stoi, Jak gdyś odkładać miał z krainy moi; Też widzę nawy, co je pomnieć mogę, Które się z tobą gotowały w drogę. Po tyle razy, miłym przytuleniem Ściskałeś szyję swoim obłapieniem, I dziękując mi za wierne kochanie, Nad zwyczaj było twoje całowanie. Mieszałeś i łzy, przy wdzięcznym obłapie, Którymi twoja twarz, i moja, skapie, Zaląc; żeć ciche niebieskie pogody Skłonne w żeglugę ułożyły wody. I obracając nawy w morze nosem, Toś wyrzekł wielkim, i ostatnim głosem; Filli kochana, bądź cierpliwa, aże Twój Demofoon z drogić się pokaże. A jakoż mam być? jako
stoi, Iák gdyś odkłádáć miał z kráiny moi; Też widzę náwy, co ie pomnieć mogę, Ktore się z tobą gotowáły w drogę. Po tyle rázy, miłym przytuleniem Sćiskałeś szyię swoim obłápieniem, Y dźiękuiąc mi zá wierne kochánie, Nád zwyczay było twoie cáłowánie. Mieszałeś y łzy, przy wdźięcznym obłápie, Ktorymi twoiá twarz, y moiá, skápie, Zaląc; żeć ćiche niebieskie pogody Skłonne w żeglugę ułożyły wody. Y obracáiąc náwy w morze nosem, Toś wyrzekł wielkim, y ostátnim głosem; Filli kochána, bądź ćierpliwa, áże Twoy Demofoon z drogić się pokaże. A iákoż mam bydź? iáko
Skrót tekstu: OvChrośRoz
Strona: 20
Tytuł:
Rozmowy listowne
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Wojciech Stanisław Chrościński
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1695
Data wydania (nie wcześniej niż):
1695
Data wydania (nie później niż):
1695
zadatku miłości, Przyczyno żalu i moich ciężkości; Takli się tylko błysnąwszy ze wschodem, Z słonecznym znikniesz natychmiast zachodem? Takli i matka sprawiedliwym płaczem, Nie będzie twojej śmierci powiadaczem? I gdy przy stosie z ogniem się żawiną, Nie podpali go urzniętą czupryną? Do macierzyńskich piersi nie przyciśnie; Nie pocałuje, obłapem nie ściśnie? Lecz tylko zdala o tobie usłyszy, Jako cię dziki zwierz rozszarpie w ciszy. O niechże i ja z dzieciną pospołu, I na stos, i w grób zmieszczę się do dołu! Niech, ani matką długo, ni sierotą, Niech żyję; niech mię żale moje zgniotą! Od ciebie jednak
zadátku miłośći, Przyczyno żalu y moich ćięszkośći; Tákli się tylko błysnąwszy ze wschodem, Z słonecznym znikniesz nátychmiast zachodem? Tákli y mátka spráwiedliwym płáczem, Nie będźie twoiey śmierći powiádáczem? Y gdy przy stośie z ogniem się żáwiną, Nie podpali go urzniętą czupryną? Do máćierzyńskich pierśi nie przyćiśnie; Nie pocáłuie, obłápem nie śćiśnie? Lecz tylko zdála o tobie usłyszy, Iáko ćię dźiki zwierz rozszárpie w ćiszy. O niechże y ia z dźiećiną pospołu, Y ná stos, y w grob zmieszczę się do dołu! Niech, áni mátką długo, ni śierotą, Niech żyię; niech mię żale moie zgniotą! Od ćiebie iednák
Skrót tekstu: OvChrośRoz
Strona: 151
Tytuł:
Rozmowy listowne
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Wojciech Stanisław Chrościński
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1695
Data wydania (nie wcześniej niż):
1695
Data wydania (nie później niż):
1695
Bóg przy nim stawa. Tym czasem pięknym szykiem ta się pompa toczy, Dzielne konie skrzą bruki, przerażają oczy Szkliste flinty gwardyj, idąc na odwodzie, Jak gdy mróz Niebo w nocnej wyiskrzy pogodzie.
Już z Miasta wyjechawszy, gdy karety staną Dziękują jeszcze sobie za przyjaźń doznaną Poseł, i Hetman Wielki, a w obłapie lubem Nie zerwanym na dalej związali ją ślubem. Wtąż i inszych przyjaciół, których nie omale Było, ścisnąwszy Poseł, rzekł ostatnie wale. Ruszył zatym, a lubo w niepogodnej chwili, Od Lwowa na noc stanął jak pułtory mili. Część pierwsza W Drodze Achmet Bej z I. P Posłem zjeżdża się wracając ze Lwowa
Bog przy nim stáwá. Tym czásem pięknym szykiem ta się pompa toczy, Dzielne konie skrzą bruki, przerażáią oczy Szkliste flinty gwárdyi, idąc ná odwodzie, Ják gdy mroz Niebo w nocney wyiskrzy pogodzie.
