; Rzadki żołnierz do nieba trafi, skacząc krzywo. Niech jak najświątobliwiej krzyżem władną księża. Pamiętajcie niewiasty na rajskiego węża: O was się naprzód kusił. Statek w ludziach kocham, Który należy, jako wspomniało się, rochom. Bóg z nieba spektatorem oraz tej gry sędzią, Własne sumnienie świadkiem; kto upadnie piędzią Z niechcenia, ratować go święty anioł zdole,
Ale kto się na czarne gwałtem ciągnie pole, Kto śmierci w garło lezie, nie chce powstać z grzechu, Wiecznie ginie, diabłu się dostawszy do miechu. Ma anioł, ma i diabeł osobliwą puszkę, Do której chowa wziętą z swego pola duszkę, Więc tu każdy żołnierską
; Rzadki żołnierz do nieba trafi, skacząc krzywo. Niech jak najświątobliwiej krzyżem władną księża. Pamiętajcie niewiasty na rajskiego węża: O was się naprzód kusił. Statek w ludziach kocham, Który należy, jako wspomniało się, rochom. Bóg z nieba spektatorem oraz tej gry sędzią, Własne sumnienie świadkiem; kto upadnie piędzią Z niechcenia, ratować go święty anioł zdole,
Ale kto się na czarne gwałtem ciągnie pole, Kto śmierci w garło lezie, nie chce powstać z grzechu, Wiecznie ginie, diabłu się dostawszy do miechu. Ma anioł, ma i diaboł osobliwą puszkę, Do której chowa wziętą z swego pola duszkę, Więc tu każdy żołnierską
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 28
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
ma plonu. Niech nam Jego herbowny puklerz portem będzie, Gdzie byśmy po tak długim wytchnąć mogli błędzie. Zruć brzydkich zbytków żagle, zruć obłudę z masztu, Słusznego gniewu swego przyczynę, a każ tu Uniżoną pokorę przy serdecznym żalu Za grzech rozpostrzeć, a tak staniemy u palu. 184 (F). Z NIECHCENIA ZGODA
Rozumiejąc z daleka, że dwu jedzie księży, Zdejmę czapkę. Aż kompan: „Znać, iżeć nie cięży, Zdjąwszy ją przed Żydami.” „O czapkę mniej — rzekę — Wżdy kontusza, jako ty, przed nim nie zewlekę.
Ludzkością nikt nie zgrzeszy, i na to się przyda, Że
ma plonu. Niech nam Jego herbowny puklerz portem będzie, Gdzie byśmy po tak długim wytchnąć mogli błędzie. Zruć brzydkich zbytków żagle, zruć obłudę z masztu, Słusznego gniewu swego przyczynę, a każ tu Uniżoną pokorę przy serdecznym żalu Za grzech rozpostrzeć, a tak staniemy u palu. 184 (F). Z NIECHCENIA ZGODA
Rozumiejąc z daleka, że dwu jedzie księży, Zdejmę czapkę. Aż kompan: „Znać, iżeć nie cięży, Zdjąwszy ją przed Żydami.” „O czapkę mniej — rzekę — Wżdy kontusza, jako ty, przed nim nie zewlekę.
Ludzkością nikt nie zgrzeszy, i na to się przyda, Że
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 86
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
herbie nie miał sierci, Bo już dawno dekretem wiecznego monarchy Wyrugowano z raju te paskudne marchy I zaraz je na ręce postawiwszy lewej, Precz z pasterzem wypędzą na osty, na plewy. Postąpi-li tam z każdym wedle herbu człekiem, Wierę bym na sądnym dniu nie chciał być Szembekiem. 548. PRAWDA Z NIECHCENIA
W Przemyślu na pogrzebie staroświecką modą, Gdzie żaden kaznodzieja nie będzie za szkodą, Chwalący nieboszczyka wierzchu nie dokładał, Jako bijał pogaństwo, jako bronią władał, Chociaż ci, co go znali, twierdzili to o niem, Że raczej krów dojeniem niż się bawił koniem. Łże trzy po trzy, bo wie ksiądz, że
herbie nie miał sierci, Bo już dawno dekretem wiecznego monarchy Wyrugowano z raju te paskudne marchy I zaraz je na ręce postawiwszy lewej, Precz z pasterzem wypędzą na osty, na plewy. Postąpi-li tam z każdym wedle herbu człekiem, Wierę bym na sądnym dniu nie chciał być Szembekiem. 548. PRAWDA Z NIECHCENIA
W Przemyślu na pogrzebie staroświecką modą, Gdzie żaden kaznodzieja nie będzie za szkodą, Chwalący nieboszczyka wierzchu nie dokładał, Jako bijał pogaństwo, jako bronią władał, Chociaż ci, co go znali, twierdzili to o niem, Że raczej krów dojeniem niż się bawił koniem. Łże trzy po trzy, bo wie ksiądz, że
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 426
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
sposobem nie pozwolą, deklarują. Nad to, niech Rzeczpospolita weźmie na pytki, wszytkich tych, co u Królowej bywają na audiencjach, cóż innego z niemi podziś dzień traktują? o co, na Pana Marszałka, na Pana Podkanclerzego skarżą się, jeśli nie o zepsowanie Elekcji? Jawna tedy rzecz, że pod pozorem niechcenia, Elekcja gorąco traktowana, per fas nefas praktikowana, aż do tego czasu, i to jest jedyne obiectum wszytkich myśli, rad, subtelności, złości, zgoła wszytkiej nieszczęśćliwości Rzeczypospolitej. do swego Konfidenta.
