gałęzi i kładzie go w łono I chwilę na rycerzów patrzy i na ono Potkanie; potem dalej stamtąd się udała I już beła opodal od nich odjechała Pierwej niżli, że hełmu niemasz, obaczyli: Tak się beli obadwa gniewem zapalili.
LIV.
Ferat napierwej postrzegł i napierwej zoczył, Że szyszaka nie było i prędko odskoczył Od Orlanda i rzekł mu: „Pięknieć nam wyrządził Ów rycerz, który z nami w towarzystwie błądził! Pytam, jaką zwyciężca ma odnieść nagrodę, Kiedy wziął szyszak, co nas wprawił w tę niezgodę?” Cofnie się Orland, patrzy na drzewie, pod drzewem I szyszaka nie widzi: pała wielkiem gniewem.
LV
gałęzi i kładzie go w łono I chwilę na rycerzów patrzy i na ono Potkanie; potem dalej stamtąd się udała I już beła opodal od nich odjechała Pierwej niżli, że hełmu niemasz, obaczyli: Tak się beli obadwa gniewem zapalili.
LIV.
Ferat napierwej postrzegł i napierwej zoczył, Że szyszaka nie było i prętko odskoczył Od Orlanda i rzekł mu: „Pięknieć nam wyrządził Ów rycerz, który z nami w towarzystwie błądził! Pytam, jaką zwyciężca ma odnieść nagrodę, Kiedy wziął szyszak, co nas wprawił w tę niezgodę?” Cofnie się Orland, patrzy na drzewie, pod drzewem I szyszaka nie widzi: pała wielkiem gniewem.
LV
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 262
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
On w triumfalne nad niem obrócił zwycięstwo: Bo kiedy miłosierdzia świadom był Pańskiego, Lubo w ten ciężki w padł grzech powstał jednak z niego, I nadzieję zbawienia swojego niestracił, Lecz obfitemi łzami ten swój grzech wypłacił, A, nieprzyjaciel duszny skoro to w niem z oczył, Jak ukropem sparzony pies, w stronę odskoczył Od niego precz, i strasznem głosem zawył, na t[...] tę Sobie wydartą łupu lamentując stratę. A Piotr jako Magister świata naznaczony, Tak był w pokucie pierwszy całemu wsławiony. Światu przykładem; i te swe troje zaprzenie Przez trojakie miłości wnętrznej oświadczenie Nagrodził: bo gdy Chrystus w ciele uwielbiony, Trzykroć go, miłujesz mię
On w tryumfálne nád niem obroćił zwyćięstwo: Bo kiedy miłośierdźia świádom był Pańskiego, Lubo w ten ćięszki w padł grzech powstał iednák z niego, Y nádźieię zbáwienia swoiego niestrácił, Lecz obfitemi łzámi ten swoy grzech wypłáćił, A, nieprzyiaciel duszny skoro to w niem z oczył, Iák vkropem spárzony pies, w stronę odskoczył Od niego precz, y strásznem głosem záwył, ná t[...] tę Sobie wydártą łupu lámentuiąc strátę. A Piotr iáko Mágister świátá náznáczony, Ták był w pokućie pierwszy cáłemu wsławiony. Swiátu przykłádem; y te swe troie záprzenie Przeż troiakie miłości wnętrzney oświádczenie Nágrodźił: bo gdy CHRISTVS w ćiele vwielbiony, Trzykroć go, miłuiesz mię
Skrót tekstu: DamKuligKról
Strona: 82
Tytuł:
Królewic indyjski
Autor:
Jan Damasceński
Tłumacz:
Mateusz Ignacy Kuligowski
Drukarnia:
Mikołaj Aleksander Schedel
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
żywoty świętych
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1688
stały. Przytnie na mnie potężnie az mi zadrzała szabla w garzci wytrzymałem zakład Ścienismy się zdziesiec razy nic ani temu ani temu. Mówię dosyć tego Panie Marcjanie On rzecze o taki synu nie uczyniłes mi nic a mówisz dosyć. Tak P Bóg dał że po owym wymowieniu samem koncem szable dosiągłem go przez jagodę i odskoczyłem się od niego. Tym że bardziej dopiero na mnie natrze jak tez urwę go w łeb jak by nie był na nogach. Dopiero go płazem pocznę walic na Ziemi wziąwszy w obie ręce szablę A tu dopiero kompania leci spód naszych i spód inszych Chorągwi mówiąc Stój nie zabijaj dałem mu z piendziesiąt razy płażą niżeli
stały. Przytnie na mnie potęznie az mi zadrzała szabla w garzci wytrzymałęm zakład Scienismy się zdziesiec razy nic ani temu ani temu. Mowię dosyc tego Panie Marcyanie On rzecze o taki synu nie uczyniłes mi nic a mowisz dosyc. Tak P Bog dał że po owym wymowieniu samęm koncęm szable dosiągłęm go przez iagodę y odskoczyłęm się od niego. Tym że bardziey dopiero na mnie natrze iak tez urwę go w łeb iak by nie był na nogach. Dopiero go płazęm pocznę walic na Ziemi wziąwszy w obie ręce szablę A tu dopiero kompania leci zpod naszych y zpod inszych Chorągwi mowiąc Stoy nie zabiiay dałęm mu z pięndziesiąt razy płażą nizeli
