Od czegóż by oblazła twa łysa? Wierę by też już w niej czas statkować naturze, Żeby, co teraz włosom, nie stało się skórze. Podobnoć ociec zadał tych drożdży, co na dnie, Bo i długo szalejesz, i włos ci opadnie; Alboż ją nimi znowu smaruj co najczęściej, Bo od czego oblazła, znowu się zagęści. 306 (F). KWESTIA
Zgadni: jak daleko wschód słońca od zachodu? Niewiele myśląc, powiem, że jeden dzień chodu. Cóż, albo nie tak? Albo nie widzisz, że słońce Na każdy dzień opędzi oba świata końce? 307 (D). BÓG
Cóż lepszego nad złoto
Od czegóż by oblazła twa łysa? Wierę by też już w niej czas statkować naturze, Żeby, co teraz włosom, nie stało się skórze. Podobnoć ociec zadał tych drożdży, co na dnie, Bo i długo szalejesz, i włos ci opadnie; Alboż ją nimi znowu smaruj co najczęściej, Bo od czego oblazła, znowu się zagęści. 306 (F). KWESTIA
Zgadni: jak daleko wschód słońca od zachodu? Niewiele myśląc, powiem, że jeden dzień chodu. Cóż, albo nie tak? Albo nie widzisz, że słońce Na każdy dzień opędzi oba świata końce? 307 (D). BÓG
Cóż lepszego nad złoto
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 132
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
. Ale kiedy ani drgnie, ani się ten ruszy, Rozumie, że go chybił, więc, dodawszy znowu, Już nie jako na ptaka, prochu i ołowu, Strzeli; wilk przecie leży, a gdy razów kilka Wypali, prosto idzie do onego wilka. Ten pół roka, jako zdechł, i już oblazł z sierci. Co temu, rzecze, była za przyczyna śmierci? Nazajutrz rano poszedł do onegoż gaju I znowu widzi wilka leżącego w kraju. Miły Panie! pomyśli, i wilcy sną morem; Już drugiego bez dusze widzę pod tym borem. W tym skubnie, jeśli mu się skórka na co godzi; A
. Ale kiedy ani drgnie, ani się ten ruszy, Rozumie, że go chybił, więc, dodawszy znowu, Już nie jako na ptaka, prochu i ołowu, Strzeli; wilk przecie leży, a gdy razów kilka Wypali, prosto idzie do onego wilka. Ten pół roka, jako zdechł, i już oblazł z sierci. Co temu, rzecze, była za przyczyna śmierci? Nazajutrz rano poszedł do onegoż gaju I znowu widzi wilka leżącego w kraju. Miły Panie! pomyśli, i wilcy sną morem; Już drugiego bez dusze widzę pod tym borem. W tym skubnie, jeśli mu się skórka na co godzi; A
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 264
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
nie umiera, Baba łając naczynie rozmaite zbiera, A ten sra po staremu; na koniec, gdy widzi, Że dupa górę wzięła, baba klnie, ta szydzi, Stawiając po drabinie zaszargane stopy
Idzie nazad; a baba, wziąwszy one trzopy, Oknem za nim i z jego wyrzuci bigosy, Że mu ze łba oblazły do jednego włosy. To tak książę; ksiądz zasię ku swojej potrzebie Zgotował sobie stolec, doniczkę i zgrzebie. Czeka, rychło na ono gówno mu się zbierze; Jak wieprz o pieprzu, tak on myśli o Wenerze. Lecz kiedy mu się w górę głupia żyła wspina, Co raz ją dyscypliną nieborak wycina, Karze
nie umiera, Baba łając naczynie rozmaite zbiera, A ten sra po staremu; na koniec, gdy widzi, Że dupa górę wzięła, baba klnie, ta szydzi, Stawiając po drabinie zaszargane stopy
Idzie nazad; a baba, wziąwszy one trzopy, Oknem za nim i z jego wyrzuci bigosy, Że mu ze łba oblazły do jednego włosy. To tak książę; ksiądz zasię ku swojej potrzebie Zgotował sobie stolec, doniczkę i zgrzebie. Czeka, rychło na ono gówno mu się zbierze; Jak wieprz o pieprzu, tak on myśli o Wenerze. Lecz kiedy mu się w górę głupia żyła wspina, Co raz ją dyscypliną nieborak wycina, Karze
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 364
