kiedy trzeba wyniść w pole, Bronić ojczyzny, zarobić na sławę, Niechaj mi oko każdy nim wykolę, Już on ma swoję gdzie indziej wyprawę. Woli to z mapy obaczyć na stole; Dość draganowi siła dał na strawę. Wygramy: to pan panem będzie przecie; Nie: on włodarzem, szlachta będą kmiecie.
Odpuśćcież, że tak piszę do was śmiele, Ani sarkazmem mego krzcicie wiersza: Poecie w księdze, a księdzu w kościele Prawdą kłuć oczy słuchaczom nie pierwsza. Piołyn tak przykre i tak gorzkie ziele, Wżdy do lekarstwa moc jego najszczersza. A jeśli się też który z was kokoszy, Bies się was boi, moi
kiedy trzeba wyniść w pole, Bronić ojczyzny, zarobić na sławę, Niechaj mi oko każdy nim wykolę, Już on ma swoję gdzie indziej wyprawę. Woli to z mapy obaczyć na stole; Dość draganowi siła dał na strawę. Wygramy: to pan panem będzie przecie; Nie: on włodarzem, szlachta będą kmiecie.
Odpuśćcież, że tak piszę do was śmiele, Ani sarkazmem mego krzcicie wiersza: Poecie w księdze, a księdzu w kościele Prawdą kłuć oczy słuchaczom nie piersza. Piołyn tak przykre i tak gorzkie ziele, Wżdy do lekarstwa moc jego najszczersza. A jeśli się też który z was kokoszy, Bies się was boi, moi
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 155
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
żałość moją aza chciał był łożyć I duszę, żem już nie miał i godziny pożyć. Ach, żyję, jeśli żywym może być nazwany Od dusze połowice człowiek odbieżany. Żyje strapiony wdowiec, o nieszczęście, to ty Naprędzej tam ugodzisz, gdzie takie przymioty. Ta anielska uroda a ze wstydem, bo ta, Odpuśćcie, panie, rzadka przy gładkości cnota. Tu animusz wspaniały, ale w takiej porze, Że gdy było potrzeba, nie wadził pokorze. Tu w białogłowskim ciele mieszkały przymioty Męskie, a w męskim sercu białogłowskie cnoty. Nie dziw, tak zacność umie, ród to starożytnych, Wielkich książąt po mieczu, hospodarów bitnych;
żałość moją aza chciał był łożyć I duszę, żem już nie miał i godziny pożyć. Ach, żyję, jeśli żywym może być nazwany Od dusze połowice człowiek odbieżany. Żyje strapiony wdowiec, o nieszczęście, to ty Naprędzej tam ugodzisz, gdzie takie przymioty. Ta anielska uroda a ze wstydem, bo ta, Odpuśćcie, panie, rzadka przy gładkości cnota. Tu animusz wspaniały, ale w takiej porze, Że gdy było potrzeba, nie wadził pokorze. Tu w białogłowskim ciele mieszkały przymioty Męskie, a w męskim sercu białogłowskie cnoty. Nie dziw, tak zacność umie, ród to starożytnych, Wielkich książąt po mieczu, hospodarów bitnych;
Skrót tekstu: LeszczALirBar_I
Strona: 579
Tytuł:
Lament Imści Pana Andrzeja z Lesna
Autor:
Andrzej Leszczyński
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
treny, lamenty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1639
Data wydania (nie wcześniej niż):
1639
Data wydania (nie później niż):
1639
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Poeci polskiego baroku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jadwiga Sokołowska, Kazimiera Żukowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1965
I godna po tych cnotach na ostatku Chodzić, miłości — płaczcie wszytkie cnoty, Bo ona wasza radość i pieszczoty, Ona tak śliczna dziewczyna, tak święta, W której ni zła myśl, ni chciwość przeklęta Nie miały miejsca, ni ogniste żądze, Już was opuszcza, a woli pieniądze. Fraszkaście, fraszka, odpuśćcie mi, cnoty, Kiedy was przemógł podarunek złoty; Widzę, że kędy złota zabrzmi strona, Słaba z was pomoc i licha obrona. Fraszka i wiersze, pochlebstwa, pochwały, Fraszka i służba, i mój afekt stały; Wszytkoś, zła dziewko, obróciła w fraszki Za pełny mieszek i nabite taszki. Bezecna
