Pallas była dała. A iż tajeła co jest/ srodze zakazała/ Aby na tajemnice jej nie zaglądały. Jam na Ilmie/ który tam stał blisko niemały/ Skrywszy się między miekkie liście/ szpiegowała/ Coby ona rodzina z skrzynką poczynała. Dwie były co broniły onej niewątpliwie/ Pandrosa z Ersą/ ale jedna niecierpliwie Aglauros/ bojaźliwych sióstr w kupę wezwała/ I zaciągnione węzły ręką rozwiązała. Aż wewnątrz niemowiątko/ i rozciągnionego Węża nalazły/ z jegoż ciała wyrosłego. Com ja wszystko Boginiej odniosła/ a za tę Posługę/ ato taką dano mi zapłatę: Ze opieki Minerwy bywam odsadzana; I gorzej niżeli ptak nocny poważana
Pállás byłá dáłá. A iż táiełá co iest/ srodze zákazáłá/ Aby ná táiemnice iey nie záglądáły. Iam ná Ilmie/ ktory tám sstał blisko niemáły/ Skrywszy się między miekkie liśćie/ szpiegowáłá/ Coby oná rodźiná z skrzynką poczynáłá. Dwie były co broniły oney niewątpliwie/ Pándrosá z Ersą/ ále iedná niećierpliwie Aglauros/ boiaźliwych śiostr w kupę wezwáłá/ Y záćiągnione węzły ręką rozwiązáłá. Aż wewnątrz niemowiątko/ y rośćiągnionego Wężá nálázły/ z iegoż ćiáłá wyrosłego. Com ia wszystko Boginiey odniosłá/ á zá tę Posługę/ áto táką dano mi zapłatę: Ze opieki Minerwy bywam odsadzána; Y gorzey niżeli ptak nocny poważána
Skrót tekstu: OvOtwWPrzem
Strona: 83
Tytuł:
Księgi Metamorphoseon
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Walerian Otwinowski
Drukarnia:
Andrzej Piotrkowczyk
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1638
Data wydania (nie wcześniej niż):
1638
Data wydania (nie później niż):
1638
lepszą u szynkarki z bikiem inspektorem certuje, w nauce, w nabożeństwie i w księgach jak mucha na ukropie smakuje, wakacyje sobie ustawicznie wymyśla, zdrowia i butów defektami, ukradkami i dalekimi od szkoły manowcami narabia i lawiruje, koszt rodzicielski marnuje i zawodzi. I tak bez pożytku i umiejętności, przeszedszy jako przez praszczęta niecierpliwie szkoły, na przestrzeńsze pole do dworu albo do wojska wychodzi. Tamże go dopiero proszę widzieć. Jeżeli się z szkol wyszedszy nie opartolił, zaraz pozna go tegoż dnia każda po burdelach kurwa, rozbierą po sukniach, rynsztunku i porządku szynkarki, pokarbują niedługo debosze i kompanijki, okrzeszą po członkach niestrawne w nieostrożności komplementa,
lepszą u szynkarki z bikiem inspektorem certuje, w nauce, w nabożeństwie i w księgach jak mucha na ukropie smakuje, wakacyje sobie ustawicznie wymyśla, zdrowia i butów defektami, ukradkami i dalekimi od szkoły manowcami narabia i lawiruje, koszt rodzicielski marnuje i zawodzi. I tak bez pożytku i umiejętności, przeszedszy jako przez praszczęta niecierpliwie szkoły, na przestrzeńsze pole do dworu albo do wojska wychodzi. Tamże go dopiero proszę widzieć. Jeżeli się z szkol wyszedszy nie opartolił, zaraz pozna go tegoż dnia każda po burdelach kurwa, rozbierą po sukniach, rynsztunku i porządku szynkarki, pokarbują niedługo debosze i kompanijki, okrzeszą po członkach niestrawne w nieostrożności komplementa,
Skrót tekstu: MałpaCzłow
Strona: 214
Tytuł:
Małpa Człowiek
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry, traktaty
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1715
Data wydania (nie wcześniej niż):
1715
Data wydania (nie później niż):
1715
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Archiwum Literackie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Paulina Buchwaldówna
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wroclaw
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1962
podobno i na ten czas niepewny. Pan wielą plejzyrami zabawny zapomniał, a biskup mu też żaden nie przypomni, że to solennitas wielka i na nią się obiecał. Do tego brano, widziałem, kartki na komedią, czyli operę. Raczej będzie wolał zabawić się w miłym osób braku wesołymi scenami aniżeli na pauzowaniu chórowym niecierpliwie w kościele siedzieć.
