dłużej. Za czym, ledwie mnie dojdzie, wszytko oraz całkiem, Że nie z kieliszkiem, jednym połknąłem michałkiem. Upuściwszy nóż z garści, pojrzy na mnie krzywo, Że tymże haustem wino, którym piję piwo. Więc że drugiego czekać na mnie było długo, Dziękuję za on obiad, obiecuję mu go Odwdzięczyć; prowadzi mnie na ostatnie wschody. Zbieram nogi co prędzej do swojej gospody;
Już czeladź po obiedzie: „Złodzieje, czemuście Zjedli?” „Jeszcze została słonina w kapuście, Jest i bigos cielęcy.” A ja krzyknę głosem: „Dawaj po włoskiej uczcie kapustę z bigosem!” Walę łyżką oboje;
dłużej. Za czym, ledwie mnie dojdzie, wszytko oraz całkiem, Że nie z kieliszkiem, jednym połknąłem michałkiem. Upuściwszy nóż z garści, pojźry na mnie krzywo, Że tymże haustem wino, którym piję piwo. Więc że drugiego czekać na mnie było długo, Dziękuję za on obiad, obiecuję mu go Odwdzięczyć; prowadzi mnie na ostatnie wschody. Zbieram nogi co prędzej do swojej gospody;
Już czeladź po obiedzie: „Złodzieje, czemuście Zjedli?” „Jeszcze została słonina w kapuście, Jest i bigos cielęcy.” A ja krzyknę głosem: „Dawaj po włoskiej uczcie kapustę z bigosem!” Walę łyżką oboje;
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 34
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
w próbę daje; Córka zaś, że mać w płodność trzyma za nią, Wprzód matką była niźli młodą panią. Tak wprzód był wywód niźli ślub w kościele; Mniej też kosztują chrzciny niż wesele. O ZOŚCE
Przyszedszy do mnie Zośka do gospody I użyczywszy wszelakiej wygody, Gdy rano myślę i uważam wiele, Jak jej odwdzięczyć — czy jej dać manele, Czy karkanaczek, czy atłasu z sztuki, Czy sznurek pereł, czy węgierskie kruki — Ona się u mej szyje uwiesiwszy, Przez afekt ku mnie nad wszytkich życzliwszy, Przez swą uczynność i przez przyjaźń naszę Poczęła prosić — o gorzałki flaszę. DO JANA GROTKOWSKIEGO, INTERNUNCJUSZA JEGO KRÓLEWSKIEJ MOŚCI W
w próbę daje; Córka zaś, że mać w płodność trzyma za nią, Wprzód matką była niźli młodą panią. Tak wprzód był wywód niźli ślub w kościele; Mniej też kosztują chrzciny niż wesele. O ZOŚCE
Przyszedszy do mnie Zośka do gospody I użyczywszy wszelakiej wygody, Gdy rano myślę i uważam wiele, Jak jej odwdzięczyć — czy jej dać manele, Czy karkanaczek, czy atłasu z sztuki, Czy sznurek pereł, czy węgierskie kruki — Ona się u mej szyje uwiesiwszy, Przez afekt ku mnie nad wszytkich życzliwszy, Przez swą uczynność i przez przyjaźń naszę Poczęła prosić — o gorzałki flaszę. DO JANA GROTKOWSKIEGO, INTERNUNCJUSZA JEGO KRÓLEWSKIEJ MOŚCI W
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 80
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
