nikt nie pyta, Prócz inszych gestów, z oczu do razu wyczyta. 260 (P). W DOBRYM BYCIE PRZYJACIEL
Gore dom, a gospodarz biedny, co się zdarzy, Choć go iskry osypą, choć go nieraz sparzy, Wynosi swoje sprzęty i, czego już ręką Dostać nie może, z ognia wywłóczy osęką. Aż i szczurek ucieka z swojej jamy dawnej, A ten go uchwyciwszy, choć barzo zabawny: „Dokądże, przyjacielu? Dokąd bieżysz ale? Dobrym ci był, póki mój dom zostawał w cale, A teraz mnie w nieszczęściu zostawujesz” — rzecze, I z tym rzuci do ognia, że się w nim
nikt nie pyta, Prócz inszych gestów, z oczu do razu wyczyta. 260 (P). W DOBRYM BYCIE PRZYJACIEL
Gore dom, a gospodarz biedny, co się zdarzy, Choć go iskry osypą, choć go nieraz sparzy, Wynosi swoje sprzęty i, czego już ręką Dostać nie może, z ognia wywłóczy osęką. Aż i szczurek ucieka z swojej jamy dawnej, A ten go uchwyciwszy, choć barzo zabawny: „Dokądże, przyjacielu? Dokąd bieżysz ale? Dobrym ci był, póki mój dom zostawał w cale, A teraz mnie w nieszczęściu zostawujesz” — rzecze, I z tym rzuci do ognia, że się w nim
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 115
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
drugi zaś barziej do pazura Niż do nosa podobny, mały, zakrzywiony; Inszy trochę przysporszy wisi pochylony I zagląda do gęby, gdzie jak indeks jaki Ukazuje godziny. Drugi zasię taki Jako największy kilof; ten więc przyrównują To do kotwic, którymi okręty hamują, To do haków, którymi nawy też spajają, To do osęk, którymi ognie rozrywają. Najdziesz drugi z dziurami tak rozdwojonymi, Żeby w kościele świece mógł zagaszać nimi. Inszy, jako u sojki czubek, zakończony; Inszy zasię na bakier jakoś zakrzywiony; Inszy tak cienki, suchy, jak jaka motyka; Inszy jako u małpy plaski, że się tyka, Ba i leży na
drugi zaś barziej do pazura Niż do nosa podobny, mały, zakrzywiony; Inszy trochę przysporszy wisi pochylony I zagląda do gęby, gdzie jak indeks jaki Ukazuje godziny. Drugi zasię taki Jako największy kilof; ten więc przyrownują To do kotwic, ktorymi okręty hamują, To do hakow, ktorymi nawy też spajają, To do osęk, ktorymi ognie rozrywają. Najdziesz drugi z dziurami tak rozdwojonymi, Żeby w kościele świece mogł zagaszać nimi. Inszy, jako u sojki czubek, zakończony; Inszy zasię na bakier jakoś zakrzywiony; Inszy tak cienki, suchy, jak jaka motyka; Inszy jako u małpy plaski, że się tyka, Ba i leży na
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 386
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
mają, których śmiertelne jady wierzchami puszczają. Ci tedy czarci Duszę, porwawszy ościami, wlekli zaraz do piekła, drapiąc pazurami. Przeciwko tym szatanom drudzy wybieżeli, wszyscy z gościa takiego wielką radość mieli. Skacząc i weseląc się, Duszę przywiązali, wszytkę klejowatymi powrozy związali; drudzy wnętrze rozerwą strasznymi hakami, żelaznymi odedrą skórę osękami. Potym rzekną do Dusze jakby spracowani: “Tak ci, którzy nam służą, będą częstowani! Lecz żeby już koniec był, nie rozumiej tego, przydadząć stokroć więcej do twojego złego!”. To usłyszawszy, Dusza głęboko westchnyła i głosem, jako mogła, nieco wymówiła; stojąc we drzwiach piekielnych głośno zawołała,
mają, których śmiertelne jady wierzchami puszczają. Ci tedy czarci Duszę, porwawszy ościami, wlekli zaraz do piekła, drapiąc pazurami. Przeciwko tym szatanom drudzy wybieżeli, wszyscy z gościa takiego wielką radość mieli. Skacząc i weseląc się, Duszę przywiązali, wszytkę klejowatymi powrozy związali; drudzy wnętrze rozerwą strasznymi hakami, żelaznymi odedrą skórę osękami. Potym rzekną do Dusze jakby spracowani: “Tak ci, którzy nam służą, będą częstowani! Lecz żeby już koniec był, nie rozumiej tego, przydadząć stokroć więcej do twojego złego!”. To usłyszawszy, Dusza głęboko westchnyła i głosem, jako mogła, nieco wymówiła; stojąc we drzwiach piekielnych głośno zawołała,
Skrót tekstu: BolesEcho
Strona: 44
Tytuł:
Przeraźliwe echo trąby ostatecznej