Mikołaj: A dlaboga, przecieć milsza z Panem Bogiem zabawa, ile na tym tu miejscu, gdzie tak wielki rzymski odpust prawie jak drugi jubileusz.
Stanisław: Takby miało być, panie bracie, ale u Panów nie jest. Oni jednako w rozpusty, w odpusty i czyściec, a
podobno i na ten czas niepewny. Pan wielą plejzyrami zabawny zapomniał, a biskup mu też żaden nie przypomni, że to solennitas wielka i na nię się obiecał. Do tego brano, widziałem, kartki na komedyją, czyli operę. Raczej będzie wolał zabawić się w miłym osób braku wesołymi scenami aniżeli na pauzowaniu chórowym niecierpliwie w kościele siedzieć.
Mikołaj: A dlaboga, przecieć milsza z Panem Bogiem zabawa, ile na tym tu miejscu, gdzie tak wielki rzymski odpust prawie jak drugi jubileusz.
Stanisław: Takby miało bydź, panie bracie, ale u Panów nie jest. Oni jednako w rozpusty, w odpusty i czyściec, a
Skrót tekstu: MałpaCzłow
Strona: 238
Tytuł:
Małpa Człowiek
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry, traktaty
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1715
Data wydania (nie wcześniej niż):
1715
Data wydania (nie później niż):
1715
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Archiwum Literackie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Paulina Buchwaldówna
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wroclaw
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1962
przy śmierci przykazał nam, abyśmy onej nigdy nie rozrywali. Kserkses zgodził się na ten wspomniany sentyment, przez obłapienie się z bratem; a w tym czasie, powiedziano Książętom, że już jeść przyniesiono, nie bawiąc się długo u stołu, wyjechali, aby mogli prędzej stanąć w Zuzanie, gdzie ich cały dwór czekał niecierpliwie. Dworzanie zaś byli w wielkim zatrudnieniu, bo niemogąc zgadnąć, który z Książąt będzie Królem, chcieli zarówno im się przysługować. Niektórzy przyjaciele partykularni Ariamena smucili się, ale zgadzające się maniery tych Książąt przez całe interegnum, wzbudzały admiracją we wszytkich, i nietrzeba się dziwować, że jeden mądry człowiek dawnego wieku obrał
przy śmierći przykázał nam, ábyśmy oney nigdy nie rozrywáli. Xerxes zgodźił się ná ten wspomniany sentyment, przez obłápienie się z brátem; á w tym czáśie, powiedźiano Xiążętom, że iuż ieść przynieśiono, nie báwiąc się długo u stołu, wyiecháli, áby mogli prędzey stánąć w Zuzánie, gdźie ich cały dwor czekáł niećierpliwie. Dworzanie zaś byli w wielkim zatrudnieniu, bo niemogąc zgadnąć, ktory z Xiążąt będźie Krolem, chćieli zarowno im się przysługować. Niektorzy przyiaćiele partykularni Aryamena smućili się, ale zgádzaiące się maniery tych Xiążąt przez całe interegnum, wzbudzały admiracyą we wszytkich, y nietrzebá się dźiwować, że ieden mądry człowiek dawnego wieku obrał
Skrót tekstu: ScudZawiszHist
Strona: Hv
Tytuł:
Historia książęcia Ariamena królewica perskiego
Autor:
Madeleine de Scudéry
Tłumacz:
Maria Beata Zawiszanka
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
epika
