nie kontent z wygranej, a nie inenażując szczęścia swego, piechoty z generałem Lewenhauptem nazad do taborów wróciwszy, sam z dziesięcią regimentami kawalerii mimo radę i prośby generałów poszedł za Moskwą, która odwróciwszy się z piechotami, gdy znowu bić się poczęła, za przybyciem dwudziestu tysięcy natenczas świeżej Moskwy, złamała kawalerią szwedzką i tłumem zaraz ogarnęła, że się salwować i uciekać nie mogła: jedni tedy trupem padli, drugich żywcem zabrano, z któremi generałów: feldmarszałka Rynszeldta, Szlipenbacha, Sztakelberka, księcia Wittemberka, Rossena i Ameltona wzięto. Tandem widząc tak ciężką klęskę król imć szwedzki, uszedł sam do Lewenhaupta przy piechotach i taborach będącego, a czując się być
nie kontent z wygranéj, a nie inenażując szczęścia swego, piechoty z generałem Lewenhauptem nazad do taborów wróciwszy, sam z dziesięcią regimentami kawaleryi mimo radę i proźby generałów poszedł za Moskwą, która odwróciwszy się z piechotami, gdy znowu bić się poczęła, za przybyciem dwudziestu tysięcy natenczas świeżéj Moskwy, złamała kawaleryą szwedzką i tłumem zaraz ogarnęła, że się salwować i uciekać nie mogła: jedni tedy trupem padli, drugich żywcem zabrano, z któremi generałów: feldmarszałka Rynszeldta, Szlipenbacha, Sztakelberka, księcia Wittemberka, Rossena i Ameltona wzięto. Tandem widząc tak ciężką klęskę król imć szwedzki, uszedł sam do Lewenhaupta przy piechotach i taborach będącego, a czując się być
Skrót tekstu: ZawiszaPam
Strona: 272
Tytuł:
Pamiętniki
Autor:
Krzysztof Zawisza
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1715 a 1717
Data wydania (nie wcześniej niż):
1715
Data wydania (nie później niż):
1717
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Julian Bartoszewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Jan Zawisza
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1862
siła, Siła i dusz zyskali. Cóż, gdy zwyciężyła Złość narodu? bo jako wojska z pola zeszły I strach im oczy wrócił, znowu się do przeszłej Niezbożności kinęli, pokrywszy naturę Wilczą swoję, a samę tylko czcząc purpurę. Po nich także poznańscy Filipowie obaSiedzą świetno biskupi: i dom i ozdoba Jedna ich ogarnęła, a jako imiony, Tak i z sobą nieróżni, każdy z inszej strony; Ojczyznali na szańcu niebezpiecznym stała, Łódkali apostolska kiedy się zachwiała. Toż giermaki szarłatne z świętymi się razemRokietami mięszają, i krzyże z żelazem. Piękny mir, i niebieską wiodą z sobą zgodę. Widzieć gdy poznańskiego dawno wojewodę
siła, Siła i dusz zyskali. Cóż, gdy zwyciężyła Złość narodu? bo jako wojska z pola zeszły I strach im oczy wrócił, znowu się do przeszłej Niezbożności kinęli, pokrywszy naturę Wilczą swoję, a samę tylko czcząc purpurę. Po nich także poznańscy Filipowie obaSiedzą świetno biskupi: i dom i ozdoba Jedna ich ogarnęła, a jako imiony, Tak i z sobą nieróżni, każdy z inszej strony; Ojczyznali na szańcu niebezpiecznym stała, Łódkali apostolska kiedy się zachwiała. Toż giermaki szarłatne z świętymi się razemRokietami mięszają, i krzyże z żelazem. Piękny mir, i niebieską wiodą z sobą zgodę. Widzieć gdy poznańskiego dawno wojewodę
Skrót tekstu: TwarSRytTur
Strona: 106
Tytuł:
Zbiór różnych rytmów
Autor:
Samuel Twardowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1631 a 1661
Data wydania (nie wcześniej niż):
1631
Data wydania (nie później niż):
1661
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Kazimierz Józef Turowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Drukarnia "Czasu"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1861
votis WM. MPP. z-których rąk czekam fati mei, albo veriùs fati Reip. legem. A tak jedyną łaską WMP. cieszę się/ że quem assumpsistis, temuż upadać nie dacie. Zatym biorę miłość wrodzoną własnej Ojczyzny pro anchora animorum factam unionem, o którą nie tylko proszę/ ale suplikuję aby defectum meum ogarnęła miłościwa WMP. łaska i wspierała/ której szczególnej od lat 20 na tym miejscu doznawam. Przytym za tak wielką do mnie konfidencją pokornie dziękuję/ i z-nią in contaminatam fidem łączyć będę. Tegoż Witanie K. I. M.
