. 133 (F). DO JEGOMOŚCI PANA ANDRZEJA LUBIENIECKIEGO
Nowa moda i, rzeczesz, niesłychana poty, Damę słać do młodzieńca, o poście, w zaloty. Lecz twój wysoki rozum obojgu wybaczy, Bo insza białejgłowie, insza też rzecz klaczy: Tamtej wstydu i respekt powinien być postu; Nie zna sromu kobyła, objadszy się ostu (Choć ci też Amazonki, gdzieś od słońca wschodu, Jadą do Aleksandra dla poczęcia płodu). Więc gdy miłość żadnego nie zna przywileju, Do twojego ogiera, mój drogi Andrzeju, Czyś go kupił, czy z Turki w okazji zdobył, Posyłam parę próżnych, domarodnych kobył, Które chociaż przez
. 133 (F). DO JEGOMOŚCI PANA ANDRZEJA LUBIENIECKIEGO
Nowa moda i, rzeczesz, niesłychana poty, Damę słać do młodzieńca, o poście, w zaloty. Lecz twój wysoki rozum obojgu wybaczy, Bo insza białejgłowie, insza też rzecz klaczy: Tamtej wstydu i respekt powinien być postu; Nie zna sromu kobyła, objadszy się ostu (Choć ci też Amazonki, gdzieś od słońca wschodu, Jadą do Aleksandra dla poczęcia płodu). Więc gdy miłość żadnego nie zna przywileju, Do twojego ogiera, mój drogi Andrzeju, Czyś go kupił, czy z Turki w okazyjej zdobył, Posyłam parę próżnych, domarodnych kobył, Które chociaż przez
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 66
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
ogień nieci Cnej sławy, gdyż nie wszystko złoto, co się świeci. XLVII. Głową muru nie przebijesz. O MUSZE.
Mucha głodna gdy garniec mięsa obaczyła, Stojącego u ognia, na nie się spuściła, To mięsa, to polewki co raz pożywając, A potrzebie żołądka swego dogadzając.
I tak się pożądanej potrawy objadła, Że co raz chcąc wylecieć, znowu w garniec wpadła. Wtym widząc śmierć przed sobą, nic nie styskowała, Na onę przeszłą rozkosz mile wspominała, Jako tam z wielkim smakiem i jadła i piła,
Przetoż i śmierć cierpliwie tamże też znosiła. Tak, jeśli się nam długo szczęśliwie powodzi, Nie mamy też
ogień nieci Cnej sławy, gdyż nie wszystko złoto, co się świeci. XLVII. Głową muru nie przebijesz. O MUSZE.
Mucha głodna gdy garniec mięsa obaczyła, Stojącego u ognia, na nie się spuściła, To mięsa, to polewki co raz pożywając, A potrzebie żołądka swego dogadzając.
I tak się pożądanej potrawy objadła, Że co raz chcąc wylecieć, znowu w garniec wpadła. Wtym widząc śmierć przed sobą, nic nie styskowała, Na onę przeszłą rozkosz mile wspominała, Jako tam z wielkim smakiem i jadła i piła,
Przetoż i śmierć cierpliwie tamże też znosiła. Tak, jeśli się nam długo szczęśliwie powodzi, Nie mamy też
Skrót tekstu: VerdBłażSet
Strona: 47
Tytuł:
Setnik przypowieści uciesznych
Autor:
Giovanni Mario Verdizzotti
Tłumacz:
Marcin Błażewski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
przypowieści, specula (zwierciadła)
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1608
Data wydania (nie wcześniej niż):
1608
Data wydania (nie później niż):
1608
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Wilhelm Bruchnalski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1897
bywszy, zaś do domu musi. LI. Póty dzban wodę nosi, aż się urwie. O MUCHACH I MIEDZIE.
Wioząc chłop faski z miodem, jedna z woza spadła, Miód z niej na kamień wyciekł, skoro się rozpadła. Muchy hurmem na on miód, wkoło go obsiadły I tak się go okrutnie muszyska objadły,
Że i wzlecieć nie mogły jedłem obciążone, Skrzydła i nogi mając miodem oblepione. A wtym głodne sikory tamtędy leciały, Muchy wszystkie do jednej prawie pozobały. Tak niektórzy gdy się w moc łakomstwu podają,
Miary żadnej nie mając, i w nim długo trwają, Niespodziewanie giną, choć w pieniądzach brodzą, Ze dzbanem
bywszy, zaś do domu musi. LI. Póty dzban wodę nosi, aż się urwie. O MUCHACH I MIEDZIE.
