go i lecie za każdym przewozem.” „Wnet się tam goi, a tu nie może przed mrozem.” 412. NIE PRZYSTOI ŻYDOWI Z GOŁYMI RĘKAMI
Zgadnicie, teolodzy, ja będę dowodził, Czemu się Izakowi syn kosmaty rodził, Że musiał, chcąc starszego młodszy odrwić, ręce, Słuchając matki, w skóry obłóczyć koźlęce. I dziś, chceli Żyd czyję twarz widzieć wesołą, Choć łeb goły, niech ręką nie wita go gołą. Jeśli tak Jakub ojca, jeśli odrwił brata, Ostrożnie trzeba z Żydem, choć ręka kosmata. 413. ŻYD SZROMOWATY
Obaczywszy srogi cios u Żyda przez szczękę: „Znać, żeś nie
go i lecie za każdym przewozem.” „Wnet się tam goi, a tu nie może przed mrozem.” 412. NIE PRZYSTOI ŻYDOWI Z GOŁYMI RĘKAMI
Zgadnicie, teolodzy, ja będę dowodził, Czemu się Izakowi syn kosmaty rodził, Że musiał, chcąc starszego młodszy odrwić, ręce, Słuchając matki, w skóry obłóczyć koźlęce. I dziś, chceli Żyd czyję twarz widzieć wesołą, Choć łeb goły, niech ręką nie wita go gołą. Jeśli tak Jakub ojca, jeśli odrwił brata, Ostrożnie trzeba z Żydem, choć ręka kosmata. 413. ŻYD SZROMOWATY
Obaczywszy srogi cios u Żyda przez szczękę: „Znać, żeś nie
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 179
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
Opuszczasz teraz służkę swego, Mój Panie, bom oglądał pokoj pożądany, Od ciebie wieczny klejnot zbawienia nadany Na oświecenie ludzi i na twoję chwalę”. Ale i cóż ja widzę za zbrodnie zuchwałe?!
Krwią niewinną dziateczek polane podwoje. Ach, ty mnie, o Herodzie, czemu każesz w zbroje Obłóczyć się żołnierzom przeciw dzieciom małym? Cóż czynisz? Coć wżdy winny? Twym rządom nietrwałym Izalić szkodzić mogą? Ni, którego żądasz Zabić w tej tu krainie, pokiś żyw, oglądasz. VISITATIO DROGA PANNY MARYJEJ DO JERUZALEM
Przeczysta Panna, skoro usłyszała W leciech Elżbietę, aby począć miała Niepłodną będąc — szła na
Opuszczasz teraz służkę swego, Moj Panie, bom oglądał pokoj pożądany, Od ciebie wieczny klejnot zbawienia nadany Na oświecenie ludzi i na twoję chwalę”. Ale i cóż ja widzę za zbrodnie zuchwałe?!
Krwią niewinną dziateczek polane podwoje. Ach, ty mnie, o Herodzie, czemu każesz w zbroje Obłóczyć się żołnierzom przeciw dzieciom małym? Cóż czynisz? Coć wżdy winny? Twym rządom nietrwałym Izalić szkodzić mogą? Ni, ktorego żądasz Zabić w tej tu krainie, pokiś żyw, oglądasz. VISITATIO DROGA PANNY MARYJEJ DO JERUZALEM
Przeczysta Panna, skoro usłyszała W leciech Elżbietę, aby począć miała Niepłodną będąc — szła na
Skrót tekstu: DachDialOkoń
Strona: 55
Tytuł:
Dyjalog o cudownym Narodzeniu...
