tylko w słowach ale w obchodzeniu się zachowuje. Gdy się albowiem takowy w pośrodku mniej wiadomych lub prostych znajdzie, nie da im uczuć ciężaru doskonałości swojej, i woli ukryć przymioty wyborne, niźli okazywaniem onych, być komukolwiek naprzykrzonym.
Gdyśmy się już zbliżali ku Londynowi, obróciwszy się do Oficera Efraim rzekł: Przyjacielu! niezadługo rozłączyć się nam przyjdzie, a podobno się już więcej nie obaczym. Weź radę od człowieka szczerego i prostego. Odzieź nie czyni człowieka, i chociaż moja szara suknia zdaje ci się podłą, wiedz iż większa podłość w wymysłach niżeli w uczciwej prostocie. Ani ty straszny z munduru, ani ja podły z szarej sukni.
tylko w słowach ale w obchodzeniu się zachowuie. Gdy się albowiem takowy w pośrodku mniey wiadomych lub prostych znaydzie, nie da im uczuć ciężaru doskonałości swoiey, y woli ukryć przymioty wyborne, niźli okazywaniem onych, bydź komukolwiek naprzykrzonym.
Gdyśmy się iuż zbliżali ku Londynowi, obrociwszy się do Officera Ephraim rzekł: Przyiacielu! niezadługo rozłączyć się nam przyidzie, á podobno się iuż więcey nie obaczym. Weź radę od człowieka szczerego y prostego. Odzieź nie czyni człowieka, y chociaż moia szara suknia zdaie ci się podłą, wiedz iż większa podłość w wymysłach niżeli w uczciwey prostocie. Ani ty straszny z munduru, ani ia podły z szarey sukni.
Skrót tekstu: Monitor
Strona: 145
Tytuł:
Monitor na Rok Pański 1772
Autor:
Ignacy Krasicki
Drukarnia:
Wawrzyniec Mitzler de Kolof
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1772
Data wydania (nie wcześniej niż):
1772
Data wydania (nie później niż):
1772
, Jeślim jaką moc ja nad tobą miała, Trafiaj w to, bym cię nigdy nie widziała.” Po tym odbiegła; a mnie wszytka z ciała Krew gdzieś uciekła i dusza leciała. Przyszedłem k’sobie, alić się wznowiły Wszytkie me żale, które do mogiły Doprowadzą mię, da Bóg, niezadługo. A toż zapłata twoja, wierny sługo: Nie mów nic panu, chociaż cię co boli; Lepiej, że cię śmierć z milczeniem podgoli. Wywlecz kto język, przyczynę mej winy; Jeśli ten winny, przecz cierpi kto inny? Oczy co winne, żeś im zakazała Paść się w twej twarzy i
, Jeślim jaką moc ja nad tobą miała, Trafiaj w to, bym cię nigdy nie widziała.” Po tym odbiegła; a mnie wszytka z ciała Krew gdzieś uciekła i dusza leciała. Przyszedłem k’sobie, alić się wznowiły Wszytkie me żale, które do mogiły Doprowadzą mię, da Bóg, niezadługo. A toż zapłata twoja, wierny sługo: Nie mów nic panu, chociaż cię co boli; Lepiej, że cię śmierć z milczeniem podgoli. Wywlecz kto język, przyczynę mej winy; Jeśli ten winny, przecz cierpi kto iny? Oczy co winne, żeś im zakazała Paść się w twej twarzy i
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 20
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
, I nie mogę dobrze żyć, jeśli wprzód nie zgniję. Matka mię bez pomocy mej nad przyrodzenie Nie urodzi, i moje cudowne rodzenie, Żem sama sobie wzrostem, początkiem, powstaniem, Lepiej niźli rodzeniem nazwiesz zmartwychwstaniem.
Trupa mego matce mej przyniosą, a ona Na grób mój litościwe otwiera ramiona, Z którego niezadługo na świat zaś wychodzę, Ale się już z bliźnięty, a nie sama rodzę; W niej mam grób, w niej i żywot, z niej pokarm i szaty. Mróz mi, choć nagiej, nie strach, a kiedy kosmaty Przywdzieję kożuch, wtenczas na mię nie naciera. Gdzie mnie nie masz, tam się
, I nie mogę dobrze żyć, jeśli wprzód nie zgniję. Matka mię bez pomocy mej nad przyrodzenie Nie urodzi, i moje cudowne rodzenie, Żem sama sobie wzrostem, początkiem, powstaniem, Lepiej niźli rodzeniem nazwiesz zmartwychwstaniem.
