(N). ŻART NIEOSTROŻNY
Jeden szlachcic, wesele swej sprawując córce, Daje panu młodemu złożenie na górce, Trzecia noc nastąpiła, do łożnice, gdzie się Nowe stadło poznaje, jako zwyczaj niesie. Już pół nocy minęło, już na łokciu gołem Za cukrowym pan młody przesypiał się stołem. Długie mu się godziny zdadzą niepodobnie, Tęskni, spluwa, wygląda, jeśli mysz gdzie skrobnie, Słucha, jeśli się ruszy nocny ptak na dachu; Wolałby na straconym stać kędy szylwachu. Nie widać obiecanej z panną młodą ciotki; Ale ta, odstawiwszy na igrzysko wschodki, Nie mając weścia, nie chce szturmem brać fortece; Ten też, żeby
(N). ŻART NIEOSTROŻNY
Jeden szlachcic, wesele swej sprawując córce, Daje panu młodemu złożenie na górce, Trzecia noc nastąpiła, do łożnice, gdzie się Nowe stadło poznaje, jako zwyczaj niesie. Już pół nocy minęło, już na łokciu gołem Za cukrowym pan młody przesypiał się stołem. Długie mu się godziny zdadzą niepodobnie, Tęskni, spluwa, wygląda, jeśli mysz gdzie skrobnie, Słucha, jeśli się ruszy nocny ptak na dachu; Wolałby na straconym stać kędy szylwachu. Nie widać obiecanej z panną młodą ciotki; Ale ta, odstawiwszy na igrzysko wschodki, Nie mając weścia, nie chce szturmem brać fortece; Ten też, żeby
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 58
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
stąd charci, kielcy, Nie pomyślajcie o nich myśliwcy i strzelcy, Niech was Ifigeniją Agamemnon straszy, Znajdzie się inszy jeleń do uciechy waszej. Wozom się na polskiego nieba dziś frambugu Przypatrując, jelenia widzę z koniem w cugu: Koń na ręce, a jeleń u dyszla podsobni; Zrazu nic mi się nad to zdało niepodobniej, Aż nierychło postrzegę kawalera z panną, Albo Tytana, cugiem składanym, z Dianą,
Co koń słoneczny, jeleń co miesięczny zdole, Jednym pojazdem w wielkie kwapiących się pole. Słońce spod chmur dopiero, miesiąc też na nowiu: Na kobiercu i jednym oboje wezgłowiu Zniewolonej pod dobrym Jowiszem fortuny, W wielkie,
stąd charci, kielcy, Nie pomyślajcie o nich myśliwcy i strzelcy, Niech was Ifigeniją Agamemnon straszy, Znajdzie się inszy jeleń do uciechy waszej. Wozom się na polskiego nieba dziś frambugu Przypatrując, jelenia widzę z koniem w cugu: Koń na ręce, a jeleń u dyszla podsobni; Zrazu nic mi się nad to zdało niepodobniej, Aż nierychło postrzegę kawalera z panną, Albo Tytana, cugiem składanym, z Dyjaną,
Co koń słoneczny, jeleń co miesięczny zdole, Jednym pojazdem w wielkie kwapiących się pole. Słońce spod chmur dopiero, miesiąc też na nowiu: Na kobiercu i jednym oboje wezgłowiu Zniewolonej pod dobrym Jowiszem fortuny, W wielkie,
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 192
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
niewielki, ceglany. To wszytko w krótkim czasie mógłby łatwie sprawić, Chociaj też i nad morzem twierdzę trzeba stawić Od gęby Dniepru, aże gdzie bystry Niestr wpada. A byłby z tego kąta pożytek nie lada, Kolonije, jako się powie, osadziwszy, Także nawigacyją morską opatrzywszy. Zda-ć się to niepodobnie rzecz trudna na pozór, Lecz nie jest, uważywszy przymioty i dozór, Ziemie bujność, rzek gęstwę, ludzi liczbę wielką, Lasów szerokość, także i żywności wszelką Hojność; tylko pilności a rządu potrzeba, Prace na koniec, a zaś życzliwości z nieba. ... O POPRAWIE SĄDÓW
Nie mogę zrozumieć, co
niewielki, ceglany. To wszytko w krótkim czasie mógłby łatwie sprawić, Chociaj też i nad morzem twierdzę trzeba stawić Od gęby Dniepru, aże gdzie bystry Niestr wpada. A byłby z tego kąta pożytek nie lada, Kolonije, jako się powie, osadziwszy, Także nawigacyją morską opatrzywszy. Zda-ć się to niepodobnie rzecz trudna na pozór, Lecz nie jest, uważywszy przymioty i dozór, Ziemie bujność, rzek gęstwę, ludzi liczbę wielką, Lasów szerokość, także i żywności wszelką Hojność; tylko pilności a rządu potrzeba, Prace na koniec, a zaś życzliwości z nieba. ... O POPRAWIE SĄDÓW
Nie mogę zrozumieć, co
Skrót tekstu: StarVotBar_I
Strona: 310
Tytuł:
Votum o naprawie Rzeczypospolitej
Autor:
Szymon Starowolski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1625
Data wydania (nie wcześniej niż):
1625
Data wydania (nie później niż):
1625
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Poeci polskiego baroku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jadwiga Sokołowska, Kazimiera Żukowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1965
zebrane O Awernu podwoje opiera spiżane. Woła: Konia! Stoi koń, kopyty grzmiąc próżno, Łuk i inne ozdoby pomiatane różno. Aż gdy rózgę Merkury niebaczną umoczy, A tem śmielsza Atropo nastąpi mu w oczy, Spuści głowę ku ziemi, spuści kark szyniony. I tak snadnie da jędzy zerznąć włos złocony. Niepodobniej hiacynt cypryjski polęże, Którego sadowniczy ostry sierp dosięże. Ani wdzięczniej jelonek młodo ustrzelany, Nieświadomy Dyktamna, lekarza swej rany.
