Pany.
O pożytku umywania rąk. Umywanie po jadle rzeczyć sprawi dwoje/ O chędostwo naprawi przytym oczy twoje. Jeśli chcesz być/ a zawsze jednostajnie zdrowy/ Antwas z wodą na ręce/ miej zawsze gotowy.
O Chlebie. Salernitańskie Króla tego uczą więca/ Ze jako zastarzały/ tak chleb prosto spieca. Żołądkowi niezdrowie rad wnosi ludzkiemu: Tęż przyganę dajemy chlebu niepulchnemu. I który nie ma oczu rodzi niepokoje/ W toż jadło chleb wda zdrowie niewypiekły twoje. Strzeż się chleba bez soli/ ze zboża stęchłego/ Zażywaj z przedniej mąki pszenicznej spiekłego. Skorek nie jedz od chleba bo mnożą cholerę/ Przesalany wypiekły czyni piekną cerę.
Pány.
O pożytku vmywánia rąk. Vmywánie po iadle rzeczyć spráwi dwoie/ O chędostwo nápráwi przytym oczy twoie. Ieśli chcesz bydź/ á záwsze iednostáynie zdrowy/ Antwas z wodą ná ręce/ miey záwsze gotowy.
O Chlebie. Sálernitáńskie Królá tego vczą więcá/ Ze iáko zástárzáły/ ták chleb prosto spiecá. Zołądkowi niezdrowie rad wnośi ludzkiemu: Tęż przygánę dáięmy chlebu niepulchnemu. Y ktory nie ma oczu rodzi niepokoie/ W toż iadło chleb wda zdrowie niewypiekły twoie. Strzeż się chlebá bez soli/ ze zboża stęchłego/ Záżyway z przedniey mąki pszeniczney spiekłego. Skorek nie iedz od chlebá bo mnożą cholerę/ Przesalány wypiekły czyni piekną cerę.
Skrót tekstu: OlszSzkoła
Strona: B4v
Tytuł:
Szkoła Salernitańska
Autor:
Hieronim Olszowski
Drukarnia:
Walerian Piątkowski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
poradniki
Tematyka:
medycyna
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1640
Data wydania (nie wcześniej niż):
1640
Data wydania (nie później niż):
1640
więc nieznosnemi z symptomatów pospolitych w tej chorobie zmęczony, szarlatanów rady, i pomocy używałem, które że bezskutecznie były, do Cerulików, i Doktorów niepoślednich udałem się; ci dekoktami, pigułkami etc. mię leczyli, co trochę pomogło, alem nigdy do zupełnego nie powrócił zdrowia, najmniejsze w jedzeniu wykroczenie, niezdrowia było przyczyną, te są jego słowa.
V. Wiele bardzo przeciwko lekarzom, którzy go leczyli, gadał, ztym wszystkim, że zdrowym nie został, nie lekarze, ale on sam winien. Potrzebaby tu wiele, jak na Doktora rozumem rządzącego się przynależy, przywieść okoliczności, jako sposoby wszystkie leczenia przez ten
więc nieznosnemi z symptomatow pospolitych w tey chorobie zmęczony, szarlatanow rady, y pomocy używałem, ktore że bezskutecznie były, do Cerulikow, y Doktorow niepoślednich udałem się; ci dekoktami, pigułkami etc. mię leczyli, co trochę pomogło, alem nigdy do zupełnego nie powrocił zdrowia, naymnieysze w iedzeniu wykroczenie, niezdrowia było przyczyną, te są iego słowa.
