chciwe Nie dbało na lamenty i płacze rzewliwe. Póki go mogły zajrzeć oczy wypłakane, Poty go prowadziły a myśli stroskane I utrapione serce zawsze przy nim było, I wszędzie go kędy się obrócił śledziło. Tren VII.
Czułoć to bowiem, wierny lubo nieszczęśliwy Prorok, że mój kochany nie powróci żywy. Wszytkom sobą nudziła, wszytkom ponurzona W smutkach, myślach, mniemała, żem już opuszczona. Nowe mię coraz troski i we dnie suszyły, I w nocy nieraz mię sny okropne trapiły.
Jak niegdy Alcjone rozstawszy się z mężem, Który nieprzyjacielskim nie poległ orężem Ale w srogich otchłaniach morskich zatopiony, Dusząc w strapionym sercu żal nieutulony,
chciwe Nie dbało na lamenty i płacze rzewliwe. Poki go mogły zajrzeć oczy wypłakane, Poty go prowadziły a myśli stroskane I utrapione serce zawsze przy nim było, I wszędzie go kędy się obrocił śledziło. Tren VII.
Czułoć to bowiem, wierny lubo nieszczęśliwy Prorok, że moj kochany nie powroci żywy. Wszytkom sobą nudziła, wszytkom ponurzona W smutkach, myślach, mniemała, żem już opuszczona. Nowe mię coraz troski i we dnie suszyły, I w nocy nieraz mię sny okropne trapiły.
Jak niegdy Alcyone rozstawszy się z mężem, Ktory nieprzyjacielskim nie poległ orężem Ale w srogich otchłaniach morskich zatopiony, Dusząc w strapionym sercu żal nieutulony,
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 508
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
Żeby spadł tułów a zostały nogi. Ten, co z Oboźna poszedł do obozu, Nie wziąwszy z sobą dla ciężaru wozu,
Nasz Kowalkowski, ten nie tylko szykiem Lecz i osobno pojdzie komunikiem, By tylko serce swe sławy niesyte Ukontentował przez Turki pobite. Miła mu bitwa, miłe z Turki pole, Których bez tego nudził już w Stambole. On chociaż mówiąc często się zajęknie, Ale zaś bronią tak haniebnie pęknie, Że i tu spadnie z pogan głowa komu, I czworo zdechnie tym impetem w domu. A wy Gradywa okrutnego słudzy, Szumni mołojcy, towarzystwo drudzy, Których iż dotąd jeszcze nie znam z twarzy, Nim mi ten fawor
Żeby spadł tułow a zostały nogi. Ten, co z Oboźna poszedł do obozu, Nie wziąwszy z sobą dla ciężaru wozu,
Nasz Kowalkowski, ten nie tylko szykiem Lecz i osobno pojdzie komunikiem, By tylko serce swe sławy niesyte Ukontentował przez Turki pobite. Miła mu bitwa, miłe z Turki pole, Ktorych bez tego nudził już w Stambole. On chociaż mowiąc często się zajęknie, Ale zaś bronią tak haniebnie pęknie, Że i tu spadnie z pogan głowa komu, I czworo zdechnie tym impetem w domu. A wy Gradywa okrutnego słudzy, Szumni mołojcy, towarzystwo drudzy, Ktorych iż dotąd jeszcze nie znam z twarzy, Nim mi ten fawor
Skrót tekstu: TrembWierszeWir_II
Strona: 287
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Jakub Teodor Trembecki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1643 a 1719
Data wydania (nie wcześniej niż):
1643
Data wydania (nie później niż):
1719
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1911
zdrową do świtania. IV
Wejrzyj na pokorę moję i na pracą moję, a odpuść mi wszytkie występki moje. W Psalmie 24
Ach, jak srodze poglądasz! Już nie znam kochania, kiedy w moich mieć nie chcesz frasunkach starania. Niech ta bajka fałszywy ma wykład u ludzi, że żal w szczyrym kochaniu spólnie serca nudzi. Widzisz, czujesz, a przecię nie masz o mnie pieczy! Szczyra miłość nie w słowach ma być, ale w rzeczy. Patrz, w jaką ciężką pracę jestem zaprzężona, obacz, jako jej jarzmem szyja obciążona. Gdyby było przynamniej podciwsze rzemiosło, delikatszej naturze swój warsztat przyniosło, i ta by wzgarda wielom zacnym
zdrową do świtania. IV
Wejrzyj na pokorę moję i na pracą moję, a odpuść mi wszytkie występki moje. W Psalmie 24
Ach, jak srodze poglądasz! Już nie znam kochania, kiedy w moich mieć nie chcesz frasunkach starania. Niech ta bajka fałszywy ma wykład u ludzi, że żal w szczyrym kochaniu spólnie serca nudzi. Widzisz, czujesz, a przecię nie masz o mnie pieczy! Szczyra miłość nie w słowach ma być, ale w rzeczy. Patrz, w jaką ciężką pracę jestem zaprzężona, obacz, jako jej jarzmem szyja obciążona. Gdyby było przynamniej podciwsze rzemiosło, delikatszej naturze swój warsztat przyniosło, i ta by wzgarda wielom zacnym
