A wzakładzie Fawor dała. Lirycorum Polskich Pieśń XIII. WDOWY.
WIelka jest folga w żalu/ gdy co serce burzy Poufale przyjaciel/ drugiemu wynurzy. Tak nad przezorną Pilcą gdy się z sobą ziadą/ Jedna się Pani przed swą/ uskarża Sąsiadą. Wdowy obie; pod ciężkim Sieroctwa pretekstem/ Niż przewoźnik nawróci takim nucą tekstem. Już to mija dziewiąty Rok/ zazdrosny Faebie/ Jak tego oczekiwąm w gościnę do siebie. Który by w mych kłopotach/ mógł mi być ku radzie/ I wspustoszałej łozka rządy wiódł osadzie. Sąsiad zły/ prawo ciężkie/ jam poszła na onę/ Kartagińską wzgryźliwych terminach Dydonę. Jedzie kto/ psi szczekają
A wzakłádźie Fawor dáłá. Lyricorum Polskich PIESN XIII. WDOWY.
WIelka iest folgá w żalu/ gdy co serce burzy Poufále przyiaćiel/ drugiemu wynurzy. Ták nád przezorną Pilcą gdy się z sobą ziádą/ Iedná się Páni przed swą/ vskarza Samśiádą. Wdowy obie; pod ćięszkim Sieroctwá praetextem/ Niż przewoźnik nawroći tákim nucą textem. Iuż to miia dźiewiąty Rok/ zazdrosny Phaebie/ Iák tego oczekiwąm w gośćinę do siebie. Ktory by w mych kłopotách/ mogł mi bydź ku rádźie/ Y wspustoszáłey łozká rządy wiodł osadźie. Sąsiad zły/ práwo ćięszkie/ iam poszłá ná onę/ Cártágińską wzgryźliwych terminách Dydonę. Iedźie kto/ pśi szczekáią
Skrót tekstu: KochProżnLir
Strona: 168
Tytuł:
Liryka polskie
Autor:
Wespazjan Kochowski
Drukarnia:
Wojciech Górecki
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1674
Data wydania (nie wcześniej niż):
1674
Data wydania (nie później niż):
1674
możnym Augustom przyszło do okupu. Hiszpan, który świat w morskim okrążył zatopię, Co nań złoto bogata Ameryka kopie, Tyle koron trzymając, aż i antypody, Musi iść z poddanymi do miru, do zgody, I którym wczora: chłopi, dziś Holendrom pisze: Przyjaciele, sąsiedzi, moi towarzysze! Żałosnym rozerwane nucą Węgry trenem; Wykupiła się Szwedom Dani ja Schonenem. Patrzaj na tron Neptunów, choć w pół morza stoi, I bogu się przeciwnej fortuny okroi: Jeszcze swej nie opłacze Wenecja Krety. Powszechna tu natura rzeczy winna, nie ty, Gdy pięć lat wytrzymawszy, po trzydziestoletnej Wojnie w mir, że konieczny, dlatego nieszpetny
możnym Augustom przyszło do okupu. Hiszpan, który świat w morskim okrążył zatopię, Co nań złoto bogata Ameryka kopie, Tyle koron trzymając, aż i antypody, Musi iść z poddanymi do miru, do zgody, I którym wczora: chłopi, dziś Holendrom pisze: Przyjaciele, sąsiedzi, moi towarzysze! Żałosnym rozerwane nucą Węgry trenem; Wykupiła się Szwedom Dani ja Schonenem. Patrzaj na tron Neptunów, choć w pół morza stoi, I bogu się przeciwnej fortuny okroi: Jeszcze swej nie opłacze Wenecyja Krety. Powszechna tu natura rzeczy winna, nie ty, Gdy pięć lat wytrzymawszy, po trzydziestoletnej Wojnie w mir, że konieczny, dlatego nieszpetny
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 11
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
strugi. Tamże wiecznej pamięci, wiecznej sławy matka, Bogini Mnemosyna, była im za świadka: Ta chwaliła koncepty, miarkowała głosy. Tam też kęs helikońskiej nazbierawszy rosy, Dostawszy pióra, które lotny Pegaz zronił, W gęstym krzaku rozwitej leszczynym się schronił. Piszę przez trzecie słowo, a prawie na migi, Co te nucą, o lepszą idąc na wyścigi. Prawdę rzekszy, dzieło to nie człowieczej ręki Wiekuistej pamiątki godne pisać dźwięki;
