VIII. KILKA URYWKÓW Z ROKU 1721. GAZETA PISANA SPÓŁCZESNA
Z Warszawy d. 22 Maii. Impan podskarbi wielkiego księstwa litewskiego periculosissime w Wilnie decumbit, że de convalescentia ipsius powątpiewano, gdzie Trybunał według ordinacii continuatur, którego dyrekcją imkanclerz wiel. księstwa lit. zostawia impanu Pacowi pisarzowi wiel. księstwa litew., i sam odjeżdża na wieś ex quo na podagrę chory, na którą także imksiądz biskup wileński compatitur. Kasztelanią przemyską konferował król imć imp. Ponińskiemu kasztelanowi nakielskiemu, a nakielską impanu Gąszyńskiemu ex respectu, że już dawno fidem catholicam est amplexus Impan poseł cesarski ma jechać do Cieplic węgierskich na cztery niedziele dla poratowania zdrowia swego. Eodem die to
VIII. KILKA URYWKÓW Z ROKU 1721. GAZETA PISANA SPÓŁCZESNA
Z Warszawy d. 22 Maii. Jmpan podskarbi wielkiego księstwa litewskiego periculosissime w Wilnie decumbit, że de convalescentia ipsius powątpiewano, gdzie Trybunał według ordinacii continuatur, którego dyrekcyą jmkanclerz wiel. księstwa lit. zostawia jmpanu Pacowi pisarzowi wiel. księstwa litew., i sam odjeżdża na wieś ex quo na podagrę chory, na którą także jmksiądz biskup wileński compatitur. Kasztelanią przemyską konferował król jmć jmp. Ponińskiemu kasztelanowi nakielskiemu, a nakielską jmpanu Gąszyńskiemu ex respectu, że już dawno fidem catholicam est amplexus Jmpan poseł cesarski ma jechać do Cieplic węgierskich na cztery niedziele dla poratowania zdrowia swego. Eodem die to
Skrót tekstu: ZawiszaPam
Strona: 427
Tytuł:
Pamiętniki
Autor:
Krzysztof Zawisza
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1715 a 1717
Data wydania (nie wcześniej niż):
1715
Data wydania (nie później niż):
1717
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Julian Bartoszewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Jan Zawisza
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1862
zabiorą mu wszytek Z domu pożytek.
Jeszcze się pastwią mękami rożnymi, Żeby powiedział, gdzie zakopał w ziemi Lubo pieniądze lubo w jamie zboże, Powiedz, nieboże!
A skoro powie, to wszytko zabiorą, Jeszcze nałają, czasem i dopiorą, Że przed nimi jak przed zbojcy jakimi Chowasz się w ziemi.
A gdy odjeżdża choć z napchanym brzuchem, Jeszcze cię za cześć wyłamie obuchem. Ty płaczesz biedny odjazdu takiego Gościa miłego.
A naostatek wiedzą same kury Co od jednego zginie tego ciury, Że go poznawszy jak na kanie gdaczą, Gdy go obaczą.
Te go popłaczą, że, choć w tym żywocie Wszytko się jego przepiecze niecnocie
zabiorą mu wszytek Z domu pożytek.
Jeszcze się pastwią mękami rożnymi, Żeby powiedział, gdzie zakopał w ziemi Lubo pieniądze lubo w jamie zboże, Powiedz, nieboże!
A skoro powie, to wszytko zabiorą, Jeszcze nałają, czasem i dopiorą, Że przed nimi jak przed zbojcy jakimi Chowasz się w ziemi.
A gdy odjeżdża choć z napchanym brzuchem, Jeszcze cię za cześć wyłamie obuchem. Ty płaczesz biedny odjazdu takiego Gościa miłego.
A naostatek wiedzą same kury Co od jednego zginie tego ciury, Że go poznawszy jak na kanie gdaczą, Gdy go obaczą.
Te go popłaczą, że, choć w tym żywocie Wszytko się jego przepiecze niecnocie
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 346
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
przez rybią wątrobę, Gabriel kijem leczy francuską chorobę. 823. Do Jana skąpego.
Mówisz, Janie, Wprzód korzec soli mam zjeść z tobą, Chcemyli być prawymi przyjacioły z sobą. A żeśmy nigdy wespół soli nie jadali, Pytam, kiedy się będziem przyjacioły zwali? 824. Na traf żałosny.
Chłop odjeżdża do lasa, żona córkę myje W kąpieli a wtym synek nożem się przebije, Padszy przez prog. Co matka widząc strachem wspłonie, I gdy go chce ratować, dziewczę wtym utonie. Ona z tego przypadku gdy w krwawych łzach brodzi, Mąż z lasa powróciwszy na ten widok wchodzi A żalem zwyciężony bez wszelkiej uwagi,
przez rybią wątrobę, Gabriel kijem leczy francuską chorobę. 823. Do Jana skąpego.