Żeby zaś z tej okazji, że P. Marszałek honoru i zdrowia broni, musiała Elekcja powstać, dla spustoszenia,
sposobem nie pozwolą, decláruią. Nád to, niech Rzeczpospolita weźmie ná pytki, wszytkich tych, co v Krolowey bywáią ná audiencyách, coż innego z niemi podźiś dźień tráctuią? o co, ná Páná Márszałká, ná Páná Podkánclerzego skárżą się, ieśli nie o zepsowánie Elekcyey? Iáwna tedy rzecz, że pod pozorem niechcenia, Elekcya gorąco tráctowána, per fas nefas práktikowána, áż do tego czásu, y to iest iedyne obiectum wszytkich myśli, rad, subtelnośći, złośći, zgołá wszytkiey nieszczęśćliwośći Rzeczypospolitey. do swego Confidentá.
Zeby zás z tey okáziey, że P. Márszałek honoru y zdrowia broni, muśiáłá Elekcya powstáć, dla spustoszenia,
Skrót tekstu: PersOb
Strona: 53
Tytuł:
Perspektywa na objaśnienie niewinności
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1666
Data wydania (nie wcześniej niż):
1666
Data wydania (nie później niż):
1666
nieba. Nie trzebaby Judasza/ Byłby wnet u Annasza. Jak też na Sądzie siedzie/ Bóg wie/ co znami będzie. Sowiżrzałowe. O jednym Starcu.
JEden starzec śledząc blisko przy białejgłowie/ Zapatrzył się jakoś nanię w pilnej rozmowie. Ani otym nigdy myślił co się przydało/ Ze z niechcenia/ przyrodzenie jemu powstało. Co on widząc/ przypadła mu z tego żałoba/ A wstałeś ty/ wstanę ja też/ stojwasz tu oba. Pani mówi: czemuście się panie porwali/ On ją tylko pożegnawszy i poszedł dalej. Rekreacja Szkolna.
TRafiło się że żacy mając rekreacią/ Jako w szkole obyczaj/
niebá. Nie trzebáby Iudaszá/ Byłby wnet v Annaszá. Iák też ná Sądźie śiedźie/ Bog wie/ co známi będźie. Sowiżrzałowe. O iednym Stárcu.
IEden stárzec śledząc blisko przy białeygłowie/ Zápátrzył się iákoś nánię w pilney rozmowie. Ani otym nigdy myślił co się przydáło/ Ze z niechcenia/ przyrodzenie iemu powstało. Co on widząc/ przypádłá mu z tego żáłobá/ A wstałeś ty/ wstánę ia też/ stoywász tu obá. Páni mowi: czemuśćie się pánie porwáli/ On ią tylko pożegnawszy y poszedł dáley. Rekreácya Szkolna.
TRáfiło się że żacy máiąc rekreácią/ Iáko w szkole obyczay/
Skrót tekstu: FraszSow
Strona: Cv
Tytuł:
Fraszki Sowiźrzała nowego
Autor:
Jan z Kijan
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1614
Data wydania (nie wcześniej niż):
1614
Data wydania (nie później niż):
1614
kędy mus znaczy? Trudno się masz pocierać Z gospodarzem takiem; Iść, chociaż ci nie z smakiem.
