i stary włóczy: Wielka ryba przebije, mała go przeoczy. 431. NA TOŻ TRZECI RAZ
Wjeżdżam w las, aż dziad z łasa. Pytam go: „Daleko Do wsi? będęli dziś w niej?” „Jeśli — rzecze — lekko Pojedziecie, będziecie, i w czas; jeśliże się Kwapicie, obnocować przyjdzie wam na lesie.” Frant to jakiś; dobywszy, nie daję mu grosza. „Pilnuj koni, stangrecie, pachołcy łogosza.” Jadę, skaczą od ziemie na pół łokcia koła Po korzeniach, kamieniach; co raz koniom czoła Przecierać każę, kiedy na dębowy korzeń Padszy, łomie żelazny u karety sworzeń.
i stary włóczy: Wielka ryba przebije, mała go przeoczy. 431. NA TOŻ TRZECI RAZ
Wjeżdżam w las, aż dziad z łasa. Pytam go: „Daleko Do wsi? będęli dziś w niej?” „Jeśli — rzecze — lekko Pojedziecie, będziecie, i w czas; jeśliże się Kwapicie, obnocować przyjdzie wam na lesie.” Frant to jakiś; dobywszy, nie daję mu grosza. „Pilnuj koni, stangrecie, pachołcy łogosza.” Jadę, skaczą od ziemie na pół łokcia koła Po korzeniach, kamieniach; co raz koniom czoła Przecierać każę, kiedy na dębowy korzeń Padszy, łomie żelazny u karety sworzeń.
Skrót tekstu: PotMorKuk_III
Strona: 257
Tytuł:
Moralia
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1688
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
uboga. Mąż dobry w karacenę twardą grzbiet swój stroi, Ale niewieściuchowi nie wiem co po zbroi? Nie w płaszczu nabożeństwo należy ubogim, Chodź chocia i w hatłasie, a szczerze idź z Bogiem.
„Krótko mówiąc, kilka dni byliśmy z sobą. Przyszło nam potem pod jednym zamkiem dla omieszkania się w drodze obnocować. On złodziej bez pomocy nalewkę, którą dla ochędoztwa z sobą towarzysz jeden nosił, ukradł i precz odszedł, i od obliczności kompanijej naszej zginął. Szedł potem do jednego domu, gdzie jako na nas zwykli byli czynić i nam wzgląd mieli, barzo szanowali, i tam skrzyneczkę białogłowską ukradłszy, skoro dzień poszedł. Nas
uboga. Mąż dobry w karacenę twardą grzbiet swój stroi, Ale niewieściuchowi nie wiem co po zbroi? Nie w płaszczu nabożeństwo należy ubogim, Chodź chocia i w hatłasie, a szczerze idź z Bogiem.
„Krótko mówiąc, kilka dni byliśmy z sobą. Przyszło nam potém pod jednym zamkiem dla omieszkania się w drodze obnocować. On złodziej bez pomocy nalewkę, którą dla ochędoztwa z sobą towarzysz jeden nosił, ukradł i precz odszedł, i od obliczności kompaniej naszéj zginął. Szedł potém do jednego domu, gdzie jako na nas zwykli byli czynić i nam wzgląd mieli, barzo szanowali, i tam skrzyneczkę białogłowską ukradłszy, skoro dzień poszedł. Nas
Skrót tekstu: SaadiOtwSGul
Strona: 81
Tytuł:
Giulistan to jest ogród różany
Autor:
Saadi
Tłumacz:
Samuel Otwinowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
przypowieści, specula (zwierciadła)
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1610 a 1625
Data wydania (nie wcześniej niż):
1610
Data wydania (nie później niż):
1625
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
I. Janicki
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Świdzińscy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1879