Śmierci jego jeziora przyległe płakały, Lasy głuche płakały, i na odgłos skały Kazimierskie zawyły. Ciało ducha płone Na smutny amfiteatr zatem wystawione. Tak ledwie się pod zorzę pokazawszy światu, W pół południej
zebrane O Awernu podwoje opiera spiżane. Woła: Konia! Stoi koń, kopyty grzmiąc próżno, Łuk i inne ozdoby pomiatane różno. Aż gdy rózgę Merkury niebaczną umoczy, A tem śmielsza Atropo nastąpi mu w oczy, Spuści głowę ku ziemi, spuści kark szyniony. I tak snadnie da jędzy zerznąć włos złocony. Niepodobniej hiacynt cypryjski polęże, Którego sadowniczy ostry sierp dosięże. Ani wdzięczniej jelonek młodo ustrzelany, Nieświadomy Dyktamna, lekarza swej rany.
Śmierci jego jeziora przyległe płakały, Lasy głuche płakały, i na odgłos skały Kazimierskie zawyły. Ciało ducha płone Na smutny amfiteatr zatem wystawione. Tak ledwie się pod zorzę pokazawszy światu, W pół południej
Skrót tekstu: TwarSRytTur
Strona: 47
Tytuł:
Zbiór różnych rytmów
Autor:
Samuel Twardowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1631 a 1661
Data wydania (nie wcześniej niż):
1631
Data wydania (nie później niż):
1661
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Kazimierz Józef Turowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Drukarnia "Czasu"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1861
mieszkały, Ale je gniew, łakomstwo, obżarstwo wygnały, Pycha, zazdrość, nienawiść, gnuśność, próżnowanie. Anioł się onej wielkiej dziwuje odmianie I przechadza się miedzy dziwami onemi I obaczy Niezgodę nagle między niemi,
LXXXII.
Niezgodę, którą Twórca, gdy go wyprawował, Po Milczeniu zarazem naleźć rozkazował. Dopiero się archanioł niepodobnie zdumiał, Bo że ją miał w Awernie naleźć, tak rozumiał, A teraz ją w tem nowem piekle między mszami, I między - ktoby beł rzekł? - nalazł psałterzami. Wydziwić się nie może temu, że tam była, Mniemając, że naleźć ją miał wziąć czasu siła.
LXXXIII.
Poznał ją po
mieszkały, Ale je gniew, łakomstwo, obżarstwo wygnały, Pycha, zazdrość, nienawiść, gnuśność, próżnowanie. Anioł się onej wielkiej dziwuje odmianie I przechadza się miedzy dziwami onemi I obaczy Niezgodę nagle między niemi,
LXXXII.
Niezgodę, którą Twórca, gdy go wyprawował, Po Milczeniu zarazem naleść rozkazował. Dopiero się archanioł niepodobnie zdumiał, Bo że ją miał w Awernie naleść, tak rozumiał, A teraz ją w tem nowem piekle między mszami, I między - ktoby beł rzekł? - nalazł psałterzami. Wydziwić się nie może temu, że tam była, Mniemając, że naleść ją miał wziąć czasu siła.
LXXXIII.
Poznał ją po
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 316
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
pozyskali, Jeden pielgrzym znajomy wtem z greckiej krainy Gryfonowi żałosne powiedział nowiny, Od jego pierwszej żądzy, od jego pierwszego Zbyt dalekie i różne zamysłu dawnego; Które mu takiem ogniem serce zapaliły, Że z niego nabożeństwo wszytko wypędziły.
CI.