V. Wiele bardzo przeciwko lekarzom, ktorzy go leczyli, gadał, ztym wszystkim, że zdrowym nie został, nie lekarze, ale on sam winien. Potrzebaby tu wiele, iak na Doktora rozumem rządzącego się przynależy, przywieść okoliczności, jako sposoby wszystkie leczenia przez ten
Skrót tekstu: ListDokt
Strona: 4
Tytuł:
List doktorski i anatomiczny o chorobie od lat czternastu do doskonałych medycyny nauczycielów
Autor:
Stefan Bisio
Miejsce wydania:
Wilno
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1770
Data wydania (nie wcześniej niż):
1770
Data wydania (nie później niż):
1770
/ zdrowiem naprzykład; czyniszże człowieka dobrym? ubóstwo choroba/ czynisz człowieka złym/ czyli nie? Jeżeli tak. Toć ów Bogacz Ewangeliczny będzie u ciebie wielce dobrym człowiekem. Bo był wielce bogatym i majętnym. A przecię jako zły i bezbożny do piekła jest potępiony. Przeciwnym sposobem. Lazarz przy niezdrowiu i wrzodach swoich/ będzie złym człowiekim; bo barzo nędznym/ ubogim/ i chorym. A z tym wszystkim poniesiony na łono Abrahamowe/ i zbawiony. Gdyż tedy dobre mienie/ i tym podobne dobra/ nie czynią człowieka dobrym/ ani niedostatek i tym podobne złe/ nie czynią złym człowieka. Znakiem jawnym jest/
/ zdrowiem náprzykłád; czyniszże człowieká dobrym? ubostwo chorobá/ czynisz człowieká złym/ czyli nie? Ieżeli ták. Toć ow Bogácz Ewángeliczny będźie u ćiebie wielce dobrym człowiekem. Bo był wielce bogátym i máiętnym. A przećię iáko zły i bezbożny do piekłá iest potępiony. Przećiwnym sposobem. Lazárz przy niezdrowiu i wrzodách swoich/ będzie złym człowiekim; bo bárzo nędznym/ ubogim/ i chorym. A z tym wszystkim ponieśiony ná łono Abráhámowe/ i zbáwiony. Gdyż tedy dobre mienie/ i tym podobne dobrá/ nie czynią człowieká dobrym/ ani niedostatek i tym podobne złe/ nie czynią złym człowieká. Znákiem iáwnym iest/
Skrót tekstu: SekrWyj
Strona: 26
Tytuł:
Sekret wyjawiony
Autor:
Anonim
Drukarnia:
Drukarnia Colegii Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Poznań
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1689
Data wydania (nie wcześniej niż):
1689
Data wydania (nie później niż):
1689
/ pewną śmiercią zabijają. A jeśliż po lekku spływają w którekolwiek miejsce; na ten czas choć o śmierć nie przyprawią/ przecię jednak ciężką inną chorobę/ i nadwątlenie członka jakiego w ciele sprawują. Pilno tedy każdy radzić się ma Medyków/ niżeli do tej wody wstąpi: aby snadź miasto pomocy i pożytku/ więtszego niezdrowia nie dostał. Owym też którzy pełni są cholery/ i prawie od niej pałają/ i tak wyschli są że jedno skora a kości/ lub też to z choroby ta suchość ciała będzie: nie radzę aby mieli się kąpać bądź też pić tę wodę Szklaną. Abowiem takowi prawie już do końca uwędziliby się/ i
/ pewną śmierćią zabiiáią. A iesliż po lekku spływáią w ktorekolwiek mieysce; ná ten cżas choć o śmierć nie przypráwią/ przećię iednak ćięszką inną chorobę/ y nádwątlenie cżłonká iakiego w ćiele spráwuią. Pilno tedy káżdy rádźić się ma Medykow/ niżeli do tey wody wstąpi: áby snadź miásto pomocy y pożytku/ więtszego niezdrowia nie dostał. Owym też ktorzy pełni są cholery/ y práwie od niey pałaią/ y ták wyschli są że iedno skorá á kośći/ lub też to z choroby tá suchość ćiáłá będźie: nie rádzę áby mieli się kąpáć bądź też pić tę wodę Skláną. Abowiem takowi práwie iuż do końcá vwędźiliby się/ y
Skrót tekstu: SykstCiepl
Strona: 148.
