przewoźną rywułę z Raguzy I tę, którą się rady moje Muzy W znój zakrapiały, muszkatelę z Seny, Między trunkami pierwszej u mnie ceny; Znasz i tę drugą, która Niemca swojem
Dla trzech „jest, jest, jest” zalała napojem; Wiesz dobrze, co są smaczne trebijany, Akwapendenty, cierpkie monpolcjany, Oblizujesz się na słodsze patoki Niż lipiec i na zielonawe soki Florenckiej sławnej werdei, lecz z chęcią Przyjm ślinkę za rzecz i ciesz się pamięcią. Piłeś łagodne wina od Kremony, I z gron bagnajskich, i roncyglijony, I co przodkuje na parmeńskim stole Tłoczone blisko cudnej Kaprarole; Pomnisz i alban, godzien swego rymu,
przewoźną rywułę z Raguzy I tę, którą się rady moje Muzy W znój zakrapiały, muszkatelę z Seny, Między trunkami pierwszej u mnie ceny; Znasz i tę drugą, która Niemca swojem
Dla trzech „jest, jest, jest” zalała napojem; Wiesz dobrze, co są smaczne trebijany, Akwapendenty, cierpkie monpolcjany, Oblizujesz się na słodsze patoki Niż lipiec i na zielonawe soki Florenckiej sławnej werdei, lecz z chęcią Przyjm ślinkę za rzecz i ciesz się pamięcią. Piłeś łagodne wina od Kremony, I z gron bagnajskich, i roncyglijony, I co przodkuje na parmeńskim stole Tłoczone blisko cudnej Kaprarole; Pomnisz i alban, godzien swego rymu,
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 53
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
: Na wszytkim milej niż na niewoli swojej przestanę.
Wojciech: Gińże z lichem, błaźnie, kiedyć się podoba.
Ba, już ci czołem bije, po ziemi się tara, na komplementa wy wnętrza, nogi całuje i liże, z trzewika brud żłopie, na wągiel się pali, sztafiruje, umizga i oblizuje, z godzinami w zawody jak zagorzały kot lata, pod zorze się pławi, w nocy nie sypia, ustawicznie wzdycha, nudzi, melancholizuje i od siebie, jakby konał, odchodzi. Już na upominki ojca kradnie, na fortunę sekretnie zaciąga, trębaczów, muzyki, moczywąsów, darmostojów okrywa, chłopców na kozaki, na
: Na wszytkim milej niż na niewoli swojej przestanę.
Wojciech: Gińże z lichem, błaźnie, kiedyć się podoba.
Ba, już ci czołem bije, po ziemi się tara, na komplementa wy wnętrza, nogi całuje i liże, z trzewika brud żłopie, na wągiel się pali, sztafiruje, umizga i oblizuje, z godzinami w zawody jak zagorzały kot lata, pod zorze się pławi, w nocy nie sypia, ustawicznie wzdycha, nudzi, melancholizuje i od siebie, jakby konał, odchodzi. Już na upominki ojca kradnie, na fortunę sekretnie zaciąga, trębaczów, muzyki, moczywąsów, darmostojów okrywa, chłopców na kozaki, na
Skrót tekstu: MałpaCzłow
Strona: 255
Tytuł:
Małpa Człowiek
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry, traktaty
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1715
Data wydania (nie wcześniej niż):
1715
Data wydania (nie później niż):
1715
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Archiwum Literackie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Paulina Buchwaldówna
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wroclaw
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1962
wino, nie piją go, tylko jedzą, za potrawy, grona owe jakoś gotując przy ogniu. Obywatele zdrowi, mocni, odważni, na koniu z kopią wiele dokazujący, lubieżni, czarownicy, złości pełni, po wielu mają niewolników Chrześcijan, a Żydów handlujących. Jedzą siedząc na ziemi, bez nożów, palce oblizując, albo o głowy niewolników obcierając.
Stolica MAROCCO, albo Marochium stoi nad rzeką Tensif wysokim i grubym murem opasana, ale bardzo nadrujnowana. Ma Akademię, w której uczą Poetyki, Matematyki, Prawa po Arabsku. Wiele tu jest kuglarzów. Pałac dawnych Królów ma 24. bram. Ta sama Barbaria ma w sobie ALGIER
wino, nie piią go, tylko iedzą, za potrawy, grona owe iákoś gotuiąc przy ogniu. Obywatele zdrowi, mocni, odważni, na koniu z kopią wiele dokazuiący, lubieżni, czarownicy, złości pełni, po wielu maią niewolnikow Chrześcian, a Zydow handluiących. Iedzą siedząc na ziemi, bez nożow, palce oblizuiąc, albo o głowy niewolnikow obcieraiąc.