Skrót tekstu: PasPam
Strona: 89
Tytuł:
Pamiętniki
Autor:
Jan Chryzostom Pasek
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1656 a 1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1656
Data wydania (nie później niż):
1688
kasztanowaty nogami padł i ten. To już dwaj Lezą. wytoczyła się ta sprawa per appellationem między pokrzywy już z yzby tam ze dopiero po sobie. mój wyrostek pilnował mi tyłu dwóch zaś czeladzi tuz pole mnie. Jakos tam wyrostka odemnie odsaczyli urwał mię jeden z tyłu ale przecię nie bardzo i zaraz nastronę odskoczył w tym zaraz razie Pan powalił się w pokrzywach skoczyli zaraz przed niego Czeladź z szablami że mu się nic nie dostało i wstał. Sunie na mnie prosto tnie z mocy wytrzymałem a potym odłożywszy wytnę go przez puls, nic to. Dalej posobie Mój tez Czeladnik jego Pachołka w łeb cian. padł. JoMSC znowu
kasztanowaty nogami padł y ten. To iuz dway Lezą. wytoczyła się ta sprawa per appellationem między pokrzywy iuz z yzby tam ze dopiero po sobie. moy wyrostek pilnował mi tyłu dwoch zas czeladzi tuz pole mnie. Iakos tam wyrostka odemnie odsaczyli urwał mię ieden z tyłu ale przecię nie bardzo y zaraz nastronę odskoczył w tym zaraz razie Pan powalił się w pokrzywach skoczyli zaraz przed niego Czeladz z szablami że mu się nic nie dostało y wstał. Sunie na mnie prosto tnie z mocy wytrzymałęm a potym odłozywszy wytnę go przez puls, nic to. Daley posobie Moy tez Czeladnik iego Pachołka w łeb ciąn. padł. IoMSC znowu
Skrót tekstu: PasPam
Strona: 181
Tytuł:
Pamiętniki
Autor:
Jan Chryzostom Pasek
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1656 a 1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1656
Data wydania (nie później niż):
1688
Święty w grobie leży. Tenże Apostoł, drugi raz krew toczy Będąc wyznawcą, a nie Męczennikiem, Rządca Królestwa, gdy mu zajrzał w woczy Ze ciało zdrowe, przyszedł z Cerulikiem, Nie uczyniwszy przed Świętym modlitwy Brać się zuchwale rozkazał do brzytwy. Co gdy uczynił, brzuch od dwóch lat skrzepły Krając, odskoczył, instrument porzucił, Pod ręką czując, że byl żywy, ciepły Krew się luneła, do domu powrucił, Pan i Cerulik, będąc zatrwożeni Tak wielkim cudem obaj nawróceni. Czemuż mieszkaniem szatańskim zowiemy Tych? co po śmierci krew im z szyj ciecze,
Czy tak jest pewnie nic otym nie wiemy Bo do
Swięty w grobie leży. Tenże Apostoł, drugi ráz krew toczy Będąc wyznáwcą, á nie Męczeńnikiem, Rządca Krolestwa, gdy mu záyrzał w woczy Ze ciáło zdrowe, przyszedł z Cerulikiem, Nie uczyniwszy przed Swiętym modlitwy Brać się zuchwále rozkázał do brzytwy. Co gdy uczynił, brzuch od dwoch lát skrzepły Kraiąc, odskoczył, instrument porzucił, Pod ręką czuiąc, że byl żywy, ciepły Krew się luneła, do domu powrućił, Pan y Cerulik, będąc zátrwożeni Ták wielkim cudem obay náwroceni. Czemuż mieszkániem szátańskim zowiemy Tych? co po śmierći krew im z szyi ciecze,
Czy ták iest pewnie nic otym nie wiemy Bo do
Skrót tekstu: DrużZbiór
Strona: 301
Tytuł:
Zbiór rytmów
Autor:
Elżbieta Drużbacka
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
pieśni, poematy epickie, satyry, żywoty świętych
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1752
Data wydania (nie wcześniej niż):
1752
Data wydania (nie później niż):
1752
; taż ręka/ roż jest oręże właściwie; Który modbyłem swego: z tymże się poważę; Na tegoż: zdarz fortuno że także dokażę. Rzekszy/ strzeli do Cygna: nic nie uszło drzewo/ I nie chybnie brzękneło/ o ramię po lewo. Wszakże grot/ jak od muru/ lub skału odskoczył: Kędy jednak wymierzył krew na Cygnie zoczył/ I darmo się Achyles uradował: owa Nie była żadna rana/ lecz krew Maenetowa. Tedy wypadłby wściekły z wozu wysokiego/ I wręcz broniabłyszczącą tnąc na bezpiecznego/ Widzi miecz/ tarcz z szyszakiem na porząd przebijać/ A na stwai działym ciele żelazo się zwijać.
