(F). DO JEGOMOŚCI PANA ANDRZEJA LUBIENIECKIEGO
Nowa moda i, rzeczesz, niesłychana poty, Damę słać do młodzieńca, o poście, w zaloty. Lecz twój wysoki rozum obojgu wybaczy, Bo insza białejgłowie, insza też rzecz klaczy: Tamtej wstydu i respekt powinien być postu; Nie zna sromu kobyła, objadszy się ostu (Choć ci też Amazonki, gdzieś od słońca wschodu, Jadą do Aleksandra dla poczęcia płodu). Więc gdy miłość żadnego nie zna przywileju, Do twojego ogiera, mój drogi Andrzeju, Czyś go kupił, czy z Turki w okazji zdobył, Posyłam parę próżnych, domarodnych kobył, Które chociaż przez zimę płonę
(F). DO JEGOMOŚCI PANA ANDRZEJA LUBIENIECKIEGO
Nowa moda i, rzeczesz, niesłychana poty, Damę słać do młodzieńca, o poście, w zaloty. Lecz twój wysoki rozum obojgu wybaczy, Bo insza białejgłowie, insza też rzecz klaczy: Tamtej wstydu i respekt powinien być postu; Nie zna sromu kobyła, objadszy się ostu (Choć ci też Amazonki, gdzieś od słońca wschodu, Jadą do Aleksandra dla poczęcia płodu). Więc gdy miłość żadnego nie zna przywileju, Do twojego ogiera, mój drogi Andrzeju, Czyś go kupił, czy z Turki w okazyjej zdobył, Posyłam parę próżnych, domarodnych kobył, Które chociaż przez zimę płonę
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 66
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
pogrzebu, Gdzie żąć już będzie trzeba to, co się tu siało. Co dasz, żebyć się znowu siać, żyć, myślić dało? Wielką część źle, największą nic, a żywot wszytek Obracamy na insze, nie na swój pożytek. Jakież też na sądnym dniu twoje będą żniwa? Miasto pszenice, oset, miasto rży, pokrzywa. 324 (F). INSZA ROBOTA NOCNA, INSZA DNIOWA
Jakoż się to, malarzu, z sobą może zgodzić: Obraz piękny malując, szpetne dzieci rodzić? A ten: Ba, kiedybyć to w mojej było mocy!
Panie, insza robota we dnie, insza w nocy. Kiedy
pogrzebu, Gdzie żąć już będzie trzeba to, co się tu siało. Co dasz, żebyć się znowu siać, żyć, myślić dało? Wielką część źle, największą nic, a żywot wszytek Obracamy na insze, nie na swój pożytek. Jakież też na sądnym dniu twoje będą żniwa? Miasto pszenice, oset, miasto rży, pokrzywa. 324 (F). INSZA ROBOTA NOCNA, INSZA DNIOWA
Jakoż się to, malarzu, z sobą może zgodzić: Obraz piękny malując, szpetne dzieci rodzić? A ten: Ba, kiedybyć to w mojej było mocy!
Panie, insza robota we dnie, insza w nocy. Kiedy
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 138
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
li Waszmość, naraję konowała z szydłem: I trafi, i dosięgnie; a na cóż z śledzioną Biedować, lepiej znowu z wdowy zostać żoną. 341 (D). CZEMU CIAŁO LUDZKIE SKŁONNIEJSZE DO ZŁEGO
Jeszcze w raju Bóg ziemię przeklął dla Adama; Nic też dobrego z siebie dać nie może sama, Ciernie, osty, a jeśli co lepszego rodzi, Z ciężkim to potem czoła człowieka dochodzi. Z przeklętej ciało nasze ulepione gliny, Dlatego same złości, same lągnie winy; Jeżeli kto owocu jakiej pragnie cnoty, Bez prace i bez ciężkiej nie będzie roboty. Kopać naprzód i grzechy trzeba wykorzenić, Toż siać, sadzić nasienie i drzewo
li Waszmość, naraję konowała z szydłem: I trafi, i dosięgnie; a na cóż z śledzioną Biedować, lepiej znowu z wdowy zostać żoną. 341 (D). CZEMU CIAŁO LUDZKIE SKŁONNIEJSZE DO ZŁEGO
Jeszcze w raju Bóg ziemię przeklął dla Adama; Nic też dobrego z siebie dać nie może sama, Ciernie, osty, a jeśli co lepszego rodzi, Z ciężkim to potem czoła człowieka dochodzi. Z przeklętej ciało nasze ulepione gliny, Dlatego same złości, same lągnie winy; Jeżeli kto owocu jakiej pragnie cnoty, Bez prace i bez ciężkiej nie będzie roboty. Kopać naprzód i grzechy trzeba wykorzenić, Toż siać, sadzić nasienie i drzewo
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 146
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
Coby jej miało być nieprzystępnego. Powiedźcież mi słodkie strony Lutnie mojej ulubionej, Po których kątach świata obłąkana Tuła się teraz myśl moja stroskana? W tamtej ci jest pewnie stronie, Od której nam wschodzi słonie. Tę, choć okropne Wulturny z niej wieją Ja przecię dobrą nazowię nadzieją. 704. Języki ludzkie.
