słodycz złotową jak tylko poczuli, Miłość, szczerość ojczyzny do kąta się tuli. Nie było tej chciwości, która dziś panuje, Przez co całość ojczyzny, widzim, jak szwankuje. Każdy Bierski ochotną zawsze cerę bierze, Ale w jego udatnej omylisz się wierze, A jeśli w czym zaprawdę, szczerze mówię zgoła, W obligu swej przysięgi zapomnieli czoła. Przysięgają ojczyźnie, panu wiarę swoję, Jakoż ją dotrzymają? Łamiąc ją na dwoje. Oto teraz i w kole wszyscy przysięgali, Żeby od kandydata żadnego nie brali, A dotrzymaliż wiary Bogu i ojczyźnie? Nie wszyscy brali, drudzy choć i od trzech żyźnie, Bez wstydu, bez sumnienia;
słodycz zlotową jak tylko poczuli, Miłość, szczerość ojczyzny do kąta się tuli. Nie było tej chciwości, która dziś panuje, Przez co całość ojczyzny, widzim, jak szwankuje. Każdy Bierski ochotną zawsze cerę bierze, Ale w jego udatnej omylisz się wierze, A jeśli w czym zaprawdę, szczerze mówię zgoła, W obligu swej przysięgi zapomnieli czoła. Przysięgają ojczyźnie, panu wiarę swoję, Jakoż ją dotrzymają? Łamiąc ją na dwoje. Oto teraz i w kole wszyscy przysięgali, Żeby od kandydata żadnego nie brali, A dotrzymaliż wiary Bogu i ojczyźnie? Nie wszyscy brali, drudzy choć i od trzech żyźnie, Bez wstydu, bez sumnienia;
Skrót tekstu: SatStesBar_II
Strona: 727
Tytuł:
Satyr steskniony z pustyni w jasne wychodzi pole
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1670
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1670
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Poeci polskiego baroku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jadwiga Sokołowska, Kazimiera Żukowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1965
mnie, pytając, co wiozę, choć widzisz.” 470. DO JEDNEGO, CO WZIĄŁ BIBLIOTEKĘ W POSAGU
Nie znał Adam do siebie swojej niedołęgi; Aż skoro Ewa one rozłożyła księgi, Gdzie sekreta natury na jabłku Bóg pisze, Poznają, ale późno, jacy z nich hołysze, Jak wielkie zaciągnęli na swój dom obligi, Gdy im przyszło sprawować ochędóżkę z figi. Tam straszny on wiecznego dekret trybunału, Że wszelkiemu rozsypać w proch się trzeba ciału, Że cokolwiek na ziemię z ziemie wyszło lotem, W ziemię zaś niecofnionym pójdzie kołowrotem. Kiedy dziś patrzę na cię, mój zacny Konstanty, Bierzesz z żoną w posagu srogie folianty, Acz
mnie, pytając, co wiozę, choć widzisz.” 470. DO JEDNEGO, CO WZIĄŁ BIBLIOTEKĘ W POSAGU
Nie znał Adam do siebie swojej niedołęgi; Aż skoro Ewa one rozłożyła księgi, Gdzie sekreta natury na jabłku Bóg pisze, Poznają, ale późno, jacy z nich hołysze, Jak wielkie zaciągnęli na swój dom obligi, Gdy im przyszło sprawować ochędóżkę z figi. Tam straszny on wiecznego dekret trybunału, Że wszelkiemu rozsypać w proch się trzeba ciału, Że cokolwiek na ziemię z ziemie wyszło lotem, W ziemię zaś niecofnionym pójdzie kołowrotem. Kiedy dziś patrzę na cię, mój zacny Konstanty, Bierzesz z żoną w posagu srogie folijanty, Acz
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 210
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
wiem, że już masz regestr barzo długi, W który takie, jakom ja, wpisujesz swe sługi, Co cię nic nie kosztują; owszem oni sami Drogo to cenią, że są twoimi sługami. Bije czołem, co żywo w progi twego domu, Jednak ja w życzliwości Wprzód nie dam nikomu I ten ci oblig na się daję niewątpliwy, Żem twoim niewolnikiem, pokim jedno żywy. Wziąłeś mi bowiem serce, panie mój kochany, Weźże mię i samego, okuj mię w kajdany Choć i w najokrutniejsze, każ wrzucić i w cienie, Byle to bliskie było od ciebie więzienie. Smaczniejsza mi ta będzie nad wszytkie
wiem, że już masz regestr barzo długi, W ktory takie, jakom ja, wpisujesz swe sługi, Co cię nic nie kosztują; owszem oni sami Drogo to cenią, że są twoimi sługami. Bije czołem, co żywo w progi twego domu, Jednak ja w życzliwości wprzod nie dam nikomu I ten ci oblig na się daję niewątpliwy, Żem twoim niewolnikiem, pokim jedno żywy. Wziąłeś mi bowiem serce, panie moj kochany, Weźże mię i samego, okuj mię w kajdany Choć i w najokrutniejsze, każ wrzucić i w cienie, Byle to blizkie było od ciebie więzienie. Smaczniejsza mi ta będzie nad wszytkie
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 373
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
serca i upodobania Przebierać jako w śliwkach.
