/ szyję złamała: Bo gdy żartując jednego z Towarzyszów swoich niby niejaką tłustą pieczenią do różna przywiązali/ i ku ogniu przystawili/ jakoby miał być upieczony: ali śmiech i żart w skutek się obrócił: niespodzianie bowiem na mieście tumult/ albo rozruch jakiś powstał/ także oni Zbrodniowie pouciekali/ a onego do różna przywiązanego odbieżeli/ który nie tylko od ognia marnie zginął; ale i dom się jął i zgorzał: jednego z onych Frantów przekłoto/ drugi szyję złamał/ a trzeci utonął. et M. Creid. in Nos. Me et Nos. Te in Dominc. Laet. p. m. 325. seq.
Krótko o tym
/ szyję złamáłá: Bo gdy żártując jednego z Towárzyszow swoich niby niejáką tłustą pieczenią do rożná przywiązáli/ y ku ogniu przystáwili/ jákoby miał bydź upieczony: áli śmiech y żárt w skutek śię obroćił: niespodźianie bowiem ná mieśćie tumult/ álbo rozruch jákiś powstał/ tákże oni Zbrodniowie poućiekáli/ á onego do rożná przywiązánego odbieżeli/ ktory nie tylko od ogniá márnie zginął; ále y dom śię jął y zgorzał: jednego z onych Frántow przekłoto/ drugi szyję złamał/ á trzeći utonął. et M. Creid. in Nos. Me et Nos. Te in Dominc. Laet. p. m. 325. seq.
Krotko o tym
Skrót tekstu: GdacKon
Strona: 4.
Tytuł:
Dyszkursu o pijaństwie kontynuacja
Autor:
Adam Gdacjusz
Drukarnia:
Jan Krzysztof Jakub
Miejsce wydania:
Brzeg
Region:
Śląsk
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1681
Data wydania (nie wcześniej niż):
1681
Data wydania (nie później niż):
1681
ratuje, z listu Pana Lanckorońskiego, do mnie pisanego, Wasza Królewska Mość, Pan mój miłościwy, zrozumieć będziesz raczył. Ale tę pocieszną nowinę prędko Pan Bóg w niesmaczną obrócił za wzięciem od nieprzyjaciela dzisiejszej nocy Nowego, przez zdradę niektórych mieszczan a niecnotę piechoty Pilchowskiego, którzy usłyszawszy o nieprzyjacielu, z miasta pouciekali i rotmistrza odbieżeli swego. Jawna była i oczywista ta impreza nieprzyjacielska, która, prędziejbym się był śmierci swojej spodziewał, niżeli żeby była efekt swój wziąć miała. Na płytach, które ode dwóch niedziel budował nieprzyjaciel na Ossie, wczora z wieczora piechotę swą spuścił, czego, gdy się z miejsca ruszali, postrzegli zaraz draganowie Pa-
na Kawalerowi
ratuje, z listu Pana Lanckorońskiego, do mnie pisanego, Wasza Królewska Mość, Pan mój miłościwy, zrozumieć będziesz raczył. Ale tę pocieszną nowinę prętko Pan Bóg w niesmaczną obrócił za wzięciem od nieprzyjaciela dzisiejszéj nocy Nowego, przez zdradę niektórych mieszczan a niecnotę piechoty Pilchowskiego, którzy usłyszawszy o nieprzyjacielu, z miasta pouciekali i rotmistrza odbieżeli swego. Jawna była i oczywista ta impreza nieprzyjacielska, która, prędziejbym się był śmierci swojéj spodziewał, niżeli żeby była effekt swój wziąść miała. Na płytach, które ode dwuch niedziel budował nieprzyjaciel na Ossie, wczora z wieczora piechotę swą spuścił, czego, gdy się z miejsca ruszali, postrzegli zaraz draganowie Pa-
na Kawalerowi
Skrót tekstu: KoniecSListy
Strona: 125
Tytuł:
Listy Stanisława Koniecpolskiego Hetmana
Autor:
Stanisław Koniecpolski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
listy
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1672
Data wydania (nie wcześniej niż):
1672
Data wydania (nie później niż):
1672
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Pamiętniki o Koniecpolskich. Przyczynek do dziejów polskich XVII wieku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Stanisław Przyłęcki
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Leon Rzewuski
