satysfakcji odebrali na to replikę: to go zwinąć, a będą na ich miejsce wojska saskie. Ta tedy tak jawna bez ogródki ode dworu odebrana deklaracja, jako nie ma perstringere hetmanów, bo gdyby wojska polskie nie były, toć by już tym samym upaść musiała hetmanom powaga. Izali ta finfa niemieckiej wzgardy nie ma obudzić z letargu hetmanów, ponieważ to jest, że to i na złe i jawne całej Rzpltej, i samychże wodzów zguba. W czym jeżeli się postrzegą hetmani, nie w smak będzie dworowi, że nasadzonych uchybią sideł. Przez co oporem Niemcom rzeczy poszłyby, a tym bardzi że tym dłużej bawi się im.
satysfakcyi odebrali na to replikę: to go zwinąć, a będą na ich miejsce wojska saskie. Ta tedy tak jawna bez ogródki ode dworu odebrana deklaracyja, jako nie ma perstringere hetmanów, bo gdyby wojska polskie nie były, toć by już tym samym upaść musiała hetmanom powaga. Izali ta finfa niemieckiej wzgardy nie ma obudzić z letargu hetmanów, ponieważ to jest, że to i na złe i jawne całej Rzpltej, i samychże wodzów zguba. W czym jeżeli się postrzegą hetmani, nie w smak będzie dworowi, że nasadzonych uchybią sideł. Przez co oporem Niemcom rzeczy poszłyby, a tym bardzi że tym dłużej bawi się jm.
Skrót tekstu: ZgubWolRzecz
Strona: 204
Tytuł:
Przestroga generalna stanów Rzpltej…
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1713 a 1714
Data wydania (nie wcześniej niż):
1713
Data wydania (nie później niż):
1714
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Rzeczpospolita w dobie upadku 1700-1740. Wybór źródeł
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Józef Gierowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1955
nasz ksiądz pleban siłę; Trzeba by przy ambonie malować kobyłę. Milczy ta, lecz przykładem swoim chce w nas wlepić: Ile trzeba naturze — tyle jeść, tyle pić. Tedy bydło (cóż nas to na sądnym dniu czeka!) Z obżarstwa i z opilstwa będzie sądzić człeka. 19 (P). PIJANY
Obudzę się, jeszcze świt nieba nie zabielił; Nie wiem, jeślim na jawie, czy mnie sen omelił: W sukni i w botach leżę, wszytek jako w wodzie, Pełno bigosu w wąsach, pełno kleju w brodzie. I pochwy, i kieszenie próżne, łeb w barłogu: „Chłopcze, kędyżem ja
nasz ksiądz pleban siłę; Trzeba by przy ambonie malować kobyłę. Milczy ta, lecz przykładem swoim chce w nas wlepić: Ile trzeba naturze — tyle jeść, tyle pić. Tedy bydło (cóż nas to na sądnym dniu czeka!) Z obżarstwa i z opilstwa będzie sądzić człeka. 19 (P). PIJANY
Obudzę się, jeszcze świt nieba nie zabielił; Nie wiem, jeślim na jawie, czy mnie sen omelił: W sukni i w botach leżę, wszytek jako w wodzie, Pełno bigosu w wąsach, pełno kliju w brodzie. I pochwy, i kieszenie próżne, łeb w barłogu: „Chłopcze, kędyżem ja
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 19
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
spadnie, We dnie i w nocy dybie, że go z nich okradnie. Strzeże ten, nie dosypią, czasem nie dojada, Im się bardziej ów złodziej na jego skarb skrada, Że go sobie w ostatku śpiąc pod łokieć kładzie. Jako wszędy, tak i tu złodziej mu na zdradzie: Ciągnie, ów się obudzi; złodziej krokiem sporem W nogi, a ów pieniądze ciśnie za nim z worem: „Aże cię kat zawiąże z twoim depozytem! Ani ja spać, ani jeść mogę z apetytem. Przynamniej pokój kupię po takim niewczesie.” A ten: „Bóg zapłać — wziąwszy wór — Dyjogenesie! Śpi bezpiecznie, każeszli oganiać
