Z OBÓR MORSZTYNOWEJ, WOJEWODZINEJ MAZOWIECKIEJ, PO ZMARŁYCH: CÓRCE 15 AUGUSTI, SYNU 2 SEPTEMBR. W ROKU 1698, WIERNEJ NIEŚMIERTELNEGO ŻALU TOWARZYSZCE
O, nader słabe w żalu okrutnym ulżenie, Gdzie jednaki ból rodzą sława i milczenie!
O, mizerna w ostatniej tęsknicy zabawo, Przypominać, jak groźno, jako niełaskawo Śmierć się obeszła z nami, kiedy z woli Bożej Oraz córkę i syna na marach położy. Przecięż jest w płaczu ulga, jest gdy co nas tłoczy, Ciężkiego znoju serce uleje przez oczy, Gdy co ściskając oddech w piersiach nam osiędą, Płacz i rzewliwe łkania na wierzch się dobędą. Płakać tedy – a że ta gorących
Z OBÓR MORSZTYNOWEJ, WOJEWODZINEJ MAZOWIECKIEJ, PO ZMARŁYCH: CÓRCE 15 AUGUSTI, SYNU 2 SEPTEMBR. W ROKU 1698, WIERNEJ NIEŚMIERTELNEGO ŻALU TOWARZYSZCE
O, nader słabe w żalu okrutnym ulżenie, Gdzie jednaki ból rodzą sława i milczenie!
O, mizerna w ostatniej tęsknicy zabawo, Przypominać, jak groźno, jako niełaskawo Śmierć się obeszła z nami, kiedy z woli Bożéj Oraz córkę i syna na marach położy. Przecięż jest w płaczu ulga, jest gdy co nas tłoczy, Ciężkiego znoju serce uleje przez oczy, Gdy co ściskając oddech w piersiach nam osiędą, Płacz i rzewliwe łkania na wierzch się dobędą. Płakać tedy – a że ta gorących
Skrót tekstu: MorszSŻaleBar_II
Strona: 109
Tytuł:
Smutne żale...
Autor:
Stanisław Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
epitafia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1698
Data wydania (nie wcześniej niż):
1698
Data wydania (nie później niż):
1698
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Poeci polskiego baroku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jadwiga Sokołowska, Kazimiera Żukowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1965
mną wdzięczny cień twój wszędzie. TREN II.
Ledwieś mi się jutrzenko moja pokazała, Ledwie na świat promyszczki złote swe wydała, A już gaśniesz, ani cię we mglistym obłoku Dojźrzeć mogę nieszczęsny i dotrzeć się wzroku. Cóż wdzięki twoje one z śmiechy niewinnemi? Jedno były promieńmi przerażającemi Serce moje. Teraześ mgłą obeszła ciemną, Ani, ani wiecznie już rozświecisz przedemną. Bodaj była nie weszła! Bo nie tak gdy wschodzi, Jako słońce, tem milsze, gdy już już zachodzi. TREN III.
A matka co nieszczęsna! O! ta jako w puszczy Ranna łani, z której krew strumieniami pluszczy.
Kto się łzom jej
mną wdzięczny cień twój wszędzie. TREN II.
Ledwieś mi się jutrzenko moja pokazała, Ledwie na świat promyszczki złote swe wydała, A już gaśniesz, ani cię we mglistym obłoku Dojżrzeć mogę nieszczęsny i dotrzeć się wzroku. Cóż wdzięki twoje one z śmiechy niewinnemi? Jedno były promieńmi przerażającemi Serce moje. Teraześ mgłą obeszła ciemną, Ani, ani wiecznie już rozświecisz przedemną. Bodaj była nie weszła! Bo nie tak gdy wschodzi, Jako słońce, tem milsze, gdy już już zachodzi. TREN III.
A matka co nieszczęsna! O! ta jako w puszczy Ranna łani, z której krew strumieniami pluszczy.