Więc jeżeli kto z ludzi Śmiertelnych mnie spyta, Dokąd droga zawita, Dokąd nas to śmierć trudzi Często niespodziana — Do Pana, ach, do Pana.
Do Pana sługę wiedzie, Do Boga stworzenie, Nie pomoże niechcenie; Masz niezliczone w przedzie, Że się trudno bladej Śmierci oprzeć, przykłady.
Doktor ci jeszcze tuszy Oglądać mi wnęki, Nadstawujący ręki; Aleć ja słyszę w uszy, Darmo doktor gada, Że moja dusza wsiada.
Już i czuję, i słyszę Śmiertelnego dudkę, W ciężkich piersiach pobudkę; Gra mi, choć
kędy mus znaczy? Trudno się masz pocierać Z gospodarzem takiem; Iść, chociaż ci nie z smakiem.
Więc jeżeli kto z ludzi Śmiertelnych mnie spyta, Dokąd droga zawita, Dokąd nas to śmierć trudzi Często niespodziana — Do Pana, ach, do Pana.
Do Pana sługę wiedzie, Do Boga stworzenie, Nie pomoże niechcenie; Masz niezliczone w przedzie, Że się trudno bladej Śmierci oprzeć, przykłady.
Doktor ci jeszcze tuszy Oglądać mi wnęki, Nadstawujący ręki; Aleć ja słyszę w uszy, Darmo doktor gada, Że moja dusza wsiada.
Już i czuję, i słyszę Śmiertelnego dudkę, W ciężkich piersiach pobudkę; Gra mi, choć
Skrót tekstu: PotNabKuk_I
Strona: 516
Tytuł:
Pieśni nabożne ...
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
wszech stron trudność zagradza mu pole, Słów nie zrozumiał, ani pojął nuty, Ust niecałował; bo takie swywole, W domu Bogini byłyby defektem, Gdzie skromność mięszka, zmięszana z respektem. Dosyć miał szczęścia, wiele pozwolenia, Stanąć za Nimfą, piękną nad pięknemi, Gdy jej kwef upadł na ziemię z niechcenia, Podniósł go prędko Rękoma drzącemi; I nim się Dama po swą zgubę schyli, Widzi ją w Ręku, zdania nie omyli. Krzyknie; cóż to jest? Duch się jakiś Zjawił. Co mi kwef podał, do Rąk moich włożył; Pierwszy w tym miejscu, strachu mnie nabawił, Jeszcze go zwinął, w
wszech stron trudność zágradza mu pole, Słow nie zrozumiał, áni poiął nuty, Ust niecałował; bo tákie swywole, W domu Bogini byłyby defektem, Gdzie skromność mięszka, zmięszana z respektem. Dosyć miał szczęścia, wiele pozwolenia, Stánąć zá Nimfą, piękną nád pięknemi, Gdy iey kwef upádł ná ziemię z niechcenia, Podniosł go prędko Rękoma drzącemi; Y nim się Dama po swą zgubę schyli, Widzi ią w Ręku, zdánia nie omyli. Krzyknie; coż to iest? Duch się iákiś ziawił. Co mi kwef podał, do Rąk moich włożył; Pierwszy w tym mieyscu, stráchu mnie nábawił, Jeszcze go zwinął, w
Skrót tekstu: DrużZbiór
Strona: 57
Tytuł:
Zbiór rytmów
Autor:
Elżbieta Drużbacka
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
pieśni, poematy epickie, satyry, żywoty świętych
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1752
Data wydania (nie wcześniej niż):
1752
Data wydania (nie później niż):
1752
Że to ludzie z obozu tureckiego wyszli. Toż Kozacy, nim się ci do końca postrzegą, Dawszy im z działek ognia, skrzydłami zabiegą Z prawej i z lewej strony; tak bez swoich straty, Porażą ich i tabor zagęszczą bachmaty, Trupem pola uścielą, więźniów biorą, co się Podoba; tak z niechcenia zjadła baba prosię; A Kantimir, doznawszy swego szczęścia miary, Uciekł przemierzły między Turki i Tatary. Gdy się tak Zaporożec przed pogaństwem pisze, Chodkiewicz Bernackiego zbiera towarzysze, A mając na każdy dzień tej faryny jeńce, pale nimi osadzać każe i szubieńce. Aż Szemberg, aż Weweli z większą wojną jadą I dalej