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1842
nieoccupowali, mogli jednak byli tego, co otrzymali, dotrzymać do dalszych posiłków, które już z Jego Mością Panem Starostą kałuskim następowały. Zła i szkodliwa się rzecz stała, że bez gwałtownej przyczyny opuścili niektórzy miejsca, a tak, że i tych, którzy się mężnie opierali jednych sami sobą wyparli, a drugich w nieprzyjacielskich odbieżeli rękach. Co jako żałośna rzecz mi być musi, tak nieujdzie wielkiej inkwizycji i surowego na winnych karania. Że tedy nam Pan Bóg niechciał w tej pobłogosławić imprezie życzyłbym per vim o tamto się miejsce kusić, ale sam niedostatek i zgłodzenie tamtego kraju wszystkich sententiją odwraca od tego; przydzie tedy inszych zażywać
nieoccupowali, mogli jednak byli tego, co otrzymali, dotrzymać do dalszych posiłków, które już z Jego Mością Panem Starostą kałuskim następowały. Zła i szkodliwa się rzecz stała, że bez gwałtownej przyczyny opuścili niektórzy miejsca, a tak, że i tych, którzy się mężnie opierali jednych sami sobą wyparli, a drugich w nieprzyjacielskich odbieżeli rękach. Co jako żałośna rzecz mi być musi, tak nieujdzie wielkiej inquisitiej i surowego na winnych karania. Że tedy nam Pan Bóg niechciał w tej pobłogosławić impressie życzyłbym per vim o tamto się miejsce kusić, ale sam niedostatek i zgłodzenie tamtego kraju wszystkich sententiją odwraca od tego; przydzie tedy inszych zażywać
Skrót tekstu: KoniecSListy
Strona: 144
Tytuł:
Listy Stanisława Koniecpolskiego Hetmana
Autor:
Stanisław Koniecpolski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
listy
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1672
Data wydania (nie wcześniej niż):
1672
Data wydania (nie później niż):
1672
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Pamiętniki o Koniecpolskich. Przyczynek do dziejów polskich XVII wieku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Stanisław Przyłęcki
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Leon Rzewuski
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1842
czymby pożywieły Ludzi różnych tak wiele? które tu gromady Prócz dla Asystencjej, wiecejby zawady Niż Wojska przyczyniły. Owo mógł kto przysiąc, Ze kiedyby narokiem Ochotnika z-tysiąc, O mile gdzie za Wisłą pokazało oczy, lako groch po Arei śliskiej się roztoczy, Albo plewy porwane od nagłego wiatru, Wszyscyby odbieżeli tego tu Teatru, I Króla obranego. Ale jakaś skryta, Czym Rzecz każda od wieku słoi pospolita) Opatrzność Najwyższego Stróża sprawowała, Która jeszcze Ojczyźnie upaść tej nie dała: Do tego dyrygując kresu ją końca, Z-kąd najpierwej powstała. On jej sam obrońca, On sam Pasterz. Tak kiedyś Annibal zuchwały, Kanneńską
czymby pożywieły Ludźi rożnych tak wiele? ktore tu gromády Procz dla Assystencyey, wieceyby zawady Niż Woyská przyczyniły. Owo mogł kto przyśiąc, Ze kiedyby narokiem Ochotniká z-tysiąc, O mile gdźie zá Wisłą pokazało oczy, láko groch po Arei śliskiey sie roztoczy, Albo plewy porwáne od nagłego wiátru, Wszyscyby odbieżeli tego tu Theatru, I Krolá obránego. Ale iakaś skryta, Czym Rzecz każdá od wieku słoi pospolita) Opatrzność Naywyższego Strożá sprawowała, Ktora ieszcze Oyczyźnie upaść tey nie dałá: Do tego dyryguiąc kresu ią końcá, Z-kąd naypierwey powstała. On iey sam obrońcá, On sam Pásterz. Ták kiedyś Annibal zuchwáły, Kánneńską
Skrót tekstu: TwarSWoj
Strona: 41
Tytuł:
Wojna domowa z Kozaki i z Tatary
Autor:
Samuel Twardowski
Drukarnia:
Collegium Calissiensis Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Kalisz