Oset rad kole, pokrzywy parzają A starte polne języczki kąsają, Ale domowe w złości niezrownane Z tymi wszytkimi, kiedy wyuzdane Poczną się czyją zabawiać opieką, Kolą, kąsają, parzają i sieką. Nie tak szkodliwe sardyńskie krainy Zioła wydają; nie tak złe gadziny Jadem parskają w wszytkorodnej ziemi; Nie tak wąż świszczy żądły troistymi
Coby jej miało być nieprzystępnego. Powiedźcież mi słodkie strony Lutnie mojej ulubionej, Po ktorych kątach świata obłąkana Tuła się teraz myśl moja stroskana? W tamtej ci jest pewnie stronie, Od ktorej nam wschodzi słonie. Tę, choć okropne Wulturny z niej wieją Ja przecię dobrą nazowię nadzieją. 704. Języki ludzkie.
Oset rad kole, pokrzywy parzają A starte polne języczki kąsają, Ale domowe w złości niezrownane Z tymi wszytkimi, kiedy wyuzdane Poczną się czyją zabawiać opieką, Kolą, kąsają, parzają i sieką. Nie tak szkodliwe sardyńskie krainy Zioła wydają; nie tak złe gadziny Jadem parskają w wszytkorodnej ziemi; Nie tak wąż świszczy żądły troistymi
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 443
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
zabawy wasze Będą niedługo dzieciom warzyć kasze. Co przedtym wonne zdobiło was ziele, Powlecze się sieć niekształtna po czele. I sameć kształtne i tak wcięte w pasy Prędko będziecie jak kapustne fasy. Rozumiem, że wam tej krasy ubędzie, Kiedy w rząd druga swój zagon osiędzie. Nie klockami to po stole przebierać, Z ostem pokrzywy z zagonów wybierać
Lubo w żarnach mleć lubo u kądziele Zgrzebne pazdziorki gryźć. O jako wiele Tych speciałów biedne wyplujecie. Dając znać, jako ten stan smakujecie. Oznajmuję wam, że tu dla was obu Nagotowano niesmacznego bobu, Zgniłej kapusty a przytym zawczasu Przysposobiono śmierdzącego kwasu I napieczono dla tak miłych gości Czarnego chleba
zabawy wasze Będą niedługo dzieciom warzyć kasze. Co przedtym wonne zdobiło was ziele, Powlecze się sieć niekształtna po czele. I sameć kształtne i tak wcięte w pasy Prędko będziecie jak kapustne fasy. Rozumiem, że wam tej krasy ubędzie, Kiedy w rząd druga swoj zagon osiędzie. Nie klockami to po stole przebierać, Z ostem pokrzywy z zagonow wybierać
Lubo w żarnach mleć lubo u kądziele Zgrzebne pazdziorki gryźć. O jako wiele Tych speciałow biedne wyplujecie. Dając znać, jako ten stan smakujecie. Oznajmuję wam, że tu dla was obu Nagotowano niesmacznego bobu, Zgniłej kapusty a przytym zawczasu Przysposobiono śmierdzącego kwasu I napieczono dla tak miłych gości Czarnego chleba
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 456
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
, złoto będzie. Wnidziesz w ogród, aż stu farb w oczach staną kwiaty: Te szarłat, te purpury, te żywe granaty, Te wyrażają koral, te barwę perłową, A co tylko kolorów, oczy ludzkie zdrową Nasycają uciechą, te wonią, te wzrostem;
Aż i ruta z szałwiją, aż pokrzywa z ostem. Wnidziesz do boru, aż dąb okazały stoi, Co ani wichru, ani pioruna się boi, Aż jodła, co się o nią rozbijały gromy, Dalej olsza, potem głóg, aż chruścik poziomy. Wnidziesz do raju (lecz tam cherubin wniść broni): Ciężkie się pod owocem zginają jabłoni, Tu złote pomarańcze
, złoto będzie. Wnidziesz w ogród, aż stu farb w oczach staną kwiaty: Te szarłat, te purpury, te żywe granaty, Te wyrażają koral, te barwę perłową, A co tylko kolorów, oczy ludzkie zdrową Nasycają uciechą, te wonią, te wzrostem;
Aż i ruta z szałwiją, aż pokrzywa z ostem. Wnidziesz do boru, aż dąb okazały stoi, Co ani wichru, ani pioruna się boi, Aż jodła, co się o nię rozbijały gromy, Dalej olsza, potem głóg, aż chruścik poziomy. Wnidziesz do raju (lecz tam cherubin wniść broni): Ciężkie się pod owocem zginają jabłoni, Tu złote pomarańcze