spadnie, We dnie i w nocy dybie, że go z nich okradnie. Strzeże ten, nie dosypią, czasem nie dojada, Im się bardziej ów złodziej na jego skarb skrada, Że go sobie w ostatku śpiąc pod łokieć kładzie. Jako wszędy, tak i tu złodziej mu na zdradzie: Ciągnie, ów się obudzi; złodziej krokiem sporem W nogi, a ów pieniądze ciśnie za nim z worem: „Aże cię kat zawiąże z twoim depozytem! Ani ja spać, ani jeść mogę z apetytem. Przynamniej pokój kupię po takim niewczesie.” A ten: „Bóg zapłać — wziąwszy wór — Dyjogenesie! Śpi bezpiecznie, każeszli oganiać
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 49
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
że stemplów w Polsce nie masz do pieniędzy. Są i, niż w Niemczech, kują daleko je prędzej; Co większa, że nijakiej nie mieszają spiże: Wyjąwszy z formy, księża kładą na nie krzyże. Tak się cicho z pannami sprawują młodzieńcy, Że i tysiąc spać może ludzi w jednej mieńcy, Nikogo nie obudzą, by najczujniej sypiał, Prócz, jeśli źle złożony warsztat będzie skrzypiał. Pieniążek po Babeckim, Szeling w cenie trzeci, Toż Pogroszowski, ale i Trzeciak nie szpeci; Szostakowski za nimi, cztery ich w pół grzywny.
Wszytkie jednaki, wszytkie stempel mają dziwny; Bo wyszedszy raz z trzosa, gdzie się wszytkie mnożą
że stemplów w Polszczę nie masz do pieniędzy. Są i, niż w Niemcech, kują daleko je prędzej; Co większa, że nijakiej nie mieszają spiże: Wyjąwszy z formy, księża kładą na nie krzyże. Tak się cicho z pannami sprawują młodzieńcy, Że i tysiąc spać może ludzi w jednej mieńcy, Nikogo nie obudzą, by najczujniej sypiał, Prócz, jeśli źle złożony warsztat będzie skrzypiał. Pieniążek po Babeckim, Szeling w cenie trzeci, Toż Pogroszowski, ale i Trzeciak nie szpeci; Szostakowski za nimi, cztery ich w pół grzywny.
Wszytkie jednaki, wszytkie stempel mają dziwny; Bo wyszedszy raz z trzosa, gdzie się wszytkie mnożą
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 54
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
. Aż gospodarz: „Nie dziwujcie, panie; Trzydzieści lat dochodzi, jako za swe winy Cierpię, a Waszmość jednej nie możesz godziny?” Owa w śmiech, cisnąwszy kij, co biła kucharki,
Potem szła spać, wypiwszy gorzałki trzy czarki. A ja też, tak niewdzięczną zbrzydziwszy gościnę, Nim się owa obudzi, w swoję drogę kinę. 311 (D). SŁOŃCE I ZIEMIA CO SOBIE SĄ W KAŻDEJ ĆWIERCI ROKU
Na wiosnę ziemia panną, a słońce młodzieńcem, Zielonych ją kolorów koronując wieńcem; Lecie się już pojęli: to mężem, ta żoną, Bo inszą wzięła barwę, złożywszy zieloną. W jesieni słońce ojcem,
. Aż gospodarz: „Nie dziwujcie, panie; Trzydzieści lat dochodzi, jako za swe winy Cierpię, a Waszmość jednej nie możesz godziny?” Owa w śmiech, cisnąwszy kij, co biła kucharki,
Potem szła spać, wypiwszy gorzałki trzy czarki. A ja też, tak niewdzięczną zbrzydziwszy gościnę, Nim się owa obudzi, w swoję drogę kinę. 311 (D). SŁOŃCE I ZIEMIA CO SOBIE SĄ W KAŻDEJ ĆWIERCI ROKU
Na wiosnę ziemia panną, a słońce młodzieńcem, Zielonych ją kolorów koronując wieńcem; Lecie się już pojęli: to mężem, ta żoną, Bo inszą wzięła barwę, złożywszy zieloną. W jesieni słońce ojcem,
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 134
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
po łacinie zową? Lecz wszytko uważywszy, niech się nikt nie dziwi: I drewno, i żelazo, często się gnąc, skrzywi. 347 (N). WIELKANOC MAZOWIECKA