Autor:
Jan Dachnowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
dramat
Gatunek:
dialogi, jasełka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1621
Data wydania (nie wcześniej niż):
1621
Data wydania (nie później niż):
1621
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Staropolskie pastorałki dramatyczne: antologia
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Okoń
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1989
osiadłości z szczerej ku swoim poddanym miłości, gdy Mu przyszedł czas Jego narodzenia, oto nikędy nie ma przytulenia: w szopie plugawej na świat urodzony, między bydlęty w żłobie położony. Który wszech godzien wczasów, leży nagi, zewsząd Go dręczą przykrych wiatrów plagi, pod ten czas, gdy się zima wysilając świat w śnieg obłóczy, a mrozem ściągając rzeki stanowi, tak iż miasto łodzi, wóz by nacięższy po grzbiecie ich chodzi. Którego z wieków nędza nie dotknęła – taka chudoba Dziecięcia się jęła. Któż kiedy nędzę przy kim taką baczył, jaką ucierpieć ten Pan dla nas raczył? II. NA OBRZEZANIE P ANA JEZUSOWE
Postquam Luciferum rubente curru
osiadłości z szczerej ku swoim poddanym miłości, gdy Mu przyszedł czas Jego narodzenia, oto nikędy nie ma przytulenia: w szopie plugawej na świat urodzony, między bydlęty w żłobie położony. Który wszech godzien wczasów, leży nagi, zewsząd Go dręczą przykrych wiatrów plagi, pod ten czas, gdy się zima wysilając świat w śnieg obłóczy, a mrozem ściągając rzeki stanowi, tak iż miasto łodzi, wóz by nacięższy po grzbiecie ich chodzi. Którego z wieków nędza nie dotknęła – taka chudoba Dziecięcia się jęła. Któż kiedy nędzę przy kim taką baczył, jaką ucierpieć ten Pan dla nas raczył? II. NA OBRZEZANIE P ANA JEZUSOWE
Postquam Luciferum rubente curru
Skrót tekstu: GrochWirydarz
Strona: 54
Tytuł:
Wirydarz abo kwiatki rymów duchownych o Dziecięciu Panu Jezusie
Autor:
Stanisław Grochowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1608
Data wydania (nie wcześniej niż):
1608
Data wydania (nie później niż):
1608
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Justyna Dąbkowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
"Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1997
osobę wszystki R. P. reprezentowali, po wysłaniu przez nie uniwersału pro 12 Octobris ku dokończeniu rokoszu pod Sandomierz nas wzywających, goniono, a na nuIla lacessentes iniuria hostili more z wielką liczbą dział i inszym aparatem wojennym, z więtszą niż kiedy na nieprzyjaciela Krzyża świętego (przeciwko któremu słuszniej było na koń wsiadać i zbroję obłóczyć) gorącością i popędliwościa nastąpiono i natarto i potym przez transakcyją, w której pewne kondycyje wszytki R. P. potrzebne byli warowali, od ich ludzi, one wywabiwszy, na ceremonije z obelżeniem senatorskiego stanu złączone wyciągniono, więziono, despektami i strachami rozmaitemi karmiono, a kondycej warowanych nie dotrzymawszy, swoje velle, wszelkiemu
osobę wszystki R. P. reprezentowali, po wysłaniu przez nie uniwersału pro 12 Octobris ku dokończeniu rokoszu pod Sendomierz nas wzywających, goniono, a na nuIla lacessentes iniuria hostili more z wielką lidzbą dział i inszym aparatem wojennym, z więtszą niż kiedy na nieprzyjaciela Krzyża świętego (przeciwko któremu słuszniej było na koń wsiadać i zbroję obłóczyć) gorącością i popędliwością nastąpiono i natarto i potym przez transakcyją, w której pewne kondycyje wszytki R. P. potrzebne byli warowali, od ich ludzi, one wywabiwszy, na ceremonije z obelżeniem senatorskiego stanu złączone wyciągniono, więziono, despektami i strachami rozmaitemi karmiono, a kondycej warowanych nie dotrzymawszy, swoje velle, wszelkiemu
Skrót tekstu: AktaPozn_I_1
Strona: 336
Tytuł:
Akta sejmikowe województw poznańskiego i kaliskiego tom I
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty urzędowo-kancelaryjne
Gatunek:
akta sejmikowe
Tematyka:
polityka, prawo
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1601 a 1616
Data wydania (nie wcześniej niż):
1601
Data wydania (nie później niż):
1616
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Włodzimierz Dworzaczek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Poznań
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowe Wydawnictwo Naukowe
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1957
, abo ją to tym owa zmiękczywa śpiewaniem. PIEŚŃ II
Nie zawsze eury Ocean mordują, nie zawsze w Kaukaz usilne szturmują – igrzyska czasem temu pozwalają, tego zefirom zaś powiewać dają.
Nie zawsze cebrem Pleijady leją, pomierniej czasem krople swoje sieją; więc mokry obłok nie zawsze się włóczy, czasem się w tęczę barwistą obłóczy.
Nie zawsze gęste mgły się zawieszają, nie same zawsze na łąki padają – spuszcza się podczas i perłowa rosa, kiedy się mile zapocą niebiosa.
Równie tak ludzie nie już zawsze mają siedzieć w frasunkach, gdy ich raz doznają, nie już o ziemię porzucać nadzieje, gdy się nie k myśli wesołej co dzieje.
, abo ją to tym owa zmiękczywa śpiewaniem. PIEŚŃ II
Nie zawsze eury Ocean mordują, nie zawsze w Kaukaz usilne szturmują – igrzyska czasem temu pozwalają, tego zefirom zaś powiewać dają.
Nie zawsze cebrem Pleijady leją, pomierniej czasem krople swoje sieją; więc mokry obłok nie zawsze się włóczy, czasem się w tęczę barwistą obłóczy.
