karuku być albo na lepie. 143. DWIE WIECZERZE W POŚCIE SOBIE PRZECIWNE
Z początku i od końca dwie wieczerze w poście, Gospodarzów i na nich uważywszy goście — O, jak od ostatniego czwartku różny wtorek, Gdzie tenże bies wieczerza, co i podwieczorek: Chce na całe siedm niedziel mięsem i pampuchy Tłusty diabeł obetkać chrześcijańskie brzuchy. Ludzie z mózgu szaleni ścigają się kołem, Że im trzeba nazajutrz suć głowy popiołem: Grzech, swawola, rozpusta, bydło, wieprze, świnie. Gdyby kto nie przy rybach, nie przy dobrym winie, Nie siedm niedziel, lecz siedm lat o chlebie a soli Pokutował, nie minie karanie swejwoli;
karuku być albo na lepie. 143. DWIE WIECZERZE W POŚCIE SOBIE PRZECIWNE
Z początku i od końca dwie wieczerze w poście, Gospodarzów i na nich uważywszy goście — O, jak od ostatniego czwartku różny wtorek, Gdzie tenże bies wieczerza, co i podwieczorek: Chce na całe siedm niedziel mięsem i pampuchy Tłusty diabeł obetkać chrześcijańskie brzuchy. Ludzie z mózgu szaleni ścigają się kołem, Że im trzeba nazajutrz suć głowy popiołem: Grzech, swawola, rozpusta, bydło, wieprze, świnie. Gdyby kto nie przy rybach, nie przy dobrym winie, Nie siedm niedziel, lecz siedm lat o chlebie a soli Pokutował, nie minie karanie swejwoli;
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 69
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
suchoty/ I w niesprochniałym uznasz dość cnoty. Rozsądek o umiarkowaniu Jedzenia i Picia/ a niemniej Snu i Czujności.
1.. PEwne zmysłów i według miary postanowienie napomina ludzi od powściągliwości. Abowiem gdy obciążysz żołądek/ złego kucharza uczujesz. A wtóry dzień nie naprawi/ co pierwszy zepsuje. Dla tego gdy tłomoczek żołądkowy obetkasz/ a Chilus się napsuje/ smakowaci potym nie będzie mogło to co jeść będziesz/ i siła w sobie nabędziesz humorów/ których i cała Apteka nie wypłacze. 2.. Namienię krótka ustawę ale prawdziwą. Ze co dziś zepsuje w żołądku/ jutro nie naprawi. Dla tego gdy żoładek nie krchmistrzy/ nigdy nie będzie
suchoty/ Y w niésprochniałym vznasz dość cnoty. Rozsądek o vmiárkowániu Iedzenia y Pićia/ á niemniey Snu y Czuynośći.
1.. PEwne zmysłow y wedlug miáry postánowienie nápomina ludzi od powśćiągliwośći. Abowiem gdy obćiążysz żołądek/ złego kuchárzá vcżuiesz. A wtory dzień nie nápráwi/ co pierwszy zepsuie. Dla tego gdy tłomocżek żołądkowy obetkasz/ á Chilus się nápsuie/ smákowáći potym nie będzie mogło to co ieść będziesz/ y śiłá w sobie nábędźiesz humorow/ ktorych y cáła Apteká nie wypłacze. 2.. Námienię krotka vstáwę ále prawdziwą. Ze co dziś zepsuie w żołądku/ iutro nie nápráwi. Dla tego gdy żoładek nie krchmistrzy/ nigdy nie będzie
Skrót tekstu: OlszSzkoła
Strona: F4v
Tytuł:
Szkoła Salernitańska
Autor:
Hieronim Olszowski
Drukarnia:
Walerian Piątkowski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
poradniki
Tematyka:
medycyna
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1640
Data wydania (nie wcześniej niż):
1640
Data wydania (nie później niż):
1640
co oń prosim nieba: Chleb bez miodu możesz jeść, miodu nie bez chleba. O nader płonne lata, o roki nierodne! Godne tego zaprawdę złości nasze, godne, Żeby nam sprawiedliwy Bóg rok wedle roku Prze zbytek i rozpustę ujmował obroku. Rozumiem, że zapomni drugi zbijać bąki, Moskalem się z lipowej obetkawszy mąki. Już, już w naszym Podgórzu do tej rży przychodzi, Co jej pies nie powącha, kiedy się wygłodzi. Takie listy, na drobne w żarnach starszy plewy (Dostatniejszy garść nikłej przymiesza kostrzewy), Wody potem nalawszy, robi na chleb ciasto. O, chleb nader mizerny! A przecie nic nas to
co oń prosim nieba: Chleb bez miodu możesz jeść, miodu nie bez chleba. O nader płonne lata, o roki nierodne! Godne tego zaprawdę złości nasze, godne, Żeby nam sprawiedliwy Bóg rok wedle roku Prze zbytek i rozpustę ujmował obroku. Rozumiem, że zapomni drugi zbijać bąki, Moskalem się z lipowej obetkawszy mąki. Już, już w naszym Podgórzu do tej rży przychodzi, Co jej pies nie powącha, kiedy się wygłodzi. Takie listy, na drobne w żarnach starszy plewy (Dostatniejszy garść nikłej przymiesza kostrzewy), Wody potem nalawszy, robi na chleb ciasto. O, chleb nader mizerny! A przecie nic nas to