Rok minął, z warszawskiego sejmu jadąc, prawie, Przyszło mi być na święta wielkonocne w Mławie. Tam, skoro mnie na jutrznią rany dzwon obudzi, Z ciężką biedą się cisnę w pełen kościół ludzi. Czy im to z dewocyjej, czy idzie z natury, Nie ma świat nabożniejszych, myślę, nad Mazury. Wszyscy pieszo, mówię to bez wszelkiej przymówki, A każdy z nich z ostrogą i z szablą bez wkuwki. Po cmentarzu kołacze i rozlicznej mody Szołdry
po łacinie zową? Lecz wszytko uważywszy, niech się nikt nie dziwi: I drewno, i żelazo, często się gnąc, skrzywi. 347 (N). WIELKANOC MAZOWIECKA
Rok minął, z warszawskiego sejmu jadąc, prawie, Przyszło mi być na święta wielkonocne w Mławie. Tam, skoro mnie na jutrznią rany dzwon obudzi, Z ciężką biedą się cisnę w pełen kościół ludzi. Czy im to z dewocyjej, czy idzie z natury, Nie ma świat nabożniejszych, myślę, nad Mazury. Wszyscy pieszo, mówię to bez wszelkiej przymówki, A każdy z nich z ostrogą i z szablą bez wkuwki. Po cmentarzu kołacze i rozlicznej mody Szołdry
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 147
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
, kiedy przy nich rznie gądek wesoły, Pełna go będzie karczma z bździnami na poły. 377 (D). WIELKANOC
Słusznie się wielką nocą śmierć nasza zwać może, Bo kogo ta porzuci na grobowe łoże, Wielką mu noc spać trzeba, tak się barzo strudzi, Że go nikt i nic zgoła ze snu nie obudzi. Ale gdy nam Wielkanoc znowu do żywota Przez Zmartwychwstanie Pańskie otworzyła wrota, Jakoż się, proszę, w jednym wielkiej nocy słowie, Żywot i śmierć, oboje bez końca, nazowie? Mała jednak różnica dzieli jednę z drugą, Bo insza wielką nocą, insza rzecz być długą: Tak Wielki Aleksander, choć był
, kiedy przy nich rznie gądek wesoły, Pełna go będzie karczma z bździnami na poły. 377 (D). WIELKANOC
Słusznie się wielką nocą śmierć nasza zwać może, Bo kogo ta porzuci na grobowe łoże, Wielką mu noc spać trzeba, tak się barzo strudzi, Że go nikt i nic zgoła ze snu nie obudzi. Ale gdy nam Wielkanoc znowu do żywota Przez Zmartwychwstanie Pańskie otworzyła wrota, Jakoż się, proszę, w jednym wielkiej nocy słowie, Żywot i śmierć, oboje bez końca, nazowie? Mała jednak różnica dzieli jednę z drugą, Bo insza wielką nocą, insza rzecz być długą: Tak Wielki Aleksander, choć był
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 161
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
nasza z nieba udzielona Cząstka światłości, w cieniu położona, Wzdycha do swojej niebieskiej dziedziny Z ziemskiej niziny,
Brzydkim tłumokiem ciała obciążona I snem głębokim prawie opojona, Jako niewolnik srogiego tyrana Władzy poddana.
Lecz tego przecię spodziewać się może Ułomność ludzka, gdy jej Bóg pomoże, Że kiedyżkolwiek z tego co ją łudzi Snu się obudzi;
Że nim dopędzi zaczętego biegu Łodź nieścigniona, nim stanie u brzegu, Skąd już żadnego ludzkiemu żywotu Niemasz powrotu,
Wróci się stamtąd, gdzie wiatry i chmury Zapędziły ją, a do cynozury Bieg swój kieruje, tam w porcie szczęśliwym Wiatrem życzliwym
Pędzona stanie. Ciebie ja o święty Świętych zastępów panie niepojęty, Królu
nasza z nieba udzielona Cząstka światłości, w cieniu położona, Wzdycha do swojej niebieskiej dziedziny Z ziemskiej niziny,
Brzydkim tłumokiem ciała obciążona I snem głębokim prawie opojona, Jako niewolnik srogiego tyrana Władzy poddana.