Skrót tekstu: HugLacPrag
Strona: 38
Tytuł:
Pobożne pragnienia
Autor:
Herman Hugon
Tłumacz:
Aleksander Teodor Lacki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1673
Data wydania (nie wcześniej niż):
1673
Data wydania (nie później niż):
1673
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Krzysztof Mrowcewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
"Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1997
w garzść, chłód bierz w pięty I szacuj się na raty. Tamten jeszcze nic nie traci, Coś mu ongi faktorzył, I owszem, mu twój dym płaci I fortuny przysporzył. A ty życia już ostatek, Nie mając nic chudoby, Łożysz, nędzny, na dostatekI na cudze ozdoby. Płaczesz, nudzisz i narzekasz, A tam ten się chychota, Że, jako chciał, już nie brykasz, Chudy derbisz, hołota. Że coś mu się pisał bratem I stopurczył równiakiem Pod rajtarem, jako katem, Dyszysz razem z rolnikiem. Że za jego mętny tronek Przy jelenim naroku Zarzuciłeś sam postronek Sobie na kark, żarłoku
w garzść, chłód bierz w pięty I szacuj się na raty. Tamten jeszcze nic nie traci, Coś mu ongi faktorzył, I owszem, mu twój dym płaci I fortuny przysporzył. A ty życia już ostatek, Nie mając nic chudoby, Łożysz, nędzny, na dostatekI na cudze ozdoby. Płaczesz, nudzisz i narzekasz, A tam ten się chychota, Że, jako chciał, już nie brykasz, Chudy derbisz, hołota. Że coś mu się pisał bratem I stopurczył równiakiem Pod rajtarem, jako katem, Dyszysz razem z rolnikiem. Że za jego mętny tronek Przy jelenim naroku Zarzuciłeś sam postronek Sobie na kark, żarłoku
Skrót tekstu: MałpaCzłow
Strona: 197
Tytuł:
Małpa Człowiek
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry, traktaty
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1715
Data wydania (nie wcześniej niż):
1715
Data wydania (nie później niż):
1715
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Archiwum Literackie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Paulina Buchwaldówna
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wroclaw
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1962
parszystwa za driakiew mokły. Ale pytam się, miły gnypiu, jak się też masz po niej? Żołądek mi, odpowiadasz, utwierdziła. A za cóż czczym wiatrem ziewasz, jako pies ustawicznie spluwasz, płacz i skwierk głodnych bękartów bez miłosierdzia i politowania trawisz? Serce ci rozweseliła? A za cóż tak ciężko z sobą nudzisz, że swojej albo draba zimowego gęby, albo publicznej i cechowej składki, albo zwyczajnego podatku i potrzeby własnej nie masz skąd opędzić i wysztukować! Zmysły ci konfortowała? A za cóż od głodu mglejesz, smrodu zatęchłej w jarzynie kabaniny nie czujesz i psem samym, gdybyć go upieczono, nie mierzisz się? Wzrok ci
parszystwa za dryjakiew mokły. Ale pytam się, miły gnypiu, jak się też masz po niej? Żołądek mi, odpowiadasz, utwierdziła. A za cóż czczym wiatrem ziewasz, jako pies ustawicznie spluwasz, płacz i skwierk głodnych bękartów bez miłosierdzia i politowania trawisz? Serce ci rozweseliła? A za cóż tak ciężko z sobą nudzisz, że swojej albo draba zimowego gęby, albo publicznej i cechowej składki, albo zwyczajnego podatku i potrzeby własnej nie masz skąd opędzić i wysztukować! Zmysły ci konfortowała? A za cóż od głodu mglejesz, smrodu zatęchłej w jarzynie kabaniny nie czujesz i psem samym, gdybyć go upieczono, nie mierzisz się? Wzrok ci
Skrót tekstu: MałpaCzłow
Strona: 199
Tytuł:
Małpa Człowiek
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry, traktaty
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1715
Data wydania (nie wcześniej niż):
1715
Data wydania (nie później niż):
1715
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Archiwum Literackie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Paulina Buchwaldówna
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wroclaw
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1962