Tytuł:
O cieplicach we Skle ksiąg troje
Autor:
Erazm Sykstus
Drukarnia:
Krzysztof Wolbramczyk
Miejsce wydania:
Zamość
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Tematyka:
medycyna
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1617
Data wydania (nie wcześniej niż):
1617
Data wydania (nie później niż):
1617
/ obżartą i nierozumną swąwolą lepiej leczyć. Nat to są też białegłowy przyrodzenia flegmistego i wilgotnego/ a wilgotność łatwie się wzrusza/ i na niej/ jako na wodzie co chcesz snadnie wyrazisz/ ale iż też flegma kliowata/ która spolnie w nich panuje/ mocno trzymają w głowie co zamyśla i porwa/ choć tego często niezdrowiem/ i śmiercią przypłaca. A jako takie natury/ nad inne kompleksie słabsze/ tak i chorobom zwłaszcza ony mało zwyczajnym/ za złym poszanowaniem lichego zdrowia podlegle/ i czasem z wielką szkodą drugiego: zwłaszcza gdy na nie zwykłe apetyty przypadają. Jakom słyszał od jednej/ która będąc brzemienna/ lada co żarła/ jako
/ obżártą y nierozumną swąwolą lepiey leczyć. Nát to są tesz białegłowy przyrodzenia flegmistego y wilgotnego/ á wilgotność łátwie się wzrusza/ y na niey/ iáko ná wodźie co chcesz snadnie wyraźisz/ ále iż też flegma kliowáta/ ktora spolnie w nich panuie/ mocno trzymaią w głowie co zámyśla y porwa/ choć tego często niezdrowiem/ y śmierćią przypłaca. A iáko tákie natury/ nad inne komplexie słabsze/ tak y chorobom zwłaszcza ony mało zwyczáynym/ za złym poszanowaniem lichego zdrowiá podlegle/ y czasem z wielką szkodą drugiego: zwłaszczá gdy ná nie zwykłe ápetyty przypadaią. Iákom słyszał od iedney/ ktora będąc brzemienna/ ladá co żárłá/ iáko
Skrót tekstu: WisCzar
Strona: 48
Tytuł:
Czarownica powołana
Autor:
Daniel Wisner
Drukarnia:
Wojciech Laktański
Miejsce wydania:
Poznań
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Tematyka:
magia, obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1680
Data wydania (nie wcześniej niż):
1680
Data wydania (nie później niż):
1680
zmiłuje nad nami!” Tak mu powiedział. A z nocą straszniejsze Szły czarne chmury i — co dalej — większe Burze z trzęsieniem coraz przemijały, A przemijając ogniami łyskały Gwałtowne deszcze z siebie wylewając I barziej morze wichrami mieszając, Tak żeśmy wszyscy od szturmu wielkiego Nie mogli naleźć miejsca spokojnego. Wielom się stało zewnętrzne niezdrowie, Wielom i bóle dokuczały w głowie, Dlatego iż się okręt barzo kiwał, A jako kaczka z falą podskakiwał; Która na wodzie gdy swe piórka myje, Dopiero pływa, dopiero się kryje Na odspód w wodę i znowu wyskoczy Na wierzch i ludziom pokaże się w oczy. Równie my także raz się ponurzymy, Raz
zmiłuje nad nami!” Tak mu powiedział. A z nocą straszniejsze Szły czarne chmury i — co dalej — większe Burze z trzęsieniem coraz przemijały, A przemijając ogniami łyskały Gwałtowne deszcze z siebie wylewając I barziej morze wichrami mieszając, Tak żeśmy wszyscy od szturmu wielkiego Nie mogli naleźć miejsca spokojnego. Wielom się stało zewnętrzne niezdrowie, Wielom i bóle dokuczały w głowie, Dlatego iż się okręt barzo kiwał, A jako kaczka z falą podskakiwał; Która na wodzie gdy swe piórka myje, Dopiero pływa, dopiero się kryje Na odspód w wodę i znowu wyskoczy Na wierzch i ludziom pokaże się w oczy. Równie my także raz się ponurzymy, Raz
Skrót tekstu: BorzNaw
Strona: 136
Tytuł:
Morska nawigacyja do Lubeka
Autor:
Marcin Borzymowski