Wioząc chłop faski z miodem, jedna z woza spadła, Miód z niej na kamień wyciekł, skoro się rozpadła. Muchy hurmem na on miód, wkoło go obsiadły I tak się go okrutnie muszyska objadły,
Że i wzlecieć nie mogły jedłem obciążone, Skrzydła i nogi mając miodem oblepione. A wtym głodne sikory tamtędy leciały, Muchy wszystkie do jednej prawie pozobały. Tak niektórzy gdy się w moc łakomstwu podają,
Miary żadnej nie mając, i w nim długo trwają, Niespodziewanie giną, choć w pieniądzach brodzą, Ze dzbanem
Skrót tekstu: VerdBłażSet
Strona: 50
Tytuł:
Setnik przypowieści uciesznych
Autor:
Giovanni Mario Verdizzotti
Tłumacz:
Marcin Błażewski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
przypowieści, specula (zwierciadła)
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1608
Data wydania (nie wcześniej niż):
1608
Data wydania (nie później niż):
1608
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Wilhelm Bruchnalski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1897
nie było, a festo Corporis nic deszczu nie było, w polach wszystko powysychało. Zaczęły się Rorate przed wielkim ołtarzem per Kanonicos co dzień i kazanie co dzień. 1762.
13a Junii Dom. infr. Oct. Corporis zapaliła się kamienica Miecznikowej koronnej i wiele kamienic na Ormiańskiej ulicy pogorzało.
29a Junii w Brzuchowicy, objadłszy się bedłek leśnych, jadem zarażonych, sześcioro ludzi nagle w jednym domu umarło.
9a Julii w Petersburgu Petra Fedorowicza Cara Moskiewkiego dla opressji duchownych, że Lutrów do Moskwy wprowadził, że alianse z Francją i Cesarzem pozrywał, a chwycił się króla Pruskiego, żona jego Katarzyna detronizowała, a stany udusić go kazały , i uduszony
nie było, a festo Corporis nic deszczu nie było, w polach wszystko powysychało. Zaczęły się Rorate przed wielkim ołtarzem per Canonicos co dzień i kazanie co dzień. 1762.
13a Junii Dom. infr. Oct. Corporis zapaliła się kamienica Miecznikowej koronnej i wiele kamienic na Ormiańskiej ulicy pogorzało.
29a Junii w Brzuchowicy, objadłszy się bedłek leśnych, jadem zarażonych, sześcioro ludzi nagle w jednym domu umarło.
9a Julii w Petersburgu Petra Fedorowicza Cara Moskiewkiego dla oppressyi duchownych, że Lutrów do Moskwy wprowadził, że alianse z Francyą i Cesarzem pozrywał, a chwycił się króla Pruskiego, żona jego Katarzyna detronizowała, a stany udusić go kazały , i uduszony
Skrót tekstu: KronZakBarącz
Strona: 213
Tytuł:
Kronika zakonnic ormiańskich reguły ś. Benedykta we Lwowie
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
kroniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1703 a 1756
Data wydania (nie wcześniej niż):
1703
Data wydania (nie później niż):
1756
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Pamiętnik dziejów polskich: z aktów urzędowych lwowskich i z rękopisów
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Wojciech Maniecki
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1855
grzała ludzi, Do łóżkaś się godziła; dziś, gdy cię wystudzi Późna starość, zmarszczywszy oszemłaną skórę, Sarnę cię grzać potrzeba. I dlatego w dziurę Wtykają do komina: aleć i tam słabo, Bo zadek tylko w izbie, zagrzejesz się, babo! Skąd smród w domu? aż baba słomy się objadła, Kurzy dymem, jeśli się iskra w nią zakradła. I żywe, rzekę, mają ten obyczaj swachy: Bżdżą od wielkiej miłości, młode widząc gachy. Nie pomogą perfumy i perłowe tkanki, Kiedy iskra doleci zgniłej grochowianki. 6. ŻYDZI
Śmieszna rzecz, lecz nie wszytkim, w domu się mym przyda. Przyjął
grzała ludzi, Do łóżkaś się godziła; dziś, gdy cię wystudzi Późna starość, zmarszczywszy oszemłaną skórę, Sarnę cię grzać potrzeba. I dlatego w dziurę Wtykają do komina: aleć i tam słabo, Bo zadek tylko w izbie, zagrzejesz się, babo! Skąd smród w domu? aż baba słomy się objadła, Kurzy dymem, jeśli się iskra w nię zakradła. I żywe, rzekę, mają ten obyczaj swachy: Bżdżą od wielkiej miłości, młode widząc gachy. Nie pomogą perfumy i perłowe tkanki, Kiedy iskra doleci zgniłej grochowianki. 6. ŻYDZI
Śmieszna rzecz, lecz nie wszytkim, w domu się mym przyda. Przyjął
Skrót tekstu: PotFrasz3Kuk_II
Strona: 525
Tytuł:
Ogrodu nie wyplewionego część trzecia
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
Nie chcę ja ciebie sądzić; sam sprawiedliwy sędzia ciebie osądzi, jeśli się nie obaczysz, a ojczyźnie, coś powinien, nie oddasz. Wy też, drudzy antistites, wy, mówię, zwłaszcza, którychem ja e tenui conditione wziąwszy, staraniem moim tak wydźwignął, także mi dotrzymywacie w służbie Rzpltej obowiązków swych? Objadszy się, jak wilcy, próżnując leżycie, a podobno i na wolności opresją z drugimi pomagacie! Poenitet me acti i cierpię na duszy swej za to, żem się na ludziach omyjał, obierałem niektórych, co i z natury i z urodzenia małemi byli, parvi et servilis animi ludzie, rozumiejąc, że prioris