Gatunek:
romanse
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1717
Data wydania (nie wcześniej niż):
1717
Data wydania (nie później niż):
1717
skarby niszczeją. A jako nieżal Grecyj przebyć, Archipelag przeżeglować, dalekie Persyj, Anatoliej, i odleglejszych krajów najsekretniejsze widzieć kąty, byleby upragniąnej dostać perły: jako miło trans Garamanthas et Indos wybieżeć, byle poządanej dociągnąć imprezy, jako niemasz nic przykrego, byleby w rękompensę podjętych trudów oczekiwanej tęskliwie,wyglądanej niecierpliwie dojść nadgrody. Tak nic pewniejszego nad to, że cokolwiek morze w głębokim piastuje łonie, cokolwiek natura górami ukrywa, ziemia tai, wszystko to miłym widzeniem oczy tylko karmi, sercz kontentować nie może. Bo to pociechy bez przysady, życia bez tęschnice
złota bez rdzy, co wszystko w samym tylko jakoby in compendio zamykają
skarby niszczeią. A iáko nieżal Grecyi przebyć, Archipelag przeżeglowáć, dálekie Persyi, Anatoliey, y odlegleyszych kráiow naysekretnieysze widzieć kąty, byleby upragniąney dostáć perły: iáko miło trans Garamanthas et Indos wybieżeć, byle poządáney dociągnąć imprezy, iáko niemasz nic przykrego, byleby w rękompensę podiętych trudow oczekiwaney tęskliwie,wyglądáney niecierpliwie doyść nadgrody. Ták nic pewnieyszego nad to, że cokolwiek morze w głębokim piástuie łonie, cokolwiek nátura gorámi ukrywa, ziemia tái, wszystko to miłym widzeniem oczy tylko karmi, sercz kontentowác nie może. Bo to pociechy bez przysady, życia bez tęschnice
złota bez rdzy, co wszystko w samym tylko iakoby in compendio zámykáią
Skrót tekstu: DanOstSwada
Strona: 47
Tytuł:
Swada polska i łacińska t. 1, vol. 2
Autor:
Jan Danejkowicz-Ostrowski
Drukarnia:
J.K.M. Collegium Societatis Jesu
Miejsce wydania:
Lublin
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
mowy okolicznościowe
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1745
Data wydania (nie wcześniej niż):
1745
Data wydania (nie później niż):
1745
pograniczne chorągwie skupiły, nie tylko ich, ale i szlaku nigdzie nie przejęły. Czyli to tedy od Wołochów były zmyślone strachy, żeby pod nimi wemknąć zaharę do Kamieńca, czyli też w inszą jaką obrócili się stronę Tatarowie, dokąd nasi dorżnąć nie mogli, owo zgoła rzecz barzo cudowna i ciekawa, czekamy wszyscy niecierpliwie na co pewniejszego.
Imp. starosta chełmski z poselstwa swego stanął tu w tych dniach wespół z imp. krakowskim; nic więcej nad to nie przydał, co przed sobą listem wyraził, że Turcy nie mogąc go pociągnąć do partykularnego na propozycyje uniwersalnego, lubo żadną miarą o nim mówić nie chcieli, chyba za przysłaniem do
pograniczne chorągwie skupiły, nie tylko ich, ale i szlaku nigdzie nie przejęły. Czyli to tedy od Wołochów były zmyślone strachy, żeby pod nimi wemknąć zaharę do Kamieńca, czyli też w inszą jaką obrócili się stronę Tatarowie, dokąd nasi dorżnąć nie mogli, owo zgoła rzecz barzo cudowna i ciekawa, czekamy wszyscy niecierpliwie na co pewniejszego.
