, kiedyś nieuczynna! Dobrześ za żonę dana Plutonowi, Kiedy cię prośba niska nie namówi; I to twój lepszy mąż, bo za muzykę Pozwolił z piekła wywieść Eurydykę, A ty, zazdrosna, nie chcesz ciemnej nocy Przyczernić trochę dla mojej pomocy. Bodajże twój wstyd widom był przed bogi, Gdy cię obłapia Faunus koziorogi! Bodaj to, w którym tak się kochasz, lice, Często-ć krwawiły mgłami czarownice! A mnie łaskawsza bogini wspomoże Wenus i w chmurze na kochane łoże Przeniesie, w której przejdę wszytkie straży, Choćby też z strachem — nie ma, kto nie waży. NA IMIĘ
Gniewam się, gniewam, gniewam,
, kiedyś nieuczynna! Dobrześ za żonę dana Plutonowi, Kiedy cię prośba niska nie namówi; I to twój lepszy mąż, bo za muzykę Pozwolił z piekła wywieść Eurydykę, A ty, zazdrosna, nie chcesz ciemnej nocy Przyczernić trochę dla mojej pomocy. Bodajże twój wstyd widom był przed bogi, Gdy cię obłapia Faunus koziorogi! Bodaj to, w którym tak się kochasz, lice, Często-ć krwawiły mgłami czarownice! A mnie łaskawsza bogini wspomoże Wenus i w chmurze na kochane łoże Przeniesie, w której przejdę wszytkie straży, Choćby też z strachem — nie ma, kto nie waży. NA IMIĘ
Gniewam się, gniewam, gniewam,
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 250
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
do taszki I dobył z niej natychmiast jednej małej flaszki I w oczy, z których miłość swych ogniów dosięga I w których nagorętsze pochodnie zażega, Z lekka jednę z niej puścił kroplę takiej mocy, Że sen na ociężałe zaraz kładzie oczy. Padła na wznak na suchem piasku Angelika Na wszytkie zgrzybiałego wole rozbójnika.
XLIX.
Obłapia ją i wszędzie, na grzech odważony, Maca, gdzie chce: ona śpi i nie ma obrony. Czasem w piersi, a czasem w usta ją całuje: Żywy człowiek nie widzi. Ale koń szwankuje, Koń szwankuje pod mnichem i zemdlone ciało Z chciwą żądzą koniecznie zgadzać się nie chciało. Stary beł koń,
do taszki I dobył z niej natychmiast jednej małej flaszki I w oczy, z których miłość swych ogniów dosięga I w których nagorętsze pochodnie zażega, Z lekka jednę z niej puścił kroplę takiej mocy, Że sen na ociężałe zaraz kładzie oczy. Padła na wznak na suchem piasku Angelika Na wszytkie zgrzybiałego wole rozbójnika.
XLIX.
Obłapia ją i wszędzie, na grzech odważony, Maca, gdzie chce: ona śpi i nie ma obrony. Czasem w piersi, a czasem w usta ją całuje: Żywy człowiek nie widzi. Ale koń szwankuje, Koń szwankuje pod mnichem i zemdlone ciało Z chciwą żądzą koniecznie zgadzać się nie chciało. Stary beł koń,
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 159
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
się dowiedzieć, Prosząc, aby mu chciała wszytko rozpowiedzieć, Jeśli okręty z morza, które nazywają Zachodniem, na tem wschodniem kiedy widywają I jeśli nie tykając ziemie, kto z Indii Może prześć do Francjej albo do Anglii.
XIX.
Andronika mu na to, pojźrzawszy wesoło, „Wiedz - pry - że morze ziemię obłapia nakoło I że w się jedna w drugą wchodzą wszytkie wody, Bądź tam, gdzie wre, bądź kędy morze krzepnie w lody; Ale iż się zaś wielka stąd Etiopia Rozciąga i pośrzodek sam daleko mija, Ktoś rozsiał i tak udał waszemu światowi, Że tam iść zakazano dalej Neptunowi.
XX.
Dlatego od naszego
się dowiedzieć, Prosząc, aby mu chciała wszytko rozpowiedzieć, Jeśli okręty z morza, które nazywają Zachodniem, na tem wschodniem kiedy widywają I jeśli nie tykając ziemie, kto z Indyej Może prześć do Francyej albo do Angliej.
XIX.
