bo według nas nieprzyjaciel, według nas malkontent z polaków że go nie dobrze przyjęli, justam causam cum interesse Reipubl. łączącego
walisz na szwedów, że hostiliter exercent że świątnice Pańskie violant podatkami, ojczyznę uciemiężają i przydajesz tytuł im nieprzyjaciół ojczystych naszych. Nie dziwować się, żeby te inkonweniencje były od nieprzyjaciela, ale się bardziéj dziwię, że ojczyzna ginie nie od nieprzyjaciela, owszem od pana swego: nie tak żal, gdyby mi majętność moją cudzy niechętny, jak gdyby mi to uczynił, choć z pretensyi jakich, brat, albo siostrzeniec, albo krewny. Cięższy ból od swego cierpieć. Daj my tedy to, że wszystkie exorbitancje wypełnia szwed, bo według nas nieprzyjaciel, według nas malkontent z polaków że go nie dobrze przyjęli, justam causam cum interesse Reipubl. łączącego
Skrót tekstu: ZawiszaPam
Strona: 422
Tytuł:
Pamiętniki
Autor:
Krzysztof Zawisza
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1715 a 1717
Data wydania (nie wcześniej niż):
1715
Data wydania (nie później niż):
1717
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Julian Bartoszewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Jan Zawisza
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1862
Choć się jej bali, Gdy los miotali, Tę przecię w żalach swoich ulgę miała, Że gdy wszytkiego oraz postradała, Już też los srogi Nie nalazł drogi, Którąby był mógł jeszcze co nowego Do utrapienia przydać jej dawnego: Tak wszytkie groby, Wszytkie żałoby W kupę złożywszy, oraz opłakała A już się bogów niechętnych nie bała Ni gorszej doli Oprócz niewoli.
Mnie biednej koniec nieszczęścia jednego Drugiego stopień, gdym zdrajcę mojego A teraz pana, Władzy poddana, Który mię z paniej podłą niewolnicę Albo w swą brzydką wprowadzi łożnicę, W nieczyste łoże, Broń mię, mój Boże! Albo w ciemnicy gdzie zamurowaną I już na wieczne więzienie
Choć się jej bali, Gdy los miotali, Tę przecię w żalach swoich ulgę miała, Że gdy wszytkiego oraz postradała, Już też los srogi Nie nalazł drogi, Ktorąby był mogł jeszcze co nowego Do utrapienia przydać jej dawnego: Tak wszytkie groby, Wszytkie żałoby W kupę złożywszy, oraz opłakała A już się bogow niechętnych nie bała Ni gorszej doli Oprocz niewoli.
Mnie biednej koniec nieszczęścia jednego Drugiego stopień, gdym zdrajcę mojego A teraz pana, Władzy poddana, Ktory mię z paniej podłą niewolnicę Albo w swą brzydką wprowadzi łożnicę, W nieczyste łoże, Broń mię, moj Boże! Albo w ciemnicy gdzie zamurowaną I już na wieczne więzienie
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 434
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
”
Jakoż poczułem, żem śmiertelnie ranny. Tak małą bronią wojują nas panny! WIOSNA
Już się jaskółka, już i bocian wraca, Już się przybliża bydłu nowa praca, Już kwiatki trawy przewiły zielone, Już się wietrzyki wróciły pieszczone — Tyś sama, panno, lata niepamiętna, U ciebie samej trwa zima niechętna, I chociaż szyper po Wiśle żegluje, U ciebie twardy mróz serce muruje. Czemuż nas zdradzasz, mając lata gońce, W świeżych jagodach wiosnę, w oczach słońce? DO JAGI
Sroga jest żmija żądłem jadowita, Sroga i miłość łez ludzkich niesyta, Srogie tygrysy hirkańskiej pustynie, Srogie są lwice, gdy im szczenię
”
