m — rzecze ksieni — kupić kazała kadzidła.” Na to chłop: „Jam rozumiał, że nery od bydła.” Więc że już i śmierdziały: „Inaczej nie mogę Skarać cię — rzecze mniszka — weźm sobie za drogę.” 406 (N). OMYŁKA PODOBNA OMYŁKA
Grzeczny jeden kanonik przyjechał z nowotnym W dom przyjacielski chłopcem. Tam, kiedy z ochotnym Bawi się gospodarzem, jako niesie moda, Rzecze słudze: „Niech chłopiec dyjurnał mi poda”, Żeby sobie pacierze dzienne przypominał. A ten chyżo spod łóżka porwawszy urynał, Stanie przed nim, w sukiennej trzymając go pole. Mówił coś ksiądz natenczas z sąsiadem przy
m — rzecze ksieni — kupić kazała kadzidła.” Na to chłop: „Jam rozumiał, że nery od bydła.” Więc że już i śmierdziały: „Inaczej nie mogę Skarać cię — rzecze mniszka — weźm sobie za drogę.” 406 (N). OMYŁKA PODOBNA OMYŁKA
Grzeczny jeden kanonik przyjechał z nowotnym W dom przyjacielski chłopcem. Tam, kiedy z ochotnym Bawi się gospodarzem, jako niesie moda, Rzecze słudze: „Niech chłopiec dyjurnał mi poda”, Żeby sobie pacierze dzienne przypominał. A ten chyżo spod łóżka porwawszy urynał, Stanie przed nim, w sukiennej trzymając go pole. Mówił coś ksiądz natenczas z sąsiadem przy
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 177
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
: Pospieszny kursor z dalekiej krainy, Który zbiegając na noc ku gospodzie, Już się zmordował, już ustaje w chodzie.
Poci się Pan, modląc Ojcu: Waleczny żołnierz, który harce zwodząc Z podbitym piekłem w wszytkich swoich siłach, Zbytnie się we krwi rozpalił i żyłach; Poci się Jezus w Ogrojcu: Nowotny Adam, co pod cudze wchodząc Ciężary, cudzym przywalon kłopotem, Cudzą, niewinny, płaci winę potem.
Poci się krwią mój Bóg prawy: Niebo zgniewane, które na złe plemię Ludzkie, i co się na grzech tylko rodzi, Potopy krwawe wzrusza i powodzi; Pot się z Pana leje krwawy: Łaskawa chmura,
: Pospieszny kursor z dalekiej krainy, Który zbiegając na noc ku gospodzie, Już się zmordował, już ustaje w chodzie.
Poci się Pan, modląc Ojcu: Waleczny żołnierz, który harce zwodząc Z podbitym piekłem w wszytkich swoich siłach, Zbytnie się we krwi rozpalił i żyłach; Poci się Jezus w Ogrojcu: Nowotny Adam, co pod cudze wchodząc Ciężary, cudzym przywalon kłopotem, Cudzą, niewinny, płaci winę potem.