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
i śladu nawet tego wszystkiego nie widzę. Zawaliły smutne rudera bramy, okropnym ułożeniem ozdobne padły kamienice, zaległy fosy potężne mury i beluardy, opadły wyniosłe wieże i kolumny, w groby swoje powłaziły święte i kosztowne bazyliki, zdezertowali obywatele, zbankretowali kupcy, sprośnym kołtunem jako chwastem zarośli mieszczanie z magistratów, wieczyste półgranacia i zwyczajne oblazły sobole. Prezydentów, wójtów, burmistrzów, pospolite Marcinowi i Baptyście świętym opuszyły barany, zgoła wszystkich powszechna odmieniła mizeria. Nie widzę, mówię, śladu pozorności i szczęśliwości namienionych, bo port osiodłała potencja, defluitacyją zaległa depaktacja, drogi zastąpiło zdzierstwo i rozboje. Zgoła cały pożywny i pożyteczny komeat bezprawny opanował nieporządek. A któż
i śladu nawet tego wszystkiego nie widzę. Zawaliły smutne rudera bramy, okropnym ułożeniem ozdobne padły kamienice, zaległy fosy potężne mury i beluardy, opadły wyniosłe wieże i kolumny, w groby swoje powłaziły święte i kosztowne bazyliki, zdezertowali obywatele, zbankretowali kupcy, sprośnym kołtunem jako chwastem zarośli mieszczanie z magistratów, wieczyste półgranacia i zwyczajne oblazły sobole. Prezydentów, wójtów, burmistrzów, pospolite Marcinowi i Baptyście świętym opuszyły barany, zgoła wszystkich powszechna odmieniła mizeryja. Nie widzę, mówię, śladu pozorności i szczęśliwości namienionych, bo port osiodłała potencyja, defluitacyją zaległa depaktacyja, drogi zastąpiło zdzierstwo i rozboje. Zgoła cały pożywny i pożyteczny kommeat bezprawny opanował nieporządek. A któż
Skrót tekstu: MałpaCzłow
Strona: 198
Tytuł:
Małpa Człowiek
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry, traktaty
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1715
Data wydania (nie wcześniej niż):
1715
Data wydania (nie później niż):
1715
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Archiwum Literackie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Paulina Buchwaldówna
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wroclaw
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1962
Możesz mi Waszeć wierzyć, że ta jej opucha Do twarzy się przeniosła z wytartego brzucha.” Wierzę cale, co twierdzi tak poważny świadek; Znać, że babom i w dziąsła zaziera, i w zadek. Tak pasterz lata krowie, tak stadnik swej klaczy, Zaglądając im w zęby, pospolicie znaczy. Żeby której oblazł brzuch, nie słychałem, z sierci; Ale która czerń zjadła, niedaleka śmierci. 28 (P). SROKA WE KRZU
Kilku braciej we środę, jeśli dobrze pomnię, Imojazdą wstąpiło na śniadanie do mnie. Dzień był wietrzny; zawartka i marcowa haja. Z nabiałem gotowano; że też dano jaja,
Możesz mi Waszeć wierzyć, że ta jej opucha Do twarzy się przeniosła z wytartego brzucha.” Wierzę cale, co twierdzi tak poważny świadek; Znać, że babom i w dziąsła zaziera, i w zadek. Tak pasterz lata krowie, tak stadnik swej klaczy, Zaglądając im w zęby, pospolicie znaczy. Żeby której oblazł brzuch, nie słychałem, z sierci; Ale która czerń zjadła, niedaleka śmierci. 28 (P). SROKA WE KRZU
Kilku braciej we środę, jeśli dobrze pomnię, Imojazdą wstąpiło na śniadanie do mnie. Dzień był wietrzny; zawartka i marcowa haja. Z nabiałem gotowano; że też dano jaja,
Skrót tekstu: PotFrasz3Kuk_II
Strona: 535
Tytuł:
Ogrodu nie wyplewionego część trzecia
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
z siebie pręt/ przykro/ jako Koźlim parkiem/ pachniący. A ten w lekarstwie pożytku żadnego nie czyni. 2. 3. Fałszowanie.