Mowisz, Janie, wprzod korzec soli mam zjeść z tobą, Chcemyli być prawymi przyjacioły z sobą. A żeśmy nigdy wespoł soli nie jadali, Pytam, kiedy się będziem przyjacioły zwali? 824. Na traf żałosny.
Chłop odjeżdża do lasa, żona corkę myje W kąpieli a wtym synek nożem się przebije, Padszy przez prog. Co matka widząc strachem wspłonie, I gdy go chce ratować, dziewczę wtym utonie. Ona z tego przypadku gdy w krwawych łzach brodzi, Mąż z lasa powrociwszy na ten widok wchodzi A żalem zwyciężony bez wszelkiej uwagi,
Skrót tekstu: TrembWierszeWir_II
Strona: 295
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Jakub Teodor Trembecki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1643 a 1719
Data wydania (nie wcześniej niż):
1643
Data wydania (nie później niż):
1719
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1911
Odprawowali. A gdy na tych godach Kilka dni z sobą wesoło strawili, Szlachcic się bierze do domu po chwili A chcąc się od niej wykraść w onej dobie, Rzecze: Me serce, chciej i mnie i sobie Kupić do domu co potrzebnych rzeczy, A gdy szła w miasto, on swoje na pieczy Mając, odjeżdża co wskok ku domowi. W tym powróciwszy owa, jak się dowie, Że mąż odjechał i że ślub fałszywy, I pan ma żonę, o mój Boże żywy! Jaki tam lament, jakie narzekanie, O Schelm Polsz Schurke! jakie przeklinanie? Holi im der Deuwell! i innych tam siła Słów i skarg było
Odprawowali. A gdy na tych godach Kilka dni z sobą wesoło strawili, Szlachcic się bierze do domu po chwili A chcąc się od niej wykraść w onej dobie, Rzecze: Me serce, chciej i mnie i sobie Kupić do domu co potrzebnych rzeczy, A gdy szła w miasto, on swoje na pieczy Mając, odjeżdża co wskok ku domowi. W tym powrociwszy owa, jak się dowie, Że mąż odjechał i że ślub fałszywy, I pan ma żonę, o moj Boże żywy! Jaki tam lament, jakie narzekanie, O Schelm Polsz Schurke! jakie przeklinanie? Holi im der Deuwell! i innych tam siła Słow i skarg było
Skrót tekstu: TrembWierszeWir_II
Strona: 304
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Jakub Teodor Trembecki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1643 a 1719
Data wydania (nie wcześniej niż):
1643
Data wydania (nie później niż):
1719
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1911
go odkryje.
XI.
I tak namyśliwszy się, kiedy śmiały łowiec Bliżej się przymknął podeń, zdjął z niego pokrowiec: Pokazał puklerz zaraz doświadczonej mocy, Skoro się blask rozniecił i uderzył w oczy, Bo myśliwca zarazem zmysły odbieżały, Padł pies, padł koń, sokoła pióra nie trzymały. Rugier z tamtego miejsca odjeżdża wesołym, Widząc, że śpi myśliwiec, koń i pies z sokołem.
XII.
Alcyna, skoro jej to doszło, jakim kształtem Uciekł i straży posiekł i przejechał gwałtem, Tak była tą nowiną w sercu przerażona, Że mało nie umarła, żalem zwyciężona; Szaty darła, twarz sobie paznogciem drapała, Nieostrożną i głupią
go odkryje.
XI.
I tak namyśliwszy się, kiedy śmiały łowiec Bliżej się przymknął podeń, zdjął z niego pokrowiec: Pokazał puklerz zaraz doświadczonej mocy, Skoro się blask rozniecił i uderzył w oczy, Bo myśliwca zarazem zmysły odbieżały, Padł pies, padł koń, sokoła pióra nie trzymały. Rugier z tamtego miejsca odjeżdża wesołem, Widząc, że śpi myśliwiec, koń i pies z sokołem.
XII.