I godna po tych cnotach na ostatku Chodzić, miłości — płaczcie wszytkie cnoty, Bo ona wasza radość i pieszczoty, Ona tak śliczna dziewczyna, tak święta, W której ni zła myśl, ni chciwość przeklęta Nie miały miejsca, ni ogniste żądze, Już was opuszcza, a woli pieniądze. Fraszkaście, fraszka, odpuśćcie mi, cnoty, Kiedy was przemógł podarunek złoty; Widzę, że kędy złota zabrzmi strona, Słaba z was pomoc i licha obrona. Fraszka i wiersze, pochlebstwa, pochwały, Fraszka i służba, i mój afekt stały; Wszytkoś, zła dziewko, obróciła w fraszki Za pełny mieszek i nabite taszki. Bezecna
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 98
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
mu za nią poda. 150 (N). WIELKA KONFIDENCJA
Ktoś marszałkowi proszowskiego koła Na nieznanego, lecz grzecznego zgoła, Powie szlachcica, że to krawiec z rynku:
Do czego przyszedł z igiełki i z szynku! Więc gdy ten o głos na swej prosi ławce, Rzecze marszałek: „Nie mają go krawce. Odpuśćcie, panie, że tak rzekę śmiele: Wolno wam pacierz mówić w tym kościele.” Ten się rozjadszy wsiądzie na marszałka, Że: „Choć z małego ojczyzny kawałka W tym województwie, zaraz się wywiodę I ze krwie mojej znajdę wojewodę. Każdemu, ale i tobiem jest równy.” Tu dopiero on przyjaciel żartowny
mu za nię poda. 150 (N). WIELKA KONFIDENCJA
Ktoś marszałkowi proszowskiego koła Na nieznanego, lecz grzecznego zgoła, Powie szlachcica, że to krawiec z rynku:
Do czego przyszedł z igiełki i z szynku! Więc gdy ten o głos na swej prosi ławce, Rzecze marszałek: „Nie mają go krawce. Odpuśćcie, panie, że tak rzekę śmiele: Wolno wam pacierz mówić w tym kościele.” Ten się rozjadszy wsiędzie na marszałka, Że: „Choć z małego ojczyzny kawałka W tym województwie, zaraz się wywiodę I ze krwie mojej znajdę wojewodę. Każdemu, ale i tobiem jest równy.” Tu dopiero on przyjaciel żartowny
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 265
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
Prawdziwa wiecha zwietrzałego piwa. Na krzywej gębie cynek wedle cynku, Dowodne znaki bywałego szynku. Przemówi-li co, każde słowo z basu, Jakbyś też trącił starego szynkwasu. Cóż się też w tym łbie, gdy piwo kisało, Przed piąciądziesiąt i więcej lat działo? Dziś, choć pod wiechą żurawiego puchu, Odpuśćcie, proszę, jak po śliwkach w brzuchu. Kto z wierzchu piwo pił, drożdże ze spodu, Ma rada, panie, pódźcie do wychodu Albo kadzidła odżałujcie funtu. Nie zatkasz piórkiem ogniłego szpuntu. 230. KUROPŁOCH STARY I ŁYSY
Łysy jak na tret, gdzieś wetknąwszy piórko: Powiedz co o nim, helikońska córko
Prawdziwa wiecha zwietrzałego piwa. Na krzywej gębie cynek wedle cynku, Dowodne znaki bywałego szynku. Przemówi-li co, każde słowo z basu, Jakbyś też trącił starego szynkwasu. Cóż się też w tym łbie, gdy piwo kisało, Przed piąciądziesiąt i więcej lat działo? Dziś, choć pod wiechą żurawiego puchu, Odpuśćcie, proszę, jak po śliwkach w brzuchu. Kto z wierzchu piwo pił, drożdże ze spodu, Ma rada, panie, pódźcie do wychodu Albo kadzidła odżałujcie funtu. Nie zatkasz piórkiem ogniłego szpuntu. 230. KUROPŁOCH STARY I ŁYSY
Łysy jak na tret, gdzieś wetknąwszy piórko: Powiedz co o nim, helikońska córko
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 294
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
żadnego terminu), Zbiegłyśmy na to miejsce, pięknej Hanny synu. Patrzcie z nieba, rodzicy, i jeśli bez grzechu