NArdus Indiański/ Fałszyrze i oszustowie/ niekiedy w wodzie wymoczony przedają. Ale tego możemy snadnie dojść i poznać. Bo takowy ma kłos zbielały/ zagniły/ a z kosmacin swych oblazły/ goły i lisowaty. Bywa też przez Spisglas od nich fałszowany/ w wodzie roztarty/ albo winem Palmowym z ust sprycowany/ dla stulenia i zgęszczenia jego/ i dla cięższej wagi: Korzonki albo kłosie jego nawiętszy przodek mają. Te z błotnego prochu przez przetak wysiewają/ który proch do wycierania rąk użyteczny bywa. O
z śiebie pręt/ przykro/ iáko Koźlim párkiem/ pachniący. A ten w lekárstwie pożytku żadnego nie czyni. 2. 3. Fałszowánie.
NArdus Indyáński/ Fałszyrze y oszustowie/ niekiedy w wodźie wymoczony przedáią. Ale tego możemy snádnie doyść y poznáć. Bo tákowy ma kłos zbieláły/ zágniły/ á z kosmáćin swych oblázły/ goły y lisowáty. Bywa też przez Spisglás od nich fałszowány/ w wodźie rostárty/ álbo winem Pálmowym z vst sprycowány/ dla stulenia y zgęsczenia iego/ y dla ćięższey wagi: Korzonki álbo kłośie iego nawiętszy przodek máią. Te z błotnego prochu przez przeták wyśiewáią/ ktory proch do wyćieránia rąk vżyteczny bywa. O
Skrót tekstu: SyrZiel
Strona: 30
Tytuł:
Zielnik
Autor:
Szymon Syreński
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Tematyka:
botanika, zielarstwo
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1613
Data wydania (nie wcześniej niż):
1613
Data wydania (nie później niż):
1613
ziemię zstąpi, zaraz naszem Obiecanym poznamy jego mesyjaszem.” Niecnotliwe potomstwo Chama, a nie Judy! Czy tylkoż mesyjasza chcecie poznać cudy? Małożeście ich mieli przez jego wiek cały, Że wam już równo z chlebem prawie spowszedniały? Cóż było trudniejszego: czy Łazarza, który Śmierdział już, w grób włożony, już był oblazł z skóry, Wskrzesić, czy morze skromie, kazać uschnąć fidze, Czy samemu zejść z krzyża, ślepi dziwowidze? (466)...
Tam biskupi, tam szydzą Annasz z Kaifaszem; Znajdzie się takich wiele w duchowieństwie naszem, Znajdzie (bo trudno prawdy nie wyznawać), którzy Z Chrystusa się niż tamci
ziemię zstąpi, zaraz naszem Obiecanym poznamy jego mesyjaszem.” Niecnotliwe potomstwo Chama, a nie Judy! Czy tylkoż mesyjasza chcecie poznać cudy? Małożeście ich mieli przez jego wiek cały, Że wam już równo z chlebem prawie spowszedniały? Cóż było trudniejszego: czy Łazarza, który Śmierdział już, w grób włożony, już był oblazł z skóry, Wskrzesić, czy morze skromie, kazać uschnąć fidze, Czy samemu zejść z krzyża, ślepi dziwowidze? (466)...
Tam biskupi, tam szydzą Annasz z Kaifaszem; Znajdzie się takich wiele w duchowieństwie naszem, Znajdzie (bo trudno prawdy nie wyznawać), którzy Z Chrystusa się niż tamci
Skrót tekstu: PotZacKuk_I
Strona: 591
Tytuł:
Nowy zaciąg ...