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1681
Data wydania (nie wcześniej niż):
1681
Data wydania (nie później niż):
1681
się mnie wyrzekły/ i zstały mi się ku upadku. Dla czego siedzę teraz/ jako jedna z lamentujących Wdów: Pani niegdy Wschodu słońca i Zachodu/ Południowy i Północym krajom. Dniem i nocą płaczę/ a łzy po jagodach moich/ jako potoki rzeczne cieką/ a niemasz ktoby mię pocieszył: wszyscy mię odbieżeli/ wszyscy mną wzgardzili: Krewni moi daleko odemnie/ Przyjaciele moi nieprzyjaciółmi się zstali/ synowie moi/ jaszczórczego pozajrzawszy plemieniu/ żywot mój zaraźliwemi żądły usiekają. Słuchajcie żałosne i mej powieści wszelkie narody/ bierzcie w uszy wszyscy/ którzy w okręgu świata mieszkacie. Synowie i Córki moje/ którem rodziła i wychowała/ opuściwszy
się mie wyrzekły/ y zstáły mi się ku vpadku. Dla czego śiedzę teraz/ iáko iedná z lámentuiących Wdow: Páni niegdy Wschodu słońca y Zachodu/ Południowy y Pułnocnym kráiom. Dniem y nocą płácżę/ á łzy po iágodách moich/ iáko potoki rzecżne ćieką/ á niemász ktoby mię poćieszył: wszyscy mię odbieżeli/ wszyscy mną wzgárdźili: Krewni moi dáleko odemnie/ Przyiaćiele moi nieprzyiaćiołmi się zstáli/ synowie moi/ iaszcżorcże^o^ pozayrzawszy plemieniu/ żywot moy záráźliwemi żądły vśiekáią. Słuchayćie żáłosne y mey powieści wszelkie narody/ bierzćie w vszy wszyscy/ ktorzy w okręgu świátá mieszkaćie. Synowie y Corki moie/ ktorem rodźiłá y wychowáłá/ opuśćiwszy
Skrót tekstu: SmotLam
Strona: 2
Tytuł:
Threnos, to iest lament [...] wschodniej Cerkwi
Autor:
Melecjusz Smotrycki
Miejsce wydania:
Wilno
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma religijne
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1610
Data wydania (nie wcześniej niż):
1610
Data wydania (nie później niż):
1610
/ rzeczy nie tylko in rerum natura nigdy nie byłe/ ale i owszeki nie podobne/ a prawie od Ojca wszelkiego kłamstwa (który jako mówi Pismo w prawdzie nigdy nie trwa) wynikłe/ których dostateczniejszej wiadomości pragnącego do samych tych scriptów odsyłając. Do ciebie o sławny Rosijski narodzie/ którzyście jeszcze mnie Matki swej nie odbieżeli i odszczepieństwa zmazą siebie nie pokalali/ rzecz moję obracając. Pytam dla czego na tak wielkie i niesłychane calumnie milczycie? dla czego obełgani nie usprawiedliwiacie się? czemu obleżeni niedbacie? Potwarzcy/ czci i wiary o włos na was nie zostawili/ a wyście rak zaraźliwemu złemu na odpor i obrotnego języka nie dźwignęli.
/ rzecży nie tylko in rerum natura nigdy nie byłe/ ále y owszeki nie podobne/ á práwie od Oycá wszelkiego kłamstwá (ktory iáko mowi Pismo w prawdźie nigdy nie trwa) wynikłe/ ktorych dostátecżnieyszey wiádomośći prágnącego do sámych tych scriptow odsyłáiąc. Do ćiebie o słáwny Rosiyski narodzie/ ktorzyśćie ieszcże mnie Mátki swey nie odbieżeli y odszcżepieńśtwá zmázą śiebie nie pokaláli/ rzecż moię obracáiąc. Pytam dla cżego ná ták wielkie y niesłycháne calumnie milcżyćie? dla cżego obełgáni nie vspráwiedliwiaćie się? cżemu obleżeni niedbaćie? Potwarzcy/ cżći y wiáry o włos ná was nie zostáwili/ á wyśćie rák záráźliwemu złemu ná odpor y obrotnego ięzyká nie dźwignęli.
Skrót tekstu: SmotLam
Strona: 28
Tytuł:
Threnos, to iest lament [...] wschodniej Cerkwi
Autor:
Melecjusz Smotrycki
Miejsce wydania:
Wilno
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma religijne
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1610
Data wydania (nie wcześniej niż):
1610
Data wydania (nie później niż):
1610
.