Rzecz się godzi, przybądźcie do naszego cechu. Raczcie z nami wesołe swoje chęci dzielić, Wam najpierwej należy w synu się weselić. Ale żeście już w niebie, gdy rzeczemy prościej, Odpuśćcie, a cieszcie się z nami bez zazdrości; Bo jeśli niebo z ziemie wszytkie cnoty zbierze, Komuż miesiąc i słońce zostanie na sferze? Co wiosna w roku, co maj w miesięcy dwunastu, Co piękna perła złotu, co forteca miastu, Co są gwiazdy przy świetle jutrzenki porannej, Toś ty między inszymi,
żadnego terminu), Zbiegłyśmy na to miejsce, pięknej Hanny synu. Patrzcie z nieba, rodzicy, i jeśli bez grzechu
Rzecz się godzi, przybądźcie do naszego cechu. Raczcie z nami wesołe swoje chęci dzielić, Wam najpierwej należy w synu się weselić. Ale żeście już w niebie, gdy rzeczemy prościej, Odpuśćcie, a cieszcie się z nami bez zazdrości; Bo jeśli niebo z ziemie wszytkie cnoty zbierze, Komuż miesiąc i słońce zostanie na sferze? Co wiosna w roku, co maj w miesięcy dwunastu, Co piękna perła złotu, co forteca miastu, Co są gwiazdy przy świetle jutrzenki porannej, Toś ty między inszymi,
Skrót tekstu: PotSielKuk_I
Strona: 112
Tytuł:
Sielanka
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
sielanki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1676
Data wydania (nie wcześniej niż):
1676
Data wydania (nie później niż):
1676
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
Zapłaciła sowicie to nam ciężka szkoda. Poszło wsi kilka, sława, pożytek; zostaje Trwoga w duszy, przed którą serce zawsze taje. Żałujcie, a niech dalej nie karze Bóg, proście, Do którego nóg swoje za mną modły wznoście. Wszyscy, coście nieskromne obyczaje znali I na brzydką odmianę slusznieście spluwali, Odpuśćcie, padłem srogo, a żałujcie raczej! Nie z swej woli, lecz barziej przyszło to z rozpaczy. Ja, Boga przeprosiwszy, pozwolę wam na to, Niech na ciele karanie winne cierpię za to. Wy jeśli o mej krwawej śmierci zasłychniecie, Sprawiedliwości to więc Boskiej przypiszecie. A jeśli o mym zdrowiu będziecie
Zapłaciła sowicie to nam ciężka szkoda. Poszło wsi kilka, sława, pożytek; zostaje Trwoga w duszy, przed którą serce zawsze taje. Żałujcie, a niech dalej nie karze Bóg, proście, Do którego nóg swoje za mną modły wznoście. Wszyscy, coście nieskromne obyczaje znali I na brzydką odmianę slusznieście spluwali, Odpuśćcie, padłem srogo, a żałujcie raczej! Nie z swej woli, lecz barziej przyszło to z rozpaczy. Ja, Boga przeprosiwszy, pozwolę wam na to, Niech na ciele karanie winne cierpię za to. Wy jeśli o mej krwawej śmierci zasłychniecie, Sprawiedliwości to więc Boskiej przypiszecie. A jeśli o mym zdrowiu będziecie
Skrót tekstu: ArciszLamBar_I
Strona: 389
Tytuł:
Lament
Autor:
Krzysztof Arciszewski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1622
Data wydania (nie wcześniej niż):
1622
Data wydania (nie później niż):
1622
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Poeci polskiego baroku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jadwiga Sokołowska, Kazimiera Żukowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1965
oni barzo wielcy Apostołowie/ chociażem nic nie jest. 12. Jednak znaki Apostoła pokazane są u was/ we wszelkiej cierpliwości/ w znamionach/ i w cudach/ i w mocach. 13. Bo cóż jest w czymbyście podlejszy byli nad insze Zbory/ tylko żem ja sam próżnując/ nie obciążył was? Odpuśćcież mi tę krzywdę. 14. Oto trzeci raz jestem gotów przyść do was/ a nie obciążę was próżnując. Abowiem nie szukam tego co jest waszego/ ale w was samych: boć nie dziatki mają rodzicom skarbić/ ale rodzicy dziatkom. 15. Lecz ja bardzo rad nakład uczynię/ i samego siebie wynałożę
