naśladowaniem niżeli tłumaczeniem oryginalnych nazwać można. żeby jednak niniejszy dyskurs, nie zdał się być jedynie przemową, z okazji tej okoliczności o pożytkach z ksiąg tłumaczenia wynikających, niektóre uwagi przełożyć nie zawadzi. Inwencja każda tym jest większego uwielbienia godna, im barziej oznacza umysł oryginalny oskarżający autora; że się przeto miłości własnej podoba, rzecz niewątpliwa. Ale pochlebny ten powab jeżeli z jednej strony wzbudza umysł do dzieł i pism znamienitych, z drugiej tak dalece zaślepia, iż wielu nie pomiarkowawszy sił własnych, zapędzają się nad zdolność, a przeto zarażają nauki i kunszta niewczesnym płodem skażonej swojej imaginacyj. Tłumaczenie zdaje się być wielu wyznaniem upokarzającym własnej niezdolności. Biorąc pochop z
naśladowaniem niżeli tłumaczeniem oryginalnych nazwać można. żeby iednak ninieyszy dyskurs, nie zdał się bydź iedynie przemową, z okazyi tey okoliczności o pożytkach z xiąg tłumaczenia wynikaiących, niektore uwagi przełożyć nie zawadzi. Jnwencya każda tym iest większego uwielbienia godna, im barziey oznacza umysł oryginalny oskarżaiący autora; że się przeto miłości własney podoba, rzecz niewątpliwa. Ale pochlebny ten powab ieżeli z iedney strony wzbudza umysł do dzieł y pism znamienitych, z drugiey tak dalece zaślepia, iż wielu nie pomiarkowawszy sił własnych, zapędzaią się nad zdolność, a przeto zarażaią nauki y kunszta niewczesnym płodem skażoney swoiey imaginacyi. Tłumaczenie zdaie się bydź wielu wyznaniem upokarzaiącym własney niezdolności. Biorąc pochop z
Skrót tekstu: Monitor
Strona: 2
Tytuł:
Monitor na Rok Pański 1772
Autor:
Ignacy Krasicki
Drukarnia:
Wawrzyniec Mitzler de Kolof
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1772
Data wydania (nie wcześniej niż):
1772
Data wydania (nie później niż):
1772
się przez pp. senatory, że tego skryptu przedsię do wszytkiego senatu od którego tu do nas przyjechali, odemnie posłanego nie oddali i nie ukazali, choć się tego niektórzy z IMpp. senatorów domagali, tak bez pochyby rozumiejąc, że mieli tym sposobem ochronić IKM., a ono tym barziej te wszytkie rzeczy być niewątpliwe tym więcej pokazali i potwierdzili, bo co za wątpliwość już o tych rzeczach zostawać dalej może, kiedy i na owym placu IKM. o sobie sprawy dać, a tych rzeczy in facie Rzpltej z siebie złożyć nie raczył chcieć? Druga i to wydaje: iż ten ostatni sposób przez włożenie tych rzeczy na senat, non
się przez pp. senatory, że tego skryptu przedsię do wszytkiego senatu od którego tu do nas przyjechali, odemnie posłanego nie oddali i nie ukazali, choć się tego niektórzy z IMpp. senatorów domagali, tak bez pochyby rozumiejąc, że mieli tym sposobem ochronić JKM., a ono tym barziej te wszytkie rzeczy być niewątpliwe tym więcej pokazali i potwierdzili, bo co za wątpliwość już o tych rzeczach zostawać dalej może, kiedy i na owym placu JKM. o sobie sprawy dać, a tych rzeczy in facie Rzpltej z siebie złożyć nie raczył chcieć? Druga i to wydaje: iż ten ostatni sposób przez włożenie tych rzeczy na senat, non
Skrót tekstu: SkryptWojCz_II
Strona: 290
Tytuł:
Mikołaj Zebrzydowski, Skrypt p. Wojewody krakowskiego, na zjeździe stężyckim niektórym pp. senatorom dany, 1606
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1606
Data wydania (nie wcześniej niż):
1606
Data wydania (nie później niż):
1606
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Pisma polityczne z czasów rokoszu Zebrzydowskiego 1606-1608
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1918
masz regestr barzo długi, W który takie, jakom ja, wpisujesz swe sługi, Co cię nic nie kosztują; owszem oni sami Drogo to cenią, że są twoimi sługami. Bije czołem, co żywo w progi twego domu, Jednak ja w życzliwości Wprzód nie dam nikomu I ten ci oblig na się daję niewątpliwy, Żem twoim niewolnikiem, pokim jedno żywy. Wziąłeś mi bowiem serce, panie mój kochany, Weźże mię i samego, okuj mię w kajdany Choć i w najokrutniejsze, każ wrzucić i w cienie, Byle to bliskie było od ciebie więzienie. Smaczniejsza mi ta będzie nad wszytkie swobody
Niewola, którą
masz regestr barzo długi, W ktory takie, jakom ja, wpisujesz swe sługi, Co cię nic nie kosztują; owszem oni sami Drogo to cenią, że są twoimi sługami. Bije czołem, co żywo w progi twego domu, Jednak ja w życzliwości wprzod nie dam nikomu I ten ci oblig na się daję niewątpliwy, Żem twoim niewolnikiem, pokim jedno żywy. Wziąłeś mi bowiem serce, panie moj kochany, Weźże mię i samego, okuj mię w kajdany Choć i w najokrutniejsze, każ wrzucić i w cienie, Byle to blizkie było od ciebie więzienie. Smaczniejsza mi ta będzie nad wszytkie swobody
Niewola, ktorą
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 373
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
męża ozdobiły skronie. W takowym tedy gnieździe urodzony, Jak do dobrego nie miał być skłoniony?
