pałacu cięciwą Wrzuciłem mu do piersi strzałę zapalczywą, A drugą, która niechęć i nienawiść czyni, Utopiłem w penejskiej młodziuchnej kniehyni.
Pierwsza była arabskim powleczona złotem, Ta zasię przytępiona ołowianym grotem, Przetoż Apollo całym sercem ku niej pała, Nimfa zaś, obowiązków małżeńskich niedbała, Woli jelenie śledzić po kniejach nieludnych, Zaniechawszy urody i zalotów trudnych. Tytan, co na nią wejźrzy, z miłości umiera, Jako ogień chrust suchy i plewy pożera, Tak płomień jego serce gorące otacza; Czasem bierze otuchę, a czasem rozpacza. Widzi warkocz po szyjej białej rozpuszczony, Piękny, choć superfinem w kółko nie spleciony. Patrzy na oczy
pałacu cięciwą Wrzuciłem mu do piersi strzałę zapalczywą, A drugą, która niechęć i nienawiść czyni, Utopiłem w penejskiej młodziuchnej kniehyni.
Pierwsza była arabskim powleczona złotem, Ta zasię przytępiona ołowianym grotem, Przetoż Apollo całym sercem ku niej pała, Nimfa zaś, obowiązków małżeńskich niedbała, Woli jelenie śledzić po kniejach nieludnych, Zaniechawszy urody i zalotów trudnych. Tytan, co na nię wejźrzy, z miłości umiera, Jako ogień chrust suchy i plewy pożera, Tak płomień jego serce gorące otacza; Czasem bierze otuchę, a czasem rozpacza. Widzi warkocz po szyjej białej rozpuszczony, Piękny, choć superfinem w kółko nie spleciony. Patrzy na oczy
Skrót tekstu: ZimSRoks
Strona: 14
Tytuł:
Roksolanki
Autor:
Szymon Zimorowic
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
sielanki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Ludwika Ślękowa
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1983
13 praesentis; odprowadzał go p. Zahorowski, rotmistrz z Śniatyna komenderowany, aż do pewnej pieczary, gdzie Taban z Kozakami barskimi i innymi już na to czekał. Krząta się jeszcze o więcej prowiantu imp. krakowski tak dla tej, jako i innych fortec. Pod Gliniany do obozu już stanęło chorągwi 20, ale barzo nieludne; poszło tam i działek kilka polnych ze Lwowa.
Król im. jest obnoxius jeszcze bólom afekcyjej kamiennej ad instar takrocznej w Pomorzanach. Z tym jednak wszystkim non intermittit publica negotia; pisał do imp. wojewody wileńskiego zagrzewając go, ażeby pro munere suo chciał co prędzej skupić wojsko W.Ks.L. w pole
13 praesentis; odprowadzał go p. Zahorowski, rotmistrz z Śniatyna komenderowany, aż do pewnej pieczary, gdzie Taban z Kozakami barskimi i innymi już na to czekał. Krząta się jeszcze o więcej prowiantu jmp. krakowski tak dla tej, jako i innych fortec. Pod Gliniany do obozu już stanęło chorągwi 20, ale barzo nieludne; poszło tam i działek kilka polnych ze Lwowa.
Król jm. jest obnoxius jeszcze bólom afekcyjej kamiennej ad instar takrocznej w Pomorzanach. Z tym jednak wszystkim non intermittit publica negotia; pisał do jmp. wojewody wileńskiego zagrzewając go, ażeby pro munere suo chciał co prędzej skupić wojsko W.Ks.L. w pole
Skrót tekstu: SarPam
Strona: 309
Tytuł:
Pamiętnik z czasów Jana Sobieskiego
Autor:
Kazimierz Sarnecki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1690 a 1696
Data wydania (nie wcześniej niż):
1690
Data wydania (nie później niż):
1696
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Janusz Woliński
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1958
zbroję i konia wywiedzie I do lasa w gęstwinę co nawiętszą jedzie, I jeśli kogo niemasz, w koło się obziera I strasznym wyciem bramę żalowi otwiera.
CXXV.
I kiedy słońce świeci i kiedy się kryje W oceanie, ustawnie woła, krzyczy, wyje; Strzeże się i miast i wsi i na miejsca bieży Nieludne i na ziemi i pod niebem leży I sam się sobie często niezmiernie dziwuje, Jako mu się tak wiele łez w oczu najduje, Jako tak często wzdychać może i tak w onem Z sobą samem rozmawia płaczu niewściągnionem: PIEŚŃ XXIII.
CXXVI.
„Nie są to już więcej łzy, które z podziwieniem Leję z oczu
zbroję i konia wywiedzie I do lasa w gęstwinę co nawiętszą jedzie, I jeśli kogo niemasz, w koło się obziera I strasznym wyciem bramę żalowi otwiera.
CXXV.
I kiedy słońce świeci i kiedy się kryje W oceanie, ustawnie woła, krzyczy, wyje; Strzeże się i miast i wsi i na miejsca bieży Nieludne i na ziemi i pod niebem leży I sam się sobie często niezmiernie dziwuje, Jako mu się tak wiele łez w oczu najduje, Jako tak często wzdychać może i tak w onem Z sobą samem rozmawia płaczu niewściągnionem: PIEŚŃ XXIII.
CXXVI.
„Nie są to już więcej łzy, które z podziwieniem Leję z oczu
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_II
Strona: 226
Tytuł:
Orland szalony, cz. 2
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
brzeg Italii mniej ma wyspów i portów/ tym ta w nie bogatsza i ozdobniejsza jest. a do tego też jeszcze daleko bogatsza i obfitsza jest w ryby. A te wyspy/ o których tu mamy dać sprawę/ są pospolicie ostre/ kamieniste/ nieurodzajne: i przetoż oprócz inszych przyczyn/ mało pożyteczne/ i nieludne. abowiem acz ich tak wiele/ i tak wielkich/ iż drugie z nich w okrąg są więtsze niż na sto mil/ nie mają jednak wszystkie wespół więcej nad 40000. ludzi. Pierwsza jest Cherso i Ossero/ na dwie części rozdzielona jednym kanałem wykopanym. Wina ma dostatek/ pszenice na trzecią część roku: miąs
brzeg Itáliey mniey ma wyspow y portow/ tym tá w nie bogátsza y ozdobnieysza iest. á do tego też iescze dáleko bogátsza y obfitsza iest w ryby. A te wyspy/ o ktorych tu mamy dáć spráwę/ są pospolićie ostre/ kámieniste/ nievrodzáyne: y przetoż oprocz inszych przyczyn/ máło pożyteczne/ y nieludne. ábowiem ácz ich ták wiele/ y ták wielkich/ iż drugie z nich w okrąg są więtsze niż ná sto mil/ nie máią iednák wszystkie wespoł więcey nád 40000. ludźi. Pierwsza iest Cherso y Ossero/ ná dwie częśći rozdźielona iednym kánałem wykopánym. Winá ma dostátek/ pszenice ná trzećią część roku: miąs
Skrót tekstu: BotŁęczRel_II
Strona: 103
Tytuł:
Relacje powszechne, cz. II
Autor:
Giovanni Botero
Tłumacz:
Paweł Łęczycki
Drukarnia:
Mikołaj Lob
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
opisy geograficzne
Tematyka:
egzotyka, geografia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1609
Data wydania (nie wcześniej niż):
1609
Data wydania (nie później niż):
1609