Nie zawsze gęste mgły się zawieszają, nie same zawsze na łąki padają – spuszcza się podczas i perłowa rosa, kiedy się mile zapocą niebiosa.
Równie tak ludzie nie już zawsze mają siedzieć w frasunkach, gdy ich raz doznają, nie już o ziemię porzucać nadzieje, gdy się nie k myśli wesołej co dzieje.
Skrót tekstu: WieszczSielGur
Strona: 38
Tytuł:
Sielanki albo Pieśni
Autor:
Adrian Wieszczycki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
pieśni, sielanki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1634
Data wydania (nie wcześniej niż):
1634
Data wydania (nie później niż):
1634
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory poetyckie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Anna Gurowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Instytut Badań Literackich PAN, Stowarzyszenie "Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
2001
przedmieściu sobie gospodę obrali; Gdzie spali do godziny tej, której Tytona Starego pospolicie budzi jego żona. A stali tam tak dobrze, że onego czasu Na pałacu lepszego mieć nie mogli wczasu.
CIV.
A skoro niewesołe cienie rozpędziło Słońce jasne, pogodne i świat oświeciło, Mężna dziewka i zacni rycerze na swoje Członki polerowane obłóczyli zbroje, Posławszy wprzód do miasta swych, którzy znać dali, Że się zewsząd rycerze do rynku zjeżdżali I że już król na miejsce przybył naznaczone, Gdzie igrzyska surowe miały być czynione.
CV.
Nie mieszkając, na konie zaraz powsiadali I szeroką ulicą na rynek wjachali, Tam, gdzie znaku czekając, bogato ubrani I
przedmieściu sobie gospodę obrali; Gdzie spali do godziny tej, której Tytona Starego pospolicie budzi jego żona. A stali tam tak dobrze, że onego czasu Na pałacu lepszego mieć nie mogli wczasu.
CIV.
A skoro niewesołe cienie rozpędziło Słońce jasne, pogodne i świat oświeciło, Mężna dziewka i zacni rycerze na swoje Członki polerowane obłóczyli zbroje, Posławszy wprzód do miasta swych, którzy znać dali, Że się zewsząd rycerze do rynku zjeżdżali I że już król na miejsce przybył naznaczone, Gdzie igrzyska surowe miały być czynione.
CV.
Nie mieszkając, na konie zaraz powsiadali I szeroką ulicą na rynek wjachali, Tam, gdzie znaku czekając, bogato ubrani I
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_II
Strona: 62
Tytuł:
Orland szalony, cz. 2
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
zwątloną nawę pojmała; Tak do swej rufy liną jej sztabę wysoką Przywiązawszy, wiodła ją przez wodę głęboką.
LXIII.
Wjachali po niewolej do portu, wiosłami Barziej, niż życzliwemi wniesieni wiatrami; Bo się tak srogie morze beło rozgniewało, Że jem żagle i maszty poodejmowało. Tem czasem cni rycerze wierne miecze swoje Brali i obłóczyli ciała w jasne zbroje I szyprowi i wszystkiem, którzy się trwożyli, Dobre serce i dobrą otuchę czynili.
LXIV.
Nakształt miesiąca jest port wielki i przestrony, Który na milę wkoło idzie urobiony; Weście na sześć set kroków, jako powiadają, I dwa zamki ma, kędy rogi się schadzają, Gdzie się rogi
zwątloną nawę poimała; Tak do swej rufy liną jej sztabę wysoką Przywiązawszy, wiodła ją przez wodę głęboką.
LXIII.
Wjachali po niewolej do portu, wiosłami Barziej, niż życzliwemi wniesieni wiatrami; Bo się tak srogie morze beło rozgniewało, Że jem żagle i maszty poodejmowało. Tem czasem cni rycerze wierne miecze swoje Brali i obłóczyli ciała w jasne zbroje I szyprowi i wszystkiem, którzy się trwożyli, Dobre serce i dobrą otuchę czynili.
LXIV.
Nakształt miesiąca jest port wielki i przestrony, Który na milę wkoło idzie urobiony; Weście na sześć set kroków, jako powiadają, I dwa zamki ma, kędy rogi się schadzają, Gdzie się rogi
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_II
Strona: 101
Tytuł:
Orland szalony, cz. 2
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
morza wskok dla fusty w ciemne mroki poszła I złoto i swe skarby co lepsze wyniosła, Zmyślając, skoroby dzień swojemu woźnicy Febus kazał wieźć na świat, wyniść na zdobyczy.
LXXXI.
Ale pierwej, niżli się do morza wybrała, W pałacu miecze, tarcze i zbroje zebrała, Które na się żeglarze, kupcy obłóczyli, Którzy na poły nadzy i bezbronni byli. Jedni spali, a drudzy straż odprawowali I miedzy się odmienne prace podzielali, Co raz patrząc, jeśli się niebo czerwieniało Na wschód słońca i jeśli świtać poczynało. PIEŚŃ XX.
