pokazał. Więc i ono temu źrzódłu nie pomogło, kiedyś WKM. z śmiercią KiMci, małżonki swej, białym głowom z sobą obok mieszkać i królewicza IM. miedzy sobą i niemi mieć dozwolić raczył, a potym i do konfidencji swej niektóre osoby, onej pobożności przeciwne w obyczajach i stądże sobie przedtem niemiłe, niejedno je przypuścić, ale i wywyższyć raczyłeś przeciwko swej pierwszej intencji. Lecz to dopiero małżeństwo takie jest, które to źródło wszelakiego szczęścia (z pobożności WKMci płynące) zawiera, a przeciwne mu otwiera, gdyż i ta dyspensacja, na której się WKM, sadzisz, sumnieniu WKMci niebardzo może być pomocna.
pokazał. Więc i ono temu źrzódłu nie pomogło, kiedyś WKM. z śmiercią KJMci, małżonki swej, białym głowom z sobą obok mieszkać i królewica JM. miedzy sobą i niemi mieć dozwolić raczył, a potym i do konfidencyej swej niektóre osoby, onej pobożności przeciwne w obyczajach i stądże sobie przedtem niemiłe, niejedno je przypuścić, ale i wywyższyć raczyłeś przeciwko swej pierwszej intencyej. Lecz to dopiero małżeństwo takie jest, które to źródło wszelakiego szczęścia (z pobożności WKMci płynące) zawiera, a przeciwne mu otwiera, gdyż i ta dyspensacya, na której się WKM, sadzisz, sumnieniu WKMci niebardzo może być pomocna.
Skrót tekstu: SkryptWojCz_II
Strona: 278
Tytuł:
Mikołaj Zebrzydowski, Skrypt p. Wojewody krakowskiego, na zjeździe stężyckim niektórym pp. senatorom dany, 1606
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1606
Data wydania (nie wcześniej niż):
1606
Data wydania (nie później niż):
1606
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Pisma polityczne z czasów rokoszu Zebrzydowskiego 1606-1608
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1918
, lecz obfite Z serca zranionego Co w nim były zakryte, Kształtem dżdża ranego, Łzy wypadają, Pieśń zalewają.
Ja śpiewam, chociem prawie Od zimna srogiego Skościał na gołej ławie, Bez posłania wszego. Takie me wczasy W tak ciężkie czasy.
Śpiewam ci, ale duszy, Którą narzekanie, Którą frasunek suszy, Niemiłe śpiewanie. Pieśń którą śpiewam, Łzami zalewam.
Ja śpiewam, a wyć trzeba Na me przyjaciele. Kiedym im dawał chleba, Znało mię ich wiele; Dziś im me chęci Wyszły z pamięci.
Śpiewam ci, lecz kłopoty, Których mię straszyły Ustawiczne obroty, Moje obróciły Rymy radosne W treny żałosne.
Ja śpiewam
, lecz obfite Z serca zranionego Co w nim były zakryte, Kształtem dżdża ranego, Łzy wypadają, Pieśń zalewają.
Ja śpiewam, chociem prawie Od zimna srogiego Zkościał na gołej ławie, Bez posłania wszego. Takie me wczasy W tak ciężkie czasy.
Śpiewam ci, ale duszy, Ktorą narzekanie, Ktorą frasunek suszy, Niemiłe śpiewanie. Pieśń ktorą śpiewam, Łzami zalewam.
Ja śpiewam, a wyć trzeba Na me przyjaciele. Kiedym im dawał chleba, Znało mię ich wiele; Dziś im me chęci Wyszły z pamięci.
Śpiewam ci, lecz kłopoty, Ktorych mię straszyły Ustawiczne obroty, Moje obrociły Rymy radosne W treny żałosne.
Ja śpiewam
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 372
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
chodził, jako sami wiecie, Toć kuśnierz starszy.” — „Nie tak — rzecze drugi — Krawieckie zawsze potrzebne usługi. A ty z twym ojcem czekaj, dudku, zimy, Lecie-ś nic niewart, już to dobrze wiemy!”