Jako jego nieszczęście chciało, rycerz młody Miłował jednę panią, którą i z urody Niepodobnie i z twarzy nadobnej chwalono - Orygillą ją własnem imieniem zowiono - Ale zaś tak obłudną i takiej chytrości, Takiej złości i takiej nieustawiczności, Że by beł całe kraje zwiedził z swemi miasty, Wierzę, żeby beł gorszej nie nalazł niewiasty.
CII.
W Konstantynopolu mu była zachorzała Na bolączkę okrutną i tamże została; A
pozyskali, Jeden pielgrzym znajomy wtem z greckiej krainy Gryfonowi żałosne powiedział nowiny, Od jego pierwszej żądzej, od jego pierwszego Zbyt dalekie i różne zamysłu dawnego; Które mu takiem ogniem serce zapaliły, Że z niego nabożeństwo wszytko wypędziły.
CI.
Jako jego nieszczęście chciało, rycerz młody Miłował jednę panią, którą i z urody Niepodobnie i z twarzy nadobnej chwalono - Orygillą ją własnem imieniem zowiono - Ale zaś tak obłudną i takiej chytrości, Takiej złości i takiej nieustawiczności, Że by beł całe kraje zwiedził z swemi miasty, Wierzę, żeby beł gorszej nie nalazł niewiasty.
CII.
W Konstantynopolu mu była zachorzała Na bolączkę okrutną i tamże została; A
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 355
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
wiedział skutecznie/ Rozbiegłych koni zwładać nie może koniecznie. Na ten czas się promieńmi naprzód zrozrzewały G Zimne niebieskie wozy/ i daremnie chciały Maczać się w zakazanym morzu: Czasuż tego H I wąż/ który nabliżej jest lodowatego Przyośta położony/ co mrozem leniwy Pierwej był/ i nikomu z wieków nie straszliwy/ Zagrzał się niepodobnie, i nie przyzwoite Sobie gniewy z gorąca przywżyął jadowite. I I o tobie Boote wieść jest na wsze strony/ Iżeś i ty na ten czas uciekł przestraszony: Chociaś przedtym leniwy bywał/ i przez cały Pierwszy wiek/ twe cię wozy przy sobie trzymały. A skoro z wysokiego nieba na niskości Zimeskie pojźrzał
wiedźiał skutecznie/ Rozbiegłych koni zwładáć nie może koniecznie. Ná ten czas się promieńmi naprzod zrozrzewáły G Zimne niebieskie wozy/ y dáremnie chćiáły Maczáć się w zákazánym morzu: Czásuż tego H Y wąż/ ktory nabliżey iest lodowátego Przyośtá położony/ co mrozem leniwy Pierwey był/ y nikomu z wiekow nie strászliwy/ Zágrzał się niepodobnie, y nie przyzwoite Sobie gniewy z gorącá przywżiął iádowite. I Y o tobie Boote wieść iest ná wsze strony/ Iżeś y ty ná ten czás vćiekł przestrászony: Choćiaś przedtym leniwy bywał/ y przez cáły Pierwszy wiek/ twe ćię wozy przy sobie trzymáły. A skoro z wysokiego nieba ná niskośći Zimeskie poyźrzał
Skrót tekstu: OvOtwWPrzem
Strona: 61
Tytuł:
Księgi Metamorphoseon
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Walerian Otwinowski
Drukarnia:
Andrzej Piotrkowczyk
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1638
Data wydania (nie wcześniej niż):
1638
Data wydania (nie później niż):
1638
przez powietrze brały: I gdzie je zapąd żenie/ tam bez wszelakiego Rządu lecą/ po gwiazdach nieba wysokiego Stąpając/ przez bezdróżne miejsca/ porywają Wozem/ i raz ku gorze pilno przyspieszają/ Drugi raz nadół przykrą drogą/ i niższemi Miejscami bieg swój kończą/ i ziemie bliższemi. O Dziwuje się i Księżyc niepodobnie z tego/ Ze bratnie konie niżej biegają niż jego. P Chmury się przepalone w poły dymem kurzą/ A jako insze wszystkie rzeczy ognie burzą; Tak za ich nieuchronnym na się nastąpieniem/ Ogarniona ze wszystkich stron ziemia płomieniem/ Popadawszy się/ dziury czyni w swej wnętrzności/ I schnie gwałtem/ złupiona ze wszech wilgotności
przez powietrze bráły: Y gdźie ie zapąd żenie/ tám bez wszelákiego Rządu lecą/ po gwiazdách niebá wysokiego Stąpáiąc/ przez bezdrożne mieyscá/ porywáią Wozem/ y raz ku gorze pilno przyspieszáią/ Drugi raz nádoł przykrą drogą/ y niższemi Mieyscámi bieg swoy kończą/ y źiemie bliższemi. O Dźiwuie się y Kśiężyc niepodobnie z tego/ Ze brátnie konie niżey biegáią niż iego. P Chmury się przepalone w poły dymem kurzą/ A iáko insze wszystkie rzeczy ognie burzą; Ták zá ich nieuchronnym ná się nástąpieniem/ Ogárniona ze wszystkich stron źiemiá płomieniem/ Popádawszy się/ dźiury czyni w swey wnętrznośći/ Y schnie gwałtem/ złupiona ze wszech wilgotnośći
