trzęsienie w Antiochii obaliło 1500 domów, 90 wież: źrzodła wyschły w Mece; dla czego butelkę wody płacono po 100 Staterów to jest więcej niż 70 Liwrów (140 Zł. Pol.) Obywatele w pole się wynieśli. Góra Acraus w morau pogrążona: z miejsca, na którym była, wypadał dym białawy, i nieznośnie smrodliwy.
868
160. Znaczna, i straszna.
871 14 Sierpnia zorza północa.
874 mnóstwo niezliczone nakształt obłoku szarańcy, lecąc od wschodu przez Francją zniszczyła wszystkę zieloność i nakoniec w padła do morza W. Brytanii.
Deszcz krwawy.
876
161. Nadzwyczaj świetna.
Powodzi. Powietrze tak wielkie według Rockenbachiusza,
trzęsienie w Antyochii obaliło 1500 domow, 90 wież: źrzodła wyschły w Mece; dla czego butelkę wody płacono po 100 Staterow to iest więcey niż 70 Liwrów (140 Zł. Pol.) Obywatele w pole się wynieśli. Góra Acraus w morau pogrążona: z mieysca, na którym była, wypadał dym białawy, y nieznośnie smrodliwy.
868
160. Znaczna, y straszna.
871 14 Sierpnia zorza pułnocna.
874 mnostwo niezliczone nakształt obłoku szarańcy, lecąc od wschodu przez Francyą zniszczyła wszystkę zieloność y nakoniec w padła do morza W. Brytannii.
Deszcz krwawy.
876
161. Nadzwyczay świetna.
Powodzi. Powietrze tak wielkie według Rockenbachiusza,
Skrót tekstu: BohJProg_II
Strona: 40
Tytuł:
Prognostyk Zły czy Dobry Komety Roku 1769 y 1770
Autor:
Jan Bohomolec
Drukarnia:
Drukarnia J.K.M. i Rzeczypospolitej w Kollegium Societatis Jesu
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
kroniki, traktaty
Tematyka:
astronomia, historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1770
Data wydania (nie wcześniej niż):
1770
Data wydania (nie później niż):
1770
Hieronim
Na Sądzie Ostatecznym na prawej ręce będą grzechy oskarżające, na lewej – nieprzeliczeni czarci, pod spód straszna piekła przepaść, z góry Sędzia rozgniewany, wokoło świat gorejący, wewnątrz sumnienie gryzące. Tam sprawiedliwy ledwie zbawion będzie. Ach, nędzny grzeszniku, tak znaleziony, dokąd ucieczesz? Skryć się bowiem niepodobno, pokazać się nieznośno. Ś Anzelm § I Poprzedzenie Sądu
Nie dosyć na tym, że już osądzono człowieka, zaraz przy śmierci skazano, abo żeby żył, abo wiecznie zginył, jeśli przewinił. Będzie Sąd walny oraz wszytkich ludzi, których od śmierci straszna trąba wzbudzi i staną wszyscy w ciele jako żyli i jak czynili. Jednak wprzód będą
Hieronim
Na Sądzie Ostatecznym na prawej ręce będą grzechy oskarżające, na lewej – nieprzeliczeni czarci, pod spód straszna piekła przepaść, z góry Sędzia rozgniewany, wokoło świat gorejący, wewnątrz sumnienie gryzące. Tam sprawiedliwy ledwie zbawion będzie. Ach, nędzny grzeszniku, tak znaleziony, dokąd ucieczesz? Skryć się bowiem niepodobno, pokazać się nieznośno. Ś Anzelm § I Poprzedzenie Sądu
Nie dosyć na tym, że już osądzono człowieka, zaraz przy śmierci skazano, abo żeby żył, abo wiecznie zginył, jeśli przewinił. Będzie Sąd walny oraz wszytkich ludzi, których od śmierci straszna trąba wzbudzi i staną wszyscy w ciele jako żyli i jak czynili. Jednak wprzód będą
Skrót tekstu: BolesEcho
Strona: 49
Tytuł:
Przeraźliwe echo trąby ostatecznej
Autor:
Klemens Bolesławiusz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1670
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1670
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jacek Sokolski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Instytut Badań Literackich PAN, Stowarzyszenie "Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
2004
Gdy szli drogą w ciemnościach trudną i kręconą, dusza, dla ciężkiej drogi czując się strudzoną, ujźrzy srogą bestyję niezmiernej wielkości, większą niż przeszła góra, pełną okropności. Oczy się jak dwie hucie ogniste świeciły, paszczęka tak szeroka, iżby się wzmieściły ludzi dziewięć tysięcy, płomień zaś straszliwy z niej wypadał, także smród nieznośnie brzydliwy. Mnogich dusz płacz, jęczenia były tu słyszane, z brzucha srogiej bestyjej z głęboka wydane. Czartowie w liczbie wielkiej przed paszczęką stali, co dusze wniść w paszczękę gwałtem przymuszali, niż weszły, ciężkie razy onym zadawając, jad srogi przeciwko nim wszyscy wywierając.