Jakoż poczułem, żem śmiertelnie ranny. Tak małą bronią wojują nas panny! WIOSNA
Już się jaskółka, już i bocian wraca, Już się przybliża bydłu nowa praca, Już kwiatki trawy przewiły zielone, Już się wietrzyki wróciły pieszczone — Tyś sama, panno, lata niepamiętna, U ciebie samej trwa zima niechętna, I chociaż szyper po Wiśle żegluje, U ciebie twardy mróz serce muruje. Czemuż nas zdradzasz, mając lata gońce, W świeżych jagodach wiosnę, w oczach słońce? DO JAGI
Sroga jest żmija żądłem jadowita, Sroga i miłość łez ludzkich niesyta, Srogie tygrysy hirkańskiej pustynie, Srogie są lwice, gdy im szczenię
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 78
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
” NA LUTNISTĘ NIEGŁADKĄ
Spuść welum na twarz, kiedy słodkie strony Na lutni w sposób przebierasz ćwiczony, Bo melodią uczoną Tak pieścisz uszy, że cię każdy zgolą Z głosu osądzi pewnie za anioła, Byłeś grała za zasłoną. DO JANA SZOMOWSKIEGO
Nie smuć się, Janie, choć czas niespokojny Z panną cię przywiódł do niechętnej wojny; Nie smuć się, bracie, i w dobrej otusze Czekaj pogody po tej zawierusze: Słońce deszcz zwiedzie i po gromów trzasku Wypogodzony szum będzie na lasku. II NADGROBEK OTWINOWSKIEMIU NADGROBEK JEGOMOŚCI PANU WALERIANOWI OTWINOWSKIEMU, PODCZASZEMU SandomierSKIEMU 1647 AD MANES
Dziadu mój drogi, takaż to zapłata Za to, żeś młode piastował
” NA LUTNISTĘ NIEGŁADKĄ
Spuść welum na twarz, kiedy słodkie strony Na lutni w sposób przebierasz ćwiczony, Bo melodyją uczoną Tak pieścisz uszy, że cię każdy zgolą Z głosu osądzi pewnie za anioła, Byłeś grała za zasłoną. DO JANA SZOMOWSKIEGO
Nie smuć się, Janie, choć czas niespokojny Z panną cię przywiódł do niechętnej wojny; Nie smuć się, bracie, i w dobrej otusze Czekaj pogody po tej zawierusze: Słońce deszcz zwiedzie i po gromów trzasku Wypogodzony szum będzie na lasku. II NADGROBEK OTWINOWSKIEMIU NADGROBEK JEGOMOŚCI PANU WALERIANOWI OTWINOWSKIEMU, PODCZASZEMU SENDOMIRSKIEMU 1647 AD MANES
Dziadu mój drogi, takaż to zapłata Za to, żeś młode piastował
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 124
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
słup, gdzie w krwawym polu Dłuto łaski tak wyryło: Nie dalej idzie ludzkiej męki dzieło.
Więzień od żony zdradzony, Znajomej przedtem Filistynom siły, Gdy mu warkocz ostrzyżony Odrósł, a siły z nim się powróciły, Jak się ujął mocno słupa, Nieprzyjaciół swych nakładł z sobą trupa;
A Pan przez zdrajcę przedany I niechętnymi związany łańcuchy, Na wzgardę z hańbą podany, Naigrawany i bity bez skruchy, Wtenczas gdy się słupa trzyma, Śmierć, piekło i grzech zabija i ima.
Wiernemu Izraelowi Słup raz ognisty, drugi raz z obłoku, Prowadząc ich ku domowi, Nieoderwany strzegł ustawnie boku, Świecąc im jasnym promieniem W obłędnej nocy, w
słup, gdzie w krwawym polu Dłuto łaski tak wyryło: Nie dalej idzie ludzkiej męki dziéło.
Więzień od żony zdradzony, Znajomej przedtem Filistynom siły, Gdy mu warkocz ostrzyżony Odrósł, a siły z nim się powróciły, Jak się ujął mocno słupa, Nieprzyjaciół swych nakładł z sobą trupa;
A Pan przez zdrajcę przedany I niechętnymi związany łańcuchy, Na wzgardę z hańbą podany, Naigrawany i bity bez skruchy, Wtenczas gdy się słupa trzyma, Śmierć, piekło i grzech zabija i ima.