Poci się krwią mój Bóg prawy: Niebo zgniewane, które na złe plemię Ludzkie, i co się na grzech tylko rodzi, Potopy krwawe wzrusza i powodzi; Pot się z Pana leje krwawy: Łaskawa chmura,
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 218
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
ogień zjadły Głowę-ć wysuszał, kiedy-ć włosy padły, Byłem sam przy tym, widziałem, gdy z głowy Kosztowne na dół leciały osnowy, I rzekłem: Wolne uwiodłem twej grozy Serce, bo go te trzymały powrozy. Jakoż i chciałem uwieść, ale lotne Oczy wrzuciły okowy nowotne, Które jak swoje zaciągnęły węzły, Potężniej z sercem i myśli uwięzły. Nie płaczże tedy; wkrótce złote nici, Jakimi słońce światu nie rozświeci, Czesząc, przypomnisz sobie moję wróżkę. A teraz, chcesz-li, żeby-ć tę przegróżkę Niebo w sowitym nadgrodziło włosie, Daj mi te, które leżą
ogień zjadły Głowę-ć wysuszał, kiedy-ć włosy padły, Byłem sam przy tym, widziałem, gdy z głowy Kosztowne na dół leciały osnowy, I rzekłem: Wolne uwiodłem twej grozy Serce, bo go te trzymały powrozy. Jakoż i chciałem uwieść, ale lotne Oczy wrzuciły okowy nowotne, Które jak swoje zaciągnęły węzły, Potężniej z sercem i myśli uwięzły. Nie płaczże tedy; wkrótce złote nici, Jakimi słońce światu nie rozświeci, Czesząc, przypomnisz sobie moję wróżkę. A teraz, chcesz-li, żeby-ć tę przegróżkę Niebo w sowitym nadgrodziło włosie, Daj mi te, które leżą
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 269
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
. Pływa między owcami wilk/ a Lwy żółtawe Nosi woda/ nosi i Tygry niełaskawe. Ni siły piorunowe dzikiemu wieprzowi/ Ni goleni pomocne chyże jeleniowi: I ptak szukając długo ziemie obłąkany/ W morzu został/ nie mając gdzie paść zmordowany. Niezmiernym swowoleństwem Morza wszytkie beły Pagórki się zalały/ i w wierzchy gór bieły Nowotne nawałności: Nawięcej pobrała Woda wszytkich/ a jeśli woda sfolgowała Którymkolwiek/ nieznośnym jednak utrapieni Głodem będąc/ musieli zostać pomorzeni. N Focis Aonijski grunt z Aktejskim dzieleła/ Ziemia wielce rodzajna/ póki ziemią beła/ Ale onego czasu/ stała się głębokim Morzem/ i polem nagłych powodzi szerokim. A Erynnis króluje. Erynie jędza
. Pływa między owcámi wilk/ á Lwy żołtáwe Nośi wodá/ nośi y Tygry niełáskáwe. Ni śiły piorunowe dźikiemu wieprzowi/ Ni goleni pomocne chyże ieleniowi: Y ptak szukáiąc długo źiemie obłąkány/ W morzu został/ nie máiąc gdźie páść zmordowány. Niezmiernym swowoleństwem Morzá wszytkie beły Págorki się zálały/ y w wierzchy gor bieły Nowotne náwáłnośći: Nawięcey pobráłá Wodá wszytkich/ á iesli wodá zfolgowáłá Ktorymkolwiek/ nieznośnym iednák vtrapieni Głodem będąc/ muśieli zostáć pomorzeni. N Phocis Aoniyski grunt z Akteyskim dźielełá/ Ziemiá wielce rodzáyna/ poki źiemią bełá/ Ale onego czásu/ stáłá się głębokim Morzem/ y polem nagłych powodźi szerokim. A Erynnis kroluie. Erynie iędzá
Skrót tekstu: OvOtwWPrzem
Strona: 20
Tytuł:
Księgi Metamorphoseon
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Walerian Otwinowski
Drukarnia:
Andrzej Piotrkowczyk
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1638
Data wydania (nie wcześniej niż):
1638
Data wydania (nie później niż):
1638
. Pyrrha córka Epimeteusza. D Tytanowna. Taż Pyrrha z rodu Tytanów poszła. Księgi Pierwsze. Argument Powieści Dwunastej.
PO Potopie, ziemia władzą i promieniami Słońca (które jest przyczyną rozmnażania się zwierząt i gadziny) przepalona, między innymi rzeczami drobniejszymi bestii bezrozumnych, Pytona też Smoka wielkiego i szkodliwego zrodziła, którego pozór nowotnym ludziom nieznajomy i dziwny był: tego Apollo ustrzelał. A żeby pamiątka tej zacnej sprawy jego nie zaginęła, postanowił igrzyska, które były nazwane Pytia, to jest Smoczyny. Od onegoż czasu i samemu Apollinowi przydane to nazwisko Pytius, Smoczyński. Powieść Dwunasta.