Już z Miástá wyiechawszy, gdy kárety stáną Dziękuią ieszcze sobie za przyiaźń doznáną Poseł, y Hetman Wielki, á w obłapie lubem Nie zerwánym ná dáley związáli ią ślubem. Wtąż y inszych przyiacioł, ktorych nie omale Było, ścisnąwszy Poseł, rzekł ostátnie wale. Ruszył zatym, á lubo w niepogodney chwili, Od Lwowá ná noc stánął iák pułtory mili. Część pierwsza W Drodze Achmet Bey z I. P Posłem zieżdza się wracaiąc ze Lwowa
Skrót tekstu: GośPos
Strona: 38
Tytuł:
Poselstwo wielkie [...] Stanisława Chomentowskiego [...] od Augusta II [...] do Achmeta IV
Autor:
Franciszek Gościecki
Drukarnia:
Collegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
relacje
Tematyka:
egzotyka, polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1732
Data wydania (nie wcześniej niż):
1732
Data wydania (nie później niż):
1732
poodmieniali/ i skutki pomieszali. Ale jako te zioła oboje są od siebie różne kształtem/ znakami/ przyrodzeniem/ i skutkami/ ten niechaj da rozsądek o tym/ który Historią i opisanie/ od Dioskoryda/ obojga dobrze wybaczy. Daleko abowiem są od siebie/ Kopytnik i Obłapa: O czym w Księgach w Rozdziale o Obłapie szerzej się/ da Pan Bóg/ powie.
Niesłusznie Brasawola Pliniusa strofuje/ powiadając go z tymi być w tymże błędzie/ którzy Obłapę Kopytnikiem być mienią. Jeno z kąd to Brasawoli mnimanie omylne o nim przyszło/ baczyć niemożemy: gdyż Plinius we dwudziestych pierwszych Księgach/ w Rozdziale szóstym/ tych niepomału gani/
poodmieniáli/ y skutki pomieszáli. Ale iáko te źiołá oboie są od śiebie rózne kształtem/ znákámi/ przyrodzeniem/ y skutkámi/ ten niechay da rozsądek o tym/ ktory Historyą y opisánie/ od Dioskorydá/ oboygá dobrze wybaczy. Dáleko ábowiem są od śiebie/ Kopytnik y Obłápá: O czym w Kśięgách w Rozdźiale o Obłápie szerzey sie/ da Pan Bog/ powie.
Niesłusznie Brásáwolá Pliniusá strofuie/ powiádáiąc go z tymi być w tymże błędźie/ którzy Obłápę Kopytnikiem być mienią. Ieno z kąd to Brásáwoli mnimánie omylne o nim przyszło/ báczyć niemożemy: gdyż Plinius we dwudźiestych pierwszych Kśięgách/ w Rozdźiale szostym/ tych niepomáłu gáni/
Skrót tekstu: SyrZiel
Strona: 47
Tytuł:
Zielnik
Autor:
Szymon Syreński
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Tematyka:
botanika, zielarstwo
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1613
Data wydania (nie wcześniej niż):
1613
Data wydania (nie później niż):
1613
, Twoje z pogodą złote wschodzi czoło, rozpądźże chmury przeciwne ze grzmieniem jasnym promieniem.
Tyś i on świetnej srogi ufiec zbroi, który w porządnym szyku w polu stoi, niechże ratuje twe sługi u Syna Twoja przyczyna.
Bądź nam odsieczą, zasłoną, skarbnicą, tam gdzie się długi nasze nie odliczą.
Obłap całując Dzieciątko za wszytkie grzechy, ach, brzydkie.
Oto do Ciebie głos niesie rzewliwy Świątnica Jego, by snadź niegniewliwy wrócił jej Bóg wiatr pogodniejszy znowu do dusz połowu.
Ty Go utulisz w tej kolebce małej, że nam po wojnie wróci pokój cały i zdjąwszy z wilków owcze to odzienie, psy je odżenie
, Twoje z pogodą złote wschodzi czoło, rozpądźże chmury przeciwne ze grzmieniem jasnym promieniem.
Tyś i on świetnéj srogi ufiec zbroi, który w porządnym szyku w polu stoi, niechże ratuje twe sługi u Syna Twoja przyczyna.
Bądź nam odsieczą, zasłoną, skarbnicą, tam gdzie się długi nasze nie odliczą.
Obłap całując Dzieciątko za wszytkie grzechy, ach, brzydkie.
Oto do Ciebie głos niesie rzewliwy Świątnica Jego, by snadź niegniewliwy wrócił jej Bóg wiatr pogodniejszy znowu do dusz połowu.