Alcyna, skoro jej to doszło, jakiem kształtem Uciekł i straży posiekł i przejechał gwałtem, Tak była tą nowiną w sercu przerażona, Że mało nie umarła, żalem zwyciężona; Szaty darła, twarz sobie paznogciem drapała, Nieostrożną i głupią
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 150
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
.” I już się ruszył wychodząc z celi i chcąc odjeżdżać, tedy Ważyński, pisarz lit., zaczął mocno prosić i do nóg kłaniać się Flemingowi prosząc, aby się choć trochę zabawił. Co gdy uprosił u Fleminga, tedy pobiegł spieszno do drugiej celi, do księcia hetmana, donosząc mu, że już Fleming odjeżdża z cholerami i nie chce się dłużej bawić, aby tedy książę hetman ostatnią dawał czym prędzej rezolucją. A gdy książę hetman rezolwował się pozwolić na to, aby Fleming, podskarbi lit., był marszałkiem trybunalskim, tedy książę miecznik lit., syn hetmana, marszałek prze-
szłego trybunału, rzekł do ojca: „Czemu
.” I już się ruszył wychodząc z celi i chcąc odjeżdżać, tedy Ważyński, pisarz lit., zaczął mocno prosić i do nóg kłaniać się Flemingowi prosząc, aby się choć trochę zabawił. Co gdy uprosił u Fleminga, tedy pobiegł spieszno do drugiej celi, do księcia hetmana, donosząc mu, że już Fleming odjeżdża z cholerami i nie chce się dłużej bawić, aby tedy książę hetman ostatnią dawał czym prędzej rezolucją. A gdy książę hetman rezolwował się pozwolić na to, aby Fleming, podskarbi lit., był marszałkiem trybunalskim, tedy książę miecznik lit., syn hetmana, marszałek prze-
szłego trybunału, rzekł do ojca: „Czemu
Skrót tekstu: MatDiar
Strona: 652
Tytuł:
Diariusz życia mego, t. I
Autor:
Marcin Matuszewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1754 a 1765
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1765
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Bohdan Królikowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1986
dla wzięcia jakiego ordynansu i parolu. Przydaje oraz rezydentów na ordynans hetmanowi z chorągwi husarskich i pancernych, którzy rezydenci we zbrojach być powinni, także przydaje na ordynans oficerów od regimentów i oficerów od przedniej straży. A zatem i sam regimentarz hetmanowi asystuje do jego stancji hetmańskiej. Wieczerzą zatem wielką dają u hetmana, a regimentarz odjeżdża do obozu z rycerstwem do siebie na wieczerzą.
Nazajutrz, w dzień samego kołowania, rozbijają pół namiotu hetmańskiego, to jest wpół odkrytego, i pozabijawszy koły mocne od tegoż namiotu hetmańskiego na obiedwie strony i cyrkuł wielki zrobiwszy, liną grubą przy wierzchach tych kołów przywiązaną obwodzą. Gdy to się stanie, to jest te
dla wzięcia jakiego ordynansu i parolu. Przydaje oraz rezydentów na ordynans hetmanowi z chorągwi husarskich i pancernych, którzy rezydenci we zbrojach być powinni, także przydaje na ordynans oficerów od regimentów i oficerów od przedniej straży. A zatem i sam regimentarz hetmanowi asystuje do jego stancji hetmańskiej. Wieczerzą zatem wielką dają u hetmana, a regimentarz odjeżdża do obozu z rycerstwem do siebie na wieczerzą.
Nazajutrz, w dzień samego kołowania, rozbijają pół namiotu hetmańskiego, to jest wpół odkrytego, i pozabijawszy koły mocne od tegoż namiotu hetmańskiego na obiedwie strony i cyrkuł wielki zrobiwszy, liną grubą przy wierzchach tych kołów przywiązaną obwodzą. Gdy to się stanie, to jest te
Skrót tekstu: MatDiar
Strona: 692
Tytuł:
Diariusz życia mego, t. I
Autor:
Marcin Matuszewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1754 a 1765
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1765
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Bohdan Królikowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1986
karetą powraca do stancji swojej do miasta. Przy tej rewizji znajdują się i damy, z namiotu tego, gdzie msza święta była, maszerującemu przypatrujące się wojsku. Po obiedzie zaś, na którym ordynaryjnie wielkie kielichy spełniają, na którym i Durand, minister francuski, tak się barzo, jako się wyżej wyraziło, upił, odjeżdża hetman z miasta do siebie. Czasem regimentarza obozowego wizytuje, gdzie znowu mocno się częstują. Tandem potem instrukcją dla posłów wojskowych w kancelarii hetmańskiej piszą i largicje układają, a zwyczajnie dla pisarza wielkiego wojskowego wojsko donum gratuitum, z konia i z pieszych porcji, co około 30 000 zł uczyni, ofiarują.
Po odprawionym tym
karetą powraca do stancji swojej do miasta. Przy tej rewizji znajdują się i damy, z namiotu tego, gdzie msza święta była, maszerującemu przypatrujące się wojsku. Po obiedzie zaś, na którym ordynaryjnie wielkie kielichy spełniają, na którym i Durand, minister francuski, tak się barzo, jako się wyżej wyraziło, upił, odjeżdża hetman z miasta do siebie. Czasem regimentarza obozowego wizytuje, gdzie znowu mocno się częstują. Tandem potem instrukcją dla posłów wojskowych w kancelarii hetmańskiej piszą i largicje układają, a zwyczajnie dla pisarza wielkiego wojskowego wojsko donum gratuitum, z konia i z pieszych porcji, co około 30 000 zł uczyni, ofiarują.