Bo jeżeli to rzecz jest nieomylna, Ze choć jednaż broń nie jednako silna Nie w jednej ręce, tak komu to nieba Z żywotem wlały, czego drugim trzeba Naprzod się uczyć, nader to szczęśliwy. A jako słońca goniec niewątpliwy Rana jutrzenka, jak znać po sponie Ptaka, po stopie zwierza, jako konie Mężne za młodu dzielność pokazują I małe lwięta ojca naśladują, Tak on w kolebce i w pieluszkach, jaki Miał być dojrzały, wielkie czynił znaki. Potym w dziecinnym prawie będąc wieku, Z rodzicielskiego czułego opieku, Nie tracąc najmniej najdroższego czasu
męża ozdobiły skronie. W takowym tedy gniaździe urodzony, Jak do dobrego nie miał być skłoniony?
Bo jeżeli to rzecz jest nieomylna, Ze choć jednaż broń nie jednako silna Nie w jednej ręce, tak komu to nieba Z żywotem wlały, czego drugim trzeba Naprzod się uczyć, nader to szczęśliwy. A jako słońca goniec niewątpliwy Rana jutrzenka, jak znać po sponie Ptaka, po stopie zwierza, jako konie Mężne za młodu dzielność pokazują I małe lwięta ojca naśladują, Tak on w kolebce i w pieluszkach, jaki Miał być dojrzały, wielkie czynił znaki. Potym w dziecinnym prawie będąc wieku, Z rodzicielskiego czułego opieku, Nie tracąc najmniej najdroższego czasu
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 423
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
, które na małej elblązkiej Żuławie nieprzyjaciel postawił, za tą powodzią, przekopaniem pewnych grobli, zatopić się mogą. W tych przeszłych z nieprzyjacielem utarczkach, między inszemi więźniami dostało się pokojowego Graf Turnowego, rozsądnego człowieka, który o wszystkiem dostateczną umie dać sprawę. Confessata jego na osobnej posyłam W. K. Mści karcie. Niewątpliwa jest rzecz, że nieprzyjaciel na jaką się może największą potęgę zdobywa. My z radością pociesznej jakiej nowiny o gruntownem jakim postanowieniu sejmowem wyglądam; nihilominus jednak W. K. M. P. M. M. proszę, abyś securitati
publicae prospicere raczył. Bo lubo niewątpiemy nic; że sprawiedliwej sprawie W. K
, które na małej elblązkiej Żuławie nieprzyjaciel postawił, za tą powodzią, przekopaniem pewnych grobli, zatopić się mogą. W tych przeszłych z nieprzyjacielem utarczkach, między inszemi więźniami dostało się pokojowego Graf Turnowego, rozsądnego człowieka, który o wszystkiém dostateczną umie dać sprawę. Confessata jego na osobnej posyłam W. K. Mści karcie. Niewątpliwa jest rzecz, że nieprzyjaciel na jaką się może największą potęgę zdobywa. My z radością pociesznéj jakiéj nowiny o gruntowném jakiém postanowieniu sejmowém wyglądam; nihilominus jednak W. K. M. P. M. M. proszę, abyś securitati
publicae prospicere raczył. Bo lubo niewątpiemy nic; że sprawiedliwej sprawie W. K
Skrót tekstu: KoniecSListy
Strona: 98
Tytuł:
Listy Stanisława Koniecpolskiego Hetmana
Autor:
Stanisław Koniecpolski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
listy
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1672
Data wydania (nie wcześniej niż):
1672
Data wydania (nie później niż):
1672
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Pamiętniki o Koniecpolskich. Przyczynek do dziejów polskich XVII wieku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Stanisław Przyłęcki
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Leon Rzewuski
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1842
Czemuś ty umarł, czemużem ja żywa?”