Atoli bez papieru, jako tako przecie Na liścium to lipowym notował co trzecie: Wszak nim świat do papiernie znalazł rzemieślnika, Lipowego na listy zażywano łyka. APOLLO
Tu, tu, me drogie siostry, Jowiszowe
strugi. Tamże wiecznej pamięci, wiecznej sławy matka, Bogini Mnemosyna, była im za świadka: Ta chwaliła koncepty, miarkowała głosy. Tam też kęs helikońskiej nazbierawszy rosy, Dostawszy pióra, które lotny Pegaz zronił, W gęstym krzaku rozwitej leszczynym się schronił. Piszę przez trzecie słowo, a prawie na migi, Co te nucą, o lepszą idąc na wyścigi. Prawdę rzekszy, dzieło to nie człowieczej ręki Wiekuistej pamiątki godne pisać dźwięki;
Atoli bez papieru, jako tako przecie Na liścium to lipowym notował co trzecie: Wszak nim świat do papiernie znalazł rzemieślnika, Lipowego na listy zażywano łyka. APOLLO
Tu, tu, me drogie siostry, Jowiszowe
Skrót tekstu: PotSielKuk_I
Strona: 107
Tytuł:
Sielanka
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
sielanki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1676
Data wydania (nie wcześniej niż):
1676
Data wydania (nie później niż):
1676
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
A to nie swoje łzy, ale moje połykasz. Ja przez twą winę, nieszczęsny, ginę, tyś żywa, Udatna z twarzy, a przecie parzy pokrzywa. O jak frantowska w złość białogłowska płeć bywa! Krzywdy pozorem grzychy z rankorem pokrywa. W sercu ma węża z jadem na męża, a w gębie Nucą miłosne treny żałosne, gołębie. I któż nie ręczy, gdy wdzięcznie brzęczy, że w sączek Wpadł u pająka, co krew wysiąka, robaczek. A oto osa dopiero z nosa odpadła, Która człowieka, że aż się wścieka, ujadła. O rany mężów sroższe niż z wężów i gadu, Któryż od żonek
A to nie swoje łzy, ale moje połykasz. Ja przez twą winę, nieszczęsny, ginę, tyś żywa, Udatna z twarzy, a przecie parzy pokrzywa. O jak frantowska w złość białogłowska płeć bywa! Krzywdy pozorem grzychy z rankorem pokrywa. W sercu ma węża z jadem na męża, a w gębie Nucą miłosne treny żałosne, gołębie. I któż nie ręczy, gdy wdzięcznie brzęczy, że w sączek Wpadł u pająka, co krew wysiąka, robaczek. A oto osa dopiero z nosa odpadła, Która człowieka, że aż się wścieka, ujadła. O rany mężów sroższe niż z wężów i gadu, Któryż od żonek
Skrót tekstu: MałpaCzłow
Strona: 260
Tytuł:
Małpa Człowiek
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry, traktaty
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1715
Data wydania (nie wcześniej niż):
1715
Data wydania (nie później niż):
1715
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Archiwum Literackie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Paulina Buchwaldówna
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wroclaw
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1962
Pliniusz. Naturalista, mając to za fałszywe relację i opinię. Idą za zdaniem jego Athenaeus; AElianus, Scaliger, Bodinus, Atbanazy Kircher. Popiera tejże Sentencyj codzienna eksperiencja, po Jeziorach, Rzekach, Stawach widząca łabęci, a nigdy głosu ich nie słysząca: giną od Strzelców, a przecie requiem i przyKawalerskiej nie nucą sobie śmierci. Nie godni są wesołego żejścia Faryzeu szów prowadząc życie, ab extra Kandorem, ab intra czarnym mięsem przyodziane bądąc; co wyraził Symbolista Lemmate: Subter nigerrima cutis.