Stolica MAROCCO, albo Marochium stoi nad rzeką Tensiff wysokim y grubym murem opasána, ale bardzo nadruynowana. Ma Akademię, w ktorey uczą Poetyki, Matematyki, Prawa po Arabsku. Wiele tu iest kuglarzow. Pałac dawnych Krolow ma 24. bram. Ta sama Barbaria ma w sobie ALGIER
Skrót tekstu: ChmielAteny_IV
Strona: 547
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 4
Autor:
Benedykt Chmielowski
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1756
Data wydania (nie wcześniej niż):
1756
Data wydania (nie później niż):
1756
sunt nobis agédi capienda primordia. Nil exordire non inuocato prius numine. Oko Pańskie tuczy konia. Oculus Domini saginat equum. O przygodzie myśl na swobodzie. Opuszczeni od ludzi/ są w opiece u Boga. Vbi definit consilium humanu, ibi incipit auxilium Diuinu. Oglądaj się na zadanie koła. Quod sequitur specta. Ofejdawszy oblizuje. Od złego dłużnika/ i plewami bierz. Terent. Maro. Cic. Prouerbiorum Polonicorum L. Viues. August. Kato. 20
Opończa ode dźdża. O wilku mówią/ a wilk przede drzwiami. Lupus in fabula. Od rzemyka do kozika/ od kozika do konika/ a potym na szubienicę. Od stworzenia
sunt nobis agédi capienda primordia. Nil exordire non inuocato prius numine. Oko Páńskie tucży koniá. Oculus Domini saginat equum. O przygodźie myśl ná swobodźie. Opuszcżeni od ludźi/ są w opiece v Bogá. Vbi definit consilium humanu, ibi incipit auxilium Diuinu. Ogląday się ná zádanie kołá. Quod sequitur specta. Ofeydawszy oblizuie. Od złego dłużniká/ y plewámi bierz. Terent. Maro. Cic. Prouerbiorum Polonicorum L. Viues. August. Cato. 20
Opońcżá ode dźdźá. O wilku mowią/ á wilk przede drzwiámi. Lupus in fabula. Od rzemyká do koźiká/ od koźiká do koniká/ á potym ná szubienicę. Od stworzenia
Skrót tekstu: RysProv
Strona: G2v
Tytuł:
Proverbium polonicorum
Autor:
Salomon Rysiński
Drukarnia:
Piotr Blastus Kmita
Miejsce wydania:
Lubcz
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
przysłowia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1618
Data wydania (nie wcześniej niż):
1618
Data wydania (nie później niż):
1618
tych pakt nie zrucą, o swoim się królu Z wojskami dowiedziawszy w pobliższym Podolu? Zwłaszcza gdy długo na dzień u swoich się bawi, Niesłychanego strachu poganów nabawi. Jedni go wyglądają, a drudzy pokotem Żorawińskiego w koło obiegli z namiotem, Jako psi, kiedy w jatce rzeźnika więc czują, Na zapach tylko mięsa pyski oblizują. Lecz i Sobieski, skoro o wszytkim się zniesie Z swoimi, prawie Turkom przyjedzie na czasie. CZĘŚĆ DZIESIĄTA
Którego jąwszy z pola ostępem prowadzą, Sami konia trzymają, sami z konia zsadzą. Wszyscy mu w oczy patrzą, a z jego postaci Ten nabędzie nadzieje, drugi ją utraci. Aleć też już i
tych pakt nie zrucą, o swoim się królu Z wojskami dowiedziawszy w pobliższym Podolu? Zwłaszcza gdy długo na dzień u swoich się bawi, Niesłychanego strachu poganów nabawi. Jedni go wyglądają, a drudzy pokotem Żorawińskiego w koło obiegli z namiotem, Jako psi, kiedy w jatce rzeźnika więc czują, Na zapach tylko mięsa pyski oblizują. Lecz i Sobieski, skoro o wszytkim się zniesie Z swoimi, prawie Turkom przyjedzie na czasie. CZĘŚĆ DZIESIĄTA
Którego jąwszy z pola ostępem prowadzą, Sami konia trzymają, sami z konia zsadzą. Wszyscy mu w oczy patrzą, a z jego postaci Ten nabędzie nadzieje, drugi ją utraci. Aleć też już i
Skrót tekstu: PotWoj1924
Strona: 318
Tytuł:
Transakcja Wojny Chocimskiej
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
wojskowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1670
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1670
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1924
mniej oczom czapki zawadzają/ Czemuż to naszy w czapkach w kościele siadają?
Kamienica pod wszytkiemi Cnotami. Pod wszytkiemi Cnotami to jest budowanie/ Ze tu żadnej niecnocie nie ma być mieszkanie.
Koń i żona. Chceszli się Dworzaninie żenić/ kon kupować Nóg nabarziej masz patrzać/ a lata rachować.
Liżyobrazek. Oblizujesz dziewczynę chocia nie ma zmazek/ A że to obraz Boży tyś liżyobrazek.
Loszko. Czy że tam miłość zgodna/ albo wojna strojna/ Czyli mąż był spokojny/ żona niespokojna/ ⟨…..⟩oś na łóżku pisał: Tu Pokoj/ tu Wojna. Laska Panieńska. Prawie z owego jedna dworowała prawa
mniey oczom czapki záwadzáią/ Czemuż to naszy w czapkách w kośćiele śiadáią?