Andronika mu na to, pojźrzawszy wesoło, „Wiedz - pry - że morze ziemię obłapia nakoło I że w się jedna w drugą wchodzą wszytkie wody, Bądź tam, gdzie wre, bądź kędy morze krzepnie w lody; Ale iż się zaś wielka stąd Etyopia Rozciąga i pośrzodek sam daleko mija, Ktoś rozsiał i tak udał waszemu światowi, Że tam iść zakazano dalej Neptunowi.
XX.
Dlatego od naszego
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 335
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
przywodzi złe mienie. Przywodzi Boskie sądy pełne gniewu kary/ Taki robak w Niewolstwie górnie więc mary. Potym zmysły cnotliwe w tym mają pracować/ By w pokoju Ojczyznę umieli zachować. Która Wiarę/ i Zbory/ w swych piersiach piastuje/ Rodzice i pokrewne chowając miłuje. I niewinne łożnice z dziatki rozkwitłemi/ Okrywa i obłapia rękoma swojemi. Nakoniec która nosi Przodków naszych kości/ Żywność dając/ każdego strzeże majętności. Zaczym którzy Ojczyźnie z serca sużyć będą/ Sławy wiecznej u ludzi już przez to nabędą. Niech Helmów zaniechają więcej ich ogłosi/ Pochwała która cnotę do Nieba wynosi/ I Sławę nieszkońconą da im za nagrodę/ Która u Bogów
przywodźi złe mienie. Przywodźi Boskie sądy pełne gniewu káry/ Táki robak w Niewolstwie gornie więc máry. Potym zmysły cnotliwe w tym máią prácowáć/ By w pokoiu Oycżyznę vmieli záchowáć. Ktora Wiárę/ y Zbory/ w swych pierśiách piástuie/ Rodźice y pokrewne chowáiąc miłuie. Y niewinne łożnice z dźiatki roskwitłemi/ Okrywa y obłápiá rękomá swoiemi. Nákoniec ktora nośi Przodkow nászych kośći/ Zywność dáiąc/ káżdego strzeże máiętnośći. Záczym ktorzy Oycżyznie z sercá sużyć będą/ Sławy wieczney v ludźi iuż przez to nábędą. Niech Helmow zániecháią więcey ich ogłośi/ Pochwałá ktora cnotę do Niebá wynośi/ Y Sławę nieszkońconą da im zá nagrodę/ Ktora v Bogow
Skrót tekstu: WitkWol
Strona: C4
Tytuł:
Złota wolność koronna
Autor:
Stanisław Witkowski
Drukarnia:
Szymon Kempini
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1609
Data wydania (nie wcześniej niż):
1609
Data wydania (nie później niż):
1609
trochę popłacze. Niechże jedno zaś obaczy nie wolą twoję/ Stawi się mężnie i mówi: przy mężu stoję. Ono na wszytkim przestrzega zdrowia twojego/ Gniew hamuje dla uczynku jakiego złego. Ona frasunkiem ziętego zabawia słowy/ Uciesznymi/ ażeć wszytko wyleci z głowy. Ona siedząc podle ciebie pięknie się śmieje/ V obłapia/ u całuje/ aż się coś dzieje. W złotoby ją oprawiwszy naszyj nosić/ By raz na dzień pocałować/ byłoby dosyć. Azać nie pięknie pochlebia/ Jasieńku duszko/ Owa na wszytkim ucieszna/ nalepsza włoszko. Choćbyś się też i nie żenił/ chciał użyć świata/ Nie czyń tego bez
trochę popłácze. Niechże iedno záś obaczy nie wolą twoię/ Stáwi się mężnie y mowi: przy mężu stoię. Ono ná wszytkim przestrzega zdrowia twoiego/ Gniew hámuie dla vczynku iákiego złego. Oná frásunkiem ziętego zábáwia słowy/ Vćiesznymi/ áżeć wszytko wyleći z głowy. Oná śiedząc podle ćiebie pięknie się śmieie/ V obłápia/ v cáłuie/ áż się coś dźieie. W złotoby ią opráwiwszy nászyi nośić/ By raz ná dźień pocáłowáć/ byłoby dosyć. Azać nie pięknie pochlebia/ Iáśieńku duszko/ Owá ná wszytkim vćieszna/ nalepsza włoszko. Choćbyś się też y nie żenił/ chćiał vżyć świátá/ Nie czyń tego bez
Skrót tekstu: FraszSow
Strona: C4v
Tytuł:
Fraszki Sowiźrzała nowego
Autor:
Jan z Kijan
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1614
Data wydania (nie wcześniej niż):
1614
Data wydania (nie później niż):
1614
które z sobą dziw i zdumienie noszą! 3. UŚCISKI I UCAŁOWANIA I. POETA