NIEDZWIEDZICY imputują niektórzy Authores, że ta zawsze płód swój informem, tojest nie z wyraźnemi członkami na świat wydaje, ale jakąś bryłę mięsa, które
Pliniusz. Náturalista, maiąc to za fałszywe relacyę y opinię. Idą zá zdaniem iego Athenaeus; AElianus, Scaliger, Bodinus, Atbanazy Kircher. Popiera teyże Sentencyi codzienna experyencyá, po Ieziorach, Rzekach, Stawach widząca łabęci, á nigdy głosu ich nìe słysząca: giną od Strzelcow, a przecie requiem y przyKawalerskiey nie nucą sobie śmierci. Nie godni są wesołego źeyścia Faryzeu szow prowadząc życie, ab extra Kandorem, ab intra czarnym mięsem przyodziane bądąc; co wyraził Symbolistá Lemmate: Subter nigerrima cutis.
NIEDZWIEDZICY imputuią niektorzy Authores, że ta zawsze płod swoy informem, toiest nie z wyraźnemi członkámi na swiat wydáie, ale iakąś bryłę mięsa, ktore
Skrót tekstu: ChmielAteny_I
Strona: 133
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 1
Autor:
Benedykt Chmielowski
Drukarnia:
J.K.M. Collegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1755
Data wydania (nie wcześniej niż):
1755
Data wydania (nie później niż):
1755
. W krajach Hiszpanioli, i na wyspie Z. Jana przez przestanku spie- O Ptakach Historia naturalna.
wają. Bają Poetowie, że w ustach Stezichora wierszopisa słowik śpiewał, słodką brzmiącą jego prognosty kując wymowę, według Pliniusza. Trakowie starożytni także bajali, że koło Orfeusza głównego lutnisty grobu słowiki niby jego ustawnie obchodząc egzekwie ustawnie nucą. Pausanias in Boeticis.
TOCCA Ptak Amerykański podobny do wrony, z tą tylko dystynkcją, że ma pysk niby złoty, a ten tak długi jak całe ciało ma długości. Masenius.
WRONA po Łacinie Cornix, Cornicula, w zimie gumien, podwurza, obory rezydentka, w lecie do lasów na wychowanie dzieci odlatuje,
. W kraiach Hiszpanioli, y na wyspie S. Iana przez przestánku spie- O Ptakach Historya naturalna.
waią. Báią Poetowie, że w ustach Stezichora wierszopisa słowik spiewał, słodką brzmiącą iego prognosty kuiąc wymowę, według Pliniusza. Trakowie starożytni także baiali, że koło Orfeusza głownego lutnisty grobu słowiki niby iego ustawnie obchodząc exekwie ustawnie nucą. Pausanias in Boeticis.
TOCCA Ptak Amerykański podobny do wrony, z tą tylko dystynkcyą, że ma pysk niby złoty, á ten tak długi iak całe ciało ma długości. Masenius.