A zwłaszcza oni/ co przy Cerkwiach byli/ Gdy mieć niemogli posiłków/ trwozili: Których Pan Wojski Mścisławski tak raził/ Yże musieli uciec. tak Bóg zdarżył.
Tak pusty Blokauz piechoty osadzi/ Pan Abramowic tamże lud w prowadzi. Gdzie kule/ prochy/ knoty/ korzyść mieli: Których ze strachu owi odbieżeli.
Nie dosyć było jeden opanować Szańc naszym/ drugi wnet chcą ddstanować Który przy moście tu Smoleńskim byli/ Nieprzyjaciele szkodliwie grobili.
Wedle którego także usypali/ Nasz swe Szańce z których ich macali. Ale nie barzo w ten czas się powiodło: Kobużne plemię naszych precz wybodło.
Poprawią się/ gdy Pan Wojski gdzieś zboku
.
A zwłaszcża oni/ co przy Cerkwiach byli/ Gdy mieć niemogli posiłkow/ trwoźyli: Ktorych Pan Woiski Mśćisławski ták ráził/ Yże musieli ućiec. ták Bog zdarżył.
Ták pusty Blokauz piechoty osádźi/ Pan Abramowic tamże lud w prowádźi. Gdźie kule/ prochy/ knoty/ korzyść mieli: Ktorych ze strachu owi odbieżeli.
Nie dosyć było ieden opánować Sżańc nászym/ drugi wnet chcą ddstanować Ktory przy mośćie tu Smoleńskim byli/ Nieprzyjaćiele szkodliwie grobili.
Wedle ktorego tákże usypáli/ Nász swe Szańce z ktorych ich macáli. Ale nie barzo w ten czas się powiodło: Kobużne plęmię nászych precz wybodło.
Popráwią się/ gdy Pan Woiski gdźieś zboku
Skrót tekstu: ChełHWieść
Strona: D
Tytuł:
Wieść z Moskwy
Autor:
Henryk Chełchowski
Drukarnia:
Franciszek Schnellboltz
Miejsce wydania:
Toruń
Region:
Pomorze i Prusy
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
poematy epickie, relacje
Tematyka:
historia, wojskowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1634
Data wydania (nie wcześniej niż):
1634
Data wydania (nie później niż):
1634
wstecz Moskwę wyprowadzą.
Uciekli prędko/ a nasi za nimi Gonih: tam się i z ludźmi swoimi/ Pan Wojewodzie Nowogródżki/ śmiele Podkał z pieszymi: az ich padło wiele.
Widziała Moskwa że nie chy było/ I ku czemu ją rzecz szczęście skłoniło: Nie mogąc ni skąd mieć żadnej pomocy: Pokrowskiej góry odbieżeli w nocy.
Siła żywności/ kul/ knorów/ z prochami: Pozostawiali/ wozów z naczyniami: Jak w domu nasi tam wszego zastali: Gdy w odbiezany Ostróg przychadzali.
Oni zaś radzi że przynamnij zdrowie/ Czołgający się w nocy po przyrowie: Do Sejnowego przyniesti Ostroga: z Kąd ich da P. Bóg nie
wstecz Moskwę wyprowádzą.
Vćiekli prędko/ á nási zá nimi Gonih: tam sie y z ludzmi swoimi/ Pan Woiewodźie Nowogrodżki/ smiele Podkał z pieszymi: áz ich padło wiele.
Widziáła Moskwa że nie chy było/ Y ku czemu ię rzecz szczescie skłoniło: Nie mogąc ni skąd mieć żadney pomocy: Pokrowskiey gory odbieżeli w nocy.
Siła żywnośći/ kul/ knorow/ z prochámi: Pozostawiáli/ wozow z náczyniámi: Iák w domu nási tam wszego zástáli: Gdy w odbiezány Ostrog przychadzáli.
Oni záś rádźi że przynamniy zdrowie/ Czołgáiący się w nocy po przyrowie: Do Seynowego przyniesti Ostroga: z Kąd ich da P. Bog nie
Skrót tekstu: ChełHWieść
Strona: Dv
Tytuł:
Wieść z Moskwy
Autor:
Henryk Chełchowski
Drukarnia:
Franciszek Schnellboltz
Miejsce wydania:
Toruń
Region:
Pomorze i Prusy
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
poematy epickie, relacje
Tematyka:
historia, wojskowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1634
Data wydania (nie wcześniej niż):
1634
Data wydania (nie później niż):
1634
ziemi.