marnie skapieje. Muszę cię tu w tym dyskursie przez kombinacyją podobieństwa pomieścić, płodny z nasienia swojego stanie małżeński, i pytam się poufale was, panie ojcze i pani matko, dlaczego obfitując w dostatki, w wygody, w honor i w zdrowie na starość, gdzieby tego słodko i przyjemnie zażywać potrzeba, tak sobie nudzicie, wzdychacie, lamentujecie, płaczecie i narzekacie. Dziatki winny, odpowiadacie, dziatki lada jakie i nieprzystojne postępkami swoimi zacności urodzenia, usilności wychowania, szacunkowi kosztów, słuszności nadziei i ekspektatywy rodzicielskiej nie korespondujące, że się poprawić, reflektować i nakłonić do dobrego żadnym sposobem nie pozwalają, ale ulgnąwszy uporczywie w sławy i ohydy imienia
marnie skapieje. Muszę cię tu w tym dyskursie przez kombinacyją podobieństwa pomieścić, płodny z nasienia swojego stanie małżeński, i pytam się poufale was, panie ojcze i pani matko, dlaczego obfitując w dostatki, w wygody, w honor i w zdrowie na starość, gdzieby tego słodko i przyjemnie zażywać potrzeba, tak sobie nudzicie, wzdychacie, lamentujecie, płaczecie i narzekacie. Dziatki winny, odpowiadacie, dziatki lada jakie i nieprzystojne postępkami swoimi zacności urodzenia, usilności wychowania, szacunkowi kosztów, słuszności nadziei i ekspektatywy rodzicielskiej nie korespondujące, że się poprawić, reflektować i nakłonić do dobrego żadnym sposobem nie pozwalają, ale ulgnąwszy uporczywie w sławy i ohydy imienia
Skrót tekstu: MałpaCzłow
Strona: 211
Tytuł:
Małpa Człowiek
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry, traktaty
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1715
Data wydania (nie wcześniej niż):
1715
Data wydania (nie później niż):
1715
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Archiwum Literackie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Paulina Buchwaldówna
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wroclaw
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1962
terminów widziałeś jednego przez przypadek, obaczyłeś zaraz przez ratunek drugiego. I tak cieszył się ów z jakiej okazji pomyślnej i wesołej, zaraz mu tamten pomagał radości, jakoby sam profitował najbardziej. Płakał jeden w utrapieniu i dolegliwości swojej, zaraz mu dopomagał drugi w skrytościach serca swojego powierzchownie ciesząc i jako mógł ratując. Nudził sobą w niedostatku i potrzebach potocznych tamten, zaraz go wzmagał ów z własności i możności swojej. Stękał, narzykał, bolał i chorował, czuł to wszytko w sobie przez kompasyją drugi, własnego zdrowia ustąpić gotowy. Cierpiał sławy uszczyrbek, honoru obelgę, napaść, imposturę i krzywdę, bolał na to drugi i zaraz mu
terminów widziałeś jednego przez przypadek, obaczyłeś zaraz przez ratunek drugiego. I tak cieszył się ów z jakiej okazyi pomyślnej i wesołej, zaraz mu tamten pomagał radości, jakoby sam profitował najbardziej. Płakał jeden w utrapieniu i dolegliwości swojej, zaraz mu dopomagał drugi w skrytościach serca swojego powierzchownie ciesząc i jako mógł ratując. Nudził sobą w niedostatku i potrzebach potocznych tamten, zaraz go wzmagał ów z własności i możności swojej. Stękał, narzykał, bolał i chorował, czuł to wszytko w sobie przez kompasyją drugi, własnego zdrowia ustąpić gotowy. Cierpiał sławy uszczyrbek, honoru obelgę, napaść, imposturę i krzywdę, bolał na to drugi i zaraz mu
Skrót tekstu: MałpaCzłow
Strona: 249
Tytuł:
Małpa Człowiek
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry, traktaty
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1715
Data wydania (nie wcześniej niż):
1715
Data wydania (nie później niż):
1715
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Archiwum Literackie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Paulina Buchwaldówna
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wroclaw
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1962
Ba, już ci czołem bije, po ziemi się tara, na komplementa wy wnętrza, nogi całuje i liże, z trzewika brud żłopie, na wągiel się pali, sztafiruje, umizga i oblizuje, z godzinami w zawody jak zagorzały kot lata, pod zorze się pławi, w nocy nie sypia, ustawicznie wzdycha, nudzi, melancholizuje i od siebie, jakby konał, odchodzi. Już na upominki ojca kradnie, na fortunę sekretnie zaciąga, trębaczów, muzyki, moczywąsów, darmostojów okrywa, chłopców na kozaki, na błazny i różne cudotwory strzyże, układa i przerabia. Już im od amorów piać, od trenów i żałosnych mutetów nucić, od