DAlszy od Majestatu/ ale powolni zawsze Ziemianie/ jedyna Ziemi i Chrześcijaństwa ozdobą N
votis WM. MPP. z-ktorych rąk czekam fati mei, álbo veriùs fati Reip. legem. A ták iedyną łáską WMP. ćieszę się/ że quem assumpsistis, temuż upadáć nie daćie. Zátym biorę miłość wrodzoną własney Oyczyzny pro anchora animorum factam unionem, o ktorą nie tylko proszę/ ále suplikuię aby defectum meum ogárnęłá miłośćiwa WMP. łáska i wspieráłá/ ktorey szczegulney od lat 20 na tym miescu doznawam. Przytym zá tak wielką do mnie konfidencyą pokornie dźiękuię/ i z-nią in contaminatam fidem łączyć będe. Tegoz Witánie K. I. M.
DAlszy od Máiestatu/ ále powolni záwsze Ziemiánie/ iedyna Ziemi i Chrześćiánstwá ozdobą N
Skrót tekstu: PisMów_II
Strona: 37
Tytuł:
Mówca polski, t. 2
Autor:
Jan Pisarski
Drukarnia:
Drukarnia Kolegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Kalisz
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
mowy okolicznościowe
Tematyka:
retoryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1676
Data wydania (nie wcześniej niż):
1676
Data wydania (nie później niż):
1676
zaraz na czole z nimi w tyle WMci Panu z gotowymi szablami będziemy; nie masz[...] ale czego się obawiać, piekłu samemu z garła WMci Pana wydrzemy.” „To dobrze — mówi — ale jeżeli mi WMć Pan tu zaraz trzechset czerwonych złotych nie wyliczysz, nic z niczego nie będzie.” Tu jakby mnie niebieska ogarnęła jasność. „A dobrodzieju — wykrzyknę — a Salwatorze Ojczyzny, a podporo i filarze wolności, a panie mój, a to tego momentu.” Nagle do kieszeni siągnąwszy, cztery mi się razem wymknęły ładunki, co zaraz mój kochanek bystrooki postrzegł, trudno cofnąć się było. „Nę, nę — mówię — ojcze
zaraz na czole z nimi w tyle WMci Panu z gotowymi szablami będziemy; nie masz[...] ale czego się obawiać, piekłu samemu z garła WMći Pana wydrzemy.” „To dobrze — mówi — ale jeżeli mi WMć Pan tu zaraz trzechset czerwonych złotych nie wyliczysz, nic z niczego nie będzie.” Tu jakby mnie niebieska ogarnęła jasność. „A dobrodzieju — wykrzyknę — a Salwatorze Ojczyzny, a podporo i filarze wolności, a panie mój, a to tego momentu.” Nagle do kieszeni siągnąwszy, cztery mi się razem wymknęły ładunki, co zaraz mój kochanek bystrooki postrzegł, trudno cofnąć się było. „Nę, nę — mówię — ojcze
Skrót tekstu: KonSSpos
Strona: 153
Tytuł:
O skutecznym rad sposobie
Autor:
Stanisław Konarski
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1760 a 1763
Data wydania (nie wcześniej niż):
1760
Data wydania (nie później niż):
1763
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Pisma wybrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Juliusz Nowak-Dłużewski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1955