WRONA po Łacinie Cornix, Cornicula, w zimie gumien, podwurza, obory rezydentka, w lecie do lasow na wychowanie dzieci odlátuie,
Skrót tekstu: ChmielAteny_III
Strona: 282
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 3
Autor:
Benedykt Chmielowski
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1754
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1754
cug parzysty Kwieciem sprzężony, kwieciem tchną wędzidła; Ambry i wszelkie przechodząc kadzidła, Różnego ptastwa snują się szeregi, Co Atezjuskie, co Laryiskie brzegi Pieniem swym głaszczą; i co nad Benakiem Kwilą; tu gęstym zlatują orszakiem. Stada łabędzi z swojemi lamenty, Erydanowe puściwszy zakręty: Tu się przenoszą; i nad przyrodzenie Wesołe nucą po powietrzu pienie. Więc Amorkowie, swego jaki taki Dopadszy, one osiadają ptaki, W różnej postawie (jaką któreń czyni:) Swojej na koło pisząc się Bogini. Owi w zawody cugle wypuszczają; Ci, gdy ze wszytkiej siły zacinają: Chyląc się nazbyt, woźniki swe ronią; Potym zronione własnym lotem gonią.
cug parzysty Kwiećiem sprzężony, kwiećiem tchną wędźidłá; Ambry y wszelkie przechodząc kadźidłá, Rożnego ptástwá snuią się szeregi, Co Athezyuskie, co Láryiskie brzegi Pieniem swym głaszczą; y co nád Benakiem Kwilą; tu gęstym zlátuią orszakiem. Stádá łábędźi z swoiemi lámenty, Erydánowe puśćiwszy zakręty: Tu się przenoszą; y nád przyrodzenie Wesołe nucą po powietrzu pienie. Więc Amorkowie, swego iáki táki Dopadszy, one ośiadáią ptaki, W rożney postáwie (iaką ktoreń czyni:) Swoiey ná koło pisząc się Bogini. Owi w zawody cugle wypuszczáią; Ci, gdy ze wszytkiey śiły záćináią: Chyląc sie nazbyt, woźniki swe ronią; Potym zronione własnym lotem gonią.
Skrót tekstu: ClaudUstHist
Strona: 54
Tytuł:
Troista historia
Autor:
Claudius Claudianus
Tłumacz:
Jędrzej Wincenty Ustrzycki
Drukarnia:
Franciszek Cezary
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1700
Data wydania (nie wcześniej niż):
1700
Data wydania (nie później niż):
1700
, świat wiecznie gorejąc nie zgore. 239 (P). POETE NASCUNTUR, NON FIUNT
Oba dobrzy: poeta weszli z oratorem W dysputę, czy językiem ten, czyli ów piórem Więcej może dokazać. Gdy się długo wadzą, Do przykładów na koniec oba się udadzą. Do kukułek orator przyrównał poety, Co jednym taktem nucą wszytkie swe sonety; Siebie zaś do słowika, co i głosem ślicznym, I fraktem delektuje słuchaczów rozlicznym. Poeta oratora jaskółce i sroce Przypodoba, co w domu cały dzień świegoce, Przykrząc ludziom koło ścian, aż ich uszy bolą, I sto razy kukułki w lesie słuchać wolą. Więc żeby do większego nie przyszli hałasu
, świat wiecznie gorejąc nie zgore. 239 (P). POETAE NASCUNTUR, NON FIUNT
Oba dobrzy: poeta weszli z oratorem W dysputę, czy językiem ten, czyli ów piórem Więcej może dokazać. Gdy się długo wadzą, Do przykładów na koniec oba się udadzą. Do kukułek orator przyrównał poety, Co jednym taktem nucą wszytkie swe sonety; Siebie zaś do słowika, co i głosem ślicznym, I fraktem delektuje słuchaczów rozlicznym. Poeta oratora jaskółce i sroce Przypodoba, co w domu cały dzień świegoce, Przykrząc ludziom koło ścian, aż ich uszy bolą, I sto razy kukułki w lesie słuchać wolą. Więc żeby do większego nie przyszli hałasu