Nad kuflem duma ów sąsiad podpiły, Wtem gość przychodzi dla niego niemiły, Zezowatym go natura wydała, Skąd się do zwady przyczyna podała. I rzecze opój: „Nie patrz na mię krzywo, Boć nie daruję tego jako żywo.” Gość mu odpowie: „Jeżelić tu wadzę, To idź precz z domu. przyjacielsko-ć radzę. Wszak ci do zwady nie daję przyczyny,
chodził, jako sami wiecie, Toć kuśnierz starszy.” — „Nie tak — rzecze drugi — Krawieckie zawsze potrzebne usługi. A ty z twym ojcem czekaj, dudku, zimy, Lecie-ś nic niewart, już to dobrze wiemy!”
Nad kuflem duma ów sąsiad podpiły, Wtem gość przychodzi dla niego niemiły, Zezowatym go natura wydała, Skąd się do zwady przyczyna podała. I rzecze opój: „Nie patrz na mię krzywo, Boć nie daruję tego jako żywo.” Gość mu odpowie: „Jeżelić tu wadzę, To idź precz z domu. przyjacielsko-ć radzę. Wszak ci do zwady nie daję przyczyny,
Skrót tekstu: DembowPunktBar_II
Strona: 481
Tytuł:
Punkt honoru
Autor:
Antoni Sebastian Dembowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1749
Data wydania (nie wcześniej niż):
1749
Data wydania (nie później niż):
1749
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Poeci polskiego baroku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jadwiga Sokołowska, Kazimiera Żukowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1965
nie pomoże, Twoja to sama łaska, Kasiu, zalać może. BOGINIE
Słusznie mówimy, że panny boginie, Bo ginie każdy, kto się im nawinie; Kto tedy wpadniesz w ręce tych to bogiń, Trudno inaczej: albo gnij, albo giń. O JEDNYM
Towarzysz nasz ten fortel znalazł sobie, aby Najmniej sobie niemiłej nie obłapiał baby: France dostał, miawszy ją przedtem już dwa razy. Baba bździ przed miłością, bojąc się zarazy. APOFTEGMA
Jeden kawaler, nie mając zabawy, Komediańskie chciał słyszeć rozprawy; Że nie w czas przyszedł, pojrzawszy po ciżbie, Zgadł, że nie będzie gdzie siedzieć w tej izbie. Umknął mu się
nie pomoże, Twoja to sama łaska, Kasiu, zalać może. BOGINIE
Słusznie mówimy, że panny boginie, Bo ginie każdy, kto się im nawinie; Kto tedy wpadniesz w ręce tych to bogiń, Trudno inaczej: albo gnij, albo giń. O JEDNYM
Towarzysz nasz ten fortel znalazł sobie, aby Najmniej sobie niemiłej nie obłapiał baby: France dostał, miawszy ją przedtem już dwa razy. Baba bździ przed miłością, bojąc się zarazy. APOFTEGMA
Jeden kawaler, nie mając zabawy, Komedyjańskie chciał słyszeć rozprawy; Że nie w czas przyszedł, pojrzawszy po ciżbie, Zgadł, że nie będzie gdzie siedzieć w tej izbie. Umknął mu się
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 32
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
, u którego na dnie,
Pierwej, niż rydel pootwierał źródła, Miłość krynicę żywota wywiodła; Poć-że się krwią, me kochanie: Gruncie tak bujny, że na tobie snadnie Bez żadnej pługów i radeł pomocy Wzeszła obfitość zbawiennych owocy.
