czasem w ciele Nie był, przecię położyć na nim się mógł śmiele. Zgoła cokolwiek innym pięknego zdarzyło Przyrodzenie, to wszytko w jednym widzieć było. Chodziwy, gładki, rączy, obrotny, szłapisty, Pracowity, powolny i nienarowisty, Wesoły i stateczny, rzeźwy, natarczywy, Nog pewnych, gęby dobrej, czuły, nielękliwy.
Z. miał na prawym udzie, znaczne z wypalenia, Czy dlatego, że panu takiegoż imienia Dostał się? Czyli ten znak dlatego wyryty, Że znaczny, zawołany był i znamienity? Czyli też (bowiem na Z poczyna się i to) Że mnie i z nim pospołu mało nie zabito?
czasem w ciele Nie był, przecię położyć na nim się mogł śmiele. Zgoła cokolwiek innym pięknego zdarzyło Przyrodzenie, to wszytko w jednym widzieć było. Chodziwy, gładki, rączy, obrotny, szłapisty, Pracowity, powolny i nienarowisty, Wesoły i stateczny, rzeźwy, natarczywy, Nog pewnych, gęby dobrej, czuły, nielękliwy.
Z. miał na prawym udzie, znaczne z wypalenia, Czy dlatego, że panu takiegoż imienia Dostał się? Czyli ten znak dlatego wyryty, Że znaczny, zawołany był i znamienity? Czyli też (bowiem na Z poczyna się i to) Że mnie i z nim pospołu mało nie zabito?
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 454
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
odrzyj, węgle rozdymaj, smołę gorącą gotuj, ołów roztapiaj etc.!”. Ś Aug w kazaniu do pustelników braci § I Co jest piekło?
Słuchaj, grzeszniku, nakłoń ucha twego, patrz, do jakiego zmierzasz końca swego! Idziesz do piekła, ziemie zapomnienia i potępienia. Co jest, że twoje serce nielękliwe i owszem, śmiałe na piekło straszliwe; a ono się go masz lękać bez miary, młody i stary. O, kto by mi dał, żebym mógł powiedzieć nieco o piekle, ażebyś mógł wiedzieć, co to jest piekło, miejsce potępionych i zatraconych. Język drętwieje, rozum obostrzony, myśląc, ustaje
odrzyj, węgle rozdymaj, smołę gorącą gotuj, ołów roztapiaj etc.!”. Ś Aug w kazaniu do pustelników braci § I Co jest piekło?
Słuchaj, grzeszniku, nakłoń ucha twego, patrz, do jakiego zmierzasz końca swego! Idziesz do piekła, ziemie zapomnienia i potępienia. Co jest, że twoje serce nielękliwe i owszem, śmiałe na piekło straszliwe; a ono się go masz lękać bez miary, młody i stary. O, kto by mi dał, żebym mógł powiedzieć nieco o piekle, ażebyś mógł wiedzieć, co to jest piekło, miejsce potępionych i zatraconych. Język drętwieje, rozum obostrzony, myśląc, ustaje
Skrót tekstu: BolesEcho
Strona: 66
Tytuł:
Przeraźliwe echo trąby ostatecznej
Autor:
Klemens Bolesławiusz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1670
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1670
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jacek Sokolski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Instytut Badań Literackich PAN, Stowarzyszenie "Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
2004
juniowe, na których byłem, zwyczajną aplikacją szlachtę kaptując. A gdy na terminie umówionym Parys do ojca mego nie przyjechał do zakonkludowania interesu ani prowizji od sumy należącej nie przywiózł, tedy wziąwszy z sobą kilku iszlachty i jenerała, na fundamencie prawa zastawnego Bulków zajechałem i osadziłem tam na podstarostwie Hurynowicza Tokarzewskiego, człeka nielękliwego i rozsądnego, i tychże kilku szlachty w Bulkowie przy nim zostawiłem.