Kto się łzom jej
Skrót tekstu: TwarSRytTur
Strona: 144
Tytuł:
Zbiór różnych rytmów
Autor:
Samuel Twardowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1631 a 1661
Data wydania (nie wcześniej niż):
1631
Data wydania (nie później niż):
1661
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Kazimierz Józef Turowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Drukarnia "Czasu"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1861
nie mając swego i początku, Dla nierychłej przeprawy wozów nieskończonych, Po górach i Wertebach gdzieś niedostąpionych, I kto gdzie chciał tam stanął. Ni podjazdów, ani Szpiegów żadnych nie było. Prócz co się Hetmani O tym z-Komissarzami znosili przez Karty, lakimby miał sposobem Obóz być zawarty W tej wielkości. Która niż kolej ich obeszła. Wszytka w-tym do czynienia okazja przeszła, I czas próżno upłynął: owo nic pretszego. Nic nie pierwej od wszytkich nie uważonego Stanąć mogło. Zameczek tam był murowany, Pilawcami, od Rzeki Pilawki nazwany; Acz szczupłym i leniwym nurtem swym płynącej, Jednak błotnej, i przeto nie podobnie lgnącej. Której oba
nie maiąc swego i początku, Dla nierychłey przeprawy wozow nieskończonych, Po gorach i Wertebach gdźieś niedostąpionych, I kto gdźie chćiał tam stanął. Ni podiazdow, áni Szpiegow żadnych nie było. Procz co sie Hetmani O tym z-Komissarzami znosili przez Karty, lakimby miał sposobem Oboz bydź záwárty W tey wielkośći. Ktora niż koley ich obeszła. Wszytka w-tym do czynienia okazya przeszłá, I czas prożno upłynął: owo nic pretszego. Nic nie pierwey od wszytkich nie uważonego Stanąć mogło. Zameczek tam był murowány, Pilawcami, od Rzeki Pilawki nazwany; Acz sczupłym i leniwym nurtem swym płynącey, Iednak błotney, i przeto nie podobnie lgnącey. Ktorey oba
Skrót tekstu: TwarSWoj
Strona: 27
Tytuł:
Wojna domowa z Kozaki i z Tatary
Autor:
Samuel Twardowski
Drukarnia:
Collegium Calissiensis Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Kalisz
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1681
Data wydania (nie wcześniej niż):
1681
Data wydania (nie później niż):
1681
. Z tym, jak na pierwsze wiwat za królewskie zdrowie, Grzmiących dział, trąb i kotłów echo się ozowie. Że uchu panieńskiemu niezwykła nowina, Dzień się miał ku wieczoru, wstała Mnemosyna; Której skoro pod nogi Pegaz obłok zwinie, W mgnieniu oka i Tatry, i Krępaki minie. Jeszcze pierwsza kolejna nie obeszła razu, Ta już z swymi Pannami gdzieś blisko Parnazu. KOLEJNA WTÓRA U STOŁU PIERWSZY BRAT
Już muzy w Helikonie, a my tu dziś z bracią Życzliwą kolej drugą zacznijmy połacią Za zdrowie gospodarskie: Niechaj mu Bóg zdrowia, Niechaj życzy fortuny, niechaj go odnowią W wyższe coraz honory, niechaj, co siał z młodu
. Z tym, jak na pierwsze wiwat za królewskie zdrowie, Grzmiących dział, trąb i kotłów echo się ozowie. Że uchu panieńskiemu niezwykła nowina, Dzień się miał ku wieczoru, wstała Mnemosyna; Której skoro pod nogi Pegaz obłok zwinie, W mgnieniu oka i Tatry, i Krępaki minie. Jeszcze pierwsza kolejna nie obeszła razu, Ta już z swymi Pannami gdzieś blisko Parnazu. KOLEJNA WTÓRA U STOŁU PIERWSZY BRAT
Już muzy w Helikonie, a my tu dziś z bracią Życzliwą kolej drugą zacznijmy połacią Za zdrowie gospodarskie: Niechaj mu Bóg zdrowia, Niechaj życzy fortuny, niechaj go odnowią W wyższe coraz honory, niechaj, co siał z młodu