O Miłości ukrwawiona: Więźniu niewolny, przykuty za nogę, Który, zrzucając ten ciężar niemiły Nie chcąc się w sercu zmieścić, rwiesz i żyły; O Krwi, Krwi nieprzepłacona: Kosztowny pocie, czemuż ja nie mogę Tych świętych kropel z krwawymi zmazami Osuszyć, omyć wzdychaniem i łzami! DO ŚW. JANA BAPTYSTY
Któż by cię nie miał za wielkiego gońca, Za zorzę raczej prawdziwego słońca? Zorza języki
, u którego na dnie,
Pierwej, niż rydel pootwierał źródła, Miłość krynicę żywota wywiodła; Poć-że się krwią, me kochanie: Gruncie tak bujny, że na tobie snadnie Bez żadnej pługów i radeł pomocy Wzeszła obfitość zbawiennych owocy.
O Miłości ukrwawiona: Więźniu niewolny, przykuty za nogę, Który, zrzucając ten ciężar niemiły Nie chcąc się w sercu zmieścić, rwiesz i żyły; O Krwi, Krwi nieprzepłacona: Kosztowny pocie, czemuż ja nie mogę Tych świętych kropel z krwawymi zmazami Osuszyć, omyć wzdychaniem i łzami! DO ŚW. JANA BAPTYSTY
Któż by cię nie miał za wielkiego gońca, Za zorzę raczej prawdziwego słońca? Zorza języki
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 220
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
/ postrzygł listową ich ozdobę/ starosiwym je przyodział śrzonem/ powietrze ścisnął/ domowe poskwarzyłptastwo/ podróżnym pilny dech odjął/ innych z ludzi czas i S^o^ Monastria Pieczarskiego Świętobliwych Ojców i braci do Cerkwie założenia SS. Apostołów Piotra i Pawła/ przy Refektarzu wystanowionej zaprowadził/ aby tam nabożeństwo swoje dosyć przydłuższe bez zimna tak srogiego/ niemiłej dokuki; Panu Bogu oddali. Palą w tym refektarzu zimie/ któremu tamecznia Cerkiew że jest kontinua/ lubo iż drzewo z drzewem spuszczono jest/ wolno okrzścić i contiguam na nazwać/ ciepło i w tej bywa. A tak zszećszy się/ wedle zwyczaju zaczęli nabożeństwo w kupie wszyscy Ojcowie odprawować; A w wielkiej Cerkwi
/ postrzygł listową ich ozdobę/ stárośiwym ie przyodźiał śrzonem/ powietrze śćisnął/ domowe poskwárzyłptástwo/ podrożnym pilny dech odiął/ innych z ludźi czás y S^o^ Monástryá Pieczárskiego Swiętobliwych Oycow y bráci do Cerkwie záłożenia SS. Apostołow Piotrá y Páwłá/ przy Refektarzu wystánowioney záprowádźił/ áby tám nabożeństwo swoie dosyć przydłuższe bez źimná ták srogiego/ niemiłey dokuki; Pánu Bogu oddáli. Palą w tym refektarzu źimie/ ktoremu támecznia Cerkiew że iest continua/ lubo iż drzewo z drzewem spuszczono iest/ wolno okrzsćić y contiguam na názwáć/ ciepło y w tey bywa. A ták zszećszy się/ wedle zwyczáiu záczęli nabożenstwo w kupie wszyscy Oycowie odpráwowáć; A w wielkiey Cerkwi
Skrót tekstu: KalCuda
Strona: 139.
Tytuł:
Teratourgema lubo cuda
Autor:
Atanazy Kalnofojski
Drukarnia:
Drukarnia Kijowopieczerska
Miejsce wydania:
Kijów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
relacje
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1638
Data wydania (nie wcześniej niż):
1638
Data wydania (nie później niż):
1638
zda się jem, niż sama śmierć, dobrze straszniejszy; Nie mogą tego znosić w onej złej godzinie, Że od kawalca drzewa ich tak wiele ginie. Hańba się jem to widzi i wielka sromota, Że ich kij, nie żelazo pozbawia żywota.
XLVII.