Miejsce wydania:
Lublin
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1662
Data wydania (nie wcześniej niż):
1662
Data wydania (nie później niż):
1662
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Roman Pollak
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Gdańsk
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Wydawnictwo Morskie
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
wiatry potężnie się silą. Jakowemi więc Juno i Pallas zwykły niepogodami burzyć morze, takie na nas szturmy następowały, lubośmy tym boginiom nic nie winni. Fryderyk przepłacał bosmana, aby go jako mógł z okrętu na brzeg wywieść. Bosman tego nie mógł uczynić. Co dalej tym większe nadchodziły burze. Ludzie dla nawałności do niezdrowia przychodzili. Konie, co były w okręcie, obalając ściany sobą tłukły i w beczce dno wybiły, aż z niej woda wyciekła. Dla czego jeden czeladnik krzyknął rozumiejąc, że się w okręcie dziura uczyniła. W tymeśmy się barzo polękali. Różne glosy w okręcie. Wszystkich strach przejął. Niektórzy na wierzch okrętu wyszli
wiatry potężnie się silą. Jakowemi więc Juno i Pallas zwykły niepogodami burzyć morze, takie na nas szturmy następowały, lubośmy tym boginiom nic nie winni. Fryderyk przepłacał bosmana, aby go jako mógł z okrętu na brzeg wywieść. Bosman tego nie mógł uczynić. Co dalej tym większe nadchodziły burze. Ludzie dla nawałności do niezdrowia przychodzili. Konie, co były w okręcie, obalając ściany sobą tłukły i w beczce dno wybiły, aż z niej woda wyciekła. Dla czego jeden czeladnik krzyknął rozumiejąc, że się w okręcie dziura uczyniła. W tymeśmy się barzo polękali. Różne glosy w okręcie. Wszystkich strach przejął. Niektórzy na wierzch okrętu wyszli
Skrót tekstu: BorzNaw
Strona: 139
Tytuł:
Morska nawigacyja do Lubeka
Autor:
Marcin Borzymowski
Miejsce wydania:
Lublin
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1662
Data wydania (nie wcześniej niż):
1662
Data wydania (nie później niż):
1662
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Roman Pollak
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Gdańsk
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Wydawnictwo Morskie
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
za długą pogodę trwałą ślubowało; Wsiadają wtem na morze, namniej nie burzliwe, Mając niebo pogodne i wiatry życzliwe.
CXXXVI.
Pożądanej miłości wysep poświęcony Przyjął je pierwszego dnia we mgle w port przestrony, Która żelazo trawi, nie tyło człowieka; Ludzie tam są nietrwali i krótkiego wieka Dla pewnego jeziora, z którego niezdrowie. W prawdzie się z Famagustą natura surowie Obeszła, złą Konstancę pod nią posadziwszy, Ostatkowi się Cypru łaskawie stawiwszy.
CXXXVII.
Dla zarazy i smrodów, które z wód wychodzą, Prędko stąd pospolicie okręty odchodzą, Mało co się tu bawiąc, jako i ten nagle Poszedł stąd, wschodnich wiatrów mając pełne żagle. Kręcąc
za długą pogodę trwałą ślubowało; Wsiadają wtem na morze, namniej nie burzliwe, Mając niebo pogodne i wiatry życzliwe.
CXXXVI.
Pożądanej miłości wysep poświęcony Przyjął je pierwszego dnia we mgle w port przestrony, Która żelazo trawi, nie tyło człowieka; Ludzie tam są nietrwali i krótkiego wieka Dla pewnego jeziora, z którego niezdrowie. W prawdzie się z Famagustą natura surowie Obeszła, złą Konstancę pod nią posadziwszy, Ostatkowi się Cypru łaskawie stawiwszy.
CXXXVII.