Trupa mego matce mej przyniosą, a ona Na grób mój lutościwe otwiera ramiona, Z którego niezadługo na świat zaś wychodzę, Ale się już z bliźnięty, a nie sama rodzę; W niej mam grób, w niej i żywot, z niej pokarm i szaty. Mróz mi, choć nagiej, nie strach, a kiedy kosmaty Przywdzieję kożuch, wtenczas na mię nie naciera. Gdzie mnie nie masz, tam się
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 193
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
przewagach i krwawym tu trudzie Czoła swego, przychodzą wielcy tylko ludzie. Jako ich nikczemnicy, ani ci co skąpią W żywot i swe dostatki dla mnie, nie dostąpią. Jeszcze małą w kolebce widząc cię dzieciną, Jużem ja już wróżyła pospołu z Lucyną Wielkość twoję przed czasem i wiekiem niestałym, Żeś tym tu niezadługo miał być jenerałem. Dla tego żem młodość twą tak dyrygowała, Tak i piękną naturę zaraz sposabiała: Dla tegom i rodzonych twych rozporaiła Przyjęcie. I mowa do jenerała.
W ziemię inszą, tobie tu Leszno zostawiła. Leszno, które przy pięknej swej starożytności, Przyszło do tej dopiero dziś doskonałości, Że portem znamienitym
przewagach i krwawym tu trudzie Czoła swego, przychodzą wielcy tylko ludzie. Jako ich nikczemnicy, ani ci co skąpią W żywot i swe dostatki dla mnie, nie dostąpią. Jeszcze małą w kolebce widząc cię dzieciną, Jużem ja już wróżyła pospołu z Lucyną Wielkość twoję przed czasem i wiekiem niestałym, Żeś tym tu niezadługo miał być jenerałem. Dla tego żem młodość twą tak dyrygowała, Tak i piękną naturę zaraz sposabiała: Dla tegom i rodzonych twych rozporaiła Przyjęcie. I mowa do jenerała.
W ziemię inszą, tobie tu Leszno zostawiła. Leszno, które przy pięknej swej starożytności, Przyszło do tej dopiero dziś doskonałości, Że portem znamienitym
Skrót tekstu: TwarSRytTur
Strona: 127
Tytuł:
Zbiór różnych rytmów
Autor:
Samuel Twardowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1631 a 1661
Data wydania (nie wcześniej niż):
1631
Data wydania (nie później niż):
1661
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Kazimierz Józef Turowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Drukarnia "Czasu"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1861
słabsze kontradykcyje nie były mniej aprehendowane, żeby i protestacji nie uważano, czy jaką jej nie zbyto eluzyją, żeby zawsze malkontentów i wielu nie było? Którzy gdyby przez siły mogli, nigdy by byli nie dopuścili końca; albo jak wiele sejmików kradzionych przeciw tym, którzy by nie pozwolili na nie? Będzie o tym niżej niezadługo mowa, wszystko to pokazuje, owszem, że nie podobna jest, aby zawsze we wszystkim ludzi tak wielu jedno zdanie i wolą mieć mogli.
Niech się więc prawdę tę godzi jak należy mówić, jestże to, kto dobrze zważy, rzecz znośna pretendować po całej nacji tak niepodobnej kondycji, to jest ustawicznej jednomyślności i
słabsze kontradykcyje nie były mniej apprehendowane, żeby i protestacyi nie uważano, czy jaką jej nie zbyto eluzyją, żeby zawsze malkontentów i wielu nie było? Którzy gdyby przez siły mogli, nigdy by byli nie dopuścili końca; albo jak wiele sejmików kradzionych przeciw tym, którzy by nie pozwolili na nie? Będzie o tym niżej niezadługo mowa, wszystko to pokazuje, owszem, że nie podobna jest, aby zawsze we wszystkim ludzi tak wielu jedno zdanie i wolą mieć mogli.
Niech się więc prawdę tę godzi jak należy mówić, jestże to, kto dobrze zważy, rzecz znośna pretendować po całej nacyi tak niepodobnej kondycyi, to jest ustawicznej jednomyślności i
Skrót tekstu: KonSSpos
Strona: 204
Tytuł:
O skutecznym rad sposobie
Autor:
Stanisław Konarski
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1760 a 1763
Data wydania (nie wcześniej niż):
1760
Data wydania (nie później niż):
1763
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Pisma wybrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Juliusz Nowak-Dłużewski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1955
punkta, ale można było łatwo zgadywać, że to skutku nie weźmie.