; taż ręká/ roż iest oręże właśćiwie; Ktory modbyłem swego: z tymże się poważę; Ná tegoż: zdarz fortuno że także dokażę. Rzekszy/ strzeli do Cygná: nic nie vszło drzewo/ Y nie chybnie brzękneło/ o rámię po lewo. Wszakże grot/ iák od muru/ lub skału odskoczył: Kędy iednák wymierzył krew na Cygnie zoczył/ Y dármo się Achyles vradował: owá Nie byłá żadna rána/ lecz krew Maenetowá. Tedy wypadłby wśćiekły z wozu wysokiego/ Y wręcz broniabłyszczącą tnąc na beśpiecznego/ Widźi miecz/ tarcz z szyszakiem ná porząd przebiiáć/ A ná stwai dźiałym ćiele żelazo się zwiiáć.
Skrót tekstu: OvŻebrMet
Strona: 297
Tytuł:
Metamorphoseon
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Jakub Żebrowski
Drukarnia:
Franciszek Cezary
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1636
Data wydania (nie wcześniej niż):
1636
Data wydania (nie później niż):
1636
do konia, sławnego Doktora; Wilk się wnet pyta: która noga chora? Koń wyciągnąwszy niby chorą nogę: Ta jest, co na nią nastąpić nie mogę. Wilk mniema pulsów pomacać zebami. Ale gotowy koń, oba nogami Wierzgnie, i chluśnie tak potężnie wilka W pysk, aż mu zębów wyleciało kilka, Potym odskoczył rzyzwo i obrotnie, I susy robił, rozśmiawszy się, lotnie. A Wilk rachując swe po ziemi zęby, Tak z ukrwawionej wyjąc, mówił: geby, Dobrze to na mnie, mnie stworzył rzeźnikiem Bóg, a ja głupi chciał być cyrulikiem. Patrz jak na franta zawsze się frant znajdzie, Dobrze kto szuka,
do konia, sławnego Doktora; Wilk śię wnet pyta: ktora noga chora? Koń wyćiągnąwszy niby chorą nogę: Ta iest, co na nią nastąpić nie mogę. Wilk mniema pulsow pomacać zebami. Ale gotowy koń, oba nogami Wierzgnie, i chluśnie tak potężnie wilka W pysk, aż mu zębow wylećiało kilka, Potym odskoczył rzyzwo i obrotnie, I susy robił, rozśmiawszy śię, lotnie. A Wilk rachuiąc swe po źiemi zęby, Tak z ukrwawioney wyiąc, mowił: geby, Dobrze to na mnie, mnie ztworzył rzeźnikiem Bog, a ia głupi chćiał bydź cyrulikiem. Patrz iak na franta zawsze się frant znaydźie, Dobrze kto szuka,
Skrót tekstu: JabłEzop
Strona: 36
Tytuł:
Ezop nowy polski
Autor:
Jan Stanisław Jabłonowski
Drukarnia:
Andrzej Ceydler
Miejsce wydania:
Lipsk
Region:
zagranica
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
bajki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1731
Data wydania (nie wcześniej niż):
1731
Data wydania (nie później niż):
1731