Dla zarazy i smrodów, które z wód wychodzą, Prędko stąd pospolicie okręty odchodzą, Mało co się tu bawiąc, jako i ten nagle Poszedł stąd, wschodnich wiatrów mając pełne żagle. Kręcąc
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_II
Strona: 70
Tytuł:
Orland szalony, cz. 2
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
że morskich nawałności znieść jego zdrowie nie mogło. A że i Lantsgraf pod Hidruntem nie co się bawiąc umarł/ i w wielkie gorąca/ i z różnych niewygód tamże w wojsku choroby się zajęły; po Cesarskim odjeździe rwać się poczęło Wojsko/ i więcej niż czterdzieści tysięcy się go do Włoch wróciło. Lecz zmyślone było to niezdrowie Cesarskie/ dla którego się powrócił/ i drudzy twierdzili/ jakoby truciżną zniósł Lantsgrafa/ i jakoby wojsko tam umyślnie zatrzymał/ gdzie złe powietrze/ aby tam zarażonym wymówka była powrotu. Zabolał na tę wieść Grzegorz Papież/ i na Cesarza który i zmniejszonych posiłków Syryj był przyczyną/ i szkód inszych; bo i poddanie Jerozolimy
że morskich náwáłnośći znieść iego zdrowie nie mogło. A że i Lantsgráff pod Hidruntem nie co się báwiąc umárł/ i w wielkie gorącá/ i z rożnych niewygod támże w woysku choroby się záięły; po Cesárskim odieźdźie rwać się poczęło Woysko/ i więcey niż czterdźieśći tyśięcy się go do Włoch wroćiło. Lecz zmyślone było to niezdrowie Cesarskie/ dla ktorego się powroćił/ i drudzy twierdźili/ iákoby trućiżną zniosł Lántsgráffá/ i iakoby woysko tam umyślnie zátrzymał/ gdźie złe powietrze/ áby tam záráżonym wymowka była powrotu. Zabolał ná tę wieść Grzegorz Papież/ i na Cesarzá ktory i zmnieyszonych pośiłkow Syryi był przyczyną/ i szkod inszych; bo i poddánie Ierozolimy
Skrót tekstu: KwiatDzieje
Strona: 60
Tytuł:
Roczne dzieje kościelne
Autor:
Jan Kwiatkiewicz
Drukarnia:
Drukarnia Kolegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Kalisz
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
kroniki
Tematyka:
historia, religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1695
Data wydania (nie wcześniej niż):
1695
Data wydania (nie później niż):
1695
I stąd największe miewają pociechy, Gdy swe i cudze biorą na się grzechy, A choć ich szpilki jałowcowe kolą Cierpkość ich, niźli prawdziwy chleb wolą. Czynią to radzi głupich Potomkowie, I nie szlachetnych Rodziców Synowie, Którzy rozkosznie żyjący na ziemi, Niechcą być nigdy prawdzie posłusznemi. Stałem się teraz za moim niezdrowiem, Jedną im piosnką; i jednym przysłowiem Stronią odemnie, i jeszcze się brzydzą, I na twarz moję spluwać się nie wstydzą. Albowiem tak się podobału Panu, Ze strżały na mnie wysypał z kołczanu, I które niemym kieruje więc bydłem, Tym usta moje zachełznał wędzidłem. Od prawej strony wschodzącego Słońca Wprześladowaniu
I ztąd naywieksze miewáią poćiechy, Gdy swe i cudze biorą ná się grzechy, A choć ich szpilki iałowcowe kolą Cierpkość ich, niźli práwdźiwy chleb wolą. Czynią to radźi głupich Potomkowie, I nie szláchetnych Rodźicow Synowie, Ktorzy roskosznie żyiący ná źiemi, Niechcą bydź nigdy práwdźie posłusznemi. Stáłem się teraz zá moim niezdrowiem, Iedną im piosnką; i iednym przysłowiem Stronią odemnie, i ieszcze się brżydzą, I ná twarż moię spluwáć sie nie wstydzą. Albowiem ták sie podobáłu Pánu, Ze strżały ná mnie wysypał z kołczánu, I ktore niemym kieruie więc bydłem, Tym ustá moie záchełznał wędźidłem. Od práwey strony wschodzącego Słońcá Wprześladowániu
Skrót tekstu: ChrośJob
Strona: 110
Tytuł:
Job cierpiący
Autor:
Wojciech Stanisław Chrościński
Drukarnia:
Drukarnia Ojców Scholarum Piarum
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1705
Data wydania (nie wcześniej niż):
1705
Data wydania (nie później niż):
1705