Autor:
Klemens Bolesławiusz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1670
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1670
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jacek Sokolski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Instytut Badań Literackich PAN, Stowarzyszenie "Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
2004
, lecz grają dalij! Drudzy jak cegła w piecu ułożeni, w hucie piekielnej zostają paleni; płomienia coraz nowego przybywa, co ich okrywa. Drudzy na łoża ogniste włożeni płacą rozkoszy ciała przymuszeni, gadziną jakby pierzyną odziani leżą związani. Drugich w siarczyste studnie narzucano, rozkosznej łaźnie zażywać kazano; ścierają nędznych ostrymi hakami i osękami. Potym w jeziora wrzuceni zmrożone znowu wniść pragną w huty rozpalone: tak zażywają w przemianę swobody, nędznej ochłody. Luc. 16,(24-25) Mat. 13,(42) Job 24,(7)
Duszki światowe na smoki wsadzone jeżdżą po piekle świetno ustrojone, czarnymi z wierzchu pokryte kierami
, lecz grają dalij! Drudzy jak cegła w piecu ułożeni, w hucie piekielnej zostają paleni; płomienia coraz nowego przybywa, co ich okrywa. Drudzy na łoża ogniste włożeni płacą rozkoszy ciała przymuszeni, gadziną jakby pierzyną odziani leżą związani. Drugich w siarczyste studnie narzucano, rozkosznej łaźnie zażywać kazano; ścierają nędznych ostrymi hakami i osękami. Potym w jeziora wrzuceni zmrożone znowu wniść pragną w huty rozpalone: tak zażywają w przemianę swobody, nędznej ochłody. Luc. 16,(24-25) Matth. 13,(42) Job 24,(7)
Duszki światowe na smoki wsadzone jeżdżą po piekle świetno ustrojone, czarnymi z wierzchu pokryte kierami
Skrót tekstu: BolesEcho
Strona: 72
Tytuł:
Przeraźliwe echo trąby ostatecznej
Autor:
Klemens Bolesławiusz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1670
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1670
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jacek Sokolski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Instytut Badań Literackich PAN, Stowarzyszenie "Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
2004
zdradliwie zgubił niejednego». Rzecze dusza: «Panie mój, czy ja będę dana katu temu, na męki do niego posłana?». Rzecze: «Tak jest». W tym dusza za nim szła płacząca, męki się onej srogiej barzo lękająca. A oto z ognistymi katowie kleszczami porwali nędzną duszę, szarpiąc osękami. Potym ją w piec wrzuciwszy, ognia dodawali, dmąc miechami, siarczyste płomienie wzniecali. Bo tak tam wszytkim duszom będącym czynili, każdą niby żelazo w ogniu rozpalili. Gdy już dusze od ognia były roztopione, wnet były na kowadło od czartów włożone. Ci je tak długo tłukli i młotami bili, aże je w
zdradliwie zgubił niejednego». Rzecze dusza: «Panie mój, czy ja będę dana katu temu, na męki do niego posłana?». Rzecze: «Tak jest». W tym dusza za nim szła płacząca, męki się onej srogiej barzo lękająca. A oto z ognistymi katowie kleszczami porwali nędzną duszę, szarpiąc osękami. Potym ją w piec wrzuciwszy, ognia dodawali, dmąc miechami, siarczyste płomienie wzniecali. Bo tak tam wszytkim duszom będącym czynili, każdą niby żelazo w ogniu rozpalili. Gdy już dusze od ognia były roztopione, wnet były na kowadło od czartów włożone. Ci je tak długo tłukli i młotami bili, aże je w
Skrót tekstu: BolesEcho
Strona: 96
Tytuł:
Przeraźliwe echo trąby ostatecznej
Autor:
Klemens Bolesławiusz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1670
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1670
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jacek Sokolski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Instytut Badań Literackich PAN, Stowarzyszenie "Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
2004
a za cóż w domu książęcym, w domu ministerialnym, w świątnicy, że tak rzekę, praw i swobód szlacheckich taką poczwarę, tak niepodściwą konserwujesz babę? Nie wydajesz? Drogo kupujesz? Statuicji bronisz?