Wzajemne całowanie Matki z Dziecięciem
Dat vincla en roseo cupita collo
Patrz, jak się chwyta rączkami różanej szyje Matuchny swej niepokalanej niebieskie Dziecię, jako Matkę czuje, jako się do Niej ciśnie i całuje. Patrz, jako wzajem Synaczka małego Panna obłapia i całuje swego. Nie tak do sośniej bluszcz się przywięzuje, jak Ta do Syna, co Go tak miłuje; nie tak się rószczka winna tyki ima, jako się Dziecię to Matki swej trzyma. O Dziecię wdzięczne, o śliczna Matuchno, jeszcze się, jeszcze ściskajta miluchno! Nie będzie nigdy, póki świata stanie
które z sobą dziw i zdumienie noszą! 3. UŚCISKI I UCAŁOWANIA I. POETA
Wzajemne całowanie Matki z Dziecięciem
Dat vincla en roseo cupita collo
Patrz, jak się chwyta rączkami różanej szyje Matuchny swej niepokalanej niebieskie Dziecię, jako Matkę czuje, jako się do Niej ciśnie i całuje. Patrz, jako wzajem Synaczka małego Panna obłapia i całuje swego. Nie tak do sośniej bluszcz się przywięzuje, jak Ta do Syna, co Go tak miłuje; nie tak się rószczka winna tyki ima, jako się Dziecię to Matki swej trzyma. O Dziecię wdzięczne, o śliczna Matuchno, jeszcze się, jeszcze ściskajta miluchno! Nie będzie nigdy, póki świata stanie
Skrót tekstu: GrochWirydarz
Strona: 35
Tytuł:
Wirydarz abo kwiatki rymów duchownych o Dziecięciu Panu Jezusie
Autor:
Stanisław Grochowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1608
Data wydania (nie wcześniej niż):
1608
Data wydania (nie później niż):
1608
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Justyna Dąbkowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
"Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1997
, sam wszytek beł w bieli, Bo imienia zwyciężce jeszcze nie wiedzieli.
CXII.
Martan nikczemny, który cudzą w onej dobie, Jako kiedyś osieł lwią, skórę miał na sobie, Od przedniejszych dworzanów beł z czcią prowadzony Do króla Norandyna, jako beł proszony. On go waży i z stołka przeciw niemu wstawa, Obłapia go, miejsce mu podle siebie dawa I nie ma dosyć na tem, że go czci i chwali Przed wszytkiemi swojemi, którzy w koło stali,
CXIII.
Ale na dźwięk trąb głośnych chce go dnia onego Za zwyciężcę w gonitwie obwołać pierwszego. Idą po wszytkich stronach głosy niezliczone, Sławiąc imię niegodne, imię obelżone;
, sam wszytek beł w bieli, Bo imienia zwyciężce jeszcze nie wiedzieli.
CXII.
Martan nikczemny, który cudzą w onej dobie, Jako kiedyś osieł lwią, skórę miał na sobie, Od przedniejszych dworzanów beł z czcią prowadzony Do króla Norandyna, jako beł proszony. On go waży i z stołka przeciw niemu wstawa, Obłapia go, miejsce mu podle siebie dawa I nie ma dosyć na tem, że go czci i chwali Przed wszytkiemi swojemi, którzy w koło stali,
CXIII.
Ale na dźwięk trąb głośnych chce go dnia onego Za zwyciężcę w gonitwie obwołać pierwszego. Idą po wszytkich stronach głosy niezliczone, Sławiąc imię niegodne, imię obelżone;
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_II
Strona: 29
Tytuł:
Orland szalony, cz. 2
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
tej doby czarnoksiężnik stary; Zakrywał i tego chciał, aby się nie znali, Wzajem ci wszyscy, którzy w pałacu mieszkali.
XXXII.
Rugier się Bradamancie swojej przypatruje, Niemniej i ona jemu i zbyt się dziwuje Oboje, że tak wielkiej gusła były mocy, Że jem tak długo ćmiły i rozum i oczy. Rugier obłapia swoję dziewicę nadobną, Która się zstaje różej rumianej podobną, I chciwie zbiera z jej ust pierwsze wdzięczne kwiaty I szczęśliwej miłości swej owoc bogaty.
XXXIII.