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 379
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
że też nie masz księdza żadnego tych wieków, Żeby zawczasu przestrzegł dom panów Szembeków, Nim go ostatni pozew i sąd dojdzie śmierci, Żeby kozła i jego w herbie nie miał sierci, Bo już dawno dekretem wiecznego monarchy Wyrugowano z raju te paskudne marchy I zaraz je na ręce postawiwszy lewej, Precz z pasterzem wypędzą na osty, na plewy. Postąpi-li tam z każdym wedle herbu człekiem, Wierę bym na sądnym dniu nie chciał być Szembekiem. 548. PRAWDA Z NIECHCENIA
W Przemyślu na pogrzebie staroświecką modą, Gdzie żaden kaznodzieja nie będzie za szkodą, Chwalący nieboszczyka wierzchu nie dokładał, Jako bijał pogaństwo, jako bronią władał, Chociaż
że też nie masz księdza żadnego tych wieków, Żeby zawczasu przestrzegł dom panów Szembeków, Nim go ostatni pozew i sąd dojdzie śmierci, Żeby kozła i jego w herbie nie miał sierci, Bo już dawno dekretem wiecznego monarchy Wyrugowano z raju te paskudne marchy I zaraz je na ręce postawiwszy lewej, Precz z pasterzem wypędzą na osty, na plewy. Postąpi-li tam z każdym wedle herbu człekiem, Wierę bym na sądnym dniu nie chciał być Szembekiem. 548. PRAWDA Z NIECHCENIA
W Przemyślu na pogrzebie staroświecką modą, Gdzie żaden kaznodzieja nie będzie za szkodą, Chwalący nieboszczyka wierzchu nie dokładał, Jako bijał pogaństwo, jako bronią władał, Chociaż
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 426
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
materią Słowianskim językiem do czytania ludziom pod, gdyż tu nie tak na glancownym wierszu, jako na tym zalezało, aby wysławić umiał temiż słowy przyrodzenie rzeczy w Salernie opisane. Na co gdym się ja odważył, dla pożytku Ojczyzny, upatrowalem zaraż podczyjemby Imieniem i protekcyją w Sarmatckim Kraju, tak snadniej bez kostu opatrzenie zdrowie pokazać zem upatrzył między wielą W. M. mego M. Pana i Dobrodzieja, jako tego który materie jakie zwykłeś lubić, i pracowitości dowcipu, umiesz być Patronem promotorem i znacznem Mecenasem. Nie bawiąc dłużej zabawnych okupacij i Panskich wysokich spraw W. M mego Mciwego Pana i Dobrodzieja. Proszę uniżenię
máteryą Słowiáñskim ięzykiem do cżytánia ludziom pod, gdyz tu nie ták ná gláncownym wierszu, iáko ná tym zálezáło, áby wysłáwić vmiał temisz słowy przyrodzenie rzeczy w Sálernie opisáne. Ná co gdym się ia odważył, dla pożytku Oyczyzny, vpátrowalem záraż podczyiemby Imieniem y protekcyją w Sármátckim Kráiu, ták snádniey bez kostu opátrzenie zdrowie pokázáć zem vpátrzył między wielą W. M. mego M. Páná y Dobrodźieiá, iáko tego ktory máterye iakie zwykłeś lubić, y prácowitośći dowćipu, vmiesz bydź Pátronem promotorem y znácznem Mecenásem. Nie báwiąc dłużey zabáwnych okupáciy y Páñskich wysokich spraw W. M mego Mćiwego Páná y Dobrodźieiá. Proszę vniżenię
Skrót tekstu: OlszSzkoła
Strona: A2v
Tytuł:
Szkoła Salernitańska
Autor:
Hieronim Olszowski
Drukarnia:
Walerian Piątkowski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
poradniki
Tematyka:
medycyna
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1640
Data wydania (nie wcześniej niż):
1640
Data wydania (nie później niż):
1640
trzeźwej zakochał się czułości/ światowe obrzydził sobie zabawy; ulubił lekki ciężar/ i słodkie jarzom Pańskie/ wiodące na zatracenie bite i szerokie puścił gościńce/ ciernistą/ kamienistą/ przykrą/ i wąziuchną do dziedziny wiecznie miłej obrał ścieżkę/ którą dościgł tego/ którego ulubiła dusza jego. Cuda i Paraeneses. Nikon ś. widzi Osta stojącego na Ihumenewym miejscu, Roku 6582. który gnuśność i lenistwo znaczył. Nestor. Co Starszy powinien. Traktatu wtórego PARAENESIS.