INszych rozlicznych zwierząt ziemia narodzieła Dobrowolnie/ skoro się stara przepaleła
. Pyrrha corká Epimetheuszá. D Tytánowná. Táż Pyrrhá z rodu Tytánow poszłá. Księgi Pierwsze. Argument Powieśći Dwánastey.
PO Potopie, źiemiá władzą y promieniámi Słońcá (ktore iest przyczyną rozmnażánia się źwierząt y gádźiny) przepalona, między innymi rzeczámi drobnieyszymi bestyi bezrozumnych, Pythoná też Smoká wielkiego y szkodliwego zrodźiłá, ktorego pozor nowotnym ludźiom nieznáiomy y dziwny był: tego Apollo vstrzelał. A żeby pámiątká tey zacney spráwy iego nie záginęłá, postánowił igrzyská, ktore były názwáne Pythia, to iest Smoczyny. Od onegoż czásu y sámemu Apollinowi przydáne to nazwisko Pythius, Smoczyński. Powieść Dwánásta.
INszych rozlicznych źwierząt źiemiá národźiełá Dobrowolnie/ skoro się stára przepalełá
Skrót tekstu: OvOtwWPrzem
Strona: 25
Tytuł:
Księgi Metamorphoseon
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Walerian Otwinowski
Drukarnia:
Andrzej Piotrkowczyk
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1638
Data wydania (nie wcześniej niż):
1638
Data wydania (nie później niż):
1638
powietrze obżywia. I tak niezgodna zgoda/ na to się przydawa/ Ze się sama powodem wszytkim rzeczom stawa. Przetoż skoro po świeżym potopie została Błotna ziemia/ i sama w sobie się rozgrzała/ I wielkimi gorący/ i słońcy na niebie/ Niezliczone rodzaje zwydawała z siebie. I częścią starodawne kształty przywrócieła/ Częścią nowotnych dziwów mnóstwo narodzieła. Niechciałać była wprawdzie: ale przecię z siebie W ten czas wielki Pitonie wydała i ciebie O wężu/ nieznajomy pierwszemu wiekowi/ Okrutnymeś strachem był nowemu ludowi: Gdy się patrząc z daleka zdumiewał nad tobą/ A tyś haniebny z góry plac zawalił sobą. Tego B Bof łukonoszy/ nigdy na
powietrze obżywiá. Y ták niezgodna zgodá/ ná to się przydawa/ Ze się sama powodem wszytkim rzeczom sstawa. Przetoż skoro po świeżym potopie zostáłá Błotna źiemiá/ y sámá w sobie się rozgrzałá/ Y wielkimi gorący/ y słońcy ná niebie/ Niezliczone rodzáie zwydawáłá z śiebie. Y częśćią starodawne kształty przywroćiełá/ Częśćią nowotnych dźiwow mnostwo národźiełá. Niechćiáłáć byłá wprawdźie: ále przećię z śiebie W ten czás wielki Pitonie wydáłá y ćiebie O wężu/ nieznáiomy pierwszemu wiekowi/ Okrutnymeś stráchem był nowemu ludowi: Gdy się pátrząc z dáleká zdumiewał nad tobą/ A tyś hániebny z gory plác zawálił sobą. Tego B Bof łukonoszy/ nigdy ná
Skrót tekstu: OvOtwWPrzem
Strona: 26
Tytuł:
Księgi Metamorphoseon
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Walerian Otwinowski
Drukarnia:
Andrzej Piotrkowczyk
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1638
Data wydania (nie wcześniej niż):
1638
Data wydania (nie później niż):
1638
, co głodnemu dokucza.
Mnie z ust, a jemu mino uszy szust.
Pociągni się sam za nos.
Jakim kto sam jest, z takim rad przestawa.
Mistrza dobrego z małej sztuki poznać.
Znam cię przez skorę.
Biada tej kokoszy, na której jastrzęba zaprawują.
Dla przyjaciela nowego, nie opuszczaj starego.
Nowotny Pan, nowy urząd.
Po niepogodzie bywa pogoda.