Nie chcę ja ciebie sądzić; sam sprawiedliwy sędzia ciebie osądzi, jeśli się nie obaczysz, a ojczyźnie, coś powinien, nie oddasz. Wy też, drudzy antistites, wy, mówię, zwłaszcza, którychem ja e tenui conditione wziąwszy, staraniem moim tak wydźwignął, także mi dotrzymywacie w służbie Rzpltej obowiązków swych? Objadszy się, jak wilcy, próżnując leżycie, a podobno i na wolności opresyą z drugimi pomagacie! Poenitet me acti i cierpię na duszy swej za to, żem się na ludziach omyiał, obierałem niektórych, co i z natury i z urodzenia małemi byli, parvi et servilis animi ludzie, rozumiejąc, że prioris
Skrót tekstu: PrzestPotrzCz_II
Strona: 159
Tytuł:
Przestroga Rzpltej potrzebna, którą kanclerz on Zamoyski dwiema szlachcicom godnym wiary, ukazawszy się niedawno, in publicum podać i komu należy, odnieść kazał
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
epika
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1607
Data wydania (nie wcześniej niż):
1607
Data wydania (nie później niż):
1607
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Pisma polityczne z czasów rokoszu Zebrzydowskiego 1606-1608
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1918
.m. teraz jesteś z afektem zwykłym i o księżnę im., czemu nie jachała razem i jeżeli jest przy nadziei przyszłej pociechy. Baron Simeoni z im. ks. płockim na końcu obiadu przyszedł, z nim dyskurował.
Imp. wojewodzina kijowska stara w nocy bardzo na żołądek zachorowała, że się kapusty i brzoskwini objadła, cały dzień nań stękała i gorączkę miała, przy tym vonitorias, że surowa kapusta i owe brzoskwinie z niej wyszły. Wieczór karty grano. Die 4 ejusdem
Król im. nigdzie nie wyjeżdżał, lubo dzień był pogodny. Weselszy był od dnia wczorajszego, z lepszym apetytem jadł obiad niż wczora. Imp. wojewodzina
.m. teraz jesteś z afektem zwykłym i o księżnę jm., czemu nie jachała razem i jeżeli jest przy nadziei przyszłej pociechy. Baron Simeoni z jm. ks. płockim na końcu obiadu przyszedł, z nim dyskurował.
Jmp. wojewodzina kijowska stara w nocy bardzo na żołądek zachorowała, że się kapusty i brzoskwini objadła, cały dzień nań stękała i gorączkę miała, przy tym vonitorias, że surowa kapusta i owe brzoskwinie z niej wyszły. Wieczór karty grano. Die 4 eiusdem
Król jm. nigdzie nie wyjeżdżał, lubo dzień był pogodny. Weselszy był od dnia wczorajszego, z lepszym apetytem jadł obiad niż wczora. Jmp. wojewodzina
Skrót tekstu: SarPam
Strona: 158
Tytuł:
Pamiętnik z czasów Jana Sobieskiego
Autor:
Kazimierz Sarnecki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1690 a 1696
Data wydania (nie wcześniej niż):
1690
Data wydania (nie później niż):
1696
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Janusz Woliński
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1958
nieprzyjacielskim przynoszą te informacyje, iż niżeli orda do Jass doszła, bardzo sieła koni narzucała i leży tego niezmierna moc po szlakach; sami poganie od głodu i zimna poczęli bardzo padać; napadłszy pieszo Jassy, cokolwiek do pożywienia zastali, rabowali; u jednego Żyda browar piwny napadłszy, mluto garścią jedli i nazajutrz zdechło ich pięć objadłszy się; niewolników chyba co
celniejszych konserwują, drugich zgłodniałych i pomorzonych podobijali. Od Kijowa różni przejeżdżający tak Grecy, jaiko też i czerńcowie powiadają o wielkich za Dnieprem nad Tatarami wiktoriach, którzy tam z Krymu mieli wpaść i od Kozaków być zniesieni, ale są dowodne informacyje, że to wszystko ad iactantiam zmyślono i tylko czterysta
nieprzyjacielskim przynoszą te informacyje, iż niżeli orda do Jass doszła, bardzo sieła koni narzucała i leży tego niezmierna moc po szlakach; sami poganie od głodu i zimna poczęli bardzo padać; napadłszy pieszo Jassy, cokolwiek do pożywienia zastali, rabowali; u jednego Żyda browar piwny napadłszy, mluto garścią jedli i nazajutrz zdechło ich pięć objadłszy się; niewolników chyba co
celniejszych konserwują, drugich zgłodniałych i pomorzonych podobijali. Od Kijowa różni przejeżdżający tak Grecy, jaiko też i czerńcowie powiadają o wielkich za Dnieprem nad Tatarami wiktoryjach, którzy tam z Krymu mieli wpaść i od Kozaków być zniesieni, ale są dowodne informacyje, że to wszystko ad iactantiam zmyślono i tylko czterysta
Skrót tekstu: SarPam
Strona: 207
Tytuł:
Pamiętnik z czasów Jana Sobieskiego
Autor:
Kazimierz Sarnecki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1690 a 1696
Data wydania (nie wcześniej niż):
1690
Data wydania (nie później niż):
1696
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Janusz Woliński
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1958
wodny młyn miele, Skąd do Szczytna tor się ściele. Z Szczytna musi być w Holsztynie Stamtąd Zalfeldu nie minie. Do samej prawie Żuławy To Gdański gościniec prawy, Który jeśli kto potrafi Na dobry dupelbir trafi. 642. Liszka i łasica.