wożą kraje cudze; Głos, kiedy śpiewasz, tak wdzięczny, że zgoła Serafickiego przewyższasz anioła. O, jakoż bym się do tego wyścigał, Żebym to niebo, nowy Atlas, dźwigał! I chociażby mi z urazu lec w grobie, Życzyłbym nosić ten Olimp na sobie, Byle mi niebo pracę odwdzięczyło I wleźć mi na się wzajem dozwoliło; Wszak takim idą rzeczy ludzkie chodem, Że kto był z wierzchu, bywa i pod spodem. RZEKI
Kanikuło, promieńmi swymi uprzykrzona, Przed którymi tak mdleje głowa upalona, Jako kiedy Klimeny nierozsądne plemię Zwierzonym ogniem palił wszytkorodną ziemię, Pofolguj albo — jeśli z głodnym nie masz sprawy
wożą kraje cudze; Głos, kiedy śpiewasz, tak wdzięczny, że zgoła Serafickiego przewyższasz anioła. O, jakoż bym się do tego wyścigał, Żebym to niebo, nowy Atlas, dźwigał! I chociażby mi z urazu lec w grobie, Życzyłbym nosić ten Olimp na sobie, Byle mi niebo pracę odwdzięczyło I wleźć mi na się wzajem dozwoliło; Wszak takim idą rzeczy ludzkie chodem, Że kto był z wierzchu, bywa i pod spodem. RZEKI
Kanikuło, promieńmi swymi uprzykrzona, Przed którymi tak mdleje głowa upalona, Jako kiedy Klimeny nierozsądne plemię Zwierzonym ogniem palił wszytkorodną ziemię, Pofolguj albo — jeśli z głodnym nie masz sprawy
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 174
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
jej Świętym Relikwima pokłonić mógł: co otrzymawszy/ jako małpa obyczaju Prawosławnych naśladując/ pokłonieniem Świętą Bożą/ et cultu duliae począł wenerować; trocha się wtym skłoni Erodiakon na stronę/ miły nabożniczek ułowiwszy okazią/ pierścionek Świętej ziemknął z palca/ i znowu Nauplius ten e Caphareo rediens, pokłoniwszy się/ za uczynność Paraecclesiarchowi odwdzięczył: puścił się z Cerkwi z drapieżą/ wyszedł za drzwi/ gdzie padszy na kamienie ryknie. Walając się potym/ bezecną duszę swoję bez spowiedzi/ i wszystkich inszych Chrześcijaninowi dobremu należytych Sacramentów/ w ręce temu/ którego jarzmo dźwigał/ oddał. Rzeknie kto/ a osobliwie z tej Sekty: Toś go już osądził
iey Swiętym Reliquima pokłonić mogł: co otrzymawszy/ iáko máłpá obyczáiu Práwosławnych náśláduiąc/ pokłonieniem Swiętą Bożą/ et cultu duliae począł venerowáć; trochá się wtym skłoni Erodiákon ná stronę/ miły nabożniczek vłowiwszy okázią/ pierśćionek Swiętey ziemknął z pálcá/ y znowu Nauplius ten e Caphareo rediens, pokłoniwszy się/ zá vczynność Páráecclesiárchowi odwdźięczył: puśćił się z Cerkwi z drapieżą/ wyszedł zá drzwi/ gdźie padszy ná kámienie ryknie. Waláiąc się potym/ bezecną duszę swoię bez spowiedźi/ y wszystkich inszych Chrześciáninowi dobremu należytych Sácrámentow/ w ręce temu/ ktorego iárzmo dzwigał/ oddał. Rzeknie kto/ á osobliwie z tey Sekty: Toś go iuż osądźił
Skrót tekstu: KalCuda
Strona: 130.