Bestyją gdy Tundala dusza oglądała, zostawszy przestraszona, Anioła
Gdy szli drogą w ciemnościach trudną i kręconą, dusza, dla ciężkiej drogi czując się strudzoną, ujźrzy srogą bestyję niezmiernej wielkości, większą niż przeszła góra, pełną okropności. Oczy się jak dwie hucie ogniste świeciły, paszczeka tak szeroka, iżby się wzmieściły ludzi dziewięć tysięcy, płomień zaś straszliwy z niej wypadał, także smród nieznośnie brzydliwy. Mnogich dusz płacz, jęczenia były tu słyszane, z brzucha srogiej bestyjej z głęboka wydane. Czartowie w liczbie wielkiej przed paszczeką stali, co dusze wniść w paszczekę gwałtem przymuszali, niż weszły, ciężkie razy onym zadawając, jad srogi przeciwko nim wszyscy wywierając.
Bestyją gdy Tundala dusza oglądała, zostawszy przestraszona, Anioła
Skrót tekstu: BolesEcho
Strona: 90
Tytuł:
Przeraźliwe echo trąby ostatecznej
Autor:
Klemens Bolesławiusz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1670
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1670
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jacek Sokolski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Instytut Badań Literackich PAN, Stowarzyszenie "Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
2004
znowu jeśliby para z macice gorąca była/ rzyganie ma spaleniem trącące/ jeśli zimna kwaśne. Womit nic inszego nie jest/ jedno wyrzucanie przez usta tego/ coby jedno w nim było. Cknienie zaś jest początek niepewnego poruszenia mocy wyganiającej/ przez którą usiełuje przez usta wygnać/ to co jest żołądkowi przykro/ abo nieznośno. Przypadki te nie potrzebują znaków/ jednak że gdy womit ma nastąpić/ często bywają tego posełkowie cknienie/ zbrzydzenie pokarmów/ serca ściśnienie/ zawrót głowy i drżenie wargi spodniej. Womit po którym znaczna złego ulga/ zastanowiony nie ma być: jeśliby jednak nazbyt przykry był/ bywa leczony trzema lekarstw rodzajmi/ a zostawiwszy
znowu ieśliby párá z máćice gorąca byłá/ rzygánie ma spaleniem trącące/ ieśli źimna kwáśne. Womit nic inszego nie iest/ iedno wyrzucánie przez vstá tego/ coby iedno w nim było. Cknienie záś iest początek niepewnego poruszenia mocy wyganiáiącey/ przez ktorą vśiełuie przez vstá wygnáć/ to co iest żołądkowi przykro/ ábo nieznośno. Przypadki te nie potrzebuią znákow/ iednák że gdy womit ma nástąpić/ często bywáią tego posełkowie cknienie/ zbrzydzenie pokármow/ sercá śćiśnienie/ zawrot głowy y drżenie wárgi spodniey. Womit po ktorym znáczna złego vlgá/ zástánowiony nie ma być: ieśliby iednak názbyt przykry był/ bywa leczony trzemá lekarstw rodzáymi/ á zostáwiwszy
Skrót tekstu: CiachPrzyp
Strona: B4
Tytuł:
O przypadkach białychgłów brzemiennych
Autor:
Piotr Ciachowski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
poradniki, traktaty
Tematyka:
medycyna
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1624
Data wydania (nie wcześniej niż):
1624
Data wydania (nie później niż):
1624
samych, dla których, bezecniejszym niż złoczyńca, przyciśniony jestem dekretem, aby mi ci przynamniej dla których cierpię, zobowiązku sumnienia swego, gdy tak piekielne honoru, z drowia i substancji zgotowano mi wyżucie, oni Chrześcijańskie dali mi świadectwo. Jeżelim się namniej do buntowania abo zarzenia Związku przykładał, o który obwiniony tak nieznośnie cierpię.