Zrodziła Maryja Dziewica wiecznego Boga bez rodzica, By nas piekła pozbawił, a w niebieskich postawił Pałacach, pałacach.
Pasterze w podziwieniu stają, triumfu przyczyny badają, Co się nowego dzieje, że tak światłość jaśnieje, Nie wiedząc, nie wiedząc.
Że to Bóg, gdy się dowiedzieli, swej trzody w polu odbieżeli, Spiesząc na powitanie, do Betlejemskiej stajnie, Dzieciątka, Dzieciątka
Niebieskim światłem oświeceni, pokornie przed Nim uniżeni, Bogiem Go być prawdziwym, sercem z afektem żywym, Wyznają, wyznają.
I które z sobą mieli dary, Dzieciątku dają za ofiary, Przyjmij, o narodzony, nas i dar przyniesiony Z ochotą, z
ziemi.
Zrodziła Maryja Dziewica wiecznego Boga bez rodzica, By nas piekła pozbawił, a w niebieskich postawił Pałacach, pałacach.
Pasterze w podziwieniu stają, tryumfu przyczyny badają, Co się nowego dzieje, że tak światłość jaśnieje, Nie wiedząc, nie wiedząc.
Że to Bóg, gdy się dowiedzieli, swej trzody w polu odbieżeli, Spiesząc na powitanie, do Betlejemskiej stajnie, Dzieciątka, Dzieciątka
Niebieskim światłem oświeceni, pokornie przed Nim uniżeni, Bogiem Go być prawdziwym, sercem z afektem żywym, Wyznają, wyznają.
I które z sobą mieli dary, Dzieciątku dają za ofiary, Przyjmij, o narodzony, nas i dar przyniesiony Z ochotą, z
Skrót tekstu: KolBar_II
Strona: 672
Tytuł:
Kolędy
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
kolędy i pastorałki
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1721
Data wydania (nie wcześniej niż):
1721
Data wydania (nie później niż):
1721
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Poeci polskiego baroku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jadwiga Sokołowska, Kazimiera Żukowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1965
M. pozwolił raczej z onymi Deciusami/ Emiliusami/ Marcellusami/ Brutusami/ Codrusami/miedzy trupami wojska swego Bogu ducha oddać/ niżby miał na to przyść/ aby się wróciwszy propriae cladis nuntius miał być/ i na tych którzy na Rzeczpospolitą tę nieszczęsną wojnę obalili/ abo na tych/ co go inter medios hostes odbieżeli/ skarżyć; abo napadszy na tyle obmowisk/ które mu już nad śmierć cięższe były/ bronić słowy/ nie rzeczą swej niewinności/ i tej w której się starzał i osiwiał sławy. Nie maże tedy/ i owszem zdobi te Urzędy od W. K. M. mu powierzone/ ta ostatnia jego z nieprzyjacielem rozprawa
M. pozwolił ráczey z onymi Deciusámi/ Emiliusámi/ Márcellusámi/ Brutusámi/ Codrusámi/miedzy trupámi woyská swego Bogu duchá oddáć/ niżby miał ná to przyśdź/ áby się wroćiwszy propriae cladis nuntius miał być/ y ná tych ktorzy ná Rzeczpospolitą tę nieszczęsną woynę obálili/ ábo ná tych/ co go inter medios hostes odbieżeli/ skárżyć; ábo nápadszy ná tyle obmowisk/ ktore mu iuż nád śmierć ćięższe były/ bronić słowy/ nie rzeczą swey niewinnośći/ y tey w ktorey się stárzał y ośiwiał sławy. Nie máże tedy/ y owszem zdobi te Vrzędy od W. K. M. mu powierzone/ ta ostátnia iego z nieprzyiaćielem rospráwá
Skrót tekstu: SzembRelWej
Strona: C4
Tytuł:
Relacja prawdziwa o weszciu wojska polskiego do Wołoch
Autor:
Teofil Szemberg
Drukarnia:
Jan Rossowski
Miejsce wydania:
Poznań
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
relacje
Tematyka:
wojskowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1621
Data wydania (nie wcześniej niż):
1621
Data wydania (nie później niż):
1621