Płodny to jest rodzaj, płodny, Z tyleż dla młodzieńców Jako dla panien wieńców; Musi to być bardzo głodny, Kto ślubował żyć w statku, Ja wiem, że też, choć na ostatku, Będę przecię swej godny.
Siła by to na płeć białą Mieć na nas oblig pewny Na służbę zawsze stałą; Póty ścierpię ogień rzewny, Póki pała wzajemnie, Ale jako poczną drwić ze mnie, Nie chcę tak i królewny.
Ten jednak godzien nagany, Który, gdy mu się wiedzie, Pragnie przecię odmiany; Ja, choć stoję jak na ledzie, Całuję swe kajdany I póki na mię łaskawa
serca i upodobania Przebierać jako w śliwkach.
Płodny to jest rodzaj, płodny, Z tyleż dla młodzieńców Jako dla panien wieńców; Musi to być bardzo głodny, Kto ślubował żyć w statku, Ja wiem, że też, choć na ostatku, Będę przecię swej godny.
Siła by to na płeć białą Mieć na nas oblig pewny Na służbę zawsze stałą; Póty ścierpię ogień rzewny, Póki pała wzajemnie, Ale jako poczną drwić ze mnie, Nie chcę tak i królewny.
Ten jednak godzien nagany, Który, gdy mu się wiedzie, Pragnie przecię odmiany; Ja, choć stoję jak na ledzie, Całuję swe kajdany I póki na mię łaskawa
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 292
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
niepoślakowanej nigdy wniczym Cnoty mojej obronę, na ukazanie wielkiej krzywdy i opressiej mojej na dowiedzienie obalonej zemną oraz wolności Rzeczypospolitej zdeptanego Stanu Szlacheckiego, zniesionej największej jego prerogatywy, głosu wolnego, ten to Manifest podaję. Doczyichkolwiek rąk przyjdzie, prosząc, aby temu wszytkiemu co piszę, wiara była dana. Biorę na się ten oblig,co piszę jawnie dowieść zawsze i wszędzie. Bo jakom cnotą, prawdą, i szczerą ochotą służył Ojczyźnie, tak tąż podaję to wszystko. Fałsz i Zmysł odsyłam tam, gdzie gdniazdo jego zwyczajne. Autenticznie dowodzić wszytkich tych rzeczy, które tu induków ane są, gotów autor. ROZDZIAŁ II. Starożytne Domu
niepoślákowáney nigdy wniczym Cnoty moiey obronę, ná vkazánie wielkiey krzywdy y oppressiey moiey ná dowiedźienie obáloney zemną oraz wolnośći Rzeczypospolitey zdeptánego Stanu Szlácheckiego, znieśioney naywiększey iego prerogátywy, głosu wolnego, ten to Manifest podáię. Doczyichkolwiek rąk przyidźie, prosząc, áby temu wszytkiemu co piszę, wiárá była dána. Biorę ná się ten oblig,co piszę iáwnie dowieść záwsze y wszędźie. Bo iákom cnotą, prawdą, y szczerą ochotą służył Oyczyznie, ták tąż podáię to wszystko. Fałsz y Zmysł odsyłam tám, gdźie gdniazdo iego zwyczáyne. Autenticznie dowodźić wszytkich tych rzeczy, ktore tu indukow ane są, gotow author. ROZDZIAŁ II. Stárożytne Domu
Skrót tekstu: LubJMan
Strona: 4
Tytuł:
Jawnej niewinności manifest
Autor:
Jerzy Sebastian Lubomirski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1666
Data wydania (nie wcześniej niż):
1666
Data wydania (nie później niż):
1666
co zatym następuje. Bo Poddanym niechcieć od Pana Posłów, Szlachcie Komisarzów od Rzeczyposp: przyjąć, Żołnierzom z Hetmanem widzieć się niechcieć? cóż za nadzieja dalej, kiedy od Rzeczyposp: wszytkie zażyte i wypełnione, od Wm. M. M. Panów tym postępkiem wszystkie wzgardzone media. Mnieć nie prawo, ani oblig Urzędu mego (bo mię ten nie Komisarzem, ale Intermedium między Komisią a Wojskiem mieć chcę) przywiódł mię do tego, żem się tej do Wm. M. M. Panów podjął drogi. Weneratia Majestatu Pańskiego tak ordynującego kazała, przychylność zwykła i życzliwość ku Wojsku, a najwięcej miłość ku tej Ojczyźnie, którą