Jmp. starosta chełmski z poselstwa swego stanął tu w tych dniach wespół z jmp. krakowskim; nic więcej nad to nie przydał, co przed sobą listem wyraził, że Turcy nie mogąc go pociągnąć do partykularnego na propozycyje uniwersalnego, lubo żadną miarą o nim mówić nie chcieli, chyba za przysłaniem do
Skrót tekstu: SarPam
Strona: 268
Tytuł:
Pamiętnik z czasów Jana Sobieskiego
Autor:
Kazimierz Sarnecki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1690 a 1696
Data wydania (nie wcześniej niż):
1690
Data wydania (nie później niż):
1696
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Janusz Woliński
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1958
nie mógł Rynalda mężnego. PIEŚŃ XXXI.
XXX.
Teraz, skoro przyjmuje to imię w swe uszy, Że to brat jego luby, niewątpliwie tuszy, Sławniejszy wódz nad sławne pod słońcem hetmany, Którego w sercu obraz nosił wykowany. O, jako on widzieć go pragnął dawno chciwie! - Tak zwykł wzroku pożądać ślepy niecierpliwie - A nie mogąc dłużej trwać, rzekł: „Bracie kochany, Czemu własną krew chcemy lać przez srogie rany?”
XXXI.
„Jam Gwidon; Konstancja zrodziła mnie memu Ojcu, gdzie wstręt brzeg czyni morzu Euksyńskiemu. Twójem brat, twój powinny i krwie jednej z tobą, Krwie, której ty jedyną sam
nie mógł Rynalda mężnego. PIEŚŃ XXXI.
XXX.
Teraz, skoro przymuje to imię w swe uszy, Że to brat jego luby, niewątpliwie tuszy, Sławniejszy wódz nad sławne pod słońcem hetmany, Którego w sercu obraz nosił wykowany. O, jako on widzieć go pragnął dawno chciwie! - Tak zwykł wzroku pożądać ślepy niecierpliwie - A nie mogąc dłużej trwać, rzekł: „Bracie kochany, Czemu własną krew chcemy lać przez srogie rany?”
XXXI.
„Jam Gwidon; Konstancya zrodziła mnie memu Ojcu, gdzie wstręt brzeg czyni morzu Euksyńskiemu. Twójem brat, twój powinny i krwie jednej z tobą, Krwie, której ty jedyną sam
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_II
Strona: 436
Tytuł:
Orland szalony, cz. 2
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
, Skrzydła z piór białych z różnymi kolóry, Niby je Malarz Farbami pobryzgał; Kwiatami przez Bark przepasan od Flory, Skład ciała musiał główny Tokarz toczyć Wśród dnia, nie w ten czas, gdy się miało mroczyć, Przyznał sam ADOLF, że go sprawiedliwie Matka nad wszystkich Synów ukochała; Bo jest co kochać, tęsknić niecierpliwie, Mieć by go zawsze w swoich oczach chciała; A nim Dziecina spracowana uśnie, Zbliży ku niemu, pod brodę pomuśnie.
Mówiąc gdzieżeś był swawolniku pusty, Już dawno Bracia śpią chrapią po dziurach, Wiem iże nierad chodzisz na rozpusty, Nie rad się wśpinasz po masztowych sznurach, Nie masz baczności co mnie nad
, Skrzydła z pior białych z rożnymi kolóry, Niby ie Málarz Farbami pobryzgał; Kwiatami przez Bark przepasan od Flory, Skład ciała musiał głowny Tokarz toczyć Wśrod dnia, nie w ten czas, gdy się miało mroczyć, Przyznał sam ADOLF, że go spráwiedliwie Mátka nád wszystkich Synow ukocháła; Bo iest co kochać, tęsknić niecierpliwie, Mieć by go záwsze w swoich oczach chćiała; A nim Dziecina sprácowana uśnie, Zbliży ku niemu, pod brodę pomuśnie.
Mowiąc gdzieżeś był swawolniku pusty, Już dawno Brácia śpią chrápią po dziurach, Wiem iże nierad chodzisz ná rospusty, Nie rád się wśpinasz po masztowych sznurach, Nie masz báczności co mnie nad
Skrót tekstu: DrużZbiór
Strona: 16
Tytuł:
Zbiór rytmów
Autor:
Elżbieta Drużbacka
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
pieśni, poematy epickie, satyry, żywoty świętych
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1752
Data wydania (nie wcześniej niż):
1752
Data wydania (nie później niż):
1752
: Postaw stół, ułuż wety, potrawy układaj, Win, likworów, i cukrów, przez cały stół nadaj Końc prędzej, już ktoś stuka? Laura: Pan Doktor nadchodzi. Czas go puścić niech swoję fatygę nadgrodzi. SCENA V.