Lecz tego przecię spodziewać się może Ułomność ludzka, gdy jej Bog pomoże, Że kiedyżkolwiek z tego co ją łudzi Snu się obudzi;
Że nim dopędzi zaczętego biegu Łodź nieścigniona, nim stanie u brzegu, Zkąd już żadnego ludzkiemu żywotu Niemasz powrotu,
Wroci się ztamtąd, gdzie wiatry i chmury Zapędziły ją, a do cynozury Bieg swoj kieruje, tam w porcie szczęśliwym Wiatrem życzliwym
Pędzona stanie. Ciebie ja o święty Świętych zastępow panie niepojęty, Krolu
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 339
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
ś też i ty w tej nie uchybił mierze. I choć cię szczęście obdarzyło szczodrze,
Choć potym nieco przeciwne ujęło, Najmniej to jednak nieporuszonego, Najmniej się serca twojego nie tknęło. Wiem, żeś z swojego kontent, wiem, na cudze Przestrone włości nie patrzasz zazdrosnym Okiem; w tym cię też pewnie nie obudzę, Boś czuły na to, że wnet zakołace Śmierć; zaczym świata, gdy się da, zażywaj l nim się w ciemne przeniesiesz pałace, Chociaż co boli, weselem pokrywaj. 716. Nagrobki rożne
. Frąckiewiczowi pisarzowi pol. W. X. L.
Tu mężny pisarz polny, przy wielkiej gromadzie Cnego rycerstwa
ś też i ty w tej nie uchybił mierze. I choć cię szczęście obdarzyło szczodrze,
Choć potym nieco przeciwne ujęło, Najmniej to jednak nieporuszonego, Najmniej się serca twojego nie tknęło. Wiem, żeś z swojego kontent, wiem, na cudze Przestrone włości nie patrzasz zazdrosnym Okiem; w tym cię też pewnie nie obudzę, Boś czuły na to, że wnet zakołace Śmierć; zaczym świata, gdy się da, zażywaj l nim się w ciemne przeniesiesz pałace, Chociaż co boli, weselem pokrywaj. 716. Nagrobki rożne
. Frąckiewiczowi pisarzowi pol. W. X. L.
Tu mężny pisarz polny, przy wielkiej gromadzie Cnego rycerstwa
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 472
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
, Którym bez miary będąc rozpalony I z sił i wszytkich zmysłów wysmażony, Padłem podle niej i to w śliczne usta, To w piersi, których nie kryła już chusta, I w kształtną szyję, prawie bez przestania Nieuprzykrzone daję całowania, I już mię zła myśl na coś podwodziła, Ale się wśród tych pieszczot obudziła I z mych się węzłów wywikławszy, rzecze: „A tak-że mi to, niewdzięczny człowiecze, Chęć moję płacisz? A zła-żem ci była, Kiedym ci służyć sobie pozwoliła? Ale mnie służyć trzeba z powolnością, Ja panem chcę być, ja chcę być jejmością, Inaczej wnet cię wypuszczę z posługi, Bom
, Którym bez miary będąc rozpalony I z sił i wszytkich zmysłów wysmażony, Padłem podle niej i to w śliczne usta, To w piersi, których nie kryła już chusta, I w kształtną szyję, prawie bez przestania Nieuprzykrzone daję całowania, I już mię zła myśl na coś podwodziła, Ale się wśród tych pieszczot obudziła I z mych się węzłów wywikławszy, rzecze: „A tak-że mi to, niewdzięczny człowiecze, Chęć moję płacisz? A zła-żem ci była, Kiedym ci służyć sobie pozwoliła? Ale mnie służyć trzeba z powolnością, Ja panem chcę być, ja chcę być jejmością, Inaczej wnet cię wypuszczę z posługi, Bom
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 160
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971