pomuskał B laską przyprawioną. Potym dobywszy miecza wnet zakrzywionego/ Ze wszystkiej mocy onym ciął w kark drzymiącego. I zrzuciwszy z kamienia głowę gęstooką/ Wysoką skałę świeżą popluskał posoką. Argu leżysz? a światło które rozsad zone W tak wielu oczu było/ już jest zagaszone. I sto ok twych jednaż noc o raz ogarnęła. C Jednak te Saturnowa córka wyłupieła/ D I ptaka swego pióra osadziła nimi/ I odmianami ogon upstrzyła świetnymi. E Sama natychże miast się srodze zapeleła/ Ani gniewu nadalej swego odłożeła/ Ale zaraz na oczy i myśl wystawieła F Straszną Jędzę Erynnim: chcąc aby wsadzieła G Zdrajczynej Argolickiej w serce ślepą trwogę/ I
pomuskał B laską przypráwioną. Potym dobywszy mieczá wnet zákrzywionego/ Ze wszystkiey mocy onym ćiął w kárk drzymiącego. Y zrzućiwszy z kámieniá głowę gęstooką/ Wysoką skáłę świeżą popluskał posoką. Argu leżysz? á świátło ktore rozsad zone W tak wielu oczu było/ iuż iest zagaszone. Y sto ok twych iednáż noc o raz ogárnęłá. C Iednák te Sáturnowá corká wyłupiełá/ D Y ptaká swego piorá osádźiłá nimi/ Y odmianámi ogon vpstrzyłá świetnymi. E Sámá natychże miast się srodze zápelełá/ Ani gniewu nadáley swego odłożełá/ Ale záraz ná oczy y myśl wystáwiełá F Strászną Iędzę Erinnim: chcąc áby wsádźiełá G Zdrayczyney Argolickiey w serce ślepą trwogę/ Y
Skrót tekstu: OvOtwWPrzem
Strona: 43
Tytuł:
Księgi Metamorphoseon
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Walerian Otwinowski
Drukarnia:
Andrzej Piotrkowczyk
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1638
Data wydania (nie wcześniej niż):
1638
Data wydania (nie później niż):
1638
Ale i tę korzenie nagłe zatrzymało. Trzecia się włosów targać rękoma rzucieła/ Lecz miasto nich zielone roszczki odłomieła. Tej żal że pniem jej nogi trzymane bywają: Owej/ że się jej barki gałęziem stawają. A gdy się tym dziwują rzeczom/ ali łona Liczana skora/ żywot/ piersi/ i ramiona/ I ręce ogarnęła: Samy zostawały Usta tylko/ co matki Klimeny wołały. Cóż czynić matka miała? to się na tę stronę/ To na owę udaje/ biegając/ gdzie onę Popąd żenie: koło cor nędznica zachodzi/ Całuje je/ póki się całować jej godzi. Nie dosyć jednak na tym/ chce się jej i więcej
Ale y tę korzenie nagłe zátrzymáło. Trzećiá się włosow tárgáć rękomá rzućiełá/ Lecz miásto nich źielone roszczki odłomiełá. Tey żal że pniem iey nogi trzymane bywáią: Owey/ że się iey bárki gáłęźięm sstawáią. A gdy się tym dźiwuią rzeczom/ áli łoná Lyczána skorá/ żywot/ pierśi/ y rámioná/ Y ręce ogárnęłá: Sámy zostawáły Vstá tylko/ co mátki Klimeny wołáły. Coż czynić mátká miáłá? to się ná tę stronę/ To ná owę vdáie/ biegáiąc/ gdźie onę Popąd żenie: koło cor nędznicá záchodźi/ Cáłuie ie/ poki się cáłowáć iey godźi. Nie dosyć iednak ná tym/ chce się iey y więcey
Skrót tekstu: OvOtwWPrzem
Strona: 72
Tytuł:
Księgi Metamorphoseon
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Walerian Otwinowski
Drukarnia:
Andrzej Piotrkowczyk
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1638
Data wydania (nie wcześniej niż):
1638
Data wydania (nie później niż):
1638
. Przeciw Samowładnej Zwierzchności Biskupa Rzymskiego.