Ale skoro ich potem siła doświadczyła, Że śmierć jakowakolwiek każdemu niemiła, I kiedy co mężniejszy i śmielszy zginęli, Ci, co żywi zostali, uciekać poczęli, Wszyscy na zad pierzchliwych popuszczając koni; Jakoby mu co wzięli, Mandrykard ich goni I nie może wycierpieć, aby kto przez dzięki Miał zdrowie całe unieść z jego śmiałej ręki.
XLVIII.
Jako więc pospolicie w polu suche tycze
zda się jem, niż sama śmierć, dobrze straszniejszy; Nie mogą tego znosić w onej złej godzinie, Że od kawalca drzewa ich tak wiele ginie. Hańba się jem to widzi i wielka sromota, Że ich kij, nie żelazo pozbawia żywota.
XLVII.
Ale skoro ich potem siła doświadczyła, Że śmierć jakowakolwiek każdemu niemiła, I kiedy co mężniejszy i śmielszy zginęli, Ci, co żywi zostali, uciekać poczęli, Wszyscy na zad pierzchliwych popuszczając koni; Jakoby mu co wzięli, Mandrykard ich goni I nie może wycierpieć, aby kto przez dzięki Miał zdrowie całe unieść z jego śmiałej ręki.
XLVIII.
Jako więc pospolicie w polu suche tycze
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 307
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
Go męczysz, cóż chcesz za zapłaty? Jeślić nie będzie miłosierdzia Jego, Zginąć ci pewnie dnia ostatecznego. MĄŻ
Nie to mąż, który żołdem rycerskim się bawi, Nie to, który nad błaznem pomstą ręce skrwawi. Nie to, który dość serca ma i wielkość siły, Ani też to, któremu i żywot niemiły. Nie to, który postronki targa i podkowy Żelazne w ręku łamie, nie to, kto stalowy Gwóźdź kręci albo młyńskie zastanawia koło, Albo talerz dębowy rozbija o czoło. Nie to, który swą głową cudze drzwi wybija, Ani ten, który garców kilka duszkiem pija, Nie to, który szczęśliwie pojedynki stroi,
Go męczysz, cóż chcesz za zapłaty? Jeślić nie będzie miłosierdzia Jego, Zginąć ci pewnie dnia ostatecznego. MĄŻ
Nie to mąż, który żołdem rycerskim się bawi, Nie to, który nad błaznem pomstą ręce skrwawi. Nie to, który dość serca ma i wielkość siły, Ani też to, któremu i żywot niemiły. Nie to, który postronki targa i podkowy Żelazne w ręku łamie, nie to, kto stalowy Gwóźdź kręci albo młyńskie zastanawia koło, Albo talerz dębowy rozbija o czoło. Nie to, który swą głową cudze drzwi wybija, Ani ten, który garców kilka duszkiem pija, Nie to, który szczęśliwie pojedynki stroi,
Skrót tekstu: MorszHSumBar_I
Strona: 270
Tytuł:
Sumariusz
Autor:
Hieronim Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1650
Data wydania (nie wcześniej niż):
1650
Data wydania (nie później niż):
1650
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Poeci polskiego baroku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jadwiga Sokołowska, Kazimiera Żukowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1965
? Wszak wiesz, na jarmark gdy jadą kupcy, Ciebie o modły żądają głupcy, Aniołów nie chcą używać swoich Stróżów, większą snać czują moc w twoich Modlitwach. Ponoś nad wszystkie chóry Anielskie wyższy, aboś z nich który. Ba, jedeneś z tych, którzy wstępują Po drabkach, kiedy więc głodni czują Niemiłe saskim brzuchom soboty, Aby we mdłościach świeżej ochoty Dodali z kojca łapając kury - Zaiste żeś ty z tych anioł który. Nie zajrzę-ć tego iks Szwanie skoku, Nie zajrzę, wierz mi, ustąpię-ć kroku. Wstępuj jako chcesz, idź z Mikołajem, Czeka cię chętnie z swym stróżem wzajem.