Skrót tekstu: PotSielKuk_I
Strona: 119
Tytuł:
Sielanka
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
sielanki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1676
Data wydania (nie wcześniej niż):
1676
Data wydania (nie później niż):
1676
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
wyrzeczenia się nieprzyjaźliwi. Którzy gdy w głębokość złości przyszli (jako złości natura niesie) zaniedbali. Ale ponieważ wszelkiej sprawy początkiem jest słowo/ i pierwej niż się co pocznie/ rada przodkuje. Przysłusza mi zaiste abym opatrznie w zaczętej żałobie postępowała. Godna rzecz abym nie popędliwie w przełożonej z synami moimi sprawie się obeszła. Sprawiedliwość wyciąga: i sam mój tego po mnie żal potrzebuje /abym z pilnością rzeczy się przypatrzyła i rozsądnie uważyła/ skąd tak wielkie złych obyczajów przysady w syniech się moich najdują: Dla której przyczyny tak nie uśmierzona naprzeciw Rodzicielki nienawiść/ dzieci opanowała: o tym zaiste godzi mi się pomyślić pierwej niżli lub owszeki
wyrzecżenia się nieprzyiáźliwi. Ktorzy gdy w głębokość złośći przyszli (iáko złośći náturá nieśie) zaniedbáli. Ale ponieważ wszelkiey spráwy pocżątkiem iest słowo/ y pierwey niż się co pocżnie/ rádá przodkuie. Przysłusza mi záiste ábym opátrznie w zácżętey żáłobie postępowáłá. Godna rzecż ábym nie popędliwie w przełożoney z synámi moimi spráwie się obeszłá. Spráwiedliwość wyćiąga: y sam moy tego po mnie żal potrzebuie /ábym z pilnośćią rzecży się przypátrzyłá y rozsądnie vważyłá/ skąd ták wielkie złych obycżáiow przysády w syniech się moich náyduią: Dla ktorey przycżyny ták nie vśmierzona náprzećiw Rodźićielki nienawiść/ dźieći opánowáłá: o tym záiste godzi mi sie pomyślić pierwey niżli lub owszeki
Skrót tekstu: SmotLam
Strona: 7
Tytuł:
Threnos, to iest lament [...] wschodniej Cerkwi
Autor:
Melecjusz Smotrycki
Miejsce wydania:
Wilno
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma religijne
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1610
Data wydania (nie wcześniej niż):
1610
Data wydania (nie później niż):
1610
do KiMci do namiotu poszli i referowali to KiMci; na co KiM. tak powiedział: »Słabemi probacjami p. Wojewoda podejrzanej wiary naszej dowodzi, bo i p. krakowski nic do nas nie wskazował przez ks. Sułowskięgo i myśmy nic bez konkluzji senatu nie zawierali, małżeństwa też naszego wiadomość wszytek senat obeszła. Na listy jego, prawda, żeśmy nie odpisowali, ale z tej przyczyny, że chciał, abyśmy własną ręką odpisowali, a listy tak długie słał, że nie tylko odpisowrać, ale i czytać się przykrzyło. Niechajże tedy p. Wojewoda tych probacyj swoich deklaracją na piśmie poda, aby to i
do KJMci do namiotu poszli i referowali to KJMci; na co KJM. tak powiedział: »Słabemi probacyami p. Wojewoda podejrzanej wiary naszej dowodzi, bo i p. krakowski nic do nas nie wskazował przez ks. Sułowskięgo i myśmy nic bez konkluzyej senatu nie zawierali, małżeństwa też naszego wiadomość wszytek senat obeszła. Na listy jego, prawda, żeśmy nie odpisowali, ale z tej przyczyny, że chciał, abyśmy własną ręką odpisowali, a listy tak długie słał, że nie tylko odpisowrać, ale i czytać się przykrzyło. Niechajże tedy p. Wojewoda tych probacyj swoich deklaracyą na piśmie poda, aby to i