Tytuł:
Teratourgema lubo cuda
Autor:
Atanazy Kalnofojski
Drukarnia:
Drukarnia Kijowopieczerska
Miejsce wydania:
Kijów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
relacje
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1638
Data wydania (nie wcześniej niż):
1638
Data wydania (nie później niż):
1638
mógł i po śmierci mojej/ grata recordationis memoria w sercach W. M. continuare, przywiódłszy W M. M. przez zachęcenie i zezwolenie moje do wolnej Elekcji/ która tylko za żywota mojego wolna być może. Egzaminując się bowiem sam z siłami moimi ultimus Familiae Jagellonis Potomek czymbym mógł to continuatum w Domu moim imperium odwdzięczyć; nie znajduję nic skuteczniejszego nad tę moję Propozycją/ na którą mogę rzec bezpiecznie: Popule mi quid ampliùs facere tibi potui, et non feci? Niech przytym Bóg będzie świadkiem/ że żadnej prywaty w tym nie upatruję mojej. Bo ja per legem mortalitatis omnia mea i Domu mego fata mecum traham; i nie
mogł i po śmierći moiey/ grata recordationis memoria w sercach W. M. continuare, przywiodszy W M. M. przez záchęcenie i zezwolenie moie do wolney Elekcyey/ ktora tylko zá żywotá moiego wolna być może. Eksaminuiąc się bowiem sam z śiłámi moimi ultimus Familiae Jagellonis Potomek czymbym mogł to continuatum w Domu moim imperium odwdźięczyć; nie znayduię nic skutecznieyszego nad tę moię Propozycyą/ na ktorą mogę rzec bespiecznie: Popule mi quid ampliùs facere tibi potui, et non feci? Niech przytym Bog będźie świádkiem/ że żadney prywaty w tym nie upátruię moiey. Bo ia per legem mortalitatis omnia mea i Domu mego fata mecum traham; i nie
Skrót tekstu: PisMów_II
Strona: 2
Tytuł:
Mówca polski, t. 2
Autor:
Jan Pisarski
Drukarnia:
Drukarnia Kolegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Kalisz
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
mowy okolicznościowe
Tematyka:
retoryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1676
Data wydania (nie wcześniej niż):
1676
Data wydania (nie później niż):
1676
zdrowiem swoim zapłacił, przez wszystek żywot mój karmił i żywił, jako źrzenice oka swego pilnował, na ręku swoich i anielskich piastował, wieczne i niewypowiedziane mi w niebie rozkoszy zgotował i insze wielkie, nieoszacowane, a mianowicie mnie nieznajome, dobrodziejstwa pokazał? Cóż Ci za to dam, o Boska dobroci? Jakoć to odwdzięczę? Dziękujęć, jako tylko mogę. A żeć słusznie podziękować nie mogę, tedy wzywam Chrystusa Jezusa i Matki Jego Naświętszej, także inszych kreatur, tak widomych, jako niewidomych, aby mi pomogły Tobie, dobrotliwy Boże, za te dobrodziejstwa dziękować i teraz Ci te dzięki, które miałeś, masz i mieć będziesz
zdrowiem swoim zapłacił, przez wszystek żywot mój karmił i żywił, jako źrzenice oka swego pilnował, na ręku swoich i anielskich piastował, wieczne i niewypowiedziane mi w niebie rozkoszy zgotował i insze wielkie, nieoszacowane, a mianowicie mnie nieznajome, dobrodziejstwa pokazał? Cóż Ci za to dam, o Boska dobroci? Jakoć to odwdzięczę? Dziękujęć, jako tylko mogę. A żeć słusznie podziękować nie mogę, tedy wzywam Chrystusa Jezusa i Matki Jego Naświętszej, także inszych kreatur, tak widomych, jako niewidomych, aby mi pomogły Tobie, dobrotliwy Boże, za te dobrodziejstwa dziękować i teraz Ci te dzięki, które miałeś, masz i mieć będziesz
Skrót tekstu: BolesEcho
Strona: 141
Tytuł:
Przeraźliwe echo trąby ostatecznej
Autor:
Klemens Bolesławiusz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1670
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1670
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jacek Sokolski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Instytut Badań Literackich PAN, Stowarzyszenie "Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
2004
Wejrzyj przecież na mnie wesoło. Wszak widzisz, jak ci dogadzam. Igra sobie znowu wstydliwie z jego włosami, prosząc go o jeden kędziesz, pokazując mu nożyczki, które na to z sobą przyniosła. Stelej, któremu się ta poufała, a przecież poczciwa miłość tej dzikiej Kozaczki podobała, zezwolił na jej prośbę. Odwdzięczyła mu to, częstym dobrowolnym, i kilka razy powtórzonym pocałowaniem, pakazując mu zdaleka chałupkę, którą Ojcowskąbyć powiedziała. Wzięła potym list z drzewa, i świstnęła. Teraz, mówi, Brat mój przyjdzie. Zamówiłam go sobie. Gdybyś mi kędzierza dobrowolnie nie był dał, bylibyśmy cię do tego przymusili
Weyrzyy przećież na mnie wesoło. Wszak widzisz, iak ći dogadzam. Jgra sobie znowu wstydliwie z iego włosami, prosząc go o ieden kędziesz, pokazuiąc mu nożyczki, ktore na to z sobą przyniosła. Steley, ktoremu się ta poufała, a przecież poczciwa miłość tey dzikiey Kozaczki podobała, zezwolił na iey prośbę. Odwdzięczyła mu to, częstym dobrowolnym, i kilka razy powtorzonym pocałowaniem, pakazuiąc mu zdaleka chałupkę, ktorą Oycowskąbydź powiedziała. Wzięła potym list z drzewa, i świstnęła. Teraz, mowi, Brat moy przyydzie. Zamowiłam go sobie. Gdybyś mi kędzierza dobrowolnie nie był dał, bylibyśmy ćię do tego przymuśili
Skrót tekstu: GelPrzyp
Strona: 120
Tytuł:
Przypadki szwedzkiej hrabiny G***
Autor:
Christian Fürchtegott Gellert
Tłumacz:
Anonim
Drukarnia:
Jan Chrystian Kleyb
Miejsce wydania:
Lipsk
Region:
zagranica
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
epika
Gatunek:
romanse
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1755
Data wydania (nie wcześniej niż):
1755
Data wydania (nie później niż):
1755
księgę prosi. To się na tej karteczce znajdować będzie. Tą karteczką był Francuski listek w te słowa. PRZYPADKI HRABINY SZWEDZKIEJ G** PRZYPADKI HRABINY SZWEDZKIEJ G** PRZYPADKI HRABINY SZWEDZKIEJ G** PRZYPADKI
Szczęście moje zda mi się być snem szczególnym, a WMPani jeszcze tyle łask na mnie sypiesz, że wcale nie wiem, jakbym dostatecznie mógł odwdzięczyć. Opowiadam już Hrabi, i moim wszystkim Przyjaciółom, i wszystkim moim ziomkom, w myśli, żem najwspanialsze w Syberyj znalazł serce. Ach Mościa Dobrodziejka, czymże zasługuję sobie na Jej pieczołowite staranie? J czymże je mogę w ostatku mego nieszczęśliwego życia zasłużyć? Niczym, jak szczególnie poważaniem---.
Ten krótki list barzo
kśięgę prośi. To śię na tey karteczce znaydować będzie. Tą karteczką był Francuski listek w te słowa. PRZYPADKI HRABINY SZWEDZKIEY G** PRZYPADKI HRABINY SZWEDZKIEY G** PRZYPADKI HRABINY SZWEDZKIEY G** PRZYPADKI
Szczęśćie moie zda mi śię bydź snem szczegulnym, a WMPani ieszcze tyle łask na mnie sypiesz, że wcale nie wiem, iakbym dostatecznie mogł odwdzięczyć. Opowiadam iuż Hrabi, i moim wszystkim Przyiaciołom, i wszystkim moim ziomkom, w myśli, żem naywspanialsze w Syberyi znalazł serce. Ach Mośćia Dobrodzieyka, czymże zasługuię sobie na Jey pieczołowite staranie? J czymże ie mogę w ostatku mego nieszczęśliwego żyćia zasłużyć? Niczym, iak szczegulnie poważaniem---.