Tak jest, przeciwko wszelkiej, nawet przyrodzonej sprawiedliwości, przeciwko wszelkiemu honorowi swemu, książę IMć kanclerz konserwuje jako piekielny osęk bosak do szarpania naszej sławy. Nie wydaje, bo to własne zawziętych rąk jego dzieło. Kupuje, aby będąc panem dziedzicznym, będąc panem życia i śmierci, despotyczną zwierzchnością swoją nawet tę, która czasem w najgorszych się ludziach zdarza, rezypiscencją żal za grzechy i wolność sumiennej odjął reklamacji, a raczej, aby w
dobrach
a za cóż w domu książęcym, w domu ministerialnym, w świątnicy, że tak rzekę, praw i swobód szlacheckich taką poczwarę, tak niepodściwą konserwujesz babę? Nie wydajesz? Drogo kupujesz? Statuicji bronisz?
Tak jest, przeciwko wszelkiej, nawet przyrodzonej sprawiedliwości, przeciwko wszelkiemu honorowi swemu, książę JMć kanclerz konserwuje jako piekielny osęk bosak do szarpania naszej sławy. Nie wydaje, bo to własne zawziętych rąk jego dzieło. Kupuje, aby będąc panem dziedzicznym, będąc panem życia i śmierci, despotyczną zwierzchnością swoją nawet tę, która czasem w najgorszych się ludziach zdarza, rezypiscencją żal za grzechy i wolność sumiennej odjął reklamacji, a raczej, aby w
dobrach
Skrót tekstu: MatDiar
Strona: 584
Tytuł:
Diariusz życia mego, t. I
Autor:
Marcin Matuszewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1754 a 1765
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1765
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Bohdan Królikowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1986
13.. Z rozkazu Mojżesza kości Z. Józefa Patriarchy z Egiptu o SS. Relikwiach.
Izraelitowie do ziemi obiecanej, jako drogie sprowadzili depozyta: Mojżesza Zakonodawcy sam BÓG ciało pochować rozkazał Aniołom na gorze Nebo. A czyż niegodne rewerencyj, od świata te członki, które dla Chrystusa od ognia pieczone, palone, osękami szarpane, ze skory odarte, piłowane, w oleju smażone, w wapnie macerowane? Czyli nie słuszna tych szanować ciał, w których tak sprawiedliwe Święte mieszkały po lat kilkadziesiąt Dusze? Dwudziestu pięciu Świętych naliczyłem w Autorze Nadazym, którzy od tyranów ucięte głowy swoje, nieśli na pewne miejsca i składali, a jakże
13.. Z roskazu Moyżesza kości S. Iozefa Patryarchy z Egiptu o SS. Relikwiach.
Izraelitowie do ziemi obiecaney, iako drogie sprowádzili depozyta: Moyzesza Zakonodawcy sam BOG ciało pochować roskazał Aniołom na gorze Nebo. A czyż niegodne rewerencyi, od swiata te cżłonki, ktore dla Chrystusa od ognia piecżone, palone, osękami szarpane, ze skory odarte, piłowane, w oleiu smażone, w wapnie macerowane? Cżyli nie słuszna tych szanować ciał, w ktorych tak sprawiedliwe Swięte mieszkały po lat kilkadziesiąt Dusze? Dwudziestu pięciu Swiętych nalicżyłem w Autorze Nadazym, ktorzy od tyranow ucięte głowy swoie, nieśli na pewne mieysca y składali, á iakże
Skrót tekstu: ChmielAteny_III
Strona: 91
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 3
Autor:
Benedykt Chmielowski
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1754
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1754
szczęśliwi wybrani wesoło śpiewając każdy. Psal: 121. Laetatus sum in his quae dicta sunt mihi in domum Domini ibimus; Ps: 89. Laetati sumus pro diebus quibus nos humiliâsti, annis quibus vidimus mala. Wzgórę się jako jasne czyste iskierki podniosą/ zginionych potępieńców opadłe czarne głównie gotowi oprawcy/ i piekielni ceklarze/ osękami ognistymi zahaczywszy/ z wielkim okrzykiem i wrzaskiem porwą. W tym się szeroką rozwaliną ziemia rozpadszy/ wszytkich żywo z duszami i z ciałami pożrze. Trzasną za tym ostatni raz twardymi wrotami piekielnymi/ i nieodkowaną zaporą na wieki zaprą! stręci Bóg klucz/ na wieki nieodrobiony/ zapieczętuje hartowny podwój dekretem swym na wieki nie odmienionym