Ta mi tedy przyczyna pokazała do Wojska drogę, szukać wyświadczenia, abym za śrzodkami domowego Prawa, przez gwałt i opresją odciętemi, i za instancjami żadnej pomocy i wagi niebiorącemi, jakimkolwiek oraz zasłoniony bezpieczeństwem, ichże do Wm. M. M. Panów złączonego z prożbami memi, postaremu ustawać nie
sámych, dla ktorych, bezecnieyszym niż zloczyńcá, przyćiśniony iestem decretem, áby mi ći przynamniey dla ktorych ćierpię, zobowiązku sumnienia swego, gdy tak piekielne honoru, z drowia y substáncyey zgotowano mi wyżućie, oni Chrześćiáńskie dáli mi świádectwo. Ieżelim się namniey do buntowánia ábo zárzenia Zwiąsku przykłádał, o ktory obwiniony ták nieznośnie ćierpię.
Tá mi tedy przyczyná pokazałá do Woyská drogę, szukáć wyświádczenia, ábym zá śrzodkámi domowego Práwá, przez gwałt y oppressią odćiętemi, y zá instáncyámi żadney pomocy y wági niebiorącemi, iákimkolwiek oraz zásłoniony bespieczeństwem, ichże do Wm. M. M. Pánow złączonego z prożbámi memi, postáremu vstawáć nie
Skrót tekstu: PersOb
Strona: 40
Tytuł:
Perspektywa na objaśnienie niewinności
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1666
Data wydania (nie wcześniej niż):
1666
Data wydania (nie później niż):
1666
spodku korzeń zginie, członki uschnąć muszą, Mróz a śnieg tę urodę i pychę uduszą”. Tegoż roku zaś ciernie w ogrodzie nadobnym Chciało się drugim drzewom równo zstać podobnym.
Między drzewem rodzajnym tak się rozkrzewiło, Że już i gruszkę kłóło, jabłku przykre było. Rzekła gruszka do drugich: „Wierę, to nieznośnie Cierpiemy, że to ciernie kole nas tak sprośnie, A i nasze owoce; już nam cierpieć tego Nie trzeba: doczekamy czego się gorszego. Bo ten rodzaj taki jest, choć się rozkorzeni W ogrodzie, przyrodzenia jednak nie odmieni, Przecię on zawsze kole, choć pożyteczniejsze Drzewa widzi, rodzajem nad się foremniejsze. Krzewiąc
spodku korzeń zginie, członki uschnąć muszą, Mróz a śnieg tę urodę i pychę uduszą”. Tegoż roku zaś ciernie w ogrodzie nadobnym Chciało się drugim drzewom równo zstać podobnym.