Doktor, Aruja, Laura, Arlekin; Aruja: WItam cię? niecierpliwiem czekała tej pory, Trwożyło się me serce jeżeliś niechory. Doktor; Ach! Pani mego życia niechaj dziś umieram, Kiedy fawor łaskawych afektów odbieram. Masz sumę odbierz zaraz? Aruja: ? połóż nieuciecze, Choć się rachuba tego interesu zwlecze. Insza tego praktyka, powiem jakom żywa Nad ciebiem nie
: Postaw stoł, ułuż wety, potrawy układay, Win, likworow, y cukrow, przez cały stoł naday Końc prędzey, iuż ktoś stuka? Laura: Pan Doktor nadchodźi. Czas go puścić niech swoię fatygę nadgrodźi. SCENA V.
Doktor, Aruia, Laura, Arlekin; Aruja: WItam cię? niecierpliwiem czekała tey pory, Trwożyło się me serce ieżeliś niechory. Doktor; Ach! Pani mego życia niechay dźiś umieram, Kiedy fawor łaskawych affektow odbieram. Masz sumę odbierz zaraz? Aruia: ? położ nieuciecze, Choć się rachuba tego interessu zwlecze. Insza tego praktyka, powiem iakom żywa Nad ciebiem nie
Skrót tekstu: RadziwiłłowaFNiecnota
Strona: E2v
Tytuł:
Niecnota w sidłach
Autor:
Franciszka Urszula Radziwiłłowa
Miejsce wydania:
Żółkiew
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
dramat
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1754
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1754
ustęp. Byli to właśnie ci sami, o których mię przestrzeżono, oznajmiłem nawet wielu pierwszego stopnia osobom, że tego czasu przyjść mają.
Co gdy tak jest, Katylino, idźże gdzie cię twój układ wiedzie: wieź się stąd kiedyżkolwiek, bramy Rzymu otwarte, prowadź się. Dawno już obóz Manliusza pragnie cię niecierpliwie mieć u siebie swego Wodza. Prowadź z sobą swoich wszystkich, a przynajmniej jak najwięcej. Oczyść z nich Rzym. Będę siebie widział wielce uspokojonego, kiedy mury dzielić będą między mną, a tobą. Nie możesz już być dłużej, gdzie my jesteśmy, nie Katylino, nie, nie zniosę, nie ścierpię, nie
ustęp. Byli to właśnie ci sami, o których mię przestrzeżono, oznaymiłem nawet wielu pierwszego stopnia osobom, że tego czasu przyiśc maią.
Co gdy tak iest, Katylino, idźże gdzie cię twoy układ wiedzie: wieź się ztąd kiedyżkolwiek, bramy Rzymu otwarte, prowadź się. Dawno iuż oboz Manliusza pragnie cię niecierpliwie mieć u siebie swego Wodza. Prowadź z sobą swoich wszystkich, á przynaymniey iak naywięcey. Oczyść z nich Rzym. Będę siebie widział wielce uspokoionego, kiedy mury dzielić będą między mną, á tobą. Nie możesz iuż być dłużey, gdzie my iesteśmy, nie Katylino, nie, nie zniosę, nie ścierpię, nie
Skrót tekstu: CycNagMowy
Strona: 10
Tytuł:
Mowy Cycerona przeciwko Katylinie
Autor:
Marek Tulliusz Cyceron
Tłumacz:
Ignacy Nagurczewski
Drukarnia:
Drukarnia J.K.M. i Rzeczypospolitej Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
mowy polityczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1763
Data wydania (nie wcześniej niż):
1763
Data wydania (nie później niż):
1763