JEszczesz mi na jedno pytanie odpowiedzieć chciej Synu/ skąd tak wielka swej wolej hardość serce twej spół Pasterzów twoich opanowała/ żeście się na wieczne Ojców waszych granice rzucili. a one przekopawszy władzy zakonnej z przejrzenia Bożego nad wami przełożonej sprzeciwiliście się? Skąd tak surowa krnąbrność zmysły wasze ogarnęła/ żeście i dom zbawienia waszego opuścili/ i starszym waszym porządną Cerkiewną poważnością wam podanym Rządźcą/ Pasterzem i Nauczycielem pogardzili? Skąd tak okrutna szkaradej lekkomyślności śmiałość/ rozum wasz zniewoliła? Zejście się krżywoprzysięstwem samych was obelżyć nie wstydzili/ Wschodowi na imię żywego Boga do śmierci swej w sprawach duchownych posłuszeństwo (Konstantynopolskiemu mówię Patriarsze
. Przećiw Sámowładney Zwierzchnośći Biskupá Rzymskiego.
IEszcżesz mi ná iedno pytánie odpowiedźieć chćiey Synu/ skąd ták wielka swey woley hárdość serce twey społ Pásterzow twoich opánowáłá/ żeśćie się ná wiecżne Oycow wászych gránice rzućili. á one przekopawszy władzy zakonney z przeyrzenia Bożego nád wámi przełożoney sprzećiwiliśćie się? Skąd ták surowa krnąbrność smysły wásze ogárnęłá/ żeśćie y dom zbáwienia wászego opuśćili/ y stárszym wászym porządną Cerkiewną poważnośćią wam podánym Rządźcą/ Pásterzem y Náucżyćielem pogárdźili? Skąd ták okrutna szkárádey lekkomyślnośći śmiáłość/ rozum wász zniewoliłá? Ześćie się krżywoprzyśięstwem sámych was obelżyć nie wstydźili/ Wschodowi ná imię żywego Bogá do śmierći swey w spráwách duchownych posłuszeństwo (Konstántinopolskiemu mowię Pátriársze
Skrót tekstu: SmotLam
Strona: 30v
Tytuł:
Threnos, to iest lament [...] wschodniej Cerkwi
Autor:
Melecjusz Smotrycki
Miejsce wydania:
Wilno
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma religijne
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1610
Data wydania (nie wcześniej niż):
1610
Data wydania (nie później niż):
1610
gwardian do nocy. Gdy się Grabowski napił, zaczął mi wymawiać, że chcę rozrywać z bratem jego stryjecznym, horodniczym, zaręczyny. Eksplikowałem mu się z tego i rzetelną prawdę, jak co było, wyrażałem. Było długo tej mojej justyfikacji i wielkich sponsji, czemu gdy wierzyć nie chciał, taka mię pasja ogarnęła, żem mu chciał dać w gębę, tylko że się ręką zrzucił. Potem ostatnimi go łajałem słowami. Wyzywałem go, wybiegłszy za drzwi, gdyż tylko w folwarkowej klasztornej byliśmy izbie, i chciałem go pchnąć szablą przez okno. Na resztę nałajawszy, poszedłem do stancji i zaraz posłałem
gwardian do nocy. Gdy się Grabowski napił, zaczął mi wymawiać, że chcę rozrywać z bratem jego stryjecznym, horodniczym, zaręczyny. Eksplikowałem mu się z tego i rzetelną prawdę, jak co było, wyrażałem. Było długo tej mojej justyfikacji i wielkich sponsji, czemu gdy wierzyć nie chciał, taka mię pasja ogarnęła, żem mu chciał dać w gębę, tylko że się ręką zrzucił. Potem ostatnimi go łajałem słowami. Wyzywałem go, wybiegłszy za drzwi, gdyż tylko w folwarkowej klasztornej byliśmy izbie, i chciałem go pchnąć szablą przez okno. Na resztę nałajawszy, poszedłem do stancji i zaraz posłałem
Skrót tekstu: MatDiar
Strona: 198
Tytuł:
Diariusz życia mego, t. I
Autor:
Marcin Matuszewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1754 a 1765
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1765