Wiernemu Izraelowi Słup raz ognisty, drugi raz z obłoku, Prowadząc ich ku domowi, Nieoderwany strzegł ustawnie boku, Świecąc im jasnym promieniem W obłędnej nocy, w
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 216
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
we mnie albo w sobie: Jasne są gwiazdy, ale z twoich oczy Miłość nierównie większą jasność toczy; Siła gwiazd, ale przy dobrym rachunku Mąk ty mnie więcej dajesz bez ratunku. Tak ty światłość ich światłem swym przechodzisz; Ja liczbę męką, którą sercu szkodzisz. Ja-ć z nimi zawsze gotową mam zwadę I za niechętne zawsze sobie kładę, Bo gdy mię na świat zła chwila puściła, Żadna przychylnie gwiazda nie świeciła; Lecz ty, Jagusiu, przy szczęśliwym gnieździe, Możesz się każdej nisko kłaniać gwiaździe, Widząc, gdy pojrzysz po hartownym niebie, W ich liczbie — moje troski, w blasku — siebie. KARA
Zgrzeszyłaś, dziewko
we mnie albo w sobie: Jasne są gwiazdy, ale z twoich oczy Miłość nierównie większą jasność toczy; Siła gwiazd, ale przy dobrym rachunku Mąk ty mnie więcej dajesz bez ratunku. Tak ty światłość ich światłem swym przechodzisz; Ja liczbę męką, którą sercu szkodzisz. Ja-ć z nimi zawsze gotową mam zwadę I za niechętne zawsze sobie kładę, Bo gdy mię na świat zła chwila puściła, Żadna przychylnie gwiazda nie świeciła; Lecz ty, Jagusiu, przy szczęśliwym gniaździe, Możesz się każdej nisko kłaniać gwiaździe, Widząc, gdy pojrzysz po hartownym niebie, W ich liczbie — moje troski, w blasku — siebie. KARA
Zgrzeszyłaś, dziewko
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 247
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
śmierć skazany — serce, proszę i ja, Niech wasz wesoły raczej wzrok zabija. PIEŚŃ
Com ci winien, com ci krzywy, Że mię tak mordujesz I męki gotujesz? Jeśli-ć wadzi, iżem żywy, Mordem twojej ręki Dobij mię bez męki; Wolę być w podziemnym mroku, Niż w niechętnym widzieć wzroku
Niełaski dowody. Ty-ć mię dokończysz bez pracy, Bo mię już mdłe siły Nad grobem stawiły, Lecz na znak ostatniej płacy Przy zabitym trupie Nie baw się na łupie; Wyżeń, jak chcesz, duszę z ciała, Ale nie bierz, coś raz dała: Łaski twej ochłody.
Wszak się śmiercią kończą
śmierć skazany — serce, proszę i ja, Niech wasz wesoły raczej wzrok zabija. PIEŚŃ
Com ci winien, com ci krzywy, Że mię tak mordujesz I męki gotujesz? Jeśli-ć wadzi, iżem żywy, Mordem twojej ręki Dobij mię bez męki; Wolę być w podziemnym mroku, Niż w niechętnym widzieć wzroku
Niełaski dowody. Ty-ć mię dokończysz bez pracy, Bo mię już mdłe siły Nad grobem stawiły, Lecz na znak ostatniej płacy Przy zabitym trupie Nie baw się na łupie; Wyżeń, jak chcesz, duszę z ciała, Ale nie bierz, coś raz dała: Łaski twej ochłody.
Wszak się śmiercią kończą
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 278
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
poprawieniem oręża które noszą, majestat swój wgrażają; tak i Chrystus za grom używał tych słów, Ego sum. Rzekł je żołnierzom Rzymskim i Żydowskim, przy swoim pojmaniu, wstecz padli. Apostołom jednak te słowa nie wadzą, stoją, nie upadają; boć tak bywa, toż słowo Przyjacielowi rzeczone nie uraża, a niechętnego burzy, żeć z-słowem Pańskim ciężko, tyś sobie winien, ucho masz Nieprzyjaciela Pańskiego. Ale jako to słowo Pańskie obalać uczniów miało, gdy przydał Pan: Ego sum Pastor Bonus, jam jest Pasterz dobry, a dobroć nikomu nie ciężka, dźwiga, nie rujnuje. 2. PASTOR BONUS.
popráwięniem oręża ktore noszą, máiestat swoy wgrażáią; ták i Christus zá grom vżywał tych słow, Ego sum. Rzekł ie żołnierzom Rzymskim i Zydowskim, przy swoim poimániu, wstecz pádli. Apostołom iednák te słowá nie wádzą, stoią, nie vpadáią; boć ták bywa, toż słowo Przyiaćielowi rzeczone nie vraża, á niechętnego burzy, żeć z-słowem Páńskim ćiężko, tyś sobie winien, vcho masz Nieprzyiaćielá Páńskiego. Ale iáko to słowo Páńskie obaláć vczniow miáło, gdy przydał Pan: Ego sum Pastor Bonus, iam iest Pásterz dobry, á dobroć nikomu nie ćiężka, dźwiga, nie ruinuie. 2. PASTOR BONUS.
Skrót tekstu: MłodzKaz
Strona: 59
Tytuł:
Kazania i homilie
Autor:
Tomasz Młodzianowski
Drukarnia:
Collegium Poznańskiego Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Poznań
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1681
Data wydania (nie wcześniej niż):
1681
Data wydania (nie później niż):
1681