Skrót tekstu: PotSielKuk_I
Strona: 117
Tytuł:
Sielanka
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
sielanki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1676
Data wydania (nie wcześniej niż):
1676
Data wydania (nie później niż):
1676
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
umiera wysługi, Robi lat kilkadziesiąt na galerze drugi, Sól w szybie kuje abo kamień w skale twardej Łomie, choć ręce z skóry lezą od oszkardy, Żeby skoro go z prace wiek wyprzęże nużny, Miał gdzie głowę przytulić, nie prosząc jałmużny. Włóczy się od komina do komina gądek, Gdzie by głowę opoił, obetkał żołądek; Ni sługa, ni przyjaciel: aż skoro mu smyczek Wytrąci starość z garści, smrodek polityczek, Kędy papu, tam kaku, pod kocem wyikrzy, Narybiwszy za stołem, aż się i uprzykrzy. Niechaj taka muzyka wrota moje mija, Kędy droższe kadzidło niż kolofonija. Chyba kogo nieszczęście, zły człek, ogień
umiera wysługi, Robi lat kilkadziesiąt na galerze drugi, Sól w szybie kuje abo kamień w skale twardej Łomie, choć ręce z skóry lezą od oszkardy, Żeby skoro go z prace wiek wyprzęże nużny, Miał gdzie głowę przytulić, nie prosząc jałmużny. Włóczy się od komina do komina gądek, Gdzie by głowę opoił, obetkał żołądek; Ni sługa, ni przyjaciel: aż skoro mu smyczek Wytrąci starość z garści, smrodek polityczek, Kędy papu, tam kaku, pod kocem wyikrzy, Narybiwszy za stołem, aż się i uprzykrzy. Niechaj taka muzyka wrota moje mija, Kędy droższe kadzidło niż kolofonija. Chyba kogo nieszczęście, zły człek, ogień
Skrót tekstu: PotMorKuk_III
Strona: 71
Tytuł:
Moralia
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1688
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
. EUTERPE
Im bardziej upragniona, tym jest miłość syta: Pospolicie się parzy, kto gorąco chwyta. Wszędy mierność potrzebna, nie ujdzie ten kary,
Kogo Wenus w małżeństwo z takiej wdaje miary. Przez wędzidło koniowi, kiedy nazbyt spragnie, Żeby się nie ochwacił, dają pijać w bagnie; Gdy się świeżego ścierwu wilk obetka razem, Długi czas w miejscu leży na połeć opłazem. Wszytkoć, wszytko na świecie nie jest bez dosytu; W przyjaźni — póki życia, póty apetytu. URANIA
Co słońce światu, co sól jałowemu jaju, To podufały w ludzkim przyjaciel rodzaju. Barzo potrzebny ogień ani się bez wody Obejdziesz; niechaj kto ma
. EUTERPE
Im bardziej upragniona, tym jest miłość syta: Pospolicie się parzy, kto gorąco chwyta. Wszędy mierność potrzebna, nie ujdzie ten kary,
Kogo Wenus w małżeństwo z takiej wdaje miary. Przez wędzidło koniowi, kiedy nazbyt spragnie, Żeby się nie ochwacił, dają pijać w bagnie; Gdy się świeżego ścierwu wilk obetka razem, Długi czas w miejscu leży na połeć opłazem. Wszytkoć, wszytko na świecie nie jest bez dosytu; W przyjaźni — póki życia, póty apetytu. URANIA
Co słońce światu, co sól jałowemu jaju, To podufały w ludzkim przyjaciel rodzaju. Barzo potrzebny ogień ani się bez wody Obejdziesz; niechaj kto ma
Skrót tekstu: PotLibKuk_I
Strona: 94
Tytuł:
Libusza
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
sielanki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
przedany za Trzysta groszy/ i Ubogim rozdany: nie dla tego/ iżby miał pieczą o Ubogich/ ale iż Złodziejem był i mieszek nosił. Tak i tobie nie o to widzę szło/ że Służba Boża późno się odprawuje/ ale o to/ jako z twojej Konkluzji znać/ żeś się nie mógł Obżarco wcześnie obetkać/ i w Celli się do wolej wyspać A jeszcze śmiesz mówić/ że nie jest to z słuszności/ i fundamentów niema z Ojców świętych/ ani z Soborów/ żeby się Liturgia Z. w Wieczor albo aż w Nocy kończyła/ iżeby żaden nieważył się jeść/ aż po Zachodzie Słońca. Weźmi jedno