LXXXII.
Jeszcze beł, wyjeżdżając z morza, pan światłości Nie rozegnał, jak trzeba, mroków
morza wskok dla fusty w ciemne mroki poszła I złoto i swe skarby co lepsze wyniosła, Zmyślając, skoroby dzień swojemu woźnicy Febus kazał wieźć na świat, wyniść na zdobyczy.
LXXXI.
Ale pierwej, niżli się do morza wybrała, W pałacu miecze, tarcze i zbroje zebrała, Które na się żeglarze, kupcy obłóczyli, Którzy na poły nadzy i bezbronni byli. Jedni spali, a drudzy straż odprawowali I miedzy się odmienne prace podzielali, Co raz patrząc, jeśli się niebo czerwieniało Na wschód słońca i jeśli świtać poczynało. PIEŚŃ XX.
LXXXII.
Jeszcze beł, wyjeżdżając z morza, pan światłości Nie rozegnał, jak trzeba, mroków
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_II
Strona: 133
Tytuł:
Orland szalony, cz. 2
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
Także z odwagą życia; a któż ubezpieczy Od śmiertelnego szwanku w staraniu tych rzeczy? Nie wyliczam frasunków i żalów; cóż po tern, Mając dość w domu, szukać z trudem i z kłopotem? 282. NA TOŻ TRZECI RAZ
Jest też jeszcze nadzieja, w którą, siedząc w ciszy, Dla próżnowania w kapy obłóczą się mniszy. Skoro się nie ma czego na świecie spodziewać, Zgubi wszytkie nadzieje, wtenczas na chór śpiewać, Aby tylko święconą, mając co jeść, co pić, Rękami nic nie robiąc, wodą ludzi kropić; Choćby piękniej drugiemu na warstacie z szydłem, Na koniu z kopiją niż w kościele z kropidłem. Jeszcze
Także z odwagą życia; a któż ubezpieczy Od śmiertelnego szwanku w staraniu tych rzeczy? Nie wyliczam frasunków i żalów; cóż po tern, Mając dość w domu, szukać z trudem i z kłopotem? 282. NA TOŻ TRZECI RAZ
Jest też jeszcze nadzieja, w którą, siedząc w ciszy, Dla próżnowania w kapy obłóczą się mniszy. Skoro się nie ma czego na świecie spodziewać, Zgubi wszytkie nadzieje, wtenczas na chór śpiewać, Aby tylko święconą, mając co jeść, co pić, Rękami nic nie robiąc, wodą ludzi kropić; Choćby piękniej drugiemu na warstacie z szydłem, Na koniu z kopiją niż w kościele z kropidłem. Jeszcze
Skrót tekstu: PotMorKuk_III
Strona: 165
Tytuł:
Moralia
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1688
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
. Trudno przykryć bawołu od suknie nadołkiem. Kiedy kto z żoną nie chce, rozstać się z pachołkiem. Aleć pomoże katu psów niesytej suce! Najciężej robakowi raz zalęgnąć w sztuce. 306. KRÓTKIE ZŁE — WIECZNYM DOBREM NA TOŻ CZWARTY RAZ
Dla brudu i robactwa abo ciało płuczą, Abo co tydzień w białe koszule obłóczą; O duszę, choć ją rusza złe sumnienie w brudzie, Bo gorsze od wszy grzechy, nic nie dbają ludzie. Spowiedają się — rzeczesz. Cóż po ich spowiedzi, Gdzie tenże robak, taż wesz za kołnierzem siedzi? Zruci człek brud z koszulą abo ją wyiska Na spowiedzi; przyczynia nowych, stare
. Trudno przykryć bawołu od suknie nadołkiem. Kiedy kto z żoną nie chce, rozstać się z pachołkiem. Aleć pomoże katu psów niesytej suce! Najciężej robakowi raz zalęgnąć w sztuce. 306. KRÓTKIE ZŁE — WIECZNYM DOBREM NA TOŻ CZWARTY RAZ
Dla brudu i robactwa abo ciało płuczą, Abo co tydzień w białe koszule obłóczą; O duszę, choć ją rusza złe sumnienie w brudzie, Bo gorsze od wszy grzechy, nic nie dbają ludzie. Spowiedają się — rzeczesz. Cóż po ich spowiedzi, Gdzie tenże robak, taż wesz za kołnierzem siedzi? Zruci człek brud z koszulą abo ją wyiska Na spowiedzi; przyczynia nowych, stare
Skrót tekstu: PotMorKuk_III
Strona: 177
Tytuł:
Moralia
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1688
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987