I już poczęła myślić, jaką raną Dać wolną drogę pięknej duszy z ciała,
Kiedy się śmierć jej ruszyła stroskaną Gładkością i mnie żyć znowu kazała; A ona z twarzą łzami sfarbowaną: „Żyj śmiele — rzekła — abym zawsze miała Zwycięstwa mego ten znak niewątpliwy, Że kto tak kona, dłużej będzie żywy.” DO CHŁOPCA
Nalej mi, chłopcze! Kiedy przyjaciele Wymówili się z wieczerzy, ja śmiele Tak jako z nimi i za ichże zdrowie Wypiję, póki pamięć będzie w głowie. Potocki cugiem w kryształowym lodzie Pojedzie, mając rumak na powodzie; Szmelinga zdrowie zaś królewskim
Czemuś ty umarł, czemużem ja żywa?”
I już poczęła myślić, jaką raną Dać wolną drogę pięknej duszy z ciała,
Kiedy się śmierć jej ruszyła stroskaną Gładkością i mnie żyć znowu kazała; A ona z twarzą łzami sfarbowaną: „Żyj śmiele — rzekła — abym zawsze miała Zwycięstwa mego ten znak niewątpliwy, Że kto tak kona, dłużej będzie żywy.” DO CHŁOPCA
Nalej mi, chłopcze! Kiedy przyjaciele Wymówili się z wieczerzy, ja śmiele Tak jako z nimi i za ichże zdrowie Wypiję, póki pamięć będzie w głowie. Potocki cugiem w kryształowym lodzie Pojedzie, mając rumak na powodzie; Szmelinga zdrowie zaś królewskim
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 34
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
począdku snu/ na boku prawym spać pamiętaj/ aby usta Żołądkowe nie ziajały. A gdy zasnie/ uderzy na potrawy ogień trawiący/ który broni/ aby to co tam jest surowizna nie było/ czym ucieszone zostaje przyrodzone ciepło/ i krew nowa żyły napełnia/ zaczym i świeże siły/ i cera lepsza nastąpi. I niewątpliwa rzecz jest/ że nie pomału zaszkodzi ten Żołądkowi/ który powieczerzy długo siada. Bo stąd i niestrawnością zsorowieje żołądek/ i ciepło przyrodzone na stronę idzie/ siłę i moc zwyczajną kucharz do warzenia traci/ krew nie zdrowa ynie czysta stąd bywa pomnożona/ ciało szkodliwe napełnią humory/ zaczym nastąpią wilgotności/ zbytek/ chudość
pocżądku snu/ ná boku práwym spáć pámietay/ áby vstá Zołądkowe nie ziáiáły. A gdy zásnie/ uderzy na potráwy ogień trawiący/ ktory broni/ áby to co tám iest surowizna nie było/ cżym vćieszone zostáie przyrodzone ćiepło/ y krew nowa żyły nápełnia/ zácżym y świeże śiły/ y cerá lepszá nástąpi. Y niewątpliwa rzecż iest/ że nie pomáłu zászkodzi ten Zołądkowi/ ktory powiecżerzy długo śiada. Bo ztąd y niestráwnośćią zsorowieie żołądek/ y ćiepło przyrodzone ná stronę idzie/ śiłę y moc zwycżáyną kucharz do wárzenia tráći/ krew nie zdrowa ynie cżysta ztąd bywa pomnożona/ ćiáło szkodliwe nápełnią humory/ zácżym nástąpią wilgotnośći/ zbytek/ chudość
Skrót tekstu: OlszSzkoła
Strona: Gv
Tytuł:
Szkoła Salernitańska
Autor:
Hieronim Olszowski
Drukarnia:
Walerian Piątkowski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
poradniki
Tematyka:
medycyna
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1640
Data wydania (nie wcześniej niż):
1640
Data wydania (nie później niż):
1640
, Po śmierci ziemi winne w grób wprowadził kości. Tobie ja, wdzięczna Anno, i wieku późnego, I obfitych dostatków i szczęścia wszelkiego Winszuję, byś nie tylko wespół ze mną żyła, Ale i zamierzony mnie kres przepędziła, Który kiedy dopędzi sióstr nieubłaganych Ukwapliwy kołowrot, niech ziemi oddanych Zewłok moich ten będzie dowód niewątpliwy, Kiedy na mój grób włożysz ten napis życzliwy:
Ten kamień ciało mego przyjaciela kryje, Którego pamięć wiecznie w sercu moim żyje. 762. List do tejże.