Między drzewem rodzajnym tak się rozkrzewiło, Że już i gruszkę kłóło, jabłku przykre było. Rzekła gruszka do drugich: „Wierę, to nieznośnie Cierpiemy, że to ciernie kole nas tak sprośnie, A i nasze owoce; już nam cierpieć tego Nie trzeba: doczekamy czego się gorszego. Bo ten rodzaj taki jest, choć się rozkorzeni W ogrodzie, przyrodzenia jednak nie odmieni, Przecię on zawsze kole, choć pożyteczniejsze Drzewa widzi, rodzajem nad się foremniejsze. Krzewiąc
Skrót tekstu: VerdBłażSet
Strona: 97
Tytuł:
Setnik przypowieści uciesznych
Autor:
Giovanni Mario Verdizzotti
Tłumacz:
Marcin Błażewski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
przypowieści, specula (zwierciadła)
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1608
Data wydania (nie wcześniej niż):
1608
Data wydania (nie później niż):
1608
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Wilhelm Bruchnalski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1897
do ubóstwa niemal ostatniego przywiódł? Ciężkoć to wiem dobrze: lecz spojzrzy tylko na mię/ na Krzyżu wiszącego/ a obacz żem z ostatniej ubogiej sukienki złupiony; i owszem jako mię Matka urodziła/ na tymże krzyżu jestem zawieszony. A co większa/ i losy o tęż sukienkę w oczach mnie samego/ tak nieznośnie męki cierpiącego krzyżownicy moi rzucali. Czego ty wszytkiego jeszcze niedoznałeś/ ty mówię który wiesz kto ja jestem/ i dla czego na ten świat przyszedłem/ a kto ty/ i dla czego jesteś stworzony. 2. Czyli też podobno przykroć kto przymowił/ i tytuł jaki dał niefor[...] mny? Lecz
do vbostwa niemal ostatniego przywiodł? Cieszkoć to wiem dobrze: lecz spoyzrzy tylko ná mię/ ná Krzyżu wiszącego/ a obácz żem z ostatniey vbogiey sukienki złupiony; y owszem iako mię Mátká vrodźiłá/ na tymże krzyzu iestem zawieszony. A co większá/ y losy o tęż sukienkę w oczách mnie sámego/ ták nieznośnie męki ćierpiącego krzyżownicy moi rzucali. Czego ty wszytkiego ieszcze niedoznáłeś/ ty mowię ktory wiesz kto ia iestem/ y dlá czego ná ten świát przyszedłem/ á kto ty/ y dlá czego iesteś stworzony. 2. Czyli też podobno przykroć kto przymowił/ y tytuł iáki dał niefor[...] mny? Lecz
Skrót tekstu: BanHist
Strona: 167
Tytuł:
Bankiet albo historia jako Adam bankietował
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
Wilno
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1650
Data wydania (nie wcześniej niż):
1650
Data wydania (nie później niż):
1650
swego, któremu zalecił żeby respektował na Królową, i żeby zawsze kochał Książęcia Ariamena Brata swego, potym już więcej nikogo widzieć niechciał, tylko magów to jest Księżą, którzy mu przypominali do ostatniego momentu wieczność, i może się mówić, że śmierć jego, tak była piękna, jako było życie chwalebne. Królowa była nieznośnie żałosna, i nie tylko cały dwór był we łzach, ale żałość była generalna w całym obszernym Państwie, tego wielkiego Króla. Palmis osobliwie była śmiertelnie dotkniona, spodziewając się, że Ariamen miał panować, a widząc Amestrys bliską Tronu gotowała się porzucić dwór, i jechać do tej Prowincyj, kędy się urodziła, żeby nie
swego, ktoremu zalećił żeby respektował ná Krolową, y żeby zawsze kochał Xiążęćia Aryamena Bráta swego, potym iuż więcey nikogo widźieć niechćiał, tylko magow to iest Xiężą, ktorzy mu przypominali do ostatniego momentu wieczność, y może się mowić, że śmierć iego, tak była piękna, iáko było żyćie chwalebne. Krolowa byłá nieznośnie żáłosna, y nie tylko cały dwor był we łzach, ále żáłość byłá generalna w cáłym obszernym Páństwie, tego wielkiego Krolá. Palmis osobliwie była śmiertelnie dotkniona, spodźiewáiąc się, że Aryamen miał pánować, á widząc Amestrys bliską Thronu gotowała się porzućić dwor, y iechać do tey Prowincyi, kędy się urodźiłá, żeby nie
Skrót tekstu: ScudZawiszHist
Strona: F2v
Tytuł:
Historia książęcia Ariamena królewica perskiego
Autor:
Madeleine de Scudéry
Tłumacz:
Maria Beata Zawiszanka
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
epika
Gatunek:
romanse
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1717
Data wydania (nie wcześniej niż):
1717
Data wydania (nie później niż):
1717
, gdzie bywają wielkie na Futra drogie, jarmarki, które stamtąd idą in Orientem; gdzie kupcy bywają z Armenii, Persyj, Indyj, etc. Włodymir Księstwa Włodzimirskieg o Sedes, gdzie niegdy Moskiewscy Carownie rezydowali, jako się daje widzieć z Pałacu wielkiego obalin.