Z Toporowa znowu pojechałem do Pobikrów, do chorążynej liwskiej i chorążanki. Tam kilka dni zabawiwszy, pojechałem do ojca mego do Rasnej, skąd posłałem chorążance na różne jej ekspensa czerw, zł 30. Potem gdy się zbliżała Wielkanoc i niezadługo akt wesela mego, tedy ociec mój na ten ekspens i na oporządzenie się dał mi przez siostrę moją Wańkowiczową, sta-
rościnę ruszowską, czerw, zł 500. Kupiłem tedy zaraz u brata mego pułkownika cug piękny karych koni, barwy piękne posporządzałem i tak, dobrze oporządziwszy się, pojechałem na Wielkanoc do Pobikrów.
punkta, ale można było łatwo zgadywać, że to skutku nie weźmie.
Z Toporowa znowu pojechałem do Pobikrów, do chorążynej liwskiej i chorążanki. Tam kilka dni zabawiwszy, pojechałem do ojca mego do Rasnej, skąd posłałem chorążance na różne jej ekspensa czerw, zł 30. Potem gdy się zbliżała Wielkanoc i niezadługo akt wesela mego, tedy ociec mój na ten ekspens i na oporządzenie się dał mi przez siostrę moją Wańkowiczową, sta-
rościnę ruszowską, czerw, zł 500. Kupiłem tedy zaraz u brata mego pułkownika cug piękny karych koni, barwy piękne posporządzałem i tak, dobrze oporządziwszy się, pojechałem na Wielkanoc do Pobikrów.
Skrót tekstu: MatDiar
Strona: 361
Tytuł:
Diariusz życia mego, t. I
Autor:
Marcin Matuszewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1754 a 1765
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1765
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Bohdan Królikowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1986
się masz za doktora, świadek tego książka, Za którą i na brzytwy nie dałbym pieniążka. Ale powiem co dalej czyni ta obłuda: Pośle do nas z tą posła Rorancja duda, Syn posłuszny Samuel ma też starsze swoje, Onych się ma dołożyć, iść-li na te boje. A to we Śrzedzie sejmik niezadługo będzie, Tam na gadanie Samuś barzo rad usiądzie. Gdzieś drwalu rozum podział? Czy-ć utonął w dzbanie? Nie dla kwestii o wierze sejmy są, kujanie!
Szkoły są na to, świetcy co do tego mają? Co im zlecono, tego niechaj się trzymają. To masz na twego posła odprawę
się masz za doktora, świadek tego książka, Za którą i na brzytwy nie dałbym pieniążka. Ale powiem co dalej czyni ta obłuda: Pośle do nas z tą posła Rorancyja duda, Syn posłuszny Samuel ma też starsze swoje, Onych się ma dołożyć, iść-li na te boje. A to we Śrzedzie sejmik niezadługo będzie, Tam na gadanie Samuś barzo rad usiędzie. Gdzieś drwalu rozum podział? Czy-ć utonął w dzbanie? Nie dla kwestyi o wierze sejmy są, kujanie!
Szkoły są na to, świetcy co do tego mają? Co im zlecono, tego niechaj się trzymają. To masz na twego posła odprawę
Skrót tekstu: RamMKolKontr
Strona: 267
Tytuł:
Kolenda
Autor:
Mikołaj Aleksander Ramułt
Drukarnia:
Jan Wolrab
Miejsce wydania:
Poznań
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
pisma religijne, satyry
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1613
Data wydania (nie wcześniej niż):
1613
Data wydania (nie później niż):
1613
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Kontrreformacyjna satyra obyczajowa w Polsce XVII wieku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Zbigniew Nowak
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Gdańsk
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Gdańskie Towarzystwo Naukowe
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1968
że z pilnością wdał się w Pismo Z. w nauki do Religii naszej stosujące się. Jakoż zasłużył od tegoż samego Biskupa Świętego policzonym zostać między Lewitów, dla nauki i cnoty, w których prędko i znakomicie postą- NA ŚWIĘTO
pił.. Też same najwłaściwsze stanu Duchownego przymioty co raz bardziej w nim jaśniejące wyniosły go niezadługo na urząd Biskupi. Szczęśliwa Turoneńska Diecezja tak Świętym doskonałym Pasterzem nacieszyć się nie mogła. Był to wzór wiary, pobożności, skromności, i Ewangelicznego ubóstwa, wzór cierpliwości, i złączenia się z wolą Boga dla owieczek swoich. Którym aby lepiej na urzędzie swoim Pasterskim według przepisu Apostoła Świętego Pawła i nauką, i przykładem mógł
że z pilnością wdał się w Pismo S. w nauki do Religii naszey stosuiące się. Iakoż zasłużył od tegoż samego Biskupa Swiętego policzonym zostać między Lewitow, dla nauki y cnoty, w ktorych prędko y znakomicie postą- NA SWIĘTO
pił.. Też same naywłaściwsze stanu Duchownego przymioty co raz bardziey w nim iaśnieiące wyniosły go niezadługo na urząd Biskupi. Szczęśliwa Turoneńska Dyecezya tak Swiętym doskonałym Pasterzem nacieszyć się nie mogła. Był to wzor wiary, pobożności, skromności, y Ewangelicznego ubostwa, wzor cierpliwości, y złączenia się z wolą Boga dla owieczek swoich. Ktorym aby lepiey na urzędzie swoim Pasterskim według przepisu Apostoła Swiętego Pawła y nauką, y przykładem mogł
Skrót tekstu: PiotrKaz
Strona: 38
Tytuł:
Kazania przeciwko zdaniom i zgorszeniom wieku naszego
Autor:
Gracjan Józef Piotrowski
Drukarnia:
Michał Gröll
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1772
Data wydania (nie wcześniej niż):
1772
Data wydania (nie później niż):
1772
i sobie, i mnie zawiniła, Żeś różaniec na twarzy zasadziła, Żeś na wargach i uściech kwiaty Rozpostarła jako szkarłaty.