Co lepsze zginęło, co gorsze zostało.
Czasem z żartu przychodzi do prawdy.
Kto sprzyrodzenia głupi, i w Paryżu sobie rozumu nie kupi.
Jedne nieszczęście nie dokuczy.
Nieba za pieniądze nie kupisz.
Nie masz ratusza bez starania i głowy łamania.
Powtórzyć się często
, co głodnemu dokucza.
Mnie z ust, a jemu mino uszy szust.
Pociągni śię sam za nos.
Jakim kto sam iest, z takim rad przestawa.
Mistrza dobrego z małey sztuki poznać.
Znam cię przez skorę.
Biada tej kokoszy, na ktorey jastrzęba zaprawują.
Dla przyjaciela nowego, nie opuszczay starego.
Nowotny Pan, nowy urząd.
Po niepogodźie bywa pogoda.
Co lepsze zginęło, co gorsze zostało.
Czasem z żartu przychodźi do prawdy.
Kto zprzyrodzenia głupi, y w Paryżu sobie rozumu nie kupi.
Jedne nieszczęśćie nie dokuczy.
Nieba za pieniądze nie kupisz.
Nie masz ratusza bez starania y głowy łamania.
Powtorzyć śię często
Skrót tekstu: FlorTriling
Strona: 116
Tytuł:
Flores Trilingues
Autor:
Anonim
Drukarnia:
Johannes Zacharias Stollius
Miejsce wydania:
Gdańsk
Region:
Pomorze i Prusy
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
przysłowia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1702
Data wydania (nie wcześniej niż):
1702
Data wydania (nie później niż):
1702
matka własnemu swemu potomkowi Nasztychuj skrzydła pióry wysokolotnymi I strzałmi pełen natkaj sajdak hartownymi.
Niech jako do potrzeby wsiada uzbrojony I łuk przypnie do boku mocno naciągniony. Nie dlatego, żeby miał być gotów do boju, Ale żeby przestrzegał zwady na pokoju. Bo nie na wojnę proszę, proszę na wesele, Tam gdzie się dwa nowotni z ączą przyjaciele. Mikołaj się Zenowicz zacny dzisiaj żeni. Annę Chodkiewiczównę bierze, jako wiemy. We wszytkim sobie równą, któż w tej wątpi mierze. Sam wojewodzie dziewkę kasztelankę bierze. Wedle stawu i grobla, daj, że pociech tyle W tym stanie oglądali, w morzu ryb jest ile, Ile kwiecia po łąkach
matka własnemu swemu potomkowi Nasztychuj skrzydła pióry wysokolotnymi I strzałmi pełen natkaj sajdak hartownymi.
Niech jako do potrzeby wsiada uzbrojony I łuk przypnie do boku mocno naciągniony. Nie dlatego, żeby miał być gotów do boju, Ale żeby przestrzegał zwady na pokoju. Bo nie na wojnę proszę, proszę na wesele, Tam gdzie się dwa nowotni z ączą przyjaciele. Mikołaj się Zenowicz zacny dzisiaj żeni. Annę Chodkiewiczównę bierze, jako wiemy. We wszytkim sobie równą, któż w tej wątpi mierze. Sam wojewodzie dziewkę kasztelankę bierze. Wedle stawu i grobla, daj, że pociech tyle W tym stanie oglądali, w morzu ryb jest ile, Ile kwiecia po łąkach
Skrót tekstu: MorszHSumBar_I
Strona: 262
Tytuł:
Sumariusz
Autor:
Hieronim Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1650
Data wydania (nie wcześniej niż):
1650
Data wydania (nie później niż):
1650
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Poeci polskiego baroku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jadwiga Sokołowska, Kazimiera Żukowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1965
ministrowie starzy młodych zwyciężają Jako wielcy złodzieje małych więc wieszają. II
Rada sasów wileńskich wszytka się zmówiła, By starego ministra z zboru wysadziła. Ale trudno szalbierza podchwycić biegłego, Trudniej niżeli lisa ułowić starego. Co go z drugimi łowił sam pozostał w sieci. A Kruż brodą jako lis żółtą w zborze świeci. III