Skrót tekstu: OvOtwWPrzem
Strona: 63
Tytuł:
Księgi Metamorphoseon
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Walerian Otwinowski
Drukarnia:
Andrzej Piotrkowczyk
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1638
Data wydania (nie wcześniej niż):
1638
Data wydania (nie później niż):
1638
: zaczym te gwiazdy nigdy nie zachodzą, ani się kąpią w morzu. Te tedy pod on czas, w który Faeton źle powoził Słońce, zagrzały się były niepomału ogniem słonecznym przybliżonym, którego pierwej nie doznawały, i daremnie chciały kąpać się w morzu, bo im przecie tego nie pozwolono. H I wąż zagrzał się niepodobnie. Niektórży tak o tym wężu piszą, że Pallas kiedyś Gigantom się sprzeciwiała, a oni przeciwko niej rzucili węża: którego pozgarbianego na okrągłe zatoki ona porwawszy, na niebo wrzuciła, i w gwiazdy w zakręt usadzone obróciła. Te gwiazdy miejsce swoje mają u przyośka górnego, abo u wierzchu nieba. Ten też wąż
: záczym te gwiazdy nigdy nie zachodzą, áni się kąpią w morzu. Te tedy pod on czas, w ktory Pháeton źle powoźił Słońce, zágrzały się były niepomáłu ogniem słonecznym przybliżonym, ktorego pierwey nie doznawáły, y daremnie chćiáły kąpáć się w morzu, bo im przećie tego nie pozwolono. H Y wąż zágrzał się niepodobnie. Niektorży tak o tym wężu piszą, że Pallás kiedyś Gigantom się sprzećiwiáłá, á oni przećiwko niey rzućili węża: ktorego pozgárbiánego ná okrągłe zatoki oná porwawszy, ná niebo wrzućiłá, y w gwiazdy w zakręt vsadzone obroćiłá. Te gwiazdy mieysce swoie maią v przyośká gornego, ábo v wierzchu niebá. Ten też wąż
Skrót tekstu: OvOtwWPrzem
Strona: 65
Tytuł:
Księgi Metamorphoseon
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Walerian Otwinowski
Drukarnia:
Andrzej Piotrkowczyk
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1638
Data wydania (nie wcześniej niż):
1638
Data wydania (nie później niż):
1638
przyczyny przypisuje Poeta Niedźwiadkowi, że dwa place sobą zasłania; bo wedle upatrzenia Astrologów, Niedźwiadkowe same nożyce wielkie, zdadzą się zstępować plac Wagi. Ogon zaś jego sam zaprząta, i zasiąga wszystek plac, który naznaczony jest całemu Niedźwiadkowi. N Tego czarnym się jadem pocącego. To jest Niedźwiadka. O Dziwuje się i Księżyc niepodobnie z tego/ Ze bratnie konie niżej biegają niż jego. Słońce i Miesiąc, wedle Poetów, są potomkami Hiperiona Tytana, który Tea porodziła: i dla tego Słoneczne konie, bratnimi mianuje Księżyc; któremu, per prosopopaeiam, przydaje czucie, rozum, i dziwowanie się słuszne. Bo para koni które ciągną wóz Księżycowy,
przyczyny przypisuie Poetá Niedźwiadkowi, że dwa pláce sobą zasłánia; bo wedle vpatrzenia Astrologow, Niedźwiadkowe sáme nożyce wielkie, zdádzą się zstępowáć plác Wagi. Ogon zaś iego sam záprząta, y zaśiąga wszystek plac, ktory náznaczony iest całemu Niedźwiadkowi. N Tego czarnym się iádem pocącego. To iest Niedźwiadká. O Dziwuie się y Kśiężyc niepodobnie z tego/ Ze bratnie konie niżey biegáią niż iego. Słońce y Mieśiąc, wedle Poetow, są potomkámi Hiperyoná Tytana, ktory Thea porodźiłá: y dla tego Słoneczne konie, brátnimi miánuie Kśiężyc; ktoremu, per prosopopaeiam, przydáie czućie, rozum, y dźiwowánie się słuszne. Bo pará koni ktore ćiągną woz Kśiężycowy,
Skrót tekstu: OvOtwWPrzem
Strona: 65
Tytuł:
Księgi Metamorphoseon
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Walerian Otwinowski
Drukarnia:
Andrzej Piotrkowczyk
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1638
Data wydania (nie wcześniej niż):
1638
Data wydania (nie później niż):
1638