Te mnie do siebie wabią, te zuchwała Wenus na wieniec zerwać mi kazała, Jeśli w tym usłucham bogini, Nie ja - ona tobie przewini.
Ale daremnie darów bożych bronisz, Bo niezadługo przecię je uronisz, Gdy za twą starością szkaradną Piękne róże z twarzy twej spadną,
A tylko ciernie dotkliwe zostanie, Że młódź lubieżna ani pojźrzy na nie. Tam wspomniawszy na swe wdzięczności Pierwsze, zapłaczesz od żałości.
A przetoż póki nie dozna odmiany Młodości twojej ogródek różany, Dopuść mi, proszę cię, w
i sobie, i mnie zawiniła, Żeś różaniec na twarzy zasadziła, Żeś na wargach i uściech kwiaty Rozpostarła jako szkarłaty.
Te mnie do siebie wabią, te zuchwała Wenus na wieniec zerwać mi kazała, Jeśli w tym usłucham bogini, Nie ja - ona tobie przewini.
Ale daremnie darów bożych bronisz, Bo niezadługo przecię je uronisz, Gdy za twą starością szkaradną Piękne róże z twarzy twej spadną,
A tylko ciernie dotkliwe zostanie, Że młódź lubieżna ani pojźrzy na nie. Tam wspomniawszy na swe wdzięczności Pierwsze, zapłaczesz od żałości.
A przetoż póki nie dozna odmiany Młodości twojej ogródek różany, Dopuść mi, proszę cię, w
Skrót tekstu: ZimSRoks
Strona: 86
Tytuł:
Roksolanki
Autor:
Szymon Zimorowic
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
sielanki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Ludwika Ślękowa
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1983
.
I rzecz jego fukaniem gniewliwem przerywa, Do swej u boku broni zaraz się porywa, A potem wolne puszcza wodze swej wściekłości, Milczeć każe i z konia bez wszelkiej litości Zrzuca go - dalej zasię co się z niemi działo, W inszej pieśni o wszytkiem będzie się pisało; Żałować mnichowego przypadku będziecie, O którem niezadługo wiadomość weźmiecie.
KONIEC PIEŚNI DWUDZIESTEJ ÓSMEJ. PIEŚŃ DWUDZIESTA DZIEWIĄTA. ARGUMENT. Wstydliwa Izabella, aby zatrzymała Panieństwo, Rodomonta nędznie oszukała, Namówiwszy bez wielkiej prace pijanego, Iż jej od ciała głowę szablą ciął pięknego. Ten zaś most zbudowawszy, z końców go zawiera, Przechodzących rycerzów z szat i zbrój odziera; Potem z
.
I rzecz jego fukaniem gniewliwem przerywa, Do swej u boku broni zaraz się porywa, A potem wolne puszcza wodze swej wściekłości, Milczeć każe i z konia bez wszelkiej litości Zrzuca go - dalej zasię co się z niemi działo, W inszej pieśni o wszytkiem będzie się pisało; Żałować mnichowego przypadku będziecie, O którem niezadługo wiadomość weźmiecie.
KONIEC PIEŚNI DWUDZIESTEJ ÓSMEJ. PIEŚŃ DWUDZIESTA DZIEWIĄTA. ARGUMENT. Wstydliwa Izabella, aby zatrzymała Panieństwo, Rodomonta nędznie oszukała, Namówiwszy bez wielkiej prace pijanego, Iż jej od ciała głowę szablą ciął pięknego. Ten zaś most zbudowawszy, z końców go zawiera, Przechodzących rycerzów z szat i zbrój odziera; Potem z
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_II
Strona: 382
Tytuł:
Orland szalony, cz. 2
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905