W SAMOGEDII Prowincyj ultra Circulum arcticum leżącej, a tym samym nieznośnie zimnej jest Prowincja mniejsza Lukomoria, podobno Ludomoria, w której Ludzie adinstar jaskołek około 27. Nowembra (jako powiadają) zamierają dla zbytniego zimna, i znowu ożywają około 24. Kwietnia. Na którą śmierć gotując się, chudobę swoję znoszą na jedne miejsce, a tę biorą sąsiędzi, inne in aequali pretio zostawując: jeżeli
, gdżie bywáią wielkie ná Futrá drogie, iármarki, ktore ztamtąd idą in Orientem; gdźie kupcy bywáią z Armenii, Persyi, Indyi, etc. Włodimir Xięstwá Włodźimirskieg o Sedes, gdźie niegdy Moskiewscy Carownie rezydowáli, iako się dáie widźieć z Pałácu wielkiego obalin.
W SAMOGEDII Prowincyi ultra Circulum arcticum leżącey, á tym samym nieznośnie zimney iest Prowincya mnieysza Lukomoria, podobno Ludomoria, w ktorey Ludźie adinstar iaskołek około 27. Nowembra (iako powiadaią) zamieráią dla zbytniego zimna, y znowu ożywáią około 24. Kwietnia. Ná ktorą śmierć gotuiąc się, chudobę swoię znoszą ná iedne mieysce, á tę biorą sąsiędźi, inne in aequali pretio zostawuiąc: ieżeli
Skrót tekstu: ChmielAteny_II
Strona: 430
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 2
Autor:
Benedykt Chmielowski
Drukarnia:
J.K.M. Collegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1746
Data wydania (nie wcześniej niż):
1746
Data wydania (nie później niż):
1746
at orandum. Nuż dzieci fatalne jakieś z sobą czyniły gonitwy cały rok, niezwyczajne bitwy, zadziwienia godne utarczki. I one dwa Orły pod Gdańskiem bijące się do tej złej należą wróżki, źktórych jeden przyleciał od morza, a drugi od wschodu, tak na się uderzyły okrutnie, że się widziwić trudno było. Po powietru nieznośnie się tłukąc, naostatek uderzywszy się o ziemię, żarły się i szarpały ścierw na sobie przez czas niemały, jeden drugiego koniecznie chcąc zazrzeć, aż jeden z nich szwankował potężnie szponami drugiego zdzięty. Lud w polu na ten czas bawiący się oraniem i sianiem, zbiegszy się na dziwowisko, widząc jednego przekonywając drugiego, rozwadzać
at orandum. Nusz dźieći fatalne iakieś z sobą czyniły gonitwy cały rok, niezwyczayne bitwy, zadziwienia godne utarczki. Y one dwa Orły pod Gdanskiem bijące się do tey złey należą wrożki, źktorych ieden przylećiał od morza, á drugi od wschodu, tak na się uderzyły okrutnie, że się widźiwić trudno było. Po powietru nieznośnie się tłukąc, naostatek uderzywszy się o źięmię, żarły się y szarpały śćierw na sobie przez czas niemały, ieden drugiego koniecznie chcąc zazrzeć, aż ieden z nich szwankował potężnie szponami drugiego zdzięty. Lud w polu na ten czas bawiący się oraniem y sianiem, zbiegszy się ná dziwowisko, widząc iednego przekonywaiąc drugiego, rozwadzać
Skrót tekstu: KołTron
Strona: 180
Tytuł:
Tron ojczysty
Autor:
Augustyn Kołudzki
Drukarnia:
Drukarnia Akademicka
Miejsce wydania:
Poznań
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
traktaty
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1707
Data wydania (nie wcześniej niż):
1707
Data wydania (nie później niż):
1707