Po roczkach juniowych przyjechałem do Rasnej, a tymczasem pozew do konsystorza janowskiego dany był ojcu memu od księdza Pośniewskiego, proboszcza kamienieckiego kościółka szpitalnego, o dziesięcinę z Rasnej snopową. Trzeba wiedzieć, że ta dziesięcina za przywilejem Zygmunta Trzeciego, który
juniowe, na których byłem, zwyczajną aplikacją szlachtę kaptując. A gdy na terminie umówionym Parys do ojca mego nie przyjechał do zakonkludowania interesu ani prowizji od sumy należącej nie przywiózł, tedy wziąwszy z sobą kilku jszlachty i jenerała, na fundamencie prawa zastawnego Bulków zajechałem i osadziłem tam na podstarostwie Hurynowicza Tokarzewskiego, człeka nielękliwego i rozsądnego, i tychże kilku szlachty w Bulkowie przy nim zostawiłem.
Po roczkach juniowych przyjechałem do Rasnej, a tymczasem pozew do konsystorza janowskiego dany był ojcu memu od księdza Pośniewskiego, proboszcza kamienieckiego kościółka szpitalnego, o dziesięcinę z Rasnej snopową. Trzeba wiedzieć, że ta dziesięcina za przywilejem Zygmunta Trzeciego, który
Skrót tekstu: MatDiar
Strona: 326
Tytuł:
Diariusz życia mego, t. I
Autor:
Marcin Matuszewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1754 a 1765
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1765
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Bohdan Królikowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1986
jego posłużyła Pogoda: hordy z łożysk swych wypadły Z sułtanem Gałgą czyniąc szkody siła, Jako deszcz nagły pod Ochwatów spadły; Tam gdy ich srogość wszędzie się burzyła, Nędznych mieszkańców smutne cery bladły. Aż im w tych trwogach ku obronie cnego Hetmana zesłał Bóg Koniecpołskiego.
Przy którym mając sobie poruczony Pułk wojska przybył z sercem nielękliwem, Mężnego ojca syn nieodrodzony, W którym tak stawał opale burzliwym, Że aż do Sinych-wód sam niestrwożony Pogaństwo gonił gwałtem popędliwym, l każdy to znał, że odwagą męstwa Swego znaczną był przyczyną zwycięstwa.
Cieszył się wielki hetman, rodzic jego, Przypatrując się pilno onej chwile, Ukochanego jedynaka swego Żartkiej śmiałości i dostałej sile
jego posłużyła Pogoda: hordy z łożysk swych wypadły Z sułtanem Gałgą czyniąc szkody siła, Jako deszcz nagły pod Ochwatów spadły; Tam gdy ich srogość wszędzie się burzyła, Nędznych mieszkańców smutne cery bladły. Aż im w tych trwogach ku obronie cnego Hetmana zesłał Bóg Koniecpołskiego.
Przy którym mając sobie poruczony Pułk wojska przybył z sercem nielękliwém, Mężnego ojca syn nieodrodzony, W którym tak stawał opale burzliwym, Że aż do Sinych-wód sam niestrwożony Pogaństwo gonił gwałtem popędliwym, l każdy to znał, że odwagą męstwa Swego znaczną był przyczyną zwycięstwa.