Po odprawionym tym
Skrót tekstu: MatDiar
Strona: 694
Tytuł:
Diariusz życia mego, t. I
Autor:
Marcin Matuszewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1754 a 1765
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1765
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Bohdan Królikowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1986
/ jak napomierniejszy był. I przeto może tę wodę pić i przy samym źródle; gdyż tam miejsce jest suche: może też i kędy indzie. Piata i ostatnia nauka jest: aby pierwej dobrze przeczyścił lekarstwy ciało i przygotował; jakósz i ludzie prości tak pospolicie zwykli mawiać. kiedy kto z szkodą od tej wody odjeżdża/ tedy przypisują to temu: iż się wprzód nie przepurgował/ o czym się i pierwej dosyć mówiło/ gdyśmy o używaniu wanien uczyli. Rozdział Dwunasty. Galen: lib:[...] Met: Med. Hyppoc:[...] af: 16. O Cieplicach Hyppoe: 4. af. 5. Rozdział Dwunasty. O Cieplicach Rozdział
/ iák napomiernieyszy był. Y przeto może tę wodę pić y przy samym źrodle; gdyż tam mieysce iest suche: może też y kędy indzie. Piata y ostatnia nauka iest: áby pierwey dobrze przecżysćił lekarstwy ćiało y przygotował; iákósz y ludźie prośći ták pospolićie zwykli mawiać. kiedy kto z szkodą od tey wody odieżdża/ tedy przypisuią to temu: iż sie wprzod nie przepurgował/ o cżym się y pierwey dosyć mowiło/ gdysmy o vżywániu wánien vcżyli. Rozdźiał Dwunasty. Galen: lib:[...] Met: Med. Hyppoc:[...] aph: 16. O Cieplicách Hyppoe: 4. aph. 5. Rozdźiał Dwunasty. O Cìeplicách Rozdźiał
Skrót tekstu: SykstCiepl
Strona: 174.
Tytuł:
O cieplicach we Skle ksiąg troje
Autor:
Erazm Sykstus
Drukarnia:
Krzysztof Wolbramczyk
Miejsce wydania:
Zamość
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Tematyka:
medycyna
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1617
Data wydania (nie wcześniej niż):
1617
Data wydania (nie później niż):
1617
Mili Panowie/ te wasze żarty/ tak rozumiem/ że się z sercem nie zgadzają/ i nie rozumiem aby który z was miał o swej żenie tak rozumieć/ chyba żeby ją w jakim podejźrzeniu miał. Wszakże jeśli tak rozumiecie/ tedy ja niewiem co za rozkoszy taki używa/ który z taką myślą z domu odjeżdża/ bowiem i ta droga/ gdy na dom/ żonę/ dzieci/ czeladź wspomni/ musi my być barzo teskliwa/ chybaby zgoła tego wszytkiego chciał zapomnieć: Abowiem cóż może być człowiekowi takiemu pocieszniejszego/ jedno że wie a pewien tego/ że doma odjachał uczciwej a cnotliwej żony/ z którą spolnie nabywa poczciwego pożywienia
Mili Pánowie/ te wásze żárty/ ták rozumiem/ że się z sercem nie zgadzáią/ y nie rozumiem áby ktory z was miał o swey żenie ták rozumieć/ chybá żeby ią w iákim podeyźrzeniu miał. Wszákże ieśli ták rozumiećie/ tedy ia niewiem co zá roskoszy táki vżywa/ ktory z táką myślą z domu odieżdża/ bowiem y tá drogá/ gdy ná dom/ żonę/ dźieći/ cżeladź wspomni/ muśi my być bárzo teskliwá/ chybáby zgołá tego wszytkiego chćiał zápomnieć: Abowiem coż może być cżłowiekowi tákiemu poćiesznieyszego/ iedno że wie á pewien tego/ że domá odiáchał vcżćiwey á cnotliwey żony/ z ktorą spolnie nábywa pocżćiwego pożywienia
Skrót tekstu: BudnyBPow
Strona: 156
Tytuł:
Krotkich a wezłowatych powieści [...] księgi IIII
Autor:
Bieniasz Budny
Drukarnia:
Piotr Blastus Kmita
Miejsce wydania:
Lubcz
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Tematyka:
filozofia, historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1614
Data wydania (nie wcześniej niż):
1614
Data wydania (nie później niż):
1614