Skrót tekstu: PotFrasz3Kuk_II
Strona: 658
Tytuł:
Ogrodu nie wyplewionego część trzecia
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
gołego wierzchołku. 49. COGNOVIT BOS ET ASINUS
Wielki orszak sług widząc, z których siłu znałem, Walących się przez Kraków za paniątkiem małem — Byli Ciołkowie, byli, co się Oślą Głową Pisali (Półkozicem w Polsce ten herb zową) — Padła mi na myśl piosnka, którą żacy wszędzie Na Boże Narodzenie nucą po kolędzie: „Poznał ci wół i osieł, który żyje sianem, Że co idzie przed nimi Dziecię, było Panem”; Prócz że ci nie przestaną na wodzie i sienie, Dawać im trzeba co dzień wina do pieczenie. Było to dziecię panem, jednak w krótkim czasie Przestanie być nim, bo go to
gołego wierzchołku. 49. COGNOVIT BOS ET ASINUS
Wielki orszak sług widząc, z których siłu znałem, Walących się przez Kraków za paniątkiem małem — Byli Ciołkowie, byli, co się Oślą Głową Pisali (Półkozicem w Polszczę ten herb zową) — Padła mi na myśl piosnka, którą żacy wszędzie Na Boże Narodzenie nucą po kolędzie: „Poznał ci wół i osieł, który żyje sianem, Że co idzie przed nimi Dziecię, było Panem”; Prócz że ci nie przestaną na wodzie i sienie, Dawać im trzeba co dzień wina do pieczenie. Było to dziecię panem, jednak w krótkim czasie Przestanie być nim, bo go to
Skrót tekstu: PotPoczKuk_III
Strona: 416
Tytuł:
Poczet herbów szlachty
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
herbarze
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1696
Data wydania (nie wcześniej niż):
1696
Data wydania (nie później niż):
1696
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
Wszystkich tam skronie, Na Boskim łonie Spoczynek mają,
Bez dnia bez mroku w Jasnym widoku Niezasypiają:
Zawsze na jawie, w Największej sławie Wszyscy się stawią;
Każdym momentem Wdzięcznym koncentem Wraz Boga sławią.
Koncent tak miły, DUCHOWNE.
Ze wszystkie siły Wzrusza na plauzy,
W zgodnej manierze, Wszyscy w swej mierze Nucą bez pauzy.
Wiecznie wesoło Brzmi Pean wkoło W Najsłodszym wdzięku,
Precz tren feralny, Kant Triumfalny Każdy ma w ręku.
Zanić kameny Parnaskiej sceny, Niekiedy wdziwie,
Respektem owych Koncentów nowych Skrzypią chrapliwie.
O! któż to snadnie Refleksje.
Pojmie i zgadnie? W takiej zabawie,
Co BÓG mieć raczył,
Wszystkich tám skronie, Ná Boskim łonie Spoczynek máią,
Bez dniá bez mroku w Iásnym widoku Niezásypiáią:
Záwsze ná jáwie, w Naywiekszey sławie Wszyscy się stáwią;
Káżdym momentem Wdźięcznym koncentem Wraz Bogá sławią.
Koncent ták miły, DVCHOWNE.
Ze wszystkie śiły Wzrusza na plauzy,
W zgodney mánierze, Wszyscy w swey mierze Nucą bez pauzy.
Wieczńie wesoło Brzmi Pean wkoło W Naysłodszym wdźięku,
Precz thren ferálny, Kánt Tryumfálny Káżdy ma w ręku.
Zánić kámeny Párnáskiey sceny, Niekiedy wdźiwie,
Respektem owych Koncentow nowych Skrzypią chrápliwie.
O! ktoż to snádnie REFLEXYE.
Poymie y zgadnie? W takiey zabáwie,
Co BOG mieć raczył,
Skrót tekstu: JunRef
Strona: 108
Tytuł:
Refleksje duchowne na mądry króla Salomona sentyment
Autor:
Mikołaj Karol Juniewicz
Drukarnia:
Drukarnia Jasnej Góry Częstochowskiej
Miejsce wydania:
Częstochowa
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1731
Data wydania (nie wcześniej niż):
1731
Data wydania (nie później niż):
1731