Cieszył się wielki hetman, rodzic jego, Przypatrując się pilno onej chwile, Ukochanego jedynaka swego Żartkiej śmiałości i dostałej sile
Skrót tekstu: OdymWŻałKoniec
Strona: 340
Tytuł:
Żałośna postać Korony Polskiej
Autor:
Walenty Odymalski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
epitafia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1659
Data wydania (nie wcześniej niż):
1659
Data wydania (nie później niż):
1659
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Pamiętniki o Koniecpolskich. Przyczynek do dziejów polskich XVII wieku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Stanisław Przyłęcki
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Leon Rzewuski
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1842
by bok otwarty Od tarcze, ale pierwej pokruszone harty Były u żelaz w twardych blachach połomione, Nim który z nich namniej miał ciało obrażone. Wtym pójdą do pałaszów i nielitościwie Imą siec na się. Kastor acz poczyna chciwie, Wszakże i tam znać było, kto ma sprawiedliwą, Bo ta sama myśl czyni w bitwach nielękliwą. To z tej, to z owej strony ręką się wysadza, Linces mu tylko okiem i bronią wygadza, Upatrując po miejscu fortelu swojego. Przytnie nań mocno Kastor i od razu swego Uklęknie, wtym go Linces, przez wszego obłazu, Tnie przez szyszak, dufając dobremu żelazu. Puścił szyszak, a pałasz przez
by bok otwarty Od tarcze, ale pierwej pokruszone harty Były u żelaz w twardych blachach połomione, Nim który z nich namniej miał ciało obrażone. Wtym pójdą do pałaszów i nielutościwie Imą siec na się. Kastor acz poczyna chciwie, Wszakże i tam znać było, kto ma sprawiedliwą, Bo ta sama myśl czyni w bitwach nielękliwą. To z tej, to z owej strony ręką się wysadza, Linces mu tylko okiem i bronią wygadza, Upatrując po miejscu fortelu swojego. Przytnie nań mocno Kastor i od razu swego Uklęknie, wtym go Linces, przez wszego obłazu, Tnie przez szyszak, dufając dobremu żelazu. Puścił szyszak, a pałasz przez
Skrót tekstu: SzymSiel
Strona: 55
Tytuł:
Sielanki
Autor:
Szymon Szymonowic
Miejsce wydania:
Zamość
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1614
Data wydania (nie wcześniej niż):
1614
Data wydania (nie później niż):
1614
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Sielanki i pozostałe wiersze polskie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Janusz Pelc
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1964
z nieba na nas tu poglądasz, Życz nam wieków spokojnych: niech bezpiecznie chodzą Stada po polach, niech ich źli wilcy nie szkodzą. Znać, że masz pieczą o nas: pięknie się odziały Drzewa w liście i góry wkoło się rośmiały, Po łąkach trawa buja, strugi bieżą żywe, Miedzy bydłem pasą się łanie nielękliwe. Czasy wesołe wstają, a za dary twymi Będziemy imię twoje kłaść miedzy świętymi. I staną ku czći twojej ołtarze święcone, I sam poniosę czary wina napełnione, I będę wesół. Jeśli mróz i zimno będzie, Dobra drużyna ze mną przy kominie siędzie; Jeśli lato, stół w cieniu, flasza z winem w
z nieba na nas tu poglądasz, Życz nam wieków spokojnych: niech beśpiecznie chodzą Stada po polach, niech ich źli wilcy nie szkodzą. Znać, że masz pieczą o nas: pięknie się odziały Drzewa w liście i góry wkoło się rośmiały, Po łąkach trawa buja, strugi bieżą żywe, Miedzy bydłem pasą się łanie nielękliwe. Czasy wesołe wstają, a za dary twymi Będziemy imię twoje kłaść miedzy świętymi. I staną ku ćci twojej ołtarze święcone, I sam poniosę czary wina napełnione, I będę wesół. Jeśli mróz i zimno będzie, Dobra drużyna ze mną przy kominie siędzie; Jeśli lato, stół w cieniu, flasza z winem w
Skrót tekstu: SzymSiel
Strona: 169
Tytuł:
Sielanki
Autor:
Szymon Szymonowic
Miejsce wydania:
Zamość