Kámienicá pod wszytkiemi Cnotámi. Pod wszytkiemi Cnotámi to iest budowánie/ Ze tu żadney niecnoćie nie ma bydź mieszkánie.
Koń y żoná. Chceszli śię Dworzáninie żenić/ kon kupować Nog nabárźiey masz pátrzáć/ á látá ráchować.
Lyżyobrazek. Oblizuiesz dźiewczynę choćia nie ma zmázek/ A że to obraz Boży tyś liżyobrazek.
Loszko. Czy że tám miłość zgodna/ álbo woyná stroyna/ Czyli mąż był spokoyny/ żoná niespokoyna/ ⟨…..⟩oś ná łożku pisał: Tu Pokoy/ tu Woyná. Láska Panieńska. Práwie z owego iedna dworowáłá práwa
Skrót tekstu: JagDworz
Strona: Biiiv
Tytuł:
Dworzanki
Autor:
Serafin Jagodyński
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1621
Data wydania (nie wcześniej niż):
1621
Data wydania (nie później niż):
1621
twą dobrze nadziany. Tyś jeszcze niesyt ludzi/ godność to nagany? Tych by ganić/ co ludzkiej niegodni miłości/ Ty/ jezierski/ słyń pełnym jeziorem ludzkości.
Miłość odmienna Złe Matki jakom doznał/ sąjak owe suki/ Których co dzień widamy/ a psie prawie sztuki. Póki szczeniątka małe/ to ich oblizują/ Że nad nimi schnąć same ani odstępują. Owszem/ ktoby je ruszyć chciał/ odkąsywają/ Skoro dorostą/ to zaś i same kąsają.
Miłość szkodliwa. Miłość trosk nabawiła Kochanowski śpiewa/ Nasz Jędrzej krost z miłości więcej/ niż trosk miewa. I pisze tak do Dworu. Bracie/ hamuj żądze/ Bo
twą dobrze nádźiány. Tyś ieszcze niesyt ludźi/ godność to nágány? Tych by gánić/ co ludzkiey niegodni miłośći/ Ty/ iezierski/ słyń pełnym ieziorem ludzkośći.
Miłość odmienna Złe Mátki iákom doznał/ sąiák owe suki/ Ktorych co dźień widamy/ á pśie prawie sztuki. Poki szczeniątká máłe/ to ich oblizuią/ Że nad nimi schnąć same ani odstępuią. Owszem/ ktoby ie ruszyć chćiał/ odkąsywáią/ Skoro dorostą/ to záś y same kąsáią.
Miłość szkodliwa. Miłość trosk nábáwiła Kochánowski śpiewa/ Nász Iędrzey krost z miłośći więcey/ niż trosk miewa. Y pisze ták do Dworu. Bráćie/ hámuy żądze/ Bo
Skrót tekstu: JagDworz
Strona: C
Tytuł:
Dworzanki
Autor:
Serafin Jagodyński
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1621
Data wydania (nie wcześniej niż):
1621
Data wydania (nie później niż):
1621
pasterzmi swymi poszło w rozproszenie. Rad wilk, że mu się nadał raz takowy, Dzieli i ze psem nieszczęsne óbłowy. A czarne owce na stronie patrzają, Rady, że białych wilk ze psem szarpają.' To onemu psu, swojemu stróżowi, Czołem ku ziemi biją i wilkowi. A wilk się tylko z paszej oblizuje, Patrzy na czarne, a zęby gotuje. Ale syt wtenczas, poszedł w głąb ku białym Z onym to miłym pobratynem śmiałym. Postrzegli stróże, co się zaś zebrali W gromadkę byli, żeby odpór dali. Ale nie równia tej wielkości było Ich zgromadzenie, przeto ustąpiło. Już tak wilk chodzi syt między owcami,
pasterzmi swymi poszło w rozproszenie. Rad wilk, że mu się nadał raz takowy, Dzieli i ze psem nieszczęsne óbłowy. A czarne owce na stronie patrzają, Rady, że białych wilk ze psem szarpają.' To onemu psu, swojemu stróżowi, Czołem ku ziemi biją i wilkowi. A wilk się tylko z pasżej oblizuje, Patrzy na czarne, a zęby gotuje. Ale syt wtenczas, poszedł w głąb ku białym Z onym to miłym pobratynem śmiałym. Postrzegli stróże, co się zaś zebrali W gromadkę byli, żeby odpór dali. Ale nie równia tej wielkości było Ich zgromadzenie, przeto ustąpiło. Już tak wilk chodzi syt między owcami,
Skrót tekstu: BiałJBratBar_I
Strona: 585
Tytuł:
Brat Tatar albo liga wilcza ze psem na gospodarza do czasów terażniejszych stosująca
Autor:
Jan Białobłocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
przypowieści, specula (zwierciadła)
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1652
Data wydania (nie wcześniej niż):
1652
Data wydania (nie później niż):
1652
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Poeci polskiego baroku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jadwiga Sokołowska, Kazimiera Żukowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1965