Stąd co do pożytku twego ten Prawósł: Czytel: miej/ abyś zawsze gotowy do usługi Bożej był/ i Oliwy do kaganca twego nie szedł szukać w ten czas/ w który przydzie
trzeźwey zákochał się czułośći/ świátowe obrzydźił sobie zabáwy; vlubił lekki ćiężar/ y słodkie iárzom Páńskie/ wiodące ná zátrácenie bite y szyrokie puśćił gośćińce/ ćiernistą/ kámienistą/ przykrą/ y wąźiuchną do dźiedźiny wiecznie miłey obrał śćieszkę/ ktorą dościgł tego/ ktorego vlubiłá duszá iego. Cudá y Paraeneses. Nikon ś. widźi Ostá stoiącego ná Ihumenewym mieyscu, Roku 6582. ktory gnusność y lenistwo znaczył. Nestor. Co Stárszy powinien. Tráctatu wtorego PARAENESIS.
ZTąd co do pożytku twego ten Práwosł: Czytel: miey/ ábyś záwsze gotowy do vsługi Bożey był/ y Oliwy do kágáncá twego nie szedł szukác w ten czás/ w ktory przydźie
Skrót tekstu: KalCuda
Strona: 119.
Tytuł:
Teratourgema lubo cuda
Autor:
Atanazy Kalnofojski
Drukarnia:
Drukarnia Kijowopieczerska
Miejsce wydania:
Kijów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
relacje
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1638
Data wydania (nie wcześniej niż):
1638
Data wydania (nie później niż):
1638
srogi. Nimfo posroj: tak owce przed wilkiem lękliwe/ Tak łanie przede lwem/ tak gołębie pierzchliwe Przed Orłem uciekają: to nie jest nowiną/ Strzec się nieprzyjaciół swych inszym: lecz przyczyną Sama miłość jest mego za tobą gonienia/ Niestetyż/ byś nie padła na twarz/ a zranienia Niegodnych nóg byś ostem nie poobrażała/ A mnie boleści swojeu przyczyną nie miała. Nierównym miejscem bieżysz/ hamuj sama siebie/ Stromniej bież/ skromniej/ ja sam będę gonił ciebie: Wiedz komu się podobasz/ nie jestem ja góry Jakiej żaden mieszkaniec/ ani pasterz który Nie nad stady żadnymi/ wierzmi/ ja tu czuję/ Ani żadnych trzód
srogi. Nimpho posroy: ták owce przed wilkiem lękliwe/ Ták łánie przede lwem/ ták gołębie pierzchliwe Przed Orłem vćiekáią: to nie iest nowiną/ Strzedz się nieprzyiaćioł swych inszym: lecz przyczyną Sámá miłość iest mego zá tobą gonienia/ Niestetyż/ byś nie pádłá ná twarz/ á zránienia Niegodnych nog byś ostem nie poobrażáłá/ A mnie boleśći swoieu przyczyną nie miáłá. Nierownym mieyscem bieżysz/ hámuy sámá śiebie/ Stromniey bież/ skromniey/ ia sam będę gonił ćiebie: Wiedz komu się podobasz/ nie iestem ia gory Iákiey żaden mieszkániec/ áni pásterz ktory Nie nád stády żadnymi/ wierzmi/ ia tu czuię/ Ani żadnych trzod
Skrót tekstu: OvOtwWPrzem
Strona: 29
Tytuł:
Księgi Metamorphoseon
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Walerian Otwinowski
Drukarnia:
Andrzej Piotrkowczyk
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1638
Data wydania (nie wcześniej niż):
1638
Data wydania (nie później niż):
1638