Że to ludzie z obozu tureckiego wyszli. Toż Kozacy, nim się ci do końca postrzegą, Dawszy im z działek ognia, skrzydłami zabiegą Z prawej i z lewej strony; tak bez swoich straty, Porażą ich i tabor zagęszczą bachmaty, Trupem pola uścielą, więźniów biorą, co się Podoba; tak z niechcenia zjadła baba prosię; A Kantimir, doznawszy swego szczęścia miary, Uciekł przemierzły między Turki i Tatary. Gdy się tak Zaporożec przed pogaństwem pisze, Chodkiewicz Bernackiego zbiera towarzysze, A mając na każdy dzień tej faryny jeńce, pale nimi osadzać każe i szubieńce. Aż Szemberg, aż Weweli z większą wojną jadą I dalej
Skrót tekstu: PotWoj1924
Strona: 112
Tytuł:
Transakcja Wojny Chocimskiej
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
wojskowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1670
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1670
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1924
w koniu; więc Dziambegiereja, Hana ich, srodze boli, ledwie nie umiera, Kiedy nadeń przenosił Osman Kantimira. Własnego poddanego, murze jego z Krymu, Choć już lud stracił, choć już uciekł spod Chocimu, Posadzić w Sylistrii po baszy zabitym Chce, na miejscu nie jemu wierę należytym. Przeto wszytko z niechcenia i robi oporem; Osobnym stawa koszem, osobnym taborem; Ordynansów nie słucha, ale na pogodę Czyha, żeby mógł na swe koło puścić wodę. Tedy się tureckiego dywanu w tej mierze Nie radząc, najmłodszego syna swej macierze, Nuradyna z wojsk swoich posyła wyborem, Pod starych wojenników dla rady dozorem, Żeby pobliższy Wołyń
w koniu; więc Dziambegiereja, Hana ich, srodze boli, ledwie nie umiéra, Kiedy nadeń przenosił Osman Kantimira. Własnego poddanego, murze jego z Krymu, Choć już lud stracił, choć już uciekł spod Chocimu, Posadzić w Sylistryi po baszy zabitym Chce, na miejscu nie jemu wierę należytym. Przeto wszytko z niechcenia i robi oporem; Osobnym stawa koszem, osobnym taborem; Ordynansów nie słucha, ale na pogodę Czyha, żeby mógł na swe koło puścić wodę. Tedy się tureckiego dywanu w tej mierze Nie radząc, najmłodszego syna swej macierze, Nuradyna z wojsk swoich posyła wyborem, Pod starych wojenników dla rady dozorem, Żeby pobliższy Wołyń
Skrót tekstu: PotWoj1924
Strona: 147
Tytuł:
Transakcja Wojny Chocimskiej
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
wojskowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1670
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1670
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1924
wsadzić.
Widząc ów, że poddany nic nie wskóra z panem, Idąc koło ołtarza z kurem, pan z baranem: „Nic to — rzecze — choć gwałtem wydarł pan co chłopu, Ale Bóg, kto koguta, wie, kto przyniósł skopu.’’ 369 (P). PRZY AUTORZE WIARA (Z NIECHCENIA ZJADŁA BABA PROSIĘ)
Jadę z pola z krogulcem ku domowi lasem Dla chłodu, srodze był dzień gorący; tymczasem Tuż przy drodze pod cieniem oganistej sośnie, Którą z daleka gęsta ostręga zarośnie, Leżący jeleń kiwa uszyma na muchy. Rwie się ptak; myślę sobie, postrzegł jemiołuchy. Ale gdy tego będzie aż do uprzykrzenia
wsadzić.
Widząc ów, że poddany nic nie wskóra z panem, Idąc koło ołtarza z kurem, pan z baranem: „Nic to — rzecze — choć gwałtem wydarł pan co chłopu, Ale Bóg, kto koguta, wie, kto przyniósł skopu.’’ 369 (P). PRZY AUTORZE WIARA (Z NIECHCENIA ZJADŁA BABA PROSIĘ)
Jadę z pola z krogulcem ku domowi lasem Dla chłodu, srodze był dzień gorący; tymczasem Tuż przy drodze pod cieniem oganistej sośnie, Którą z daleka gęsta ostręga zarośnie, Leżący jeleń kiwa uszyma na muchy. Rwie się ptak; myślę sobie, postrzegł jemiołuchy. Ale gdy tego będzie aż do uprzykrzenia
Skrót tekstu: PotFrasz2Kuk_II
Strona: 402
Tytuł:
Ogrodu nie wyplewionego część wtora
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987