Ba, już ci czołem bije, po ziemi się tara, na komplementa wy wnętrza, nogi całuje i liże, z trzewika brud żłopie, na wągiel się pali, sztafiruje, umizga i oblizuje, z godzinami w zawody jak zagorzały kot lata, pod zorze się pławi, w nocy nie sypia, ustawicznie wzdycha, nudzi, melancholizuje i od siebie, jakby konał, odchodzi. Już na upominki ojca kradnie, na fortunę sekretnie zaciąga, trębaczów, muzyki, moczywąsów, darmostojów okrywa, chłopców na kozaki, na błazny i różne cudotwory strzyże, układa i przerabia. Już im od amorów piać, od trenów i żałosnych mutetów nucić, od
Skrót tekstu: MałpaCzłow
Strona: 255
Tytuł:
Małpa Człowiek
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry, traktaty
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1715
Data wydania (nie wcześniej niż):
1715
Data wydania (nie później niż):
1715
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Archiwum Literackie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Paulina Buchwaldówna
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wroclaw
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1962
: Lecz muszę pierwej grunta, roli obejść bujnej, Potym wrócę, pod drzewem sen ułożę czujny. SCENA II,
Kloryda, Albina, Filida, Zoriasz. Kloryda. SPracowanym z podroży spoczynek niewadzi, Siędźmy Siostry na trawie tak mój umysł radzi. Albina; Bardzo dobrze, bo mię sen morzy niezwyczajny, Myślą nudzę, i żal mi serce dręczy tajny, Filida, Zgoda na to Siostrzyczki i ja się położę, Upatrzmy miejsce która najpiękniejsze może. Kloryda. Ja w tym cieniu, Albina: Ja zaś tu, Filida: Ja na tej morawie, Zoriasz: A ja zaś tu opodal, złożę skroń na trawie. SCENA III
: Lecz muszę pierwey grunta, roli obeyść buyney, Potym wrocę, pod drzewem sen ułożę czuyny. SCENA II,
Kloryda, Albina, Filida, Zoryasz. Kloryda. SPracowanym z podroży spoczynek niewadźi, Siędźmy Siostry na trawie tak moy umysł radźi. Albina; Bardzo dobrze, bo mię sen morzy niezwyczayny, Myślą nudzę, y żal mi serce dręczy tayny, Filida, Zgoda na to Siostrzyczki y ia się położę, Upatrzmy mieysce ktora naypięknieysze może. Kloryda. Ia w tym cieniu, Albina: Ia zaś tu, Filida: Ia na tey morawie, Zoryasz: A ia zaś tu opodal, złożę skroń na trawie. SCENA III
Skrót tekstu: RadziwiłłowaFMiłość
Strona: B2
Tytuł:
Miłość mistrzyni doskonała
Autor:
Franciszka Urszula Radziwiłłowa
Miejsce wydania:
Żółkiew
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
dramat
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1754
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1754
insi przez sen się swarzą i gniewają się gdy ich przebudzą, drudzy zębami zgrzytają, i jakby ssący albo zujący zdadzą się, niektórym puisy ustępują, pot zimny wychodzi raz blednieją, drugi raz się zarumienieją; niektórzy apetytu nie mają, insi nad zwycza yjedzą, insi ustawnie śpią, drudzy zawsze się trapią, i sobą nudzą, skąd z miejsca na miejsce przenoszą się, insi womity miewają albo do nich sposobność. Pospolite znaki Glist, lubo nie w każdych jednakowe, gdyż wiednych albo te, albo owe wydają się, znich tu dla łatwiejszego rozeznania kładą się. Naprzód z ust cuchnienie niby kwaśne, nadęcie żywota, stolce szare, popielate
inśi przez sen się swárzą y gniewaią się gdy ich przebudzą, drudzy zębámi zgrzytáią, y iákby ssący álbo zuiący zdádzą się, niektorym puisy ustępuią, pot zimny wychodzi raz blednieią, drugi raz się zárumienieią; niektorzy apetytu nie máią, inśi nád zwycza yiedzą, inśi ustáwnie spią, drudzy záwsze się trapią, y sobą nudzą, zkąd z mieyscá ná mieysce przenoszą się, inśi womity miewáią álbo do nich sposobność. Pospolite znáki Glist, lubo nie w káżdych iednákowe, gdyż wiednych álbo te, álbo owe wydáią się, znich tu dla łátwieyszego rozeznánia kłádą się. Náprzod z ust cuchnienie niby kwáśne, nádęćie żywotá, stolce száre, popieláte
Skrót tekstu: CompMed
Strona: 250
Tytuł:
Compendium medicum
Autor:
Anonim
Drukarnia:
Drukarnia Jasnej Góry Częstochowskiej
Miejsce wydania:
Częstochowa
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
podręczniki
Tematyka:
medycyna
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1719
Data wydania (nie wcześniej niż):
1719
Data wydania (nie później niż):
1719