co zátym nástępuie. Bo Poddánym niechcieć od Páná Posłow, Szláchćie Commissarzow od Rzeczyposp: przyiąć, Zołnierzom z Hetmánem widźieć się niechćieć? coż zá nádźieiá dáley, kiedy od Rzeczyposp: wszytkie záżyte y wypełnione, od Wm. M. M. Pánow tym postępkiem wszystkie wzgárdzone media. Mnieć nie práwo, áni oblig Vrzędu mego (bo mię ten nie Commissarzem, ále Intermedium między Commissią á Woyskiem mieć chcę) przywiodł mię do tego, żem się tey do Wm. M. M. Pánow podiął drogi. Veneratia Májestatu Páńskiego ták ordinuiącego kazáłá, przychylność zwykłá y życzliwość ku Woysku, á naywięcey miłość ku tey Oyczyznie, ktorą
Skrót tekstu: LubJMan
Strona: 92
Tytuł:
Jawnej niewinności manifest
Autor:
Jerzy Sebastian Lubomirski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1666
Data wydania (nie wcześniej niż):
1666
Data wydania (nie później niż):
1666
, jemu swoję pollicendo intentionem, włożyła mu pierścień swój na palec statui tej. Gdy wyszła z kościoła, znowu jej poczęło być żal tego pierścienia, wróciła się nazad, chcąc znowu odebrać, gdy poczyna zdejmować, statua palec skrzywiła i zdjąć sobie nie dała. Owa, widząc ten cud, przestraszona, dość uczyniła pierwszemu obligowi swemu i więcej się do zbrodni swoich nigdy nie wracała.
Kościołek barzo niewielki i niebogaty, także i klasztor, jeno że na wesołym barzo miejscu.
Skąd jadąc, mimo miasto nazywające się Buran jechaliśmy. Toż miasto, także na morzu, spectat do Wenecji, jest tak wielkie jako Muran. Od Muranu jeno
, jemu swoję pollicendo intentionem, włożyła mu pierścień swój na palec statui tej. Gdy wyszła z kościoła, znowu jej poczęło być żal tego pierścienia, wróciła się nazad, chcąc znowu odebrać, gdy poczyna zdejmować, statua palec skrzywiła i zdjąć sobie nie dała. Owa, widząc ten cud, przestraszona, dość uczyniła pierwszemu obligowi swemu i więcej się do zbrodni swoich nigdy nie wracała.
Kościołek barzo niewielki i niebogaty, także i klasztor, jeno że na wesołym barzo miejscu.
Skąd jadąc, mimo miasto nazywające się Buran jechaliśmy. Toż miasto, także na morzu, spectat do Wenecjej, jest tak wielkie jako Muran. Od Muranu jeno
Skrót tekstu: BillTDiar
Strona: 168
Tytuł:
Diariusz peregrynacji po Europie
Autor:
Teodor Billewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
opisy podróży, pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1677 a 1678
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1678
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Marek Kunicki-Goldfinger
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Biblioteka Narodowa
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
2004
, i nędzę wytrwali, Zdrowia, Fantów, i chudób wszytkich postradali, Nie mając czym ostatnich nawet dusz zachować, Jeszczebym się nakoniec mieli okupować? A niźmy obietnice żadne się wdawali, Oprócz Hana Królewską łaską upewniali, Gdyby był z-Kozakami poprzestał tej ligi. Czego że nie uczynił, żadne nas obligi Ani słowa nie wiążą. Ale że inaczy, (Gdyż Zwyciężca i dawa i prawa tłumaczy) Być nie mogło, przyszło ten na Rzeczpospolitą Złożyć ciężar. A oni żeby tak zawiłą Potrzebę uspokoić, i odejść z-tąd pręcy, Zakład dadzą przynamniej. Acz było ich więcej, Ale pierwszy Potocki, jako Codrus drugi Do tej
, i nędzę wytrwáli, Zdrowia, Fantow, i chudob wszytkich postradali, Nie maiąc czym ostatnich nawet dusz záchować, Ieszczebym się nakoniec mieli okupować? A niźmy obietnice zadne się wdawáli, Oprocz Hana Krolewską łaską upewniali, Gdyby był z-Kozakámi poprzestał tey ligi. Czego że nie uczynił, żadne nas obligi Ani słowá nie wiążą. Ale że inaczy, (Gdyż Zwyciężca i dawa i prawa tłumaczy) Bydź nie mogło, przyszło ten na Rzeczpospolitą Złożyć ćiężar. A oni żeby tak záwiłą Potrzebę uspokoić, i odeyść z-tąd pręcy, Zakład dadzą przynamniey. Acz było ich więcy, Ale pierwszy Potocki, iako Codrus drugi Do tey