Chciał nowotny minister zwyciężyć starego, Ale sam zwyciężony, pohańbion od niego. Nie wiedział Junk nieborak jako barzo smoli Stary kocieł i barzo gdy dogrzeje boli. IV
Laicy nad duchownym chcieli mieć starszeństwo, Ale on wypowiedział śmiele posłuszeństwo. - "Kapłan u Żydów władał co rzezał barany,
A jam tańszy co tworze chleb z ciałem
ministrowie starzy młodych zwyciężają Jako wielcy złodzieje małych więc wieszają. II
Rada sasów wileńskich wszytka się zmówiła, By starego ministra z zboru wysadziła. Ale trudno szalbierza podchwycić biegłego, Trudniej niżeli lisa ułowić starego. Co go z drugimi łowił sam pozostał w sieci. A Kruż brodą jako lis żółtą w zborze świeci. III
Chciał nowotny minister zwyciężyć starego, Ale sam zwyciężony, pohańbion od niego. Nie wiedział Junk nieborak jako barzo smoli Stary kocieł i barzo gdy dogrzeje boli. IV
Laicy nad duchownym chcieli mieć starszeństwo, Ale on wypowiedział śmiele posłuszeństwo. - "Kapłan u Żydów władał co rzezał barany,
A jam tańszy co tworze chleb z ciałem
Skrót tekstu: DolBitKontr
Strona: 312
Tytuł:
Bitwa ministrów saskich
Autor:
Matyjasz Doliwski
Drukarnia:
Drukarnia Bazylianów
Miejsce wydania:
Wilno
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
pisma religijne, satyry
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1641
Data wydania (nie wcześniej niż):
1641
Data wydania (nie później niż):
1641
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Kontrreformacyjna satyra obyczajowa w Polsce XVII wieku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Zbigniew Nowak
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Gdańsk
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Gdańskie Towarzystwo Naukowe
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1968
ogona,
Chcesz, żeby każda była zeń ogołocona.
Lecz pewnie nie przewiedziesz, żebyć która miała Zajźrzeć tego, czegoś ty w przygodzie dostała, Boby to u nas wszystkich były rzeczy dziwne: Nad przyrodzenie szczęście przekładać przeciwne. Tobie jakie jest miłe, więc szczęścia takiego Zażyj, my nie pragniemy stroju nowotnego”. Tak ludzie źli radziby dobrych przywodzili Wzajem z sobą o szkodę; nie pomnią, że byli W utrapieniu z niej sami; mając za wygraną, Gdy w onej samołówce nie sami zostaną. A nie dziw, bo i złodziej, byle jeno zdołał, Radby wszystkie za sobą na gałąź powołał. XXVIII
ogona,
Chcesz, żeby każda była zeń ogołocona.
Lecz pewnie nie przewiedziesz, żebyć która miała Zajźrzeć tego, czegoś ty w przygodzie dostała, Boby to u nas wszystkich były rzeczy dziwne: Nad przyrodzenie szczęście przekładać przeciwne. Tobie jakie jest miłe, więc szczęścia takiego Zażyj, my nie pragniemy stroju nowotnego”. Tak ludzie źli radziby dobrych przywodzili Wzajem z sobą o szkodę; nie pomnią, że byli W utrapieniu z niej sami; mając za wygraną, Gdy w onej samołówce nie sami zostaną. A nie dziw, bo i złodziej, byle jeno zdołał, Radby wszystkie za sobą na gałąź powołał. XXVIII
Skrót tekstu: VerdBłażSet
Strona: 30
Tytuł:
Setnik przypowieści uciesznych
Autor:
Giovanni Mario Verdizzotti
Tłumacz:
Marcin Błażewski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
przypowieści, specula (zwierciadła)
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1608
Data wydania (nie wcześniej niż):
1608
Data wydania (nie później niż):
1608
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Wilhelm Bruchnalski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1897