? Wszak wiesz, na jarmark gdy jadą kupcy, Ciebie o modły żądają głupcy, Aniołów nie chcą używać swoich Stróżów, większą snać czują moc w twoich Modlitwach. Ponoś nad wszystkie chóry Anielskie wyższy, aboś z nich który. Ba, jedeneś z tych, którzy wstępują Po drabkach, kiedy więc głodni czują Niemiłe saskim brzuchom soboty, Aby we mdłościach świeżej ochoty Dodali z kojca łapając kury - Zaiste żeś ty z tych anioł który. Nie zajrzę-ć tego iks Szwanie skoku, Nie zajrzę, wierz mi, ustąpię-ć kroku. Wstępuj jako chcesz, idź z Mikołajem, Czeka cię chętnie z swym stróżem wzajem.
Skrót tekstu: TajRadKontr
Strona: 286
Tytuł:
Tajemna rada
Autor:
Anonim
Drukarnia:
Drukarnia Jezuicka
Miejsce wydania:
Wilno
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
pisma religijne, satyry
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1624
Data wydania (nie wcześniej niż):
1624
Data wydania (nie później niż):
1624
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Kontrreformacyjna satyra obyczajowa w Polsce XVII wieku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Zbigniew Nowak
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Gdańsk
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Gdańskie Towarzystwo Naukowe
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1968
MOŚCI P. JANA Z SOLCA SOLECKIEGO Z JEJ MOŚCIĄ PANNĄ LUDWINĄ Z PRZYBYSŁAWIC MINORÓWNĄ HYMEN ABO POWINSZOWANIE WESOŁE NOWO ZAWZIĘTEJ PRZYJAŹNI ICHMOŚCIOM
Kwitni, o paro szczęśliwa! Niech cię żadna myśl troskliwa Nie dotyka! Kwitnij wiecznie, Trwając w miłości statecznie. Inaczej nic po żywocie, Jeśli kto żyje w kłopocie. Tęskni żywot, by niemiła Godzina serce chłodziła.
Szczęsne niech wam płyną lata, Póki tylko zstaje świata, Jeden sposób do wesela, Komu da Bóg przyjaciela. Więcej dwa niż jeden zmogą, Gdy szczerze sobie pomogą. A cokolwiek czas nagodzi, Wszytko to miłość osłodzi. Przyjaźń miękki jedwab w mowie, Przyjaźń jasne oko w głowie, Przyjaźń cukier
MOŚCI P. JANA Z SOLCA SOLECKIEGO Z JEJ MOŚCIĄ PANNĄ LUDWINĄ Z PRZYBYSŁAWIC MINORÓWNĄ HYMEN ABO POWINSZOWANIE WESOŁE NOWO ZAWZIĘTEJ PRZYJAŹNI ICHMOŚCIOM
Kwitni, o paro szczęśliwa! Niech cię żadna myśl troskliwa Nie dotyka! Kwitnij wiecznie, Trwając w miłości statecznie. Inaczej nic po żywocie, Jeśli kto żyje w kłopocie. Tęskni żywot, by niemiła Godzina serce chłodziła.
Szczęsne niech wam płyną lata, Póki tylko zstaje świata, Jeden sposób do wesela, Komu da Bóg przyjaciela. Wiecej dwa niż jeden zmogą, Gdy szczerze sobie pomogą. A cokolwiek czas nagodzi, Wszytko to miłość osłodzi. Przyjaźń miękki jedwab w mowie, Przyjaźń jasne oko w głowie, Przyjaźń cukier
Skrót tekstu: CezKonBar_II
Strona: 162
Tytuł:
Koniunkcja szczęśliwa dwóch herbowych planetów
Autor:
Franciszek Józef Cezary
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1651 a 1700
Data wydania (nie wcześniej niż):
1651
Data wydania (nie później niż):
1700
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Poeci polskiego baroku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jadwiga Sokołowska, Kazimiera Żukowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1965