Częstokroć się wzajemnie oboje ściskali, Częstokroć obłapiania swoje powtarzali, Ciesząc się z obopólnej i szczerej miłości, Że się w sercu nie mogły zmieścić ich radości, I żałując
tej doby czarnoksiężnik stary; Zakrywał i tego chciał, aby się nie znali, Wzajem ci wszyscy, którzy w pałacu mieszkali.
XXXII.
Rugier się Bradamancie swojej przypatruje, Niemniej i ona jemu i zbyt się dziwuje Oboje, że tak wielkiej gusła były mocy, Że jem tak długo ćmiły i rozum i oczy. Rugier obłapia swoję dziewicę nadobną, Która się zstaje różej rumianej podobną, I chciwie zbiera z jej ust pierwsze wdzięczne kwiaty I szczęśliwej miłości swej owoc bogaty.
XXXIII.
Częstokroć się wzajemnie oboje ściskali, Częstokroć obłapiania swoje powtarzali, Ciesząc się z obopólnej i szczerej miłości, Że się w sercu nie mogły zmieścić ich radości, I żałując
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_II
Strona: 177
Tytuł:
Orland szalony, cz. 2
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
o brewiarze że namniej nie dbają, W nienależące sobie sprawy się wtrącają. Porwał ją dobry anioł za łeb, raz nogami Tłucze piersi, drugi raz twarz brzydką pięściami. PIEŚŃ XXVII.
XXXVIII.
Po grzbiecie, po ramionach ciężkie razy daje, A głowy bić złej z piekła jędze nie przestaje. Ta pokorniuchno prosi i obłapia nogi; On po staremu błagać nie daje się srogi, Ażby do afrykańskich obozów jechała, A miedzy nie z swarami gniewy rozsiewała; Nakoniec okrutniejszem grozi jej karaniem, Jeśli ich nie uczyni swem własnem mieszkaniem.
XXXIX.
Gdy tak ramiona, głowę i grzbiet z każdej strony Niezgoda od anioła miała potłuczony, Drży
o brewiarze że namniej nie dbają, W nienależące sobie sprawy się wtrącają. Porwał ją dobry anioł za łeb, raz nogami Tłucze piersi, drugi raz twarz brzydką pięściami. PIEŚŃ XXVII.
XXXVIII.
Po grzbiecie, po ramionach ciężkie razy daje, A głowy bić złej z piekła jędze nie przestaje. Ta pokorniuchno prosi i obłapia nogi; On po staremu błagać nie daje się srogi, Ażby do afrykańskich obozów jechała, A miedzy nie z swarami gniewy rozsiewała; Nakoniec okrutniejszem grozi jej karaniem, Jeśli ich nie uczyni swem własnem mieszkaniem.
XXXIX.
Gdy tak ramiona, głowę i grzbiet z każdej strony Niezgoda od anioła miała potłuczony, Drży
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_II
Strona: 330
Tytuł:
Orland szalony, cz. 2
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
oznajmiła, Gdy z Brawy do Paryża powracał wielkiego, Na ślad chcąc Angeliki paść i brata swego, Z Malagizem Wiwian iż w łykach zostali, Które jem Maganzowie chytrze zgotowali; On, aby ich co prędzej z więzienia wybawił, Na Jasną Górę przeto biegł i swem się stawił.
XCII.
Matkę, żonę i dzieci obłapia, całuje, Od których inakszych się wieści dowiaduje, Jak z Rugierem Marfiza, jednaką dzielnością Sławna para, pobili zdrajców i wolnością Dwu braci, puściwszy ich z oków, darowali I w dalszy czas do posług chęć ofiarowali. Dziwuje się, widząc ją, Rynald tej ludzkości, Serce mu ogniem pała nowotnej miłości.
XCIII
oznajmiła, Gdy z Brawy do Paryża powracał wielkiego, Na ślad chcąc Angeliki paść i brata swego, Z Malagizem Wiwian iż w łykach zostali, Które jem Maganzowie chytrze zgotowali; On, aby ich co prędzej z więzienia wybawił, Na Jasną Górę przeto biegł i swem się stawił.
XCII.
Matkę, żonę i dzieci obłapia, całuje, Od których inakszych się wieści dowiaduje, Jak z Rugierem Marfiza, jednaką dzielnością Sławna para, pobili zdrajców i wolnością Dwu braci, puściwszy ich z oków, darowali I w dalszy czas do posług chęć ofiarowali. Dziwuje się, widząc ją, Rynald tej ludzkości, Serce mu ogniem pała nowotnej miłości.
XCIII
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_II
Strona: 426
Tytuł:
Orland szalony, cz. 2
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905