Ten krotki list barzo
Skrót tekstu: GelPrzyp
Strona: 156
Tytuł:
Przypadki szwedzkiej hrabiny G***
Autor:
Christian Fürchtegott Gellert
Tłumacz:
Anonim
Drukarnia:
Jan Chrystian Kleyb
Miejsce wydania:
Lipsk
Region:
zagranica
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
epika
Gatunek:
romanse
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1755
Data wydania (nie wcześniej niż):
1755
Data wydania (nie później niż):
1755
macierzyńską (o nieutulona Żałość!) nie umiała się starać, jako ona. O srogie grzechów brzemię! o niegodność sroga! Tedyśmy jej wypłakać nie mogli u Boga? I ten długi czy krótki żywota kawalec Dać za nią, nie mogliśmy jej grobowca zaleć, Umierać, żeby ona dotąd żyła, bowiem Trudno odwdzięczyć takiej miłości, prócz zdrowiem. Lecz cię już nie chcę więcej swoim trenem żalić, Nie chcę, lejąc oleju miasto wody, palić Pańskiego serca; dosyć ma obrotów z siebie, Gdy po Apolinarze Zofiją dziś grzebie. Więc, wielmożny starosta, kiedy dłużej tu żyć Nie mogła, każ jej ten wiersz na marmurze drużyć
macierzyńską (o nieutulona Żałość!) nie umiała się starać, jako ona. O srogie grzechów brzemię! o niegodność sroga! Tedyśmy jej wypłakać nie mogli u Boga? I ten długi czy krótki żywota kawalec Dać za nię, nie mogliśmy jej grobowca zaleć, Umierać, żeby ona dotąd żyła, bowiem Trudno odwdzięczyć takiej miłości, prócz zdrowiem. Lecz cię już nie chcę więcej swoim trenem żalić, Nie chcę, lejąc oleju miasto wody, palić Pańskiego serca; dosyć ma obrotów z siebie, Gdy po Apolinarze Zofiją dziś grzebie. Więc, wielmożny starosta, kiedy dłużej tu żyć Nie mogła, każ jej ten wiersz na marmurze drużyć
Skrót tekstu: PotZabKuk_I
Strona: 540
Tytuł:
Smutne zabawy ...
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
treny, lamenty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
, i Kościoły wszytkie, w jednę książkę spisawszy, cudzoziemcom do wiadomości podają. Tego Stołecznego Miasta miejsca ś. spisawszy, wszytkiej Korony Polskiej narodom do czytania i wiadomości praesentując, W m. je swojemu Mciwemu Panu i Dobrodziejowi ofiaruję. Którego miłościwej łaski i dobroczynności, przez tak wiele lat doznawszy, iż posługami moimi uniżonymi odwdzięczyć, i słowy dostatecznymi wypowiedzieć nie mogę, tedy tym przynamnej małym upomineczkiem oświadczyć, pro acceptis beneficijs grati animi significationem, umyśliłem; pomniąc na ono, co jeden Poeta w tej materii napisał; Decet bonum meminisse grato pectore, Si quid beneficij adeptus est à quopiam: Nam grariam quisquis benefactori suam Studet probare, bene
, y Kośćioły wszytkie, w iednę kśiążkę spisawszy, cudzoźiemcom do wiádomośći podáią. Tego Stołecznego Miástá mieyscá ś. spisawszy, wszytkiey Korony Polskiey narodom do czytania y wiádomośći praesentuiąc, W m. ie swoiemu Mćiwemu Pánu y Dobrodźieiowi ofiáruię. Ktorego miłośćiwey łáski y dobroczynnośći, przez ták wiele lat doznawszy, iż posługámi moimi vniżonymi odwdźięczyć, y słowy dostátecznymi wypowiedzieć nie mogę, tedy tym przynamney máłym vpomineczkiem oświádczyć, pro acceptis beneficijs grati animi significationem, vmyśliłem; pomniąc ná ono, co ieden Poetá w tey máteryey nápisał; Decet bonum meminisse grato pectore, Si quid beneficij adeptus est à quopiam: Nam grariam quisquis benefactori suam Studet probare, bene
Skrót tekstu: PruszczKlejn
Strona: 5nlb
Tytuł:
Klejnoty stołecznego miasta Krakowa
Autor:
Piotr Hiacynt Pruszcz
Drukarnia:
Franciszek Cezary
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
przewodniki
Tematyka:
architektura, geografia, historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1650
Data wydania (nie wcześniej niż):
1650
Data wydania (nie później niż):
1650