szczęśliwi wybrańi wesoło śpiewaiąc każdy. Psal: 121. Laetatus sum in his quae dicta sunt mihi in domum Domini ibimus; Ps: 89. Laetati sumus pro diebus quibus nos humiliâsti, annis quibus vidimus mala. Wzgorę się iáko iásne czyste iskierki podniosą/ zginionych potępieńcow opádłe czarne głownie gotowi oprawcy/ y piekielńi ceklárze/ osękámi ognistymi záhaczywszy/ z wielkim okrzykiem y wrzaskiem porwą. W tym się szeroką rozwaliną źiemiá rozpadszy/ wszytkich żywo z duszami y z ćiáłami pożrze. Trzasną zá tym ostátńi raz twardymi wrotámi piekielnymi/ y nieodkowaną záporą ná wieki záprą! stręći Bog klucz/ ná wieki nieodrobiony/ zápieczętuie hartowny podwoy dekretem swym ná wieki nie odmienionym
Skrót tekstu: BujnDroga
Strona: 147
Tytuł:
Droga do domu
Autor:
Michał Bujnowski
Drukarnia:
Akademia Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Wilno
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1688
w oczach pełnego senatu/ ciężkim policzkiem wyciętym ubity: przez całą noc miedzy pijaną szaloną hałastrą żałosnymi żarty znieważony/ pięściami/ obuchami/ utłuczony/ od Heroda w błazeński kopieniak obleczony/ wyśmiany: u Piłata jako wisieć jeden u pręgierza strasznie głogowymi rozgami/ i drotowymi knutami osieczony/ cierniowym wieńcem aż do mózgu ościami przenikającym twardymi osękami natłoczonym/ jako szyderski Królik ukoronowany. Nad zbójcę jednego i wierutnego łotra gorszy/ nad zawołanego bandyta owego Barabbasza żywota niegodniejszy być uznany/ Na śmierć krzyżową zdany. Miedzy dwiema łotrami jako ich herszt prowadzony. Ciężkim i sromotnym drzewem krzyżowym nawalony/ a w ostatku na tymże w oczach niezliczonego tak z postronnych i obcych narodów
w oczách pełnego senátu/ ćiężkim policzkiem wyćiętym ubity: przez cáłą noc miedzy piiáną száloną cháłástrą żałosnymi żarty zniewáżony/ pięśćiámi/ obuchámi/ utłuczony/ od Herodá w błázeński kopieniák obleczony/ wyśmiány: v Piłáta iáko wiśieć ieden v pręgierzá strásznie głogowymi rozgámi/ y drotowymi knutámi ośieczony/ ćierniowym wieńcem aż do mozgu osćiámi przeńikáiącym twárdymi osękámi nátłoczonym/ iáko szyderski Krolik ukoronowány. Nád zboycę iednego y wierutnego łotrá gorszý/ nád záwołanego bándita owe^o^ Bárabbásza żywotá nie^o^dnieyszý być vznany/ Ná śmierć krzyżową zdány. Miedzy dwiemá łotrámi iáko ich herszt prowádzony. Cięszkim y sromotnym drzewem krzyżowym náwálony/ á w ostátku ná tymże w oczach niezliczone^o^ ták z postronnych y obcych národow
Skrót tekstu: BujnDroga
Strona: 324
Tytuł:
Droga do domu
Autor:
Michał Bujnowski
Drukarnia:
Akademia Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Wilno
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1688
, jeżeli wcześnie nieprzyskoczy, Jużyż kądlom barana zgarła niewytroczy. Lub jak ogień, wdrewnianym gdy się zajmie gmachu, Wybuchnie, i wysokim szerzy się po dachu. Na gwałt co żywo woła, co żywo i bieży, Ten ratować, ów spewnej, nadzieją grabieży. Rzadko kto wodę niesie, więcej z osękami, Niegasić, lecz rwać, łamac całymi siłami. J tak, z rozerwanego na kawałki domu, Szarpią, kradną, nawinąć co się może komu. Często i sam gospodarz, w tym się trupem ściele, W którym z tego ratunku dom jego popiele. Taż Turków maniera, przecież nieskwapliwie Posłom się skłonic
, ieżeli wcześnie nieprzyskoczy, Jużyż kądlom barana zgarłá niewytroczy. Lub iak ogień, wdrewnianym gdy się zaymie gmachu, Wybuchnie, y wysokim szerzy się po dachu. Na gwałt co żywo woła, co żywo y bieży, Ten ratować, ow zpewney, nadzieią grabieży. Rzadko kto wodę niesie, więcey z osękami, Niegaśić, lecz rwać, łamac całymi siłami. J tak, z rozerwanego ná káwałki domu, Szarpią, kradną, nawinąć co się może komu. Często y sam gospodarz, w tym się trupem sciele, W ktorym z tego ratunku dom iego popiele. Taż Turkow maniera, przecież nieskwapliwie Posłom się skłonic
Skrót tekstu: GośPos
Strona: 19
Tytuł:
Poselstwo wielkie [...] Stanisława Chomentowskiego [...] od Augusta II [...] do Achmeta IV
Autor:
Franciszek Gościecki
Drukarnia:
Collegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
relacje
Tematyka:
egzotyka, polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1732
Data wydania (nie wcześniej niż):
1732
Data wydania (nie później niż):
1732