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1680
Data wydania (nie wcześniej niż):
1680
Data wydania (nie później niż):
1680
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
drutem stanie, potrętwieją zęby, Nos i oczy piekielne okurzą otręby I jeśli nie masz wody, tak szkarade gusty Wymyć, pojedziesz nazad z zaprawnymi usty. Teć to są, te jabłuszka, tynkowane damy, Farbiczką przyrodzone pokrywając plamy; Ale skoro ją poczniesz, a farbiczka zlezie, Swarząc się język stanie, czupryna oblezie. TERPSYCHORE
Komu dały być pięknym z przyrodzenia nieba, Krom wody żadnego mu bielidła nie trzeba; Szpetna — niechaj baranka, niechaj półbarańcze Na krzywe włoży czoło: co do pomarańcze Płonka (nie rzekę gorzej, pniak ją rodzi leśny), To ma do owej. Jakby z kądzieli pacześnej Patrzyła; nuż musztasie,
drutem stanie, potrętwieją zęby, Nos i oczy piekielne okurzą otręby I jeśli nie masz wody, tak szkarade gusty Wymyć, pojedziesz nazad z zaprawnymi usty. Teć to są, te jabłuszka, tynkowane damy, Farbiczką przyrodzone pokrywając plamy; Ale skoro ją poczniesz, a farbiczka zlezie, Swarząc się język stanie, czupryna oblezie. TERPSYCHORE
Komu dały być pięknym z przyrodzenia nieba, Krom wody żadnego mu bielidła nie trzeba; Szpetna — niechaj baranka, niechaj półbarańcze Na krzywe włoży czoło: co do pomarańcze Płonka (nie rzekę gorzej, pniak ją rodzi leśny), To ma do owej. Jakby z kądzieli pacześnej Patrzyła; nuż musztasie,
Skrót tekstu: PotLibKuk_I
Strona: 104
Tytuł:
Libusza
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
sielanki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
kto malował ony Kamille, Fabiusze, poważne Katony, Taki był i tych pozór, tak się pyszno snażą, Że owych wspaniałością do znaku wyrażą. Po szacie złotorytej rozczosana wiecha; Takiż bonczuk u konia; każdy się uśmiecha, Każdy rad pokojowi; kiedy wojna na zły Czas padła, pewnie by im te brody oblazły. Większa ich połowica wzdycha gdzieś pod kiecą, Skoro ich o traktatach nowiny zalecą. Chorych było niemało, co naszemu niebu Nie przywykszy, co moment czekali pogrzebu. Więc jako przed carskimi stanęli namioty, Oddają konie, pełni niezwykłej ochoty, I wesołego czoła nikomu nie skąpią. Posłowie też tymczasem z swą pompą nastąpią,
kto malował ony Kamille, Fabiusze, poważne Katony, Taki był i tych pozór, tak się pyszno snażą, Że owych wspaniałością do znaku wyrażą. Po szacie złotorytej rozczosana wiecha; Takiż bonczuk u konia; każdy się uśmiecha, Każdy rad pokojowi; kiedy wojna na zły Czas padła, pewnie by im te brody oblazły. Większa ich połowica wzdycha gdzieś pod kiecą, Skoro ich o traktatach nowiny zalecą. Chorych było niemało, co naszemu niebu Nie przywykszy, co moment czekali pogrzebu. Więc jako przed carskimi stanęli namioty, Oddają konie, pełni niezwykłej ochoty, I wesołego czoła nikomu nie skąpią. Posłowie też tymczasem z swą pompą nastąpią,
Skrót tekstu: PotWoj1924
Strona: 321
Tytuł:
Transakcja Wojny Chocimskiej
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
wojskowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1670
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1670
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1924
, Gdyby nie z urodzenia, bo i ociec, i ty, I dziad nie widział w polu chorągwie rozwitej. Niepotrzebnie, co prawda, w tej się pysznić mitrze, Kto ją albo za piecem, albo za psy wytrze; Ale temu w niej pięknie, komu wprzód w żelazie, Na usłudze ojczyzny, czupryna oblezie, Jeśli wedle tytułu fortuna nie płuży, Kogo nie stać na pułki, za towarzysz służy: Piękniej szereg na koniu zajeżdżać chodziwym, Niż z bykowym korzeniem książęciu nad żniwem. Dosyć z siebie uczynił, służący za pazia; Stał się kniaziem z książęcia; dalej czym? Kpem z kniazia. 233 (P).
, Gdyby nie z urodzenia, bo i ociec, i ty, I dziad nie widział w polu chorągwie rozwitej. Niepotrzebnie, co prawda, w tej się pysznić mitrze, Kto ją albo za piecem, albo za psy wytrze; Ale temu w niej pięknie, komu wprzód w żelezie, Na usłudze ojczyzny, czupryna oblezie, Jeśli wedle tytułu fortuna nie płuży, Kogo nie stać na pułki, za towarzysz służy: Piękniej szereg na koniu zajeżdżać chodziwym, Niż z bykowym korzeniem książęciu nad żniwem. Dosyć z siebie uczynił, służący za pazia; Stał się kniaziem z książęcia; dalej czym? Kpem z kniazia. 233 (P).
Skrót tekstu: PotFrasz2Kuk_II
Strona: 329
Tytuł:
Ogrodu nie wyplewionego część wtora
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987