przedány zá Trzystá groszy/ y Vbogim rozdány: nie dla te^o^/ iżby miał pieczą o Vbogich/ ále iż Złodźieiem był y mieszek nośił. Ták y tobie nie o to widzę szło/ że Służbá Boża pozno się odpráwuie/ ále o to/ iáko z twoiey Concluzyey znáć/ żeś się nie mogł Obżárco wcześnie obetkáć/ y w Celli się do woley wyspáć A ieszcze śmiesz mowić/ że nie iest to z słusznośći/ y fundámentow niema z Oycow świętych/ áni z Soborow/ żeby się Liturgia S. w Wieczor álbo áż w Nocy konczyłá/ iżeby żaden nieważył się ieść/ áż po Zachodźie Słońcá. Weźmi iedno
Skrót tekstu: MohLit
Strona: 102
Tytuł:
Lithos abo kamień z procy prawdy [...] wypuszczony
Autor:
Piotr Mohyła
Miejsce wydania:
Kijów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma religijne
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1644
Data wydania (nie wcześniej niż):
1644
Data wydania (nie później niż):
1644
i z sprawiedliwości/ A cóż Bóg z którym w dobroć nikt z nas nieporowna Nie ma się słusznie gniewać? Iże cię nie skarze Tej minuty o taką prośbę/ dla tego ty Masz cierpliwością jego kusić/ i z niej szydzić? Prosisz Boga o zdrowie/ a ty każdego dnia Gorzałką się upijesz/ a ty się obetkasz Czego żołądek strawić niemoże całą noc A ty się wszeteczeństwy i zbytaki w niwecz Popsujesz i wyniszczysz/ i zgnijesz nakoniec. Prosisz o zbior i złoto/ A ty coć do ręki Przydzie wszystko przepijesz/ przechulasz/ i stracisz. Prosisz Boga aby cię pewna nieminęła Vakancja/ a tyś jest jeden
y z spráwiedliwośći/ A coż Bog z ktorym w dobroć nikt z nas nieporowna Nie ma się słusznie gniewáć? Iże ćię nie skarze Tey minuty o táką prośbę/ dla tego ty Masz ćierpliwośćią iego kuśić/ y z niey szydźić? Prośisz Bogá o zdrowie/ á ty kożdego dniá Gorzałką się vpijesz/ á ty się obetkasz Czego żołądek stráwić niemoże całą noc A ty się wszeteczeństwy y zbytáki w niwecz Popsuiesz y wyniszczysz/ y zgnijesz nakoniec. Prośisz o zbior y złoto/ A ty coć do ręki Przydźie wszystko przepijesz/ przechulasz/ y stráćisz. Prośisz Bogá áby ćię pewna nieminęła Vakancya/ a tyś iest ieden
Skrót tekstu: OpalKSat1650
Strona: 108
Tytuł:
Satyry albo przestrogi do naprawy rządu i obyczajów w Polszcze
Autor:
Krzysztof Opaliński
Miejsce wydania:
Amsterdam
Region:
zagranica
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1650
Data wydania (nie wcześniej niż):
1650
Data wydania (nie później niż):
1650
kącie na ziemi wielkiemi kupami układają. Wielkie też mnóstwo wszędzie owiec mają/ a to z wielkiemi rogami/ z których łyżki abo insze tym podobne rzeczy robią. Owce swoje jako i krowy i woły muszą często na miejsca opoczyste/ kędy trawy nie masz/ przeganiać, i od pasze im bronić/ żeby zaś nazbyt się obetkawszy/ pukać się nie musiały. Wełnę z tych Owiec barzo piękną, miekką i długą zbierają którą z nich nie według zwyczaju naszego strzygą/ ale zostawują aż sama z Skory leść poczyna/ i tak ją dopiero wywłóczą/ a ostatek co sama opada lada kędy po pastwiskach abo na cierniu zbierają. Z wełny tej gdy jej
kąćie ná źiemi wielkiemi kupami układáją. Wielkie teź mnostwo wszędźie owiec máją/ a to z wielkiemi rogámi/ z ktorych łyszki abo insze tym podobne rzeczy robią. Owce swoje jako y krowy y woły muszą często ná mieyscá opoczyste/ kędy trawy nie masz/ przeganiać, y od pasze im bronić/ zeby zás nazbyt śię obetkawszy/ pukać śię nie musiały. Wełnę z tych Owiec barzo piękną, miekką y długą zbierają ktorą z nich nie według zwyczáju naszego strzygą/ ale zostawują aź samá z Skory leść poczyna/ y tak ją dopiero wywłoczą/ a ostatek co samá opada ládá kędy po pástwiskách ábo ná ćierniu zbierają. Z wełny tey gdy jey
Skrót tekstu: VetIsland
Strona: 37
Tytuł:
Islandia albo Krótkie opisanie Wyspy Islandii
Autor:
Daniel Vetter
Miejsce wydania:
Leszno
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
opisy podróży, relacje
Tematyka:
geografia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1638
Data wydania (nie wcześniej niż):
1638
Data wydania (nie później niż):
1638