oni bárzo wielcy Apostołowie/ choćiáżem nic nie jest. 12. Jednák znáki Apostołá pokazáne są u was/ we wszelkiey ćierpliwośći/ w známionách/ y w cudách/ y w mocách. 13. Bo coż jest w cżymbyśćie podlejszy byli nád insze Zbory/ tylko żem ja sam prożnując/ nie obćiążył was? Odpuśććież mi tę krzywdę. 14. Oto trzeći raz jestem gotow przyść do was/ á nie obćiążę was prożnując. Abowiem nie szukam tego co jest wászego/ ále w was sámych: boć nie dźiátki máją rodźicom skárbić/ ále rodźicy dźiátkom. 15. Lecż ja bárdzo rad nákład ucżynię/ y sámego śiebie wynáłożę
Skrót tekstu: BG_2Kor
Strona: 199
Tytuł:
Biblia Gdańska, Drugi list do Koryntian
Autor:
św. Paweł
Tłumacz:
Daniel Mikołajewski
Drukarnia:
Andreas Hünefeld
Miejsce wydania:
Gdańsk
Region:
Pomorze i Prusy
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
Biblia
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1632
Data wydania (nie wcześniej niż):
1632
Data wydania (nie później niż):
1632
starej, I człek, nie tylko owoc, czym natura władnie, Który prędzej doźreje, prędzej z drzewa spadnie; Nieprzepłacony płaczem, Stefanie mój, żadnym, Bodajś się był na ten świat rodził zimostradnym! Niech cię pęzlem, niech cię rznie rzemieślnik w metalu, Ja twe cnoty odlewam łzami w ciężkim żalu. Odpuśćcie mi, malarze, odpuśćcie, szychterze: Nikt go tak, jako ociec, nie potrafi szczerze. 15. POD OBRAZ ZOFIEJ Z POTOKA LIPSKIEJ, STAROŚCINEJ SĄDECKIEJ
Pięknie Bóg stworzył; cóż, gdy owej równo bańce, Na którą kiedy słońce swoje rzuci glance, Nic oku śliczniejszego, ale skoro zniknie, Bardziej ci go
starej, I człek, nie tylko owoc, czym natura władnie, Który prędzej doźreje, prędzej z drzewa spadnie; Nieprzepłacony płaczem, Stefanie mój, żadnym, Bodajś się był na ten świat rodził zimostradnym! Niech cię pęzlem, niech cię rznie rzemieślnik w metalu, Ja twe cnoty odlewam łzami w ciężkim żalu. Odpuśćcie mi, malarze, odpuśćcie, szychterze: Nikt go tak, jako ociec, nie potrafi szczerze. 15. POD OBRAZ ZOFIEJ Z POTOKA LIPSKIEJ, STAROŚCINEJ SĄDECKIEJ
Pięknie Bóg stworzył; cóż, gdy owej równo bańce, Na którą kiedy słońce swoje rzuci glance, Nic oku śliczniejszego, ale skoro zniknie, Bardziej ci go
Skrót tekstu: PotZabKuk_I
Strona: 549
Tytuł:
Smutne zabawy ...
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
treny, lamenty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
nie tylko owoc, czym natura władnie, Który prędzej doźreje, prędzej z drzewa spadnie; Nieprzepłacony płaczem, Stefanie mój, żadnym, Bodajś się był na ten świat rodził zimostradnym! Niech cię pęzlem, niech cię rznie rzemieślnik w metalu, Ja twe cnoty odlewam łzami w ciężkim żalu. Odpuśćcie mi, malarze, odpuśćcie, szychterze: Nikt go tak, jako ociec, nie potrafi szczerze. 15. POD OBRAZ ZOFIEJ Z POTOKA LIPSKIEJ, STAROŚCINEJ SĄDECKIEJ
Pięknie Bóg stworzył; cóż, gdy owej równo bańce, Na którą kiedy słońce swoje rzuci glance, Nic oku śliczniejszego, ale skoro zniknie, Bardziej ci go, im pilniej w nią
nie tylko owoc, czym natura władnie, Który prędzej doźreje, prędzej z drzewa spadnie; Nieprzepłacony płaczem, Stefanie mój, żadnym, Bodajś się był na ten świat rodził zimostradnym! Niech cię pęzlem, niech cię rznie rzemieślnik w metalu, Ja twe cnoty odlewam łzami w ciężkim żalu. Odpuśćcie mi, malarze, odpuśćcie, szychterze: Nikt go tak, jako ociec, nie potrafi szczerze. 15. POD OBRAZ ZOFIEJ Z POTOKA LIPSKIEJ, STAROŚCINEJ SĄDECKIEJ
Pięknie Bóg stworzył; cóż, gdy owej równo bańce, Na którą kiedy słońce swoje rzuci glance, Nic oku śliczniejszego, ale skoro zniknie, Bardziej ci go, im pilniej w nię
Skrót tekstu: PotZabKuk_I
Strona: 549
Tytuł:
Smutne zabawy ...
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
treny, lamenty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987