Skrót tekstu: OpisDostCz_III
Strona: 178
Tytuł:
Opisanie prawdziwe i dostateczne rozwiedzienia rokoszu pod Janowcem
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1606
Data wydania (nie wcześniej niż):
1606
Data wydania (nie później niż):
1606
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Pisma polityczne z czasów rokoszu Zebrzydowskiego 1606-1608
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1918
: i pszczołki zbierają z gorzkich ziół słodki miód) swawola żołdatów wiele dopomagała kaznodziejom/ na popsowanie bałwanów i kościołów ich/ jako się zstało w nowej Hiszpaniej i w Peru. Natura nasza taka jest/ iż nie może się obejść bez Religii/ i bez miejsca/ gdzieby jej dogadzała: i pewnie rychleby się obeszła bez słońca/ a niż bez niej: jeśliż nie zna prawej i świętej Religii/ puszcza się do zabobonów: jeśliż jej schodzi na miejscach świętych pobudowanych; tedy szuka Boga po górach abo po jaskiniach. A przetoż Indiani barzo skłonni i zwyczajni do służby swych bogów/ gdy już zostali bez bałwanów i bez
: y psczołki zbieráią z gorzkich źioł słodki miod) swawola żołdatow wiele dopomagáłá káznodźieiom/ ná popsowánie báłwanow y kośćiołow ich/ iáko się zstáło w nowey Hiszpániey y w Peru. Nátura nászá táka iest/ iż nie może się obyść bez Religiey/ y bez mieyscá/ gdźieby iey dogadzáłá: y pewnie rychleby się obeszłá bez słońcá/ á niż bez niey: iesliż nie zna práwey y świętey Religiey/ puscza się do zabobonow: iesliż iey schodźi ná mieyscách świętych pobudowánych; tedy szuka Bogá po gorách ábo po iáskiniách. A przetoż Indiani bárzo skłonni y zwyczáyni do służby swych bogow/ gdy iuż zostáli bez báłwanow y bez
Skrót tekstu: BotŁęczRel_V
Strona: 45
Tytuł:
Relacje powszechne, cz. V
Autor:
Giovanni Botero
Tłumacz:
Paweł Łęczycki
Drukarnia:
Mikołaj Lob
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
opisy geograficzne
Tematyka:
egzotyka, geografia, religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1609
Data wydania (nie wcześniej niż):
1609
Data wydania (nie później niż):
1609
morze, namniej nie burzliwe, Mając niebo pogodne i wiatry życzliwe.
CXXXVI.
Pożądanej miłości wysep poświęcony Przyjął je pierwszego dnia we mgle w port przestrony, Która żelazo trawi, nie tyło człowieka; Ludzie tam są nietrwali i krótkiego wieka Dla pewnego jeziora, z którego niezdrowie. W prawdzie się z Famagustą natura surowie Obeszła, złą Konstancę pod nią posadziwszy, Ostatkowi się Cypru łaskawie stawiwszy.
CXXXVII.
Dla zarazy i smrodów, które z wód wychodzą, Prędko stąd pospolicie okręty odchodzą, Mało co się tu bawiąc, jako i ten nagle Poszedł stąd, wschodnich wiatrów mając pełne żagle. Kręcąc około Cypru, potem przyjechali Do Pafu, gdzie
morze, namniej nie burzliwe, Mając niebo pogodne i wiatry życzliwe.
CXXXVI.
Pożądanej miłości wysep poświęcony Przyjął je pierwszego dnia we mgle w port przestrony, Która żelazo trawi, nie tyło człowieka; Ludzie tam są nietrwali i krótkiego wieka Dla pewnego jeziora, z którego niezdrowie. W prawdzie się z Famagustą natura surowie Obeszła, złą Konstancę pod nią posadziwszy, Ostatkowi się Cypru łaskawie stawiwszy.