Już dwa kroć w biegu koło stanęło miesięczne, Jakom się z tobą rozstał, moje dziewczę wdzięczne, A choć tak krótki lotnym czas przebieżał skokiem
, Po śmierci ziemi winne w grob wprowadził kości. Tobie ja, wdzięczna Anno, i wieku poźnego, I obfitych dostatkow i szczęścia wszelkiego Winszuję, byś nie tylko wespoł ze mną żyła, Ale i zamierzony mnie kres przepędziła, Ktory kiedy dopędzi siostr nieubłaganych Ukwapliwy kołowrot, niech ziemi oddanych Zewłok moich ten będzie dowod niewątpliwy, Kiedy na moj grob włożysz ten napis życzliwy:
Ten kamień ciało mego przyjaciela kryje, Ktorego pamięć wiecznie w sercu moim żyje. 762. List do tejże.
Już dwa kroć w biegu koło stanęło miesięczne, Jakom się z tobą rozstał, moje dziewczę wdzięczne, A choć tak krotki lotnym czas przebieżał skokiem
Skrót tekstu: TrembWierszeWir_II
Strona: 234
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Jakub Teodor Trembecki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1643 a 1719
Data wydania (nie wcześniej niż):
1643
Data wydania (nie później niż):
1719
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1911
mego żywota nieużyta ksieni Kiedyżkolwiek dowije śmiertelnej osnowy, I wtenczas jak z popiołu wstanę feniks nowy Do twych usług, cna Anno, tylko proszę o to W nagrodę, bądź łaskawa. Ja twą chęć nad złoto I nade wszystkie skarby ważę Krezusowe, A teraz ofiarujęć me chęci gotowe, Których z tej karty biorąc dowód niewątpliwy Wiedz, że na zawsze jestem sługa twój życzliwy. 780. Trenodia braterska na okrutną śmierć kochanego brata Jana Trębeckiego.
Równie jak więc rozkwitłym listem ozdobiona Buja nad inne kwiaty roża wyniesiona, Świetną ciesząc purpurą oczy niejednego, Zda się, że nie ma kwiatu sobie podobnego; Wtym skoro wiatr z północy przykro ją napadnie,
mego żywota nieużyta ksieni Kiedyżkolwiek dowije śmiertelnej osnowy, I wtenczas jak z popiołu wstanę feniks nowy Do twych usług, cna Anno, tylko proszę o to W nagrodę, bądź łaskawa. Ja twą chęć nad złoto I nade wszystkie skarby ważę Krezusowe, A teraz ofiarujęć me chęci gotowe, Ktorych z tej karty biorąc dowod niewątpliwy Wiedz, że na zawsze jestem sługa twoj życzliwy. 780. Trenodia braterska na okrutną śmierć kochanego brata Jana Trębeckiego.
Rownie jak więc rozkwitłym listem ozdobiona Buja nad inne kwiaty roża wyniesiona, Świetną ciesząc purpurą oczy niejednego, Zda się, że nie ma kwiatu sobie podobnego; Wtym skoro wiatr z połnocy przykro ją napadnie,
Skrót tekstu: TrembWierszeWir_II
Strona: 273
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Jakub Teodor Trembecki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1643 a 1719
Data wydania (nie wcześniej niż):
1643
Data wydania (nie później niż):
1719
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1911
! - tak do onej Bradamanta mówiła wiedmy nauczonej - Jakoś mi pierwsze męskie potomki odkryła, Kiedym cię w Merlinowej jaskiniej trafiła, Takbym rada wiedziała, jeśli między białą Płcią z mego rodu która znaczną jaką chwałą Będzie kiedy na świecie”. - Na to jej życzliwa Wiedma odpowiedziała: „To rzecz niewątpliwa,
LVII.
Że w twojem rodzie zacnych pań będzie dostatek, I królów i cesarzów zawołanych matek, Które upadłych królestw będą podporami I naprzedniejszych domów odnowicielkami; I jako potomkowie męskiej płci zostaną Sławnemi, niemniejszej czci i chwały dostaną Białegłowy w twem rodzie, z wielkiej pobożności, Z roztropności, z dobroci, z cnoty i
! - tak do onej Bradamanta mówiła wiedmy nauczonej - Jakoś mi pierwsze męskie potomki odkryła, Kiedym cię w Merlinowej jaskiniej trafiła, Takbym rada wiedziała, jeśli między białą Płcią z mego rodu która znaczną jaką chwałą Będzie kiedy na świecie”. - Na to jej życzliwa Wiedma odpowiedziała: „To rzecz niewątpliwa,
LVII.
Że w twojem rodzie zacnych pań będzie dostatek, I królów i cesarzów zawołanych matek, Które upadłych królestw będą podporami I naprzedniejszych domów odnowicielkami; I jako potomkowie męskiej płci zostaną Sławnemi, niemniejszej czci i chwały dostaną Białegłowy w twem rodzie, z wielkiej pobożności, Z roztropności, z dobroci, z cnoty i
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 287
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905