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1614
Data wydania (nie wcześniej niż):
1614
Data wydania (nie później niż):
1614
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Sielanki i pozostałe wiersze polskie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Janusz Pelc
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1964
one Pomknie się z rohatyną. Gdyżby z łuku strzała Mało temu radziła; Doródna tam stała Blisko sosnia. Cny Faunie poświęcona tobie/ Za którą przytajoną ujźrzy bieżąc k sobie Hodynca niewidanej i rzadkiej wielkości/ Ów zwiatru jej postrzegszy/ ostre więży ości/ I srogim kłem zazgrzytnie; gdy ta oszczep srogi Stawi mu nielękliwa/ i pod lewej nogi Lopatką go utopi. Skąd trzykroć szkaradnie Rzuciwszy się o ziemię/ na koniec upadnie. Ona na tym dość mając/ że go położyła/ Nad drżącym się tułowiem dalej niestrożyła; Prócz głowę mu odetnie/ którą między drugie Słońce się naprzykrzyło/ i żołądkom chciwym Smak się ostrzył; co często trafia
one Pomknie się z rohátyną. Gdyżby z łuku strzałá Máło temu rádziłá; Dorodna tám stałá Blisko sosniá. Cny Fáunie poświęcona tobie/ Zá ktorą przytáioną vyźrzy bieżąc k sobie Hodyncá niewidáney y rzadkiey wielkości/ Ow zwiátru iey postrzegszy/ ostre więży osci/ Y srogim kłem zázgrzytnie; gdy tá oszczep srogi Stáwi mu nielękliwa/ y pod lewey nogi Lopátką go vtopi. Zkąd trzykroć szkárádnie Rzuciwszy się o ziemię/ ná koniec vpádnie. Oná ná tym dość máiąc/ że go położyłá/ Nád drżącym się tułowiem dáley niestrożyłá; Procz głowę mu odetnie/ ktorą między drugie Słonce się náprzykrzyło/ y żołądkom chciwym Smák się ostrzył; co często tráfia
Skrót tekstu: TwarSPas
Strona: 84
Tytuł:
Nadobna Paskwalina
Autor:
Samuel Twardowski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1701
Data wydania (nie wcześniej niż):
1701
Data wydania (nie później niż):
1701
. M. Państwa Szwedzkiego/ nieżyczliwością Stryjowską rzeczach/ w których sposoby dobre do ułacnienia/ ostróżne do ochronienia pokazowałaś/ wielką miłość ku bratu/ żeś Ojczystego państwa odjechała: wielkie męstwo i stateczność/ żeś się nie tylko nie ustraszyła surowością niemiłosiernego Stryja: aleś jeszcze przykre sprawy jego wolnymi słowy/ twarzą nielękliwą/ i sercem nie ustraszonym strofowała. Co rzekę o miłosierdziu przeciwko rannym Żołnierzom po Linkopińskiej potrzebie pokazanemu/ przed tym miedzy samymi wielkimi Hetmany niesłychanym? Abowiem obaczywszy raz W. K. M. w ciągnieniu jednego schorzałego hajduka i pozostawającego/ aby był w ręce do następującego nieprzyjaciela nieprzyszedł/ rozkazałaś W. K.
. M. Pánstwá Szweckiego/ nieżyczliwośćią Stryiowską rzeczách/ w ktorych sposoby dobre do vłácnienia/ ostrożne do ochronienia pokázowáłáś/ wielką miłość ku brátu/ żeś Oyczystego pánstwá odiecháłá: wielkie męstwo y státeczność/ żeś śie nie tylko nie vstrászyłá surowością niemiłośiernego Stryia: áleś iescze przykre spráwy iego wolnymi słowy/ twarzą nielękliwą/ y sercem nie vstrászonym strofowałá. Co rzekę o miłośierdźiu przećiwko ránnym Zolnierzom po Linkopinskiey potrzebie pokazánemu/ przed tym miedzy sámymi wielkimi Hetmány niesłychánym? Abowiem obaczywszy raz W. K. M. w ćiągnieniu iednego schorzáłego háyduká y pozostawáiącego/ áby był w ręce do nástępuiącego nieprzyiaćielá nieprzyszedł/ roskazáłáś W. K.
Skrót tekstu: SyrZiel
Strona: 4nlb
Tytuł:
Zielnik
Autor:
Szymon Syreński
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Tematyka:
botanika, zielarstwo
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1613
Data wydania (nie wcześniej niż):
1613
Data wydania (nie później niż):
1613
sługa Pana/ ale ten Pan cięży. Zgubę sługi przyjmuje niźli swoje więży. O Forszterże.
LEczy ślepych/ że widzą niźli pierwej lepi/ Przecię nas nienamoiw byśmy byli ślepi. Chwała Muzyki.