CXXXVII.
Dla zarazy i smrodów, które z wód wychodzą, Prędko stąd pospolicie okręty odchodzą, Mało co się tu bawiąc, jako i ten nagle Poszedł stąd, wschodnich wiatrów mając pełne żagle. Kręcąc około Cypru, potem przyjechali Do Pafu, gdzie
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_II
Strona: 70
Tytuł:
Orland szalony, cz. 2
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
tej wydry nie zajadła Ja mówię nieturbuj się WSC nieda sobie to zwierzątko krzywdy uczynić choć małe. Aż on rzecze co WSC zartujesz ta charcica wilka się chwyta, Liszka jej tylko raz ziewnie
Poradowawszy się mnie wydra obaczyła psa niedomowego, przyjdzie do owej Charcice i patrzy jej woczy i charcica tez na nią; obeszła ją dokoła i powąchała jej wnogę zadnią, odstąpiła się od niej i poszła. Ja myślę to to już nic niebędzie czyniła, jeno cośmy oczemsi poczęli mówić aż wydra znowu wstała co mi się układła była pod nogami i idzie cicho po podławiu zaszła jej znowu z tyłu kiedy ją wytnie przez łydkę charcica skoczy
tey wydry nie zaiadła Ia mowię nieturbuy się WSC nieda sobie to zwierzątko krzywdy uczynić choc małe. Asz on rzecze co WSC zartuiesz ta charcica wilka się chwyta, Liszka iey tylko raz ziewnie
Poradowawszy się mnie wydra obaczyła psa niedomowego, przyidzie do owey Charcice y patrzy iey woczy y charcica tez na nię; obeszła ią dokoła y powąchała iey wnogę zadnią, odstąpiła się od niey y poszła. Ia myslę to to iuz nic niebędzie czyniła, ięno cosmy oczemsi poczęli mowić asz wydra znowu wstała co mi się układła była pod nogami y idzie cicho po podławiu zaszła iey znowu z tyłu kiedy ią wytnie przez łydkę charcica skoczy
Skrót tekstu: PasPam
Strona: 252v
Tytuł:
Pamiętniki
Autor:
Jan Chryzostom Pasek
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1656 a 1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1656
Data wydania (nie później niż):
1688
polska, starzawszy, stała się ołowem, Odmieniwszy w swąwolą. Nie złoto, lecz zła to, Rzec się może, litery pociągnąwszy na to. 99. MIŁE DOMA NA TOŻ CZWARTY RAZ
Miłe doma — powiedasz, mój drogi sąsiedzie; Wżdy nie wiem, częściej li kto nad cię z domu jedzie. Dość się obeszła z tobą fortuna łaskawo: Że nie masz swego, cudze zakupujesz prawo. Jako Cygan z sadnistą po jarmarkach klaczą, Tak i ty, choć już twoje ledwie nie zapłaczą, Gdyżby na każdej ognia skrzesał, tak jest chuda, Jako ksiądz po odpustach, po kiermaszach duda, Włóczysz po trybunałach, jako po kolędzie
polska, starzawszy, stała się ołowem, Odmieniwszy w swąwolą. Nie złoto, lecz zła to, Rzec się może, litery pociągnąwszy na to. 99. MIŁE DOMA NA TOŻ CZWARTY RAZ
Miłe doma — powiedasz, mój drogi sąsiedzie; Wżdy nie wiem, częściej li kto nad cię z domu jedzie. Dość się obeszła z tobą fortuna łaskawo: Że nie masz swego, cudze zakupujesz prawo. Jako Cygan z sadnistą po jarmarkach klaczą, Tak i ty, choć już twoje ledwie nie zapłaczą, Gdyżby na kożdej ognia skrzesał, tak jest chuda, Jako ksiądz po odpustach, po kiermaszach duda, Włóczysz po trybunałach, jako po kolędzie
Skrót tekstu: PotMorKuk_III
Strona: 63
Tytuł:
Moralia
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1688
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987