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Bohdan Królikowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1986
serce przejmuje. Zdrowia niemasz w mym ciele prze strach gniewu twego Boże, kościom pokoju od występku mego. Ty sam o wieczny Panie! o Boże litości Nie racz mię odstępować w ostatniej trudności! Psal. 37. Joan: Kochan:
Bo gdy przedemną zgraja grzechów mych stanęła, Trwoga z tęsknotą serce me ogarnęła; Tęsknię, jak chory w nocy dnia jasnego chciwy, Narzekając na zorze, i na dzień leniwy. O kiedyż mi pochmurne wypogodzi czoło, Słońce, abym wzdy na nie mógł spojzrzeć wesoło. Ty, któryś otwierać wzrok niewidomym raczył, Otwórz i mój wzrok, abym twą światłość obaczył. Oświeć moje
serce przeymuie. Zdrowia niemász w mym ćiele prze strách gniewu tweg^o^ Boże, kośćiom pokoiu od występku mego. Ty sam o wieczny Pánie! o Boże lutośći Nie rácz mię odstępowáć w ostátniey trudnośći! Psal. 37. Ioan: Kochan:
Bo gdy przedemną zgráiá grzechow mych stánęłá, Trwogá z tęsknotą serce me ogárnęłá; Tęsknię, iák chory w nocy dniá iásnego chćiwy, Nárzekáiąc ná zorze, y ná dźień leniwy. O kiedyż mi pochmurne wypogodźi czoło, Słońce, ábym wzdy ná nie mogł spoyzrzeć wesoło. Ty, ktoryś otwieráć wzrok niewidomym ráczył, Otworz y moy wzrok, ábym twą świátłość obaczył. Oświeć moie
Skrót tekstu: BesKuligHer
Strona: 3
Tytuł:
Heraklit chrześcijański
Autor:
Piotr Besseusz
Tłumacz:
Mateusz Ignacy Kuligowski
Drukarnia:
Kollegium Scholarum Piarum
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1694
Data wydania (nie wcześniej niż):
1694
Data wydania (nie później niż):
1694
/ zaślepionym impetem przypuścił gwałtownie pod obóz wielkość niezliczoną do szturmu/ która tak natarczywie przypadła na nasz obóz i z taką odwagą/ iż za tym razem chorągiew jeden na szańcach naszych z nieprzyjaciół postawił był/ aleć od naszych kulą zrażony/ przypłacił szalonej śmiałości/ iż drugi żaden nieważył się tego. Gdy wielkość ta ogarnęła zewsząd naszych/ tym odważniej też nasi odpierali/ tak/ że nieprzyjaciel me tylko od szturmu/
ale i z placu ustąpił/ a nasi aż do tej Cerkwie jechali na nim/ gdzie bezpiecznymi się nie rozumiejąc zebrawszy co prędzej armatę/ municją tę naszym wszytkę zostawił. Toż i na koło w pobliskich miejscach się działo
/ záślepionym impetem przypuśćił gwałtownie pod oboz wielkość niezlicżoną do szturmu/ ktora ták nátárcżywie przypádłá ná nász oboz y z táką odwagą/ iż zá tym rázem chorągiew ieden ná szańcách nászych z nieprzyiaćioł postáwił był/ áleć od nászych kulą zráżony/ przypłácił szaloney śmiáłośći/ iż drugi żaden nieważył się tego. Gdy wielkość tá ogárnęłá zewsząd nászych/ tym odważniey też náśi odpieráli/ ták/ że nieprzyiaćiel me tylko od szturmu/
ále y z plácu vstąpił/ á náśi áż do tey Cerkwie iecháli ná nim/ gdżie bespiecżnymi się nie rozumieiąc zebrawszy co prędzey ármatę/ municyą tę nászym wszytkę zostawił. Toż y ná koło w pobliskich mieyscách się dźiało
Skrót tekstu: PastRel
Strona: C
Tytuł:
Relacja chwalebnej expedycjej
Autor:
J. Pastorius
Tłumacz:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
wiadomości prasowe i druki ulotne
Gatunek:
relacje
Tematyka:
wojskowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1650
Data wydania (nie wcześniej niż):
1650
Data wydania (nie później niż):
1650