WItaj Matko uciechy/ niebieska rozkoszy/ Której dźwięk blade smutki w momencie rozpłoszy. Ty jak w boju pobudzasz/ serca nielękliwe/ Tak w tąńcu animusze/ kołyszesz pierzchliwe. Tyś lekarstwem frasunków/ Instrument ochoty/ Dziwną kręcąc odmianą myśli kołowroty. Muzyka Zwierze/ laszy/ potoki/ i skały/ Ruszy/ jenoby skrzypce Orfea zagrały. Nawet mądrzy (czy wierzyć) tak nam powiadają/ Ze nieba po Muzyce obracać się mają. Stypa
sługá Páná/ ále ten Pąn ćięży. Zgubę sługi przymuie niźli swoie więży. O Forszterże.
LEczy ślepych/ że widzą niźli pierwey lepi/ Przećię nas nienámoiw byśmy byli ślepi. Chwałá Muzyki.
WItay Mátko vćiechy/ niebieska roskoszy/ Ktorey dzwięk bláde smutki w momenćie rospłoszy. Ty iák w boiu pobudzasz/ sercá nielękliwe/ Ták w tąńcu ánimusze/ kołyszesz pierzchliwe. Tyś lekárstwem frásunkow/ Instrument ochoty/ Dźiwną kręcąc odmiáną myśli kołowroty. Muzyká Zwierze/ lászy/ potoki/ y skáły/ Ruszy/ ienoby skrzypce Orphea zágráły. Náwet mądrzy (czy wierzyć) ták nąm powiádáią/ Ze niebá po Muzyce obracáć się máią. Stypá
Skrót tekstu: KochProżnEp
Strona: 63
Tytuł:
Epigramata polskie
Autor:
Wespazjan Kochowski
Drukarnia:
Wojciech Górecki
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1674
Data wydania (nie wcześniej niż):
1674
Data wydania (nie później niż):
1674
karki wasze. Nie tak prędko skończył do boju pobudżającą przedmowę swoję, jako wszyscy Obywatele tameczni pod Chorągwiami stanęli Powiatów swoich, dwiema rządami uzbrojeni nad zwyczaj dawny w skory zajęcze na ostro kowanych tchorzach wszystko skrojono, wszyscy osobiści, przyznać to musi i poważni osobami i urodą. T. Należało raczej przy brawurze, i odwadze nielękliwej, wpadszy zry[...] pałaszem sieczystym, między tę fałszywą halastrę, uczynić Akt wiecznej pamięci godny, nie przypatrując się golilli z nich który brodę, albo ją zapuścił, czyli łysy albo jastrzębiego nosa. B. Ej toć mi cię diabli dali, słuchaj tylko a usłyszysz wnetże, postrzegszy ja pospolite ruszenie z górnych Prowincyj
kárki wásze. Nie ták prętko skończył do boiu pobudźáiącą przedmowę swoię, iáko wszyscy Obywátele támeczni pod Chorągwiámi stánęli Powiatow swoich, dwiemá rządámi vzbroieni nád zwyczay dawny w skory záięcze ná ostro kowánych tchorzách wszystko skroyono, wszyscy osobiśći, przyznáć to muśi y poważni osobámi y vrodą. T. Należáło raczey przy bráwurze, y odwadze nielękliwey, wpadszy zry[...] páłászem śieczystym, między tę fałszywą hálástrę, vczynić Akt wieczney pámięći godny, nie przypátruiąc się golilli z nich ktory brodę, álbo ią zápuśćił, czyli łysy álbo iástrzębiego nosá. B. Ey toć mi ćię diabli dáli, słuchay tylko á vsłyszysz wnetże, postrzegszy ia pospolite ruszenie z gornych Prowinciy
Skrót tekstu: AndPiekBoh
Strona: 6
Tytuł:
Bohatyr straszny
Autor:
Francesco Andreini
Tłumacz:
Krzysztof Piekarski
Drukarnia:
Mikołaj Aleksander Schedel
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
dramat
Gatunek:
dialogi
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1695
Data wydania (nie wcześniej niż):
1695
Data wydania (nie później niż):
1695