Ty Go utulisz w tej kolebce małéj, że nam po wojnie wróci pokój cały i zdjąwszy z wilków owcze to odzienie, psy je odżenie
Skrót tekstu: MiasKZbiór
Strona: 53
Tytuł:
Zbiór rytmów
Autor:
Kacper Miaskowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
epitafia, fraszki i epigramaty
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1612
Data wydania (nie wcześniej niż):
1612
Data wydania (nie później niż):
1612
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Alina Nowicka-Jeżowa
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Instytut Badań Literackich PAN, Stowarzyszenie "Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1995
Zona jego wściekła Język spilkami skłoła i wywlekła. LXXII. Tak zginął Mowca w Rzymie najprzedniejszy I choć zasłużył dobrze się Ojczyźnie Zhańbion po śmierci, jakby najwinniejszy Syn się w Grecją do Bruta wyśliznie; Brat zaś z Synowcem jego pośledniejszy Pojman, i gwoli zabity Starszyznie. Toż Egnatius Ociec i Syn razem Zbojeckim giną w obłapie żelazem. LXXIII. Balbus i siebie chcąc uwiesc i Syna, W przód go ku morzu wyprawi, a po niem Sam się zdaleka ku morzu wyrzyna, Lecz że pochwycon, usłyszawszy o niem Wzywa Oprawców; niech go który ścina Kiedy Syn inszym pojmany ustroniem. Zona współ z Synem Aruntiuszowa Gubi się, Ojcu
Zona iego wsciekła Ięzyk spilkami zkłoła y wywlekła. LXXII. Tak zginął Mowca w Rzymie nayprzednieyszy I choć zasłuzył dobrze się Oyczyznie Zhańbion po smierci, iakby naywinnieyszy Syn się w Graecyą do Bruta wysliznie; Brat zas z Synowcem iego poslednieyszy Poyman, y gwoli zabity Starszyznie. Tosz Egnatius Ociec y Syn razem Zboieckim giną w obłapie żelazem. LXXIII. Balbus y siebie chcąc uwiesc y Syna, W przod go ku morzu wyprawi, á po niem Sam się zdaleka ku morzu wyrzyna, Lecz że pochwycon, usłyszawszy ó niem Wzywa Oprawcow; niech go ktory scina Kiedy Syn inszym poimany ustroniem. Zona wspoł z Synem Aruntiuszowa Gubi się, Oycu
Skrót tekstu: ChrośKon
Strona: 177
Tytuł:
Pharsaliej... kontynuacja
Autor:
Wojciech Stanisław Chrościński
Drukarnia:
Klasztor Oliwski
Miejsce wydania:
Oliwa
Region:
Pomorze i Prusy
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1693
Data wydania (nie wcześniej niż):
1693
Data wydania (nie później niż):
1693
to tylko, sen znikomy, Na krótki czas pozwolony, Który się w ten czas wyjawi, Gdy nas śmierć pod ziemię wprawi. Lecz nasze mizerne siły Gdyby od ciebie nie były Posilone, by kłopoty Nie szli od nas twymi wroty, Już by ludzkiego plemienia Nie zostało i imienia. Zstąpże smaczny a wdzięcznymi Obłap skrzydłami swoimi Me dziewczę! Tobie-ć samemu Wolno, nie komu inszemu! Mnie się zaś nie tykaj, bo ja Tu stać będę u podwoja! Sowo, nie hukaj w tym sadzie, Panna moja spać się kładzie, Twoje noty nieszczęśliwe Przerażą serce lękliwe. Ba, i ty, stary kogucie, Daj pokój wrzaskliwej nucie
to tylko, sen znikomy, Na krótki czas pozwolony, Który się w ten czas wyjawi, Gdy nas śmierć pod ziemię wprawi. Lecz nasze mizerne siły Gdyby od ciebie nie były Posilone, by kłopoty Nie szli od nas twymi wroty, Już by ludzkiego plemienia Nie zostało i imienia. Zstąpże smaczny a wdzięcznymi Obłap skrzydłami swoimi Me dziewczę! Tobie-ć samemu Wolno, nie komu inszemu! Mnie się zaś nie tykaj, bo ja Tu stać będę u podwoja! Sowo, nie hukaj w tym sadzie, Panna moja spać się kładzie, Twoje noty nieszczęśliwe Przerażą serce lękliwe. Ba, i ty, stary kogucie, Daj pokój wrzaskliwej nucie
Skrót tekstu: MorszZWybór
Strona: 144
Tytuł:
Wybór wierszy
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1658 a 1680
Data wydania (nie wcześniej niż):
1658
Data wydania (nie później niż):
1680
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Janusz Pelc
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1975