Trefunkiem do szpiklerza liszka się zakradła Chuda przez ciasną dziurę; tam gdy się objadła, Nazad wyleść tą dziurą, którą wlazła, chciała, Lecz nie mogła, bo barzo brzuch była napchała. Widząc łasica rzecze: O próżno się kusisz, Chudaś wlazła, siostrzyczko, chuda wyleść musisz. 643. Na nagie obrazy w łaźni.
Co za nagie obrazy, jeśli mię kto spyta? Łaźnia tu,
wodny młyn miele, Zkąd do Szczytna tor się ściele. Z Szczytna musi być w Holsztynie Ztamtąd Zalfeldu nie minie. Do samej prawie Żuławy To Gdański gościniec prawy, Ktory jeśli kto potrafi Na dobry dupelbir trafi. 642. Liszka i łasica.
Trefunkiem do szpiklerza liszka się zakradła Chuda przez ciasną dziurę; tam gdy się objadła, Nazad wyleść tą dziurą, ktorą wlazła, chciała, Lecz nie mogła, bo barzo brzuch była napchała. Widząc łasica rzecze: O prożno się kusisz, Chudaś wlazła, siestrzyczko, chuda wyleść musisz. 643. Na nagie obrazy w łaźni.
Co za nagie obrazy, jeśli mię kto spyta? Łaźnia tu,
Skrót tekstu: NaborWierWir_I
Strona: 325
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Daniel Naborowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1620 a 1640
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1640
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
, Ni się też tak mórz, jakbyś chciał dusze zbyć z ciała; Bo to, co nazbyt jadła w żołądku zostawa, Zawsze słabej naturze choroby dodawa. I cukier, kto go z chęci je, czasem zaszkodzi, Temu zaś i suchy chleb zdrów, kto się przegłodzi.
Pytano jednego, który się był objadłszy zachorzał: — „Czegoć się chce?” Odpowiedział: — „Tego, abym już nic nie chciał.”
Żołądka, gdy go człowiek jadłem przeładuje, Niełacno słodki sorbet i czorba ratuje. POWIEŚĆ VII.
U jednego przekupnia kilka derwiszów, biorąc pewne do żywności rzeczy, zadłużyli się. Przekupień ustawicznie się
, Ni się też tak mórz, jakbyś chciał dusze zbyć z ciała; Bo to, co nazbyt jadła w żołądku zostawa, Zawsze słabéj naturze choroby dodawa. I cukier, kto go z chęci je, czasem zaszkodzi, Temu zaś i suchy chleb zdrów, kto się przegłodzi.
Pytano jednego, który się był objadłszy zachorzał: — „Czegoć się chce?” Odpowiedział: — „Tego, abym już nic nie chciał.”
Żołądka, gdy go człowiek jadłem przeładuje, Niełacno słodki sorbet i czorba ratuje. POWIEŚĆ VII.
U jednego przekupnia kilka derwiszów, biorąc pewne do żywności rzeczy, zadłużyli się. Przekupień ustawicznie się
Skrót tekstu: SaadiOtwSGul
Strona: 129
Tytuł:
Giulistan to jest ogród różany
Autor:
Saadi
Tłumacz:
Samuel Otwinowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
przypowieści, specula (zwierciadła)
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1610 a 1625
Data wydania (nie wcześniej niż):
1610
Data wydania (nie później niż):
1625
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
I. Janicki
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Świdzińscy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1879