Skrót tekstu: TwarSWoj
Strona: 96
Tytuł:
Wojna domowa z Kozaki i z Tatary
Autor:
Samuel Twardowski
Drukarnia:
Collegium Calissiensis Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Kalisz
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1681
Data wydania (nie wcześniej niż):
1681
Data wydania (nie później niż):
1681
: Oblężeniem dwojakim i dobyciem Landawii Fortecy Francuskiej Światu inclaruit. Po szczęśliwej Jego okazji w Brabancyj, Miast 13 już po Ojcu Cesarzem ukoronowanemu, padło in adorationem, a czternasty Mediolan. Potym in medio Victoriarum et Vitae lata mając CHRYSTUSOWE w Roku 6 panowania, osypany nie raz kulami a żyjący, od ospy choroby, śmiertelności oblig wykonał w Wiedniu A. D. 1711, Na Pógrzebie jego nad Urną i Famą była inskrypcja: A Fovea ad gloriam, Miał pro Symbolo Miecz z okiem o Imperium Rzymsko-Niemieckim: Series Cesarzów
na końcu, czyli Berło Oliwną gałązką obwinione z inskrypcją: Amore et timore.
49 KAROL VI. Leopolda I,
: Oblężeniem dwoiakim y dobyciem Landawii Fortecy Fráncuskiey Swiatu inclaruit. Po szczęśliwey Iego okazyi w Brábancyi, Miast 13 iuż po Oycu Cesarzem ukoronowanemu, padło in adorationem, á czternasty Medyolan. Potym in medio Victoriarum et Vitae lata maiąc CHRYSTUSOWE w Roku 6 panowania, osypany nie raz kulami a żyiący, od ospy choroby, śmiertelności oblig wykonał w Wiedniu A. D. 1711, Na Pógrzebie iego nad Urną y Fámą była inskrypcya: A Fovea ad gloriam, Miał pro Symbolo Miecz z okiem o Imperium Rzymsko-Niemieckim: Series Cesarzow
na końcu, czyli Berło Oliwną gałązką obwinione z inskrypcyą: Amore et timore.
49 KAROL VI. Leopolda I,
Skrót tekstu: ChmielAteny_I
Strona: 526
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 1
Autor:
Benedykt Chmielowski
Drukarnia:
J.K.M. Collegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1755
Data wydania (nie wcześniej niż):
1755
Data wydania (nie później niż):
1755
związany, a między niemi Topór utkwiony; które Signum przed Królami Rzymskiemi, a potym Konsulami nosili Lictores albo Kaci: O- Insygnia Rrolów, i niektóre Ścienda.
Oczym czytaj tu in Opere meo pod Cesarzami Rzymskiemi.
Piąte Insigne opisuie Iustinus HASTAM, alias Kopią albo Włócznią, którą Królom za Koronę i Berło dawano, oblig na nich niby tacitè wkładając, na Wojnie sudare, non sedere na Tronie.
Szóste Insigne PURPURA, Szkarłat, samym Królom, i Wice Królom właściwy strój, dezygnujący Majestat i moc na życie ludzkie. Inni tego koloru zażywać nie powinni.
Siódme TRABEA Signum, i to była Szata na spodzie pod Purpurą spinana.
Ośme
związany, a między niemi Topor utkwiony; ktore Signum przed Krolami Rzymskiemi, á potym Konsulámi nosili Lictores albo Kaci: O- Insignia Rrolow, y niektore Scienda.
Oczym czytay tu in Opere meo pod Cesarzami Rzymskiemi.
Piąte Insigne opisuie Iustinus HASTAM, alias Kopią albo Włocznią, ktorą Krolom za Koronę y Berło dawano, oblig na nich niby tacitè wkładaiąc, na Woynie sudare, non sedere na Tronie.
Szoste Insigne PURPURA, Szkarłat, samym Królom, y Wice Krolom właściwy stroy, dezygnuiący Maiestat y moc na życie ludzkie. Inni tego koloru zażywać nie powinni.
Siodme TRABEA Signum, y to była Szata na spodzie pod Purpurą spinana.
Osme
Skrót tekstu: ChmielAteny_I
Strona: 537
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 1
Autor:
Benedykt Chmielowski
Drukarnia:
J.K.M. Collegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1755
Data wydania (nie wcześniej niż):
1755
Data wydania (nie później niż):
1755